Mroczny kanion
Czw 23 Lut 2012, 17:10
Dwie, wielkie dwudziesto, może trzydziestometrowe ściany, które wydają się nie mieć końca. Między nimi jest tylko pięć metrów swobody, która w dodatku się zwęża z obu końców uniemożliwiając wyjście z tej pułapki. Udaje się to tylko nielicznym, co świadczą szkielety innych zwierząt, a nawet ludzi na samym dole. Wyjść stąd mogą tylko Ci, którzy potrafią latać, albo dobrze się wspinać. Inni skazani są na śmierć, jeśli nikt im nie pomoże...
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Czw 24 Maj 2012, 15:37
Mijał Czarny Las pod sobą, leciał jak najszybciej potrafił, aż dostrzegł na ziemi głęboką, czarną wyrwę w ziemi. Zapikował w dół i zniżył lot aż do wnętrza wąskiej szczeliny. Schował skrzydła i zjechał po stromej ścianie jakieś pięć metrów, aż stopy zatrzymały się na piętrze. Tam też zatrzymał się na dłużej niż chwilkę. Rozglądał się w ciemnościach i dostrzegł wiele szkieletów na dnie. Zwierząt, ludzi, więcej zwierząt. Usiadł po turecku i przechylił ciało lekko do przodu, opierając swój ciężar na rękach. Oddychał nerwowo, przed oczami widział zarówno rzeczywistość jak i narzucone wizje przez "kapłanów". Warczał i obnażał kły, szarpał za rogi, jakby mu to miało jakoś pomóc.
-Myśl o czymś innym, myśl o czymś innym...
Mówił do siebie z zamkniętymi oczami. Pot spływał po nim strumieniami, mieszał się z krwią, którą miał na sobie od zadraśnięć, które zdobył podczas szalonego lotu. Assassi! Myśli o Niej powinny pomóc, bo przecież wraz z Nono dała mu nowe życie, spoza krat. Dawała wspaniały przykład na życie na wolności, pełne uczuć i doznań. Dlaczego nie potrafił skorzystać z uroków życia? Bo wciąż nastawiali na niego wnyki, torturowali go nawet nie widząc ich fizycznie. Czuł się jak laleczka na sznureczkach, którą kierowali.
Ogon kręcił się nerwowo, szpony coraz silniej przywierały do skroni. Sceny generowane przez swój umysł mieszały się z tymi narzuconymi. W tym pojawił się głos, tak bardzo znienawidzony przez demona, że nie mógł być spokojny.
Drażniły go te słowa i obrazki z wiecznie umazanymi od posoki rękoma w szponach. Nie mógł tego znieść. Kręcił głową na lewo i prawo, jakby chcąc wytrząść niechciane kadry z umysłu opętanego zaklęciem jego prześladowców. Syknął przez zaciśnięte kły:
-Zamknij się...
Głos coraz bardziej wwiercał się do środka, jak wkrętarka Bosha. Przylgnął plecami do ściany i coraz głośniej wołał, aby zagłuszyć te nieznośne sceny:
-Zamknij się, zamknij się, ZAMKNIJ SIĘ!!!
Bił głową o skałę, żeby wszystko przepadło. Co uderzenie było lepiej, więc powtarzał to, aż za mocno walnął się w głowę i stracił przytomność. Przynajmniej teraz była ta błoga cisza...
-Myśl o czymś innym, myśl o czymś innym...
Mówił do siebie z zamkniętymi oczami. Pot spływał po nim strumieniami, mieszał się z krwią, którą miał na sobie od zadraśnięć, które zdobył podczas szalonego lotu. Assassi! Myśli o Niej powinny pomóc, bo przecież wraz z Nono dała mu nowe życie, spoza krat. Dawała wspaniały przykład na życie na wolności, pełne uczuć i doznań. Dlaczego nie potrafił skorzystać z uroków życia? Bo wciąż nastawiali na niego wnyki, torturowali go nawet nie widząc ich fizycznie. Czuł się jak laleczka na sznureczkach, którą kierowali.
Ogon kręcił się nerwowo, szpony coraz silniej przywierały do skroni. Sceny generowane przez swój umysł mieszały się z tymi narzuconymi. W tym pojawił się głos, tak bardzo znienawidzony przez demona, że nie mógł być spokojny.
"Nie uciekniesz od swojego Przeznaczenia. Ślady Twojej obecności zawsze będą krwiste. Ku chwale Klanowi Zaćmienia Słońca! " |
-Zamknij się...
"Nie walcz z samym sobą, to Twoje prawdziwe oblicze. Po co siebie oszukujesz? To nikomu nie służy, zwłaszcza Tobie." "Zgódź się prowadzić za rękę, a osiągniesz wieczną chwałę! Ze mną staniesz się kimś więcej niż nieśmiertelny! Wszyscy będą Cię respektować i nikt więcej nie ośmieli się wchodzić w Twoje kompetencje mordu! Tyle krwi ile zamarzysz, wszystko w zasięgu ręki... daj sobie pomóc!" |
-Zamknij się, zamknij się, ZAMKNIJ SIĘ!!!
Bił głową o skałę, żeby wszystko przepadło. Co uderzenie było lepiej, więc powtarzał to, aż za mocno walnął się w głowę i stracił przytomność. Przynajmniej teraz była ta błoga cisza...
Re: Mroczny kanion
Czw 24 Maj 2012, 22:47
___ - SAM SIĘ ZAMKNIJ! - Nagle nad ciałem demona stanęła dziwna, skrzydlata istota o kobiecych rysach twarzy. Zgięła kolana w pół u nachyliła się nad Aaonem prostując czarne niczym węgiel i mocno poszarpane skrzydła. Zielone oczy uważnie przyglądały się bladej skórze demona, a krzyczący głosem małego dziecka wiatr rozwiewał jej krótkie, czarne włosy, a usta wypowiadały dziwne słowa - Sekretna strona mnie. Nigdy nie pozwolę Ci jej zobaczyć. Trzymam to na uwięzi, ale nie mogę tego kontrolować. Wiec trzymaj się ode mnie z daleka, bestia jest brzydka. Czuję wściekłość, i nie mogę jej zatrzymać. - Uśmiechnęła się jak nie jeden psychol z zakładu i przejechała długim paznokciem po policzku nieprzytomnego przecinając go...
- Spoiler:
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Czw 24 Maj 2012, 23:03
Poczuł coś na twarzy. Czyżby przez swoje nieudolne wyczyny ściągnął czyjąś uwagę na siebie. Jakieś słowa wypełniały eter, nie były to ani jego, ani John'a. Kobiecy głos. Nie brzmiał jak Assassi, ani Nono. Ktoś nowy, ktoś kto posiada bardzo zbliżoną do niego energię. Tak przypuszczał. Otworzył oczy i widział czarno białą postać o zielonych tęczówkach. Podniósł się z ziemi nieco ociężale (a jak można było wstać migiem, kiedy przed chwilą biło się głową o skałę?) i stanął przed istotą, od której ręki ze szponem odsunął się ku tyłowi. Niewiele przestrzeni zostało za nim.
-Co mówiłaś? W ogóle... skąd... zresztą nieważne.
Rozglądał się przez chwilę na lewo i prawo, ciesząc się, że słyszy własne myśli. Krążyły teraz wokół nowej osobistości. Miała również jak on czarny otwór na torsie, ale w przypadku nieznajomej tak jakby imitował rozlanie się farby. Czyżby i ona padła ofiarą tortur "kapłanów"? Nie znał świata, nie pamiętał go tak różnorodnego.
-Czego ode mnie chcesz?
Zapytał z nutą rozdrażnienia. Nie po to nabił sobie guza, żeby po paru godzinach wybudzić się nagle z przeczuciem, że znów coś się zacznie dziać. W negatywnym tego słowa znaczeniu. Chociaż... co jest negatywne? Jego ból, lęk, niepewność, niewiedza, niemoc. Trochę tego było, ale odnosiło się przede wszystkim do jego osoby.
Ogon demona kręcił się w podobnym tempie co ogon nieznajomej. Jakby i ogonki chciały nawiązać rozmowę. Jak tak stali na przeciwko siebie, to z wyglądu byli kontrastami, ale nie do końca miał pewność, że tak samo rzeczy mają się w ich skalanych demonizmem duszach.
-Co mówiłaś? W ogóle... skąd... zresztą nieważne.
Rozglądał się przez chwilę na lewo i prawo, ciesząc się, że słyszy własne myśli. Krążyły teraz wokół nowej osobistości. Miała również jak on czarny otwór na torsie, ale w przypadku nieznajomej tak jakby imitował rozlanie się farby. Czyżby i ona padła ofiarą tortur "kapłanów"? Nie znał świata, nie pamiętał go tak różnorodnego.
-Czego ode mnie chcesz?
Zapytał z nutą rozdrażnienia. Nie po to nabił sobie guza, żeby po paru godzinach wybudzić się nagle z przeczuciem, że znów coś się zacznie dziać. W negatywnym tego słowa znaczeniu. Chociaż... co jest negatywne? Jego ból, lęk, niepewność, niewiedza, niemoc. Trochę tego było, ale odnosiło się przede wszystkim do jego osoby.
Ogon demona kręcił się w podobnym tempie co ogon nieznajomej. Jakby i ogonki chciały nawiązać rozmowę. Jak tak stali na przeciwko siebie, to z wyglądu byli kontrastami, ale nie do końca miał pewność, że tak samo rzeczy mają się w ich skalanych demonizmem duszach.
Re: Mroczny kanion
Pią 25 Maj 2012, 17:03
- Spoiler:
_____Dziwna demoniczna kobieta wysunęła dłoń w kierunku Aaona uśmiechając się jakby nijako. Nie wiadomo czy była szczęśliwa, czy smutna. Wyglądała bardziej na pukniętą czy zagubioną w tym jakże dziwnym świecie.
___- Czuję wściekłość, i nie mogę jej zatrzymać... - Powtórzyła ostatnie -słowa po czym zaczęła sunąć powoli w stronę demona powtarzając jakby w transie - Skrzydła, skrzydła, daj mi skrzydła... daj mi skrzydła...
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Pią 25 Maj 2012, 19:55
O czyjej wściekłości mówiła? Jej czy jego? Był egoistą, kształtował dopiero altruizm, i to z mozołem. Prawdopodobnie nigdy nie stanie się pomocny innym, ale spróbować można. Póki sam decydujesz o sobie, prawda?
Zachowywała się bardzo tajemniczo. Przekręcił głowę na bok i przyglądał się jej uważnie. Wtedy przypomniał sobie swoje zagubienie, w którym trwa (w mniejszym stopniu) do dziś i dało mu to trochę do myślenia. Jeśli została stworzona na wzór Aaon'a, to również mogła cierpieć na zanik pamięci. Przez chwilę mówiła o żądzy nienawiści, której nie może okiełznać, a później nagle jak zacięta płyta powtarzała o chęci pozyskania skrzydeł. Jego skrzydeł.
-Masz swoje skrzydła.
Skinął szponem na jej czarne własności. Tym bardziej nie rozumiał czego od niego chce. Chyba, że chodziło jej o coś związanego ze skrzydłami. Olśniło go trochę, ale nadal nie był pewny czy powinien pouchwalać się z nieznajomą. Tylko ta myśl, że jest w tej samej sytuacji jak Aaon sprzed paru godzin kołatała mocniej w głowie.
Nagle wysunął swoją dłoń w kierunku jej ręki i chwycił ją pewnie, ale nie za mocno. Spojrzał bystro w jej zielone tęczówki i oznajmił:
-Nauczę Cię korzystać ze skrzydeł. Naśladuj mnie.
Rozwinął swoje, nieco szpetne błony na plecach i podźwignął się razem z obecną istotą lekko nad ziemię. Była ciężka, sam nie panował do końca nad swoimi skrzydłami, a jeszcze miał unieść kogoś jeszcze - niełatwa sprawa. Wymachiwał nimi wolno, ale silnie. Ciągle miał wrażenie, że nieznajoma nie potrafiła latać, ale niby jakim cudem znalazła się tak szybko blisko Aaon'a? Chłopak zacisnął zęby i ulecieli nieco wyżej. Może ten wspólny lot nieco wybije jej z głowy chęć posiadania czegoś, co ma, a wzmocnienie chęci na coś, czego faktycznie nie ma. Na przykład piątej klepki, ale tego nie mówił głośno. Zwalał to na "kapłanów", którzy mogli tworzyć dalsze monstra podobne do tych jak demon.
Zrobił z nią dwa okrążenia, lecz sił mu brakło na dłuższy lot. Wylądowali z małym hukiem, skrzydła zniknęły z jego pleców, a chłopak przywarł do ściany z ciężkim oddechem. Ból głowy i niezrozumiane wizje znów go dopadły. Nie chciał tego pokazywać po sobie - takie zachwianie kondycji, a co gorsze uzewnętrznianie je przed osobami trzecimi nie pomogłyby ani trochę.
Zachowywała się bardzo tajemniczo. Przekręcił głowę na bok i przyglądał się jej uważnie. Wtedy przypomniał sobie swoje zagubienie, w którym trwa (w mniejszym stopniu) do dziś i dało mu to trochę do myślenia. Jeśli została stworzona na wzór Aaon'a, to również mogła cierpieć na zanik pamięci. Przez chwilę mówiła o żądzy nienawiści, której nie może okiełznać, a później nagle jak zacięta płyta powtarzała o chęci pozyskania skrzydeł. Jego skrzydeł.
-Masz swoje skrzydła.
Skinął szponem na jej czarne własności. Tym bardziej nie rozumiał czego od niego chce. Chyba, że chodziło jej o coś związanego ze skrzydłami. Olśniło go trochę, ale nadal nie był pewny czy powinien pouchwalać się z nieznajomą. Tylko ta myśl, że jest w tej samej sytuacji jak Aaon sprzed paru godzin kołatała mocniej w głowie.
Nagle wysunął swoją dłoń w kierunku jej ręki i chwycił ją pewnie, ale nie za mocno. Spojrzał bystro w jej zielone tęczówki i oznajmił:
-Nauczę Cię korzystać ze skrzydeł. Naśladuj mnie.
Rozwinął swoje, nieco szpetne błony na plecach i podźwignął się razem z obecną istotą lekko nad ziemię. Była ciężka, sam nie panował do końca nad swoimi skrzydłami, a jeszcze miał unieść kogoś jeszcze - niełatwa sprawa. Wymachiwał nimi wolno, ale silnie. Ciągle miał wrażenie, że nieznajoma nie potrafiła latać, ale niby jakim cudem znalazła się tak szybko blisko Aaon'a? Chłopak zacisnął zęby i ulecieli nieco wyżej. Może ten wspólny lot nieco wybije jej z głowy chęć posiadania czegoś, co ma, a wzmocnienie chęci na coś, czego faktycznie nie ma. Na przykład piątej klepki, ale tego nie mówił głośno. Zwalał to na "kapłanów", którzy mogli tworzyć dalsze monstra podobne do tych jak demon.
Zrobił z nią dwa okrążenia, lecz sił mu brakło na dłuższy lot. Wylądowali z małym hukiem, skrzydła zniknęły z jego pleców, a chłopak przywarł do ściany z ciężkim oddechem. Ból głowy i niezrozumiane wizje znów go dopadły. Nie chciał tego pokazywać po sobie - takie zachwianie kondycji, a co gorsze uzewnętrznianie je przed osobami trzecimi nie pomogłyby ani trochę.
Re: Mroczny kanion
Pią 25 Maj 2012, 21:23
- Spoiler:
_____Pprzez kilka chwil wydawało się widzieć w ciemnych oczach demonicy jakiś blask, a na ustach malutki uśmiech. Jakby pojawiła się nadzieja, ale na co? Na lepsze życie? Jak można było się spodziewać zachowanie dziwnej istoty nagle się zmieniło. Gdy stanęli nagle na ziemi, rozprostowała swoje skrzydła i machnęła nimi dwa razy, ale nie drgnęła. Były całe poszarpane...
___- Potrzebuję innych... - Powiedziała patrząc na szponiaste dłonie - Skrzydła, skrzydła, daj mi skrzydła... jaśniejsze skrzydła, aniele skrzydła.
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Pią 25 Maj 2012, 22:52
Znieruchomiał. Coś zacisnęło mu się na gardle, że z trudem przełknął ślinę.
-Aniele skrzydła...?
Powtórzył w formie pytania, a źrenice drżały w oczach demona. Znał tylko jedną istotę, która posiadała takie cudeńka na swoich plecach. Od razu pochwycił temat John, który nadal był w stałym kontakcie z Aaon'em. Przekaz wzmocnił się, że zgięły się nogi w kolanach i przykucnął tuż przy ziemi. Pot spływał z jego czoła, a rogi wyżynały się coraz bardziej potęgując słowa najwyższego z "kapłanów":
Nic poza powtarzającą się radą nie docierało do jego umysłu. Zawładnęła nim i kiełkowała jak złe ziarno. Im dłużej bezskutecznie kręcił głową chcąc wytrząsnąć te ułudne widoki, tym szybciej rozprzestrzeniała się w jego umyśle idea. Bardzo zła idea, która przesłoniła racjonalne, a raczej ludzkie myślenie. Faktycznie byłby w stanie to zrobić.
Sierść zjeżyła się na ciele, a kły wysunęły się spod linii warg, kreując je w grymasie powagi. Patrząc lekko z góry na nieznajomą powiedział wolno:
-Są dwie możliwości, abyś otrzymała białe skrzydła. Pierwsza to dorwanie Anioła i wyrwanie mu siłą. Druga to wspólne przechwycenie obiektu. Co wybierasz?
Bez krzty wyrzutów sumienia, iż myśli o Assassi stały się teraz takie przedmiotowe, spoglądał na płeć piękną i czekał na odpowiedź. Zauważył, że jak tak skonstruował zdania, to wpływ John'a w jego umyśle łagodniał. Złudnie, tylko przyjmował lepiej dawki negatywnej energii jaką podsycał nadszarpaną duszę demona, bo powoli stawał się mu posłuszny.
-Aniele skrzydła...?
Powtórzył w formie pytania, a źrenice drżały w oczach demona. Znał tylko jedną istotę, która posiadała takie cudeńka na swoich plecach. Od razu pochwycił temat John, który nadal był w stałym kontakcie z Aaon'em. Przekaz wzmocnił się, że zgięły się nogi w kolanach i przykucnął tuż przy ziemi. Pot spływał z jego czoła, a rogi wyżynały się coraz bardziej potęgując słowa najwyższego z "kapłanów":
"Assassi ma anielskie skrzydła. Jest nieprzytomna, nawet nie poczuje jak Jej wyrwiesz. Pomyśl - zdobędziesz respekt u tej uroczej istotki. Nie pragniesz być docenianym?" |
Sierść zjeżyła się na ciele, a kły wysunęły się spod linii warg, kreując je w grymasie powagi. Patrząc lekko z góry na nieznajomą powiedział wolno:
-Są dwie możliwości, abyś otrzymała białe skrzydła. Pierwsza to dorwanie Anioła i wyrwanie mu siłą. Druga to wspólne przechwycenie obiektu. Co wybierasz?
Bez krzty wyrzutów sumienia, iż myśli o Assassi stały się teraz takie przedmiotowe, spoglądał na płeć piękną i czekał na odpowiedź. Zauważył, że jak tak skonstruował zdania, to wpływ John'a w jego umyśle łagodniał. Złudnie, tylko przyjmował lepiej dawki negatywnej energii jaką podsycał nadszarpaną duszę demona, bo powoli stawał się mu posłuszny.
Re: Mroczny kanion
Sob 26 Maj 2012, 09:47
- Spoiler:
_____Demoniczne, szmaragdowe oczy spoglądały na Aaona z lekkim uśmiechem wdzięczności na twarzy, który co chwilę mieszał się z szyderczym, pełnym nienawiści i zła. Na obydwie możliwości zdobycia białych skrzydeł dla niej pokręciła głową i wskazała szponiastą dłonią do góry. Wcześniej nie mogli tego dostrzec, bo nie widzieli, ale teraz. Na skałach było pełno zakapturzonych typów jednak byli oni niematerialni, coś na wzór ducha. Najwyraźniej pilnowali demonicę by nie wydostała się z tego miejsca, ale nie Aaona...
___- Nie wylecę stąd... nie mogę... Ty możesz...
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Sob 26 Maj 2012, 10:48
Skierował wzrok na duchy, które nękały towarzyszkę. Było ich bardzo wielu, patrzyli się wprost na nich. Czyli nie tylko Aaon'a prześladują, ją też. Najwyraźniej jest to przypisane bytowi demona, co irytowało chłopaka. Nie mówił nic długo, rozważał słowa nieznajomej. Mógłby wylecieć stąd łatwo, lecz utrudniało mu to zadanie ze zdobyciem skrzydeł. W pojedynkę wiele nie zdziała. Ziarno zła wydało plon w postaci pełnej posłudze złu kreaturze jaką był Aaon. Oblicze nabrało mroczniejszego odcienia, mimo że skóra była biała, to miejscami szarzała, jak i włosy. Myśli coraz gwałtowniej kotłowały wokół Anioła, któremu chciał zrobić krzywdę, aby ta istota potępiona przed nim, to jest nieznajoma o szkarłatnych oczach, mogła poczuć się jak on. Wolność z wonią krwi.
-Czekaj tu, przyniosę Ci anielskie skrzydła.
Zacisnął pięści i z pleców wyłoniły się czarne jak smoła nietoperze skrzydła, którymi ruszył, aby wzbić się w powietrze. Z początku odbijał się od skał, żeby znaleźć się wyżej (było za ciasno na pełnie rozwinięcie swoich błoniastych kończyn na plecach), a gdy poczuł przestrzeń machnął solidnie skrzydłami i uniósł się wysoko ponad Czarny Las. Mimo złożenia deklaracji o przyniesieniu podarunku, to miał wątpliwości. Wtedy też John odezwał się w wyraźnie dobrym nastroju.
Skinął głową, chociaż nie widział rozmówcy. Wyczuwał jego obecność, dlatego nie krępował się z tym odruchem. Pewniej machając skrzydłami wracał w kierunku Kazan, w którym ostatnio widział Assassi. Nagle na jego ustach wypełzł lekki uśmiech, z kącika ust wyłonił się kieł. Zdał sobie sprawę, że jeśli dokona tego wyczynu, to zdobędzie wielkie uznanie w odpowiednich kręgach. Wciąż nowe wydarzenia kreowane przez magię John'a i innych "kapłanów" przesuwały się przed jego oczyma. Nasycony nimi w pełni, gdzie triumfuje i sieje później postrach po całej SeiShi, rozpaliły mu się oczy i rogi na głowie, a znamiona powiększyły się nieco. Przecinając powietrze rzekł do samego siebie z dzikim uśmieszkiem, ale zupełnie innym głosem:
-Tak, sir. Ten pomysł jest wspaniały.
zt>Kino Jupiter
-Czekaj tu, przyniosę Ci anielskie skrzydła.
Zacisnął pięści i z pleców wyłoniły się czarne jak smoła nietoperze skrzydła, którymi ruszył, aby wzbić się w powietrze. Z początku odbijał się od skał, żeby znaleźć się wyżej (było za ciasno na pełnie rozwinięcie swoich błoniastych kończyn na plecach), a gdy poczuł przestrzeń machnął solidnie skrzydłami i uniósł się wysoko ponad Czarny Las. Mimo złożenia deklaracji o przyniesieniu podarunku, to miał wątpliwości. Wtedy też John odezwał się w wyraźnie dobrym nastroju.
"Nie będziesz sam, wesprę Cię w tej inwestycji. Wszak jesteś moim oczkiem w głowie. Nie pozwolę, aby Assassi dalej otumaniała Twoje myśli i ograniczała działania. Wyrwanie skrzydeł będzie Jej karą i przestrogą, żeby nie ważyła się Ciebie tknąć. Podoba Ci się ten pomysł, prawda?" |
-Tak, sir. Ten pomysł jest wspaniały.
zt>Kino Jupiter
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Wto 05 Cze 2012, 17:37
Chłopak biegł ile miał sił w nogach, a miał ich nie mało. Wbiegł do Czarnego Lasu, znał tu niemal każdy zakątek, prawie wszystkie drzewa opowiedziały mu swoje tajemnice. W jego głowie zakiełkowała myśl wywołana strachem. "Jestem niepotrzebny..." Biegł coraz szybciej a przed oczami miał wizje kilku ostatnich chwil. "Po co ja tam wracałem ? ! Idiota ! Chcieli mnie zabić ale nie dam im tej piep***onej satysfakcji" Biegnąc przepełniony rozpaczą i gniewem Władca Ziemi wyrżnął się o korzeń. Poleciał na twarz. Gdy wstał z jego oczu zniknął strach, został w nich tylko bezkresny gniew.
Rzucił się na drzewo i uderzył w nie tak mocno że poranił sobie pięści o gruzłowatą korę.
-DROGA ZNISZCZENIA NR 247 - SPOPIELONE DRZEWO !
Roślina zaczęła momentalnie czernieć i po chwili wybuchła. Martwe kawałki poleciały wokoło Araneusa, odwrócił się w jego oczach nie było widać już nic. Strach i Gniew wzmocniły tylko negatywną strone chłopaka bez duszy. Amulet lśnił na szyi blaskiem a głos Alei rozbrzmiewał w głowie chłopaka "PRZESTAŃ ! ZABIJESZ KOGOŚ !" gdy usłyszał jej głos w swojej głowie wpadł na pomysł który rozwiąże wszystkie problemy.
Podszedł do krawędzi i zobaczył biały piasek. "Pustynny piasek ?" gdy wziął go do ręki przemówił dziwnym głosem nie należącym do niego.
-Jesteś mój...pustynia czeka...
Chłopak z trudem utrzymał równowagę. Coś w jego głowię krzyczało a ciało odmawiało posłuszeństwa.
-Zostaw mnie !
Krzyknął i rzucił się w mrok kanionu. Pierwsze uderzenie połamało mu żebra, a drugie obie nogi. Nie chciał już niczego, nie sprawiać problemów...po prostu umrzeć. Doleciał na dno kanionu ledwo żywy. Ramię wywichnięte na drugą stronę, nogi we krwi a przez skórę wystają żebra.
Z pewnością by umarł na dnie, gdyby nie jedna zadziwiająca rzecz. Biały pustynny piasek nie występujący zwykle tutaj pojawił się w szczelinach i przesuwał się na ciało Arana by po chwili zakryć je niemal całe. Znów z ust chłopaka popłynęły słowa dziwnym głosem.
-Myślałeś że dam ci umrzeć ? HAhahahAHaha !
Chłopak ledwo świadomie sięgnął ręką do amuletu, gdy go dotknął jego ciało zadrżało. Piasek zaczął wnikać w rany chłopaka lecząc je. Po chwili był zdrowy, pół świadomie usłyszał jak mówi dziwnym głosem.
-Uleczyłem cię...gdyby nie ten przeklęty amulet już byłbyś mój...w końcu sam do mnie przyjdziesz... Araneus otworzył oczy, leżał na dnie kanionu ściskając amulet. W głowie miał pustkę. Nic nie pamiętał od czasu jak wyszedł z mieszkania Nono.
-Jak ja się tu do cholery znalazłem ?
OCC:
Żaden Upadły, Anioł czy ktokolwiek nie wyczuje tamtego złego głosu. Fabularnie go nie ma. Wyparował. Wyjaśnie to przy nauce swojej techniki Omen Cierni.
Rzucił się na drzewo i uderzył w nie tak mocno że poranił sobie pięści o gruzłowatą korę.
-DROGA ZNISZCZENIA NR 247 - SPOPIELONE DRZEWO !
Roślina zaczęła momentalnie czernieć i po chwili wybuchła. Martwe kawałki poleciały wokoło Araneusa, odwrócił się w jego oczach nie było widać już nic. Strach i Gniew wzmocniły tylko negatywną strone chłopaka bez duszy. Amulet lśnił na szyi blaskiem a głos Alei rozbrzmiewał w głowie chłopaka "PRZESTAŃ ! ZABIJESZ KOGOŚ !" gdy usłyszał jej głos w swojej głowie wpadł na pomysł który rozwiąże wszystkie problemy.
Podszedł do krawędzi i zobaczył biały piasek. "Pustynny piasek ?" gdy wziął go do ręki przemówił dziwnym głosem nie należącym do niego.
-Jesteś mój...pustynia czeka...
Chłopak z trudem utrzymał równowagę. Coś w jego głowię krzyczało a ciało odmawiało posłuszeństwa.
-Zostaw mnie !
Krzyknął i rzucił się w mrok kanionu. Pierwsze uderzenie połamało mu żebra, a drugie obie nogi. Nie chciał już niczego, nie sprawiać problemów...po prostu umrzeć. Doleciał na dno kanionu ledwo żywy. Ramię wywichnięte na drugą stronę, nogi we krwi a przez skórę wystają żebra.
Z pewnością by umarł na dnie, gdyby nie jedna zadziwiająca rzecz. Biały pustynny piasek nie występujący zwykle tutaj pojawił się w szczelinach i przesuwał się na ciało Arana by po chwili zakryć je niemal całe. Znów z ust chłopaka popłynęły słowa dziwnym głosem.
-Myślałeś że dam ci umrzeć ? HAhahahAHaha !
Chłopak ledwo świadomie sięgnął ręką do amuletu, gdy go dotknął jego ciało zadrżało. Piasek zaczął wnikać w rany chłopaka lecząc je. Po chwili był zdrowy, pół świadomie usłyszał jak mówi dziwnym głosem.
-Uleczyłem cię...gdyby nie ten przeklęty amulet już byłbyś mój...w końcu sam do mnie przyjdziesz... Araneus otworzył oczy, leżał na dnie kanionu ściskając amulet. W głowie miał pustkę. Nic nie pamiętał od czasu jak wyszedł z mieszkania Nono.
-Jak ja się tu do cholery znalazłem ?
OCC:
Żaden Upadły, Anioł czy ktokolwiek nie wyczuje tamtego złego głosu. Fabularnie go nie ma. Wyparował. Wyjaśnie to przy nauce swojej techniki Omen Cierni.
- MG
- Liczba Postów : 200
Re: Mroczny kanion
Wto 05 Cze 2012, 21:23
Nagle jakiś facet zaczął pojawiać się na horyzoncie. Nie dało się go zauważyć iż szedł odrobinę dziwnie.... raczej dłużył sobie drogę, bo szedł z boku do boku. Co chwile się uginając jakby znajdywał co róż na ścieżce grzyby, lub fascynował się zbieraniem patyków. Jednak jak przyszedł bliżej, można było zobaczyć biały, pojemny przedmiot w jego prawej ręce... WIADRO na kije, grzyby?!?! Nie to chyba jakaś biała pojemna flaszeczka, iz AZ DWU LITROWA! Poszedł aż na samą krawędź kaniony gotów popatrzyć się w dół...Jeno ze był pijany, wiec pomyślał żeby WZIĄĆ DRABINĘ do pomocy w zejściu... tylko taka iście diabelnie długą chyba./.. Zresztą z rozdwajającym się wzrokiem mógłby źle obliczyć głębokość kanionu. Podjął jednak lepszą decyzję HOPSA SA, skoczył mając nadzieję, że przeskoczy kilkunastometrowy kanion... nie dziwcie się, bo widząc podwójnie myślał, że to jedynie dziura o wielkości stopy.... WTEDY POCZUŁ TĄ MOC! Wiatr tak owiewał mu twarzyczkę...eee przecież raczej on nic nie czuje. Nawet nie krzyczał i będąc już w połowie wysokości kanionu nadal TWARDO udawał ze coś długo przeskakuje przez ten kanion i przybierał nogami w chodzie... Będąc już przy samym dole jego tył kołnierza zahaczył się o jakieś drzewo i te aż się ugięło pod ciężarem, lecz JAKIMŚ trafem sie nie ułamało! Pijacy zawsze mają takie szczęście? Pijaczek zaczął się wiercić zwisając z pół metra nad ziemia i wyglądał co najmniej śmiesznie
- Kiedy wreszcie poczuję ten grunt pod nogami - Wreszcie przestał się wiercić i nie ruszał się jak zahipnotyzowany. Patrzył się na nowa butelkę, której nie ważył się upuścić ani w coś walnąć przypadkiem..
- Co to jest?! - i wywalił minę przyglądając się przedmiotowi w ręce. Był tak ogarnięty lub zabsorbowany fascynującym przedmiotem w dłoni, że nie zauważył, iż wisi tuz nad nosem jakiegoś leżącego mężczyzny.
- Kiedy wreszcie poczuję ten grunt pod nogami - Wreszcie przestał się wiercić i nie ruszał się jak zahipnotyzowany. Patrzył się na nowa butelkę, której nie ważył się upuścić ani w coś walnąć przypadkiem..
- Co to jest?! - i wywalił minę przyglądając się przedmiotowi w ręce. Był tak ogarnięty lub zabsorbowany fascynującym przedmiotem w dłoni, że nie zauważył, iż wisi tuz nad nosem jakiegoś leżącego mężczyzny.
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Wto 05 Cze 2012, 21:47
Arane leżał na ziemi korzystając z chwili spokoju, starał się ogarnąć co się dzieje. Ułożył sobie już kilka faktów. Panna Nono i Percedal Upadły nie chcą go w swoim otoczeniu. To bardziej niż pewne. Poszukiwania informacji o rodzinie jak na razie idą dobrym tropem. Ludzie z Oroki poinformowali go o tajemniczym jegomościu z Bezimiennej Wyspy. Musi go znaleźć. Obecnie leże na dnie kanionu i nawet nie ma co próbować wyjść na górę. Chyba że dogadam się kretami, ale one chcą tylko dżdżownic.
Od tego całego myślenia zaschło mu w gardle, spojrzał w niebo i krzyknął.
-Najwyższy ! Jeśli jesteś naprawdę ześlij mi coś do picia !
Pomyślał o wkurzonym Bogu zsyłającym na niego opady deszczu aż kanion się wypełni a Arane utopi.
-Co do chole... < zatrzymał wzrok na ręce pijanego człowieka, trzymał butelkę >
Chłopak wstał i zabrał człowiekowi butelkę nie zważając na jego protesty. Odszedł kawałek na bok i odkorkował butelkę po czym pociągnął wielki łyk. Zaczął się dusić.
-Aaa ! Bimber ! Jak można pić taki SAMOGON ? !
Rzucił butelką o skalną ścianę i ją rozbił, po czym spojrzał w górę i powiedział.
-Bardzo śmieszne... < a potem cicho do siebie > ...zostaje ateistą.
Pokręcił głową i począł wypluwać resztki bimbru.
Od tego całego myślenia zaschło mu w gardle, spojrzał w niebo i krzyknął.
-Najwyższy ! Jeśli jesteś naprawdę ześlij mi coś do picia !
Pomyślał o wkurzonym Bogu zsyłającym na niego opady deszczu aż kanion się wypełni a Arane utopi.
- Spoiler:
-Co do chole... < zatrzymał wzrok na ręce pijanego człowieka, trzymał butelkę >
Chłopak wstał i zabrał człowiekowi butelkę nie zważając na jego protesty. Odszedł kawałek na bok i odkorkował butelkę po czym pociągnął wielki łyk. Zaczął się dusić.
-Aaa ! Bimber ! Jak można pić taki SAMOGON ? !
Rzucił butelką o skalną ścianę i ją rozbił, po czym spojrzał w górę i powiedział.
-Bardzo śmieszne... < a potem cicho do siebie > ...zostaje ateistą.
Pokręcił głową i począł wypluwać resztki bimbru.
- MG
- Liczba Postów : 200
Re: Mroczny kanion
Sro 06 Cze 2012, 15:13
BÓG WSZYTKO SŁYSZY! Pijaczek przybierał swoimi nogami i próbował złapać się gałęzi aby móc jakoś sie uwolnić i móc zbić Arana na kwaśne jabłko ...Jak on mógł zbić taki trunek....Nagle do głosu doszedł jakby walenie kilofem. Ściana zaczęła sie powoli otwierać z wychodzącym co róż kilofem. Wypadł wtedy jeden facet, brudny na twarzy od czarnego czegoś...Umazany był nieźle i krzyknął
- UCIEKAJCIE! - Po czym sam dawał dyla wzdłuż kanionu... Po chwili z dziury pod wysokim ciśnieniem zaczęła wypływać woda. BÓG USŁYSZAŁ PROŚBĘ ARANA JAK I "zostaje ateistą" i chyba przyzwał coś co mu utrze nosa i zapełni bojaźnią bożą.
Pijaczek razem z Obdartusem z kilofem płyną teraz w środku potężnego prądu wodnego. Oczywiście wisielec na drzewie nie był w stanie do pływania i został "rzucony" w przeciwna stronę niż górnik i Aran. Co teraz pocznie Władca? Wypłynie z dziury razem z "górnikiem? Co pocznie?
- UCIEKAJCIE! - Po czym sam dawał dyla wzdłuż kanionu... Po chwili z dziury pod wysokim ciśnieniem zaczęła wypływać woda. BÓG USŁYSZAŁ PROŚBĘ ARANA JAK I "zostaje ateistą" i chyba przyzwał coś co mu utrze nosa i zapełni bojaźnią bożą.
Pijaczek razem z Obdartusem z kilofem płyną teraz w środku potężnego prądu wodnego. Oczywiście wisielec na drzewie nie był w stanie do pływania i został "rzucony" w przeciwna stronę niż górnik i Aran. Co teraz pocznie Władca? Wypłynie z dziury razem z "górnikiem? Co pocznie?
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Sro 06 Cze 2012, 15:46
Arane plując nie doszłym eliksirem pijaczka dostał kamyczkiem w twarz. Obrócił się i zobaczył mężczyznę umorusanego...smołą ? Za raz za nim z wielkiej dziury szybko wypływała woda. Kanion dosyć szybko się zapełniał, dodatkowo tworzył potężny prąd wodny który ciągnął chłopaka.
Araneus wdrapał się z trudem na duży kamień a potem podciągnął się na rosnące wyżej drzewo.
Rozglądał się gorączkowo za pijaczkiem i człowiekiem z groty. Widział że pijany człowiek "radośnie" unosi się na wodzie i nie grozi mu większa krzywda. Zobaczył kilof gorączkowo trzepiący się w wodzie.
Zanurzył dłoń w wodzie i złapał górnika za kołnierz a następnie posadził posadził na drzewie obok siebie.
-Spróbuje zatkać ten otwór.
Popatrzył jeszcze raz na kipiącą wodę i rzucił się w jej czeluście. Było tak jak przypuszczał, pod powierzchnią nie było tak źle, ale za to im bliżej otworu tym woda była silniejsza. Wynurzył się i nabrał powietrza po czym zanurkował ponownie. Skierował otwarte dłonie na otwór i krzyknął.
-IND... < bul bul > ...USTRIA... < bul bul bul > ...SPE... Nie dokończył bo został uderzony w głowę czymś przepływającym. Obrócił się do tyłu siłą uderzenia i dokończył.
-...RA !
Kula energii przesuwała się leniwie pod wodą po czym dotknęła ściany nad otworem i pękła jak bańka mydlana. Arane poczuł że jest ciągnięty przez prąd złapał się jakiejś skały i trzymał z całych sił. Wybuch zawalił tunel i go zamknął co odwróciło ciąg, woda przech chwile jeszcze wpływała do otworu ciągnąc za sobą głazy, by po chwili sakramentnie go zatkać. Gdy woda opadła do kolan Araneus był cały przemoczony otrzepał się trochę z wody i odnalazł wzrokiem górnika, wyjął obrzyna ( na szczęście działającego na mane ^^ ) i wycelował w mężczyznę z kilofem.
-Coś ty sobie do cholery myślał ? !
Opuścił lufę choć broń miał w gotowości i spytał już spokojnie.
-Czego szukaliście pod ziemią ?
Araneus wdrapał się z trudem na duży kamień a potem podciągnął się na rosnące wyżej drzewo.
Rozglądał się gorączkowo za pijaczkiem i człowiekiem z groty. Widział że pijany człowiek "radośnie" unosi się na wodzie i nie grozi mu większa krzywda. Zobaczył kilof gorączkowo trzepiący się w wodzie.
Zanurzył dłoń w wodzie i złapał górnika za kołnierz a następnie posadził posadził na drzewie obok siebie.
-Spróbuje zatkać ten otwór.
Popatrzył jeszcze raz na kipiącą wodę i rzucił się w jej czeluście. Było tak jak przypuszczał, pod powierzchnią nie było tak źle, ale za to im bliżej otworu tym woda była silniejsza. Wynurzył się i nabrał powietrza po czym zanurkował ponownie. Skierował otwarte dłonie na otwór i krzyknął.
-IND... < bul bul > ...USTRIA... < bul bul bul > ...SPE... Nie dokończył bo został uderzony w głowę czymś przepływającym. Obrócił się do tyłu siłą uderzenia i dokończył.
-...RA !
Kula energii przesuwała się leniwie pod wodą po czym dotknęła ściany nad otworem i pękła jak bańka mydlana. Arane poczuł że jest ciągnięty przez prąd złapał się jakiejś skały i trzymał z całych sił. Wybuch zawalił tunel i go zamknął co odwróciło ciąg, woda przech chwile jeszcze wpływała do otworu ciągnąc za sobą głazy, by po chwili sakramentnie go zatkać. Gdy woda opadła do kolan Araneus był cały przemoczony otrzepał się trochę z wody i odnalazł wzrokiem górnika, wyjął obrzyna ( na szczęście działającego na mane ^^ ) i wycelował w mężczyznę z kilofem.
-Coś ty sobie do cholery myślał ? !
Opuścił lufę choć broń miał w gotowości i spytał już spokojnie.
-Czego szukaliście pod ziemią ?
- MG
- Liczba Postów : 200
Re: Mroczny kanion
Sro 06 Cze 2012, 16:41
- Myślałem, że musiałem uciekać - Odpowiedział na pierwsze "niby" pytanie... Następnie posłuchał drugiego pytania, a zapomniałbym o tym że widok wycelowanej broni go nie zraził... Pomyślał juz nad trudniejszym pytaniem i odpowiedział
- Szukałem złota i znalazłem jedna żyłę ale była malutka jak naparstek używany w celach ochronnych przy szyciu... Kopałem i kopałem gdy usłyszałem bulgot wody więc zacząłem kopać w kierunku wyjścia... Uciekałem przed zalaniem i mi się poszczęściło - Zaczął opowiadać po czym dumny pokazał naparstek złota. Nie świecił ani nic bo oczywiście trzeba go przetopić... Jedyna świecąca rzecz to były oczy "górnika" przyglądającego się dla samorodka. Mało ale to zawsze cos. Za to kupi nowy kilof który będzie lepszy, i tak będzie usprawniał swój dobytek az założy firmę górnicza,... No przyznać można że ambitny był... tylko raczej w tych terenach złota nie było... a jak już to tyci tyci....
- Jakbym był chemikiem pewnie pracowałbym nad znalezieniem kamienia filozoficznego zamieniającego zwykły metal na złoto - Podekscytował się tym marzeniem na głos.
- Szukałem złota i znalazłem jedna żyłę ale była malutka jak naparstek używany w celach ochronnych przy szyciu... Kopałem i kopałem gdy usłyszałem bulgot wody więc zacząłem kopać w kierunku wyjścia... Uciekałem przed zalaniem i mi się poszczęściło - Zaczął opowiadać po czym dumny pokazał naparstek złota. Nie świecił ani nic bo oczywiście trzeba go przetopić... Jedyna świecąca rzecz to były oczy "górnika" przyglądającego się dla samorodka. Mało ale to zawsze cos. Za to kupi nowy kilof który będzie lepszy, i tak będzie usprawniał swój dobytek az założy firmę górnicza,... No przyznać można że ambitny był... tylko raczej w tych terenach złota nie było... a jak już to tyci tyci....
- Jakbym był chemikiem pewnie pracowałbym nad znalezieniem kamienia filozoficznego zamieniającego zwykły metal na złoto - Podekscytował się tym marzeniem na głos.
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Sro 06 Cze 2012, 17:38
"Kamień Filozoficzny ? Ten koleś widocznie za długo siedział pod ziemią." pomyślał chłopak gdy usłyszał słowa mężczyzny. Woda powoli wsiąkała w podłoże, było dosyć gorąco. Jeśli jego plan się uda to wyjdą z kanionu zanim zdążą wyschnąć. Rozejrzał się i zaczął przechadzać, myślał tak głęboko że nawet gdyby z nieba zszedł Najwyższy i zaproponowałby mu partie szachów to by tego nie zauważył. Jego czoło się zmarszczyło się w wyrazie głębokiej kontemplacji, a oczy były zamknięte. Wydawał dziwne dźwięki, coś typu "Mm...mmm...m" zachowywał się trochę jak mnich podczas medytacji. Słowem, Totalnie Odpłynął. W głowie miał obraz kanionu z lotu ptaka, szacował jego wysokość i możliwość wyjścia. Nagle się wydarł.
-MAM !
podbiegł do górnika i wyrwał mu kilof po czym chwilę celował i rzucił go do góry. Wyszło inaczej niż zakładał. Kilof odbił się od ściany i wirując spadł obok chłopaka. Arane podniósł go i rzucił jeszcze raz. Znowu to samo. I tak cztery razy pod rząd. Wreście zrezygnowany rzucił narzędzie za siebie a te wbiło się spokojnie w ścianę za chłopakiem. Gdy to zobaczył, popatrzył bez słowa na chmury i spojrzał z nienawiścią. Najwyższy pewnie miał ubaw. Arane postanowił dać Bogu powód do płaczu.
Podszedł do kamiennej ściany i rozciął sobie dłoń o ostry zadzior na kamieniu, zaczął jeździć palcem po ścianie rysując dziwne symbole. Po chwili była tam wykreślanka wielkości jego dłoni.
-Najwyższy spójrz na ten symbol, nawet ziemia ma swoje złe oblicze. Wysil się na jakiś cud...dobrze ci radze. Wyciągnij nas stąd albo zrobię coś czego oboje będziemy żałować.
OCC:
Kon, lepiej nas wyciągnij
-MAM !
podbiegł do górnika i wyrwał mu kilof po czym chwilę celował i rzucił go do góry. Wyszło inaczej niż zakładał. Kilof odbił się od ściany i wirując spadł obok chłopaka. Arane podniósł go i rzucił jeszcze raz. Znowu to samo. I tak cztery razy pod rząd. Wreście zrezygnowany rzucił narzędzie za siebie a te wbiło się spokojnie w ścianę za chłopakiem. Gdy to zobaczył, popatrzył bez słowa na chmury i spojrzał z nienawiścią. Najwyższy pewnie miał ubaw. Arane postanowił dać Bogu powód do płaczu.
Podszedł do kamiennej ściany i rozciął sobie dłoń o ostry zadzior na kamieniu, zaczął jeździć palcem po ścianie rysując dziwne symbole. Po chwili była tam wykreślanka wielkości jego dłoni.
- Spoiler:
-Najwyższy spójrz na ten symbol, nawet ziemia ma swoje złe oblicze. Wysil się na jakiś cud...dobrze ci radze. Wyciągnij nas stąd albo zrobię coś czego oboje będziemy żałować.
OCC:
Kon, lepiej nas wyciągnij
- MG
- Liczba Postów : 200
Re: Mroczny kanion
Sro 06 Cze 2012, 19:06
Gdy tylko bóg usłyszał zdanie Arana natychmiast wręcz niebo się rozchmurzyło i z jasnego nieba cisnął jakimś cudem piorun waląc w skały na górze i je odczepiając. Aran miał teraz przepiękny widok na lecące na dół głazy wielkości ciężarówki. Dobrze ze jeszcze nie miały odgłosu pędzącej lokomotywy..... Nagle górnik wystrzelił w gore mówiąc "hyc" "hyc" hyc" i waląc kilofem w lecące skały, tak, że po chwili spowił się dym i na dół spadł sam drobno ziarnisty piasek. Oczywiście "górnik" na połowie wysokości znalazł sobie drogę przez spadające kamienie skacząc "z kwiatka na kwiatek' w przenośni. Oczywiście rozwalając tamten niemiłosiernie duży głos skoczył w stronę ściany i wbił kilof. Następnie odbił sie nogami i podskoczył wyjmując narzędzie i wbijając ją trochę wyżej. Tak po kilku chwilach znalazł się na górze. Górnik krzyknął
- Zrzucić ci linę?!?! - Popatrzył się w dół i zobaczył swój plecak z miedzy innymi lina.
- Ups - Powiedział ściszonym głosem.
Górnik sie odwrócił tak, że wzrok miał w przeciwnym kierunku niż była dziura zwana kanionem i zaczął gwizdać jakby nic sie nie stało. Powoli zaczął dreptać z dala od kanionu... Lina oczywiście była w plecaku na dole, razem z kusza na Hak akurat do wystrzelenia w górę..... Górnik jednak wolał wejść sposobem za pomocą kilofa niż wysilać się z kusza.... Oczywiście jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności plecak na zawołanie się przewrócił wysypując zawartość przed Aranem, za którym stał pijak i go tykał w ramie.
- Przepraszam. Widziałeś mój bimber? - Po czym złapał się za ciekawy przedmiot jakim byla kusza i wycelował...PUFff... Po chwili popatrzył na złamany przycisk spustu.... Pijak chyba sie odwdzięczył za rozlanie bimbru.... BTW... Bóg życzy powodzenia Aranowi w naprawianiu jakimś cudem spustu. Przy okazji z nieba zleciała taśma bezbarwna...
- Zrzucić ci linę?!?! - Popatrzył się w dół i zobaczył swój plecak z miedzy innymi lina.
- Ups - Powiedział ściszonym głosem.
Górnik sie odwrócił tak, że wzrok miał w przeciwnym kierunku niż była dziura zwana kanionem i zaczął gwizdać jakby nic sie nie stało. Powoli zaczął dreptać z dala od kanionu... Lina oczywiście była w plecaku na dole, razem z kusza na Hak akurat do wystrzelenia w górę..... Górnik jednak wolał wejść sposobem za pomocą kilofa niż wysilać się z kusza.... Oczywiście jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności plecak na zawołanie się przewrócił wysypując zawartość przed Aranem, za którym stał pijak i go tykał w ramie.
- Przepraszam. Widziałeś mój bimber? - Po czym złapał się za ciekawy przedmiot jakim byla kusza i wycelował...PUFff... Po chwili popatrzył na złamany przycisk spustu.... Pijak chyba sie odwdzięczył za rozlanie bimbru.... BTW... Bóg życzy powodzenia Aranowi w naprawianiu jakimś cudem spustu. Przy okazji z nieba zleciała taśma bezbarwna...
- GośćGość
Re: Mroczny kanion
Sro 06 Cze 2012, 19:59
Niebo się rozchmurzyło i uderzył potężny piorun. Skały zaczęły się sypać a górnik ni z tego ni z owego rozłupał je wszystkie i zwiał na górę. Chłopak patrzył jak górnik odchodzi jak gdyby nigdy nic cicho pogwizdując. Arane poczuł że ktoś szturcha go w ramię. Zobaczył że pijak bawi się kuszą wyjętą z plecaka górnika. Po chwili idiota złamał spust. Arane zrobił się czerwony na twarzy i wycedził przez zęby patrząc w niebo.
-Nienawidzę cię.
Zastanawiał się co robić, dodatkowo był głodny a tu nie było nic prócz żula...odrzucił od siebie myśl zjedzenia człowieka i spojrzał na "zapasy" poczuł że coś odbija mu się od głowy. Złapał to w rękę.
-A na cholerę mi... < spojrzał na uśmiechniętego żula > ...chodź tu.
Po chwili szamotania się z pijaczkiem związał mu ręce za plecami taśmą i powiesił za kołnierz na drzewie. Spojrzał na kupkę sprzętu.
-Lina, hak, zepsuta kusza. To niewiele.
Poklepał się po kieszeniach płaszcza, zużył całą taśmę na pijaczka. Wymacał pod płaszczem obrzyna. Spojrzał na swoją broń i na kuszę. Potem znów na broń. I znów na kuszę. Nie. Nie miał żadnego pomysłu. Usiadł na skale i dla zabawy wycelował broń w pijaczka. Nie przestraszył się ani nic. Po prostu zasnął i odpłynął w swój sen pełen butelek. Oglądał kanion i myślał. Postanowił odrzucić miłe myślenie i znów robić wszystko byle odnieść korzyść, w Oroce działało.
Jak tylko wymacał obrzyna wpadł na pewien ryzykowny trik, mogący skończyć się co najmniej kalectwem. I rozsadzeniem połowy kanionu. Odrzucił od siebie tą myśl i wziął do ręki linę. Była długa ale nie starczyła by żeby wejść na ścianę. Mimo to wziął kuszę i zaczął przy niej majstrować z założonym już hakiem i liną. Próbował zastąpić patyczkiem spust który się złapał. Wbijał go i mocno nim kręcił co spowodowało wystrzał i oberwał hakiem w głowę. Złapał się za nią i już miał klnąć na czym świat stoi ale coś połaskotało go w nos. Zobaczył że to lina wisząca w powietrzu. Hak spełnił swoje zadanie, zaczepiona lina sięgała do połowy kamiennej ściany. Nie wiedząc co począć chłopak złapał linę i zaczął się wspinać. Gdy doszedł do haka spojrzał w dół, nigdy nie bał się wysokości. Nagle poczuł że hak zaczyna się luzować. Przerażony spojrzał na przestrzeń pod sobą i hak oderwał się od ściany. Spadł tak szybko że nie zdążył nawet krzyknąć. Zdziwiony spojrzał na czym leży.
Była ta wystająca ze ściany kanionu kamienna dłoń, tak mała że nie mieścił się w niej cały.
Dłoń zacisnęła się na pasie chłopaka a w głowię usłyszał grzmiący głos. "OSTATNI RAZ TOLERUJE TAKIE ZACHOWANIE !" potem ręka zamachnęła się i wyrzuciła go z kanionu. Arane przywalił o ziemię i zerwał się z ziemi. Zwiewając jak najdalej od kanionu myślał o jednym "Dobiec do najbliższej świątyni i dać na datki na kościół jena...albo lepiej dwa !".
Z tematu do Kazan ( Góry )
-Nienawidzę cię.
Zastanawiał się co robić, dodatkowo był głodny a tu nie było nic prócz żula...odrzucił od siebie myśl zjedzenia człowieka i spojrzał na "zapasy" poczuł że coś odbija mu się od głowy. Złapał to w rękę.
-A na cholerę mi... < spojrzał na uśmiechniętego żula > ...chodź tu.
Po chwili szamotania się z pijaczkiem związał mu ręce za plecami taśmą i powiesił za kołnierz na drzewie. Spojrzał na kupkę sprzętu.
-Lina, hak, zepsuta kusza. To niewiele.
Poklepał się po kieszeniach płaszcza, zużył całą taśmę na pijaczka. Wymacał pod płaszczem obrzyna. Spojrzał na swoją broń i na kuszę. Potem znów na broń. I znów na kuszę. Nie. Nie miał żadnego pomysłu. Usiadł na skale i dla zabawy wycelował broń w pijaczka. Nie przestraszył się ani nic. Po prostu zasnął i odpłynął w swój sen pełen butelek. Oglądał kanion i myślał. Postanowił odrzucić miłe myślenie i znów robić wszystko byle odnieść korzyść, w Oroce działało.
Jak tylko wymacał obrzyna wpadł na pewien ryzykowny trik, mogący skończyć się co najmniej kalectwem. I rozsadzeniem połowy kanionu. Odrzucił od siebie tą myśl i wziął do ręki linę. Była długa ale nie starczyła by żeby wejść na ścianę. Mimo to wziął kuszę i zaczął przy niej majstrować z założonym już hakiem i liną. Próbował zastąpić patyczkiem spust który się złapał. Wbijał go i mocno nim kręcił co spowodowało wystrzał i oberwał hakiem w głowę. Złapał się za nią i już miał klnąć na czym świat stoi ale coś połaskotało go w nos. Zobaczył że to lina wisząca w powietrzu. Hak spełnił swoje zadanie, zaczepiona lina sięgała do połowy kamiennej ściany. Nie wiedząc co począć chłopak złapał linę i zaczął się wspinać. Gdy doszedł do haka spojrzał w dół, nigdy nie bał się wysokości. Nagle poczuł że hak zaczyna się luzować. Przerażony spojrzał na przestrzeń pod sobą i hak oderwał się od ściany. Spadł tak szybko że nie zdążył nawet krzyknąć. Zdziwiony spojrzał na czym leży.
Była ta wystająca ze ściany kanionu kamienna dłoń, tak mała że nie mieścił się w niej cały.
- Spoiler:
Dłoń zacisnęła się na pasie chłopaka a w głowię usłyszał grzmiący głos. "OSTATNI RAZ TOLERUJE TAKIE ZACHOWANIE !" potem ręka zamachnęła się i wyrzuciła go z kanionu. Arane przywalił o ziemię i zerwał się z ziemi. Zwiewając jak najdalej od kanionu myślał o jednym "Dobiec do najbliższej świątyni i dać na datki na kościół jena...albo lepiej dwa !".
Z tematu do Kazan ( Góry )
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach