Strona 1 z 2 • 1, 2
- GośćGość
Czarne Jezioro
Czw 16 Lut 2012, 23:04
- Obrazek::
Bardzo dziwny zbiornik wodny, który wyglądał niczym niebo nocą, nie licząc braku gwiazd oraz innych ciał niebieskich. Każdy, który przechodził przy nim, słyszał zawodzenie żeńskiego głosu oraz wszędzie dostrzegał imię Hikari, które oznacza światło. Nieliczni, zwani Wybranymi, dostrzegali ciemnowłosą kobietę z suknią żałobną, siedzącą na pomostku. Jednakże ci, którzy stanęli na nim w tym samym momencie, nie skończyli zbyt dobrze...
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Czw 16 Lut 2012, 23:18
AkapitPo parunastu minutach wolnego, spokojnego marszu, dotarł nad jezioro, gdzie odżyły wspomnienia z przed ponad pięciuset lat. Szczególnie, gdy zobaczył w tafli wody niebo, na którym ułożyło się z chmur pojedyncze słowo. *Hikari... Dlaczego już Cię nie ma obok mnie...?*
AkapitOczami wyobraźni, stał w tym samym miejscu, tyle że padały na niego promienie zachodzącego słońca, które chowało się za ciemną stroną lasu, na skraju którego się znajdował, a jego lewe ramię obejmowało niską błękitnowłosą o niewyraźnych, wręcz czasem zmieniających kolor oczach. Patrzył w nie i uśmiechał się, jednak w duszy grał mu marsz pogrzebowy. Doskonale wiedział, że to spotkanie będzie ostatnim w ich życiu, że nigdy więcej nie będą mogli się zobaczyć, dotknąć, co doprowadzało Upadłego do rozpaczy, jednak starał się robić dobrą minę do złej gry, podobnie jak Ona, chociaż do Jej myśli nie miał dostępu, była dla niego za dobra.
- Ostatni raz...? Jak za lepszych czasów? - Mówiąc to, rozpostarła śnieżnobiałe skrzydła i wzniosła się do góry, ciągnąc mężczyznę za rękę. On, ulegając Jej, rozwinął swoje, opierzone kruczą czernią członki umożliwiające lot i zaczął szybować z Nią poprzez gęste chmury, w których razem rysowali różne kształty, głównie serca. Jednocześnie się przytulali oraz całowali z taką zachłannością, jakby robili to pierwszy raz od bardzo dawna. I już mieli przechodzić do bardziej zdecydowanych czynności, zapoczątkowanych rozpięciem koszul obojga, jednakże 'coś' brutalnie im przerwało:
- Hikari, już czas na ciebie! Lamina Caleum! - Czarnoskrzydły nie odczuł tego psychicznie, ale wysoko rozwinięta empatia pozwoliła mu się wczuć w rolę dziewczyny, z której uleciały ostatnie iskierki życia, przez co zaczynała znikać mu w ramionach. Zanosząc się płaczem, przestał się poruszać i spadł wprost na dno zbiornika wodnego.
AkapitŁzy anioła, szczególnie tego, który upadł, mogły wiele. Nie minęła minuta, a całe jezioro zmieniło kolor z naturalnie błękitnego na czarny. Wtedy to miejsce zostało przyłączone do terenów Czarnego Lasu, a gdy Sir Percedal wyszedł z wody po miesiącu, nigdy w to miejsce nie wrócił...
AkapitAż do tego dnia. Teraz, ze łzami w oczach, klęknął przy tafli w geście szacunku, przeżegnał się i ucałował ziemię, dokładnie w tym miejscu, którego na samym początku dotknęły jego stopy, gdy tylko wyszedł z wody. Uśmiechnął się lekko pod nosem i odwrócił się w stronę uczniów, lecz ich jeszcze nie było. Chrząknął więc głośno i wydał im komendy za pomocą telepatii:
- Kunt, przygotujesz obozowisko, Wolf, do lasu po coś do ogniska. Jedzenie też, jakbyś mogła użyć wilczych zdolności. Tylko krwawe, bo niczego innego nie tknie nasz przyjaciel-wampir. - Usiadł na ziemi i wystawił rękę przed siebie, uprzednio naciągając na nią specjalną rękawicę. Nie minęła minuta, a właśnie na tym nadgarstku siedział sokół, potężny ptak lotny.
- Sadi, goń po moją gitarę, tylko szybko. A, weź też śpiewnik. - Mrugnął do opierzonego zwierzęcia, a te wzniosło się w niebo i poleciało szybko w stronę miasta.
AkapitOczami wyobraźni, stał w tym samym miejscu, tyle że padały na niego promienie zachodzącego słońca, które chowało się za ciemną stroną lasu, na skraju którego się znajdował, a jego lewe ramię obejmowało niską błękitnowłosą o niewyraźnych, wręcz czasem zmieniających kolor oczach. Patrzył w nie i uśmiechał się, jednak w duszy grał mu marsz pogrzebowy. Doskonale wiedział, że to spotkanie będzie ostatnim w ich życiu, że nigdy więcej nie będą mogli się zobaczyć, dotknąć, co doprowadzało Upadłego do rozpaczy, jednak starał się robić dobrą minę do złej gry, podobnie jak Ona, chociaż do Jej myśli nie miał dostępu, była dla niego za dobra.
- Ostatni raz...? Jak za lepszych czasów? - Mówiąc to, rozpostarła śnieżnobiałe skrzydła i wzniosła się do góry, ciągnąc mężczyznę za rękę. On, ulegając Jej, rozwinął swoje, opierzone kruczą czernią członki umożliwiające lot i zaczął szybować z Nią poprzez gęste chmury, w których razem rysowali różne kształty, głównie serca. Jednocześnie się przytulali oraz całowali z taką zachłannością, jakby robili to pierwszy raz od bardzo dawna. I już mieli przechodzić do bardziej zdecydowanych czynności, zapoczątkowanych rozpięciem koszul obojga, jednakże 'coś' brutalnie im przerwało:
- Hikari, już czas na ciebie! Lamina Caleum! - Czarnoskrzydły nie odczuł tego psychicznie, ale wysoko rozwinięta empatia pozwoliła mu się wczuć w rolę dziewczyny, z której uleciały ostatnie iskierki życia, przez co zaczynała znikać mu w ramionach. Zanosząc się płaczem, przestał się poruszać i spadł wprost na dno zbiornika wodnego.
AkapitŁzy anioła, szczególnie tego, który upadł, mogły wiele. Nie minęła minuta, a całe jezioro zmieniło kolor z naturalnie błękitnego na czarny. Wtedy to miejsce zostało przyłączone do terenów Czarnego Lasu, a gdy Sir Percedal wyszedł z wody po miesiącu, nigdy w to miejsce nie wrócił...
AkapitAż do tego dnia. Teraz, ze łzami w oczach, klęknął przy tafli w geście szacunku, przeżegnał się i ucałował ziemię, dokładnie w tym miejscu, którego na samym początku dotknęły jego stopy, gdy tylko wyszedł z wody. Uśmiechnął się lekko pod nosem i odwrócił się w stronę uczniów, lecz ich jeszcze nie było. Chrząknął więc głośno i wydał im komendy za pomocą telepatii:
- Kunt, przygotujesz obozowisko, Wolf, do lasu po coś do ogniska. Jedzenie też, jakbyś mogła użyć wilczych zdolności. Tylko krwawe, bo niczego innego nie tknie nasz przyjaciel-wampir. - Usiadł na ziemi i wystawił rękę przed siebie, uprzednio naciągając na nią specjalną rękawicę. Nie minęła minuta, a właśnie na tym nadgarstku siedział sokół, potężny ptak lotny.
- Sadi, goń po moją gitarę, tylko szybko. A, weź też śpiewnik. - Mrugnął do opierzonego zwierzęcia, a te wzniosło się w niebo i poleciało szybko w stronę miasta.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Pią 17 Lut 2012, 14:54
Robiąc duże, ale wolne kroki, zbliżał się do Czarnego Jeziora. Wielki tobołek na plecach z porozwieszanymi rondlami i wystającymi po bokach śpiworami nieco przygniatał Aaona do parteru. Trzymając w wolnej ręce książkę wypożyczoną z biblioteki sprawdzał jeszcze w drodze czy nie zapomniał o jakimś przedmiocie.
Czytał na głos i od razu wychwycił, że czegoś zapomniał. Przystanął w miejscu zwalając z pleców z hukiem plecak turystyczny, aż uniósł się kurz od ciężaru jaki dźwigał.
"No i świetnie, jestem prawie na miejscu, a nie mam żadnej rozpałki. Jak się nie mylę to była główna część zadania, aby rozpalić ogień. Eh..."
Rozprostował sylwetkę, machnął parę razy ramionami i wrzucił na plecy tobół z wybrakowany o jedną sztukę ważnej rzeczy. Chodząc zacienionymi ścieżkami, szedł naprzód coraz bardziej przygnieciony wiedzą o brakującym ogniwie, aż w końcu nie wytrzymał i postanowił wrócić do miasta. Wziął linę, wspiął się na drzewo, przywiązał plecak do pnia drzewa maskując gałęziami i szybko pobiegł po chociażby zapałki. Nie widziało mu się rozpalanie iskier od huby drzewnej.
Po piętnastu minutach wrócił pod drzewo, lecz ku jego przerażeniu nie widział dowiązanego plecaka. A tyle kasy wybulił za ten sprzęt! Nawet nie to było krzywdzące - gdyby wziął to wszystko na plecy i wrócił do miasta, to nie miałby nieprzyjemności. Bardzo pilnie przeczesywał ten skrawek lasu i do głowy mu nie przyszło, że pomylił okolice, może podobne, ale nie takie same. Zorientował się, gdy rzucił wzrokiem przed siebie i dostrzegł, że tobołek zwisał z innego drzewa, oddalonego o jakieś 200 metrów stąd. Patelnia dawała po oczach, gdyż promienie słoneczne odbijały się od wygładzonej powierzchni. Odetchnął z ulgą i czym prędzej zarzucił na plecy upragniony ekwipunek.
Minęły kolejne minuty, rozglądał się wciąż za profesorem. Dostrzegł Go tuż przy brzegu jeziora czarnego jak smoła. Podszedł do Niego wolnym krokiem, tobołek położył na suchym miejscu. Nie widział jeszcze dziewczyny, w sumie miała gorszą robotę do wykonania.
-Sir, rozbić tutaj obóz?
Zapytał siadając na ocienionym skrawku brzegu. Przyglądał się zarówno Sir Percedalowi jak i jezioru. Na pewno nie przybyli tutaj bez powodu, coś było na rzeczy, albo chociaż tak podejrzewał. Nie myśląc dłużej o tym, nabrał sił i zabrał się za szukanie gałęzi na rozpałkę. Nie miał z tym wielu trudności, las był tuż za nimi, a tam na pewno wiele suchych konarów.
Czytał na głos i od razu wychwycił, że czegoś zapomniał. Przystanął w miejscu zwalając z pleców z hukiem plecak turystyczny, aż uniósł się kurz od ciężaru jaki dźwigał.
"No i świetnie, jestem prawie na miejscu, a nie mam żadnej rozpałki. Jak się nie mylę to była główna część zadania, aby rozpalić ogień. Eh..."
Rozprostował sylwetkę, machnął parę razy ramionami i wrzucił na plecy tobół z wybrakowany o jedną sztukę ważnej rzeczy. Chodząc zacienionymi ścieżkami, szedł naprzód coraz bardziej przygnieciony wiedzą o brakującym ogniwie, aż w końcu nie wytrzymał i postanowił wrócić do miasta. Wziął linę, wspiął się na drzewo, przywiązał plecak do pnia drzewa maskując gałęziami i szybko pobiegł po chociażby zapałki. Nie widziało mu się rozpalanie iskier od huby drzewnej.
Po piętnastu minutach wrócił pod drzewo, lecz ku jego przerażeniu nie widział dowiązanego plecaka. A tyle kasy wybulił za ten sprzęt! Nawet nie to było krzywdzące - gdyby wziął to wszystko na plecy i wrócił do miasta, to nie miałby nieprzyjemności. Bardzo pilnie przeczesywał ten skrawek lasu i do głowy mu nie przyszło, że pomylił okolice, może podobne, ale nie takie same. Zorientował się, gdy rzucił wzrokiem przed siebie i dostrzegł, że tobołek zwisał z innego drzewa, oddalonego o jakieś 200 metrów stąd. Patelnia dawała po oczach, gdyż promienie słoneczne odbijały się od wygładzonej powierzchni. Odetchnął z ulgą i czym prędzej zarzucił na plecy upragniony ekwipunek.
Minęły kolejne minuty, rozglądał się wciąż za profesorem. Dostrzegł Go tuż przy brzegu jeziora czarnego jak smoła. Podszedł do Niego wolnym krokiem, tobołek położył na suchym miejscu. Nie widział jeszcze dziewczyny, w sumie miała gorszą robotę do wykonania.
-Sir, rozbić tutaj obóz?
Zapytał siadając na ocienionym skrawku brzegu. Przyglądał się zarówno Sir Percedalowi jak i jezioru. Na pewno nie przybyli tutaj bez powodu, coś było na rzeczy, albo chociaż tak podejrzewał. Nie myśląc dłużej o tym, nabrał sił i zabrał się za szukanie gałęzi na rozpałkę. Nie miał z tym wielu trudności, las był tuż za nimi, a tam na pewno wiele suchych konarów.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Pią 17 Lut 2012, 15:29
_____Assassi siedziała na ławeczce przed małą chatką. Tą samą, którą opuściła z nadzieją, że nigdy tutaj nie wróci. Dni zlewały się w jedność, ale był tu spokój nie licząc pojedynczych zagubionych wędrowców. Ten wieczór był jednak inny. W myślach istot, które nadchodziły nie widziała strachu. Ucieszyła się z ich wizyty chociaż ich nigdy nie spotkała. Kilka lat temu, gdy wpadła w trans oglądała pewną scenę, w której uczestniczyli również oni.
_____Było ich dwoje. Sami mężczyzni - wampir i anioł, ale ten drugi inny od tych, które widywała wieki temu. Rasy potrafiła odróżnić od razu, ale charaktery... to pozostawało na razie zagadką. Assasi ruszyła pod ich obóz. Przybliżając się, słyszała ich myśli coraz głośniej. Rozmowa nie kleiła się. Wampir tylko zapytał o rozstawienie obozu a anioł nawet nie raczył odpowiedzieć. Cóż za maniery – pomyślała. Obaj zachwycali się krajobrazem, ale każdy w inny sposób.
_____Dla młodego, oczywiście wyglądem, jezioro nie okazało się niczym nadzwyczajnym, po prostu zastanawiał się nad jego tajemnicą, stojąc nad nim jak nad czymś zaczarowanym. Nie pomylił się zbytnio.
_____Natomiast anioła wiązała z tym miejscem silna nić. Ukrywał w sercu głęboką ranę, odczuła to. Myślał o kobiecie. Nagle policzki anielicy zaróżowiły się, bo zdawała sobie sprawę, że nie powinna wchodzić aż tak głęboko w umysł nieznajomego. Ale obraz tej kobiety przypominał jej kogoś, kogo doskonale znała. Jednak jej tożsamość pozostała dla Assassi wciąż zagadką.
_____Nagle anioł odwrócił się i spojrzał w miejsce, w którym stała. Na początku przestraszyła się, lecz potem przywołała się do porządku. Przecież nie mógł mnie zobaczyć, ani usłyszeć. Mnie nie można wyczuć... – pomyślała a po jej policzku spłynęła gorzka łza. Otarła ją zanim zdążyła spaść na otaczające ja listowie.
_____W tym momencie w okolicy usłyszała kolejne myśli. Tym razem pełne żalu i jednocześnie ciekawości. Istota próbowała zamknąć swoje myśli, ale nie dość skutecznie. W swojej postaci była bezbronna, ale czego można spodziewać się po zwierzaku. Zmienna - pojawiło się w głowie anielicy. Uśmiechnęła się promiennie - uwielbiała te stworzenia!
_____W innych okolicznościach ujawniłaby się przybyłym. Ale Assassi nie było już wśród nich. Powlekła się powoli do swojego domu i jej zwyczajem pogrążyła się w myślach...
zt --->
_____Było ich dwoje. Sami mężczyzni - wampir i anioł, ale ten drugi inny od tych, które widywała wieki temu. Rasy potrafiła odróżnić od razu, ale charaktery... to pozostawało na razie zagadką. Assasi ruszyła pod ich obóz. Przybliżając się, słyszała ich myśli coraz głośniej. Rozmowa nie kleiła się. Wampir tylko zapytał o rozstawienie obozu a anioł nawet nie raczył odpowiedzieć. Cóż za maniery – pomyślała. Obaj zachwycali się krajobrazem, ale każdy w inny sposób.
_____Dla młodego, oczywiście wyglądem, jezioro nie okazało się niczym nadzwyczajnym, po prostu zastanawiał się nad jego tajemnicą, stojąc nad nim jak nad czymś zaczarowanym. Nie pomylił się zbytnio.
_____Natomiast anioła wiązała z tym miejscem silna nić. Ukrywał w sercu głęboką ranę, odczuła to. Myślał o kobiecie. Nagle policzki anielicy zaróżowiły się, bo zdawała sobie sprawę, że nie powinna wchodzić aż tak głęboko w umysł nieznajomego. Ale obraz tej kobiety przypominał jej kogoś, kogo doskonale znała. Jednak jej tożsamość pozostała dla Assassi wciąż zagadką.
_____Nagle anioł odwrócił się i spojrzał w miejsce, w którym stała. Na początku przestraszyła się, lecz potem przywołała się do porządku. Przecież nie mógł mnie zobaczyć, ani usłyszeć. Mnie nie można wyczuć... – pomyślała a po jej policzku spłynęła gorzka łza. Otarła ją zanim zdążyła spaść na otaczające ja listowie.
_____W tym momencie w okolicy usłyszała kolejne myśli. Tym razem pełne żalu i jednocześnie ciekawości. Istota próbowała zamknąć swoje myśli, ale nie dość skutecznie. W swojej postaci była bezbronna, ale czego można spodziewać się po zwierzaku. Zmienna - pojawiło się w głowie anielicy. Uśmiechnęła się promiennie - uwielbiała te stworzenia!
_____W innych okolicznościach ujawniłaby się przybyłym. Ale Assassi nie było już wśród nich. Powlekła się powoli do swojego domu i jej zwyczajem pogrążyła się w myślach...
zt --->
Re: Czarne Jezioro
Sob 18 Lut 2012, 13:07
____Warknięcie... ciężkie sapanie jakiejś bestii rozlegało się po cichej okolicy. Było słychać jakiś klekot uderzania się o siebie drewna, szelest oraz odgłos ciężkich łap stawianych na często przemokniętej ziemi. Ten miks wszystkich odgłosów powoli nabierał na sile i zbliżał się do dwóch znajomych oraz jednej nieznajomej. W ciemnościach, metr od wampira i upadłego było widać jedynie błękitne, świecące ślepia i wielkie, ostre zębiska ustawione na dwa metry. Bestia zamilkła, a jej wielkie ślepia spojrzały na bok. Coś upadło z hukiem na ziemię, istota zerwała się z miejsca i zaczęła biec prosto na białowłosego wampira.
Po chwili w świetle słońca, które przedostawało się przez czarne chmury tego miejsca stanęła dwumetrowa bestia, przeogromny czarno-błękitny wilk. Pysk zwierzęcia przybrał wściekły wyraz na twarzy, a kruczoczarne pazury wbijały się w bagnistą ziemię. Potwór stanął na tylnych łapach przez co wydawał się jeszcze większy i obalił się całym cielskiem na niewinnego Aaona. Wielki, śliniący się pysk wisiał nad twarzą wampira i warczał dając do zrozumienia, że jakikolwiek fałszywy ruch skończy się rozlewem krwi.
____- Yo. - Rozległ się głos znany i Kunowi i Nauczycielowi. Jednak pysk bestii się nie ruszał.
Tak, to była Nono. Zamieniła się w wilka w momencie, w którym weszła na Zakazaną Ziemię, wiedziała, że tu jest niebezpiecznie i musi być w tej formie. Przyniosła ze sobą to co kazał "Pan Nyan", jednak w połowie. Nie przyniosła mięsa tylko zupki w proszku. Szła właśnie w ich stronę, gdy w głowie narodził się wredny pomysł.
Warczenie ustało, "potworek" wystawił jęzor na wierzch i sapał machając radośnie ogonem. Pewnie nauczyciel już z daleka wiedział, że Nono idzie, bo słyszał jej myśli. Nie skakała na Niego z tego faktu, że już ją kiedyś widział w tej formie, tylko w mniejszym wydaniu. A tak, wystraszyła Kunta.
Po chwili w świetle słońca, które przedostawało się przez czarne chmury tego miejsca stanęła dwumetrowa bestia, przeogromny czarno-błękitny wilk. Pysk zwierzęcia przybrał wściekły wyraz na twarzy, a kruczoczarne pazury wbijały się w bagnistą ziemię. Potwór stanął na tylnych łapach przez co wydawał się jeszcze większy i obalił się całym cielskiem na niewinnego Aaona. Wielki, śliniący się pysk wisiał nad twarzą wampira i warczał dając do zrozumienia, że jakikolwiek fałszywy ruch skończy się rozlewem krwi.
____- Yo. - Rozległ się głos znany i Kunowi i Nauczycielowi. Jednak pysk bestii się nie ruszał.
Tak, to była Nono. Zamieniła się w wilka w momencie, w którym weszła na Zakazaną Ziemię, wiedziała, że tu jest niebezpiecznie i musi być w tej formie. Przyniosła ze sobą to co kazał "Pan Nyan", jednak w połowie. Nie przyniosła mięsa tylko zupki w proszku. Szła właśnie w ich stronę, gdy w głowie narodził się wredny pomysł.
Warczenie ustało, "potworek" wystawił jęzor na wierzch i sapał machając radośnie ogonem. Pewnie nauczyciel już z daleka wiedział, że Nono idzie, bo słyszał jej myśli. Nie skakała na Niego z tego faktu, że już ją kiedyś widział w tej formie, tylko w mniejszym wydaniu. A tak, wystraszyła Kunta.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Sob 18 Lut 2012, 18:41
Akapit- Witaj, panienko. Na wstępie chcę ci powiedzieć, że jeśli usłyszę śmiechową reakcję na te zupki z proszku, to my z paniczem Kuntem zjemy sobie wilczycę z rusztu. - Uśmiechnął się wesoło, patrząc na tą, jakże komiczną sytuację, ledwo powstrzymując się od śmiechu. W tym samym właśnie momencie mignęła mu postać o znajomej figurze, zmierzająca do miasta, jednakże poznał już tyle ludzi przez tysiące lat życia na Ziemi, że przestał sobie wmawiać, że zna jeszcze kogoś, bo to mogłoby mu przysporzyć kłopotów, na przykład, jeśli to byłaby jakaś latorośl poznanej.
AkapitWestchnąwszy ciężko, podniósł z ziemi wilgotne od śliny, 3 foliowe paczuszki z zupą i sięgnął do swojej nauczycielskiej - jakby się wydawało uczniom - torby, by po chwili wyciągnąć z niej sporych rozmiarów garnek i położyć go na...
- Paniczu Aaonie - Zwrócił się do leżącego wampira - Rozpal ognisko, metr od jeziora, dokładnie w tamtym miejscu. - Wystawił wolną rękę przed siebie, wskazując specjalnie przygotowany do tego, mały dołek w ziemi. Po chwili na nadgarstek usiadł mu sokół z gitarą na plecach. Widząc to, kiwnął głową, wziął sprzęt grający i powstał z miejsca, w którym siedział. Odprawiwszy ptaka do domu gestem, przeszedł sporą odległość od nastolatków, skumulował nieco energii i umieścił ją w instrumencie, po czym zaczął grać balladę.
AkapitMinęło parę minut, a zwielokrotniony magicznie głos oraz dźwięk gitary, niósł się echem po Czarnym Jeziorze. Upadły Anioł śpiewał piosenkę własnego autorstwa, opowiadającą o nadchodzącym widmie nowej wojny, jedynej rzeczy na tym świecie, której się obawiał. Nic tak bardzo go nie przerażało, jak groźba dla tej planety i ich mieszkańców, przez tyle lat zżył się ze wszystkim w tym miejscu. Około piątej minuty swojego zawodzenia, oddychał ciężko i powoli, śpiewając wolniej, niż nakazywał mu rytm, a to dlatego, że miał łzy w oczach i mało brakło mu do rozpłakania się. Powstrzymywał się tylko po to, by studenci nie wzięli go za mało znaczące coś, co się rozkleja z byle powodu. A wszystko przez te słowa...
AkapitSam nie wiedział do końca, co się z nim działo w tym momencie, grał i śpiewał jak opętany, tworzył w momencie premierowego wykonania utworu. Nagle przeszło mu przez głowę, że może dać z siebie więcej, użyć dużo więcej energii. Zaczął więc przelewać magię w sprzęt grający oraz swoje gardło, by wzmocnić dźwięki do granic możliwości. Zaczęło mu się nawet kręcić w głowie od tych mocnych uderzeń fal dźwiękowych w bębenki uszne, ale nie zwracał na nie uwagi, pruł palcami po strunach szybciej i szybciej, z wyraźnym, kontrastującym z humorem sprzed kilku chwil, wyszczerzeniem zębów. Nagle, wręcz odruchowo, podczas solówki wzniósł gryf do góry i zakrzyknął:
OCC: Jako że czasowo sporo zajmuje mój post, następna kolejka leci beze mnie
AkapitWestchnąwszy ciężko, podniósł z ziemi wilgotne od śliny, 3 foliowe paczuszki z zupą i sięgnął do swojej nauczycielskiej - jakby się wydawało uczniom - torby, by po chwili wyciągnąć z niej sporych rozmiarów garnek i położyć go na...
- Paniczu Aaonie - Zwrócił się do leżącego wampira - Rozpal ognisko, metr od jeziora, dokładnie w tamtym miejscu. - Wystawił wolną rękę przed siebie, wskazując specjalnie przygotowany do tego, mały dołek w ziemi. Po chwili na nadgarstek usiadł mu sokół z gitarą na plecach. Widząc to, kiwnął głową, wziął sprzęt grający i powstał z miejsca, w którym siedział. Odprawiwszy ptaka do domu gestem, przeszedł sporą odległość od nastolatków, skumulował nieco energii i umieścił ją w instrumencie, po czym zaczął grać balladę.
AkapitMinęło parę minut, a zwielokrotniony magicznie głos oraz dźwięk gitary, niósł się echem po Czarnym Jeziorze. Upadły Anioł śpiewał piosenkę własnego autorstwa, opowiadającą o nadchodzącym widmie nowej wojny, jedynej rzeczy na tym świecie, której się obawiał. Nic tak bardzo go nie przerażało, jak groźba dla tej planety i ich mieszkańców, przez tyle lat zżył się ze wszystkim w tym miejscu. Około piątej minuty swojego zawodzenia, oddychał ciężko i powoli, śpiewając wolniej, niż nakazywał mu rytm, a to dlatego, że miał łzy w oczach i mało brakło mu do rozpłakania się. Powstrzymywał się tylko po to, by studenci nie wzięli go za mało znaczące coś, co się rozkleja z byle powodu. A wszystko przez te słowa...
Dopiero teraz wiem, jak nisko upada,
Kto nie wypełnił,
Swego czasu w pokorze...
AkapitPercedal miał teraz dziką ochotę po prostu wstać i rzucić się w jakąś otchłań, czego sam nie pojmował. Jeszcze nigdy wcześniej, odkąd skomponował tę pieśń, nie wywarła na nim takiego wrażenia, jak teraz. *Może dorosłem, stałem się dojrzalszy...* Przeszło mu przez głowę, lecz odrzucił tę banalnie głupią myśl, uśmiechając się przez łzy. Powstał i zaczął swój nowy kawałek, dla odstresowania.Kto nie wypełnił,
Swego czasu w pokorze...
AkapitSam nie wiedział do końca, co się z nim działo w tym momencie, grał i śpiewał jak opętany, tworzył w momencie premierowego wykonania utworu. Nagle przeszło mu przez głowę, że może dać z siebie więcej, użyć dużo więcej energii. Zaczął więc przelewać magię w sprzęt grający oraz swoje gardło, by wzmocnić dźwięki do granic możliwości. Zaczęło mu się nawet kręcić w głowie od tych mocnych uderzeń fal dźwiękowych w bębenki uszne, ale nie zwracał na nie uwagi, pruł palcami po strunach szybciej i szybciej, z wyraźnym, kontrastującym z humorem sprzed kilku chwil, wyszczerzeniem zębów. Nagle, wręcz odruchowo, podczas solówki wzniósł gryf do góry i zakrzyknął:
Lamina Caleum!
Jakby w odpowiedzi na dwa słowa, niebo przeszyła olbrzymia błyskawica, jednakże nie była tak mocna, jak te, które widział dawno temu, u Najwyższego, niestety. Jeszcze dużo pracy było przed nim. Teorię miał w małym palcu, teraz musiał się skupić na praktyce.OCC: Jako że czasowo sporo zajmuje mój post, następna kolejka leci beze mnie
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Sob 18 Lut 2012, 19:13
Nie był pewny, ale podczas przygotowań czuł czyjeś spojrzenie na swoich plecach. Automatycznie przeniósł wzrok na profesora, lecz ten wpatrywał się w taflę jeziora. Hm... koleżanki też nie widział, nie miał więc pojęcia skąd takie odczucie. Wzruszył ramionami i kontynuował.
Akurat kładł gałęzie na stertę, kiedy jakieś monstrum wskoczyło na niego i przygniotło do parteru. Strużka potu przepłynęła po policzku i nie mógł oderwać oczu zza okularów od wilka. Dlaczego nie był w stanie drgnąć? To przez te błękitne ślepia i ciężar ciała zwierzaka. Adrenalina podskoczyła ku górze, lecz w milczeniu obmyślał co tu zrobić, aż wszystko wyszło na jaw. Głos dziewczyny uświadomił mu z kim miał naprawdę do czynienia. Zmarszczył brwi i nieco oswobodził rękę z potrzasku. Nieźle go wystraszyła, przebiegła koleżanka…
-Bardzo śmieszne...
Westchnął pod nosem i próbował coś więcej wykaraskać spod cielska wilka, lecz nie miał na tyle sił. Na szczęście miał na tyle daleki zasięg ręki, że mógł podrapać dziewczynę za uchem, i tak też zrobił. Robił to w dość przyjemny sposób, czego trudno było spodziewać się po wampirze. Może dlatego, że nigdy nie miał zwierzątka domowego, a chciał mieć. Wiele ryzykował tym gestem, lecz gdyby chciała coś zrobić groźnego Aaonowi, to zrobiłaby to na miejscu, bez ceregieli. Cały strach zamienił się w niepewność następnego czynu Nono, ale i tak ciężko było cokolwiek innego wymyśleć. Musiał przyznać, że nawet jako wilk miała prześliczne futro i takie gęste, że ginęły w nich palce, którymi drapał za uchem. Przestał jakieś dwie minuty później, bo ścierpła mu ręka od ciągłego wznoszenia ku górze i odpłynięciu, w większości nie swojej, krwi. Spuścił rękę i obie założył za głową i spoglądał zza szkieł na towarzyszkę. Było mu ciepło od Jej futra, chociaż co jakiś czas musiał przecierać rękawem oślinioną twarz.
-Dobra, dobra, złaź już ze mnie.
Już nawet nogi mu cierpły, nie przyzwyczajony był do takich obciążeń, a wilk takich sporych rozmiarów nie ważył mało. Nowy grymas pojawił się na twarzy chłopaka. Zrobił zaskoczoną minę i powiedział:
-Zupki z proszku? A chociaż pomidorowa?
Uśmiechnął się i zasłuchał się nagle w graniu sir Percedala. Pomimo znacznego obciążenia na sobie czuł podczas tej melodii i słów jakby odpływał. Tak było z początku, później po prostu wsłuchał się w słowa i zastanawiał się nad sensem wypowiadanych zdań. A miał przecież rozpalić ognisko. Z chwilowej, teraz błogosławionej niedyspozycji koordynacyjno-ruchowej mógł jeszcze pozwolić sobie na interpretacje słów Upadłego. Bardzo wczuwał się w śpiewanie, jakby zawarł w pieśni swoją duszę i prorokował co nadejdzie, a co jest i do czego to wszystko może prowadzić.
Akurat kładł gałęzie na stertę, kiedy jakieś monstrum wskoczyło na niego i przygniotło do parteru. Strużka potu przepłynęła po policzku i nie mógł oderwać oczu zza okularów od wilka. Dlaczego nie był w stanie drgnąć? To przez te błękitne ślepia i ciężar ciała zwierzaka. Adrenalina podskoczyła ku górze, lecz w milczeniu obmyślał co tu zrobić, aż wszystko wyszło na jaw. Głos dziewczyny uświadomił mu z kim miał naprawdę do czynienia. Zmarszczył brwi i nieco oswobodził rękę z potrzasku. Nieźle go wystraszyła, przebiegła koleżanka…
-Bardzo śmieszne...
Westchnął pod nosem i próbował coś więcej wykaraskać spod cielska wilka, lecz nie miał na tyle sił. Na szczęście miał na tyle daleki zasięg ręki, że mógł podrapać dziewczynę za uchem, i tak też zrobił. Robił to w dość przyjemny sposób, czego trudno było spodziewać się po wampirze. Może dlatego, że nigdy nie miał zwierzątka domowego, a chciał mieć. Wiele ryzykował tym gestem, lecz gdyby chciała coś zrobić groźnego Aaonowi, to zrobiłaby to na miejscu, bez ceregieli. Cały strach zamienił się w niepewność następnego czynu Nono, ale i tak ciężko było cokolwiek innego wymyśleć. Musiał przyznać, że nawet jako wilk miała prześliczne futro i takie gęste, że ginęły w nich palce, którymi drapał za uchem. Przestał jakieś dwie minuty później, bo ścierpła mu ręka od ciągłego wznoszenia ku górze i odpłynięciu, w większości nie swojej, krwi. Spuścił rękę i obie założył za głową i spoglądał zza szkieł na towarzyszkę. Było mu ciepło od Jej futra, chociaż co jakiś czas musiał przecierać rękawem oślinioną twarz.
-Dobra, dobra, złaź już ze mnie.
Już nawet nogi mu cierpły, nie przyzwyczajony był do takich obciążeń, a wilk takich sporych rozmiarów nie ważył mało. Nowy grymas pojawił się na twarzy chłopaka. Zrobił zaskoczoną minę i powiedział:
-Zupki z proszku? A chociaż pomidorowa?
Uśmiechnął się i zasłuchał się nagle w graniu sir Percedala. Pomimo znacznego obciążenia na sobie czuł podczas tej melodii i słów jakby odpływał. Tak było z początku, później po prostu wsłuchał się w słowa i zastanawiał się nad sensem wypowiadanych zdań. A miał przecież rozpalić ognisko. Z chwilowej, teraz błogosławionej niedyspozycji koordynacyjno-ruchowej mógł jeszcze pozwolić sobie na interpretacje słów Upadłego. Bardzo wczuwał się w śpiewanie, jakby zawarł w pieśni swoją duszę i prorokował co nadejdzie, a co jest i do czego to wszystko może prowadzić.
Re: Czarne Jezioro
Nie 19 Lut 2012, 18:29
____Wilcza bestia machała ogonem na prawo i lewo nie schodząc z biednego wampira. Gdy ją jeszcze drapał za uchem wytknęła język i nastawiła uszy jak antenki zadowolona z pieszczoty. Nie miała zamiaru odgryzać ręki za drapanie za uchem, to było całkiem przyjemne, więc zamieniła się w potulnego szczeniaczka, którego nie drapano miesiącami. Po tych dwóch minutach drapania, zwierzak postanowił odciążyć nieszczęśnika swoją masą i odsunął się. Chwyciła zębiskami za tył ubrania Kunta i podniosła Go stawiając na równe nogi. Spojrzała na Upadłego, a potem na Wampira i znowu na Anioła. Wsłuchała się dobrze w graną muzykę i chociaż dźwięki drażniły ją, czuła się trochę spokojniejsza, sama nie wiedziała dlaczego. Odwróciła pysk do Aaona i liznęła Go wielkim, obślinionym jęzorem w policzek dziękując tak za drapanie i zrobiła dwa skoki w stronę nauczyciela.
Potworek usiadł obok Per'a i zaczął lizać dwukolorową łapę. Gdy trzasnął piorun nawet się nie wzruszyła bo w sumie była do tego przyzwyczajona jak mało kto. Opuściła sporą łapę na dół i podsunęła pysk do twarzy nauczyciela i liznęła w policzek jak przed chwilą Kunta po czym zaczęła głową ocierać się o Jego ramię mrucząc. Może nie tak jak kot, ale chciała tak uspokoić Upadłego.
Machnęła ogonem i ułożyła się za Per'em otulając Go całym swym cielskiem tak, że głowę miała po Jego lewej stronie, tył po prawej, a ogon na kolanach. Była jak wielka kanapa z funkcją ogrzewania i wysuwanym kocem.
___- Nie odmienię się, aż stąd nie wyjdziemy. - Powiedziała znowu nie ruszając pyskiem, ale błękitne oczy spoglądały raz na czarnowłosego, a raz na białowłosego. - Kunt, masz na imię Aaon? Nie wiedziałam... słyszałam jedynie "Kunt, Kunt...". - Podniosła łeb i wysunęła jęzor. - I smacznego Wam, kupiłam same pomidorowe, tylko na te było mnie stać. A teraz będzie gorzej, bo stracę pracę, w której powinnam już być dawno. - Położyła głowę na przednich łapach i zamknęła ślepia.
O pracę się nie martwiła. Jak nie ta, znajdzie drugą. Chociaż powinna to zrobić przed końcem miesiąca bo inaczej nie będzie miała za co zapłacić czynsz za mieszkanie. Jakoś to będzie...
Potworek usiadł obok Per'a i zaczął lizać dwukolorową łapę. Gdy trzasnął piorun nawet się nie wzruszyła bo w sumie była do tego przyzwyczajona jak mało kto. Opuściła sporą łapę na dół i podsunęła pysk do twarzy nauczyciela i liznęła w policzek jak przed chwilą Kunta po czym zaczęła głową ocierać się o Jego ramię mrucząc. Może nie tak jak kot, ale chciała tak uspokoić Upadłego.
Machnęła ogonem i ułożyła się za Per'em otulając Go całym swym cielskiem tak, że głowę miała po Jego lewej stronie, tył po prawej, a ogon na kolanach. Była jak wielka kanapa z funkcją ogrzewania i wysuwanym kocem.
___- Nie odmienię się, aż stąd nie wyjdziemy. - Powiedziała znowu nie ruszając pyskiem, ale błękitne oczy spoglądały raz na czarnowłosego, a raz na białowłosego. - Kunt, masz na imię Aaon? Nie wiedziałam... słyszałam jedynie "Kunt, Kunt...". - Podniosła łeb i wysunęła jęzor. - I smacznego Wam, kupiłam same pomidorowe, tylko na te było mnie stać. A teraz będzie gorzej, bo stracę pracę, w której powinnam już być dawno. - Położyła głowę na przednich łapach i zamknęła ślepia.
O pracę się nie martwiła. Jak nie ta, znajdzie drugą. Chociaż powinna to zrobić przed końcem miesiąca bo inaczej nie będzie miała za co zapłacić czynsz za mieszkanie. Jakoś to będzie...
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Nie 19 Lut 2012, 18:57
Wolność, haha! Wilczyca nawet podniosła go z ziemi, chyba w podzięce za drapanko za uszkiem. Obśliniony, lecz w dobrym nastroju usiadł w normalnej pozycji i przysłuchiwał się tym razem uważniej. Widział też jak Nono wtulała swoje futrzaste cielsko do Upadłego, żeby podnieść Go na duchu. Uśmiechnął się pod nosem, żeby nie urazić uczuć profesora (bo przecież wtedy nie śpiewał o niczym miłym dla Niego) i w tym czasie, kiedy sir Percedal śpiewał i grał żywszą nutę, to zajął się rozpalaniem ogniska. Buchnął żywy ogień i mógł napełnić czajnik wodą, na zupki, i postawić na prowizorycznym rusztowaniu.
-Tak, nazywam się Aaon. Głupio mi, ale... nie znam Twojego imienia. Tylko nazwisko - Wolf.
Sięgnął po nieco wilgotne od śliny saszetki i zaczął zawartości przesypywać do trzech kubków. Nie wiedział czy będą wszyscy pić, lecz i tak podał każdej osobie po naczyniu z zupą. Sir Percedalowi do rąk własnych, a dziewczynie... przed łapami. Sam miał problem z odpowiednim spożyciem zupki, gdyż makaronu nie potrafił wciągnąć przez kły, więc wypił tylko samą esencję.
-Dzięki, było dobre.
Nieco zdziwił się, że koleżanka już musi sobie dorabiać w jakiejś pracy. Jeszcze miała zagrożenie utraty posady. Patrząc na dno kubka zapytał:
-W jakim zawodzie pracujesz? Może prezes nie będzie na Ciebie się gniewać, zwłaszcza jak pokażesz mu się jako wilk.
Westchnął i zbliżył się do dwójki siadając na przeciwko nich, w okularkach, w cieniu. Nigdy nie przypuszczałby, że mógłby przesiedzieć tak długo w takim miłym towarzystwie. Nurtowały go słowa Czarnego Anioła, bo nie wiedział czy powinien cokolwiek głębiej interpretować te zwiastuny czy delektować się płynnością, szczerością i oddaniem artystycznym profesora. Nie chciał kolejnej wojny, i tak ten skrawek lądu jest za mały dla wszystkich.
-Tak, nazywam się Aaon. Głupio mi, ale... nie znam Twojego imienia. Tylko nazwisko - Wolf.
Sięgnął po nieco wilgotne od śliny saszetki i zaczął zawartości przesypywać do trzech kubków. Nie wiedział czy będą wszyscy pić, lecz i tak podał każdej osobie po naczyniu z zupą. Sir Percedalowi do rąk własnych, a dziewczynie... przed łapami. Sam miał problem z odpowiednim spożyciem zupki, gdyż makaronu nie potrafił wciągnąć przez kły, więc wypił tylko samą esencję.
-Dzięki, było dobre.
Nieco zdziwił się, że koleżanka już musi sobie dorabiać w jakiejś pracy. Jeszcze miała zagrożenie utraty posady. Patrząc na dno kubka zapytał:
-W jakim zawodzie pracujesz? Może prezes nie będzie na Ciebie się gniewać, zwłaszcza jak pokażesz mu się jako wilk.
Westchnął i zbliżył się do dwójki siadając na przeciwko nich, w okularkach, w cieniu. Nigdy nie przypuszczałby, że mógłby przesiedzieć tak długo w takim miłym towarzystwie. Nurtowały go słowa Czarnego Anioła, bo nie wiedział czy powinien cokolwiek głębiej interpretować te zwiastuny czy delektować się płynnością, szczerością i oddaniem artystycznym profesora. Nie chciał kolejnej wojny, i tak ten skrawek lądu jest za mały dla wszystkich.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Nie 19 Lut 2012, 20:54
AkapitGdy skończył śpiewać i grać, ze zdziwieniem odkrył, że siedzi w dziwnym fotelu zrobionym z Nono. Z szeroko otwartymi oczyma analizował pamięć i uzmysławiał sobie, co się działo podczas jego występu, co zajęło mu dłuższą chwilę. Wtedy także przeciągnął się i rozejrzał, po czym wziął do ręki miskę z zupką i zaczął ją w ciszy spożywać, rozmyślając o różnych sprawach, jak na przykład trening dla młodych. Oddychał przy tym ciężko, a oczy miał zamknięte, jakby lunatykował i jadł przez sen.
AkapitW końcu jednak pomyślał, że dosyć leniuchowania, czas się zabrać do roboty. Powstał więc i zwrócił się do uczniów:
- O to pierwsze zadanie. Macie ze sobą walczyć, chcę zobaczyć, któremu dać cięższy zestaw ćwiczeń. - Uśmiechnął się drwiąco i rozpostarł skrzydła, po czym wleciał na najbliższe drzewo. Kątem oka spostrzegł imię Hikari na korze oraz siedzącą na pomostku ciemnowłosą niewiastę, lecz postanowił to zignorować. Stanął na jednej nodze, na jednej z najwyższych gałęzi i krzyknął głośno, pstrykając:
- Do roboty! - Jego głos, przez gest palcami, został ponownie zwielokrotniony, a do tego słyszalny również w umysłach dwójki, obijający się w nich, niczym piłeczka kauczukowa w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu.
OCC: Przepraszam, że krótko, nie mam kompletnie weny...
AkapitW końcu jednak pomyślał, że dosyć leniuchowania, czas się zabrać do roboty. Powstał więc i zwrócił się do uczniów:
- O to pierwsze zadanie. Macie ze sobą walczyć, chcę zobaczyć, któremu dać cięższy zestaw ćwiczeń. - Uśmiechnął się drwiąco i rozpostarł skrzydła, po czym wleciał na najbliższe drzewo. Kątem oka spostrzegł imię Hikari na korze oraz siedzącą na pomostku ciemnowłosą niewiastę, lecz postanowił to zignorować. Stanął na jednej nodze, na jednej z najwyższych gałęzi i krzyknął głośno, pstrykając:
- Do roboty! - Jego głos, przez gest palcami, został ponownie zwielokrotniony, a do tego słyszalny również w umysłach dwójki, obijający się w nich, niczym piłeczka kauczukowa w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu.
OCC: Przepraszam, że krótko, nie mam kompletnie weny...
Re: Czarne Jezioro
Nie 19 Lut 2012, 22:13
____Faktycznie, ona się nie przedstawiła. Do niej też mówiono po nazwisku, do tego spóźnili się na wyczytywanie obecności, więc nie dziwota, że nie poznali swoich imion. Należałoby się przedstawić, bo tak nakazuje kultura.
Podniosła głowę z łap dziękując za zupkę. Machnęła ogonem na bok i przedstawiła się:
___- Na imię mi Nono. - Wpatrywała się przez chwilę w kubek i zastanawiała jak to zjeść. Przysunęła pysk i zaczęła siorbać językiem jak pies wodę. Skończyła nieco później niż inni, bo miała nie lada problem z dnem, a do tego wywaliła tą resztkę przypadkiem, bo się jej jęzor obsunął nie w to lewo co trzeba.
Wysłuchała kolejnego pytania, o zawód. Gdyby była w ludzkiej formie zaczerwieniłaby się, ale w tej sytuacji tylko uciekła wzrokiem gdzieś na bok. Trudno było o tym mówić, bo ta praca nie należy do tych z wyższej półki i dla takich arystokratów jak Percedal czy Kunt może to się wydawać zabawne i na miarę niewolnika...
___- Pracuję w taniej restauracji jako kelnerka. Noszę żarcie i trącam ludzi ogonem. Jestem ikoną tej budy, która nosi nazwę "Młody Wilk". Ehh, poniżające... - Spuściła uszy, które jednak zaraz nastawiła sztywno bo poczuła, że Percedal wstaje i mówi do nich, żeby walczyli po czym wzleciał na stare drzewo. Bestia podniosła się na równe... łapy i ziewnęła nieświeżym oddechem na miarę prawdziwego zwierzęcia. Rozciągnęła cielsko i wbiła pazury w lepką ziemię. Chętnie powalczy, ale jest jeden problem...
___- Przykro mi, ale nie odmienię się. Nie mogę, a z takim bydłem jak ja nie będziesz chyba walczył, nie? Chociaż... - Wyszczerzyła niebezpiecznie kły i poderwała się z miejsca. Znalazła się szybko za chłopakiem i... CHAPS! ugryzła Go w tyłek...
Podniosła głowę z łap dziękując za zupkę. Machnęła ogonem na bok i przedstawiła się:
___- Na imię mi Nono. - Wpatrywała się przez chwilę w kubek i zastanawiała jak to zjeść. Przysunęła pysk i zaczęła siorbać językiem jak pies wodę. Skończyła nieco później niż inni, bo miała nie lada problem z dnem, a do tego wywaliła tą resztkę przypadkiem, bo się jej jęzor obsunął nie w to lewo co trzeba.
Wysłuchała kolejnego pytania, o zawód. Gdyby była w ludzkiej formie zaczerwieniłaby się, ale w tej sytuacji tylko uciekła wzrokiem gdzieś na bok. Trudno było o tym mówić, bo ta praca nie należy do tych z wyższej półki i dla takich arystokratów jak Percedal czy Kunt może to się wydawać zabawne i na miarę niewolnika...
___- Pracuję w taniej restauracji jako kelnerka. Noszę żarcie i trącam ludzi ogonem. Jestem ikoną tej budy, która nosi nazwę "Młody Wilk". Ehh, poniżające... - Spuściła uszy, które jednak zaraz nastawiła sztywno bo poczuła, że Percedal wstaje i mówi do nich, żeby walczyli po czym wzleciał na stare drzewo. Bestia podniosła się na równe... łapy i ziewnęła nieświeżym oddechem na miarę prawdziwego zwierzęcia. Rozciągnęła cielsko i wbiła pazury w lepką ziemię. Chętnie powalczy, ale jest jeden problem...
___- Przykro mi, ale nie odmienię się. Nie mogę, a z takim bydłem jak ja nie będziesz chyba walczył, nie? Chociaż... - Wyszczerzyła niebezpiecznie kły i poderwała się z miejsca. Znalazła się szybko za chłopakiem i... CHAPS! ugryzła Go w tyłek...
OCC
Atak normalny - 2 DMG
Atak normalny - 2 DMG
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Nie 19 Lut 2012, 22:26
Kelnerka? Nie tak źle, zawsze mogła trafić na służbę do Kunta, na tą myśl uśmiechnął się lekko.
-Uwierz mi, są gorsze posady.
Odłożył kubek na miejsce, z tym że z małym hukiem, bo usłyszał coś, czego nie chciał koniecznie usłyszeć w tej chwili. Walka z wilkiem miałaby być sprawiedliwa? Już miał coś innego powiedzieć niż przeciągłe AAAAAAAA!, ale nie zdołał. Podskoczył dwa metry do góry pocierając sobie ręką obolałe miejsce. Zimna krew uderzyła mu do głowy, dlatego wyprostował się i mierzył lodowatym spojrzeniem zza pomarańczowych szkieł swoją rywalkę.
-Jasne, że będę walczyć, zwłaszcza pod taką postacią jaką jesteś Nono.
Ścisnął pięści i to one wyprzedzały ciało wampira, który biegł w kierunku czarnobłękitnej. Kaptur zjechał mu po białych włosach i trzepotał w tyle, co nie przeszkodziło w oddaniu skoku prosto na grzbiet dziewczyny. Wyglądało to tak jakby cowboy ujeżdżał rozwścieczonego byka, a las stał się rodeo. Piętami kopał po bokach wilczycy, a ręce mocno chwycił bark szarpiąc go ku górze. Na końcu chwycił za uszy i ciągnął je jak za uzdy konia, po czym odskoczył do tyłu. Coś się budziło w wampirze, adrenalina podtrzymywała tego ducha.
OOC:
Atak normalny 2 DMG
HP 30-2=28
-Uwierz mi, są gorsze posady.
Odłożył kubek na miejsce, z tym że z małym hukiem, bo usłyszał coś, czego nie chciał koniecznie usłyszeć w tej chwili. Walka z wilkiem miałaby być sprawiedliwa? Już miał coś innego powiedzieć niż przeciągłe AAAAAAAA!, ale nie zdołał. Podskoczył dwa metry do góry pocierając sobie ręką obolałe miejsce. Zimna krew uderzyła mu do głowy, dlatego wyprostował się i mierzył lodowatym spojrzeniem zza pomarańczowych szkieł swoją rywalkę.
-Jasne, że będę walczyć, zwłaszcza pod taką postacią jaką jesteś Nono.
Ścisnął pięści i to one wyprzedzały ciało wampira, który biegł w kierunku czarnobłękitnej. Kaptur zjechał mu po białych włosach i trzepotał w tyle, co nie przeszkodziło w oddaniu skoku prosto na grzbiet dziewczyny. Wyglądało to tak jakby cowboy ujeżdżał rozwścieczonego byka, a las stał się rodeo. Piętami kopał po bokach wilczycy, a ręce mocno chwycił bark szarpiąc go ku górze. Na końcu chwycił za uszy i ciągnął je jak za uzdy konia, po czym odskoczył do tyłu. Coś się budziło w wampirze, adrenalina podtrzymywała tego ducha.
OOC:
Atak normalny 2 DMG
HP 30-2=28
Re: Czarne Jezioro
Pon 20 Lut 2012, 00:32
____Nie tego się spodziewała! To bolało i to bardzo! Ostatni raz została tak wytargana przez rodzeństwo, siedemnaście lat temu, gdy zamieniała się w małego szczeniaka i wtedy ją szarpali. Cała piątka, która ma tyle lat co ona, ale nie są bliźniakami, pod żadnym pozorem. Nie było podobieństwa rodzeństwa, każdy wyglądał inaczej. Byli po prostu "partią" kolejnych dzieci. Uroki zwierzęcych komórek...
Zwierzak zachwiał się na czterech łapach i potrząsnął łbem na boki. Zawarczała niebezpiecznie ukazując w pełni okazałości swoje ostre zębiska. Ustawiła sztywno puszysty ogon i wbiła pazury w bagnistą ziemię. Jak na złość zaczął padać jeszcze deszcz, niebo zachmurzyło się całkowicie a to miejsce stało się jeszcze bardziej ponure i straszne. Wystarczyło pół minuty by futro młodej wojowniczki było całe mokre, nie było już widać czy wilk się ślini czy to po prostu woda.
___ - Nikt... nie wejdzie mi na grzbiet... - Mówiła warcząc - ... bez mojego pozwolenia!
Wściekła do granic możliwości jak na tą chwilę poderwała się z miejsca i podbiegła do wampira ślizgając się po mokrej ziemi. Stanęła na trzech łapach, a prawą trzasnęła go w twarz wysuwając czarne pazury po czym odskoczyła na bok. Futerko miała już całe mokre i ubłocone. Wszystko pięknie, ślicznie, ale...
___- CZAS! Zapomniałam o tym! - Otworzyła szeroko wilcze ślepia.
Pojawiło się coś na wzór dymu, a pod łapami wilka błękitny sybol magiczny, który zmalał i zmienił kolor na żółty. Ciało zwierza zmieniło się szybko na ciało zwykłej Nono, tylko w błękitnych oczach, nie złotych. Symbole wraz z dymem znikły, a przed Aaonem stał Pół-Zwierz. Machnęła ogonem i nie patrząc na to w jakiej formie się znajduje przyjęła pozycję bojową czekając na atak ze strony przeciwnika. Musi zainwestować w broń białą, bo marnie jej wychodzi walka kiedy nie jest wilkiem.
OCC
Atak Potężny - 4 dmg
Zwierzak zachwiał się na czterech łapach i potrząsnął łbem na boki. Zawarczała niebezpiecznie ukazując w pełni okazałości swoje ostre zębiska. Ustawiła sztywno puszysty ogon i wbiła pazury w bagnistą ziemię. Jak na złość zaczął padać jeszcze deszcz, niebo zachmurzyło się całkowicie a to miejsce stało się jeszcze bardziej ponure i straszne. Wystarczyło pół minuty by futro młodej wojowniczki było całe mokre, nie było już widać czy wilk się ślini czy to po prostu woda.
___ - Nikt... nie wejdzie mi na grzbiet... - Mówiła warcząc - ... bez mojego pozwolenia!
Wściekła do granic możliwości jak na tą chwilę poderwała się z miejsca i podbiegła do wampira ślizgając się po mokrej ziemi. Stanęła na trzech łapach, a prawą trzasnęła go w twarz wysuwając czarne pazury po czym odskoczyła na bok. Futerko miała już całe mokre i ubłocone. Wszystko pięknie, ślicznie, ale...
___- CZAS! Zapomniałam o tym! - Otworzyła szeroko wilcze ślepia.
Pojawiło się coś na wzór dymu, a pod łapami wilka błękitny sybol magiczny, który zmalał i zmienił kolor na żółty. Ciało zwierza zmieniło się szybko na ciało zwykłej Nono, tylko w błękitnych oczach, nie złotych. Symbole wraz z dymem znikły, a przed Aaonem stał Pół-Zwierz. Machnęła ogonem i nie patrząc na to w jakiej formie się znajduje przyjęła pozycję bojową czekając na atak ze strony przeciwnika. Musi zainwestować w broń białą, bo marnie jej wychodzi walka kiedy nie jest wilkiem.
OCC
Atak Potężny - 4 dmg
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Pon 20 Lut 2012, 20:44
Nie wiedział, że na postać wilka są limity. Aż od razu humor poprawił się i to znacznie! Teraz są mniej więcej na tym samym poziomie zaawansowania jeśli chodzi o broń, a raczej jej brak. Zdani na własne pięści i nogi, oraz pomysłowość.
Oczywiście wcześniej pazury Nono przejechały po policzku Aaona dość boleśnie, zostawiając sińca. Najwyraźniej unikała rozlewu krwi, i chyba dobrze, ale nic nie może przecież wiecznie trwać. Nie chciał jednak tej chwili doczekać, więc nie powodował takich obrażeń. Wykorzysta ukształtowanie terenu, aby skutecznie zniechęcić dziewczynę do walki.
Nie miał zamiaru przerywać potyczki, bo nie miała ona w tym momencie rozstrzygnięcia. Chciał pokazać Sir Percedalowi, że nie jest taki słaby jak go wykreowała Nono w wilczej postaci. Niby nie powinien bić dziewczyn, lecz ta miała siłę, której nie wahała się użyć. Ruszył jak z kopyta i biegł na rywalkę rozczapierzając palce niby do zadrapania.
Wykonał kilka próbnych ataków, który żaden nie sięgnął celu, a potem dwa zwody i chwycił za ubranie koleżanki, wrzucając Ją za ubranie do błota długim ślizgiem.
-Ktoś tu potrzebuje kąpieli... zatem zapraszam!
Nie minęło dużo chwil, gdy podniósł Nono niemal nad swoją głową i cisnął dziewczyną do Czarnego Jeziora na dwumetrową głębinę. Śmiejąc się na brzegu wyczekiwał prze-zadowolony na to aż przeciwniczka wygramoli się z wody.
OOC:
Atak potężny 4 DMG
HP 28-4=24
Oczywiście wcześniej pazury Nono przejechały po policzku Aaona dość boleśnie, zostawiając sińca. Najwyraźniej unikała rozlewu krwi, i chyba dobrze, ale nic nie może przecież wiecznie trwać. Nie chciał jednak tej chwili doczekać, więc nie powodował takich obrażeń. Wykorzysta ukształtowanie terenu, aby skutecznie zniechęcić dziewczynę do walki.
Nie miał zamiaru przerywać potyczki, bo nie miała ona w tym momencie rozstrzygnięcia. Chciał pokazać Sir Percedalowi, że nie jest taki słaby jak go wykreowała Nono w wilczej postaci. Niby nie powinien bić dziewczyn, lecz ta miała siłę, której nie wahała się użyć. Ruszył jak z kopyta i biegł na rywalkę rozczapierzając palce niby do zadrapania.
Wykonał kilka próbnych ataków, który żaden nie sięgnął celu, a potem dwa zwody i chwycił za ubranie koleżanki, wrzucając Ją za ubranie do błota długim ślizgiem.
-Ktoś tu potrzebuje kąpieli... zatem zapraszam!
Nie minęło dużo chwil, gdy podniósł Nono niemal nad swoją głową i cisnął dziewczyną do Czarnego Jeziora na dwumetrową głębinę. Śmiejąc się na brzegu wyczekiwał prze-zadowolony na to aż przeciwniczka wygramoli się z wody.
OOC:
Atak potężny 4 DMG
HP 28-4=24
Re: Czarne Jezioro
Pon 20 Lut 2012, 22:27
____Jak sądziła. Jest słabsza od Kunta gdy nie jest w formie wielkiego, futrzanego wilka. Dostało się jej w kość. Myślała, że był wolny, gdy atakował ją pazurami, co z łatwością unikała, ale później okazało się, że to była tylko chwilowa zabawa, zwód. Przejechała się po błocie plecami i leżała tak przez jakąś chwilę zmęczona unikami. Nie jest przyzwyczajona do walk, zwykle szło jej łatwo, bo nie walczyła jeszcze z kimś na jej poziomie.
Słysząc o kąpieli w wodzie, chciała już uciekać, ale przeciwnik był szybszy. Podniósł ją, przerzucił nad głową i cisnął prosto w Czarne Jezioro. Mimo, iż woda tam miała tylko dwa metry wilczyca zaczęła od razu panikować, nie potrafiła wyzuć gruntu pod nogami bo nimi machała na boki. Użyła nawet trochę many by wytworzyć tlen, ale zyskała tylko kilka sekund. Miała mocno zamknięte oczy, w nosie i uszach wodę, więc wszystkie potrzebne jej do poruszania się zmysły miała niedostępne.
Z tej całej paniki nie wiedziała kiedy zaczęło brakować jej tlenu, przestała się szarpać i jej ciało unosiła jedynie woda. Na powierzchni było widać bąbelki, których było coraz mniej i wylatywały rzadziej. Oznaczało to wiadomo co - Życie z Wolf powoli ulatywało.
___- "Ch..ch...cholera..." - Pomyślała uchylając lekko powieki, które zaraz zamknęła, czując nieprzyjemne szczypanie.
Jej cholerne fobie. Bała się wody i nigdy nie nauczyła się przez to pływać, coraz więcej jej wad poznawali Aaon i Percedal. Najpierw, ograniczenie formy wilka, a teraz nieumiejętność pływania. Jeśli kiedyś będzie musiała walczyć przeciwko, któremuś z nich na serio, przegra. Musi przestać ukazywać swoje słabe strony.
Słysząc o kąpieli w wodzie, chciała już uciekać, ale przeciwnik był szybszy. Podniósł ją, przerzucił nad głową i cisnął prosto w Czarne Jezioro. Mimo, iż woda tam miała tylko dwa metry wilczyca zaczęła od razu panikować, nie potrafiła wyzuć gruntu pod nogami bo nimi machała na boki. Użyła nawet trochę many by wytworzyć tlen, ale zyskała tylko kilka sekund. Miała mocno zamknięte oczy, w nosie i uszach wodę, więc wszystkie potrzebne jej do poruszania się zmysły miała niedostępne.
Z tej całej paniki nie wiedziała kiedy zaczęło brakować jej tlenu, przestała się szarpać i jej ciało unosiła jedynie woda. Na powierzchni było widać bąbelki, których było coraz mniej i wylatywały rzadziej. Oznaczało to wiadomo co - Życie z Wolf powoli ulatywało.
___- "Ch..ch...cholera..." - Pomyślała uchylając lekko powieki, które zaraz zamknęła, czując nieprzyjemne szczypanie.
Jej cholerne fobie. Bała się wody i nigdy nie nauczyła się przez to pływać, coraz więcej jej wad poznawali Aaon i Percedal. Najpierw, ograniczenie formy wilka, a teraz nieumiejętność pływania. Jeśli kiedyś będzie musiała walczyć przeciwko, któremuś z nich na serio, przegra. Musi przestać ukazywać swoje słabe strony.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Wto 21 Lut 2012, 07:26
Zadowolony patrzył z triumfem na taflę wody, w tym miejscy gdzie wrzucił dziewczynę do wody. Założył ręce na piersiach i z grymasem uśmiechu spod sińców wołał:
-Masz już dość, co nie?
Jeszcze tak spoglądał beztrosko na jezioro, ale coś w nim drgnęło. Rywalka nie wynurzała się z wody. Zbladł na twarzy i zaczął biec w kierunku koleżanki.
"No i masz swoją wygraną..." rzekł ironicznie w głowie, po czym porzucił okulary oraz płaszcz na brzeg i wskoczył do wody. Płynął do Niej kraulem aż znajdował się tuż przed Nią. Zanurkował i przez chwilę żadnej dwójki nie było widać na powierzchni. Aaon nigdy nikogo nie ratował, nie miał więc wprawy w czymś takim. Ilość bąbelków powiększała się za sprawą chłopaka, który gwałtownie uniósł się wraz z Nono na ramieniu. Sprawdził czy dziewczyna ma głowę nad wodą i kopiąc nogami ile sił oraz machając jedną ręką próbował zbliżyć się do brzegu. Słońce raziło go w oczy, a skóra swędziała od promieni i po chwili miał bąble na rękach. Nie mógł histeryzować, nie teraz, musiał zapłacić za to co zrobił i pomóc wilczej dziewczynie. W końcu dopłynęli do brzegu, gdzie padł na twarz, lecz jeszcze podciągnął dziewczynę na suchy ląd, żeby nie dotykała wody. Wampir dyszał jak po biegu maratońskim.
Szybko narzucił na Nono swój płaszcz i zaczął klepać po plecach, żeby będąc położona bokiem mogła wykrztusić z siebie wodę. Byli na osłonecznionej części lądu, więc Aaon nagle poczuł się słabo. Bez lichej, ale działającej ochronnie odzieży był skazany na promienie słoneczne. Jeszcze próbował jakoś ocucić Nono, jednak nie dał rady i padł nieprzytomny obok Niej.
Teraz los tej dwójki zależy od sir Percedala, który jako ich mentor nie miał z nimi lekko...
-Masz już dość, co nie?
Jeszcze tak spoglądał beztrosko na jezioro, ale coś w nim drgnęło. Rywalka nie wynurzała się z wody. Zbladł na twarzy i zaczął biec w kierunku koleżanki.
"No i masz swoją wygraną..." rzekł ironicznie w głowie, po czym porzucił okulary oraz płaszcz na brzeg i wskoczył do wody. Płynął do Niej kraulem aż znajdował się tuż przed Nią. Zanurkował i przez chwilę żadnej dwójki nie było widać na powierzchni. Aaon nigdy nikogo nie ratował, nie miał więc wprawy w czymś takim. Ilość bąbelków powiększała się za sprawą chłopaka, który gwałtownie uniósł się wraz z Nono na ramieniu. Sprawdził czy dziewczyna ma głowę nad wodą i kopiąc nogami ile sił oraz machając jedną ręką próbował zbliżyć się do brzegu. Słońce raziło go w oczy, a skóra swędziała od promieni i po chwili miał bąble na rękach. Nie mógł histeryzować, nie teraz, musiał zapłacić za to co zrobił i pomóc wilczej dziewczynie. W końcu dopłynęli do brzegu, gdzie padł na twarz, lecz jeszcze podciągnął dziewczynę na suchy ląd, żeby nie dotykała wody. Wampir dyszał jak po biegu maratońskim.
Szybko narzucił na Nono swój płaszcz i zaczął klepać po plecach, żeby będąc położona bokiem mogła wykrztusić z siebie wodę. Byli na osłonecznionej części lądu, więc Aaon nagle poczuł się słabo. Bez lichej, ale działającej ochronnie odzieży był skazany na promienie słoneczne. Jeszcze próbował jakoś ocucić Nono, jednak nie dał rady i padł nieprzytomny obok Niej.
Teraz los tej dwójki zależy od sir Percedala, który jako ich mentor nie miał z nimi lekko...
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Wto 21 Lut 2012, 16:51
AkapitPrzez cała tę 'walkę', na twarzy mieszał mu się szyderczy śmiech z zażenowaniem, by na końcu walnąć taktycznego facepalma. W mig Anioł znalazł się przy dwójce, zdjął swój płaszcz i całkowicie zakrył Aaona, by nie padł na niego nawet najmniejszy promyczek słońca, po czym usiadł po turecku na trawie, ze zmarszczonym czołem. Nie bał się o ich życie, o nie, ale martwił o ich głupotę i ewidentną niemożność radzenia sobie w dorosłym świecie. Gdyby nie on, wampir już by nie żył, a Nono nie zostałoby dużo czasu.
AkapitMinęło parę godzin, zmierzchało. W tej części świata noc była bardzo niebezpieczna dla samotnego podróżnika, który opiekował się dwójką dzieci. By je lepiej chronić przed wszelkim zagrożeniem, przeniósł koło śpiących całe obozowisko i zaczął szykować kolację, rozmyślając nad ich przydatnością w razie mogącego zaistnieć zagrożenia. Po chwili westchnął ciężko, nie znajdując nic. No, znalazłby się jeden plus, w końcu w nocy wampiry są si...
- O jasna cholera... - Przerwał swój słowotok w myślach, spoglądając w niebo, na którym spomiędzy chmur wyłonił się księżyc, pełna tarcza. Widząc to, natychmiast rozerwał swą koszulę, związał Kunta i odseparował od Wolf, po czym zakrył mu oczy. Jeśli brak widoku pełni go nie zmieni w szalejącą bestię, rozwiąże go i pozwoli mu siedzieć z zakrytymi oczami, ale póki co musiał zachować niezbędne środki ostrożności.
- Przepraszam, paniczu, to dla twojego i naszego dobra... - Wyszeptał mu do ucha, po czym usiadł koło Nono, starając się ją wybudzić.
AkapitMinęło parę godzin, zmierzchało. W tej części świata noc była bardzo niebezpieczna dla samotnego podróżnika, który opiekował się dwójką dzieci. By je lepiej chronić przed wszelkim zagrożeniem, przeniósł koło śpiących całe obozowisko i zaczął szykować kolację, rozmyślając nad ich przydatnością w razie mogącego zaistnieć zagrożenia. Po chwili westchnął ciężko, nie znajdując nic. No, znalazłby się jeden plus, w końcu w nocy wampiry są si...
- O jasna cholera... - Przerwał swój słowotok w myślach, spoglądając w niebo, na którym spomiędzy chmur wyłonił się księżyc, pełna tarcza. Widząc to, natychmiast rozerwał swą koszulę, związał Kunta i odseparował od Wolf, po czym zakrył mu oczy. Jeśli brak widoku pełni go nie zmieni w szalejącą bestię, rozwiąże go i pozwoli mu siedzieć z zakrytymi oczami, ale póki co musiał zachować niezbędne środki ostrożności.
- Przepraszam, paniczu, to dla twojego i naszego dobra... - Wyszeptał mu do ucha, po czym usiadł koło Nono, starając się ją wybudzić.
Re: Czarne Jezioro
Wto 21 Lut 2012, 20:12
____Nie bardzo wiedziała co się dzieje. Ostatnie co zarejestrował jej mózg, to wodę, brak tlenu i bicie serca, które bardzo dobrze słyszała. Coś było po drodze, zaczęła kaszleć i odkrztusiła wodę z płuc, po czym znowu zemdlała. To było w momencie, kiedy Kunt klepał ją po plecach, a potem sam zemdlał.
Poczuła wolne i lekkie uderzenia w policzek, zmarszczyła brwi i nos przekręcając się na bok. Powoli otworzyła oczy, które były już zupełnie normalne, złote. Przetarła rękawiczką kąciki oczu i spojrzała na osobę, która była nad nią. Było ciemno, ale mimo to poznała po zapachu trupów, że to Percedal. Trochę oszołomiona rozglądnęła się leżąc, po czym usiadła i powtórzyła czynność. Machnęła ogonem i podrapała się po głowie pytając:
___- Eee... co się stało? Już noc...? - Zawarczała drżąc całym ciałem i wstała z błotnistej, nieprzyjemnej ziemi.
Na całe szczęście przestało padać, ale błoto nadal jest, przez co ma mokre całe plecy. Jakby pecha nie było mało, jest ledwo pięć stopni na plusie, a Wolf nie wyschła i jest jej zimno co było widać na sinych ustach. Ale miała na to radę, a raczej przyspieszenie wysychania. Stanęła na czterech łapach i zaczęła trząść się na boki pozbywając się w ten sposób nadmiaru wody. Ogon i włosy miała suche, ale ubranie wciąż ociekało wodą.
Wyprostowała się i spojrzała za siebie. Trochę ją wmurowało widząc przywiązanego Kunta z opaską na oczach.
___ - Dlaczego... jest związany? - Spytała, ale nie potrzebowała odpowiedzi, bo ją oświeciło od razu. Otworzyła szeroko oczy, które zamieniły się w małe punkciki. Powoli ze strachem odwróciła głowę patrząc w niebo, prosto na wielki, świecący księżyc nie przysłonięty żadną chmurką. Uszy ustawiły się na sztorc, a ogon zaczął miotać się na boki. Wyszczerzyła lekko zębiska, które były trochę większe i do tego miały kły. Oczy przybrały na prawdę straszny wyraz, ale pozostawały złote. - Pełnia...? - Spytała sama siebie szyderczo się uśmiechając. Ukucnęła niczym pies i wpatrywała się przez dłuższą chwilę w okrągły talerz.
Po jakieś chwili odwróciła głowę i spojrzała na Percedala jak głodny wilk na obiad. Oblizała się i zaczęła powoli na czterech łapach zbliżać się do Upadłego... jednak... coś... ogon przemknął jej koło nosa, zaciekawiona spróbowała odwrócić się by zobaczyć puchacza, ale ten znowu zwiał, więc zrobiła to samo ponownie, ale z takim samym skutkiem. Zawarczała na ogon i zaczęła się kręcić w kółko próbując go złapać. Ah, zawzięty przeciwnik!
Poczuła wolne i lekkie uderzenia w policzek, zmarszczyła brwi i nos przekręcając się na bok. Powoli otworzyła oczy, które były już zupełnie normalne, złote. Przetarła rękawiczką kąciki oczu i spojrzała na osobę, która była nad nią. Było ciemno, ale mimo to poznała po zapachu trupów, że to Percedal. Trochę oszołomiona rozglądnęła się leżąc, po czym usiadła i powtórzyła czynność. Machnęła ogonem i podrapała się po głowie pytając:
___- Eee... co się stało? Już noc...? - Zawarczała drżąc całym ciałem i wstała z błotnistej, nieprzyjemnej ziemi.
Na całe szczęście przestało padać, ale błoto nadal jest, przez co ma mokre całe plecy. Jakby pecha nie było mało, jest ledwo pięć stopni na plusie, a Wolf nie wyschła i jest jej zimno co było widać na sinych ustach. Ale miała na to radę, a raczej przyspieszenie wysychania. Stanęła na czterech łapach i zaczęła trząść się na boki pozbywając się w ten sposób nadmiaru wody. Ogon i włosy miała suche, ale ubranie wciąż ociekało wodą.
Wyprostowała się i spojrzała za siebie. Trochę ją wmurowało widząc przywiązanego Kunta z opaską na oczach.
___ - Dlaczego... jest związany? - Spytała, ale nie potrzebowała odpowiedzi, bo ją oświeciło od razu. Otworzyła szeroko oczy, które zamieniły się w małe punkciki. Powoli ze strachem odwróciła głowę patrząc w niebo, prosto na wielki, świecący księżyc nie przysłonięty żadną chmurką. Uszy ustawiły się na sztorc, a ogon zaczął miotać się na boki. Wyszczerzyła lekko zębiska, które były trochę większe i do tego miały kły. Oczy przybrały na prawdę straszny wyraz, ale pozostawały złote. - Pełnia...? - Spytała sama siebie szyderczo się uśmiechając. Ukucnęła niczym pies i wpatrywała się przez dłuższą chwilę w okrągły talerz.
Po jakieś chwili odwróciła głowę i spojrzała na Percedala jak głodny wilk na obiad. Oblizała się i zaczęła powoli na czterech łapach zbliżać się do Upadłego... jednak... coś... ogon przemknął jej koło nosa, zaciekawiona spróbowała odwrócić się by zobaczyć puchacza, ale ten znowu zwiał, więc zrobiła to samo ponownie, ale z takim samym skutkiem. Zawarczała na ogon i zaczęła się kręcić w kółko próbując go złapać. Ah, zawzięty przeciwnik!
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Wto 21 Lut 2012, 20:37
Wybudzał się z omdlenia, lecz mimo otwarcia powiek widział ciemność. W dodatku leżał sztywno związany na ziemi i nie mógł kiwnąć palcem. To znowu Nono na nim siedziała? Nie był pewny, bo raczej nie odczuwał ciężkości, tylko skrępowanie swoich kończyn. Coś jednak nie zgadzało się, nie czuł ciepła, tylko zimno. Pogłębiało się wyziębienie jakby od środka ciała, dopiero później zorientował się, że słońce zaszło na zachód i nastąpiła noc. Nie padał deszcz, lecz powietrze było ciężkie od wilgoci. Słyszał tylko jedno zdanie od sir Percedala, słowa dziewczyny rozmyły się w jego uszach.
Pulsujące mięśnie rozrastały się nieznacznie w okolicach rąk i nóg oraz klacie. Nawet mając zawiązane oczy dobrze wyczuwał co dzieje się na niebie. Nigdy nie widział pełni będąc poza domem, nawet na terenie posiadłości unikał tego okresu zazwyczaj w trumnie. Koszula profesora, która go trzymała na miejscu, rozrywała się na szwach, powolutku, bo materiał był wytrzymały. Nawet sam wampir walczył ze sobą, żeby nie wpaść w obłęd, chociaż wszystkie zmysły pragnęły jednego.
Krwi.
Nerw szarpnął młodym po całym ciele chcąc oswobodzić się ze spętania. Tatuaż ciągnący się po prawym policzku od czoła zaczerwienił się, magiczna zapora nadana w dzieciństwie i tym razem chciała powstrzymać Aaona przed przemianą. Spuścił głowę na dół ściskając ją między kolanami. Nie sądził, że pełnia robi takie spustoszenie w głowie chłopaka, który powoli zapominał o tym, że powinien bronić się przed falą chęci krwi jaka napływała zewsząd w postaci każdych bodźców.
Nawet mając zasłonięte oczy przepaską prześwitywały rozpalone do czerwoności źrenice. Kły w tym samym czasie wystawały znacznie bardziej niż zwykle, jakby zaraz miał je wbić w ciało człowieka i wyssać cenny płyn. Klatka piersiowa poruszała się coraz bardziej gwałtownie w górę i w dół, aż w końcu stało się...
...uwolnił się z więzów i zdarł z oczu przepaskę. Bielma nasączyły się czarną barwą, a jarzące się jak neony źrenice nie spuszczały z widoku obecnej dwójki. Ściskał i rozprostowywał palce u rąk, które zgrzytały niby nienaoliwione we stawach. Nie, nie mógł ich zaatakować, jeszcze nie poddał się zupełnie woli bestii. Rzucił szybkie spojrzenie na las i to właśnie w nim zniknął w błyskawicznym tempie. Chce zaspokoić głód ludzką krwią!
zt>Miasto Kazan
Pulsujące mięśnie rozrastały się nieznacznie w okolicach rąk i nóg oraz klacie. Nawet mając zawiązane oczy dobrze wyczuwał co dzieje się na niebie. Nigdy nie widział pełni będąc poza domem, nawet na terenie posiadłości unikał tego okresu zazwyczaj w trumnie. Koszula profesora, która go trzymała na miejscu, rozrywała się na szwach, powolutku, bo materiał był wytrzymały. Nawet sam wampir walczył ze sobą, żeby nie wpaść w obłęd, chociaż wszystkie zmysły pragnęły jednego.
Krwi.
Nerw szarpnął młodym po całym ciele chcąc oswobodzić się ze spętania. Tatuaż ciągnący się po prawym policzku od czoła zaczerwienił się, magiczna zapora nadana w dzieciństwie i tym razem chciała powstrzymać Aaona przed przemianą. Spuścił głowę na dół ściskając ją między kolanami. Nie sądził, że pełnia robi takie spustoszenie w głowie chłopaka, który powoli zapominał o tym, że powinien bronić się przed falą chęci krwi jaka napływała zewsząd w postaci każdych bodźców.
Nawet mając zasłonięte oczy przepaską prześwitywały rozpalone do czerwoności źrenice. Kły w tym samym czasie wystawały znacznie bardziej niż zwykle, jakby zaraz miał je wbić w ciało człowieka i wyssać cenny płyn. Klatka piersiowa poruszała się coraz bardziej gwałtownie w górę i w dół, aż w końcu stało się...
...uwolnił się z więzów i zdarł z oczu przepaskę. Bielma nasączyły się czarną barwą, a jarzące się jak neony źrenice nie spuszczały z widoku obecnej dwójki. Ściskał i rozprostowywał palce u rąk, które zgrzytały niby nienaoliwione we stawach. Nie, nie mógł ich zaatakować, jeszcze nie poddał się zupełnie woli bestii. Rzucił szybkie spojrzenie na las i to właśnie w nim zniknął w błyskawicznym tempie. Chce zaspokoić głód ludzką krwią!
zt>Miasto Kazan
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Sro 22 Lut 2012, 17:08
Akapit*No pięknie.* Pomyślał, przyglądając się walczącej z sówką dziewczyny. Westchnąwszy ciężko, przez krótką chwilę analizował sytuację, w której się znalazł, a która nie była zbytnio ciekawa. Aaon zwiał mu i poleciał prawdopodobnie na żer, a Nono także dostała szału, poprzez wilczy genotyp zmieszany z jej własnym. Sir Percedal znów westchnął i położył dwa palce na swojej lewej skroni i zaczął się skupiać. Po chwili powieki na chwilę się przymknęły, a gdy ponownie się otworzyły, źrenice zmniejszyły się do rozmiaru maleńkich punkcików.
AkapitWylądował około granicy. Gdy rozejrzał się wokoło, dostrzegł związaną dziewczynę i krążącego wokół niej, wielkiego bysiora, około trzech metrów, który mocno wystraszył Anioła, jednak to go tylko zmobilizowało do czekającej walki. Percy strzelił lekko kostkami palców i krzyknął, zaczynając bieg na bestię. Pochylił tułów do przodu, wyciągnął ręce do tyłu na wzór strzałki i przyspieszał, by po chwili wyskoczyć z pięścią wprost w jego cielsko, co okazało się mało skuteczne, ze względu na futro. Tak więc kucnął i zaatakował jeden ze słabszych punktów każdego drapieżnika - nogi. Mocnym uderzeniem stopą, spowodował brak równowagi u wilczycy, przez co ta upadła na Upadłego.
AkapitWylądował około granicy. Gdy rozejrzał się wokoło, dostrzegł związaną dziewczynę i krążącego wokół niej, wielkiego bysiora, około trzech metrów, który mocno wystraszył Anioła, jednak to go tylko zmobilizowało do czekającej walki. Percy strzelił lekko kostkami palców i krzyknął, zaczynając bieg na bestię. Pochylił tułów do przodu, wyciągnął ręce do tyłu na wzór strzałki i przyspieszał, by po chwili wyskoczyć z pięścią wprost w jego cielsko, co okazało się mało skuteczne, ze względu na futro. Tak więc kucnął i zaatakował jeden ze słabszych punktów każdego drapieżnika - nogi. Mocnym uderzeniem stopą, spowodował brak równowagi u wilczycy, przez co ta upadła na Upadłego.
Re: Czarne Jezioro
Sro 22 Lut 2012, 20:22
____Nono, ganiała jeszcze za swoim ogonem jakiś czas. W tej formie zupełnie bez mózgu nie zauważyła nawet, że Aaon się odwiązał i podniósł nie za bardzo będąc sobą. Nie była w stanie myśleć jak człowiek w tej postaci, rozumowała jak mały szczeniak wilka, do czasu. Gdy zakręciło się jej w głowie zaprzestała wydurniania i usiadła na tyłu po czym spróbowała podrapać się nogą za uchem, ale nie była, aż tak wygimnastykowana by sięgnąć stopą do głowy.
____Właśnie, głowa. Tam działa się zupełnie inna bajka. Do jej umysłu wpadł Percedal, gdzie widział związaną łańcuchami Nono, jednak tamta nie miała wilczych uszu, ani ogona. W dodatku jej twarz była niezwykle spokojna, jak u nieżywego w trumnie. Na wpół otwarte, złote oczy wpatrywały się w niewiadomy punkt na ziemi, nie ruszała się. Wyglądała jakby spała, albo była w stanie hipnozy. Do tego te wielkie bydle pilnowało dziewczynę, jakby bojąc się, że ktoś nagle ją zabierze. Pierwszy atak nie okazał się skuteczny, ale za to drugi spowodował przewalenie się cielska potwora na Upadłego.
____Po upadku wilka w umyśle, na zewnątrz zaczęło się coś dziać. Nono drgnęła, ogon się jej najeżył, a kły ukazały w pełnej okazałości.
___ - GrRRRrr... - Zawarczała, a pod nią pojawiło się błękitne koło z runami. Uleciało nieco dymu w powietrze zasłaniając sylwetkę Nono i po chwili na jej miejscu stała ta bestia. Może nie z wyglądu, ale z zachowania była inna niż wcześniej. Z pyska ciekła jej ślina, a wyraz twarzy był niczym z horrorów.
Bestia poderwała się z miejsca i szybko znalazła się przed Percym uderzając Go łapą w twarz nie oszczędzając pazurów po czym przewaliła Go na ziemię i stanęła nad Nim warcząc nie tyle co groźnie, a strasznie. W oczach wilka była prawdziwa chęć mordu, chciał zabijać, był głodny...
Potwór stanął przednimi łapami na obydwie ręce Upadłego, a zadem usiadł na reszcie ciała skutecznie uniemożliwiając Mu jakiekolwiek ruchy i próby ucieczki. Oczy potwora rozbłysły błękitnym żarem, a zęby wbiły się głęboko w prawy bark uprzednio rozrywając w tym miejscu koszulę. Ciepła posoka zaczęła spływać po zębach wilka i skórze mężczyzny. Wilk prawie, że rozszarpał bark Anioła, zszedł zadem i łapami z Jego ciała po czym podniósł do góry i rzucił na bok. Wyszczerzył zakrwawione krwią zębiska i zaczął powoli zbliżać się do Upadłego by zadać kolejną ranę...
____Właśnie, głowa. Tam działa się zupełnie inna bajka. Do jej umysłu wpadł Percedal, gdzie widział związaną łańcuchami Nono, jednak tamta nie miała wilczych uszu, ani ogona. W dodatku jej twarz była niezwykle spokojna, jak u nieżywego w trumnie. Na wpół otwarte, złote oczy wpatrywały się w niewiadomy punkt na ziemi, nie ruszała się. Wyglądała jakby spała, albo była w stanie hipnozy. Do tego te wielkie bydle pilnowało dziewczynę, jakby bojąc się, że ktoś nagle ją zabierze. Pierwszy atak nie okazał się skuteczny, ale za to drugi spowodował przewalenie się cielska potwora na Upadłego.
____Po upadku wilka w umyśle, na zewnątrz zaczęło się coś dziać. Nono drgnęła, ogon się jej najeżył, a kły ukazały w pełnej okazałości.
___ - GrRRRrr... - Zawarczała, a pod nią pojawiło się błękitne koło z runami. Uleciało nieco dymu w powietrze zasłaniając sylwetkę Nono i po chwili na jej miejscu stała ta bestia. Może nie z wyglądu, ale z zachowania była inna niż wcześniej. Z pyska ciekła jej ślina, a wyraz twarzy był niczym z horrorów.
Bestia poderwała się z miejsca i szybko znalazła się przed Percym uderzając Go łapą w twarz nie oszczędzając pazurów po czym przewaliła Go na ziemię i stanęła nad Nim warcząc nie tyle co groźnie, a strasznie. W oczach wilka była prawdziwa chęć mordu, chciał zabijać, był głodny...
- Kliknij:
Potwór stanął przednimi łapami na obydwie ręce Upadłego, a zadem usiadł na reszcie ciała skutecznie uniemożliwiając Mu jakiekolwiek ruchy i próby ucieczki. Oczy potwora rozbłysły błękitnym żarem, a zęby wbiły się głęboko w prawy bark uprzednio rozrywając w tym miejscu koszulę. Ciepła posoka zaczęła spływać po zębach wilka i skórze mężczyzny. Wilk prawie, że rozszarpał bark Anioła, zszedł zadem i łapami z Jego ciała po czym podniósł do góry i rzucił na bok. Wyszczerzył zakrwawione krwią zębiska i zaczął powoli zbliżać się do Upadłego by zadać kolejną ranę...
OCC
Atak Silny - 4 dmg
Atak Silny - 4 dmg
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Sro 22 Lut 2012, 23:10
AkapitZ potężnym hukiem, od którego dzwoniło mu w uszach, wyleciał z umysłu Wilczej Damy, zjawiając się ponownie w swoim ciele i przewracając się na plecy Jego umysł był osłabiony, przez co ciało także, co jeszcze bardziej zmniejszyło jego i tak minimalne szanse w tej potyczce. Dodatkowo uderzenie odbiło się na realnym ciele, z prawego barku ciekła krew, chłopak nie miał w nim czucia, całe szczęście, że jako Anioł, był oburęczny, bo inaczej nie miałby szans. Oddychając ciężko, stanął na równe nogi i ruszył do kontrataku. Podbiegł szybkimi krokami do dziewczyny w tej formie i zaatakował lekko pięścią w podbródek, dla zmyłki, gdyż miał zupełnie inny plan. Wślizgiem znalazł się pod nią i podwójnym kopnięciem przerzucił ją przed siebie, po czym za pomocą 'sprężynki', powstał i odwrócił się do leżącej tyłem Wilczycy, widząc, że nie zrobił jej nic, co go połowicznie ucieszyło, bo nie chciał jej spowodować większych obrażeń, tylko lekko ogłuszyć. Jednocześnie Upadły rozmyślał o tym, co w tej chwili robił drugi z uczniów, Wampir Aaon. Znając aż za dobrze apetyt rodziny Kuntów, przestraszył się nie na żarty, co pobudziło go do szybszego działania, w końcu razem z Nono łatwiej mu będzie z nim walczyć. Tak więc postanowił sięgnąć po swój as z rękawa, czyli zdolność, którą posiadał jako jedyny z trójki.
AkapitSzybkim ruchem pozbawił się góry ubrań, rozpościerając skrzydła na maksymalną szerokość, po czym podleciał do Wilczycy, około dwóch metrów nad ziemią. Chwycił ją za futro i zaczął się wznosić do góry, co opornie mu szło, gdyż była ona strasznie ciężka. *Cholera, nie dam rady jej wrzucić do wody, jestem za słaby...* Pomyślał, będąc na wysokości mniej więcej pięciu metrów. Z każdym centymetrem wyżej było mu coraz ciężej, lecz nie poddawał się i starał z całych swoich Anielskich sił. Czarne skrzydła łopotały złowieszczo z niewyobrażalną prędkością, aż wojownik znalazł się na wysokości dziesięciu metrów. Wtedy wypuścił z uchwytu oponentkę, po czym z ulgą zawisł w powietrzu i po chwili schował się między gałęziami najbliższego z czarnych drzew, szepcząc do siebie
- Mam nadzieję, że to wystarczy, opadam z sił, a do tego to ramię... - Odruchowo złapał się w tamtym miejscu, lekko sycząc z bólu. Szybko zrobił skan umysłowy w odległości pięciu kilometrów, licząc, że znajdzie Aaona, lecz nie dał rady, miał również nadzieję, że nikt się tu nie przypałęta, bo mógłby oberwać przez czysty przypadek od Wilczycy.
AkapitSzybkim ruchem pozbawił się góry ubrań, rozpościerając skrzydła na maksymalną szerokość, po czym podleciał do Wilczycy, około dwóch metrów nad ziemią. Chwycił ją za futro i zaczął się wznosić do góry, co opornie mu szło, gdyż była ona strasznie ciężka. *Cholera, nie dam rady jej wrzucić do wody, jestem za słaby...* Pomyślał, będąc na wysokości mniej więcej pięciu metrów. Z każdym centymetrem wyżej było mu coraz ciężej, lecz nie poddawał się i starał z całych swoich Anielskich sił. Czarne skrzydła łopotały złowieszczo z niewyobrażalną prędkością, aż wojownik znalazł się na wysokości dziesięciu metrów. Wtedy wypuścił z uchwytu oponentkę, po czym z ulgą zawisł w powietrzu i po chwili schował się między gałęziami najbliższego z czarnych drzew, szepcząc do siebie
- Mam nadzieję, że to wystarczy, opadam z sił, a do tego to ramię... - Odruchowo złapał się w tamtym miejscu, lekko sycząc z bólu. Szybko zrobił skan umysłowy w odległości pięciu kilometrów, licząc, że znajdzie Aaona, lecz nie dał rady, miał również nadzieję, że nikt się tu nie przypałęta, bo mógłby oberwać przez czysty przypadek od Wilczycy.
Re: Czarne Jezioro
Czw 23 Lut 2012, 17:37
_____Bestia grzmotnęła z hukiem o ziemię całym cielskiem prosto na plecy. Potwór przesunął się kawałek po bagnistej ziemi upadając po czym już się nie ruszał. Poruszanie się wielkiego brzucha świadczyło o tym, że wilk żyje, ale nie ma się zbyt dobrze gdyż się nie podnosi. Było słychać cichy jęk, skomlenie jak u pobitego psa złączone z warczeniem. W tym czasie księżyc zaszedł chmurami powodując, że wszystkie zwierzęta i istoty uczulone na tego satelitę wróciły do norm. Łącznie z Nono, która wróciła do pół-ludzkiej formy.
___- Percedal...? Aaon...? - Mruknęła powoli podnosząc się z ziemi.
Syknęła z bólu i chwyciła się za lewe ramię prawą ręką i przymrużyła lekko oko. W ustach czuła smak krwi, ale nie swojej, tylko czyjejś. Była gorzka, nawet bardzo, co wykluczało ludzkie pochodzenie. Rozglądnęła się powoli złotym wzrokiem i nigdzie nie widziała Upadłego i Wampira. Wstała z ziemi na chwiejnych nogach i wtedy jej oczy dostrzegły coś na jednym z drzew.
___ - P...e...rcedal? - Szepnęła. Momentalnie zbladła, źrenice zamieniły się w małe punkciki a usta lekko rozchyliły. Był ranny, krew z barku ciekła Mu prawie jak z kranu. Chciała spytać kto Mu to zrobił, ale dostrzegła ślady po wielkich zębiskach. Zrobiła krok do tyłu i uniosła lekko głowę do góry patrząc na księżyc, który był już za chmurami. Wtedy zrozumiała. Smak krwi, księżyc, ona. Pod wpływem tej dziwnej magii oszalała i musiała zaatakować Nauczyciela, a ten nie miał jak się bronić. Tylko co się stało z Aaonem? Dlaczego Go tutaj nie ma? Czyżby Jemu też coś...? Oby nic Mu nie było.
___- "Cholerny... cholerny potwór..." - Skarciła siebie w myślach i zrobiła dwa kroki do tyłu po czym pobiegła przed siebie, uciekając z tego miejsca, uciekając od księżyca, który może jeszcze zawitać w pełni na niebie i wtedy może znowu popełnić jakąś głupotę, albo co gorsza, zabić.
___- Percedal...? Aaon...? - Mruknęła powoli podnosząc się z ziemi.
Syknęła z bólu i chwyciła się za lewe ramię prawą ręką i przymrużyła lekko oko. W ustach czuła smak krwi, ale nie swojej, tylko czyjejś. Była gorzka, nawet bardzo, co wykluczało ludzkie pochodzenie. Rozglądnęła się powoli złotym wzrokiem i nigdzie nie widziała Upadłego i Wampira. Wstała z ziemi na chwiejnych nogach i wtedy jej oczy dostrzegły coś na jednym z drzew.
___ - P...e...rcedal? - Szepnęła. Momentalnie zbladła, źrenice zamieniły się w małe punkciki a usta lekko rozchyliły. Był ranny, krew z barku ciekła Mu prawie jak z kranu. Chciała spytać kto Mu to zrobił, ale dostrzegła ślady po wielkich zębiskach. Zrobiła krok do tyłu i uniosła lekko głowę do góry patrząc na księżyc, który był już za chmurami. Wtedy zrozumiała. Smak krwi, księżyc, ona. Pod wpływem tej dziwnej magii oszalała i musiała zaatakować Nauczyciela, a ten nie miał jak się bronić. Tylko co się stało z Aaonem? Dlaczego Go tutaj nie ma? Czyżby Jemu też coś...? Oby nic Mu nie było.
___- "Cholerny... cholerny potwór..." - Skarciła siebie w myślach i zrobiła dwa kroki do tyłu po czym pobiegła przed siebie, uciekając z tego miejsca, uciekając od księżyca, który może jeszcze zawitać w pełni na niebie i wtedy może znowu popełnić jakąś głupotę, albo co gorsza, zabić.
Z tematu
> Wielki Staw.
> Wielki Staw.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Pią 24 Lut 2012, 23:29
_____Assassi dotarła na miejsce, gdzie słyszała jakieś przebłyski z umysłu anioła. Na środku polanki widać było ślady jakby walki: połamane gałęzie drzew, ślady łap nad samą wodą, strzępki ubrań. Była pełnia, takie rzeczy się zdarzają nieludziom, ale tu było jakoś dziwnie. Tutaj, była tego pewna, po raz pierwszy obserwowała 3 przybyszy, a tu nagle nie widać było żadnego z nich. No tak poukładała sobie w głowie fakty. Młodzi pewnie zaczęli się z sobą bić a ten muzyk zwiał.
_____Nagle księżyc odsłoniły chmury i anielica zauważyła kawałek czegoś czarnego na szczycie drzewa. Nie ruszało się i na pierwszy rzut oka, powiedziałaby, że to jakiś materiał. Rozłożyła skrzydła i podleciała, aby przyjrzeć się temu z bliska. Zauważyła mężczyznę, dobrze zbudowanego, z czarnymi skrzydłami, jakby nieżywego. To ten, który siedział i wpatrywał się w to przeklęte jezioro!
_____Wzięła go za ubrania i podleciała z nim na dół. Położyła go na trawie i sprawdziła, w których miejscach potrzebuje leczenia. Oczywiście był nieprzytomny. Złamane trzy żebra, siniaki na ramionach. Nie schował skrzydeł i teraz to one były problemem, ale nie dużym. Na ziemi znalazła coś białego. Kawałkiem materiału z jego prawdopodobnie koszuli obwiązała mu krwawiącą rękę. Owinęła go skrzydłami jak kocem i ułożyła na boku. Głaszcząc po długich, czarnych jak noc włosach.
- Piękna noc... taka magiczna - powiedziała sama do siebie.
_____Przesiedziała z nim chyba kilka godzin, a on wciąż się nie budził. Na szczęście oddychał miarowo, co znaczyło, że to kwestia czasu. Śnił tylko o dwójce podopiecznych, jak się jej wydawało.
_____Po jego twarzy widać było, że to błękitna krew, ktoś ze szlachetnej rodziny, ale nie czas było na rozmyślania nad jego pochodzeniem - facet zaczął się budzić, oczywiście poznała to po jego normalnych myślach.
_____Nagle księżyc odsłoniły chmury i anielica zauważyła kawałek czegoś czarnego na szczycie drzewa. Nie ruszało się i na pierwszy rzut oka, powiedziałaby, że to jakiś materiał. Rozłożyła skrzydła i podleciała, aby przyjrzeć się temu z bliska. Zauważyła mężczyznę, dobrze zbudowanego, z czarnymi skrzydłami, jakby nieżywego. To ten, który siedział i wpatrywał się w to przeklęte jezioro!
_____Wzięła go za ubrania i podleciała z nim na dół. Położyła go na trawie i sprawdziła, w których miejscach potrzebuje leczenia. Oczywiście był nieprzytomny. Złamane trzy żebra, siniaki na ramionach. Nie schował skrzydeł i teraz to one były problemem, ale nie dużym. Na ziemi znalazła coś białego. Kawałkiem materiału z jego prawdopodobnie koszuli obwiązała mu krwawiącą rękę. Owinęła go skrzydłami jak kocem i ułożyła na boku. Głaszcząc po długich, czarnych jak noc włosach.
- Piękna noc... taka magiczna - powiedziała sama do siebie.
_____Przesiedziała z nim chyba kilka godzin, a on wciąż się nie budził. Na szczęście oddychał miarowo, co znaczyło, że to kwestia czasu. Śnił tylko o dwójce podopiecznych, jak się jej wydawało.
_____Po jego twarzy widać było, że to błękitna krew, ktoś ze szlachetnej rodziny, ale nie czas było na rozmyślania nad jego pochodzeniem - facet zaczął się budzić, oczywiście poznała to po jego normalnych myślach.
Re: Czarne Jezioro
Nie 26 Lut 2012, 12:53
Assassi
LvL up - 2
+10 pkt do stat.
Percy
LvL up - 2
+10 pkt do stat.
LvL up - 2
+10 pkt do stat.
Percy
LvL up - 2
+10 pkt do stat.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Pon 27 Lut 2012, 18:27
AkapitSłońce powoli ukazywało się ponad wschodnią częścią polany z jeziorem, zwiastując koniec koszmaru, który przeżył Percedal, co pewnie by go ucieszyło, gdyby nie fakt, że w tej właśnie chwili leżał nieprzytomny na ziemi. Jakby przez mgłę, usłyszał komentarz o nocy, a głos, który go wypowiadał, zdawał się Upadłemu bardzo znajomy, więc zaczął się on nad tym zastanawiać, przez co delikatnie i powoli wybudzał się ze snu. Najpierw dotarły do niego wszystkie zmysły prócz wzroku, ze względu na zamknięte oczy. Jednakże po chwili lekko je uchylił i zobaczył twarz AnaBell.
- Bonum Mane*, młoda Anielico. Co cię sprowadza na ten padół zwany Seishi? - Zapytał zimnym głosem, zerkając kątem na opatrzone ramię, praktycznie nie mogąc nim poruszyć. - Gratias* za ramię, choć mogłem sobie poradzić. - Dodał po chwili, gdy został wzrokiem przyłapany na przyglądaniu się opatrunkowi.
* Łacina, moim zdaniem najlepszy pomysł na język aniołów
~Muzyczka~
AkapitSzybki podmuch wiatru idealnie zamaskował potężne uderzenie skrzydeł Czarnoskrzydłego, który poziomo wysunął się w stronę jeziora i ustał pionowo, w pozie dostojnego szlachcica, dokładnie zasłaniając ognistą gwiazdę, by wyglądało, jakby on sam świecił tym blaskiem na wszystkie strony świata.- Bonum Mane*, młoda Anielico. Co cię sprowadza na ten padół zwany Seishi? - Zapytał zimnym głosem, zerkając kątem na opatrzone ramię, praktycznie nie mogąc nim poruszyć. - Gratias* za ramię, choć mogłem sobie poradzić. - Dodał po chwili, gdy został wzrokiem przyłapany na przyglądaniu się opatrunkowi.
* Łacina, moim zdaniem najlepszy pomysł na język aniołów
Re: Czarne Jezioro
Pon 27 Lut 2012, 18:40
____- ZOSTAW GO! - Było słychać krzyk, znajomy głos jedynie dla Percedala i może z podsłuchów dla Anielicy. Potem ze strony dziewczyny nie było wiele widać. Dostrzegła tylko coś dużego, biegnącego w jej stronę ze świecącymi jak diody błękitnymi oczami, a potem wylądowała plecami na błotnistej ziemi przygwożdżona do ziemi przez dwumetrowego wilka, Nono. Potworzyca przyszpiliła ramiona dziewczyny łapami uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Pysk zawisł jej nad twarzą, śliniący, warczący z kłami na wierzchu i wyraźnie niezadowolonym wyrazem...
___- Śmierdzisz TYM demonem! Masz z NIM coś wspólnego!? Chcesz zaatakować mojego przyjaciela jak ON?! GADAJ! KIM JESTEŚ?! - Warknęła nie otwierając pyska.
Za chwilę poczuła na swoim prawym ramieniu coś mokrego. To krew, z łapy Nono. Wciąż jej spływała, oczywiście w czasie gdy spała rana zdążyła się zamknąć, ale gdy biegła otworzyła się.
___- Mów... - Syknęła nieco ciszej niż wcześniej. Zaczęła drżeć, ze strachu o los swój i swoich przyjaciół. Nie wiedziała do końca kim jest ta osoba. Niby anioł, ale w tym świecie wszystko może być fałszywe. Dosłownie wszystko, nawet własnej rodzinie nie można zaufać.
Aaon pytacie? Nono tuż przed tym, jak zaatakowała Anielicę zostawiła Go przy jednym z drzew, bezpiecznego. Był na widoku, żeby w razie czego mogła przypilnować bezbronnego, nieprzytomnego chłopaka.
Błękitne oczy dziewczyny w formie wilka skierowały się na chwilę na Upadłego. Ogarnęła tylko wzrokiem czy dobrze się czuje i wróciła do "wroga".
___- Śmierdzisz TYM demonem! Masz z NIM coś wspólnego!? Chcesz zaatakować mojego przyjaciela jak ON?! GADAJ! KIM JESTEŚ?! - Warknęła nie otwierając pyska.
Za chwilę poczuła na swoim prawym ramieniu coś mokrego. To krew, z łapy Nono. Wciąż jej spływała, oczywiście w czasie gdy spała rana zdążyła się zamknąć, ale gdy biegła otworzyła się.
___- Mów... - Syknęła nieco ciszej niż wcześniej. Zaczęła drżeć, ze strachu o los swój i swoich przyjaciół. Nie wiedziała do końca kim jest ta osoba. Niby anioł, ale w tym świecie wszystko może być fałszywe. Dosłownie wszystko, nawet własnej rodzinie nie można zaufać.
Aaon pytacie? Nono tuż przed tym, jak zaatakowała Anielicę zostawiła Go przy jednym z drzew, bezpiecznego. Był na widoku, żeby w razie czego mogła przypilnować bezbronnego, nieprzytomnego chłopaka.
Błękitne oczy dziewczyny w formie wilka skierowały się na chwilę na Upadłego. Ogarnęła tylko wzrokiem czy dobrze się czuje i wróciła do "wroga".
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Pon 27 Lut 2012, 21:29
_____Czarnoskrzydły zaczął się wybudzać, a w jego myślach pojawiła się ... ona? Co ja robię w jego głowie . Chyba musiałam go kiedyś znać, ale jak mogłam zapomnieć tak pięknego mężczyznę... - pomyślała.
_____Przemyślenia zeszły w tej chwili na plan dalszy. Do aniołów zbliżała się przyjaciółka czarnego. Nagle ciało anielicy pokryło coś ciepłego, dużego i włochatego. Wiedziała, że to ta wilczyca, ale nie przyszło jej do głowy, że może być aż taka agresywna i to w sumie bez powodów
_____Assassi zaczęła krzyczeć w jej umyśle, żeby zagłuszyć zarówno jej myśli jak i ją samą. Tak przeraźlwiego dźwięku nie słyszała za pewne nigdy i oby nigdy więcej nie musiała go słyszeć. Wilczek jest silny, w końcu niedawno była pełnia - przyszło na myśl anielicy, ale to nie powstrzymało jej przed wznowieniem zupełnie nowej silniejszej fali nieznośnych dźwięków. Te drgania zamotały zwierzakowi nieźle w głowie. Zamotała się i kurczowo ściskając głowę łapskami, padła na ziemię, zamknięta w klatce swoich urojeń.
- Przepraszam, ale musiałam, są ważniejsze spawy od twojej chęci walki ze mną. Uspokój się to szybciej przejdzie - poradziła pól-wilczycy.
_____Czary dały kilka minut Assassi. Zostawiła upadłego i podążyła do wampira leżącego pod drzewem. Wilczyca z nią walczyła, a on się wykrwawiał. Kiedy ściągała jego koszulę, jeszcze był świadomy tego co robiła, ale nie docierało do niego dużo z otoczenia. Spróbowała zatamować krwotok tym cholernym kawałkiem materiału, ale wciąż płynęła z niego ta okropna czerwona ciecz! Assassi zachowała zimną krew, mimo że sytuacja była napięta. Miała jeszcze kilka chwil zanim wilczyca wypadnie z amoku i będzie normalnie myśleć. Assassi rozłożyła białe skrzydła i zrobiła z nich parawan. Wyciągnęła sobie jedno brudne pióro i przyłożyła do rany wampira. Wiedziała, że będzie go boleć, ale ból jest lepszy niż śmierć.
_____Jej palec zaczął świecić, ale tylko na chwilę, bo natychmiast energia popłynęła przed całą jej rękę no i w końcu całe ciało. Jej oczy i włosy utraciły kolor i mieniły się czystym światłem. przyłożyła dłoń do rany krwiopijcy a ta przestała po prostu krwawić.
_____Nagle cały blask zniknął i poświata otaczająca Assassi nabrała zwykłych kolorów. Tęczówki stały się czarne, a policzki zaróżowiły. Uśmiechnęła się do otrzeźwiałego już Upadłego.
- Witaj Sir Percedalu, Zbawco Świata... - powiedziała bardzo oficjalnym tonem, lekko dygając przed szlachcicem i patrząc w jego przeszklone oczy.
_____Przemyślenia zeszły w tej chwili na plan dalszy. Do aniołów zbliżała się przyjaciółka czarnego. Nagle ciało anielicy pokryło coś ciepłego, dużego i włochatego. Wiedziała, że to ta wilczyca, ale nie przyszło jej do głowy, że może być aż taka agresywna i to w sumie bez powodów
_____Assassi zaczęła krzyczeć w jej umyśle, żeby zagłuszyć zarówno jej myśli jak i ją samą. Tak przeraźlwiego dźwięku nie słyszała za pewne nigdy i oby nigdy więcej nie musiała go słyszeć. Wilczek jest silny, w końcu niedawno była pełnia - przyszło na myśl anielicy, ale to nie powstrzymało jej przed wznowieniem zupełnie nowej silniejszej fali nieznośnych dźwięków. Te drgania zamotały zwierzakowi nieźle w głowie. Zamotała się i kurczowo ściskając głowę łapskami, padła na ziemię, zamknięta w klatce swoich urojeń.
- Przepraszam, ale musiałam, są ważniejsze spawy od twojej chęci walki ze mną. Uspokój się to szybciej przejdzie - poradziła pól-wilczycy.
_____Czary dały kilka minut Assassi. Zostawiła upadłego i podążyła do wampira leżącego pod drzewem. Wilczyca z nią walczyła, a on się wykrwawiał. Kiedy ściągała jego koszulę, jeszcze był świadomy tego co robiła, ale nie docierało do niego dużo z otoczenia. Spróbowała zatamować krwotok tym cholernym kawałkiem materiału, ale wciąż płynęła z niego ta okropna czerwona ciecz! Assassi zachowała zimną krew, mimo że sytuacja była napięta. Miała jeszcze kilka chwil zanim wilczyca wypadnie z amoku i będzie normalnie myśleć. Assassi rozłożyła białe skrzydła i zrobiła z nich parawan. Wyciągnęła sobie jedno brudne pióro i przyłożyła do rany wampira. Wiedziała, że będzie go boleć, ale ból jest lepszy niż śmierć.
_____Jej palec zaczął świecić, ale tylko na chwilę, bo natychmiast energia popłynęła przed całą jej rękę no i w końcu całe ciało. Jej oczy i włosy utraciły kolor i mieniły się czystym światłem. przyłożyła dłoń do rany krwiopijcy a ta przestała po prostu krwawić.
_____Nagle cały blask zniknął i poświata otaczająca Assassi nabrała zwykłych kolorów. Tęczówki stały się czarne, a policzki zaróżowiły. Uśmiechnęła się do otrzeźwiałego już Upadłego.
- Witaj Sir Percedalu, Zbawco Świata... - powiedziała bardzo oficjalnym tonem, lekko dygając przed szlachcicem i patrząc w jego przeszklone oczy.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Wto 28 Lut 2012, 06:59
Jakieś dwadzieścia metrów od wszystkich wyłoniła się z ciemności sylwetka demona. Widział tylko ostatnie czyny Anioła, które spowodowały niesmak. Nie po to przemienił się w doskonalszą formę, żeby cały wysiłek w poszukiwaniach winowajców krwi okazał się klapą, a wybudzona moc - zbyteczna. Peleryna od Assassi powiewała lekko przy butach, ale wiatru praktycznie nie było. Czerwone ślepia skierowały się po wszystkich obecnych.
Wilczyca. To ona była ranna przy Wielkim Stawie, poznał po ranie na łapie. W przemienionej formie aż tryskała nienawiścią do Ukye, który nie cofnął się. Nie będzie tchórzyć tylko dlatego, że miał rację co do postępowania, chociaż nie będzie walczyć z kimś, kogo nie chciał tknąć wcześniej. Następną osobą był mężczyzna w czarnych, nieco postrzępionych skrzydłach, o imieniu Sir Percedal. Więcej mówił mu przydomek. Czyli to był ten Anioł, który upadł jako pierwszy? Niezbyt pamiętał czy miał z nim styczność w walce, lecz podejrzewał, iż gdyby tak było to tylko wtedy, przy ostatniej potyczce demona. Wolał nie wyolbrzymiać, żeby nie żałować późniejszych czynów.
No i na końcu ten jeden młody wampir, który podburzył krew Ukye, który bezczelnie zachował się przy Wielkim Stawie, który znieważył ostatecznie demona pchnięciem na trawę przy jadowitych słowach, a który teraz odpoczywał z wyleczoną raną. Teraz już wiedział dlaczego Assassi uratowała zarówno białowłosego jak i Ukye - najwyraźniej nie mogła znieść cierpienia innych, co dobrze o niej świadczyło, lecz dla demona okazało się czystym aktem litości. Niczym więcej. Coraz bardziej mieszało mu się w głowie, uważał bowiem, że Anielica miała wyższy plan dla demona i dlatego go wyleczyła, a nie, że ratuje każdego rannego obcego. Tak to coraz mniej rozumiał powód uzdrowienia zamrożonej duszy anielską klątwą.
Litość... anielska litość... jakby znów był poniżony... łańcuszek z gwiazdkową przywieszką raniły szyję nowego właściciela, lecz nie zdejmował go.
Milczał jak grób, spod lekko opuszczonej grzywki spoglądał coraz mniej chętnie na towarzystwo, i zapewne opuściłby je, gdyby nie wisząca walka w powietrzu, której z jednej strony nie chciał, ale z drugiej strony domagało się o to ciało, dawno niewyćwiczone w bojach. Aura potyczki działała hipnotyzująco, ale jeśli miałby walczyć przeciwko całej trójce... zdrowy rozsądek podpowiadał wycofanie się, lecz duma trzymała hardo demona w miejscu.
Wilczyca. To ona była ranna przy Wielkim Stawie, poznał po ranie na łapie. W przemienionej formie aż tryskała nienawiścią do Ukye, który nie cofnął się. Nie będzie tchórzyć tylko dlatego, że miał rację co do postępowania, chociaż nie będzie walczyć z kimś, kogo nie chciał tknąć wcześniej. Następną osobą był mężczyzna w czarnych, nieco postrzępionych skrzydłach, o imieniu Sir Percedal. Więcej mówił mu przydomek. Czyli to był ten Anioł, który upadł jako pierwszy? Niezbyt pamiętał czy miał z nim styczność w walce, lecz podejrzewał, iż gdyby tak było to tylko wtedy, przy ostatniej potyczce demona. Wolał nie wyolbrzymiać, żeby nie żałować późniejszych czynów.
No i na końcu ten jeden młody wampir, który podburzył krew Ukye, który bezczelnie zachował się przy Wielkim Stawie, który znieważył ostatecznie demona pchnięciem na trawę przy jadowitych słowach, a który teraz odpoczywał z wyleczoną raną. Teraz już wiedział dlaczego Assassi uratowała zarówno białowłosego jak i Ukye - najwyraźniej nie mogła znieść cierpienia innych, co dobrze o niej świadczyło, lecz dla demona okazało się czystym aktem litości. Niczym więcej. Coraz bardziej mieszało mu się w głowie, uważał bowiem, że Anielica miała wyższy plan dla demona i dlatego go wyleczyła, a nie, że ratuje każdego rannego obcego. Tak to coraz mniej rozumiał powód uzdrowienia zamrożonej duszy anielską klątwą.
Litość... anielska litość... jakby znów był poniżony... łańcuszek z gwiazdkową przywieszką raniły szyję nowego właściciela, lecz nie zdejmował go.
Milczał jak grób, spod lekko opuszczonej grzywki spoglądał coraz mniej chętnie na towarzystwo, i zapewne opuściłby je, gdyby nie wisząca walka w powietrzu, której z jednej strony nie chciał, ale z drugiej strony domagało się o to ciało, dawno niewyćwiczone w bojach. Aura potyczki działała hipnotyzująco, ale jeśli miałby walczyć przeciwko całej trójce... zdrowy rozsądek podpowiadał wycofanie się, lecz duma trzymała hardo demona w miejscu.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Wto 28 Lut 2012, 15:41
AkapitRobiło się coraz niebezpieczniej. Sir Percedal nie bał się o siebie samego, wychodził z większych tarapatów, lecz o swoją dwójkę uczniów. Wokoło zdało się nic nie słyszeć, jakby świat zamarł.
- Aaa... psik! - Wyrwało się Percy'emu, co przerwało dramatyczną ciszę, to oczekiwanie na rozwój sytuacji. Uśmiechał się szeroko, po czym zaczął mówić w swoim, belferskim stylu, latając między całym towarzystwem, by każdy dobrze go rozumiał:
- Dobrze, dobrze, nie żryjmy się wszyscy tak, bo to do niczego nie doprowadzi. Zacznijmy od początku. Nono, nie bij AnaBell, jest po naszej stronie, ty anielico, pilnuj Aaona. A co do ciebie, demonie... - Zaczął zdanie, po czym dosłownie zniknął, rozpłynął się w powietrzu, został po nim tylko obłoczek.
AkapitJednakże była to tylko iluzja, pic na wodę, co ukazało się wszystkim, gdy Ukye usłyszał za sobą głos, zwielokrotniony energią:
- Zwijaj się stąd, ale już. - Nikt z tego towarzystwa nie słyszał takiego tonu w głosie Upadłego. Nikt, nawet Anielica, gdyż to był dopiero drugi raz. Sam Czarnoskrzydły używał go dopiero drugi raz, a pierwszy dział się tak dawno temu...
AkapitOczami wyobraźni, Upadły Anioł znajdował się na zgliszczach po mieście, poza obecną wyspą Seishi. Od paru tygodni podążał tropem przebrzydłej bestii, która opętywała ludzi i rozwalała wsie na głównym szlaku. Jeszcze jako Białoskrzydły, z potężnym Claymorem na plecach, starał się potwora dogonić i skończyć cierpienia mieszkańców tej okolicy raz na zawsze.
W końcu się spotkali, na ubitej ziemi, w samo południe, by po epickim pojedynku wygrał Percy, za cenę złamanego miecza.
AkapitW tym momencie, gdy sobie przypomniał miny ludzi, ich radość oraz zachwyt, zrobiło mu się lekko na sercu. Nagle poczuł oszałamiającą energię, a na jego ciało padły pierwsze promienie słońca. Rozłożył momentalnie skrzydła, które pokrywszy się poranną rosą, stały się na powrót śnieżnobiałe, lecz tylko na chwilę, podczas której chłopak dodał, nadal tym zmienionym głosem:
- Jestem Sir Percedal, Zbawca Świata. Ja to wiem, ty nie musisz, lecz jeśli także wiesz, do chyba się domyślać, żeby wiać, gdzie zimują raki. - Po czym obrócił się twarzą do wschodzącej gwiazdy i uśmiechnął, jakby do kogoś, kogo dawno nie widział.
- Aaa... psik! - Wyrwało się Percy'emu, co przerwało dramatyczną ciszę, to oczekiwanie na rozwój sytuacji. Uśmiechał się szeroko, po czym zaczął mówić w swoim, belferskim stylu, latając między całym towarzystwem, by każdy dobrze go rozumiał:
- Dobrze, dobrze, nie żryjmy się wszyscy tak, bo to do niczego nie doprowadzi. Zacznijmy od początku. Nono, nie bij AnaBell, jest po naszej stronie, ty anielico, pilnuj Aaona. A co do ciebie, demonie... - Zaczął zdanie, po czym dosłownie zniknął, rozpłynął się w powietrzu, został po nim tylko obłoczek.
AkapitJednakże była to tylko iluzja, pic na wodę, co ukazało się wszystkim, gdy Ukye usłyszał za sobą głos, zwielokrotniony energią:
- Zwijaj się stąd, ale już. - Nikt z tego towarzystwa nie słyszał takiego tonu w głosie Upadłego. Nikt, nawet Anielica, gdyż to był dopiero drugi raz. Sam Czarnoskrzydły używał go dopiero drugi raz, a pierwszy dział się tak dawno temu...
AkapitOczami wyobraźni, Upadły Anioł znajdował się na zgliszczach po mieście, poza obecną wyspą Seishi. Od paru tygodni podążał tropem przebrzydłej bestii, która opętywała ludzi i rozwalała wsie na głównym szlaku. Jeszcze jako Białoskrzydły, z potężnym Claymorem na plecach, starał się potwora dogonić i skończyć cierpienia mieszkańców tej okolicy raz na zawsze.
W końcu się spotkali, na ubitej ziemi, w samo południe, by po epickim pojedynku wygrał Percy, za cenę złamanego miecza.
AkapitW tym momencie, gdy sobie przypomniał miny ludzi, ich radość oraz zachwyt, zrobiło mu się lekko na sercu. Nagle poczuł oszałamiającą energię, a na jego ciało padły pierwsze promienie słońca. Rozłożył momentalnie skrzydła, które pokrywszy się poranną rosą, stały się na powrót śnieżnobiałe, lecz tylko na chwilę, podczas której chłopak dodał, nadal tym zmienionym głosem:
- Jestem Sir Percedal, Zbawca Świata. Ja to wiem, ty nie musisz, lecz jeśli także wiesz, do chyba się domyślać, żeby wiać, gdzie zimują raki. - Po czym obrócił się twarzą do wschodzącej gwiazdy i uśmiechnął, jakby do kogoś, kogo dawno nie widział.
Re: Czarne Jezioro
Wto 28 Lut 2012, 16:27
____Wilczyca rzucała się na boki, trzaskała łbem o najbliższe drzewa próbując uciszyć głosy w swojej głowie. Potężne łapy nie wiedziały gdzie stawały, nie zauważyła nawet kiedy Anioł wstał. Uspokoiła się widząc, jak dziewczyna podchodzi do Aaon'a, ale nie na długo. Zawarczała i już chciała atakować, ale zatrzymała się otwierając szeroko błękitne ślepia nie mogąc uwierzyć w to co widzi:
Pokręciła łbem i chciała wracać do normalnej postaci, ale wyczuła coś. Tak, to był ten sam zapach, ten sam demon co przy stawie. I tego miała zamiar zaatakować na "dzień dobry", ale głos zabrał Nauczyciel. Wsłuchiwała się w ciszy, zrozumiała, że jest tutaj robakiem, kimś, kogo nie powinno tutaj być i zawadza. Jest tylko Pół-Zwierzem, a Aaon Wampirem, a oni? Wieczne istoty.
___- Zabiorę Aaon'a do siebie. - Mruknęła prawie niesłyszalnie i odwróciła się tyłem podchodząc do wampira. Gdy chciała już łapać Go za ramię i wrzucić na grzbiet znieruchomiała. Wokół niej pojawił się dym, a potem rozległo się charakterystyczne: PUF! Gdy dym upadł ukazał kucającą Nono w normalnej postaci. Spojrzała na swoje dłonie i skrzywiła - Cholerne limity. - Powiedziała do siebie po czym pochwyciła Aaon'a za rękę i zarzuciła na swoje plecy. Musi się niestety pomęczyć z ciężarem Jego ciała w zwykłej formie. Daleko do domu nie ma w sumie. Są obok miasta Oroki, niedaleko jest Kazan, a Shinseina jest nieco dalej. Jakoś da radę.
___- Idzie Pan...? Czy macie coś do załatwienia? - Spojrzała na Percyego bardziej smutnym, niż obojętnym wzrokiem. Nie czekając na odpowiedź zaczęła iść w stronę swojego domu. - I tak tylko tracę tu czas. - Spojrzała jeszcze na obecnego tutaj demona z nieukrytą chęcią walki i znikła za najbliższymi drzewami. Miała gdzieś, co tu się stanie. Mogą się nawet pozabijać, Nono nie interesują sprawy "WYŻSZYCH", Aniołów, Upadłych i Demonów. To ich bajka, dziewczyna należy do tych skrzywdzonych przez ich wojnę, nie powinno jej tu być.
"LECZY GO!?"
Pokręciła łbem i chciała wracać do normalnej postaci, ale wyczuła coś. Tak, to był ten sam zapach, ten sam demon co przy stawie. I tego miała zamiar zaatakować na "dzień dobry", ale głos zabrał Nauczyciel. Wsłuchiwała się w ciszy, zrozumiała, że jest tutaj robakiem, kimś, kogo nie powinno tutaj być i zawadza. Jest tylko Pół-Zwierzem, a Aaon Wampirem, a oni? Wieczne istoty.
___- Zabiorę Aaon'a do siebie. - Mruknęła prawie niesłyszalnie i odwróciła się tyłem podchodząc do wampira. Gdy chciała już łapać Go za ramię i wrzucić na grzbiet znieruchomiała. Wokół niej pojawił się dym, a potem rozległo się charakterystyczne: PUF! Gdy dym upadł ukazał kucającą Nono w normalnej postaci. Spojrzała na swoje dłonie i skrzywiła - Cholerne limity. - Powiedziała do siebie po czym pochwyciła Aaon'a za rękę i zarzuciła na swoje plecy. Musi się niestety pomęczyć z ciężarem Jego ciała w zwykłej formie. Daleko do domu nie ma w sumie. Są obok miasta Oroki, niedaleko jest Kazan, a Shinseina jest nieco dalej. Jakoś da radę.
___- Idzie Pan...? Czy macie coś do załatwienia? - Spojrzała na Percyego bardziej smutnym, niż obojętnym wzrokiem. Nie czekając na odpowiedź zaczęła iść w stronę swojego domu. - I tak tylko tracę tu czas. - Spojrzała jeszcze na obecnego tutaj demona z nieukrytą chęcią walki i znikła za najbliższymi drzewami. Miała gdzieś, co tu się stanie. Mogą się nawet pozabijać, Nono nie interesują sprawy "WYŻSZYCH", Aniołów, Upadłych i Demonów. To ich bajka, dziewczyna należy do tych skrzywdzonych przez ich wojnę, nie powinno jej tu być.
Z tematu
Mieszkanie Nono
Mieszkanie Nono
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Wto 28 Lut 2012, 20:30
Skoro wszystko było aż nazbyt klarowne, to nie miało sensu dłuższe przebywanie w tym miejscu. Rzucił od niechcenia spojrzenie za Nono i Aaonem, lecz nie zależało mu na odwecie - nie w ten sposób. Sir Percedal dość skutecznie przedstawił swój punkt widzenia na temat pobytu demona w tym miejscu. Zmarszczył brwi, a rubiny błysnęły krótkim światłem. Nawet Assassi była po ich stronie, co najbardziej bolało go w tej chwili. Zaufał Aniołowi, żeby zaraz zostać zdradzonym. Nie od dziś wiadomo, że Aniołowie najlepiej porozumiewają się między swoich gatunkiem, lecz rozwinął się plon nadziei - teraz zdeptany butem.
Cofnął się o krok do mroku.
-Od kiedy Zbawcy Świata pachną trupami? Nie różnisz się za bardzo od demonów, a pozwalasz sobie na zbyt wiele.
Przeszył go wzrokiem mówiącym: "Jeszcze się spotkamy", natomiast jego oblicze nieco złagodniało, gdy spojrzał na towarzyszkę, która uleczyła wcześniej wampira. Sięgnął już ręką po naszyjnik trzymając zawieszkę z zamiarem wyrwania jej z szyi, lecz ostatnim gestem spuścił szponiastą dłoń i odwrócił się gwałtownie na pięcie, a potem równym krokiem zniknął w ciemnościach. Maszerował coraz bardziej przekonany, że jeśli szybko nie wzmocni się, to cała społeczność rzuci się na niego i obedrze ze skóry. Musi ich uprzedzić.
Wróci do swojego lokum i tam zastanowi się nad planem. W związku z tym, że przywrócono mu pełną mobilność ruchową i duchową, to nie mógł zmarnować okazji - weźmie się za ostre ćwiczenia, aby inni poczuli ten niezręczny strach, który towarzyszy demonowi teraz. Role się odwrócą, już niebawem.
[z tematu=Oroka]
Cofnął się o krok do mroku.
-Od kiedy Zbawcy Świata pachną trupami? Nie różnisz się za bardzo od demonów, a pozwalasz sobie na zbyt wiele.
Przeszył go wzrokiem mówiącym: "Jeszcze się spotkamy", natomiast jego oblicze nieco złagodniało, gdy spojrzał na towarzyszkę, która uleczyła wcześniej wampira. Sięgnął już ręką po naszyjnik trzymając zawieszkę z zamiarem wyrwania jej z szyi, lecz ostatnim gestem spuścił szponiastą dłoń i odwrócił się gwałtownie na pięcie, a potem równym krokiem zniknął w ciemnościach. Maszerował coraz bardziej przekonany, że jeśli szybko nie wzmocni się, to cała społeczność rzuci się na niego i obedrze ze skóry. Musi ich uprzedzić.
Wróci do swojego lokum i tam zastanowi się nad planem. W związku z tym, że przywrócono mu pełną mobilność ruchową i duchową, to nie mógł zmarnować okazji - weźmie się za ostre ćwiczenia, aby inni poczuli ten niezręczny strach, który towarzyszy demonowi teraz. Role się odwrócą, już niebawem.
[z tematu=Oroka]
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Wto 28 Lut 2012, 21:19
_____Rana Aaona nie krwawiła już, ale została blizna i to dość duża, nie zagojona jeszcze. Chłopakowi wracały zmysły i reagował na krew w otoczeniu. Wiedziała, że nie powinna tak robić, ale ciekawiły ją legendy o wampirach i czy na prawdę są aż tak na tym punkcie napalone.
_____Z czasem panna Wolf doszła do siebie, ale najwyraźniej chowała urazę do anielicy. Nie musiała czytać jej myśli, bo doskonale wiedziała za co. Jednak to wciąż dla Assassi pozostawało dziwne - przecież to że miała moce chciała wykorzystywać dla dobrych celów, a Ci którym pomagała to nie zwykli przechodnie, tylko osoby z którymi ma jakieś plany. Nic nie robi bezinteresownie, bo nie jest dobrym Aniołem, nie takim jak wszyscy myślą, albo ona się myli. Nie wykluczała oczywiście żadnej opcji.
_____Nono ze skwaszoną miną zabrała na barki wampira i po prostu uciekła. Odeszła do swojego domu i chciała nawet, żeby nauczyciel poszedł z nimi, ale on wyraźnie zdawał się nie słyszeć głosu współtowarzyszki, poświęcony rozmowie z demonem. Hah, rozmowie! - zaśmiała się w myślach Assassi.
- Pomogą liście Żyworódki Pierzastej, jak nie będziesz mogła znaleźć to pomoże Ci zielarz w Fune. Pytaj tylko o mnie. - powiedziała prosto do umysłu wilczycy na odchodne, uśmiechając się do niej nieznacznie.
_____Rozmowa dwojga nieśmiertelnych, wydawała się po prostu nieodbywać, przynajmniej jednostronnie. Demon był zraniony jej zachowaniem, ale zajmie się nim później. Chyba zaczyna się nim fascynować, co było trochę dziwne jak na czystą duszę.
_____Assassi podświadomie uspokajała demona i upadłego.
- Uspokójcie się proszę, albo każcie mi iść, żebym nie musiała na to patrzeć. - powiedziała surowym tonem - Ale przecież nie! Nie po to was ratowałam, żebyście się teraz pozabijali.
_____Oczy anielicy zwężyły się i teraz obserwowała reakcje tej dwójki. Demona denerwował naszyjnik. ale nie zdejmował go. Upadły nie robił zupełnie nic. Nagle demon po prostu się odwrócił i zniknął w lesie jak wcześniej Nono. Assassi smutno odprowadziła go wzrokiem.
_____Kilka sekund po odejściu demona, spojrzała w oczy Upadłego. Te śliczne oczęta wpatrywały się teraz w nią i w jego umyśle było tak.. ciepło. Sama się zdziwiła, bo ton jakim "mówił" do Ukye wcale na to nie wskazywał. Ahhh.. zmienni są ci nieśmiertelni.. Jak na próhna to potrafią zaskoczyć... - pomyślała.
_____Z czasem panna Wolf doszła do siebie, ale najwyraźniej chowała urazę do anielicy. Nie musiała czytać jej myśli, bo doskonale wiedziała za co. Jednak to wciąż dla Assassi pozostawało dziwne - przecież to że miała moce chciała wykorzystywać dla dobrych celów, a Ci którym pomagała to nie zwykli przechodnie, tylko osoby z którymi ma jakieś plany. Nic nie robi bezinteresownie, bo nie jest dobrym Aniołem, nie takim jak wszyscy myślą, albo ona się myli. Nie wykluczała oczywiście żadnej opcji.
_____Nono ze skwaszoną miną zabrała na barki wampira i po prostu uciekła. Odeszła do swojego domu i chciała nawet, żeby nauczyciel poszedł z nimi, ale on wyraźnie zdawał się nie słyszeć głosu współtowarzyszki, poświęcony rozmowie z demonem. Hah, rozmowie! - zaśmiała się w myślach Assassi.
- Pomogą liście Żyworódki Pierzastej, jak nie będziesz mogła znaleźć to pomoże Ci zielarz w Fune. Pytaj tylko o mnie. - powiedziała prosto do umysłu wilczycy na odchodne, uśmiechając się do niej nieznacznie.
_____Rozmowa dwojga nieśmiertelnych, wydawała się po prostu nieodbywać, przynajmniej jednostronnie. Demon był zraniony jej zachowaniem, ale zajmie się nim później. Chyba zaczyna się nim fascynować, co było trochę dziwne jak na czystą duszę.
_____Assassi podświadomie uspokajała demona i upadłego.
- Uspokójcie się proszę, albo każcie mi iść, żebym nie musiała na to patrzeć. - powiedziała surowym tonem - Ale przecież nie! Nie po to was ratowałam, żebyście się teraz pozabijali.
_____Oczy anielicy zwężyły się i teraz obserwowała reakcje tej dwójki. Demona denerwował naszyjnik. ale nie zdejmował go. Upadły nie robił zupełnie nic. Nagle demon po prostu się odwrócił i zniknął w lesie jak wcześniej Nono. Assassi smutno odprowadziła go wzrokiem.
_____Kilka sekund po odejściu demona, spojrzała w oczy Upadłego. Te śliczne oczęta wpatrywały się teraz w nią i w jego umyśle było tak.. ciepło. Sama się zdziwiła, bo ton jakim "mówił" do Ukye wcale na to nie wskazywał. Ahhh.. zmienni są ci nieśmiertelni.. Jak na próhna to potrafią zaskoczyć... - pomyślała.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Sro 29 Lut 2012, 08:15
AkapitZ ciała wojownika emanowała krystaliczna energia, która pragnęła wyjść na wierzch w postaci czystej żądzy mordu na demonach. Potężny Upadły pragnął w tej chwili tylko jednego - zabić Ukye, by nikogo nie skrzywdził. Jednak coś go powstrzymywało, jakby myśl, pochodząca z niedaleka. Iskierka nadziei, ukazująca dobro chłopaka z rubinami na czole. Percy tego nie rozumiał, ale nie potrafił zaatakować oponenta. W końcu zrozumiał...
AkapitAnaBell, to ona go zatrzymywała, jak typowy Anioł Stróż. *A więc taki sobie obrałaś cel, moja droga? Chcesz nawrócić na dobro czyste zło? Powodzenia, ale mnie w to nie mieszaj.* Pomyślał, licząc, że dziewczyna to odczyta z jego głowy, po czym opadł z gracją na ziemię i znikąd zmaterializował sobie swój zwyczajny strój. Wolnym krokiem podszedł do drzewa, o które oparta była jego gitara, założył ją na plecy i pomachał do obydwu nieśmiertelnych, mówiąc:
- Na razie, dzieciaczki! Do miłego zobaczenia! - Po tych słowach zaczął iść w tym samym kierunku, gdzie podążała Nono Wolf, jego uczennica wraz z Aaonem Kuntem, drugim z studentów. Musiał ich odnaleźć, by dokończyli szkolenie. Nadal był masakrycznie zmęczony, jednakże powoli zbierał w sobie siły, rany na ciele mu się szybko goiły.
ZT-> Mieszkanie Nono Wolf
AkapitAnaBell, to ona go zatrzymywała, jak typowy Anioł Stróż. *A więc taki sobie obrałaś cel, moja droga? Chcesz nawrócić na dobro czyste zło? Powodzenia, ale mnie w to nie mieszaj.* Pomyślał, licząc, że dziewczyna to odczyta z jego głowy, po czym opadł z gracją na ziemię i znikąd zmaterializował sobie swój zwyczajny strój. Wolnym krokiem podszedł do drzewa, o które oparta była jego gitara, założył ją na plecy i pomachał do obydwu nieśmiertelnych, mówiąc:
- Na razie, dzieciaczki! Do miłego zobaczenia! - Po tych słowach zaczął iść w tym samym kierunku, gdzie podążała Nono Wolf, jego uczennica wraz z Aaonem Kuntem, drugim z studentów. Musiał ich odnaleźć, by dokończyli szkolenie. Nadal był masakrycznie zmęczony, jednakże powoli zbierał w sobie siły, rany na ciele mu się szybko goiły.
ZT-> Mieszkanie Nono Wolf
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Sro 29 Lut 2012, 21:09
_____Assassi spokojnie czekała na dalszy przebieg całej sytuacji. Oboje facetów chciało się nawzajem atakować i ich żądze były tak samo silne. Obu nie pozwoliła na to, bo nie po to ratowała każdego z nich, żeby teraz ich tutaj stracić.
_____Wymiana spojrzeń nie trwała długo. Demon odwrócił się plecami i odszedł, a po chwili to samo zrobił Upadły i została sama na polu niedoszłej bitwy.
"Jak zwykle, gdy chcę dobrze jest całkiem inaczej... Nikogo nie adoptowałam i nie jestem dzieciaczkiem jak to zgrabnie ujął Perci" - zasmuciła się - Nie mam już sił, to wykańczające i nieznośne. Nawet nikt nie podziękował.
_____W prawdzie anielica była bardzo zdołowana. Poświęciła swoje święte życie za tych grzeszników. Jedyną której nie uratowała była Nono - hah i gdzie tu logika... jedyna "dobra" w tym towarzystwie.
_____Anielica odpadła całkowicie z sił. O części rzeczy myślała już śniąc. Śniąc na trawie, na pobojowisku, na którym rozegrały się wydarzenia w ogólnie nie mające z nią nic wspólnego. Jej wycieńczone ciało opadło miękko na roślinki, oczywiście całkowicie je miażdżąc. Assassi zdawała sobie doskonale sprawę z tego, co się dzieje. Ale za głupotę i naiwność trzeba płacić.
Naszyjnik Ukeye na chwilę przestał parzyć. Chłopak odczuł ulgę, na pewno. Ten moment przedłużał się, ale Assassi nie wysłała mu żadnej wiadomości, chciała żeby jej naszyjnik wrócił do niej - z nim szybciej nabrałaby sił.
_____Niebo straciło kolory. Ziemia jakby biorąc z niego przykład uczyniła to samo. Ułamek sekundy później już nic nie miało barw. Assassi wisiała jakby w pustej przestrzeni między światem Najwyższego a padołem ziemskim. Taki obraz pamiętała jakby przez mgłę. Dawno nie odczuła czegoś podobnego - jakby całkowicie oddzieliła się od ciała.
- Miło.. nawet ciało mnie nie chce... - zaśmiała się w duszy.
_____Jej dusza była na swoim miejscu, nowo-narodzona, ale sprawę komplikował fakt, że anielica nie wiedziała co dzieje się w tym czasie z jej bezwładnym ciałem.
zt ---> Zaświaty
_____Wymiana spojrzeń nie trwała długo. Demon odwrócił się plecami i odszedł, a po chwili to samo zrobił Upadły i została sama na polu niedoszłej bitwy.
"Jak zwykle, gdy chcę dobrze jest całkiem inaczej... Nikogo nie adoptowałam i nie jestem dzieciaczkiem jak to zgrabnie ujął Perci" - zasmuciła się - Nie mam już sił, to wykańczające i nieznośne. Nawet nikt nie podziękował.
_____W prawdzie anielica była bardzo zdołowana. Poświęciła swoje święte życie za tych grzeszników. Jedyną której nie uratowała była Nono - hah i gdzie tu logika... jedyna "dobra" w tym towarzystwie.
_____Anielica odpadła całkowicie z sił. O części rzeczy myślała już śniąc. Śniąc na trawie, na pobojowisku, na którym rozegrały się wydarzenia w ogólnie nie mające z nią nic wspólnego. Jej wycieńczone ciało opadło miękko na roślinki, oczywiście całkowicie je miażdżąc. Assassi zdawała sobie doskonale sprawę z tego, co się dzieje. Ale za głupotę i naiwność trzeba płacić.
Naszyjnik Ukeye na chwilę przestał parzyć. Chłopak odczuł ulgę, na pewno. Ten moment przedłużał się, ale Assassi nie wysłała mu żadnej wiadomości, chciała żeby jej naszyjnik wrócił do niej - z nim szybciej nabrałaby sił.
_____Niebo straciło kolory. Ziemia jakby biorąc z niego przykład uczyniła to samo. Ułamek sekundy później już nic nie miało barw. Assassi wisiała jakby w pustej przestrzeni między światem Najwyższego a padołem ziemskim. Taki obraz pamiętała jakby przez mgłę. Dawno nie odczuła czegoś podobnego - jakby całkowicie oddzieliła się od ciała.
- Miło.. nawet ciało mnie nie chce... - zaśmiała się w duszy.
_____Jej dusza była na swoim miejscu, nowo-narodzona, ale sprawę komplikował fakt, że anielica nie wiedziała co dzieje się w tym czasie z jej bezwładnym ciałem.
zt ---> Zaświaty
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Sob 03 Mar 2012, 19:08
Truchtał przez las przemierzając któryś kilometr z entuzjazmem i werwą. Uważnie przeczesywał teren, aby znaleźć dokładnie to samo jezioro, nad którym stoczył pierwszą walkę. Coraz lepiej znany krajobraz majaczył się przed oczami wampira, więc dodał większego gazu.
Dotarł na miejsce. Rozbił obóz w nadzwyczajnym miejscu, to jest na drzewie. Porozwieszał odpowiednie linki asekuracyjne, rozciągnął płachtę między gałęziami nad przytwierdzonym w stylu hamaka śpiworem i wyglądało to jak namiotowy domek na drzewie. Zadowolony ze swojej roboty zdjął płaszcz i rozpoczął rozgrzewkę. Na początek wybrał sobie trasę wzdłuż brzegu jeziora i kolejny trucht żołnierski. Słońce nie przeszkadzało mu zbytnio, nasmarował się w domu grubą warstwą najmocniejszego filtru UV, gdyby chciał Helios zajrzeć za chmurami.
Gdy tak biegł dostrzegł na trasie ciało dziewczyny. Źrenice zwęziły się i przyspieszył jeszcze bardziej. Nie miał pojęcia kogo spotkał na drodze, ale wiedział, że musi pomóc. Nie mógł przejść obok kogoś, kto wydaje się bez życia. Klęknął przy ciele i sprawdzał oddech. Bardzo płytko, lecz oddychała piękna niewiasta. Przyglądał się czy nie jest ranna, ale wyglądało to tylko na omdlenie. Miała skrzydła, co wskazywało na to, że jest to ktoś z pokroju Aniołów. Wziął ją na plecy i wrócił się wolno do obozowiska na drzewie. Przewiązał kobietę w pasie liną i wciągnął na drzewo, gdzie położył ją na śpiworze. O tyle dobrze, że żyła, ale nie wiedział jak może więcej pomóc, więc zszedł z drzewa i oddalił się o dziesięć metrów, żeby ćwiczyć wymachy rąk i kopniaki w powietrzu, uniki z niewidzialnym przeciwnikiem, którego podświadomość kreowała demona Ukye.
"Jeszcze wyrównam z nim rachunki..."
Tak myśląc trenował intensywnie w ciemnym lesie.
Dotarł na miejsce. Rozbił obóz w nadzwyczajnym miejscu, to jest na drzewie. Porozwieszał odpowiednie linki asekuracyjne, rozciągnął płachtę między gałęziami nad przytwierdzonym w stylu hamaka śpiworem i wyglądało to jak namiotowy domek na drzewie. Zadowolony ze swojej roboty zdjął płaszcz i rozpoczął rozgrzewkę. Na początek wybrał sobie trasę wzdłuż brzegu jeziora i kolejny trucht żołnierski. Słońce nie przeszkadzało mu zbytnio, nasmarował się w domu grubą warstwą najmocniejszego filtru UV, gdyby chciał Helios zajrzeć za chmurami.
Gdy tak biegł dostrzegł na trasie ciało dziewczyny. Źrenice zwęziły się i przyspieszył jeszcze bardziej. Nie miał pojęcia kogo spotkał na drodze, ale wiedział, że musi pomóc. Nie mógł przejść obok kogoś, kto wydaje się bez życia. Klęknął przy ciele i sprawdzał oddech. Bardzo płytko, lecz oddychała piękna niewiasta. Przyglądał się czy nie jest ranna, ale wyglądało to tylko na omdlenie. Miała skrzydła, co wskazywało na to, że jest to ktoś z pokroju Aniołów. Wziął ją na plecy i wrócił się wolno do obozowiska na drzewie. Przewiązał kobietę w pasie liną i wciągnął na drzewo, gdzie położył ją na śpiworze. O tyle dobrze, że żyła, ale nie wiedział jak może więcej pomóc, więc zszedł z drzewa i oddalił się o dziesięć metrów, żeby ćwiczyć wymachy rąk i kopniaki w powietrzu, uniki z niewidzialnym przeciwnikiem, którego podświadomość kreowała demona Ukye.
"Jeszcze wyrównam z nim rachunki..."
Tak myśląc trenował intensywnie w ciemnym lesie.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 11:42
Assassi
LvL up - 3
+10 pkt do stat.
Aaon
LvL up - 3
+10 pkt do stat.
LvL up - 3
+10 pkt do stat.
Aaon
LvL up - 3
+10 pkt do stat.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 14:23
_____Dziwny świat powoli znikał, ale jego resztki widziała tylko do momentu, kiedy jej powieki ukazały znów, tym razem, ciepło-brązowe oczy. Jej skóra przybrała znów rumiany kolor. Pomyślała, że chce podnieść rękę i ręka uniosła się w górę. Spróbowala wstać, ale zakręciło się jej w głowie i upadła na coś bardzo niestabilnego. Rozejrzała się po "pomieszczeniu", które było jakieś niestandardowe. Świetnie, ciekawe gdzie teraz jestem!, pomyślała.
- Halo! Czy ktoś tu jest? - zapytała, tym razem jednak jej głos chyba brzmiał normalnie i nikt (ani nic, bo tego dokładnie nie wiedziała) nie powtarzał jej słów.
_____Na niby podłodze zobaczyła cieplutki koc, którym prawdopodobnie była przykryta. Jeden z jego końców wepchnięty był pomiędzy zamek. Zamek błyskawiczny namiotu, jak sie okazalo kiedy zzręcznie go rozpięła. Odetchnęła głęboko czystym jak łza powietrzem i zachwiała się. Utrata równowagi nastąpiła w momencie kiedy zorientowała się, że nie jest na ziemi tylko na jakimś drzewie. Prawie się wywróciła, ale jednak złapała się jednej z linki i wciągnęła z powrotem do namiotu oddychając nieco ciężej i szybciej na skutek adrenaliny.
_____Ponowiła próbę wydostania się z tej dziwnej pułapki i wyczołgała się z bezpiecznej przestrzeni. Chwyciła się jednej gałęzi i wychyliła sie nieco bardziej. W tej chwili drewno pękło i Assassi zbliżała się coraz bardziej w kierunku ziemi. Jej skrzydła chamowały trochę powietrze, ale to wcale niczego nie ułatwiało, bo anielica zachowywała się dalej jakby była otępiała.
- Halo! Czy ktoś tu jest? - zapytała, tym razem jednak jej głos chyba brzmiał normalnie i nikt (ani nic, bo tego dokładnie nie wiedziała) nie powtarzał jej słów.
_____Na niby podłodze zobaczyła cieplutki koc, którym prawdopodobnie była przykryta. Jeden z jego końców wepchnięty był pomiędzy zamek. Zamek błyskawiczny namiotu, jak sie okazalo kiedy zzręcznie go rozpięła. Odetchnęła głęboko czystym jak łza powietrzem i zachwiała się. Utrata równowagi nastąpiła w momencie kiedy zorientowała się, że nie jest na ziemi tylko na jakimś drzewie. Prawie się wywróciła, ale jednak złapała się jednej z linki i wciągnęła z powrotem do namiotu oddychając nieco ciężej i szybciej na skutek adrenaliny.
_____Ponowiła próbę wydostania się z tej dziwnej pułapki i wyczołgała się z bezpiecznej przestrzeni. Chwyciła się jednej gałęzi i wychyliła sie nieco bardziej. W tej chwili drewno pękło i Assassi zbliżała się coraz bardziej w kierunku ziemi. Jej skrzydła chamowały trochę powietrze, ale to wcale niczego nie ułatwiało, bo anielica zachowywała się dalej jakby była otępiała.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 15:53
Wywijał rękami i robił uniki przez wiele godzin, wzmacniając swoją siłę i szybkość. Trwało to dość długo, ale intensywny zapach krwi uderzył Aaona i przerwał trening. Spojrzał w kierunku uchodzącej esencji krwi znanej jemu osobie. To była...
"Nono?! Co się tam stało?!"
Już miał poderwać się i biec w tamtą stronę, lecz powstrzymały go dwa fakty. Pierwszy to ten, że wyczuł tam obecność sir Percedala, który powinien zapewnić jej opiekę. Może prowadzili indywidualne ćwiczenia i dziewczyna mocno oberwała? Nie, to było takie nagłe, jakby z zaskoczenia. Niepokoiło go to bardzo, lecz drugi argument utrzymał go na miejscu. Krew. Wiadomo jak chłopak reaguje na drobną ilość krwi, a co dopiero, gdy wyczuwał bardzo dużą ilość. Oczy świeciły się jak neony, jednak nie zdecydował się tam wyruszyć. Jeszcze mógłby zaszkodzić swoją obecnością. Aby odciągnąć myśli od innej części lasu, to skoncentrował się maksymalnie na ćwiczeniach. Tylko jako zdatny do boju wojownik może pomóc komukolwiek i gdziekolwiek. Bardzo trudna, lecz według jego słuszna decyzja. Wziął się znów ostro za siebie.
Akurat był w pobliżu obozowiska, gdy usłyszał szmery z namiotu na drzewie. Minęło wiele godzin od tamtego wydarzenia z wilczą dziewczyną.
"Co jest?"
Zapomniał z tego wszystkiego, że przebywała tam kobieta o anielskich skrzydłach, tak bardzo skupił się na walce. Dopiero gdy złapał mocniejszy oddech od razu przypomniało mu się kogo umieścił na drzewie. Podszedł szybkim krokiem pod drzewo i spoglądał ku górze, aż nagle piękna brązowo oka nieznajoma postanowiła opuścić bezpieczne miejsce i zlatywała na swoich skrzydłach akurat w kierunku Aaon'a, który chwycił ją w locie swoimi ramionami i lekko postawił na ziemi. Skłonił się grzecznie przed aniołem.
-Wszystko z Panią w porządku? Nie wyglądała Pani za dobrze, więc wziąłem do siebie, żeby było wygodniej wypocząć.
Tłumaczył się przyglądając się uważniej postaci. Miał wrażenie, że gdzieś widział tego anioła. Trochę wahając się zadał pytanie patrząc się prosto w oczy zza swoich szkieł od okularów:
-Czy... my się skądś znamy?
"Nono?! Co się tam stało?!"
Już miał poderwać się i biec w tamtą stronę, lecz powstrzymały go dwa fakty. Pierwszy to ten, że wyczuł tam obecność sir Percedala, który powinien zapewnić jej opiekę. Może prowadzili indywidualne ćwiczenia i dziewczyna mocno oberwała? Nie, to było takie nagłe, jakby z zaskoczenia. Niepokoiło go to bardzo, lecz drugi argument utrzymał go na miejscu. Krew. Wiadomo jak chłopak reaguje na drobną ilość krwi, a co dopiero, gdy wyczuwał bardzo dużą ilość. Oczy świeciły się jak neony, jednak nie zdecydował się tam wyruszyć. Jeszcze mógłby zaszkodzić swoją obecnością. Aby odciągnąć myśli od innej części lasu, to skoncentrował się maksymalnie na ćwiczeniach. Tylko jako zdatny do boju wojownik może pomóc komukolwiek i gdziekolwiek. Bardzo trudna, lecz według jego słuszna decyzja. Wziął się znów ostro za siebie.
Akurat był w pobliżu obozowiska, gdy usłyszał szmery z namiotu na drzewie. Minęło wiele godzin od tamtego wydarzenia z wilczą dziewczyną.
"Co jest?"
Zapomniał z tego wszystkiego, że przebywała tam kobieta o anielskich skrzydłach, tak bardzo skupił się na walce. Dopiero gdy złapał mocniejszy oddech od razu przypomniało mu się kogo umieścił na drzewie. Podszedł szybkim krokiem pod drzewo i spoglądał ku górze, aż nagle piękna brązowo oka nieznajoma postanowiła opuścić bezpieczne miejsce i zlatywała na swoich skrzydłach akurat w kierunku Aaon'a, który chwycił ją w locie swoimi ramionami i lekko postawił na ziemi. Skłonił się grzecznie przed aniołem.
-Wszystko z Panią w porządku? Nie wyglądała Pani za dobrze, więc wziąłem do siebie, żeby było wygodniej wypocząć.
Tłumaczył się przyglądając się uważniej postaci. Miał wrażenie, że gdzieś widział tego anioła. Trochę wahając się zadał pytanie patrząc się prosto w oczy zza swoich szkieł od okularów:
-Czy... my się skądś znamy?
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 18:05
_____Nie spadła. Jej ciało podtrzymał ktoś i jak się okazało ktoś kogo znała - wampir. Zadał pytanie czy się znają i zwracał się do niej przez per pani, co ją trochę zdziwiło, ale przypomniała sobie, że przecież nie byl przytomny, gdy go ratowała.
- Tak, znamy się, przynajmniej tak mi sie wydaje... z widzenia powiedzmy.
_____Wytłumaczyła krwiopijcy uśmiechając się lekko. On był trochę rozkojarzony i myślał o swoich współtowarzyszach, o krwi która nęciła jego nozdrza. Na szczęście, w prawdzie była z niego dumna, nie poszedł za swoimi nawykami i potrafil się zatrzymać.
- Pomoglam Ci wrócić do żywych. Wiem, że nie powinieneś pić, ale krew na pewno wzmocniłaby Cię a rana szybciej zagoilaby się. W ogóle został jeszcze ślad? Nie przypuszczałabym, że nawet małe zadrapanie... W końcu jesteś wampirem. Mogę zobaczyć?
_____Anielica zaczęła znów paplać bez sensu i zagadać masę pytań, na które nie pozwoliła nawet odpowiedzieć.
- Przepraszam, za dużo mówię
_____Chłopak w końcu pozwolił jej stanąc na ziemi o swoich siłach i Assassi zwinęła skrzydła.
- Tak, znamy się, przynajmniej tak mi sie wydaje... z widzenia powiedzmy.
_____Wytłumaczyła krwiopijcy uśmiechając się lekko. On był trochę rozkojarzony i myślał o swoich współtowarzyszach, o krwi która nęciła jego nozdrza. Na szczęście, w prawdzie była z niego dumna, nie poszedł za swoimi nawykami i potrafil się zatrzymać.
- Pomoglam Ci wrócić do żywych. Wiem, że nie powinieneś pić, ale krew na pewno wzmocniłaby Cię a rana szybciej zagoilaby się. W ogóle został jeszcze ślad? Nie przypuszczałabym, że nawet małe zadrapanie... W końcu jesteś wampirem. Mogę zobaczyć?
_____Anielica zaczęła znów paplać bez sensu i zagadać masę pytań, na które nie pozwoliła nawet odpowiedzieć.
- Przepraszam, za dużo mówię
_____Chłopak w końcu pozwolił jej stanąc na ziemi o swoich siłach i Assassi zwinęła skrzydła.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 18:24
Był bardzo zdziwiony tym co usłyszał. Czyli jego podejrzenia były słuszne.
"Z widzenia? Nie przypominam sobie..."
Zanurzył się w myślach nie patrząc się na anioła, który wyjaśnił więcej. Zmieszał się nieco, ale nie na tyle, żeby milczeć. Był w takim razie coś jej winien.
-Pomogła mi Pani wrócić do żywych? -zaraz zmienił zwrot na mniej oficjalny, bo nie mógł tego wszystkiego pojąć- To Ty mnie wyleczyłaś? Naprawdę? W takim razie dziękuję. A co do rany... to już jest o wiele lepiej.
Nie pokazywał jeszcze, jakoś nie chciał chwalić się paskudną blizną, jaką otrzymał od tego ohydnego demona. Właśnie dlatego tak intensywnie ćwiczył, mimo nie do końca zagojonej rany na brzuchu. Była blizna, ale świeżo zasklepiona i nie wzmocniona krwią wypitą od jakiejś istoty. Nie pił już czwarty dzień, kiedy to wampiry nawet spożywały posiłki dwa razy dziennie. I tak, był głodny, chociaż nie pokazywał tego po sobie.
-Huh, nikomu jeszcze nie stała się krzywda od nadmiaru mówienia, więc nie krępuj się... ee... jak masz na imię? Nazywam się Aaon Kunt.
Wiele o nim wiedziała. To dlatego, iż jest aniołem i potrafi jak sir Percedal czytać w myślach? Cóż... już się do tego przyzwyczaił, nie mniej jednak on wie znacznie mniej o nowej osobie niż Assassi AnaBell o wampirze. Oparł się o drzewo i stuknął pięścią o pień, pytając z uśmiechem:
-Jak podoba Ci się mój domek na drzewie?
"Z widzenia? Nie przypominam sobie..."
Zanurzył się w myślach nie patrząc się na anioła, który wyjaśnił więcej. Zmieszał się nieco, ale nie na tyle, żeby milczeć. Był w takim razie coś jej winien.
-Pomogła mi Pani wrócić do żywych? -zaraz zmienił zwrot na mniej oficjalny, bo nie mógł tego wszystkiego pojąć- To Ty mnie wyleczyłaś? Naprawdę? W takim razie dziękuję. A co do rany... to już jest o wiele lepiej.
Nie pokazywał jeszcze, jakoś nie chciał chwalić się paskudną blizną, jaką otrzymał od tego ohydnego demona. Właśnie dlatego tak intensywnie ćwiczył, mimo nie do końca zagojonej rany na brzuchu. Była blizna, ale świeżo zasklepiona i nie wzmocniona krwią wypitą od jakiejś istoty. Nie pił już czwarty dzień, kiedy to wampiry nawet spożywały posiłki dwa razy dziennie. I tak, był głodny, chociaż nie pokazywał tego po sobie.
-Huh, nikomu jeszcze nie stała się krzywda od nadmiaru mówienia, więc nie krępuj się... ee... jak masz na imię? Nazywam się Aaon Kunt.
Wiele o nim wiedziała. To dlatego, iż jest aniołem i potrafi jak sir Percedal czytać w myślach? Cóż... już się do tego przyzwyczaił, nie mniej jednak on wie znacznie mniej o nowej osobie niż Assassi AnaBell o wampirze. Oparł się o drzewo i stuknął pięścią o pień, pytając z uśmiechem:
-Jak podoba Ci się mój domek na drzewie?
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 18:42
_____Mimo prośby Aaon nie pokazał jej blizny, co ją trochę zaniepokoiło. Myślał, że wygladała strasznie co zdziwiło Assassi, ale nie nalegała, żeby uszanować decyzję wampira.
- Nazywam się Assassi. Po prostu Assassi. Kunt.. nic mi nie mówi to nazwisko.. chyba nie jesteś .. .A już wiem. Twója rodzina ma pałac w Oroce. Mają tam bardzo fajne lokaje, ale śmierdzi tam wszystko.
_____Wampir chyba wyłączył sie w połowie tego co mówiła i tylko na nią jakoś tak dziwnie patrzał. Nie zwróciła na to uwagi, bo ludzie z reguły w jej towarzystwie dziwnie się zachowują.
- Domek jak domek, ale dla mnie zbyt niestały i wszystko się rusza, ale przynajmniej jest tam ciepło. Nie zmarzłam.
_____Aaon wydawał się jednak być dumny z domku i z tego że udało mu się go rozłożyć samemu. W sumie to cała konstrukcja była niezmiemska i ktoś kto patrzyłby w tym momencie na namiot nie zauwazyłby go, bo Aaon doskonale go ukrył. Niezła robota. Assassi wróciła do poprzedniego tematu.
- Rozumiem, że nie chcesz nikogo skrzywdzić... no więć - mimowolnie przygryzła lekko wargę zastanawiając się - Ugryź mnie. Krew anioła daje zdecydowanie większego kopa niż śmiertelników. Próbowałeś jej kiedyś?
_____Czekając na reakcje wampira nie podnosiła na niego oczu tępo wpatrując się w liście na ziemi, co było utrudnione, ponieważ znacznie już zciemniało. Kiedy w końcu odważyła się na niego spojrzeć poprosiła tylko o jedną rzecz.
- Mógłbyś ściągnąć okulary i tak jest już i tak ciemno... Proszę - i zrobiła wielkie maślane oczy.
- Nazywam się Assassi. Po prostu Assassi. Kunt.. nic mi nie mówi to nazwisko.. chyba nie jesteś .. .A już wiem. Twója rodzina ma pałac w Oroce. Mają tam bardzo fajne lokaje, ale śmierdzi tam wszystko.
_____Wampir chyba wyłączył sie w połowie tego co mówiła i tylko na nią jakoś tak dziwnie patrzał. Nie zwróciła na to uwagi, bo ludzie z reguły w jej towarzystwie dziwnie się zachowują.
- Domek jak domek, ale dla mnie zbyt niestały i wszystko się rusza, ale przynajmniej jest tam ciepło. Nie zmarzłam.
_____Aaon wydawał się jednak być dumny z domku i z tego że udało mu się go rozłożyć samemu. W sumie to cała konstrukcja była niezmiemska i ktoś kto patrzyłby w tym momencie na namiot nie zauwazyłby go, bo Aaon doskonale go ukrył. Niezła robota. Assassi wróciła do poprzedniego tematu.
- Rozumiem, że nie chcesz nikogo skrzywdzić... no więć - mimowolnie przygryzła lekko wargę zastanawiając się - Ugryź mnie. Krew anioła daje zdecydowanie większego kopa niż śmiertelników. Próbowałeś jej kiedyś?
_____Czekając na reakcje wampira nie podnosiła na niego oczu tępo wpatrując się w liście na ziemi, co było utrudnione, ponieważ znacznie już zciemniało. Kiedy w końcu odważyła się na niego spojrzeć poprosiła tylko o jedną rzecz.
- Mógłbyś ściągnąć okulary i tak jest już i tak ciemno... Proszę - i zrobiła wielkie maślane oczy.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 19:07
Assassi, ładne imię, nie mówiło mu nic więcej niż to co reprezentowała sobą anielica. Ale ona o nim wiedziała wiele, to gdzie mieszka, że podoba mu się swoje dzieło (nieco egoistycznie, ale taka była prawda), i o tym najważniejszym punkcie. Wytrzeszczył oczy, ale nie było ich widać zza szkieł.
-Nie, nie próbowałem, i nie chcę...
Coraz dziwniej czuł się w towarzystwie Assassi, ale nie mógł oderwać od niej oczu, od kiedy wspomniała o krwi. Był nadzwyczajnie głodny, dawno nie pił tej smacznej substancji. Czemu tak nagle poczuł się straszliwie głodny? Tak bardzo nie chciał przyjąć do wiadomości, że Nono wykrwawiała się w lesie wiele godzin temu, że nie zauważył, iż jego oczy iskrzą się jak neony, gdyż anioł miał ranę na udzie? Musiała przeciąć się przy schodzeniu z drzewa. Po chwili znalazł się tuż za Assassi przytrzymując pewnym chwytem jej talię, a drugą położył na jej kolanku. Nagle objął ją i położył na trawie, a jego wilgotny język przesuwał się po bladej, aksamitnej skórze na udzie wyczuwając pulsującą krew pod i nad powierzchnią skóry. Aaon był zimny jak lód, ale posoka z anioła rozgrzałaby na nowo jego lodowe ciało. Najpierw niemal z czcią oblizywał afrodyzjak, który spływał z rany, aż w końcu, tak jak chciała wcześniej anielica, zdjął z nosa okulary pokazując tym samym jak bardzo lśniły czerwienią tęczówki, a bielma napęczniały najczarniejszą czernią. Wysunął z sykiem wielkie kły, które wbił szybko, a nie tak boleśnie w udo anioła. Przytrzymywał jedną ręką jej krwawiącą nóżkę, drugą chwycił za jej talię, i nachylony nad udem wysysał z Assassi cenny płyn, który rozchodził się po całym ciele wampira. Słychać było jak krew gulgotała już w jego ciele, pił łapczywie, jakby za chwilę miał stracić okazję do skosztowania jeszcze większej ilości.
Odczepił kły liżąc delikatnie już ciepłym językiem dwa punkciki jakie zostawił. Oblizał ranki do końca z krwi i uniósł na chwilę ku górze swoją głowę z umazaną twarzą od krwi anioła. Oczy nadal dziko spoglądały na "ofiarę" i spuścił wzrok znów na udo, tym razem drugie. Znów obnażył kły i powtórzył cały rytuał na drugiej nóżce.
W końcu spił się na tyle, że zrobił się senny i leżąc obok anioła na trawie zasnął niewinnie jak dziecko. Cały brudny od krwi kobiety, która chciała wiedzieć jakie to uczucie być pozbawianym posoki.
-Nie, nie próbowałem, i nie chcę...
Coraz dziwniej czuł się w towarzystwie Assassi, ale nie mógł oderwać od niej oczu, od kiedy wspomniała o krwi. Był nadzwyczajnie głodny, dawno nie pił tej smacznej substancji. Czemu tak nagle poczuł się straszliwie głodny? Tak bardzo nie chciał przyjąć do wiadomości, że Nono wykrwawiała się w lesie wiele godzin temu, że nie zauważył, iż jego oczy iskrzą się jak neony, gdyż anioł miał ranę na udzie? Musiała przeciąć się przy schodzeniu z drzewa. Po chwili znalazł się tuż za Assassi przytrzymując pewnym chwytem jej talię, a drugą położył na jej kolanku. Nagle objął ją i położył na trawie, a jego wilgotny język przesuwał się po bladej, aksamitnej skórze na udzie wyczuwając pulsującą krew pod i nad powierzchnią skóry. Aaon był zimny jak lód, ale posoka z anioła rozgrzałaby na nowo jego lodowe ciało. Najpierw niemal z czcią oblizywał afrodyzjak, który spływał z rany, aż w końcu, tak jak chciała wcześniej anielica, zdjął z nosa okulary pokazując tym samym jak bardzo lśniły czerwienią tęczówki, a bielma napęczniały najczarniejszą czernią. Wysunął z sykiem wielkie kły, które wbił szybko, a nie tak boleśnie w udo anioła. Przytrzymywał jedną ręką jej krwawiącą nóżkę, drugą chwycił za jej talię, i nachylony nad udem wysysał z Assassi cenny płyn, który rozchodził się po całym ciele wampira. Słychać było jak krew gulgotała już w jego ciele, pił łapczywie, jakby za chwilę miał stracić okazję do skosztowania jeszcze większej ilości.
Odczepił kły liżąc delikatnie już ciepłym językiem dwa punkciki jakie zostawił. Oblizał ranki do końca z krwi i uniósł na chwilę ku górze swoją głowę z umazaną twarzą od krwi anioła. Oczy nadal dziko spoglądały na "ofiarę" i spuścił wzrok znów na udo, tym razem drugie. Znów obnażył kły i powtórzył cały rytuał na drugiej nóżce.
W końcu spił się na tyle, że zrobił się senny i leżąc obok anioła na trawie zasnął niewinnie jak dziecko. Cały brudny od krwi kobiety, która chciała wiedzieć jakie to uczucie być pozbawianym posoki.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 19:36
_____Kiedy ich oczy sięspotkały, przynajmniej to wyczytała z myśl Aaona, bo z jej strony przeszkadzały cholerne okulary. Odczuła także, że myśli o jej ranie, o krwawiącej ranie na udzie. Była mała, tak że sama poszkodowana jej nie zauważyla, dopiero teraz gdy zwrócił na nią uwagę wampir i ona zaczęła o niej myśleć. Podciągnęła w górę i tak krótką sukienkę i ukazała czerwone miejsce. Wampir rzucił okulary na ziemię i oczom Assassi ukazały się dwa czerwone rubiny ukryte w czarnych jak pióra upadłego oczach. Pierwszy raz facet bardziej oblizywał się na myśl jej krwi niż jej ciała.
_____Zachowanie Aaona zdziwiło Assassi ale tylko trochę. MYślała, że będzie brutalniejszy, a on okazał się delikatny jak mała owieczka. Nie chciał zrobić anielicy krzywdy. Lizał rozciętą skórę, jakby przygotowując się na dalsze etapy tego wampirzego rytuału.
- Aaon ufam Ci. Tylko nie zostaw blizny.
_____Te słowa wampir usłyszał dosłownie moment przed wbiciem kłów w jej delikatną skórę. Zabolało, ale nie na tyle żey Assassi krzyknęła. Zacisnęła tylko pięści, ale bardziej ze starchu, niż z faktu, że do jej uda był przyssaany wampir.
_____Kieidy wamip przestał pić nie schował kłów. Assassi odsunęła się lekko a ten wbił się w jej drugie udo! Dać wampirowi trochę krwi, a będzie chciał osuszyć Cię całą - przeklnęła siebie w myślach, ale pozwoliła mu dalej pić. Lepiej żeby zregenerował się na niej, niż na kimś kogo może zabić.
_____Pożywianie się na aniele trwało chyba nieskończoność. Assassi wzdrygnęła sie patrząc na czerwone udo i równie wymazaną twarz Aaona. Odwróciła wzrok patrząc z ciemną odchań, nieoświetloną nawet odrobinką księżyca. Było smutno i jej chyba też było smutno.
_____Wampir skończył. Odsunął się od niej, ale nie na dużą odległość i po prostu zasnął w pobliżu niej. Temperatura w nocy spadła i to znacznie. Assassi okryła zarówno siebie jak i wampira swoimi skrzydłami ratując tę odbrobinkę ciepła jaka między nimi została przed pożarciem zimnej nocy.
_____Ranek okazal się bardzo sprzyjający wampirowi. Chmury zakrywały każdy kawałek nieba i nie było żadnych promieni słonecznych. Anielica obudziła się wcześniej i zdązyła złapać niespodziankę dla Aaona. Kiedy się obudził uśmiechnęła się do niego swoimi jasnoniebieskimi oczami. Jej cera była zdecydowanie bielsza niż dzień wcześniej.
_____Po obudzeniu się Aaon też zachowywał się inaczej. Popatrzył leniwie najpierw na nią, a potem na małego niedźwiadka którego rzuciła mu pod nogi. Miał rozdartą skórę pod uchem i nie ruszał się. Assassi caly czas miała spuszczoną głowę.
- Musisz się wzmocnić i nauczyć pić zupełnie coś innego niż zawsze.
_____Zachowanie Aaona zdziwiło Assassi ale tylko trochę. MYślała, że będzie brutalniejszy, a on okazał się delikatny jak mała owieczka. Nie chciał zrobić anielicy krzywdy. Lizał rozciętą skórę, jakby przygotowując się na dalsze etapy tego wampirzego rytuału.
- Aaon ufam Ci. Tylko nie zostaw blizny.
_____Te słowa wampir usłyszał dosłownie moment przed wbiciem kłów w jej delikatną skórę. Zabolało, ale nie na tyle żey Assassi krzyknęła. Zacisnęła tylko pięści, ale bardziej ze starchu, niż z faktu, że do jej uda był przyssaany wampir.
_____Kieidy wamip przestał pić nie schował kłów. Assassi odsunęła się lekko a ten wbił się w jej drugie udo! Dać wampirowi trochę krwi, a będzie chciał osuszyć Cię całą - przeklnęła siebie w myślach, ale pozwoliła mu dalej pić. Lepiej żeby zregenerował się na niej, niż na kimś kogo może zabić.
_____Pożywianie się na aniele trwało chyba nieskończoność. Assassi wzdrygnęła sie patrząc na czerwone udo i równie wymazaną twarz Aaona. Odwróciła wzrok patrząc z ciemną odchań, nieoświetloną nawet odrobinką księżyca. Było smutno i jej chyba też było smutno.
_____Wampir skończył. Odsunął się od niej, ale nie na dużą odległość i po prostu zasnął w pobliżu niej. Temperatura w nocy spadła i to znacznie. Assassi okryła zarówno siebie jak i wampira swoimi skrzydłami ratując tę odbrobinkę ciepła jaka między nimi została przed pożarciem zimnej nocy.
_____Ranek okazal się bardzo sprzyjający wampirowi. Chmury zakrywały każdy kawałek nieba i nie było żadnych promieni słonecznych. Anielica obudziła się wcześniej i zdązyła złapać niespodziankę dla Aaona. Kiedy się obudził uśmiechnęła się do niego swoimi jasnoniebieskimi oczami. Jej cera była zdecydowanie bielsza niż dzień wcześniej.
_____Po obudzeniu się Aaon też zachowywał się inaczej. Popatrzył leniwie najpierw na nią, a potem na małego niedźwiadka którego rzuciła mu pod nogi. Miał rozdartą skórę pod uchem i nie ruszał się. Assassi caly czas miała spuszczoną głowę.
- Musisz się wzmocnić i nauczyć pić zupełnie coś innego niż zawsze.
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Nie 04 Mar 2012, 20:17
Nie czuł żadnego bólu, po bliźnie został maluteńki ślad, którego nie wyczuł nawet po przejechaniu ręką po brzuchu. Czyżby to wszystko dzięki krwi od anioła? W końcu najadł się do syta, jak dawno nie był. Nawet humor miał lepszy, lecz jak pomyślał, że Assassi mogło to boleć nieco skrzywił minę.
"Mam nadzieję, że nie bolało."
Wtedy też nadciągnęła anielica z niedźwiadkiem, który wydawał się być nieprzytomny, jak nie gorzej. Kobieta nie patrzyła się na wampira, pewnie miała do niego wielki uraz za to, że nie oparł się pokusie. Ale to co za chwilę usłyszał spowodowało, że prychnął pod nosem i też nie patrzył się na dziewczynę. Gdyby to było takie proste... jak nie zrani ludzi, to zrani zwierzęta, i na odwrót. Z dwojga złego wolał ludzką krew, gdyż była bardziej sycąca.
Musiał powiedzieć wprost, co szło mu opornie.
-Nie jestem zwykłym wampirem... moim ojcem był demon, i prawdopodobnie dlatego łaknę więcej niż inne wampiry. Krew zwierząt nie ma dla mnie żadnej wartości odżywczej... tylko zwierzęta cierpią.
Odsunął się od niedźwiadka i Assassi, poszedł w kierunku Czarnego Jeziora i przemył twarz z zastygłej krwi towarzyszki. Poniekąd rozumiał jej intencje, ale... sam już próbował spożywać coś innego niż krew ludzi i kończyło się jeszcze gorzej. Siedział teraz skulony przy brzegu i układał w głowie następne poczynania. Nie wiedział jak długo Assassi zechce przebywać z wampirem, który nie widzi dla siebie sposobu na ograniczenie łaknienia.
"Mam nadzieję, że nie bolało."
Wtedy też nadciągnęła anielica z niedźwiadkiem, który wydawał się być nieprzytomny, jak nie gorzej. Kobieta nie patrzyła się na wampira, pewnie miała do niego wielki uraz za to, że nie oparł się pokusie. Ale to co za chwilę usłyszał spowodowało, że prychnął pod nosem i też nie patrzył się na dziewczynę. Gdyby to było takie proste... jak nie zrani ludzi, to zrani zwierzęta, i na odwrót. Z dwojga złego wolał ludzką krew, gdyż była bardziej sycąca.
Musiał powiedzieć wprost, co szło mu opornie.
-Nie jestem zwykłym wampirem... moim ojcem był demon, i prawdopodobnie dlatego łaknę więcej niż inne wampiry. Krew zwierząt nie ma dla mnie żadnej wartości odżywczej... tylko zwierzęta cierpią.
Odsunął się od niedźwiadka i Assassi, poszedł w kierunku Czarnego Jeziora i przemył twarz z zastygłej krwi towarzyszki. Poniekąd rozumiał jej intencje, ale... sam już próbował spożywać coś innego niż krew ludzi i kończyło się jeszcze gorzej. Siedział teraz skulony przy brzegu i układał w głowie następne poczynania. Nie wiedział jak długo Assassi zechce przebywać z wampirem, który nie widzi dla siebie sposobu na ograniczenie łaknienia.
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Sro 07 Mar 2012, 17:35
Assassi siedziała dalej nad wodą mocząc nogi w orzeźwiającej wodzie. Kiedy Aaon do niej mówił nie odwróciła się. Jej twarz pozostawała nieruchoma, a gdyby rozwinęła skrzydła byłby pewnie ciemnoszare a końcówki przypominałyby włosy wampira - krwistoczerwone. Każde zabicie stworzenia przez jakiś czas utrzymywało je w tym stanie.
- Nie nie bolało, prawie już nie ma blizn, a te dwie kropki na pewno zmaleją za niedługo. Czuję to. Nie martw się o mnie mamy lepsze rzeczy do roboty.
Wypowiadając ostatnie słowa stała już przed Aaonem. Wtedy chłopak zauważył niedźwiadka i spochmurniał. Po chwili przyznał, że krew zwierząt nie działa na niego. Mieszaniec. Dokładnie jak ona. Ale Aaon był szczęściarzem, bo chociaż wiedział coś o swoich rodzicach, no i miał matkę. Natomiast Assassi była sama. Jej ojcem musiał być jakiś charyzmatyczny, o czym nie miała wątpliwości, anioł. Rasa matki zostawała tajemnicą. Myśląc, sama do końca nie zdawała sobie sprawy, że kopie dużą dziurę. Jej wyraz twarzy przypominał pewnie jakiegoś trupa, co najmniej od miesiąca leżącego w piwnicy, ale o tym oczywiście nie wiedziała. Nie była przecież jakimś magiem wody, żeby móc robić sobie wszędzie gdzie popatrzy wodne tafle do przeglądania się.
Kiedy dół był dość spory wciągnęła za łapy misia i położyła go jak najdelikatniej mogła. Efekt jej nie zdziwił - niedźwiadek wyglądał jakby spał. Spał na wieki... - dodała w myślach anielica. Był jeden plus całej sytuacji. Już nie będzie powodu do zabijanie niewinnych zwierzaków.
Rozmowa stała w miejscu. Jak na realia szybkiego pogrzebu, to wyszedł dość ... dobrze. Niedźwiadek by się pewnie cieszył, że został tak pochowany. Cieszyłby się, gdyby żył. Assassi złożyła ręce i odmówiła modlitwę za zmarłych. Nie była do końca pewna, czy podziała, bo przecież to zwykły niedźwiedź, a nie człowiek, ale i tak mu się to od niej należało. Wyjęła z wewnętrznej kieszonki w sukience małą niebieską kulkę i wsadziła ją w ziemię, nie przerywając swojej formułki. Kuleczka zaczęła rosnąć, ale to nie było widoczne, zauważyć można było tylko mały listek i potem kolejne, które zaczęły kiełkować i na samym końcu równo z "Amen" Assassi nad ciałem misia kwitła niebieska niezapominajka.
- Jestem bardzo ciekawa na ile Ci ta moja krew starczy. Byłeś chyba bardzo głodny, bo nawet dziś rano czuję się taka jeszcze ... jak lalka bez powietrza... ale określenie!
Nie mogła pozbierać swoich myśli i trochę się mieszały z myślami Aaona, co była w prawdzie dziwne i jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyła.. znaczy nie w takiej sytuacji, przecież nikt jej nigdy nie pił. Ale była sycąca, więc dobrze, że na coś takiego się posunąłem. Aaon był delikatny na szczęście i nawet nie bolało.
- Aaon przestań myśleć! Cały czas Cię słyszę, jesteś w mojej głowie. Idź stąd! I przynieś mi kanapki z tuńczykiem..
W głowie trochę jej szumiało, ale jeszcze nad sobą panowała. Widocznie to, że siedziała obok chłopaka nie pomagała ani trochę. Do głowy nie wpadł jej żaden pomysł dotyczący wampirzego trybu życia Aaona, co irytowało ją z momentu na moment bardziej.
- Nie czekaj! Ja nie lubię tuńczyka i nie potrzebuję jedzenia. Grr! Co się ze mną dzieje?
Na to pytanie nie potrzebowała usłyszeć odpowiedzi i nawet nie chciała. Po prostu wstała i podeszła kilka kroków przed siebie do namiotu wampira. Wdrapała się na drzewo i wyciągnęła schowany w kieszonce plecaka turystycznego nóż. Nacięła nim kilka znaków na fundamencie przenośnego domku i oddała go właścicielowi. Pod konarami rośliny zapiszczały ptaki, a z dziupli wyglądnęła ruda wiewiórka.
- To gdzie teraz pójdziesz? Ja nie chcę tu dłużej siedzieć. Jest tu smutno. Zielono i ciepło, ale smutno.
Assassi wsłuchała się w ćwierkanie ptaków. Ptaków, bo nawet jeżeli przypatrzałaby się im dokładnie zostałyby ptakami, a nie sikorką, jaskółką, gilem czy kto tam wie lepiej, ale podziwiała te stworzenia. Za to, że miały czerwone skrzydła, że ich pióra były białe jak śnieg, albo przeciwnie - czarne jak noc, nie były takimi odmieńcami jak ona. Anioł tak.. zaiste.
- Ćwiczysz? Myślę, że przydałby Ci się trening. Bardziej ze strony technicznej. Znasz się na walce?
Nie chodziło jej o walkę z zaskoczenia w otępiającym szale nocy. O zwykłą walkę i obudzenie na jej czas i tylko na ten, swoich zdolności.
Oczy Assassi były niebieskie. Tak niebieskie jak zimna krew Aaona...
OCC: -10pkt (zaklęcie przyśpieszenia wzrostu roślinki)
- Nie nie bolało, prawie już nie ma blizn, a te dwie kropki na pewno zmaleją za niedługo. Czuję to. Nie martw się o mnie mamy lepsze rzeczy do roboty.
Wypowiadając ostatnie słowa stała już przed Aaonem. Wtedy chłopak zauważył niedźwiadka i spochmurniał. Po chwili przyznał, że krew zwierząt nie działa na niego. Mieszaniec. Dokładnie jak ona. Ale Aaon był szczęściarzem, bo chociaż wiedział coś o swoich rodzicach, no i miał matkę. Natomiast Assassi była sama. Jej ojcem musiał być jakiś charyzmatyczny, o czym nie miała wątpliwości, anioł. Rasa matki zostawała tajemnicą. Myśląc, sama do końca nie zdawała sobie sprawy, że kopie dużą dziurę. Jej wyraz twarzy przypominał pewnie jakiegoś trupa, co najmniej od miesiąca leżącego w piwnicy, ale o tym oczywiście nie wiedziała. Nie była przecież jakimś magiem wody, żeby móc robić sobie wszędzie gdzie popatrzy wodne tafle do przeglądania się.
Kiedy dół był dość spory wciągnęła za łapy misia i położyła go jak najdelikatniej mogła. Efekt jej nie zdziwił - niedźwiadek wyglądał jakby spał. Spał na wieki... - dodała w myślach anielica. Był jeden plus całej sytuacji. Już nie będzie powodu do zabijanie niewinnych zwierzaków.
Rozmowa stała w miejscu. Jak na realia szybkiego pogrzebu, to wyszedł dość ... dobrze. Niedźwiadek by się pewnie cieszył, że został tak pochowany. Cieszyłby się, gdyby żył. Assassi złożyła ręce i odmówiła modlitwę za zmarłych. Nie była do końca pewna, czy podziała, bo przecież to zwykły niedźwiedź, a nie człowiek, ale i tak mu się to od niej należało. Wyjęła z wewnętrznej kieszonki w sukience małą niebieską kulkę i wsadziła ją w ziemię, nie przerywając swojej formułki. Kuleczka zaczęła rosnąć, ale to nie było widoczne, zauważyć można było tylko mały listek i potem kolejne, które zaczęły kiełkować i na samym końcu równo z "Amen" Assassi nad ciałem misia kwitła niebieska niezapominajka.
- Jestem bardzo ciekawa na ile Ci ta moja krew starczy. Byłeś chyba bardzo głodny, bo nawet dziś rano czuję się taka jeszcze ... jak lalka bez powietrza... ale określenie!
Nie mogła pozbierać swoich myśli i trochę się mieszały z myślami Aaona, co była w prawdzie dziwne i jeszcze nigdy czegoś takiego nie doświadczyła.. znaczy nie w takiej sytuacji, przecież nikt jej nigdy nie pił. Ale była sycąca, więc dobrze, że na coś takiego się posunąłem. Aaon był delikatny na szczęście i nawet nie bolało.
- Aaon przestań myśleć! Cały czas Cię słyszę, jesteś w mojej głowie. Idź stąd! I przynieś mi kanapki z tuńczykiem..
W głowie trochę jej szumiało, ale jeszcze nad sobą panowała. Widocznie to, że siedziała obok chłopaka nie pomagała ani trochę. Do głowy nie wpadł jej żaden pomysł dotyczący wampirzego trybu życia Aaona, co irytowało ją z momentu na moment bardziej.
- Nie czekaj! Ja nie lubię tuńczyka i nie potrzebuję jedzenia. Grr! Co się ze mną dzieje?
Na to pytanie nie potrzebowała usłyszeć odpowiedzi i nawet nie chciała. Po prostu wstała i podeszła kilka kroków przed siebie do namiotu wampira. Wdrapała się na drzewo i wyciągnęła schowany w kieszonce plecaka turystycznego nóż. Nacięła nim kilka znaków na fundamencie przenośnego domku i oddała go właścicielowi. Pod konarami rośliny zapiszczały ptaki, a z dziupli wyglądnęła ruda wiewiórka.
- To gdzie teraz pójdziesz? Ja nie chcę tu dłużej siedzieć. Jest tu smutno. Zielono i ciepło, ale smutno.
Assassi wsłuchała się w ćwierkanie ptaków. Ptaków, bo nawet jeżeli przypatrzałaby się im dokładnie zostałyby ptakami, a nie sikorką, jaskółką, gilem czy kto tam wie lepiej, ale podziwiała te stworzenia. Za to, że miały czerwone skrzydła, że ich pióra były białe jak śnieg, albo przeciwnie - czarne jak noc, nie były takimi odmieńcami jak ona. Anioł tak.. zaiste.
- Ćwiczysz? Myślę, że przydałby Ci się trening. Bardziej ze strony technicznej. Znasz się na walce?
Nie chodziło jej o walkę z zaskoczenia w otępiającym szale nocy. O zwykłą walkę i obudzenie na jej czas i tylko na ten, swoich zdolności.
Oczy Assassi były niebieskie. Tak niebieskie jak zimna krew Aaona...
OCC: -10pkt (zaklęcie przyśpieszenia wzrostu roślinki)
- Go??Gość
Re: Czarne Jezioro
Sro 07 Mar 2012, 20:13
Podniósł się na czas trwania rytuału pogrzebu dla zwierzęcia i przyglądał się w ciszy jak Assassi pochowała niedźwiadka. Zasadziła nawet nasionko roślinki, okazało się niezapominajki, które w mig wyrosło na małym kopczyku. Modlitwa anioła przyspieszyła proces, zarówno pogrzebu jak i wyrośnięcia nowego życia w innej formie.
Wtedy usłyszał o tym, że zastanawiała się na jak długo wystarczy Aaon'owi krew dziewczyny, o jego łapczywości w spożywaniu i o odczuciach Assassi po tym zdarzeniu. Miała prawo czuć się nie najlepiej, za co chciał przeprosić, lecz anielica znów powiedziała, żeby tyle nie myślał, bo wszystko słyszy. Westchnął tylko i zanim zrobił w mózgu pustkę zdążył pomyśleć, że ciężko rozmawia się z kimś kto zna jego myśli. Zamieszała się nieco z apetytem, na co uśmiechnął się i patrzył jak wygrzebuje jedzenie z małego kampusu. Wampir w tym czasie zdążył ubrać się kompletnie (okulary, płaszcz, a pod płaszczem koszula) i ku jego zdziwieniu Assassi znała zamiar panicza. Tak, planował się stąd ruszyć - za dużo różnych wspomnień w jednym miejscu.
-Pójdę tam gdzie nogi poniosą. Idziesz ze mną czy wracasz do swojego... domu? Masz w ogóle dom na Ziemi?
Nie wiedział gdzie takie osobistości mogą zamieszkiwać, stąd pytanie. Sir Percedal mieszkał bodajże w internacie, ale to raczej na potrzeby szkolne, żeby mieć blisko do uczelni. Nie znał stałego miejsca pobytu Upadłego.
Przyglądał się dokładnie poczynaniom dziewczyny i jej fascynacji ptaszkami. Miały ze sobą na pewno jedną część wspólną - skrzydła. A śpiew? Pewnie też, lecz nie będzie o tym myśleć, żeby Assassi znów nie wzięła jego rozdmuchanych myśli na poważnie. Ale to właśnie ona zmieniła temat na dużo poważniejszy. Spakowany plecak puścił na ziemię i odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, by spojrzeć dokładnie w jej błękitne, duże oczy.
-Nie znam się na walce, ale nie będziesz mi udzielać lekcji w takim stanie. Nawet nie próbuj się sprzeciwiać.
Zarzucił plecak na plecy, a anioła wziął na swoje wolne ręce tak, że niemal leżała na jego rękach. Nie uśmiechał się, winił się wciąż za stan jaki spowodował u Assassi. Nie wyglądała na pełną sił; prawie tak samo blada jak wampirza skóra, podkrążone oczy, szarawe skrzydła z czerwonymi końcówkami. Urwał myśli patrząc się przed siebie i przemierzając pewny dystans do innej lokalizacji. Anioł wspominał, że to miejsce jest smutne, więc wybierze takie, które powinno jej się spodobać. Szedł przed siebie, patrzył się na linię horyzontu i pewnym krokiem niosąc Assassi przemierzał kolejne metry i kilometry. Zza pomarańczowych szkieł nie widać było niespokojnego spojrzenia.
zt>Słoneczna część terenów, łąki
Wtedy usłyszał o tym, że zastanawiała się na jak długo wystarczy Aaon'owi krew dziewczyny, o jego łapczywości w spożywaniu i o odczuciach Assassi po tym zdarzeniu. Miała prawo czuć się nie najlepiej, za co chciał przeprosić, lecz anielica znów powiedziała, żeby tyle nie myślał, bo wszystko słyszy. Westchnął tylko i zanim zrobił w mózgu pustkę zdążył pomyśleć, że ciężko rozmawia się z kimś kto zna jego myśli. Zamieszała się nieco z apetytem, na co uśmiechnął się i patrzył jak wygrzebuje jedzenie z małego kampusu. Wampir w tym czasie zdążył ubrać się kompletnie (okulary, płaszcz, a pod płaszczem koszula) i ku jego zdziwieniu Assassi znała zamiar panicza. Tak, planował się stąd ruszyć - za dużo różnych wspomnień w jednym miejscu.
-Pójdę tam gdzie nogi poniosą. Idziesz ze mną czy wracasz do swojego... domu? Masz w ogóle dom na Ziemi?
Nie wiedział gdzie takie osobistości mogą zamieszkiwać, stąd pytanie. Sir Percedal mieszkał bodajże w internacie, ale to raczej na potrzeby szkolne, żeby mieć blisko do uczelni. Nie znał stałego miejsca pobytu Upadłego.
Przyglądał się dokładnie poczynaniom dziewczyny i jej fascynacji ptaszkami. Miały ze sobą na pewno jedną część wspólną - skrzydła. A śpiew? Pewnie też, lecz nie będzie o tym myśleć, żeby Assassi znów nie wzięła jego rozdmuchanych myśli na poważnie. Ale to właśnie ona zmieniła temat na dużo poważniejszy. Spakowany plecak puścił na ziemię i odwrócił się o sto osiemdziesiąt stopni, by spojrzeć dokładnie w jej błękitne, duże oczy.
-Nie znam się na walce, ale nie będziesz mi udzielać lekcji w takim stanie. Nawet nie próbuj się sprzeciwiać.
Zarzucił plecak na plecy, a anioła wziął na swoje wolne ręce tak, że niemal leżała na jego rękach. Nie uśmiechał się, winił się wciąż za stan jaki spowodował u Assassi. Nie wyglądała na pełną sił; prawie tak samo blada jak wampirza skóra, podkrążone oczy, szarawe skrzydła z czerwonymi końcówkami. Urwał myśli patrząc się przed siebie i przemierzając pewny dystans do innej lokalizacji. Anioł wspominał, że to miejsce jest smutne, więc wybierze takie, które powinno jej się spodobać. Szedł przed siebie, patrzył się na linię horyzontu i pewnym krokiem niosąc Assassi przemierzał kolejne metry i kilometry. Zza pomarańczowych szkieł nie widać było niespokojnego spojrzenia.
zt>Słoneczna część terenów, łąki
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Sob 30 Cze 2012, 16:35
:arrow: Czarny staw
___Wyruszył już wcześniej, by być przed czasem. Jechał samochodem całą drogę, ponieważ była fatalna pogoda do latania. Coś wisiało w powietrzu. Zła aura unosiła się nad chmurami, sprowadzając deszcz i burzę. Tak naprawdę to jest dopiero początek. Na pewno będzie o dużo gorzej.
___Skręcił w pierwszą uliczkę w prawo. Od godziny brak było jakiegokolwiek kontaktu z innymi samochodami. Nikt nie jeździł przez burzę. Wielu ludzi zaczęło się bać, tylko ciekawe czego? Jedyne co się na razie stało, to nagła zmiana pogody, różnie to bywa. Jechał przez czarny las z prędkością nie większą niż dziesięć kilometrów na godzinę. Droga była bardzo nie pewna, mokra, w dodatku mgła, szron i najgorsze z możliwych warunki pogodowe. Niestety jazda i tak się skończyła po kilku minutach, ponieważ dojechał do końca drogi. Teraz będzie musiał iść sam. Wziął ze sobą parasol, wyszedł z samochodu, zamykając go i idąc w stronę stawu.
___Dlaczego miał się spotkać z "napastnikiem" w takim miejscu? Nie miał pojęcia, ale tym razem pilnuje siebie trzy razy lepiej. W tym natura mu pomoże. Jeżeli będzie musiał walczyć użyje do pomocy oczywiście wiatru, a pada. Będzie mógł wykorzystać tą wodę w powietrzu do silniejszego ataku. Bardzo go ciekawiło co ma do powiedzenia ten kto tutaj ma przybyć. Nie mógł się aż doczekać tego spotkania.
___Stanął przed stawem, trzymając parasol i słysząc tylko odbijające się krople wody od materiału. Było bardzo ciemno jak na przedpołudnie, w dodatku dochodził ten ciemny las i staw.
___Wyruszył już wcześniej, by być przed czasem. Jechał samochodem całą drogę, ponieważ była fatalna pogoda do latania. Coś wisiało w powietrzu. Zła aura unosiła się nad chmurami, sprowadzając deszcz i burzę. Tak naprawdę to jest dopiero początek. Na pewno będzie o dużo gorzej.
___Skręcił w pierwszą uliczkę w prawo. Od godziny brak było jakiegokolwiek kontaktu z innymi samochodami. Nikt nie jeździł przez burzę. Wielu ludzi zaczęło się bać, tylko ciekawe czego? Jedyne co się na razie stało, to nagła zmiana pogody, różnie to bywa. Jechał przez czarny las z prędkością nie większą niż dziesięć kilometrów na godzinę. Droga była bardzo nie pewna, mokra, w dodatku mgła, szron i najgorsze z możliwych warunki pogodowe. Niestety jazda i tak się skończyła po kilku minutach, ponieważ dojechał do końca drogi. Teraz będzie musiał iść sam. Wziął ze sobą parasol, wyszedł z samochodu, zamykając go i idąc w stronę stawu.
___Dlaczego miał się spotkać z "napastnikiem" w takim miejscu? Nie miał pojęcia, ale tym razem pilnuje siebie trzy razy lepiej. W tym natura mu pomoże. Jeżeli będzie musiał walczyć użyje do pomocy oczywiście wiatru, a pada. Będzie mógł wykorzystać tą wodę w powietrzu do silniejszego ataku. Bardzo go ciekawiło co ma do powiedzenia ten kto tutaj ma przybyć. Nie mógł się aż doczekać tego spotkania.
___Stanął przed stawem, trzymając parasol i słysząc tylko odbijające się krople wody od materiału. Było bardzo ciemno jak na przedpołudnie, w dodatku dochodził ten ciemny las i staw.
- MG
- Liczba Postów : 200
Re: Czarne Jezioro
Pon 02 Lip 2012, 18:09
Nagle na niebie zaczęła widnieć bardzo jasna czerwona kula. Czy to płonący samolot? Percedal? NIE TO METEORYT! Oczywiście wpadł w idealnie czystą trajektorie i jakże nie gdzie indziej, jak leciał prosto na jakiegoś jegomościa który NIBY potrafiącego władać wiatrem. Wy już pewnie wiecie o kim tu mowa. Ciekawo czy uda mu się dożyc do spotkania z nieznajomym, czy siły natury będą jednak silniejsze.
OCC: Bez owijania w bawełnę. Opisz arcy cud ratujący cię przed zderzeniem z Meteorem i jak się jego pozbywasz. Oczywiście on może zagrozić twojemu miejscu spotkania i rozwalić ciebie i miejsce w pył. TOKAJI RATUJ SYTUACJE, nędzna jak mój post...
OCC: Bez owijania w bawełnę. Opisz arcy cud ratujący cię przed zderzeniem z Meteorem i jak się jego pozbywasz. Oczywiście on może zagrozić twojemu miejscu spotkania i rozwalić ciebie i miejsce w pył. TOKAJI RATUJ SYTUACJE, nędzna jak mój post...
- GośćGość
Re: Czarne Jezioro
Pon 02 Lip 2012, 23:28
___Stojąc i czekając na swojego gościa, za parasola ujrzał czerwoną poświatę, która rozświetliła niebo. Postawił parasol na ramieniu, udostępniając twarz i resztę ciała na krople deszczu. Zauważył wtedy wielką, kulę ognia, która leciała prost na niego. Czy już naprawdę cały świat się pierdzieli, że meteoryty z nieba spadają.
___Dobrze, nie będzie się hamował. Miał zamiar wyżyć się na prawdziwych przeciwnikach jak się pojawią. Włożył prawą rękę do kieszeni wyciągając z niego swój kastet wiatru, na którym też był metalowy łańcuch, ulepszając jego umiejętności. Nie wyglądało na to żeby Tokaji się śpieszył. Robił wszystko wolno i spokojnie, nie przejmując się całą sytuacją. Od śmierci dzieliło go może trzydzieści sekund. Rzucił parasol za siebie, który poleciał w siną dal.
- Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo... - Wypowiedział słowa w języku łacińskim, tak naprawdę nie dokańczając. Kto zna ten język, będzie mógł zrozumieć ten tekst "Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam." Znaczenie tych słów zostawi dla siebie.
___Gdy płonący pomiot z kosmosu był w odległości tak stu metrów od chłopaka, postanowił zareagować. W jaki sposób? Spojrzał w górę, koncentrując swoją całą manę. Miał zamiar użyć całej potęgi wiatru. Wyskoczył z masakryczną prędkością i siłą. Ziemia na której wcześniej stał, nie wytrzymała takiej mocy i po prostu eksplodowała, nie tworząc żadnej góry dymu, czy też ognia, po prostu ziemia wyleciała w powietrze, na boki. On zbliżał się z dwa razy większą prędkością do meteorytu, niż meteoryt do ziemi. Wyciągnął prawą rękę do przodu, używając mocy kastetu, ale to nie wszystko.
- ...Arctos! - dopowiedział do ostatniej swojej wypowiedzi. To była nazwa jego skoncentrowanej siły w jednym, potężnym ataku. Na około Tokajiego, a także wcześniej użytego kastetu, wytworzył się dość spory i silny huragan, który leciał w stronę kuli ognia, rozbijając ją na drobne kawałeczki, które rozpadły się po całym jeziorze, a także nie tylko. Uderzenie było tak silne, że chmury się rozstąpiły na jakiś czas.
___Po udanej interwencji wylądował na ziemi, trochę zmęczony i rozejrzał się w poszukiwaniu swojego parasolu. No tak, już go nie było. Czyli zostaje mu stanie na deszczu. Niezbyt fajne rozwiązanie.
OOC: Ubieganie się o technikę Huragan.
___Dobrze, nie będzie się hamował. Miał zamiar wyżyć się na prawdziwych przeciwnikach jak się pojawią. Włożył prawą rękę do kieszeni wyciągając z niego swój kastet wiatru, na którym też był metalowy łańcuch, ulepszając jego umiejętności. Nie wyglądało na to żeby Tokaji się śpieszył. Robił wszystko wolno i spokojnie, nie przejmując się całą sytuacją. Od śmierci dzieliło go może trzydzieści sekund. Rzucił parasol za siebie, który poleciał w siną dal.
- Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo... - Wypowiedział słowa w języku łacińskim, tak naprawdę nie dokańczając. Kto zna ten język, będzie mógł zrozumieć ten tekst "Boże, strzeż mnie od przyjaciół, z wrogami poradzę sobie sam." Znaczenie tych słów zostawi dla siebie.
___Gdy płonący pomiot z kosmosu był w odległości tak stu metrów od chłopaka, postanowił zareagować. W jaki sposób? Spojrzał w górę, koncentrując swoją całą manę. Miał zamiar użyć całej potęgi wiatru. Wyskoczył z masakryczną prędkością i siłą. Ziemia na której wcześniej stał, nie wytrzymała takiej mocy i po prostu eksplodowała, nie tworząc żadnej góry dymu, czy też ognia, po prostu ziemia wyleciała w powietrze, na boki. On zbliżał się z dwa razy większą prędkością do meteorytu, niż meteoryt do ziemi. Wyciągnął prawą rękę do przodu, używając mocy kastetu, ale to nie wszystko.
- ...Arctos! - dopowiedział do ostatniej swojej wypowiedzi. To była nazwa jego skoncentrowanej siły w jednym, potężnym ataku. Na około Tokajiego, a także wcześniej użytego kastetu, wytworzył się dość spory i silny huragan, który leciał w stronę kuli ognia, rozbijając ją na drobne kawałeczki, które rozpadły się po całym jeziorze, a także nie tylko. Uderzenie było tak silne, że chmury się rozstąpiły na jakiś czas.
___Po udanej interwencji wylądował na ziemi, trochę zmęczony i rozejrzał się w poszukiwaniu swojego parasolu. No tak, już go nie było. Czyli zostaje mu stanie na deszczu. Niezbyt fajne rozwiązanie.
OOC: Ubieganie się o technikę Huragan.
Strona 1 z 2 • 1, 2
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach