Willa rodziny Toru [NPC]
Sob 23 Lis 2013, 12:54
[You must be registered and logged in to see this image.] | Willa szlachetnej rodziny Toru. To co jest na obrazku to zaledwie 1/4 prawdziwej wielkości budynku. Ilości pokojów nikt nie zliczył, ale wiadomo, że jest ich ponad 200. W tak wielkim domu mieszkają jedynie trzy osoby. |
Głowa domu, Sakatashiro, jego żona Javette oraz dziesięcioletni syn Kaname. Poza nimi w domu krząta się służba, ogrodnik, sekretarka, sprzątaczka, lokaj...
- Jeśli nie ma się specjalnego zaproszenia (NPC) nikt nie ma prawa tutaj napisać.
Re: Willa rodziny Toru [NPC]
Wto 15 Cze 2021, 19:53
[You must be registered and logged in to see this link.]
Zbliżały się mroczne istoty, a te po stronie dobra rozdzieliły się i rozpierzchły w różne strony. Nie widział ani Ny-Ny ani Shiyu, ale jeszcze czuł ich obecność w okolicy. Miał bardzo przewrażliwione zmysły many, można by rzec - rozstrojone. Być może była to sprawka Lampy, która mocno mąciła mu we łbie, a rozkręcała się wraz z szybszą możliwością interwencji Lilith. Lucyfer na pewno chciał ubiec Upadłą i zniweczyć jej próby odsunięcia Ojca Chrzestnego od demonicznego chrześniaka. Czemu tak bardzo uwziął się na młodego buntownika? Tego dowiedzieć się będzie można tylko od samego źródła zguby, nieszczęścia, śmierci i namacalnego zła na ziemi.
Jakikolwiek to byłby powód udręki i opętania Ukye, młody demon powoli tracił kontrolę nad ciałem. Dotychczasowa stoicka postawa trącała wyładowaniami elektrycznymi, lecz i odznaczała się naprężeniem mięśni i nadmiernej zimnej potliwości ciała. Już nie mówiąc o zmysłach, które zachodziły czarnym smogiem z dna piekieł i pobudzały nie tak dawno uspokojone pokłady czystej agresji. Miris miała coraz większe problemy z ustabilizowaniem czarnowłosego w jednym miejscu, póki co radziła sobie świetnie. Było już jednak coraz gorzej, na szczęście niebawem Lilith zakasała rękawy i przystąpiła do dzieła. Nieznane słowa, pomimo zatkanych uszu, dotarły do demona, któremu zapulsowało mocniej czarne serce i przyspieszyło tętno. Coś z nim wierciło się w jego ciele, wykręcało go i paliło lodowatym ogniem w środku, jakby otrzymywał rany cięte ostrzem z lodu. Każde jedno słowo sprawiało, że Ukye cierpiał, aż nie mógł utrzymać zaciśniętych kłów i zaczął krzyczeć. Lecz nawet krzyk po paru sekundach nie brzmiał już po ludzku. A gdy tylko Lilith zdołała nakreślić ostrze pionową linię na czole chłopaka, zaraz odchylił łeb od razu ku tyłowi, jakby dostał cios pod brodą. Z tego niepozornego znaku na czole Ukye ulotnił się czarny, zimny i gryzący w oczy smog. Dodatkowo z rany ciekła czarna ciecz, która rozlała się po czole, nosie i ustach aż po szyję i spływała wartko pod wpływem grawitacji. Demon jeszcze przez kilka sekund szamotał się, a później stało się coś dziwnego. Jakby otrząsnął się z tego wszystkiego, nie mniej nie było z nim dobrze. Gdy tylko na nowo wyprostował się, na głowie widniały już zakrwawione, zakręcone rogi, a w miejscu nacięcia, które ciągle wyrzucało z siebie gaz i płyn... pojawiło się nieludzkie ślepie koloru fioletu łypiące nieprzyjaźnie na tych, którzy byli tuż obok. Czyżby to była namiastka prawdziwego oblicza Keya? Znajoma Kamaela tak głęboko zajrzała poprzez mantry do wnętrza młodzieńca?
Dało się usłyszeć w zniekształconym głosie rozdrażnienie przechodzące w gniew. Lilith nic sobie z tego nie robiła, bowiem ani nie przerwała modlitwy, ani nie zawahała się przed kolejnym, zdecydowanym gestem. Upadła przejechała znów ostrzem po czole Ukye, lecz tym razem ryjąc poziomą kreskę przecinając w połowie poprzednią linię. Znak krzyża palił jeszcze boleśniej niż poprzedni symbol, jednocześnie przebiła nieznanego pochodzenia oko potwora. W tym samym momencie nogi Ukye zrobiły się bezwładne, a ciało zwiotczało. Nie umiał znieść tortur inaczej niż poprzez utratę przytomności. Gdyby nikt go nie złapał, to padłby jak długi na ziemię, tylko kurz uniósłby się na moment ponad ciało demona. Z czoła dalej toczyła się czarna krew, nawet zaklęcia typu Amica Vires nie mogłyby całkowicie zatamować krwawienia. O tym dowiedzieli się też ci, którzy wskoczyli na grzbiet potężnej wilczycy Nono i udali się z nią jak najdalej od tego przeklętego miejsca.
***
Drużynę ścigały wciąż demony i inne sługusy Lucyfera, lecz wypracowali kilku godzinną przewagę i mogli odetchnąć choć na moment pod posiadłością państwa Toru. Dzięki niewyobrażalnej wytrzymałości Shiyu i świetnej nawigacji Miris, a także walecznej asyście Kamaela i tych, którzy zdecydowali się uciec z polanki znaleźli się w miejscu, które powinno dać wszystkim schronienie i możliwość regeneracji. Ale czy wszystkich wpuszczą? Nie wiadomo, jak zareagują dotychczasowi mieszkańcy posiadłości na obecność kolejnego demona. Co prawda teraz Ukye był wplątany w gęste białe (niestety miejscami ubrudzone czarną krwią) futro i w zasadzie przeleżał bez ducha całą ostateczną podróż do domu Toru, nie mniej jeszcze żył. Na tę chwilę nie stanowił zagrożenia, lecz co będzie po wybudzeniu i odzyskaniu sił? Czy będzie w stanie przystanąć na warunki postawione przez Pana Domu? Na pewno będą krzywo patrzeć na osobnika z rogami na głowie. W zasadzie każda nowa istota, która przybyła do tego zakątku, będzie zapewne brana bardzo pod lupę i z podejrzliwością, jak udało im się do tej pory przetrwać apokalipsę zesłaną przez Lucyfera.
Zbliżały się mroczne istoty, a te po stronie dobra rozdzieliły się i rozpierzchły w różne strony. Nie widział ani Ny-Ny ani Shiyu, ale jeszcze czuł ich obecność w okolicy. Miał bardzo przewrażliwione zmysły many, można by rzec - rozstrojone. Być może była to sprawka Lampy, która mocno mąciła mu we łbie, a rozkręcała się wraz z szybszą możliwością interwencji Lilith. Lucyfer na pewno chciał ubiec Upadłą i zniweczyć jej próby odsunięcia Ojca Chrzestnego od demonicznego chrześniaka. Czemu tak bardzo uwziął się na młodego buntownika? Tego dowiedzieć się będzie można tylko od samego źródła zguby, nieszczęścia, śmierci i namacalnego zła na ziemi.
Jakikolwiek to byłby powód udręki i opętania Ukye, młody demon powoli tracił kontrolę nad ciałem. Dotychczasowa stoicka postawa trącała wyładowaniami elektrycznymi, lecz i odznaczała się naprężeniem mięśni i nadmiernej zimnej potliwości ciała. Już nie mówiąc o zmysłach, które zachodziły czarnym smogiem z dna piekieł i pobudzały nie tak dawno uspokojone pokłady czystej agresji. Miris miała coraz większe problemy z ustabilizowaniem czarnowłosego w jednym miejscu, póki co radziła sobie świetnie. Było już jednak coraz gorzej, na szczęście niebawem Lilith zakasała rękawy i przystąpiła do dzieła. Nieznane słowa, pomimo zatkanych uszu, dotarły do demona, któremu zapulsowało mocniej czarne serce i przyspieszyło tętno. Coś z nim wierciło się w jego ciele, wykręcało go i paliło lodowatym ogniem w środku, jakby otrzymywał rany cięte ostrzem z lodu. Każde jedno słowo sprawiało, że Ukye cierpiał, aż nie mógł utrzymać zaciśniętych kłów i zaczął krzyczeć. Lecz nawet krzyk po paru sekundach nie brzmiał już po ludzku. A gdy tylko Lilith zdołała nakreślić ostrze pionową linię na czole chłopaka, zaraz odchylił łeb od razu ku tyłowi, jakby dostał cios pod brodą. Z tego niepozornego znaku na czole Ukye ulotnił się czarny, zimny i gryzący w oczy smog. Dodatkowo z rany ciekła czarna ciecz, która rozlała się po czole, nosie i ustach aż po szyję i spływała wartko pod wpływem grawitacji. Demon jeszcze przez kilka sekund szamotał się, a później stało się coś dziwnego. Jakby otrząsnął się z tego wszystkiego, nie mniej nie było z nim dobrze. Gdy tylko na nowo wyprostował się, na głowie widniały już zakrwawione, zakręcone rogi, a w miejscu nacięcia, które ciągle wyrzucało z siebie gaz i płyn... pojawiło się nieludzkie ślepie koloru fioletu łypiące nieprzyjaźnie na tych, którzy byli tuż obok. Czyżby to była namiastka prawdziwego oblicza Keya? Znajoma Kamaela tak głęboko zajrzała poprzez mantry do wnętrza młodzieńca?
- Spoiler:
- [You must be registered and logged in to see this image.]
Dało się usłyszeć w zniekształconym głosie rozdrażnienie przechodzące w gniew. Lilith nic sobie z tego nie robiła, bowiem ani nie przerwała modlitwy, ani nie zawahała się przed kolejnym, zdecydowanym gestem. Upadła przejechała znów ostrzem po czole Ukye, lecz tym razem ryjąc poziomą kreskę przecinając w połowie poprzednią linię. Znak krzyża palił jeszcze boleśniej niż poprzedni symbol, jednocześnie przebiła nieznanego pochodzenia oko potwora. W tym samym momencie nogi Ukye zrobiły się bezwładne, a ciało zwiotczało. Nie umiał znieść tortur inaczej niż poprzez utratę przytomności. Gdyby nikt go nie złapał, to padłby jak długi na ziemię, tylko kurz uniósłby się na moment ponad ciało demona. Z czoła dalej toczyła się czarna krew, nawet zaklęcia typu Amica Vires nie mogłyby całkowicie zatamować krwawienia. O tym dowiedzieli się też ci, którzy wskoczyli na grzbiet potężnej wilczycy Nono i udali się z nią jak najdalej od tego przeklętego miejsca.
***
Drużynę ścigały wciąż demony i inne sługusy Lucyfera, lecz wypracowali kilku godzinną przewagę i mogli odetchnąć choć na moment pod posiadłością państwa Toru. Dzięki niewyobrażalnej wytrzymałości Shiyu i świetnej nawigacji Miris, a także walecznej asyście Kamaela i tych, którzy zdecydowali się uciec z polanki znaleźli się w miejscu, które powinno dać wszystkim schronienie i możliwość regeneracji. Ale czy wszystkich wpuszczą? Nie wiadomo, jak zareagują dotychczasowi mieszkańcy posiadłości na obecność kolejnego demona. Co prawda teraz Ukye był wplątany w gęste białe (niestety miejscami ubrudzone czarną krwią) futro i w zasadzie przeleżał bez ducha całą ostateczną podróż do domu Toru, nie mniej jeszcze żył. Na tę chwilę nie stanowił zagrożenia, lecz co będzie po wybudzeniu i odzyskaniu sił? Czy będzie w stanie przystanąć na warunki postawione przez Pana Domu? Na pewno będą krzywo patrzeć na osobnika z rogami na głowie. W zasadzie każda nowa istota, która przybyła do tego zakątku, będzie zapewne brana bardzo pod lupę i z podejrzliwością, jak udało im się do tej pory przetrwać apokalipsę zesłaną przez Lucyfera.
Re: Willa rodziny Toru [NPC]
Sob 03 Lip 2021, 18:52
Miris nie zamierzała jechać na grzbiecie wilczycy. Im mniejszy ciężar NoNo niosłaby na sobie, tym dłuższą odległość mogłaby pokonać. Dlatego też demonica przywołała swoje skrzydła, które kształtem przypominały skrzydła nietoperza, jednak były szare z postrzępioną w niektórych miejscach błoną, przy której widać było "żywe mięso" jak na brzegach jej sukienki. W demonicznej postaci Miris nie była jakaś strasznie brzydka, ale daleko jej było do piękna Lucyfera. Jej wygląd w pewnym stopniu odzwierciedlał jej przeszłość, zarówno tą ludzką jak i demoniczną. I poza nią, tylko Toru i Lampa znali tę historię. A gdy Miris przypatrywała się temu, co Lucyfer robił z Ukye, przypominało to jej działania maga, któremu kiedyś służyła. Może... Może gdyby zastosowała na Ukye to samo zaklęcie, które i na niej ciążyło, to Lucyfer straciłby nad nim taką kontrolę? Musiała omówić tą sprawę z Toru. O ile Ukye kiedykolwiek zgodziłby się tak poniżyć i służyć człowiekowi...
- Trzeba będzie znaleźć NyNy! Nie wiem, czy sama sobie poradzi... Kamaelu, co o tym myślisz?- spytała upadłego, gdy udało im się uciec pogoni i byli już blisko willi Toru. Człowiek wiedział, że miała do niego wrócić z czterema konkretnymi osobami. Jak zareaguje na zmianę składu grupy i stan, w jakim znajdował się Ukye?
- Zaczekajcie przy bramie. Zapowiem was- zawołała i zaczęła szybciej machać skrzydłami, by wyprzedzić grupę. Gdy przeleciała nad murem wokół willi, przez chwilę można było widzieć kilka strumieni światła w tamtym miejscu. To była bariera, którą utworzono wokół willi, a której demony jeszcze nie zdążyły sforsować.
Wróciła 38 minut później. Była już w ludzkiej postaci, a na niej ciele widniało kilka ran ciętych. Nie wyglądała jednak na złą, smutną lub wystraszoną. Wyraz jej twarzy świadczył o tym, że to, co się stało po wejściu do budynku, było czymś najzwyklejszym na świecie. Co więcej, wydawała się być usatysfakcjonowana rozmową ze swoim panem.
- Oto co postanowił Toru... Wszyscy dostaniecie miejsce do spania w pokoju w skrzydle wschodnim. Skończyły nam się łóżka, więc musicie się zadowolić samymi materacami i śpiworami. Ale... Ukye nie może z wami być. Zostanie poddany kwarantannie w podziemiach willi. Będziecie mogli go odwiedzać, lecz musimy też dbać o bezpieczeństwo innych ocalałych. Posiłek zostanie podany za dwie godziny. Wtedy też będziecie mieli okazję spotkać się z Toru. Wykorzystajcie ten czas, by odpocząć- odparła, otwierając im bramę. Po przekroczeniu jej, członkowie stada mogli dostrzec grupę strażników z różnych ras, którzy patrzyli na nich nieufnie. Po chwili przez jedne drzwi wyszło dwóch mężczyzn z noszami i zajęli się Ukye.
- Chcecie iść z nimi, czy pokazać wam pokój?- spytała grupę. Co prawda proponowała im odpoczynek, ale zrozumiałaby, gdyby nie ufali ludziom Toru i woleli pilnować Ukye. Mieli do tego pełne prawo.
- Trzeba będzie znaleźć NyNy! Nie wiem, czy sama sobie poradzi... Kamaelu, co o tym myślisz?- spytała upadłego, gdy udało im się uciec pogoni i byli już blisko willi Toru. Człowiek wiedział, że miała do niego wrócić z czterema konkretnymi osobami. Jak zareaguje na zmianę składu grupy i stan, w jakim znajdował się Ukye?
- Zaczekajcie przy bramie. Zapowiem was- zawołała i zaczęła szybciej machać skrzydłami, by wyprzedzić grupę. Gdy przeleciała nad murem wokół willi, przez chwilę można było widzieć kilka strumieni światła w tamtym miejscu. To była bariera, którą utworzono wokół willi, a której demony jeszcze nie zdążyły sforsować.
Wróciła 38 minut później. Była już w ludzkiej postaci, a na niej ciele widniało kilka ran ciętych. Nie wyglądała jednak na złą, smutną lub wystraszoną. Wyraz jej twarzy świadczył o tym, że to, co się stało po wejściu do budynku, było czymś najzwyklejszym na świecie. Co więcej, wydawała się być usatysfakcjonowana rozmową ze swoim panem.
- Oto co postanowił Toru... Wszyscy dostaniecie miejsce do spania w pokoju w skrzydle wschodnim. Skończyły nam się łóżka, więc musicie się zadowolić samymi materacami i śpiworami. Ale... Ukye nie może z wami być. Zostanie poddany kwarantannie w podziemiach willi. Będziecie mogli go odwiedzać, lecz musimy też dbać o bezpieczeństwo innych ocalałych. Posiłek zostanie podany za dwie godziny. Wtedy też będziecie mieli okazję spotkać się z Toru. Wykorzystajcie ten czas, by odpocząć- odparła, otwierając im bramę. Po przekroczeniu jej, członkowie stada mogli dostrzec grupę strażników z różnych ras, którzy patrzyli na nich nieufnie. Po chwili przez jedne drzwi wyszło dwóch mężczyzn z noszami i zajęli się Ukye.
- Chcecie iść z nimi, czy pokazać wam pokój?- spytała grupę. Co prawda proponowała im odpoczynek, ale zrozumiałaby, gdyby nie ufali ludziom Toru i woleli pilnować Ukye. Mieli do tego pełne prawo.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Willa rodziny Toru [NPC]
Sob 24 Lip 2021, 17:48
Wada, jaką Nono musi znosić za każdym razem gdy wyczerpie zdecydowanie za dużo swojej many; zamienia się w mini-wilczka, w zasadzie staje się szczeniakiem na czas pełnego zregenerowania się. Mimo wielu wyczerpujących treningów, nigdy nie udało się jej zapanować nad tym. W świecie takim jak ten jest to zdecydowanie bardzo uciążliwy skutek uboczny i nie raz przez to prawie umarła, bo wtedy jest całkowicie bezbronna oraz niegroźna. Czas trwania jej regeneracji w takim stanie jak teraz to około pięć godzin, przy wyczerpaniu kompletnym - nawet do trzech dni, śpiąc.
Także gdy tylko Miris zakomunikowała, że są już przy celu, niemal od razu przerwała przemianę, nie zważając czy osoby siedzące na jej grzbiecie były na to przygotowane i czy miały miękkie lądowanie. Dłuższy pobyt w tym stanie to tylko dłuższy czas na regenerację. Ta przemiana ma charakter Berserkera czy też Tanka, nie jest przystosowana do dłuższego utrzymywania jej. Jakoś w książkach to opisywali, ale nie ważne.
Wylądowała na ziemi w stylu superbohatera (hehe), a następnie stanęła na dwóch prostych, ludzkich jeszcze nogach. Zrobiła kwaśną minę, a następnie jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki zniknęła w kłębach dymu jak ninja tylko po to by pokazać się za chwilę w słodkiej postaci rodem z filmików z internetu. Z miny siedzącego szczeniaka dało się wywnioskować, że nie jest zbytnio zadowolona z jej fizycznego stanu. No w zasadzie nikt nie jest zadowolony gdy inni są świadkami czyichś wad. Ehh, przez cały czas nieobecności ich przewodniczki, siedziała w tym samym miejscu i warczała na każdego kto tylko podszedł do niej na bliżej niż trzy kroki. Była zła na siebie, ale nie przez obecną formę, ale przez to co się wydarzyło. Jak mogła dopuścić do tego, że Ny-Ny jej uciekła?! Co się dzieje teraz z małą jaszczurzołaczką?! Czy mogła temu zapobiec w jakiś sposób? Na pewno dało radę zrobić coś inaczej, ale czasu nie jest w stanie już cofnąć.
W końcu Miris pojawiła się z powrotem z dobrymi wieściami. Miała spore wątpliwości co do ran na jej ciele, sierść na jej grzbiecie podpowiadała, że musi przy najbliższej okazji zagryźć pewną osobę... albo chociaż nastraszyć. Gdy tylko usłyszała, że Ukye zostanie poddany kwarantannie natychmiast dobiegła do demona, a następnie wskoczyła mu na ramię niczym pokemon i krzyknęła piszczącym głosikiem:
- Ja idę za Ukye! - po chwili ciszy dodała - Też nie czuję się najlepiej, muszę odpocząć. - co w zasadzie kłamstwem nie było, ale teraz mogła zwalić swój stan zdrowia na obecną formę. Co do spraw dyplomatycznych i w rozmowach z Toru to z całą pewnością najlepiej nadaje się do tego Kamael. Zdecydowanie lepszy będzie tutaj flegmatyk Kamael, aniżeli choleryk Nono. Chyba to dobre określenie dla tego upadłego anioła. Shiyu by tylko przeszkadzała oraz wprowadzała zamieszanie.
Celka nie należała do najprzyjemniejszych, ale nie w takich warunkach się spędzało dnie i noce. Jedynym źródłem światła wpadającym do pomieszczenia było małe, zakratowane okno przy suficie. Jechali długo i już słońce było bardzo nisko, niedługo zapadnie zmrok. Chociaż przy tych wiecznych chmurach ciężko było nie raz stwierdzić jaka jest pora dnia czy nocy. Taka sama ciemnica przez 24/7.
- Ukye... - zapiszczała, spuszczając główkę - Ny-Ny przyjdzie tutaj, prawda? Za nami? - znowu to poczucie winy...
Także gdy tylko Miris zakomunikowała, że są już przy celu, niemal od razu przerwała przemianę, nie zważając czy osoby siedzące na jej grzbiecie były na to przygotowane i czy miały miękkie lądowanie. Dłuższy pobyt w tym stanie to tylko dłuższy czas na regenerację. Ta przemiana ma charakter Berserkera czy też Tanka, nie jest przystosowana do dłuższego utrzymywania jej. Jakoś w książkach to opisywali, ale nie ważne.
Wylądowała na ziemi w stylu superbohatera (hehe), a następnie stanęła na dwóch prostych, ludzkich jeszcze nogach. Zrobiła kwaśną minę, a następnie jakby za sprawą czarodziejskiej różdżki zniknęła w kłębach dymu jak ninja tylko po to by pokazać się za chwilę w słodkiej postaci rodem z filmików z internetu. Z miny siedzącego szczeniaka dało się wywnioskować, że nie jest zbytnio zadowolona z jej fizycznego stanu. No w zasadzie nikt nie jest zadowolony gdy inni są świadkami czyichś wad. Ehh, przez cały czas nieobecności ich przewodniczki, siedziała w tym samym miejscu i warczała na każdego kto tylko podszedł do niej na bliżej niż trzy kroki. Była zła na siebie, ale nie przez obecną formę, ale przez to co się wydarzyło. Jak mogła dopuścić do tego, że Ny-Ny jej uciekła?! Co się dzieje teraz z małą jaszczurzołaczką?! Czy mogła temu zapobiec w jakiś sposób? Na pewno dało radę zrobić coś inaczej, ale czasu nie jest w stanie już cofnąć.
W końcu Miris pojawiła się z powrotem z dobrymi wieściami. Miała spore wątpliwości co do ran na jej ciele, sierść na jej grzbiecie podpowiadała, że musi przy najbliższej okazji zagryźć pewną osobę... albo chociaż nastraszyć. Gdy tylko usłyszała, że Ukye zostanie poddany kwarantannie natychmiast dobiegła do demona, a następnie wskoczyła mu na ramię niczym pokemon i krzyknęła piszczącym głosikiem:
- Ja idę za Ukye! - po chwili ciszy dodała - Też nie czuję się najlepiej, muszę odpocząć. - co w zasadzie kłamstwem nie było, ale teraz mogła zwalić swój stan zdrowia na obecną formę. Co do spraw dyplomatycznych i w rozmowach z Toru to z całą pewnością najlepiej nadaje się do tego Kamael. Zdecydowanie lepszy będzie tutaj flegmatyk Kamael, aniżeli choleryk Nono. Chyba to dobre określenie dla tego upadłego anioła. Shiyu by tylko przeszkadzała oraz wprowadzała zamieszanie.
Celka nie należała do najprzyjemniejszych, ale nie w takich warunkach się spędzało dnie i noce. Jedynym źródłem światła wpadającym do pomieszczenia było małe, zakratowane okno przy suficie. Jechali długo i już słońce było bardzo nisko, niedługo zapadnie zmrok. Chociaż przy tych wiecznych chmurach ciężko było nie raz stwierdzić jaka jest pora dnia czy nocy. Taka sama ciemnica przez 24/7.
- Ukye... - zapiszczała, spuszczając główkę - Ny-Ny przyjdzie tutaj, prawda? Za nami? - znowu to poczucie winy...
- Spoiler:
- [You must be registered and logged in to see this image.]
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Willa rodziny Toru [NPC]
Wto 27 Lip 2021, 21:14
Nie zdawał sobie sprawy, ile czasu minęło od utraty przytomności do posadowienia go w lochach, ani ile litrów czarnej mazi przetoczyło się z jego demonicznego cielska, które między innymi ubrudziło śnieżnobiałą sierść wilczej postaci Nono. Wiedział jedynie, że Lilith spowolniła ekspansję many Lampy, która piekielnie wryła się w rogaty łeb. Chyba tylko dzięki temu nie przeszedł jeszcze na złą stronę, choć pobudka z długiej nieobecności nie należała do najprzyjemniejszych.
Co zastał po lekkim rozwarciu powiek? Ciemność przełamaną cienką strugą światła, mały kamienny metraż, izolację poprzez zamknięte drzwi. Nie musiał podchodzić do klamki, aby sprawdzić, że został tu uwięziony. Nad sobą wyczuwał mikrodrgania niewidocznych, lecz licznych źródeł dusz, których łaknęła jego mroczna natura, a których z oczywistych względów nie mógł pochłonąć. Lepkość czarnej posoki brudziła i smrodziła skromną, lecz nawet całkiem wygodną pryczę, na której leżał jak kłoda. Nie wiedział, gdzie jest. Ostatnie zdarzenia mieszały się ze sobą i z fikcją wpajaną przez Lucyfera. Pojawił się ubytek w pamięci, który może załatać w tej chwili tylko jedna jedyna osoba.
Shiyu.
Była tutaj, wraz z nim, na tym samym legowisku. Przez minutę lub dwie obraz rozmazywał jej postać do białej kulki, lecz po nabraniu ostrości... Nono dalej była białą kulką. Tak, przypomniało mu się, kiedy dziewczynie brakowało mocy, przybierała postać uroczego, dzikiego szczeniaczka, który jednak przesiąknięty jest zadziornością i charakterem Półzwierzęcej formy. Wreszcie dotarły do niego słowa Złotookiej, która wyraźnie posmutniała i zdawała się kurczyć jeszcze bardziej w oczach. Nic dziwnego. Utrata Ny-Ny była bolesna, świadczyła o ich braku doświadczenia w stresie, niejakim egoizmie. Ile by dał, aby zarówno Mała Agentka odnalazła się i trafiła tu, gdzie oni są, jak i móc zdjąć z Wilczka zmartwienie. Tylko jak? I on maczał palce w tym, że nie zadbał o bezpieczeństwo członków Stada. Jak nie całą rękę maczał w tym bagnie, w które wdepnęli od samego początku.
- Ny-Ny jest dzielna... - wyszeptał Ukye z wolna mrugając powiekami i przenosząc półprzytomny wzrok na kamienny sufit - ... jeśli tylko zechce i zaufa nam, odnajdzie nas.
Nie brzmiał tak całkowicie optymistycznie, lecz nakreślił większe szanse na ponowne zjednoczenie niż wieczną rozłąkę z Jaszczurkołatką. Jemu brakowało wiary w siebie, nie mniej poznał na tyle dziewczynkę o wielkich jak talerze oczętach, że znał jej zdolności przetrwania. Sądząc po postawie i kondycji kompanki celi, to samo mógłby powiedzieć o Shiyu. Jedyne, co wymagało natychmiastowego retuszu to pozbycie się znad jej głowy chmury gradowej. Na pewno leżąc plackiem na materacu nie poprawi sytuacji. Zdecydował się bardzo ostrożnie oprzeć ciało na rękach zgiętych w łokciach, aby podźwignąć ciało na przedramionach. Syknął cicho od silniejszego potrząśnięcia łbem z rogami, które swoje niestety ważyły i nadwyrężały i tak obolałą i naznaczoną znakiem Lilith głowę młodzieńca. Kilka sekund później jakoś udało mu się unieść korpus powyżej kilku centymetrów od łóżka, a później nawet usiąść. Spłynęła ciurkiem malutka stróżka świeżej krwi z rozciętego czoła, pod którym znajdowało się uszkodzone demoniczne oko. Nie przejmując się tym defektem zdecydował się pocieszyć najbliższą mu osobę, jaką miał szczęście poznać w swej marnej egzystencji.
- Hej... - próbował zagadnąć do Wilczki jednocześnie nachylił się i sięgnął ostrożnie lodowatymi palcami pod pyszczek Wilczka, przez to zajął nieco chwiejną pozycję siedzącą, przy tym spoglądając na towarzyszkę niedoli - ... na pewno zrobiłaś dużo więcej, aby uratować Ny-Ny niż ja. Jeśli ktoś ma przyjąć odpowiedzialność za ten niewybaczalny błąd, to biorę to na siebie całkowicie. Żałuję... żałuję, że do tego dopuściłem... Gdybym tylko miał więcej sił... i nie ściągał na siebie tyle wrogów...
Złapał zadyszkę i cofnął dłoń od Shiyu, samemu spuszczając nieco wzrok na materac. Oparł się plecami o ścianę za sobą i próbował unormować oddech. Lekko drżało jego ciało, bowiem wewnątrz zdawał się być tak spięty, jakby miał atak paniki. Albo tak chwyciły go nerwy ze złości za swoją bezradność. Jeszcze dekoncentrowały go energie znajdujące się dookoła, a niewidoczne i poza zasięgiem. Cholera, to mu przypominało daleką przeszłość, w której to był więźniem po starciu z Aniołami i po kilku tygodniach zagłodzili go na śmierć. Nie, to nie może się powtórzyć! Już tak długo walczył o wolność, że nie może znów jej stracić! W zasadzie... zawsze był na smyczy Lucyfera, także nie posmakował nigdy takiej prawdziwej wolności. Eh, i znów to robił, myślał samolubnie. Czy to taka przypadłość czarcich pomiotów czy jego samego? A co mogła czuć Nono? Pewnie takie same zgryzoty, co Ukye, skoro wpadła w głębokie przygnębienie. Gdzie teraz jest Ny-Ny i Kamael oraz Miris? Te dwie ostatnie osoby ginęły w mieszance mieszkańców tej posiadłości, lecz nie miał stu procentowej pewności.
Co zastał po lekkim rozwarciu powiek? Ciemność przełamaną cienką strugą światła, mały kamienny metraż, izolację poprzez zamknięte drzwi. Nie musiał podchodzić do klamki, aby sprawdzić, że został tu uwięziony. Nad sobą wyczuwał mikrodrgania niewidocznych, lecz licznych źródeł dusz, których łaknęła jego mroczna natura, a których z oczywistych względów nie mógł pochłonąć. Lepkość czarnej posoki brudziła i smrodziła skromną, lecz nawet całkiem wygodną pryczę, na której leżał jak kłoda. Nie wiedział, gdzie jest. Ostatnie zdarzenia mieszały się ze sobą i z fikcją wpajaną przez Lucyfera. Pojawił się ubytek w pamięci, który może załatać w tej chwili tylko jedna jedyna osoba.
Shiyu.
Była tutaj, wraz z nim, na tym samym legowisku. Przez minutę lub dwie obraz rozmazywał jej postać do białej kulki, lecz po nabraniu ostrości... Nono dalej była białą kulką. Tak, przypomniało mu się, kiedy dziewczynie brakowało mocy, przybierała postać uroczego, dzikiego szczeniaczka, który jednak przesiąknięty jest zadziornością i charakterem Półzwierzęcej formy. Wreszcie dotarły do niego słowa Złotookiej, która wyraźnie posmutniała i zdawała się kurczyć jeszcze bardziej w oczach. Nic dziwnego. Utrata Ny-Ny była bolesna, świadczyła o ich braku doświadczenia w stresie, niejakim egoizmie. Ile by dał, aby zarówno Mała Agentka odnalazła się i trafiła tu, gdzie oni są, jak i móc zdjąć z Wilczka zmartwienie. Tylko jak? I on maczał palce w tym, że nie zadbał o bezpieczeństwo członków Stada. Jak nie całą rękę maczał w tym bagnie, w które wdepnęli od samego początku.
- Ny-Ny jest dzielna... - wyszeptał Ukye z wolna mrugając powiekami i przenosząc półprzytomny wzrok na kamienny sufit - ... jeśli tylko zechce i zaufa nam, odnajdzie nas.
Nie brzmiał tak całkowicie optymistycznie, lecz nakreślił większe szanse na ponowne zjednoczenie niż wieczną rozłąkę z Jaszczurkołatką. Jemu brakowało wiary w siebie, nie mniej poznał na tyle dziewczynkę o wielkich jak talerze oczętach, że znał jej zdolności przetrwania. Sądząc po postawie i kondycji kompanki celi, to samo mógłby powiedzieć o Shiyu. Jedyne, co wymagało natychmiastowego retuszu to pozbycie się znad jej głowy chmury gradowej. Na pewno leżąc plackiem na materacu nie poprawi sytuacji. Zdecydował się bardzo ostrożnie oprzeć ciało na rękach zgiętych w łokciach, aby podźwignąć ciało na przedramionach. Syknął cicho od silniejszego potrząśnięcia łbem z rogami, które swoje niestety ważyły i nadwyrężały i tak obolałą i naznaczoną znakiem Lilith głowę młodzieńca. Kilka sekund później jakoś udało mu się unieść korpus powyżej kilku centymetrów od łóżka, a później nawet usiąść. Spłynęła ciurkiem malutka stróżka świeżej krwi z rozciętego czoła, pod którym znajdowało się uszkodzone demoniczne oko. Nie przejmując się tym defektem zdecydował się pocieszyć najbliższą mu osobę, jaką miał szczęście poznać w swej marnej egzystencji.
- Hej... - próbował zagadnąć do Wilczki jednocześnie nachylił się i sięgnął ostrożnie lodowatymi palcami pod pyszczek Wilczka, przez to zajął nieco chwiejną pozycję siedzącą, przy tym spoglądając na towarzyszkę niedoli - ... na pewno zrobiłaś dużo więcej, aby uratować Ny-Ny niż ja. Jeśli ktoś ma przyjąć odpowiedzialność za ten niewybaczalny błąd, to biorę to na siebie całkowicie. Żałuję... żałuję, że do tego dopuściłem... Gdybym tylko miał więcej sił... i nie ściągał na siebie tyle wrogów...
Złapał zadyszkę i cofnął dłoń od Shiyu, samemu spuszczając nieco wzrok na materac. Oparł się plecami o ścianę za sobą i próbował unormować oddech. Lekko drżało jego ciało, bowiem wewnątrz zdawał się być tak spięty, jakby miał atak paniki. Albo tak chwyciły go nerwy ze złości za swoją bezradność. Jeszcze dekoncentrowały go energie znajdujące się dookoła, a niewidoczne i poza zasięgiem. Cholera, to mu przypominało daleką przeszłość, w której to był więźniem po starciu z Aniołami i po kilku tygodniach zagłodzili go na śmierć. Nie, to nie może się powtórzyć! Już tak długo walczył o wolność, że nie może znów jej stracić! W zasadzie... zawsze był na smyczy Lucyfera, także nie posmakował nigdy takiej prawdziwej wolności. Eh, i znów to robił, myślał samolubnie. Czy to taka przypadłość czarcich pomiotów czy jego samego? A co mogła czuć Nono? Pewnie takie same zgryzoty, co Ukye, skoro wpadła w głębokie przygnębienie. Gdzie teraz jest Ny-Ny i Kamael oraz Miris? Te dwie ostatnie osoby ginęły w mieszance mieszkańców tej posiadłości, lecz nie miał stu procentowej pewności.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach