Pokój Shiyu Wolf [17]
Sro 27 Lis 2013, 13:47
[You must be registered and logged in to see this image.] | Niewielkie 3 pomieszczeniowe mieszkanie znajdujące się w Internacie uczelni Central-End w Shinseinie. Wejściowe drzwi od razu wpadają do małego pokoju, którego większą część zajmuje łóżko. Nie ma tu zbyt wielu rzeczy, są tylko te najpotrzebniejsze. Naprzeciw łóżka znajdują się drzwi do łazienki z prysznicem, a tuż obok malutka kuchnia. Tyle. |
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Sob 28 Gru 2013, 23:17
Szła nerwowo przez korytarz popychając uczniów, którym się nie chciało iść na zajęcia lub już je skończyli etc. Wchodzili jej pod nogi lub nie wiedzieli poddenerwowanej dniem wilczycy. Kilku osobom się to nie spodobało, więc pewna grupka mężczyzn zaczęła za nią iść najwyraźniej podirytowana zachowaniem nowej uczennicy. Zapewne myśleli, że to ich teren - jasne.
Gdy wilczyca była już niemal pod swoim pokojem poczuła szarpnięcie za ramię, a silne uderzenie w tyle pleców. Odruchowo zamknięte oczy za chwilę otworzyła, a wtedy dostrzegła winowajców - trzech wyrostków. Demon, wampir i chyba władca ognia, bo śmierdział siarką. Jej nos był zwykle niezawodny, ale nie pora na przechwałki. Demon trzymał silnymi łapami dziewczynę za barki przy ścianie budynku. Złote oczy Shiyu spojrzały na wyrostków zastanawiając się czego mogą chcieć.
___ - Nie panosz się tutaj tak laluniu, bo oberwiesz. To nasz teren i nie będziesz nas szturchała, rozumiesz? - powiedział krwistooki, na co wilczyca zareagowała szyderczym uśmieszkiem, chyba prosiła się o lanie bo to chłopaków poddenerwowało. Demon szarpnął dziewczyną sprowadzając ją na kolana. Przez chwilę się siłował z dziewczyną, ale najwyraźniej był silniejszy, przez co wygrał. - Nie wierzgaj się tak. - warknął wampir.
___ - Panowie, dziewczynę tak bić? W dodatku niską? - zagadnęła ironicznie uszata.
___ - Co nas obchodzi twoja płeć? Odmieniec to odmieniec, zapłacisz za swoje złe zachowanie. - odezwał się demon. Wtedy, do akcji wkroczył władca ognia, który przykucnął obok dziewczyny i pochwycił jej rękę. Zdjął z niej rękawiczkę, chwycił za nadgarstek po czym wytwarzając z dłoni płomyk - zaczął podpalać. Czarnowłosa zaczęła się wierzgać oraz rzucać na wszystkie strony. Nie krzyczała, miała usta szczelnie zamknięte za zębami by przypadkiem ich nikt nie zauważył. Była w tej chwili zbyt słaba by zrzucić z siebie wielkoluda. Przeliczyła się myśląc, że to ona tutaj będzie rozdawać karty, ta grupa ma nad nią przewagę liczebną. Gdyby tylko...
No jasne!
Rozglądnęła się szybko po korytarzu, który był w tej chwili całkiem opustoszały. W damskiej części na szczęście zbyt wielu ludzi się nie błąkało. Najwięcej ich jest na parterze.
Postanowiła dłużej nie dać sobą pomiatać. Napięła wszystkie swoje mięśnie, a następnie zamknęła oczy. Z jej ciała zaczęła wyciekać niebieska mgiełka, a gdy Nono otworzyła oczy to były one teraz w kolorze aury. Płonęły chęcią zemsty co tylko podjarało napastników. Ale to nie było to co na prawdę chciała pokazać.
Dziewczyna uśmiechnęła się, a wtedy rozległ się mały wybuch, który odrzucił chłystków na przeciwległą ścianę z oknami. Uniesiony w korytarzu dym opadł, a wtedy ukazał ogromną, dwumetrową bestię, która szczerzyła wielkie kły. Warczenie można było poczuć na podłożu. Czarno-niebieski wilk pacnął ogonem o podłoże oraz podniósł wielką łapę delikatnie w górę. Kawałek łańcucha, przykuty do szyi potwora zazgrzytał. Trójka napastników postanowiła tym razem się wycofać, ale chyba jeszcze wrócą po Nono. Tacy łatwo się nie poddają. Walka na otwartej przestrzeni to coś, na co czekają.
Ogromne wilczysko odprowadziło chłopaków wzrokiem, a gdy zniknęli już jej z oczu postanowiła odmienić się. Nie było to już tak długie jak przemiana. Rozległo się lekkie "poff" jak otwarcie szampana i na ziemi stała drobna Shiyu. Spojrzała jeszcze przelotnie na pusty korytarz po czym chwyciła w kieszeń wyciągając klucze od mieszkania. Weszła do środka, rzuciła torbę z kurtką na ziemię, a następnie podbiegła do łazienki by obmyć poparzoną rękę.
___ - Kolejny powód by nosić rękawiczki. - mruknęła sama do siebie kwasząc się na twarzy od lekkiego bólu. Nie znała się za bardzo na medycynie, więc jedyne co mogła zrobić o obwiązać rękę bandażami i to zostawić tak na pastwę losu. Szła w stronę łóżka zostawiając za sobą ubrania na ziemi. Gdy była już na meblu to miała na sobie jedynie bieliznę i koszulkę na ramiączkach. Nie miała siły nawet na prysznic, potrzebuje krótkiej drzemki, a potem się pomyśli co dalej.
Gdy wilczyca była już niemal pod swoim pokojem poczuła szarpnięcie za ramię, a silne uderzenie w tyle pleców. Odruchowo zamknięte oczy za chwilę otworzyła, a wtedy dostrzegła winowajców - trzech wyrostków. Demon, wampir i chyba władca ognia, bo śmierdział siarką. Jej nos był zwykle niezawodny, ale nie pora na przechwałki. Demon trzymał silnymi łapami dziewczynę za barki przy ścianie budynku. Złote oczy Shiyu spojrzały na wyrostków zastanawiając się czego mogą chcieć.
___ - Nie panosz się tutaj tak laluniu, bo oberwiesz. To nasz teren i nie będziesz nas szturchała, rozumiesz? - powiedział krwistooki, na co wilczyca zareagowała szyderczym uśmieszkiem, chyba prosiła się o lanie bo to chłopaków poddenerwowało. Demon szarpnął dziewczyną sprowadzając ją na kolana. Przez chwilę się siłował z dziewczyną, ale najwyraźniej był silniejszy, przez co wygrał. - Nie wierzgaj się tak. - warknął wampir.
___ - Panowie, dziewczynę tak bić? W dodatku niską? - zagadnęła ironicznie uszata.
___ - Co nas obchodzi twoja płeć? Odmieniec to odmieniec, zapłacisz za swoje złe zachowanie. - odezwał się demon. Wtedy, do akcji wkroczył władca ognia, który przykucnął obok dziewczyny i pochwycił jej rękę. Zdjął z niej rękawiczkę, chwycił za nadgarstek po czym wytwarzając z dłoni płomyk - zaczął podpalać. Czarnowłosa zaczęła się wierzgać oraz rzucać na wszystkie strony. Nie krzyczała, miała usta szczelnie zamknięte za zębami by przypadkiem ich nikt nie zauważył. Była w tej chwili zbyt słaba by zrzucić z siebie wielkoluda. Przeliczyła się myśląc, że to ona tutaj będzie rozdawać karty, ta grupa ma nad nią przewagę liczebną. Gdyby tylko...
No jasne!
Rozglądnęła się szybko po korytarzu, który był w tej chwili całkiem opustoszały. W damskiej części na szczęście zbyt wielu ludzi się nie błąkało. Najwięcej ich jest na parterze.
Postanowiła dłużej nie dać sobą pomiatać. Napięła wszystkie swoje mięśnie, a następnie zamknęła oczy. Z jej ciała zaczęła wyciekać niebieska mgiełka, a gdy Nono otworzyła oczy to były one teraz w kolorze aury. Płonęły chęcią zemsty co tylko podjarało napastników. Ale to nie było to co na prawdę chciała pokazać.
Dziewczyna uśmiechnęła się, a wtedy rozległ się mały wybuch, który odrzucił chłystków na przeciwległą ścianę z oknami. Uniesiony w korytarzu dym opadł, a wtedy ukazał ogromną, dwumetrową bestię, która szczerzyła wielkie kły. Warczenie można było poczuć na podłożu. Czarno-niebieski wilk pacnął ogonem o podłoże oraz podniósł wielką łapę delikatnie w górę. Kawałek łańcucha, przykuty do szyi potwora zazgrzytał. Trójka napastników postanowiła tym razem się wycofać, ale chyba jeszcze wrócą po Nono. Tacy łatwo się nie poddają. Walka na otwartej przestrzeni to coś, na co czekają.
- Spoiler:
- [You must be registered and logged in to see this image.]
___ - Kolejny powód by nosić rękawiczki. - mruknęła sama do siebie kwasząc się na twarzy od lekkiego bólu. Nie znała się za bardzo na medycynie, więc jedyne co mogła zrobić o obwiązać rękę bandażami i to zostawić tak na pastwę losu. Szła w stronę łóżka zostawiając za sobą ubrania na ziemi. Gdy była już na meblu to miała na sobie jedynie bieliznę i koszulkę na ramiączkach. Nie miała siły nawet na prysznic, potrzebuje krótkiej drzemki, a potem się pomyśli co dalej.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Wto 07 Sty 2014, 23:11
____ Usłyszała budzik, dość głośny. Dziewczyna wygramoliła się nieco spod puszystej kołdry spoglądając z dołu na tego, który teraz najbardziej hałasował. Telefon dzwonił głośno, grając irytującą melodię, której nie ma jakoś okazji zmienić - czyste lenistwo. Wyciągnęła rękę w stronę komórki po czym spróbowała wymacać je. Nie miała nawet ochoty podnieść głowy by spojrzeć gdzie to zdzierstwo leży czego efektem było strącenie urządzenia na ziemię. Wytrzymały gad nadal dzwonił, a w dodatku był dalej niż przedtem. Dziewczyna uniosła lekko rozczochraną głowę do góry, a wtedy jej oczy zetknęły się z tym, co było teraz istną katorgą - światłem z okna. Poczuła się tak, jakby ktoś uderzył ją w twarz czymś twardym, zerwała się i wraz z pościelą wylądowała na ziemi. To ją nieco ocuciło, a w dodatku telefon teraz dzwonił jej prosto do wilczego ucha drażniąc je niesłychanie. Warknęła i wyłączyła to zdzierstwo dotknięciem palca po czym weszła pod łóżko mając zamiar najwyraźniej spać dalej. Wszystko byłoby piękne oraz śliczne gdyby Shiyu sobie czegoś nie uświadomiła. Spojrzała na godzinę wyświetlającą się na telefonie, a następnie z wrażenia chciała wstać, lecz zapomniała, że wpełzła pod łóżko i następstwem było nabicie sobie guza...
___ - "Nie wierzę! Przespałam resztę dnia i całą noc!" - palnęła sobie w łeb otwartą ręką gdy już stanęła obok łóżka. - "Jestem godna bycia wilkiem." - skomentowała to w myślach nakładając szybko na nogi skarpetki, a na zadek spodnie. Ubrana byle jak wbiegła do kuchni robiąc sobie na szybko chleb z serkiem i dżemem. Jadła, jednocześnie pakując książki potrzebne na dzisiejszy dzień do torby. Czując, jak z tego pośpiechu krztusi się popiła to szybko mlekiem, a potem czychnęła do łazienki zapanować nad włosami oraz umyć ząbki. Piętnaście minut później była już gotowa do wyjścia. Zawsze sobie ustawiała budzik na pół godziny przed wyjściem do szkoły, a potem płakała potykając się o wszystko i wszystkich. Nie wyrabiała się, ale lenistwo nie pozwalało na wstanie wcześniej.
Porwała torbę po czym wybiegła z mieszkania. Czując, że nie zdąży pozwoliła sobie na przemianę w mniejszą wersję wilka by szybciej dojść do terenów szkoły...
Z tematu > Sala klas II
___ - "Nie wierzę! Przespałam resztę dnia i całą noc!" - palnęła sobie w łeb otwartą ręką gdy już stanęła obok łóżka. - "Jestem godna bycia wilkiem." - skomentowała to w myślach nakładając szybko na nogi skarpetki, a na zadek spodnie. Ubrana byle jak wbiegła do kuchni robiąc sobie na szybko chleb z serkiem i dżemem. Jadła, jednocześnie pakując książki potrzebne na dzisiejszy dzień do torby. Czując, jak z tego pośpiechu krztusi się popiła to szybko mlekiem, a potem czychnęła do łazienki zapanować nad włosami oraz umyć ząbki. Piętnaście minut później była już gotowa do wyjścia. Zawsze sobie ustawiała budzik na pół godziny przed wyjściem do szkoły, a potem płakała potykając się o wszystko i wszystkich. Nie wyrabiała się, ale lenistwo nie pozwalało na wstanie wcześniej.
Porwała torbę po czym wybiegła z mieszkania. Czując, że nie zdąży pozwoliła sobie na przemianę w mniejszą wersję wilka by szybciej dojść do terenów szkoły...
Z tematu > Sala klas II
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Sro 18 Cze 2014, 12:35
[ze strychu]
Trzeba przyznać, że demon był mistrzem w jednej dziedzinie - we wpychania się w czyjeś życie lub na czyjeś terytorium bez zapowiedzi. No dobra, umiał też żeńską wsuwką do włosów otworzyć okna tutejszego internatu, a pokój Nono pod tym względem nie różnił się od innych. To tutaj trzymając w jednym uchwycie Małą Agentkę, a drugą kombinując przy framugach okna popisał się kunsztem włamywania się do posiadłości Wilczycy. Pewnie nie będzie z tego zadowolona, lecz tylko to miejsce pachniało jej aurą, i tylko na tyle miał sił, by zejść po rynnie ze strychu na niższe piętro. Trafił bezbłędnie, pyknęły zawiasy w oknie i mogli wejść do środka.
Lokum zupełnie różniło się od prowizorki na poddaszu. Czyste, zadbane, z ogromnym łóżkiem, o które można było się zabić wchodząc do środka przez parapet, dwa inne pomieszczenia. Ulokował się z Ny-Ny w tym głównym pokoju, ściślej na łóżku starając się jej nie zbudzić ani wcześniej ani teraz. Przeszła bardzo dużo stawiając dzielnie czoła Złu, no i ratując tyłek demona. Ukye usiadł na skraju łóżka ze spuszczoną głową dysząc ze zmęczenia. Nie był jeszcze w pełni sił na ucieczkę, ale nie mógł dłużej spać (tylko psychicznie - fizycznie dawno organizm wołał o sen), gdyż obawiał się powrotu Pana Ciemności. Stąd taka decyzja i takie wykonanie w pośpiechu. Najważniejsze, że byli razem - on i Ny-Ny - i że uszli z życiem. Jakby miał moc, to ostrzegłby Kamaela i Shiyu, ale tak to zdecydował się na krok z tym włamaniem. Podkurczył skrzydła ku sobie i czuwał nad jaszczurzą przyjaciółką patrząc się często i tępo przez okno z poziomu łóżka z o wiele za miękkim materacem jak na jego zerowe standardy. Chude ręce opierał o kolana tak, by podtrzymać kręgosłup w miarę w pionie i nie tracić czujności. Szczerze to kiepskie zajęcie jak dla demona lubującego długie spanie. Półprzytomnie trzymał się na baczność, chociaż co jakiś czas szczypał siebie w kolano, żeby pobudzić się i nie zasnąć. W końcu nie wytrzymał takiej pozycji i zjechał plecami na miękkie łóżko.
Na zbyt miękkie łóżko.
Oh jak mu się chciało spać (tak jak mi jak to piszę - zaraz idę się zdrzemnąć chyba...), to nawet nie wiecie! A tu pachnąca pościel, a tu milusia poszewka, i towarzystwo Ogoniastej... już kleiły mu się oczy, już prawie uległ pokusie, ale jak się tylko z tego wszystkiego poderwał, to aż zrobił kilka kroków do łazienki, w której lekko przymknął drzwi i zaczął brać prysznic dla ocucenia. Co prawda musiał zdjąć bandaże, lecz czego nie robi się, by nie popaść w senność?
Trzeba przyznać, że demon był mistrzem w jednej dziedzinie - we wpychania się w czyjeś życie lub na czyjeś terytorium bez zapowiedzi. No dobra, umiał też żeńską wsuwką do włosów otworzyć okna tutejszego internatu, a pokój Nono pod tym względem nie różnił się od innych. To tutaj trzymając w jednym uchwycie Małą Agentkę, a drugą kombinując przy framugach okna popisał się kunsztem włamywania się do posiadłości Wilczycy. Pewnie nie będzie z tego zadowolona, lecz tylko to miejsce pachniało jej aurą, i tylko na tyle miał sił, by zejść po rynnie ze strychu na niższe piętro. Trafił bezbłędnie, pyknęły zawiasy w oknie i mogli wejść do środka.
Lokum zupełnie różniło się od prowizorki na poddaszu. Czyste, zadbane, z ogromnym łóżkiem, o które można było się zabić wchodząc do środka przez parapet, dwa inne pomieszczenia. Ulokował się z Ny-Ny w tym głównym pokoju, ściślej na łóżku starając się jej nie zbudzić ani wcześniej ani teraz. Przeszła bardzo dużo stawiając dzielnie czoła Złu, no i ratując tyłek demona. Ukye usiadł na skraju łóżka ze spuszczoną głową dysząc ze zmęczenia. Nie był jeszcze w pełni sił na ucieczkę, ale nie mógł dłużej spać (tylko psychicznie - fizycznie dawno organizm wołał o sen), gdyż obawiał się powrotu Pana Ciemności. Stąd taka decyzja i takie wykonanie w pośpiechu. Najważniejsze, że byli razem - on i Ny-Ny - i że uszli z życiem. Jakby miał moc, to ostrzegłby Kamaela i Shiyu, ale tak to zdecydował się na krok z tym włamaniem. Podkurczył skrzydła ku sobie i czuwał nad jaszczurzą przyjaciółką patrząc się często i tępo przez okno z poziomu łóżka z o wiele za miękkim materacem jak na jego zerowe standardy. Chude ręce opierał o kolana tak, by podtrzymać kręgosłup w miarę w pionie i nie tracić czujności. Szczerze to kiepskie zajęcie jak dla demona lubującego długie spanie. Półprzytomnie trzymał się na baczność, chociaż co jakiś czas szczypał siebie w kolano, żeby pobudzić się i nie zasnąć. W końcu nie wytrzymał takiej pozycji i zjechał plecami na miękkie łóżko.
Na zbyt miękkie łóżko.
Oh jak mu się chciało spać (tak jak mi jak to piszę - zaraz idę się zdrzemnąć chyba...), to nawet nie wiecie! A tu pachnąca pościel, a tu milusia poszewka, i towarzystwo Ogoniastej... już kleiły mu się oczy, już prawie uległ pokusie, ale jak się tylko z tego wszystkiego poderwał, to aż zrobił kilka kroków do łazienki, w której lekko przymknął drzwi i zaczął brać prysznic dla ocucenia. Co prawda musiał zdjąć bandaże, lecz czego nie robi się, by nie popaść w senność?
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Pią 27 Cze 2014, 11:08
Ny-Ny spała jak kamień. Bez snów, marów czy koszmarów, czysty sen mający na celu odbudować siłę oraz energię jaszczurzej panny. Zwinięta w koc, z poduszką w kształcie szczurka przy piersi kuliła się, nieświadoma tego, co działo się naokoło niej. Mogłaby tkwić w objęciach Morfeusza jeszcze dłużej, ale senność coś przerwało. Może dźwięk, zapach, przeczucie i otworzyła szare oczy. Zamrugała kilkakrotnie, unosząc się na jednym łokciu i rozglądając po pomieszczeniu.
To nie był strych. Pachniało wilczą dziewczyną, krwią Ny-Ny i Ukye, a także niepokojem demona. Ukye… Gdzie jest Ukye? Szmer i para wodna zza zamkniętych drzwi łazienki, upewniły ją, że tam znajduje się chłopak, a wyczuwalna wilgoć w powietrzu sprawiała, że nie miała zamiaru tam wchodzić. Ukye nie boli. Ny-Ny wyswobodziła się z koca i usiadła po turecku na łóżku Nono, ostrożnie badając swoje ciało. Łuski były twardsze niż wcześniej, pazury ściemniały, sińce na nadgarstkach zbladły. Tylko szyja bolała. Muskając bandaż wyczuła nutę ziół i domyśliła się, że to sprawka demona – wszak używał podobnych rzeczy by pomóc wilczycy. Gardło jednak wciąż bolało i ciche syki były o ton niższe niż zazwyczaj, Władca Piekieł nadwyrężył jej struny głosowe.
W chwili, gdy się obudziła na strychu, w jaszczurzej formie, zdążyła nałożyć na siebie tylko koszulkę, która po walce nasiąkła czarną i czerwoną posoką. Obok dziewczynki na łóżku leżały złożone ubrania, bluza oraz spodnie Ny-Ny. Nie wiele myśląc włożyła je na grzbiet, ciskając brudny t-shirt na podłogę i bezceremonialnie wyjmując z szuflady jakąś bluzkę Nono. Trafił się zwykły, szary podkoszulek, który bez krępacji sobie pożyczyła. Zapinając suwak za dużej bluzy naciągnęła kaptur na czoło i dodatkowo naciągnęła na ramiona koc. Nie było jej zimno, ale lubiła rzeczy, pod którymi mogła się skryć. Jaszczurki tak mają… Ziemniak.
Ny-Ny podskoczyła. Kompletnie zapomniała o jaszczurce, która została na strychu! Nie namyślając się wiele rzuciła się w stronę okna, uchyliła lufcik i wymknęła, wspinając po parapetach na poddasze. Wróciła po minucie, ściskając małego, kolczastego gada, drżącego ze strachu. Złapała koc, maskotkę i zaciągnęła to wszystko pod łóżko Nono, moszcząc się w rogu przy ścianie. Na powrót wcisnęła się pod materiał, przyciągając do siebie szczurka z poduszki i jaszczurkę.
- Ssss… Dobrze, Nie-Ukye nie ma. – wysyczała cicho, przepraszając Ziemniaka.
Jej przyjaciel przesiedział cały ten czas pod szafą, zajadając się pająkami i tłustymi muchami. Przy wizycie Lucyfera nie wystawił stamtąd nosa, ale zwierzęta są bardziej wyczulone na aury. Bał się. Do tej pory drżał, aż samą Ny-Ny coś zmroziło w środku.
Bała się o demona, myślała, że naprawdę zginie. Wysunęła głowę spod łóżka, sprawdzając, czy ten dalej jest w łazience, po czym wróciła do poprzedniego miejsca. Sen dawał o sobie znać, sprawiając, że zaswędziały powieki. Żołądek dziewczynki zaburczał cicho – dopominał się o prawdziwego szczura, nie pluszaka, którego przyciskała do piersi. Straty energii uzupełnić można był na dwa sposoby – paliwem bądź snem. Wygrała druga opcja i Ny-Ny przymknęła bure oczyska, ziewając i ukazując okazałe, iglaste ząbki.
Tuż przed tym, jak powieki opadły, w tęczówkach błysnął błękit.
To nie był strych. Pachniało wilczą dziewczyną, krwią Ny-Ny i Ukye, a także niepokojem demona. Ukye… Gdzie jest Ukye? Szmer i para wodna zza zamkniętych drzwi łazienki, upewniły ją, że tam znajduje się chłopak, a wyczuwalna wilgoć w powietrzu sprawiała, że nie miała zamiaru tam wchodzić. Ukye nie boli. Ny-Ny wyswobodziła się z koca i usiadła po turecku na łóżku Nono, ostrożnie badając swoje ciało. Łuski były twardsze niż wcześniej, pazury ściemniały, sińce na nadgarstkach zbladły. Tylko szyja bolała. Muskając bandaż wyczuła nutę ziół i domyśliła się, że to sprawka demona – wszak używał podobnych rzeczy by pomóc wilczycy. Gardło jednak wciąż bolało i ciche syki były o ton niższe niż zazwyczaj, Władca Piekieł nadwyrężył jej struny głosowe.
W chwili, gdy się obudziła na strychu, w jaszczurzej formie, zdążyła nałożyć na siebie tylko koszulkę, która po walce nasiąkła czarną i czerwoną posoką. Obok dziewczynki na łóżku leżały złożone ubrania, bluza oraz spodnie Ny-Ny. Nie wiele myśląc włożyła je na grzbiet, ciskając brudny t-shirt na podłogę i bezceremonialnie wyjmując z szuflady jakąś bluzkę Nono. Trafił się zwykły, szary podkoszulek, który bez krępacji sobie pożyczyła. Zapinając suwak za dużej bluzy naciągnęła kaptur na czoło i dodatkowo naciągnęła na ramiona koc. Nie było jej zimno, ale lubiła rzeczy, pod którymi mogła się skryć. Jaszczurki tak mają… Ziemniak.
Ny-Ny podskoczyła. Kompletnie zapomniała o jaszczurce, która została na strychu! Nie namyślając się wiele rzuciła się w stronę okna, uchyliła lufcik i wymknęła, wspinając po parapetach na poddasze. Wróciła po minucie, ściskając małego, kolczastego gada, drżącego ze strachu. Złapała koc, maskotkę i zaciągnęła to wszystko pod łóżko Nono, moszcząc się w rogu przy ścianie. Na powrót wcisnęła się pod materiał, przyciągając do siebie szczurka z poduszki i jaszczurkę.
- Ssss… Dobrze, Nie-Ukye nie ma. – wysyczała cicho, przepraszając Ziemniaka.
Jej przyjaciel przesiedział cały ten czas pod szafą, zajadając się pająkami i tłustymi muchami. Przy wizycie Lucyfera nie wystawił stamtąd nosa, ale zwierzęta są bardziej wyczulone na aury. Bał się. Do tej pory drżał, aż samą Ny-Ny coś zmroziło w środku.
Bała się o demona, myślała, że naprawdę zginie. Wysunęła głowę spod łóżka, sprawdzając, czy ten dalej jest w łazience, po czym wróciła do poprzedniego miejsca. Sen dawał o sobie znać, sprawiając, że zaswędziały powieki. Żołądek dziewczynki zaburczał cicho – dopominał się o prawdziwego szczura, nie pluszaka, którego przyciskała do piersi. Straty energii uzupełnić można był na dwa sposoby – paliwem bądź snem. Wygrała druga opcja i Ny-Ny przymknęła bure oczyska, ziewając i ukazując okazałe, iglaste ząbki.
Tuż przed tym, jak powieki opadły, w tęczówkach błysnął błękit.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Pią 01 Sie 2014, 12:34
>> Z Kanionu
Czekała ją bardzo długa, żmudna oraz męcząca droga z kanionu, aż do ukochanego miasta Aniołów, Shinseiny. Susłem chodziła najciemniejszymi zaułkami jakie znała, by nie natknąć się na nikogo, kto będzie chciał za wszelką cenę zadzwonić po karetkę gdy tylko zobaczą sunącą z trudem półwilczycę o zakrwawionym ciele. Leczenie Kamaela nie było do końca zbawienne, lecz gdyby nie to, nie przeszłaby nawet dziesięciu kroków. Pf! I tak nie będzie mu wdzięczna, nie ma bata! Ugodziłaby sobie tym swój honor.
Czarnowłosa przeskoczyła przez duży płot ogradzający tereny szkoły i przez gamonianowatość (a toż to nowe słowo) nie dała rady wylądować na nogach, tylko na twarzy. Przeklnęła siarczyście pod nosem puszczając niezłą wiązkę bluzgów, po czym wstała. Szybko znalazła się pod swoim kochanym oknem, lecz tu pojawił się kolejny problem. Było wysoko, a Shi nie była pewna, czy da radę skoczyć tak wysoko w takim stanie. No, ale nie dowie się póki nie spróbuje.
Ugięła więc nogi w kolanach, a następnie wyskoczyła mocno ku górze. W ostatniej chwili chwyciła się swojego parapetu i tak zawisła. Spojrzała w dół, a potem w górę. Ze zdziwieniem odkryła, że okno do jej mieszkania jest szeroko otwarte, co ją bardzo zdziwiło. Podciągnęła się po czym wgramoliła do pokoju, zrzucając przy okazji z sąsiedniej szafki lampę, którą w ostatniej chwili złapała i odstawiła na swoje honorowe miejsce. Rozejrzała się po pokoju. Odkryła, że jej jak zawsze ładnie uścielone łóżko jest zmiętolone, jakby ktoś na nim leżał. Wzruszyła więc ramionami, po czym zaczęła poruszać nosem, węsząc. Jej zmysł zaprowadził ją na samą podłogę, a raczej pod łóżko...
___ - "Ny-Ny?" - otworzyła szerzej oczy widząc jak skulona koleżanka smacznie śpi sobie pod jej wyrkiem. Nie miała serca jej budzić, więc podniosła się w celach znalezienia Ukye. Chodzą wszędzie razem, więc i tu też powinien być. Szum wody zaprowadził ją do łazienki. Bezceremonialnie podeszła do drzwi, po czym otworzyła je z impetem. Lekki szok sparaliżował ogoniastą, która nie potrafiła jakoś odwrócić wzroku od roznegliżowanego kolegi. Może to ukryty zboczek dał po sobie znać? W każdym bądź razie zbyt długo nie stała i nie wgapiała się w demona. Poczuła przeszywający ból w ciele, a następnie runęła na podłogę, zostawiając na białych drzwiach krwisty ślad swojej ręki. To był jej limit. Potrzebowała odpoczynku, bo inaczej wyzionie ducha i skończą się wariacje Shiyu Wolf.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Pon 04 Sie 2014, 15:28
Ukye trochę za długo brał prysznic jak na zwykłą kąpiel. Pogrążył się w myślach, kiedy szum wody z natrysku przypominał mu szum wodospadu, przy którym lubił przebywać. Zresztą, dla niego każdy pretekst jest dobry, by poukładać sprawy, których i tak nie jest się w stanie całkiem ogarnąć. Chociażby zbliżająca się wojna... mając szczątkowe informacje, nieład w wydarzeniach, niespodziewane wizyty Lucyfera trudno rozplanować cokolwiek. A może przysnął pod natryskiem? Nawet nie słyszał jak Ny-Nyś uciekła na chwilę po zgubionego towarzysza (ups, wybacz Ziemniaku!) i jak wgramoliła się pod wyrko z ekwipunkiem w postaci koca, pluszaka i jaszczurki. Powinien był być bardziej uważny, zawsze mogło coś się stać, gdy brał kąpiel. Zmęczenie jednak skutecznie otumaniało młodzieńca, stąd powolność ruchu we wszystkich czynnościach.
Już miał zakręcić kurek z wodą, kiedy wyczuł czyjąś obecność za plecami. Nawet odwrócił się, by sprawdzić kto to, aczkolwiek przez zmęczenie nie wyrażał sobą zażenowania czy strachu, tylko przyglądał się uważnie zza ramienia Shiyu.
Zostawił w spokoju Shiyu w samej bieliźnie (no co - ubranie było do niczego!) i zajrzał pod łóżko sprawdzając kondycję młodszej przyjaciółki. Spała smacznie, ale sugerując się mocno ściśniętym pluszowym szczurem jeszcze coś ją bolało, albo była głodna. W sumie demon zużył także sporo energii i ziółka mające dać mu zaspokojenie głodu na tydzień nie pociągną tyle w swej użyteczności. Będzie musiał coś wymyślić. Podniósł się bezszelestnie z podłogi, aby przysiąść przy biurku należącym do Wilczycy. Wyciągnął z kieszeni płaszcza ostatni woreczek z ziołami i rozłożył jego zawartość na blacie biurka. Niewiele zostało, będzie musiał także zaopatrzyć się w zapasy. Czyli ogólnie już trzy rzeczy miał na głowie: trening, zapewnienie żywności, uzupełnienie ziół... moment... PRZECIEŻ NIE MAJĄ DACHU NAD GŁOWĄ! A teraz? No niby mają, lecz nie będą mogli w nieskończoność biesiadować u Shiyu, trzeba znaleźć jakiś cichy, suchy kąt... o rety... Nie dość, że całe trio ledwie żyło, to jeszcze kłody pod nogi rzuca im los. Westchnął cichutko pakując zioła do woreczka i do kieszeni, jeszcze raz sprawdził stan zdrowia zarówno Ny-Nyś jak i Wilczycy, po czym usiadł w kącie pomieszczenia i czuwał. Trudno nazwać to czuwaniem, kiedy myśli się o innych sprawach, ale narobiło się tego wszystkiego. Policzmy ostatni raz: zły stan zdrowia nastolatków, brak jedzenia, konieczność odbycia niejednego sparingu, poszukanie dachu nad głową i... i parę innych spraw, o których nawet demon nie miał pojęcia, a jedno na pewno wiązało się ono z Małą Agentką. I w stu procentach także Shiyu miała indywidualny problem, tak jak i Ukye. Suma sumarum: nie jest zbyt dobrze.
Już miał zakręcić kurek z wodą, kiedy wyczuł czyjąś obecność za plecami. Nawet odwrócił się, by sprawdzić kto to, aczkolwiek przez zmęczenie nie wyrażał sobą zażenowania czy strachu, tylko przyglądał się uważnie zza ramienia Shiyu.
- Spoiler:
- [You must be registered and logged in to see this image.]
Zostawił w spokoju Shiyu w samej bieliźnie (no co - ubranie było do niczego!) i zajrzał pod łóżko sprawdzając kondycję młodszej przyjaciółki. Spała smacznie, ale sugerując się mocno ściśniętym pluszowym szczurem jeszcze coś ją bolało, albo była głodna. W sumie demon zużył także sporo energii i ziółka mające dać mu zaspokojenie głodu na tydzień nie pociągną tyle w swej użyteczności. Będzie musiał coś wymyślić. Podniósł się bezszelestnie z podłogi, aby przysiąść przy biurku należącym do Wilczycy. Wyciągnął z kieszeni płaszcza ostatni woreczek z ziołami i rozłożył jego zawartość na blacie biurka. Niewiele zostało, będzie musiał także zaopatrzyć się w zapasy. Czyli ogólnie już trzy rzeczy miał na głowie: trening, zapewnienie żywności, uzupełnienie ziół... moment... PRZECIEŻ NIE MAJĄ DACHU NAD GŁOWĄ! A teraz? No niby mają, lecz nie będą mogli w nieskończoność biesiadować u Shiyu, trzeba znaleźć jakiś cichy, suchy kąt... o rety... Nie dość, że całe trio ledwie żyło, to jeszcze kłody pod nogi rzuca im los. Westchnął cichutko pakując zioła do woreczka i do kieszeni, jeszcze raz sprawdził stan zdrowia zarówno Ny-Nyś jak i Wilczycy, po czym usiadł w kącie pomieszczenia i czuwał. Trudno nazwać to czuwaniem, kiedy myśli się o innych sprawach, ale narobiło się tego wszystkiego. Policzmy ostatni raz: zły stan zdrowia nastolatków, brak jedzenia, konieczność odbycia niejednego sparingu, poszukanie dachu nad głową i... i parę innych spraw, o których nawet demon nie miał pojęcia, a jedno na pewno wiązało się ono z Małą Agentką. I w stu procentach także Shiyu miała indywidualny problem, tak jak i Ukye. Suma sumarum: nie jest zbyt dobrze.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Wto 05 Sie 2014, 22:27
Sny miały to do siebie ostatnio, że je nieustannie przerywano. A to atak mrocznej many, podskórne przeczucie czy zapach krwi - nikogo jakoś nie obchodziło, że dziewczynka musiała odbudować energię. Ny-Ny leżała półprzytomnie, rozbudzając się tylko na dźwięk upadku, a mianowicie odgłos mdlejącej Nono, nawiązującej bliskie spotkanie z mokrą podłogą łazienki. Uniosła głowę, kompletnie zmulona, po czym znów przycisnęła do siebie Ziemniaka, położyła się i zapadła w letarg.
W tym stanie nie potrafiła myśleć trzeźwiej czy rozważniej niż zwykle, poza tym organizm domagał się snu, tak jak nałogowy palacz dawki nikotyny. Niemniej, wciąż niedobre wrażenie tkwiło jak igła w jej piersi, a już na pewno obawa o to, co się dzieje z osobami naokoło. Trzeba dbać o swoje stado prawda… Czy Ny-Ny nie była samotniczką, tułającą się gdzie ją łuskowate stopy poniosą? Jak to się stało, że teraz zaczyna myśleć o Ukye, nawet wilczycy, jako kimś, na kogo trzeba mieć baczenie… W sensie… W jakim sensie?
Trudno było to wytłumaczyć, ale po swojemu, miała odruch ich pilnować, sprawdzać, czy ich nie boli, czy w ogóle są… Dziwne, ale rozciągało się to nawet na Kamaela, Rin czy też Łapę.
Otwierając oczy, Ny-Ny pojęła, że przespała powrót wilczycy i bez zbędnego ociągania się, wygramoliła spod łóżka. Kaptur opadł na plecy, za duża bluza zjechała z jednego ramienia, gdy wspięła się na pościel, siadając w kucki na wolnej poduszce, tuż obok głowy śpiącej Shiyu. Upewniła się tylko, że demon tkwi cały i (jako-tako)zdrowy przy biurku, po czym wróciła do oglądania wilczycy. Pachniała wilgocią, krwią własną oraz Kamaela, a także… Sprzecznością. Dziewczynka nachyliła się nad nią, wysuwając język, łapiąc dokładniejszy zapach nastolatki, po czym powiodła wzrokiem po obolałym ciele. Siny brzuch, zadrapania, opuchnięta, pociemniała skóra na nodze… Wilczyca miała za sobą zażartą potyczkę. Jest silna, wyszła w jednym kawałku. Wyczuwała jej emocje, zdenerwowanie, cień żalu i trochę wściekłości pomieszanej z zażenowaniem. Ny-Ny przysunęła głowę bliżej i sycząc cicho otarła swój łuskowaty policzek o policzek Nono, po czym przysiadła tuż obok z Ziemniakiem na ramieniu, okrywając stopy ogonem.
- Nono śpi... I Ukye niech śpi. - nakazała machinalnie, jakby głosem dziecka, częstującym paczkę z piaskownicy cukierkiem.
Cała trójka potrzebowała ciszy i chwili spokoju.
Nie czuć było nadchodzącego Nie-Ukye, nic nie wisiało nad nimi, ten moment miał być w pełni wykorzystany dla wylizania ran i przygotowania się do następnego dnia.
Szkoda tylko, że chociaż Ny-Ny odczuwała powagę sytuacji, nie rozumiała jej ogromu. Było tak, jak wytłumaczył Ukye, ale jej pojęcie, samo zrozumienie zbliżającej się wojny, nie było schematycznym obrazem wielkiej bitwy. Dodając do tego jej włóczęgostwo, brak mieszkania nie był problemem, nie wspominając o ogólnym braku miejsca w świecie. Jej ta sytuacja tak nie martwiła, bo praktycznie… Oprócz groźby rozlania krwi, nic się nie zmieniło.
Życie.
OOC
Krótko… Jakoś nie wiedziałam, co napisać.
W tym stanie nie potrafiła myśleć trzeźwiej czy rozważniej niż zwykle, poza tym organizm domagał się snu, tak jak nałogowy palacz dawki nikotyny. Niemniej, wciąż niedobre wrażenie tkwiło jak igła w jej piersi, a już na pewno obawa o to, co się dzieje z osobami naokoło. Trzeba dbać o swoje stado prawda… Czy Ny-Ny nie była samotniczką, tułającą się gdzie ją łuskowate stopy poniosą? Jak to się stało, że teraz zaczyna myśleć o Ukye, nawet wilczycy, jako kimś, na kogo trzeba mieć baczenie… W sensie… W jakim sensie?
Trudno było to wytłumaczyć, ale po swojemu, miała odruch ich pilnować, sprawdzać, czy ich nie boli, czy w ogóle są… Dziwne, ale rozciągało się to nawet na Kamaela, Rin czy też Łapę.
Otwierając oczy, Ny-Ny pojęła, że przespała powrót wilczycy i bez zbędnego ociągania się, wygramoliła spod łóżka. Kaptur opadł na plecy, za duża bluza zjechała z jednego ramienia, gdy wspięła się na pościel, siadając w kucki na wolnej poduszce, tuż obok głowy śpiącej Shiyu. Upewniła się tylko, że demon tkwi cały i (jako-tako)zdrowy przy biurku, po czym wróciła do oglądania wilczycy. Pachniała wilgocią, krwią własną oraz Kamaela, a także… Sprzecznością. Dziewczynka nachyliła się nad nią, wysuwając język, łapiąc dokładniejszy zapach nastolatki, po czym powiodła wzrokiem po obolałym ciele. Siny brzuch, zadrapania, opuchnięta, pociemniała skóra na nodze… Wilczyca miała za sobą zażartą potyczkę. Jest silna, wyszła w jednym kawałku. Wyczuwała jej emocje, zdenerwowanie, cień żalu i trochę wściekłości pomieszanej z zażenowaniem. Ny-Ny przysunęła głowę bliżej i sycząc cicho otarła swój łuskowaty policzek o policzek Nono, po czym przysiadła tuż obok z Ziemniakiem na ramieniu, okrywając stopy ogonem.
- Nono śpi... I Ukye niech śpi. - nakazała machinalnie, jakby głosem dziecka, częstującym paczkę z piaskownicy cukierkiem.
Cała trójka potrzebowała ciszy i chwili spokoju.
Nie czuć było nadchodzącego Nie-Ukye, nic nie wisiało nad nimi, ten moment miał być w pełni wykorzystany dla wylizania ran i przygotowania się do następnego dnia.
Szkoda tylko, że chociaż Ny-Ny odczuwała powagę sytuacji, nie rozumiała jej ogromu. Było tak, jak wytłumaczył Ukye, ale jej pojęcie, samo zrozumienie zbliżającej się wojny, nie było schematycznym obrazem wielkiej bitwy. Dodając do tego jej włóczęgostwo, brak mieszkania nie był problemem, nie wspominając o ogólnym braku miejsca w świecie. Jej ta sytuacja tak nie martwiła, bo praktycznie… Oprócz groźby rozlania krwi, nic się nie zmieniło.
Życie.
OOC
Krótko… Jakoś nie wiedziałam, co napisać.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Pią 08 Sie 2014, 14:22
__ - Zostaw... z-zost... ZOSTAW MNIE - nagle wilczyca podniosła się jak poparzona z krzykiem na ustach. Chwila mroku na oczach zamieniła się w jasny, zbyt jasny obraz. Wilczyca chwyciła się jedną ręką za głowę i przymknęła oczy czując nieprzyjemny ból. Minęła chwila ciszy, dziewczyna dochodziła do siebie. Po chwili jednak dotarło do niej gdzie jest i co się niedawno działo. Podniosła głowę by po chwili dostrzec Ny-Ny. Przypomniała sobie, że gdy tu wchodziła, ona leżała pod łóżkiem, a sama Nono... straciła przytomność wchodząc do łazienki - Zaraz - spojrzała na Ukye, który siedział nieopodal, a potem na siebie. Znów, jak poprzednio zamarła w bezruchu z szeroko otwartymi oczami. Po chwili na jej twarz wpełzł mega mocny rumieniec zachodzący na całą jej powierzchnię. Ponownie krzyknęła, lecz tym razem to był okrzyk zażenowania. Zarzuciła na siebie koc, a następnie wpełzła pod łóżko. - Ukyeeeeeeeee! - chwyciła kapcia, którego miała pod ręką, by po chwili cisnąć nim w chłopaka. Była piekielnie zła, lecz z burakiem na twarzy wyglądała bardziej słodko niż groźnie. Najeżony ogon wystawał z drugiej strony wyrka, majtając się na boki.
__ - Zapomnisz o tym co widziałeś, co dotykałeś, a ja Cię nie zabiję, zgoda? - powiedziała już nieco grzeczniej odwracając wzrok. Otuliła się szczelniej kocem chowając twarz, jedynie uszy wystawały spod jej okrycia.
Na całe szczęście pod łóżkiem niekiedy znajdowały się jej ubrania, w tym wypadku to był dres, którego nie chciało jej się któregoś dnia zebrać i wrzuciła je tutaj nogą. Tak więc nie tracąc czasu nałożyła na siebie czarno niebieskie wdzianko i wyszła ze swojej kryjówki. Unikając wzroku Ukye zaproponowała, że skoro już tutaj są, to zrobi wszystkim coś do jedzenia. To były podziękowania za... umycie i dotaszczenie do łóżka.
Po kilkunastu minutach wróciła z talerzem kanapek i szklankami z orzeźwiającym zimnym sokiem pomarańczowym. Wilczyca usiadła na skraju łóżka pijąc powoli. Sama była strasznie głodna po tej cholernej walce.
__ - Przegrałam. - mruknęła nie podnosząc głowy. Spojrzała na Ny-Ny, a następnie nieco niepewnie wyciągnęła do niej rękę by po chwili zacząć drapać ją za uchem. Sama to lubiła, więc ona pewnie też...
__ - Zapomnisz o tym co widziałeś, co dotykałeś, a ja Cię nie zabiję, zgoda? - powiedziała już nieco grzeczniej odwracając wzrok. Otuliła się szczelniej kocem chowając twarz, jedynie uszy wystawały spod jej okrycia.
Na całe szczęście pod łóżkiem niekiedy znajdowały się jej ubrania, w tym wypadku to był dres, którego nie chciało jej się któregoś dnia zebrać i wrzuciła je tutaj nogą. Tak więc nie tracąc czasu nałożyła na siebie czarno niebieskie wdzianko i wyszła ze swojej kryjówki. Unikając wzroku Ukye zaproponowała, że skoro już tutaj są, to zrobi wszystkim coś do jedzenia. To były podziękowania za... umycie i dotaszczenie do łóżka.
Po kilkunastu minutach wróciła z talerzem kanapek i szklankami z orzeźwiającym zimnym sokiem pomarańczowym. Wilczyca usiadła na skraju łóżka pijąc powoli. Sama była strasznie głodna po tej cholernej walce.
__ - Przegrałam. - mruknęła nie podnosząc głowy. Spojrzała na Ny-Ny, a następnie nieco niepewnie wyciągnęła do niej rękę by po chwili zacząć drapać ją za uchem. Sama to lubiła, więc ona pewnie też...
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Czw 14 Sie 2014, 22:19
Dość mocno zanurzył się w rozmyślaniu o tym co trzeba zrobić, albo przynajmniej dążyć do realizacji pewnych etapów. Jakoś tak pewniej się czuł, kiedy próbował połączyć dane elementy w całość i iść dalej przez życie, ale nie da się wszystkiego zaplanować. Nie umiał przewidywać także zachowań innych, toteż niepotrzebnie dawał się nieść myślom o przyszłości. Tak więc całe szczęście, iż Ny-Nyś zdołała odwrócić jego uwagę i ściągnąć go z majaków do rzeczywistości. Przetarł nadgarstkiem lewe oko wsłuchując się w słowa dziewczynki, na co skrzywił nieco minę.
>Jeszcze nie mogę, Ny-Nyś. Chcę się czegoś dowiedzieć od Shiyu, zanim pójdę spać...
Nie chciał też budzić specjalnie Wilczycy, by zaspokoić swoją ciekawość, być może dociekliwość. Jeszcze raz nachylił się nad ziołami zastanawiając się skąd wytrzaśnie kilka z nich i cicho ziewnął. A jedno ziele zasmakowało Ziemniakowi, bo wpakował do pyszczka i mocował się z palcami demona ze smakołykiem. Młodzieniec jednak odpuścił i gadzina zjadła tropikalną odmianę aloesu. Cóż, może znajdzie zamiennik w najbliższej przyszłości.
Wtedy też nieco się ożywił słysząc krzyk Shiyu, nawet odwrócił się na krześle od biurka w jej stronę i... oberwał w skroń kapciem od buraczkowej właścicielki czterech kątów. Od razu pojawił się guz, a mina demona wyrażała zdezorientowanie. Zerkał od czasu do czasu na Ny-Nyś jakby chcąc mieć w niej wsparcie w razie czego, lecz skończyło się na ultimatum, na co pokornie skinął głową. Od tej pory Wilczyca unikała kontaktu wzrokowego z chłopakiem, który nie widział w tym co robił aż tak karygodnych zbrodni, by od razu obrywać butem... Poniekąd poniżające, lecz lepsze takie rozwiązanie niż kolejna bójka, gdy wszyscy są ledwo żywi.
Za chwilę też zostali poczęstowani sokiem pomarańczowym i kanapkami, przy czym z tej drugiej opcji nie skorzystał. Nie posilał się takimi posiłkami, a szkoda - zaoszczędziłby innym i sobie cierpienia w trakcie polowań na dusze. Nie pogardził za to sokiem, którego wypił już drugą szklankę, gdy padła smutna refleksja ze strony Złotookiej. No cóż, najważniejsze, że nabrała lepszego doświadczenia, chociaż żałował, że nie widział jej w akcji.
>Nie martw się -odpowiedział również nie patrząc się na Shiyu- nie jesteś sama w gronie przegranych.
I tu pokrótce opowiedział co się stało podczas jej nieobecności na poddaszu. W tym wizytę Lucyfera, dotkliwe pobicie ich obojga, ale dodał także, że również Ny-Nyś opanowała sztukę uleczania. Teraz cała trójka znała sposób na złagodzenie bólu innym, lecz to za mało, by wygrać lub odegnać zło do czorta. Wypijając już trzecią szklankę soku odstawił puste naczynie na bok i w końcu podniósł podkrążone oczy na dziewczyny.
>Trzeba ustalić termin kolejnego treningu, tym razem próbując odkryć nowe zdolności. Poza tym skoro straciliśmy schronienie, to i tym trzeba się zająć. Do tego zioła się pokończyły.
Pokazał porozkładane na parapecie zielska (no dość dobrze zagospodarował się na takim małym, nieswoim metrażu) i już je miał schować, gdy w tej chwili przyszło mu coś do głowy. Przecież miał się o coś spytać Wilczycy, która drapała Małego Kapturka za uchem. Przez zmęczenie nie mógł dokładnie sprecyzować i dobrać odpowiednich słów, dlatego chwilę milczał. Aż wreszcie nieco olśniło go po przełknięciu śliny.
>Shiyu, czy Ny-Nyś mogłaby być Twoją współlokatorką? Chociaż na ten czas, kiedy nie znajdę bezpiecznego miejsca...?
Podniósł się ociężale z krzesła jakby będąc gotów wyruszyć już teraz, żeby jak najkrócej przeszkadzać w prywatnym życiu Uszatej. Ale zaraz oparł się plecami o ścianę i... zasnął na stojąco z kompletnego wyczerpania sił. Narkolepsję miał we krwi, lecz żeby w takim tempie ucinać twardą drzemkę? Eh biedne dziewczyny - ich ochroniarz padł na warcie.
>Jeszcze nie mogę, Ny-Nyś. Chcę się czegoś dowiedzieć od Shiyu, zanim pójdę spać...
Nie chciał też budzić specjalnie Wilczycy, by zaspokoić swoją ciekawość, być może dociekliwość. Jeszcze raz nachylił się nad ziołami zastanawiając się skąd wytrzaśnie kilka z nich i cicho ziewnął. A jedno ziele zasmakowało Ziemniakowi, bo wpakował do pyszczka i mocował się z palcami demona ze smakołykiem. Młodzieniec jednak odpuścił i gadzina zjadła tropikalną odmianę aloesu. Cóż, może znajdzie zamiennik w najbliższej przyszłości.
Wtedy też nieco się ożywił słysząc krzyk Shiyu, nawet odwrócił się na krześle od biurka w jej stronę i... oberwał w skroń kapciem od buraczkowej właścicielki czterech kątów. Od razu pojawił się guz, a mina demona wyrażała zdezorientowanie. Zerkał od czasu do czasu na Ny-Nyś jakby chcąc mieć w niej wsparcie w razie czego, lecz skończyło się na ultimatum, na co pokornie skinął głową. Od tej pory Wilczyca unikała kontaktu wzrokowego z chłopakiem, który nie widział w tym co robił aż tak karygodnych zbrodni, by od razu obrywać butem... Poniekąd poniżające, lecz lepsze takie rozwiązanie niż kolejna bójka, gdy wszyscy są ledwo żywi.
Za chwilę też zostali poczęstowani sokiem pomarańczowym i kanapkami, przy czym z tej drugiej opcji nie skorzystał. Nie posilał się takimi posiłkami, a szkoda - zaoszczędziłby innym i sobie cierpienia w trakcie polowań na dusze. Nie pogardził za to sokiem, którego wypił już drugą szklankę, gdy padła smutna refleksja ze strony Złotookiej. No cóż, najważniejsze, że nabrała lepszego doświadczenia, chociaż żałował, że nie widział jej w akcji.
>Nie martw się -odpowiedział również nie patrząc się na Shiyu- nie jesteś sama w gronie przegranych.
I tu pokrótce opowiedział co się stało podczas jej nieobecności na poddaszu. W tym wizytę Lucyfera, dotkliwe pobicie ich obojga, ale dodał także, że również Ny-Nyś opanowała sztukę uleczania. Teraz cała trójka znała sposób na złagodzenie bólu innym, lecz to za mało, by wygrać lub odegnać zło do czorta. Wypijając już trzecią szklankę soku odstawił puste naczynie na bok i w końcu podniósł podkrążone oczy na dziewczyny.
>Trzeba ustalić termin kolejnego treningu, tym razem próbując odkryć nowe zdolności. Poza tym skoro straciliśmy schronienie, to i tym trzeba się zająć. Do tego zioła się pokończyły.
Pokazał porozkładane na parapecie zielska (no dość dobrze zagospodarował się na takim małym, nieswoim metrażu) i już je miał schować, gdy w tej chwili przyszło mu coś do głowy. Przecież miał się o coś spytać Wilczycy, która drapała Małego Kapturka za uchem. Przez zmęczenie nie mógł dokładnie sprecyzować i dobrać odpowiednich słów, dlatego chwilę milczał. Aż wreszcie nieco olśniło go po przełknięciu śliny.
>Shiyu, czy Ny-Nyś mogłaby być Twoją współlokatorką? Chociaż na ten czas, kiedy nie znajdę bezpiecznego miejsca...?
Podniósł się ociężale z krzesła jakby będąc gotów wyruszyć już teraz, żeby jak najkrócej przeszkadzać w prywatnym życiu Uszatej. Ale zaraz oparł się plecami o ścianę i... zasnął na stojąco z kompletnego wyczerpania sił. Narkolepsję miał we krwi, lecz żeby w takim tempie ucinać twardą drzemkę? Eh biedne dziewczyny - ich ochroniarz padł na warcie.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Wto 26 Sie 2014, 20:31
To co się stało potem, było jeszcze dziwniejsze. Nieprzyzwyczajona do typowych reakcji między płcią piękną i tą mniej piękną, widząc tą scenę Ny-Ny praktycznie nie rozumiała co się stało. Czując, że Nono się wybudza, dziewczynka otworzyła szerzej oczy i uniosła głowę, dając znać, że coś się zaraz stanie. Nie była więc zdziwiona gdy wilczyca po sekundzie poderwała się, wprost przeciwnie, siedziała tak jak wcześniej, wpatrując w nią czujnie i z niejakim zaciekawieniem. Oczywiście Ny-Ny nie była w ośrodku zainteresowania, bo dziewczyna znów krzyknęła, rzuciła w demona butem i wpełzła pod łóżko. Ny-Ny przechyliła się w bok, łypiąc szarawymi ślepiami za koleżanką, ale zaraz wróciła na poduszkę, patrząc z kolei na Ukye... Który dziwnie spotulniał. Wodziła od jednego do drugiego, pełna konsternacji. No tak... Nikt jej niczego nie wyjaśniał, bo i tak by nie zrozumiała.
- Ny? - mruknęła do siebie, ostatecznie zapominając o całej sprawie... Bo co to w końcu miało za znaczenie dla kogoś z umysłem zwierzęcia?
Przykucając obok łóżka, z opuszczonym już kapturem, Ny-Ny bawiła się z Ziemniakiem, łaskocząc go po delikatniejszych łuskach, aż jaszczurka zaczęła gryźć ją w palce. W tle przyciszonym głosem Ukye rozmawiał z Nono. Nie zwróciłaby większej uwagi na jedzenie, gdyby nie jaszczurka, bezczelnie wyjadająca szynkę z najbliższej kanapki. Najwyraźniej aloes mu nie starczył. Ny-Ny wzięła jedzenie w dłonie, obróciła uważnie przyglądając, obwąchała z każdej strony, aż w końcu ostrożnie nadgryzła. Co prawda nie był to szczur ani inny specjał dziewczynki, ale było jadalne. Ugryzła drugi raz kanapkę i jej wzrok padł na szklankę z sokiem. Ją również obwąchała i po pierwszym łyku skrzywiła się. Był haniebnie słodki i kwaśny jednocześnie, aż jaszczurka wzdrygnęła się, wywalając rozwidlony język. Ku swojemu zdziwieniu, jeszcze raz łyknęła, znów się krzywiąc, i znowu, i znowu, aż szklanka była pusta. Pomimo pokręconej reakcji kubków smakowych, smakowało to Ny-Ny.
Nie zwracała większej uwagi na opowieść Ukye, dopiero dotyk na głowie sprawił, że uniosła wzrok. Nono pogłaskała ją po szarawych włosach i zaczęła drapać za uchem. Na początku zaskoczona, Ny-Ny mrugnęła zdziwionym okiem, ale przymrużyła powieki, podsuwając główkę i sycząc cicho z zadowoleniem. Podobało się jej. Pomiędzy sianem na głowie wyczuć można było mały, nie tak dawno temu skruszony róg i kilka łusek na skórze.
Syczała by tak jeszcze chwilę, gdyby nie nagłe poczucie... Podniosła głowę, wpatrując się w demona, który jakby nic oparł się o ścianę. Wcześniej też tak robił, gdy był głęboko zamyślony, ale to różniło się... Zwłaszcza oddechem i sposobem poruszania się klatki piersiowej.
- Ukye ssśpi. - stwierdziła jaszczurza panna wstając i wskoczyła na parapet, uważając by nie porozrzucać ziół. Zbliżyła swoją twarz do demona i przyjrzała mu się uważnie, po czym tak jak wcześniej, w przypadku wilczycy, otarła swoim policzkiem o policzek demona. - Ukye śpi. Nie-Ukye nie ma. Ssskha... Ny-Ny nie lubi Nie-Uky. Ukye boli. - powiedziała cicho do Nono.
Tak jakby to wszystko tłumaczyło.
- Ny? - mruknęła do siebie, ostatecznie zapominając o całej sprawie... Bo co to w końcu miało za znaczenie dla kogoś z umysłem zwierzęcia?
Przykucając obok łóżka, z opuszczonym już kapturem, Ny-Ny bawiła się z Ziemniakiem, łaskocząc go po delikatniejszych łuskach, aż jaszczurka zaczęła gryźć ją w palce. W tle przyciszonym głosem Ukye rozmawiał z Nono. Nie zwróciłaby większej uwagi na jedzenie, gdyby nie jaszczurka, bezczelnie wyjadająca szynkę z najbliższej kanapki. Najwyraźniej aloes mu nie starczył. Ny-Ny wzięła jedzenie w dłonie, obróciła uważnie przyglądając, obwąchała z każdej strony, aż w końcu ostrożnie nadgryzła. Co prawda nie był to szczur ani inny specjał dziewczynki, ale było jadalne. Ugryzła drugi raz kanapkę i jej wzrok padł na szklankę z sokiem. Ją również obwąchała i po pierwszym łyku skrzywiła się. Był haniebnie słodki i kwaśny jednocześnie, aż jaszczurka wzdrygnęła się, wywalając rozwidlony język. Ku swojemu zdziwieniu, jeszcze raz łyknęła, znów się krzywiąc, i znowu, i znowu, aż szklanka była pusta. Pomimo pokręconej reakcji kubków smakowych, smakowało to Ny-Ny.
Nie zwracała większej uwagi na opowieść Ukye, dopiero dotyk na głowie sprawił, że uniosła wzrok. Nono pogłaskała ją po szarawych włosach i zaczęła drapać za uchem. Na początku zaskoczona, Ny-Ny mrugnęła zdziwionym okiem, ale przymrużyła powieki, podsuwając główkę i sycząc cicho z zadowoleniem. Podobało się jej. Pomiędzy sianem na głowie wyczuć można było mały, nie tak dawno temu skruszony róg i kilka łusek na skórze.
Syczała by tak jeszcze chwilę, gdyby nie nagłe poczucie... Podniosła głowę, wpatrując się w demona, który jakby nic oparł się o ścianę. Wcześniej też tak robił, gdy był głęboko zamyślony, ale to różniło się... Zwłaszcza oddechem i sposobem poruszania się klatki piersiowej.
- Ukye ssśpi. - stwierdziła jaszczurza panna wstając i wskoczyła na parapet, uważając by nie porozrzucać ziół. Zbliżyła swoją twarz do demona i przyjrzała mu się uważnie, po czym tak jak wcześniej, w przypadku wilczycy, otarła swoim policzkiem o policzek demona. - Ukye śpi. Nie-Ukye nie ma. Ssskha... Ny-Ny nie lubi Nie-Uky. Ukye boli. - powiedziała cicho do Nono.
Tak jakby to wszystko tłumaczyło.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Wto 09 Wrz 2014, 17:41
Pokrótce opowiedział co się stało podczas jej nieobecności na poddaszu. W tym wizytę Lucyfera, dotkliwe pobicie ich obojga, ale dodał także, że również Ny-Nyś opanowała sztukę uleczania. To im się przyda w walkach. Dzięki temu będą walczyć częściej i dłużej, bo 'lekarz' będzie w pogotowiu by uleczyć swojego towarzysza broni.
Gdy usłyszała o pomyśle z kolejnym treningiem, trzasnęła szklanką. Jakoś niefortunnie zrobiła to tak, że ta spękała pod jej uściskiem. Wstała akurat po prośbie o przygarnięcie pod dach Ny-Ny. Podeszła do Ukye, chwyciła go za fraki nie zważając na to czy śpi, czy też nie i podsunęła pod swoją twarz, ze wściekłością w oczach wpatrując się w demona:
___ - Oszalałeś!? - krzyknęła. Mogła być źle zrozumiana, więc postanowiła mówić dalej - Jaki trening?! Spójrz na siebie! Wyglądasz jak siedem nieszczęść, kiedy Ty w ogóle ostatnio spałeś?! W takim stanie chcesz trenować?! Jeszcze nam wykitujesz w trakcie... - powiedziała na koniec już nieco ciszej. Złote oczy wciąż uparcie wpatrywały się w jego fiołkowe jakby chcąc go 'ochrzanić'. - Bezmyślny ośle. - warknęła. Jakoś nie potrafiła inaczej wyrażać emocji, poza krzykiem i byciu wredną pałką. Bała się ukazywać słabość, a słabością dla niej jest troska o innych - Zacznij myśleć o sobie, musisz się przespać. - dopowiedziała jeszcze (Hehe, obudziłaś go przecież przed chwilą!) a następnie puściła młodzieńca z uścisku. Jakby nigdy nic, popchnęła go prosto na swoje łóżko - Nie wezmę pod dach Ny-Ny. Wezmę was obu, zrozumiano? Khy. - choć próbowała być twarda, to wciąż ukazywała te swoje dobre serce. To dziwne, ale wilczyca już taka niestety jest.
Prychnęła, a następnie usiadła na komodzie, przy ścianie. Założyła nogę, na nogę, a dłonie splotła na piersiach. Zamknęła oczy z wyraźnie niezadowoloną miną i czekała. Ten demon musiał się porządnie przespać, nie powinna teraz hałasować. Chociaż...
Chwyciła małą piłkę tenisową, którą kiedyś przyniosła tutaj w pysku, jako wilk gdy lunatykowała. Podkradła ją z boiska szkolnego w nocy. Prócz niej, był tu również but oraz kawałek jeansu. Chyba kogoś jeszcze wtedy pogryzła, ale nie przejmowała się tym. Najbardziej spodobała się jej piłka, więc ją zostawiła. No, a teraz może się przydać. Do rzucania w Ny-Ny. Ciekawe czy jaszczurki aportują?
___ - Ksy, Ny-Ny. Chcesz? Fajne. Przynieś. - szepnęła do niej, pokazując żółtą kuleczkę. Zamachała nią na boki, by pokazać 'zabawę', a następnie rzuciła w stronę kuchni.
Gdy usłyszała o pomyśle z kolejnym treningiem, trzasnęła szklanką. Jakoś niefortunnie zrobiła to tak, że ta spękała pod jej uściskiem. Wstała akurat po prośbie o przygarnięcie pod dach Ny-Ny. Podeszła do Ukye, chwyciła go za fraki nie zważając na to czy śpi, czy też nie i podsunęła pod swoją twarz, ze wściekłością w oczach wpatrując się w demona:
___ - Oszalałeś!? - krzyknęła. Mogła być źle zrozumiana, więc postanowiła mówić dalej - Jaki trening?! Spójrz na siebie! Wyglądasz jak siedem nieszczęść, kiedy Ty w ogóle ostatnio spałeś?! W takim stanie chcesz trenować?! Jeszcze nam wykitujesz w trakcie... - powiedziała na koniec już nieco ciszej. Złote oczy wciąż uparcie wpatrywały się w jego fiołkowe jakby chcąc go 'ochrzanić'. - Bezmyślny ośle. - warknęła. Jakoś nie potrafiła inaczej wyrażać emocji, poza krzykiem i byciu wredną pałką. Bała się ukazywać słabość, a słabością dla niej jest troska o innych - Zacznij myśleć o sobie, musisz się przespać. - dopowiedziała jeszcze (Hehe, obudziłaś go przecież przed chwilą!) a następnie puściła młodzieńca z uścisku. Jakby nigdy nic, popchnęła go prosto na swoje łóżko - Nie wezmę pod dach Ny-Ny. Wezmę was obu, zrozumiano? Khy. - choć próbowała być twarda, to wciąż ukazywała te swoje dobre serce. To dziwne, ale wilczyca już taka niestety jest.
Prychnęła, a następnie usiadła na komodzie, przy ścianie. Założyła nogę, na nogę, a dłonie splotła na piersiach. Zamknęła oczy z wyraźnie niezadowoloną miną i czekała. Ten demon musiał się porządnie przespać, nie powinna teraz hałasować. Chociaż...
Chwyciła małą piłkę tenisową, którą kiedyś przyniosła tutaj w pysku, jako wilk gdy lunatykowała. Podkradła ją z boiska szkolnego w nocy. Prócz niej, był tu również but oraz kawałek jeansu. Chyba kogoś jeszcze wtedy pogryzła, ale nie przejmowała się tym. Najbardziej spodobała się jej piłka, więc ją zostawiła. No, a teraz może się przydać. Do rzucania w Ny-Ny. Ciekawe czy jaszczurki aportują?
___ - Ksy, Ny-Ny. Chcesz? Fajne. Przynieś. - szepnęła do niej, pokazując żółtą kuleczkę. Zamachała nią na boki, by pokazać 'zabawę', a następnie rzuciła w stronę kuchni.
- A tak wygląda dresik:
- [You must be registered and logged in to see this image.]
Jest większy w osobnym oknie.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Sro 10 Wrz 2014, 14:07
Niech się Ny-Ny nie przejmuje - chłopak też mało co pojmował sprawy damsko-męskie. Nie był romantykiem, tylko wojownikiem! I-i wcale nie chciał macać biustu Wilczycy, to nieporozumienie! Ale skończyło się jak skończyło... nagły sen przytwierdzający Ukye do ściany odciął go od pierwszej fali nieporozumień. Druga miała nadejść tuż po tym, jak Jaszczurza Panienka otarła policzkiem o policzek demona. Prawdziwą pobudkę z krótkiej utraty rzeczywistości zarządziła właścicielka lokum prawiąc kazania młodzieńcowi. Ze spuszczoną głową słuchał skarg i zażaleń Shiyu, która za żadne skarby nie godziła się na to, by demon przed snem myślał o treningu, o tym że nie najlepiej wygląda i żeby wybił sobie z głowy poszukiwania dachu nad głową w takim stanie. Nieźle po nim pojechała, ale miała rację. Był do kitu, jeśli nie ma w sobie energii, już nie mówiąc o zapale do walki. Nawet teraz nie miał sił, by odgryźć się Wilczycy! Mogłaby sobie darować te komentarze, chociaż między wierszami zdawało mu się, że chodziło jej o coś więcej niż dokuczenie demonowi.
W końcu zgodził się na wariant zaproponowany przez Uszatą. Ponieważ już był zaciągnięty na łóżko, zdjął tylko ciężkie glany ze stóp i podkulił się na meblu, by zajmować jak najmniej miejsca. Dawno nie leżał na czymś tak miłym i wygodnym. A raczej nigdy przedtem. Nie chciał się jednak przyzwyczajać za bardzo do posłania, toteż mruknął już półprzytomnie w stronę dziewczyn:
>Obudźcie mnie za godzinę.
Mając głowę na poduszce powoli zamknęły mu się powieki, lecz zdążył zauważyć i usłyszeć, iż Wilczyca znalazła formę zabawy dla Ny-Nyś. To dobrze, wydają się być z sobą już całkiem zżyte, przynajmniej na tyle, by sobie nie dokuczać i umilać sobie wspólny czas. Fioletowe patrzałki zniknęły pod kotarą rzęs i zapadł w sen. Bardzo spokojny, bez koszmaru i znamion zła. Wyglądał również niewinnie na łóżku - przypominał bardziej znużonego nauką i dodatkową pracą studenta niżeli morderczego demona. Nie miał ani jednej zmarszczki zaniepokojenia na czole, czysta cera od porządnej kąpieli ujawniła także całkiem zdrowe, chociaż zmęczone oblicze chłopaka. Mógł bezpiecznie zasnąć, ufał obu dziewczynom, które zaoferowały - w odmienny sposób - walkę z Lucyferem. Ostatni raz dobrze mu się spało z Ny-Nyś w objęciach na parapecie, ale teraz relaksował się na prawdziwym łóżku, a nie na jego imitacji z desek.
Ooc:
Przepraszam, że tak krótko - dawno nie wczuwałam się w tą postać...
W końcu zgodził się na wariant zaproponowany przez Uszatą. Ponieważ już był zaciągnięty na łóżko, zdjął tylko ciężkie glany ze stóp i podkulił się na meblu, by zajmować jak najmniej miejsca. Dawno nie leżał na czymś tak miłym i wygodnym. A raczej nigdy przedtem. Nie chciał się jednak przyzwyczajać za bardzo do posłania, toteż mruknął już półprzytomnie w stronę dziewczyn:
>Obudźcie mnie za godzinę.
Mając głowę na poduszce powoli zamknęły mu się powieki, lecz zdążył zauważyć i usłyszeć, iż Wilczyca znalazła formę zabawy dla Ny-Nyś. To dobrze, wydają się być z sobą już całkiem zżyte, przynajmniej na tyle, by sobie nie dokuczać i umilać sobie wspólny czas. Fioletowe patrzałki zniknęły pod kotarą rzęs i zapadł w sen. Bardzo spokojny, bez koszmaru i znamion zła. Wyglądał również niewinnie na łóżku - przypominał bardziej znużonego nauką i dodatkową pracą studenta niżeli morderczego demona. Nie miał ani jednej zmarszczki zaniepokojenia na czole, czysta cera od porządnej kąpieli ujawniła także całkiem zdrowe, chociaż zmęczone oblicze chłopaka. Mógł bezpiecznie zasnąć, ufał obu dziewczynom, które zaoferowały - w odmienny sposób - walkę z Lucyferem. Ostatni raz dobrze mu się spało z Ny-Nyś w objęciach na parapecie, ale teraz relaksował się na prawdziwym łóżku, a nie na jego imitacji z desek.
Ooc:
Przepraszam, że tak krótko - dawno nie wczuwałam się w tą postać...
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Czw 11 Wrz 2014, 21:44
- Mef:
- [You must be registered and logged in to see this image.]
- Sprawa jest dzieciaki. Kam, chce was widzieć. – powiedział spokojnym głosem Mefistofeles. Pierścień ze szmaragdowym oczkiem zabłyszczał na jego palcu.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Pią 11 Mar 2016, 21:04
Sytuacje zachodzące w pokoju były coraz bardziej… Zamotane i umysł jaszczurzej panny nie potrafił ich przeanalizować. Próbowała, żeby nie było. Ny-Ny przycupnęła na parapecie mrugała wielkimi oczami, wodząc nimi to od Wilczycy do demona i z powrotem, wyraźnie przekrzywiając głowę na bok, w geście próby zrozumienia “o co tu w ogóle chodzi”. Oswoiła się z obecnością Nono na tyle, by wiedzieć, że nie skrzywdzi żadnego z nich, ale mimowolnie otworzyła szerzej powieki i w tęczówkach mignął szkarłat zaniepokojenia, gdy dziewczyna podeszła do Ukye i złapała go za ubranie na piersi. Z jednej strony wyglądało to komicznie, gdy niziutka Wilczyca przyciągnęła do siebie siłą wysokiego chłopaka i zaczęła warczeć. Ny-Ny wyczuła jej rozdrażnienie i irytację… Jednak, instynkt podpowiadał jej jednocześnie, że nic się nie dzieje. Normalnie takie zachowanie podpadało pod agresję i zapowiadało albo walkę, albo opuszczenie czyjegoś terytorium, tutaj jednak w jakiś sposób miała pewność, że nie zostaną wygonieni. Co prawda mieszkanie Nono nie było tak komfortowe jak strych... Pozbawione ciemnych zaułków, kartonów i miejsc gdzie można było bezpiecznie wpełznąć, wdrapać na sufit albo parapet i obserwować innych. Było za jasne, ale ciepłe i bezpieczne. O wiele lepsze niż kupa kartonów czy gałęzie drzew gdzie dziewczynka przywykła spać.
Zdenerwowanie starszej dziewczyny złagodniało. Ny-Ny musnęła rozwidlonym językiem powietrze, wąskie źrenice zamieniły się w szparki o kształcie czarnych igieł.
- Ny? - przekrzywiła głowę w drugą stronę, gdy Ukye został pchnięty na łóżko. Demon jednak pozostał wyciszony, nawet się rozluźnił, co kompletnie uspokoiło dziewczynkę. Nie lubiła kłótni.
Jej wzrok spoczął na śpiącym fioletowookim, po czym przeniósł się na naburmuszoną Wilczycę, okupującą komodę pod ścianą. Jej ogon nieco się nastroszył, uszy czujnie mierzyły w górę… Ny-Ny obserwowała ją w milczeniu, tylko Ziemniak kręcił się na jej ramieniu, skubiąc pazurkami bluzę. Ona ufała swojemu zwierzęcemu instynktowi. Jeśli wyczuwała niebezpieczeństwo, okazywała to, jeśli nie… Siedziała spokojnie. Swoją drogą, siedziała tutaj i pilnowała spokojnego snu tej dwójki, dopóki Ci nie zbudzili się i nie zaczęli rozmawiać. Co ciekawe, jaszczurki trzymają się same, ale tutaj może zaczęło kiełkować w głowie dziewczynki poczucie świadomości pewnej więzi między niespotykaną trójką… Stado?
Nono ją zawołała. Ny-Ny uniosła głowę i od razu zwróciła uwagę na jaskrawożółtą piłkę tenisową, jaką Wilczyca trzymała w dłoni. Z tej odległości mogła wyczuć, że pachniała ostro plastikiem, kurzem i śliną. Z zainteresowaniem śledziła gest ręki i odwróciła głowę, śledząc piłkę, gdy ta została posłana w kierunku kuchni. Chwilę siedziała w bezruchu, słuchając, jak żółty obiekt cicho odbija się od podłogi i szafek i turla… Po czym bezszelestnie skoczyła, opadła miękko bosymi stopami i dłońmi na posadzkę i na czworakach przemknęła do drugiego pomieszczenia. Wróciła po chwili, w pozycji względnie wyprostowanej, trzymając w dłoni piłkę i patrząc na nią w niejakim zdumieniu. Stanęła przed komodą, patrząc to na przedmiot to na Wilczycę, po czym usiadła na podłodze po turecku i podrzuciła piłkę. Raz, drugi. Prosta, banalna czynność. Dziewczynka uśmiechnęła się nawet, błyskając ząbkami jak szpilki i rzuciła Nono piłkę, zapraszając do tej “cichej” zabawy.
Siedziały tak jakiś czas, dopóki nie zrobiło się za oknem szaro i Ny-Ny nagle nie uniosła wyżej głowy. Wyczuła czyjąś obecność, kogoś starego, kto tak jak Kam i Is pachniał krwią, kto na dodatek miał na sobie trochę woni i many Upadłego… Odwróciła głowę w kierunku drzwi na chwilę przed tym jak poruszyła się klamka i jej oczy zmieniły barwę na czerwoną.
- Sss..? - zasyczała pytająco słysząc przekazaną informację i machnęła nieco ogonem.
OOC
Good to be back
Zdenerwowanie starszej dziewczyny złagodniało. Ny-Ny musnęła rozwidlonym językiem powietrze, wąskie źrenice zamieniły się w szparki o kształcie czarnych igieł.
- Ny? - przekrzywiła głowę w drugą stronę, gdy Ukye został pchnięty na łóżko. Demon jednak pozostał wyciszony, nawet się rozluźnił, co kompletnie uspokoiło dziewczynkę. Nie lubiła kłótni.
Jej wzrok spoczął na śpiącym fioletowookim, po czym przeniósł się na naburmuszoną Wilczycę, okupującą komodę pod ścianą. Jej ogon nieco się nastroszył, uszy czujnie mierzyły w górę… Ny-Ny obserwowała ją w milczeniu, tylko Ziemniak kręcił się na jej ramieniu, skubiąc pazurkami bluzę. Ona ufała swojemu zwierzęcemu instynktowi. Jeśli wyczuwała niebezpieczeństwo, okazywała to, jeśli nie… Siedziała spokojnie. Swoją drogą, siedziała tutaj i pilnowała spokojnego snu tej dwójki, dopóki Ci nie zbudzili się i nie zaczęli rozmawiać. Co ciekawe, jaszczurki trzymają się same, ale tutaj może zaczęło kiełkować w głowie dziewczynki poczucie świadomości pewnej więzi między niespotykaną trójką… Stado?
Nono ją zawołała. Ny-Ny uniosła głowę i od razu zwróciła uwagę na jaskrawożółtą piłkę tenisową, jaką Wilczyca trzymała w dłoni. Z tej odległości mogła wyczuć, że pachniała ostro plastikiem, kurzem i śliną. Z zainteresowaniem śledziła gest ręki i odwróciła głowę, śledząc piłkę, gdy ta została posłana w kierunku kuchni. Chwilę siedziała w bezruchu, słuchając, jak żółty obiekt cicho odbija się od podłogi i szafek i turla… Po czym bezszelestnie skoczyła, opadła miękko bosymi stopami i dłońmi na posadzkę i na czworakach przemknęła do drugiego pomieszczenia. Wróciła po chwili, w pozycji względnie wyprostowanej, trzymając w dłoni piłkę i patrząc na nią w niejakim zdumieniu. Stanęła przed komodą, patrząc to na przedmiot to na Wilczycę, po czym usiadła na podłodze po turecku i podrzuciła piłkę. Raz, drugi. Prosta, banalna czynność. Dziewczynka uśmiechnęła się nawet, błyskając ząbkami jak szpilki i rzuciła Nono piłkę, zapraszając do tej “cichej” zabawy.
Siedziały tak jakiś czas, dopóki nie zrobiło się za oknem szaro i Ny-Ny nagle nie uniosła wyżej głowy. Wyczuła czyjąś obecność, kogoś starego, kto tak jak Kam i Is pachniał krwią, kto na dodatek miał na sobie trochę woni i many Upadłego… Odwróciła głowę w kierunku drzwi na chwilę przed tym jak poruszyła się klamka i jej oczy zmieniły barwę na czerwoną.
- Sss..? - zasyczała pytająco słysząc przekazaną informację i machnęła nieco ogonem.
OOC
Good to be back
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Sob 12 Mar 2016, 20:50
Nono miała bardzo duży ubaw, jak tylko zobaczyła, że Nyny posłusznie pognała za jaskrawą piłeczką, a potem przyniosła ją z powrotem. Zaczęła ją odbijać, zapraszając tym samym towarzyszkę do wspólnej zabawy. Uszata, jako, że ma w sobie coś z potulnego pieska, to mimowolnie zaczęła merdać ogonkiem, a duże anteny na głowie poruszyły się kilka razy. Zeskoczyła z komody i chwyciła piłeczkę w zęby, po czym pognała na czworakach, na drugi koniec pokoju, bliżej kuchni. Uniosła tyłek wyżej niż miała głowę, machając kitą energicznie na boki. I tak jakoś bawiły się przez długi czas, aż obie nie padły 'trupem', wymęczone i wyganiane. Za oknem już było ciemno, zanosiło się na nocny deszcz i stukanie w parapet.
Tak samo jak Nyny tak i Nono poczuła nosem, że zbliża się jakaś okropna padlina. Upadli nie mieli zbyt miłej woni naturalnej, dlatego łatwo było ich wyczuć z daleka. Najeżyła się jej sierść na ogonie, trochę jak u kota. Wstała na równe nogi po czym zrobiła krok w przód, gdy tylko drzwi się otworzyły. Była gotowa niemal natychmiast zaatakować, by bronić swojego terytorium oraz... stada.
Ku jej zdziwieniu, do mieszkania weszła całkiem jej obca osoba, jednakże wypowiedziała ona imię już tej bardziej kojarzonej. Kamael. Jeszcze czego.
___ - Precz stąd, nigdzie nie idziemy. - warknęła Nono, ale zachowując jednak bardzo cichy ton głosu. Nie chciała zbudzić Ukye, mimo wszystko. - Jeśli czegoś chce, to niech wróci rano, sam. - dodała jeszcze i poczekała w napięciu, aż nieuczesany jegomość sobie wyjdzie. Gdy już to zrobił, młoda wojowniczka odetchnęła z ulgą i usiadła plackiem na podłodze. Jej też się zachciało spać, mimo, że jakiś czas temu była nieprzytomna długi czas. W sumie ciężko było to nazwać snem.
Tak samo jak Nyny tak i Nono poczuła nosem, że zbliża się jakaś okropna padlina. Upadli nie mieli zbyt miłej woni naturalnej, dlatego łatwo było ich wyczuć z daleka. Najeżyła się jej sierść na ogonie, trochę jak u kota. Wstała na równe nogi po czym zrobiła krok w przód, gdy tylko drzwi się otworzyły. Była gotowa niemal natychmiast zaatakować, by bronić swojego terytorium oraz... stada.
Ku jej zdziwieniu, do mieszkania weszła całkiem jej obca osoba, jednakże wypowiedziała ona imię już tej bardziej kojarzonej. Kamael. Jeszcze czego.
___ - Precz stąd, nigdzie nie idziemy. - warknęła Nono, ale zachowując jednak bardzo cichy ton głosu. Nie chciała zbudzić Ukye, mimo wszystko. - Jeśli czegoś chce, to niech wróci rano, sam. - dodała jeszcze i poczekała w napięciu, aż nieuczesany jegomość sobie wyjdzie. Gdy już to zrobił, młoda wojowniczka odetchnęła z ulgą i usiadła plackiem na podłodze. Jej też się zachciało spać, mimo, że jakiś czas temu była nieprzytomna długi czas. W sumie ciężko było to nazwać snem.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Sob 12 Mar 2016, 21:55
Tak, stado. Zarówno Ny-Ny jak i Nono bardzo naturalnie przyjęły do wiadomości, że cała trójka stanowi swego rodzaju stado. Bardzo dziwne, nietypowe, gdyż składające się z trzech indywiduum, i które nawet nie znają się aż tak dobrze, by sobie całkowicie ufać. Jednakże przebywanie z tą dwójką dziewczyn przynosiło ulgę demonowi od samotności. Musiał pamiętać, iż jego obecność może wpływać negatywnie na emocje Pół-Zwierzów, chociaż zdołał zauważyć, że są ulepione z twardej gliny i nie dadzą się tak łatwo sprowokować byle aurze demona. Zresztą chyba przywykły do Ukye na tyle, by ignorować fakt jego przynależności do czarcich pomiotów. A on informację, że obie współlokatorki mogłyby zechcieć zrobić sobie z niego przekąskę.
Spał więc bez drgnienia na łóżku, niesamowicie komfortowym, nie dając się zbudzić ani zabawie towarzyszek, ani przybyciu nieznajomego. Był tak zmęczony, że pewnie przespałby wybuch bomby atomowej. Mimo regeneracji zainicjowanej dzięki Jaszczurzą Panienkę rany goiły się wolno. Najgorsza była ta, którą dokonał Władca Ciemności na klatce piersiowej. Szczerze nie wiedział, jakim cudem jeszcze żył. Los uśmiechnął się na krótką chwilę, ale to wystarczyło, by móc w razie konieczności ochronić koleżanki przed zagrożeniem. No dobra, na ten moment spał podejrzanie twardo, lecz Ukye cierpiał na narkolepsję - dzięki przypadłości mógł oszczędzać energię pozyskaną z pożeranych dusz. Cicho oddychał przez lekko rozchylone usta, bo nos wetknął w poduszkę, której chyba od wieków nie miał pod głową.
Wydawało się, że zazna odrobiny spokoju od swego Ojca Chrzestnego, lecz pożarta przez Ukye dusza stanowiąca przedłużenie mocy Lucyfera dała o sobie znać. Energia mroku chciała przeniknąć wprost ze smolistej duszy do bezbronnego umysłu, jednakże dobre aury dziewcząt skutecznie powstrzymywały atak na śpiący mózg młodzieńca. Krążyła w jego ciele ciemna masa, tak gęsta i zimna, że na ciele chłopaka pojawiła się gęsia skórka, od stóp do czubka głowy. Ciążyła mu na torsie, wypełniała jego płuca i ściskała za gardło. A wszystko w akompaniamencie głosu, którego nie trzeba przedstawiać szerszej publiczności.
>Przestanie Cię boleć, jak zjesz ich dusze. Nie masz co się opierać... będę nawiedzać Cię co sen, co każdą drzemkę czy rozmarzenie... aż zmienisz zdanie i przystaniesz do mnie...
I wtedy zerwał się gwałtownie ze snu wraz z zadławieniem, jakby brakowało mu powietrza. Siadł od razu na łóżku, ale za szybko, gdyż zakręciło mu się w głowie, toteż podparł sobie ręką ociężałą łepetynę i nie utrzymując kontaktu wzrokowego z dziewczynami normował oddech. Drugą dłonią zaciskał tors w miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin temu tkwiła kłoda przebijająca jego ciało na wylot. Jeśli rzeczywiście podczas odwiedzin Ojca Chrzestnego wchłonął podaną na tacy energię należącego do wroga, będzie musiał znaleźć sposób na oczyszczenie się z tej niejako pluskwy. Ale sam nie da rady... może... może ktoś ze stada będzie znał odpowiedź? Eh, nieważne, to na później.
Przetarł nadgarstkiem zroszone zimnym potem czoło i podniósł podkrążony wzrok na zegar na ścianie. Ile on spał? 3 godziny?!
>Miałyście mnie obudzić dwie godziny temu.
Powiedział cicho, z nutką pretensji, która zniknęła po głębszym wdechu i wydechu powietrza. Podsunął się bliżej krawędzi mebla i dopiero teraz poczuł, że jego stopy zetknęły się z czymś miękkim na podłożu. To był ogon Nono, ups... Przesunął girę na bok i wstał z łóżka oznajmiając po krótkich oględzinach zachowania dziewcząt:
>Jesteście głodne?
Zapytał niby chłodnym tonem, lecz z treści wynikało, że zależało mu na dobrej kondycji towarzyszek. Wszak od jutra planował z nimi poćwiczyć. A jakby doskwierał im głód... miałby pretekst, by udać się na krwiste polowanie. Tylko wygląd wskazywał, że młodzieniec musiałby zadowolić się duszami jakiś łatwych do pochwycenia zwierząt, albo odwiedzić jakiś szpital z bezbronnymi istotami. I tak najbardziej smaczne są te grzeszne, tylko nie te pod wpływem manipulacji jego Ojca Chrzestnego. Jakby mógł jeść inne posiłki, byłoby mu łatwiej na tym łez padole, lecz demony nie mają lekko. Zresztą dziewczyny także niejedno przeżyły, chociaż nie zdołali sobie przekazać doświadczeń. W ich charakterach drzemało więcej informacji niż mogłyby opisać słowa.
Spał więc bez drgnienia na łóżku, niesamowicie komfortowym, nie dając się zbudzić ani zabawie towarzyszek, ani przybyciu nieznajomego. Był tak zmęczony, że pewnie przespałby wybuch bomby atomowej. Mimo regeneracji zainicjowanej dzięki Jaszczurzą Panienkę rany goiły się wolno. Najgorsza była ta, którą dokonał Władca Ciemności na klatce piersiowej. Szczerze nie wiedział, jakim cudem jeszcze żył. Los uśmiechnął się na krótką chwilę, ale to wystarczyło, by móc w razie konieczności ochronić koleżanki przed zagrożeniem. No dobra, na ten moment spał podejrzanie twardo, lecz Ukye cierpiał na narkolepsję - dzięki przypadłości mógł oszczędzać energię pozyskaną z pożeranych dusz. Cicho oddychał przez lekko rozchylone usta, bo nos wetknął w poduszkę, której chyba od wieków nie miał pod głową.
Wydawało się, że zazna odrobiny spokoju od swego Ojca Chrzestnego, lecz pożarta przez Ukye dusza stanowiąca przedłużenie mocy Lucyfera dała o sobie znać. Energia mroku chciała przeniknąć wprost ze smolistej duszy do bezbronnego umysłu, jednakże dobre aury dziewcząt skutecznie powstrzymywały atak na śpiący mózg młodzieńca. Krążyła w jego ciele ciemna masa, tak gęsta i zimna, że na ciele chłopaka pojawiła się gęsia skórka, od stóp do czubka głowy. Ciążyła mu na torsie, wypełniała jego płuca i ściskała za gardło. A wszystko w akompaniamencie głosu, którego nie trzeba przedstawiać szerszej publiczności.
>Przestanie Cię boleć, jak zjesz ich dusze. Nie masz co się opierać... będę nawiedzać Cię co sen, co każdą drzemkę czy rozmarzenie... aż zmienisz zdanie i przystaniesz do mnie...
I wtedy zerwał się gwałtownie ze snu wraz z zadławieniem, jakby brakowało mu powietrza. Siadł od razu na łóżku, ale za szybko, gdyż zakręciło mu się w głowie, toteż podparł sobie ręką ociężałą łepetynę i nie utrzymując kontaktu wzrokowego z dziewczynami normował oddech. Drugą dłonią zaciskał tors w miejscu, gdzie jeszcze kilka godzin temu tkwiła kłoda przebijająca jego ciało na wylot. Jeśli rzeczywiście podczas odwiedzin Ojca Chrzestnego wchłonął podaną na tacy energię należącego do wroga, będzie musiał znaleźć sposób na oczyszczenie się z tej niejako pluskwy. Ale sam nie da rady... może... może ktoś ze stada będzie znał odpowiedź? Eh, nieważne, to na później.
Przetarł nadgarstkiem zroszone zimnym potem czoło i podniósł podkrążony wzrok na zegar na ścianie. Ile on spał? 3 godziny?!
>Miałyście mnie obudzić dwie godziny temu.
Powiedział cicho, z nutką pretensji, która zniknęła po głębszym wdechu i wydechu powietrza. Podsunął się bliżej krawędzi mebla i dopiero teraz poczuł, że jego stopy zetknęły się z czymś miękkim na podłożu. To był ogon Nono, ups... Przesunął girę na bok i wstał z łóżka oznajmiając po krótkich oględzinach zachowania dziewcząt:
>Jesteście głodne?
Zapytał niby chłodnym tonem, lecz z treści wynikało, że zależało mu na dobrej kondycji towarzyszek. Wszak od jutra planował z nimi poćwiczyć. A jakby doskwierał im głód... miałby pretekst, by udać się na krwiste polowanie. Tylko wygląd wskazywał, że młodzieniec musiałby zadowolić się duszami jakiś łatwych do pochwycenia zwierząt, albo odwiedzić jakiś szpital z bezbronnymi istotami. I tak najbardziej smaczne są te grzeszne, tylko nie te pod wpływem manipulacji jego Ojca Chrzestnego. Jakby mógł jeść inne posiłki, byłoby mu łatwiej na tym łez padole, lecz demony nie mają lekko. Zresztą dziewczyny także niejedno przeżyły, chociaż nie zdołali sobie przekazać doświadczeń. W ich charakterach drzemało więcej informacji niż mogłyby opisać słowa.
Re: Pokój Shiyu Wolf [17]
Nie 20 Mar 2016, 17:52
Oh, zabawa była przednia. Ny-Ny biegała za Nono chcąc jej odebrać piłkę, obie na czworakach, dając się prowadzić instynktom… Zachowując się jak rozbrykane psiaki… Choć realia przedstawiały postać niewyrośniętej jaszczurki i drobnej wilczycy z puchatym ogonem. Dziewczynka dawno nie miała okazji się z kimś bawić, bowiem ten rodzaj gry i zacieśniania więzów wymagał więcej niż tylko jednej osoby, jej. Tak Ny-Ny odkryła, że całkiem miło pacnąć ręką ogon Nono, ganiać razem za piłką i przewracać na plecy, wturlawszy pod łóżko z jednej strony i wypadając z drugiej. Udało się jej nawet raz wykraść piłkę ze szczęk koleżanki, ale zaraz potem została przewrócona na plecy. Syknęła wesoło i podskoczyła, wspinając się na sufit. Ucieszony Ziemniak biegał po pokoju, wtórując dzikim harcom, które o dziwo cichsze niż być powinny, i tak nie zbudziły śpiącego demona.
Przerwało je zmęczenie i pojawienie się jegomościa. Wpatrywała się w niego uważnie, przypadając do podłogi i czerwień tęczówek zmieniła się w szarość dopiero gdy Wilczyca przepędziła nieproszonego gościa. Ny-Ny usiadła obok niej, patrząc jak warczy do siebie. Jej mana emanowała zmęczeniem i zniecierpliwieniem. Jaszczurka przykucnęła bliżej, przysuwając głowę do jej twarzy i otarła się chropowatym od swych łusek policzkiem o policzek Nono. Miał to być mały gest… Podniesienia na duchu, a może i też podzielenia się swoim zapachem..? Sama nie wiedziała, instynktu swego nigdy nie myślała kwestionować.
Odsunęła się zaraz potem, końcem ogona tykając piłeczkę i sprawiając, że cicho turlała się po podłodze. Tkwiła tak może dłuższy moment, dopóki coś nie zwróciło jej uwagi. A raczej ktoś… Ciężka, oleiście mroczna i śmierdząca smołą mana Nie-Ukye. Wyczuła nawet ten cień złego przez sen demona, dlatego nagle przypadła do nóg łóżka, patrząc czujnie na śpiącego. Zamarła w bezruchu, zaciskając dłonie na metalowych żerdziach mebla, czerwonymi oczami wpatrując się w napięciu, aż chłopak nie zerwał się z łóżka nagle. Oczy Ny-Ny pociemniały, ale kolor niebezpieczeństwa zniknął, bo swąd piekielny złego odszedł i czuła przy sobie tylko trzy istoty. Ziemniaka pod łóżkiem, Wilczycy i Ukye. Jednak fioletowooki był czymś zaniepokojony, czuła to nosem, wyczuwała to w jego energii. Weszła na łóżko w chwili gdy powstał i stanęła na nim. I tak była zbyt drobna i niziutka by się z nim zrównać, dalej musiała unieść głowę w górę, patrząc na niego z uwagą.
- Ukye boli..? - spytała cicho sycząc, kompletnie ignorując jego pytanie o za długi sen. Jakby jaszczurza panna wiedziała czym jest “godzina”...
Niemniej, Ny-Ny nie byłaby sobą, gdyby nie ożywiła się na myśl o jedzenie. W brzuchu zaburczało, w głowie pojawiła się myśl “jeść”, spychana wcześniej przez niepokój i zdarzenia na poddaszu. Kanapkami Nono się nie najadła, jakby nie patrząc, nie były tak treściwe jak tłusty szczur… Ale nie jest przecież sama! Wypadałoby przynieść więcej zdobyczy by nakarmić Nono i Ukye… Ukye jadł dusze, ale co to było dziewczynka dalej nie była pewna… Jednak instynkt i głód zarządziły polowanie. W jednej chwili wskoczyła na parapet, uchyliła okno i bezszelestnie schyliła się by przecisnąć przez szparę…
Raptem odskoczyła z cichym, przerażonym sykiem. Zmiana była zaskakująca. Kaptur zsunął się z jej głowy, ukazując chochlikowatą twarzyczkę wykrzywioną autentycznym przerażeniem. Jej czerwone oczy tak raziły intensywnym kolorem, że przypominały żar ognia, ba, może i świeciłyby bardziej w ciemnościach. Przypadła do ziemi trzęsąc się, obnażając przestraszona kły, po czym dała nura pod łóżko, kryjąc się w najciemniejszym kącie. Skuliła się tam na brzuchu, wbijając pazury w dywan pod sobą, sycząc bezgłośnie, łuski niemal najeżyły się na jej drobnym ciele. Ktokolwiek próbował podejść bliżej był witany głośnym, panicznym sykiem.
A to wszystko dlatego, że otwierając okno poczuła niewyraźną smużkę zanadto znanej woni, należącą do kogoś, kto musiał być w okolicy tego budynku i to całkiem niedawno, a może i wciąż był, tylko deszcz tłumił zapach... Zapach przypominający szpital, złość, krew i… Dom.
Przerwało je zmęczenie i pojawienie się jegomościa. Wpatrywała się w niego uważnie, przypadając do podłogi i czerwień tęczówek zmieniła się w szarość dopiero gdy Wilczyca przepędziła nieproszonego gościa. Ny-Ny usiadła obok niej, patrząc jak warczy do siebie. Jej mana emanowała zmęczeniem i zniecierpliwieniem. Jaszczurka przykucnęła bliżej, przysuwając głowę do jej twarzy i otarła się chropowatym od swych łusek policzkiem o policzek Nono. Miał to być mały gest… Podniesienia na duchu, a może i też podzielenia się swoim zapachem..? Sama nie wiedziała, instynktu swego nigdy nie myślała kwestionować.
Odsunęła się zaraz potem, końcem ogona tykając piłeczkę i sprawiając, że cicho turlała się po podłodze. Tkwiła tak może dłuższy moment, dopóki coś nie zwróciło jej uwagi. A raczej ktoś… Ciężka, oleiście mroczna i śmierdząca smołą mana Nie-Ukye. Wyczuła nawet ten cień złego przez sen demona, dlatego nagle przypadła do nóg łóżka, patrząc czujnie na śpiącego. Zamarła w bezruchu, zaciskając dłonie na metalowych żerdziach mebla, czerwonymi oczami wpatrując się w napięciu, aż chłopak nie zerwał się z łóżka nagle. Oczy Ny-Ny pociemniały, ale kolor niebezpieczeństwa zniknął, bo swąd piekielny złego odszedł i czuła przy sobie tylko trzy istoty. Ziemniaka pod łóżkiem, Wilczycy i Ukye. Jednak fioletowooki był czymś zaniepokojony, czuła to nosem, wyczuwała to w jego energii. Weszła na łóżko w chwili gdy powstał i stanęła na nim. I tak była zbyt drobna i niziutka by się z nim zrównać, dalej musiała unieść głowę w górę, patrząc na niego z uwagą.
- Ukye boli..? - spytała cicho sycząc, kompletnie ignorując jego pytanie o za długi sen. Jakby jaszczurza panna wiedziała czym jest “godzina”...
Niemniej, Ny-Ny nie byłaby sobą, gdyby nie ożywiła się na myśl o jedzenie. W brzuchu zaburczało, w głowie pojawiła się myśl “jeść”, spychana wcześniej przez niepokój i zdarzenia na poddaszu. Kanapkami Nono się nie najadła, jakby nie patrząc, nie były tak treściwe jak tłusty szczur… Ale nie jest przecież sama! Wypadałoby przynieść więcej zdobyczy by nakarmić Nono i Ukye… Ukye jadł dusze, ale co to było dziewczynka dalej nie była pewna… Jednak instynkt i głód zarządziły polowanie. W jednej chwili wskoczyła na parapet, uchyliła okno i bezszelestnie schyliła się by przecisnąć przez szparę…
Raptem odskoczyła z cichym, przerażonym sykiem. Zmiana była zaskakująca. Kaptur zsunął się z jej głowy, ukazując chochlikowatą twarzyczkę wykrzywioną autentycznym przerażeniem. Jej czerwone oczy tak raziły intensywnym kolorem, że przypominały żar ognia, ba, może i świeciłyby bardziej w ciemnościach. Przypadła do ziemi trzęsąc się, obnażając przestraszona kły, po czym dała nura pod łóżko, kryjąc się w najciemniejszym kącie. Skuliła się tam na brzuchu, wbijając pazury w dywan pod sobą, sycząc bezgłośnie, łuski niemal najeżyły się na jej drobnym ciele. Ktokolwiek próbował podejść bliżej był witany głośnym, panicznym sykiem.
A to wszystko dlatego, że otwierając okno poczuła niewyraźną smużkę zanadto znanej woni, należącą do kogoś, kto musiał być w okolicy tego budynku i to całkiem niedawno, a może i wciąż był, tylko deszcz tłumił zapach... Zapach przypominający szpital, złość, krew i… Dom.
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach