Re: Polanka
Wto 04 Mar 2014, 18:09
>> Ze Sali Gimnastycznej w Uczelni
___ Dziewczyna nie dała sobie w kaszę dmuchać. Wciąż w formie wilka prychnęła widząc, jak demon zaczyna biec. Pewnie myślał, że uda się mu dotrzeć na miejsce przed panną Wolf. Zerwała się na równe łapy biegnąc przed siebie używając jak najwięcej siły. Gdy go już ominęła po pewnym czasie - co było trudne, bo drań szybki był - zatrzymała się. Postanowiła, że pomoże swojemu koleżce w podróży, wtedy zajmą się szybciej swoim treningiem i przygotowaniami do bitwy. Nie mogła jednak wozić go na grzbiecie w tej formie. Skupiła w sobie manę, a potem błękitne języki ognia objęły ciało wilka, który zmienił swoje rozmiary nagle kilkukrotnie. Na szyi pojawiła się obroża z kawałkiem łańcucha, a oczy zapłonęły niebieską, groźną aurą.
___ - Oy. - zawołała swoim głosem nawet nie otwierając pyska. To było coś w rodzaju brzuchomówienia. - Wskakuj na grzbiet jak chcesz, będzie szybciej. - powiedziała do chłopaka gdy już pojawił się obok niej. (I odtąd postaram się pisać przypuszczająco, bo nie wiem czy Twoja postać wsiądzie czy nie) Będąc gotowa do dalszego biegu. Potężne łapy rozkopały ziemię gdy wilk ponownie ruszył do biegu - tym razem znacznie szybszego. Większe ciało pozwalało dziewczynie na przemierzenie więcej drogi w mniejszym czasie. Była bardzo podjarana tym, że ktoś w końcu pokaże jej jak walczyć. Może to nie Chuck Norris, Bruce Lee czy Goku, ale to wystarczy jak na sam początek. Kto wie, może kiedyś przyjdzie jej trenować u boku jakiegoś ważnego Najwyższemu przystojnemu mężczyźnie z umięśnionym torsem i seksownym zarostem? No, ale wykraczamy zbyt daleko z fantazjami. Ukye też w sumie jest niczego sobie, wcześniej mu nie przyjrzała od tej strony. Wcześniejsze zaczepki odwracały uwagę Nono od jego urody.
No, w każdym bądź razie gęsty las zamienił się w łysą polankę. Była całkiem ładna, pogoda dopisywała - ciepło Kazanu dawało po sobie znać. Wilczyca poczuła, że grzejące słońce nie lubi się z jej ciemną sierścią. Dziewczyna postanowiła wrócić do swojej oryginalnej formy. Nadal było jej ciut gorąco dlatego zdjęła długi szalik oraz bluzkę. Gdy chciała zdjąć również czarne rękawiczki zacięła się. W porę przypomniała sobie, o małym incydencie wczoraj przy jej pokoju w internacie. Jeden z władców ognia przypalił jej rękę zostawiając nieładną bliznę - rękawiczki zostawiła w spokoju.
___ - No, to jak? - stanęła prosto zakładając ręce na biodra.
Re: Polanka
Sro 05 Mar 2014, 16:38
Biegł, biegł, niezwykle lekko jakby codziennie przebiegał maratony w taki szybki sposób. Coś w tym było - kiedy tylko nasycał swój głód, naprawdę trudno było mu dorównać tempu. Chyba, że jest się stworzeniem tak wytrzymałym i długodystansowym jak Wilczyca, która przecięła mu po pewnym czasie drogę i zwiększając swoje gabaryty zaproponowała przewiezienie na grzbiecie. Przetarł czoło przedramieniem od lekkiego potu i wzdychając cicho uległ atrakcyjnej ofercie koleżanki. Nigdy nie miał i chyba nigdy nie będzie mieć okazji na taką przejażdżkę. Skinieniem głowy potwierdził rezerwację i dość ostrożnie zajął miejsce. Po chwili ruszyli tak żwawo, że tylko cudem nie stoczył się z Nono i nie spadł na ziemię. Tak oto dał też w pewnym sensie wyzwanie dla Wilczycy - bieg z dodatkowym ciężarem na plecach. Nie wyglądała na zbyt przejętą kubaturą młodzieńca, co dobrze wróżyło na tle całościowym zajęć.
Był zamyślony, jak to zwykle, lecz tym razem w ten pozytywny sposób. Wreszcie będzie mógł zrobić coś, na czym się znał i kogoś nauczyć. Najgorzej, że Ukye nie jest teoretykiem, dlatego wszystko co opanował, czy wszystko co zdołał przyswoić samemu a mogłoby się przydać koleżance w walkach - przekaże na przykładzie. Innymi słowy odbędą ze sobą trening fizyczny. Zero nudów, zero senności, no ale przydałoby się jakieś chociażby ogólne określenie co sprawa, iż jedni wojownicy są silniejsi od drugich. Młody demon miał na to swoją teorię, rzeźbioną własnym doświadczeniem, kilkoma zwycięstwami i sporą dawką porażek. Oczywiście o tym nie będzie mówić dziewczynie, ponieważ to nic wartego pochwalenia się.
Dotarli na miejsce, gdzie młodzieniec zszedł zgrabnie ze grzbietu wilka i poczekał cierpliwie, aż Uszata pozbędzie się ograniczających jej ruchy ubrań. Ta dość szybko złapała bojowego ducha, bo już czekała na dawkę informacji. I łomot. Dobra, bez przesady - nie jest takim sadystą. Chce mieć sojuszniczkę, a nie wroga w osobie ślicznej, buntowniczej Shiyu. Ale do rzeczy.
>Aby być skutecznym na polu bitwy, trzeba balansować kilkoma, podstawowymi elementami. Są to: oddech, krok, wymach, blok, słuch i wzrok. Każdy z nas jest inny, dlatego u każdego balans ten jest inny - sama musisz wybrać odpowiednią kombinację.
Odwrócił się tyłem do towarzyszki i odszedł wolnym krokiem na odległość dwudziestu metrów. Niby krótki dystans, ale na takim metrażu będzie mógł dostrzec ewentualne błędy ze strony Wilczycy. Trzeba pamiętać, iż jej ludzka forma jest mniej przystosowana do agresywnego trybu, więc tu muszą dać nacisk. Przełożenie dla wilczej postaci wyniknie z doskonalenia pierwotnej wersji Shiyu - taką miał przynajmniej opinię. To dopiero zapoznawanie się z drobnymi cząstkami, które układać się będą w całość. Może nie był mistrzem pod każdym względem w aspekcie potyczek, aczkolwiek jego imię to Ukye, co tłumaczy się Narzędzie Zła. Musi być w tym ziarenko prawdy.
Stojąc ciągle tyłem do koleżanki zacisnął pięści samemu mobilizując się do treningu, po czym zawołał donośniejszym głosem, żeby Złotooka mogła go usłyszeć:
>Zaatakuj mnie będąc ciągle w ludzkiej formie.
Będzie po tym pierwszym składaniu się do ciosu panny Kurashi wiedzieć, który element najbardziej szwankuje i będą się zbliżać do eliminacji niedociągnięć. Sukcesywnie, krok po kroku, przy regularnych spotkaniach, długich i bolesnych dla obojga istot... a to tylko po to, by odeprzeć prawdziwe zagrożenie i "sprzątnąć".
Był zamyślony, jak to zwykle, lecz tym razem w ten pozytywny sposób. Wreszcie będzie mógł zrobić coś, na czym się znał i kogoś nauczyć. Najgorzej, że Ukye nie jest teoretykiem, dlatego wszystko co opanował, czy wszystko co zdołał przyswoić samemu a mogłoby się przydać koleżance w walkach - przekaże na przykładzie. Innymi słowy odbędą ze sobą trening fizyczny. Zero nudów, zero senności, no ale przydałoby się jakieś chociażby ogólne określenie co sprawa, iż jedni wojownicy są silniejsi od drugich. Młody demon miał na to swoją teorię, rzeźbioną własnym doświadczeniem, kilkoma zwycięstwami i sporą dawką porażek. Oczywiście o tym nie będzie mówić dziewczynie, ponieważ to nic wartego pochwalenia się.
Dotarli na miejsce, gdzie młodzieniec zszedł zgrabnie ze grzbietu wilka i poczekał cierpliwie, aż Uszata pozbędzie się ograniczających jej ruchy ubrań. Ta dość szybko złapała bojowego ducha, bo już czekała na dawkę informacji. I łomot. Dobra, bez przesady - nie jest takim sadystą. Chce mieć sojuszniczkę, a nie wroga w osobie ślicznej, buntowniczej Shiyu. Ale do rzeczy.
>Aby być skutecznym na polu bitwy, trzeba balansować kilkoma, podstawowymi elementami. Są to: oddech, krok, wymach, blok, słuch i wzrok. Każdy z nas jest inny, dlatego u każdego balans ten jest inny - sama musisz wybrać odpowiednią kombinację.
Odwrócił się tyłem do towarzyszki i odszedł wolnym krokiem na odległość dwudziestu metrów. Niby krótki dystans, ale na takim metrażu będzie mógł dostrzec ewentualne błędy ze strony Wilczycy. Trzeba pamiętać, iż jej ludzka forma jest mniej przystosowana do agresywnego trybu, więc tu muszą dać nacisk. Przełożenie dla wilczej postaci wyniknie z doskonalenia pierwotnej wersji Shiyu - taką miał przynajmniej opinię. To dopiero zapoznawanie się z drobnymi cząstkami, które układać się będą w całość. Może nie był mistrzem pod każdym względem w aspekcie potyczek, aczkolwiek jego imię to Ukye, co tłumaczy się Narzędzie Zła. Musi być w tym ziarenko prawdy.
Stojąc ciągle tyłem do koleżanki zacisnął pięści samemu mobilizując się do treningu, po czym zawołał donośniejszym głosem, żeby Złotooka mogła go usłyszeć:
>Zaatakuj mnie będąc ciągle w ludzkiej formie.
Będzie po tym pierwszym składaniu się do ciosu panny Kurashi wiedzieć, który element najbardziej szwankuje i będą się zbliżać do eliminacji niedociągnięć. Sukcesywnie, krok po kroku, przy regularnych spotkaniach, długich i bolesnych dla obojga istot... a to tylko po to, by odeprzeć prawdziwe zagrożenie i "sprzątnąć".
Re: Polanka
Pon 10 Mar 2014, 15:20
Nono wyglądała już z początku na znudzoną. Ukye zaczął jej wykładać wykład, jakby była na uczelni. Sucha teoria nie przydawała się jej nigdy, wolała trenować i czuć na własnej skórze jak to jest. Ból i strach jest najlepszą motywacją oraz nauczycielem. W końcu - demon postanowił przejść z teorii na praktykę. Na słowa o ataku postawiła wilcze uszy na sztorc oraz zamachnęła się ogonem. Zafascynowana wilczyca ustawiła się w pozycji do walki, jedna noga ku przodowi, druga w tyle oraz drapieżnie uniesione ręce.
___ - Dobrze. - przytaknęła uśmiechając się zadziornie. Przymknęła miodowe oczy skupiając się. Błękitna smuga pojawiła się wokół jej ciała roświetlając ją. Gdy otworzyła patrzałki były w innym kolorze - błękit. Nie czekała długo na specjalne zaproszenie. - Kiedy ma nadejść ta bitwa? - spytała po czym wystartowała w kierunku kolegi. Cofnęła lekko pięść do tyłu gdy była już niecały metr przed swoim celem. Nagle, zatrzymała się i uskoczyła do tyłu, a następnie fikołkiem w górę. Wylądowała za chłopakiem po czym zamachnęła nogą próbując uderzyć go w bok. Wyżej nie sięgała, miała zbyt krótkie nogi.
Oczywiście, w wilczej formie byłoby jej wygodniej atakować. Nie musiałaby zastanawiać się za bardzo nad specjalną techniką i zaskoczeniem bo jako wilk ma jasny cel - gryźć gdzie popadnie. Jej ogromne ciało jest zwykle mocną przewagą. Mniejsi przeciwnicy nie potrafią utrzymać tak wielkiego cielska. W czasie bitwy mogłaby robić za dobrego wierzchowca.
___ - Kto Ci o tym powiedział? Ten nowy nauczyciel? - spytała jeszcze. Skojarzyła powoli fakty, Kamael - ten drań - jako ostatni prawdopodobnie widział się z Ukye, w końcu go wołał na dywanik po lekcjach. Nie ufała mu, był dziwny, a co ważniejsze... stary. Może mu odwalać na takie latka. - Mówił Ci kim jest?
___ - Dobrze. - przytaknęła uśmiechając się zadziornie. Przymknęła miodowe oczy skupiając się. Błękitna smuga pojawiła się wokół jej ciała roświetlając ją. Gdy otworzyła patrzałki były w innym kolorze - błękit. Nie czekała długo na specjalne zaproszenie. - Kiedy ma nadejść ta bitwa? - spytała po czym wystartowała w kierunku kolegi. Cofnęła lekko pięść do tyłu gdy była już niecały metr przed swoim celem. Nagle, zatrzymała się i uskoczyła do tyłu, a następnie fikołkiem w górę. Wylądowała za chłopakiem po czym zamachnęła nogą próbując uderzyć go w bok. Wyżej nie sięgała, miała zbyt krótkie nogi.
Oczywiście, w wilczej formie byłoby jej wygodniej atakować. Nie musiałaby zastanawiać się za bardzo nad specjalną techniką i zaskoczeniem bo jako wilk ma jasny cel - gryźć gdzie popadnie. Jej ogromne ciało jest zwykle mocną przewagą. Mniejsi przeciwnicy nie potrafią utrzymać tak wielkiego cielska. W czasie bitwy mogłaby robić za dobrego wierzchowca.
___ - Kto Ci o tym powiedział? Ten nowy nauczyciel? - spytała jeszcze. Skojarzyła powoli fakty, Kamael - ten drań - jako ostatni prawdopodobnie widział się z Ukye, w końcu go wołał na dywanik po lekcjach. Nie ufała mu, był dziwny, a co ważniejsze... stary. Może mu odwalać na takie latka. - Mówił Ci kim jest?
Re: Polanka
Pon 10 Mar 2014, 18:15
Gaduła z Wilczycy, nie ma co. Czyżby to była część jej taktyki?
>Mówiłem, że nie wiem dokładnie kiedy... Tylko tyle, że niebawem.
Odpowiadając nie spuszczał Błękitnookiej z pola widzenia, ale skubana umiała odwrócić jego uwagę, by uderzyć tak jak planowała. Nawet to, że lekko się zgiął w kręgosłupie nie uchroniło go od kopniaka w nerki. Warknął cicho, lecz nie powstrzymało go to od kontry, którą podsycił dodatkowym pigmentem gniewu. Za swoje gapiostwo.
>I tak, i nie.
Nie podobały mu się szczegółowe pytania stawiane przez Shiyu, ponieważ pozostawiały mu małe pole do manewru w kwestii niedopowiedzeń. Przeczuwał, że będzie dotąd drążyć, dopóki nie dowie się wszystkiego od młodzieńca. Zamachnął się zginając rękę w łokciu, ale przeleciał nad chowającą się głową Uszatej. Mimo wszystko zdążył szybko cofnąć rękę tak, by łokieć wylądował z impetem na czole przeciwniczki. Odskoczył ku tyłowi i z szybszym oddechem korzystając z krótkiej przerwy spróbował powiedzieć ile wie o nauczycielu, aczkolwiek jego wiedza w tym zakresie niewiele przewyższała domysły Wilczycy. Upadły był zbyt tajemniczy, nie zdradzał o sobie więcej niż powinien.
>Pamiętasz o czym wykładał Kamael na historii? Jest, a raczej był jednym z pradawnych Aniołów. Jego pierścień podobno symbolizuje pozycję w hierarchii, a Asmodeusz to jego kumpel albo podwładny... same te fakty dają do myślenia. Nic więcej nie mówił o sobie.
Zrobiło mu się trochę gorąco - i od walki i od pytań - dlatego idąc w ślady za dziewczyną zdjął z siebie zbędne ubranie pozostając w bezrękawniku. Nie było widać na jego skórze ani jednej blizny, tym bardziej tej niechlubnej na czole. Jedynie lekka ekscytacja malowała się w jego ślepiach - dawno nie ćwiczył ciosów, a teraz mógł w pewnym sensie przypomnieć sobie jak to jest "klepać" rywala. Ściślej rywalkę, od której kipiała nie mniejsza werwa do wymiany ataków.
>Na pogawędki przyjdzie czas później. Koniec rozgrzewki.
Jakby chcąc podkreślić trywialność poprzedniego, całkiem pomysłowego kombo ze strony koleżanki ścisnął swoje dłonie w pięści i gwałtownie nacierał na Najwyższemu-Winną-Dziewczynę. W oczach rozpaliły się fioletowe iskry, kiedy posyłał w jej kierunku mocne ciosy, już nie bawiąc się w wymijanie, tylko na zastraszenie towarzyszki. Poczuł nawet jak jego rogi wyżynają się powoli ze skroni, które wchłonęły wojowniczą aurę z maleńkiej polanki. W żyłach znów toczyła się wartko krew, był w swoim żywiole. Nie to co na lekcjach, gdzie rozpraszał się z byle okazji. Walka to jego życie, wszak nie bez powodu dostał ksywkę Narzędzie Zła. Głupie pseudo, lecz bardzo dobrze podkreślało jego postępowanie.
>Mówiłem, że nie wiem dokładnie kiedy... Tylko tyle, że niebawem.
Odpowiadając nie spuszczał Błękitnookiej z pola widzenia, ale skubana umiała odwrócić jego uwagę, by uderzyć tak jak planowała. Nawet to, że lekko się zgiął w kręgosłupie nie uchroniło go od kopniaka w nerki. Warknął cicho, lecz nie powstrzymało go to od kontry, którą podsycił dodatkowym pigmentem gniewu. Za swoje gapiostwo.
>I tak, i nie.
Nie podobały mu się szczegółowe pytania stawiane przez Shiyu, ponieważ pozostawiały mu małe pole do manewru w kwestii niedopowiedzeń. Przeczuwał, że będzie dotąd drążyć, dopóki nie dowie się wszystkiego od młodzieńca. Zamachnął się zginając rękę w łokciu, ale przeleciał nad chowającą się głową Uszatej. Mimo wszystko zdążył szybko cofnąć rękę tak, by łokieć wylądował z impetem na czole przeciwniczki. Odskoczył ku tyłowi i z szybszym oddechem korzystając z krótkiej przerwy spróbował powiedzieć ile wie o nauczycielu, aczkolwiek jego wiedza w tym zakresie niewiele przewyższała domysły Wilczycy. Upadły był zbyt tajemniczy, nie zdradzał o sobie więcej niż powinien.
>Pamiętasz o czym wykładał Kamael na historii? Jest, a raczej był jednym z pradawnych Aniołów. Jego pierścień podobno symbolizuje pozycję w hierarchii, a Asmodeusz to jego kumpel albo podwładny... same te fakty dają do myślenia. Nic więcej nie mówił o sobie.
Zrobiło mu się trochę gorąco - i od walki i od pytań - dlatego idąc w ślady za dziewczyną zdjął z siebie zbędne ubranie pozostając w bezrękawniku. Nie było widać na jego skórze ani jednej blizny, tym bardziej tej niechlubnej na czole. Jedynie lekka ekscytacja malowała się w jego ślepiach - dawno nie ćwiczył ciosów, a teraz mógł w pewnym sensie przypomnieć sobie jak to jest "klepać" rywala. Ściślej rywalkę, od której kipiała nie mniejsza werwa do wymiany ataków.
>Na pogawędki przyjdzie czas później. Koniec rozgrzewki.
Jakby chcąc podkreślić trywialność poprzedniego, całkiem pomysłowego kombo ze strony koleżanki ścisnął swoje dłonie w pięści i gwałtownie nacierał na Najwyższemu-Winną-Dziewczynę. W oczach rozpaliły się fioletowe iskry, kiedy posyłał w jej kierunku mocne ciosy, już nie bawiąc się w wymijanie, tylko na zastraszenie towarzyszki. Poczuł nawet jak jego rogi wyżynają się powoli ze skroni, które wchłonęły wojowniczą aurę z maleńkiej polanki. W żyłach znów toczyła się wartko krew, był w swoim żywiole. Nie to co na lekcjach, gdzie rozpraszał się z byle okazji. Walka to jego życie, wszak nie bez powodu dostał ksywkę Narzędzie Zła. Głupie pseudo, lecz bardzo dobrze podkreślało jego postępowanie.
Re: Polanka
Wto 11 Mar 2014, 15:56
Uśmiechnęła się cwaniacko gdy tylko poczuła, że jej noga dosięgnęła swojego celu. Bardzo dobrym sposobem było zagadywanie go, wyglądał na zmieszanego od tej lawiny pytań jakie padły z ust ciekawskiej wilczycy. Miała w tym swój cel, chciała jego głowę zaprzątać czymś innym niż walką. To czasami było bardzo przydatne. W potyczkach ze swoim rodzeństwem zawsze to działało. Nim brat zastanowił się nad odpowiedzią, dostał pięścią w nos, a zwycięstwo było jej.
Wracając, do kwestii Kamaela (tylko tyle była w stanie wydusić z Ukye) miała również swoje przemyślenia na ten temat. Najpierw jednak musiała pozbierać się z podłogi po nieprzyjemnym ciosie z łokcia w czoło. Drobne ciało wilczycy przekoziołkowało trochę do tyłu, ale w końcu dziewczyna zatrzymała się szurając butami o podłogę. Pomasowała obolałe miejsce dłonią w rękawiczce i zawarczała groźnie obnażając nienaturalnie wydłużone przednie kły. Ogon przestał się poruszać, napuszył się pokazując, że właścicielka została wyprowadzona trochę z równowagi.
___ - W rozmowie z tamtą kobietą ujawnił się, wszystko słyszałam, ale nie miałam stuprocentowej pewności. Teraz, wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. To stary pierdziel. - powiedziała marszcząc brwi - nie ufam mu.
Demon najwyraźniej rozgryzł technikę wilczycy, bo zakończył rozmowy przechodząc do prawdziwej walki. Jego natarcie było dla niej prawdziwym szokiem, z trudem udawało się jej unikać niektórych ciosów. Na początku szło jej to nieźle, ale gdy raz trafił w nos, o potem obrywała już masowo. Dopiero w pewnym momencie zablokowała jego rękę, chwytając ją za nadgarstek. Szybkim ruchem podcięła mu nogi, a gdy opadał uderzyła kolanem w twarz. By go od siebie trochę odrzucić, kopnęła, a następnie uskoczyła do tyłu oddychając ciężko. Wytarła rękawiczką krew cieknącą jej z oczu. Był dobrym przeciwnikiem.
___ - Nie zabij mnie, co? Jeszcze się przydam. - mruknęła w jego stronę.
Wracając, do kwestii Kamaela (tylko tyle była w stanie wydusić z Ukye) miała również swoje przemyślenia na ten temat. Najpierw jednak musiała pozbierać się z podłogi po nieprzyjemnym ciosie z łokcia w czoło. Drobne ciało wilczycy przekoziołkowało trochę do tyłu, ale w końcu dziewczyna zatrzymała się szurając butami o podłogę. Pomasowała obolałe miejsce dłonią w rękawiczce i zawarczała groźnie obnażając nienaturalnie wydłużone przednie kły. Ogon przestał się poruszać, napuszył się pokazując, że właścicielka została wyprowadzona trochę z równowagi.
___ - W rozmowie z tamtą kobietą ujawnił się, wszystko słyszałam, ale nie miałam stuprocentowej pewności. Teraz, wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. To stary pierdziel. - powiedziała marszcząc brwi - nie ufam mu.
Demon najwyraźniej rozgryzł technikę wilczycy, bo zakończył rozmowy przechodząc do prawdziwej walki. Jego natarcie było dla niej prawdziwym szokiem, z trudem udawało się jej unikać niektórych ciosów. Na początku szło jej to nieźle, ale gdy raz trafił w nos, o potem obrywała już masowo. Dopiero w pewnym momencie zablokowała jego rękę, chwytając ją za nadgarstek. Szybkim ruchem podcięła mu nogi, a gdy opadał uderzyła kolanem w twarz. By go od siebie trochę odrzucić, kopnęła, a następnie uskoczyła do tyłu oddychając ciężko. Wytarła rękawiczką krew cieknącą jej z oczu. Był dobrym przeciwnikiem.
___ - Nie zabij mnie, co? Jeszcze się przydam. - mruknęła w jego stronę.
Re: Polanka
Pią 14 Mar 2014, 21:35
Nawet jeśli nie znał tak do końca Kamael'a, zaufał mu, gdyż widział w nim nadzieję na wyzwolenie spod jarzma Eminencji. Uszata nie mogła o tym wiedzieć, że uleczył demona będącego na skraju śmierci, chociaż nienawidził jego rasy. Tym gestem zyskał "kilka plusów na koncie" młodzieńca. Niecodziennym widokiem było udzielenie pomocy swojemu przeciwnikowi, nawet jeśli nie był nim bezpośrednio.
Widząc, że dziewczyna zbiera się po ciosie z łokcia skorzystał z chwili i ignorując jej groźnie obnażone kły odpowiedział ze spokojem swoje spostrzeżenia na temat Upadłego.
>Może i stary, ale skuteczny. Lepiej mieć w nim sojusznika niż wroga.
Oho, znów dał się wciągnąć w tą gierkę! Pogaduchy i bęcki... tym razem oberwał w nos, co automatycznie sprawiało dezorientację (nie tylko przez podłożenie nogi) z ubytku płynu. Dobrze, że nie jest wampirem, musiałby uzupełnić braki na miejscu. Tak czy owak przetarł nadgarstkiem rozwalony nos, który krwawił czarną posoką niczym krew chodzącego trupa. Warknął coś pod nosem i uniósł ślepia spode łba na dziewczynę. Twierdziła, że jest słaba, ale nic nie mówiła, że nadrabia zaległości przebiegłością. To o wiele bardziej przydatne niż bezmyślne atakowanie od frontu. Mógłby nauczyć się od koleżanki kombinacji ruchów, zanim zadałby ostateczny cios.
>Fakt, martwa stałabyś po stronie demonów.
Czyżby zasugerował Shiyu gdzie mogłaby trafić po śmierci? Heh, nieważne. Przejechał dłonią po rozwichrzonej czuprynie i przyjął pozycję do ataku... tak jakby. Stanął w pół rozkroku z zaciśniętymi pięściami, przy czym prawa dłoń za chwilę wysunęła się przed młodzieńcem i rozprostowała palce. Delikatne fioletowe płomyczki świadczyły o tym, iż rzucił jakieś zaklęcie. Z początku nic się nie działo, lecz za chwilę za plecami demona wyłoniły się jego trzy podobizny. Każda miała własny zestaw ruchów, także nie były zupełnym odbiciem młodzieńca. Łączyło je dwie rzeczy: wygląd zewnętrzny oraz powaga wymalowana na twarzy. Dla zmyłki chłopak i jego wizualne klony "tasowali się" między sobą przy zbliżaniu się do Wilczycy. W jednej chwili znów rozstawili się dookoła Błękitnookiej we wszystkich kierunkach świata i w krótkich odstępach czasu atakowali. Oczywiście iluzje tylko pozorowały uderzenia, dopiero trzeci cios nadszedł ze strony prawdziwego Ukye, który nie oszczędzał koleżanki. Chciał ją przygotować na wiele możliwości, chociaż odrobinkę mścił się za podsunięcie mu nogi i kopniak w dal. I taki zestaw wrażeń zastosował drugi raz, tym razem atakował w drugiej kolejności. Chwycił dłońmi za ogon dziewczyny i okręcił raz wokół własnej osi, po czym rzucił Shiyu niczym worek kartofli siedem metrów od siebie. Musiał złapać oddech, krwawienie z nosa nie ustępowało. Ślepia dalej tańczyły w fioletowych iskrach radochy z przebiegu walki, nawet jeśli jest zadziorna i nierozstrzygnięta.
Nie odzywał się tylko otrzepał dłonie z sierści, którą zebrał z bujnej kity Wilczycy po ostatnim wymachu. Ponadto przygotowywał się na ciętą ripostę rywalki, a podejrzewał, że na słowach się nie skończy. Trzy jego klony przytaknęłyby mu z pewnością.
Ooc: iluzja, tak fabularnie
Widząc, że dziewczyna zbiera się po ciosie z łokcia skorzystał z chwili i ignorując jej groźnie obnażone kły odpowiedział ze spokojem swoje spostrzeżenia na temat Upadłego.
>Może i stary, ale skuteczny. Lepiej mieć w nim sojusznika niż wroga.
Oho, znów dał się wciągnąć w tą gierkę! Pogaduchy i bęcki... tym razem oberwał w nos, co automatycznie sprawiało dezorientację (nie tylko przez podłożenie nogi) z ubytku płynu. Dobrze, że nie jest wampirem, musiałby uzupełnić braki na miejscu. Tak czy owak przetarł nadgarstkiem rozwalony nos, który krwawił czarną posoką niczym krew chodzącego trupa. Warknął coś pod nosem i uniósł ślepia spode łba na dziewczynę. Twierdziła, że jest słaba, ale nic nie mówiła, że nadrabia zaległości przebiegłością. To o wiele bardziej przydatne niż bezmyślne atakowanie od frontu. Mógłby nauczyć się od koleżanki kombinacji ruchów, zanim zadałby ostateczny cios.
>Fakt, martwa stałabyś po stronie demonów.
Czyżby zasugerował Shiyu gdzie mogłaby trafić po śmierci? Heh, nieważne. Przejechał dłonią po rozwichrzonej czuprynie i przyjął pozycję do ataku... tak jakby. Stanął w pół rozkroku z zaciśniętymi pięściami, przy czym prawa dłoń za chwilę wysunęła się przed młodzieńcem i rozprostowała palce. Delikatne fioletowe płomyczki świadczyły o tym, iż rzucił jakieś zaklęcie. Z początku nic się nie działo, lecz za chwilę za plecami demona wyłoniły się jego trzy podobizny. Każda miała własny zestaw ruchów, także nie były zupełnym odbiciem młodzieńca. Łączyło je dwie rzeczy: wygląd zewnętrzny oraz powaga wymalowana na twarzy. Dla zmyłki chłopak i jego wizualne klony "tasowali się" między sobą przy zbliżaniu się do Wilczycy. W jednej chwili znów rozstawili się dookoła Błękitnookiej we wszystkich kierunkach świata i w krótkich odstępach czasu atakowali. Oczywiście iluzje tylko pozorowały uderzenia, dopiero trzeci cios nadszedł ze strony prawdziwego Ukye, który nie oszczędzał koleżanki. Chciał ją przygotować na wiele możliwości, chociaż odrobinkę mścił się za podsunięcie mu nogi i kopniak w dal. I taki zestaw wrażeń zastosował drugi raz, tym razem atakował w drugiej kolejności. Chwycił dłońmi za ogon dziewczyny i okręcił raz wokół własnej osi, po czym rzucił Shiyu niczym worek kartofli siedem metrów od siebie. Musiał złapać oddech, krwawienie z nosa nie ustępowało. Ślepia dalej tańczyły w fioletowych iskrach radochy z przebiegu walki, nawet jeśli jest zadziorna i nierozstrzygnięta.
Nie odzywał się tylko otrzepał dłonie z sierści, którą zebrał z bujnej kity Wilczycy po ostatnim wymachu. Ponadto przygotowywał się na ciętą ripostę rywalki, a podejrzewał, że na słowach się nie skończy. Trzy jego klony przytaknęłyby mu z pewnością.
Ooc: iluzja, tak fabularnie
Re: Polanka
Pon 17 Mar 2014, 17:23
Wilczyca sprytnie podchwytywała półsłówka Ukye, wyciągając z nich jak najwięcej i zagadując. Na jego wypowiedź o tym, by lepiej mieć Kamaela po swojej stronie przytaknęła zgadzając się z Nim w zupełności. Nie powinni szukać na siłę wtyki, może faktycznie Kam jest 'czysty'? Tylko ciężko zaufać komuś, kto zdradził tego, którego niegdyś kochał.
Wilczyca wzdrygnęła się nieco widząc rozżarzony wzrok przeciwnika. Ogon, który do tej pory majtał się na boki zastygł w bezruchu uniesiony do góry. Wkurzyła go, to przestaje być bezpieczna potyczka. Powinna przewidzieć to, że takie poigrywanie z demonem może się dla niej źle skończyć, a mimo tego wciąż się bawi. Masochistka, czy jak?
Zaciekawiły ją kolejne słowa młodzieńca. Zasugerował jasno, że po śmierci Shiyu stanie się nikim innym jak demonem. Czyżby nie zasłużyła sobie na cieplutkie miejsce w puszystych chmurkach u boku Najwyższego? Cóż, mówi się trudno. Jeśli jej nie zechcą w niebie, to będzie walczyć przeciwko nim. Takie są prawa natury.
No, nie było zbyt wiele czasu na pomyślunki. Ukye nie marnował czasu i atakował dalej. Jakże wielkie zdziwienie malowało się na twarzy małej wojowniczki gdy ta ujrzała jeszcze trzech demonów kropka w kropkę takich jak jej przeciwnik. Chytra sztuczka skutecznie namotała jej w głowie i zdezorientowana nawet nie zauważyła kiedy demon chwycił ją za jej puszystą kitę. Nienawidziła tego, ale w tym beznadziejnym przypadku nie mogła nic zrobić. Zakręcona dookoła została ciśnięta w chwasty. Zasunęła twarzą po ziemi, a w połowie drogi przewróciła się na plecy. Skończyła swoją podróż uderzając głową w wystający kamień wielkości pięści. Wilczyca przez długi czas nie podnosiła się z ziemi, miała przed oczami różnobarwne plamki, a w głowie kręciło się jej jakby zeszła właśnie z karuzeli (co po części było prawdą jakby nie patrzeć). W końcu jednak podniosła się z wielkim trudem. Wyglądała jak siedem nieszczęść i jedno gratis. Pobrudzona twarz ziemią i krwią oraz ubranie nie w lepszym stanie. Mimo wszystko jeszcze miała siły by gadać:
___ - A więc byłeś kiedyś człowiekiem? - zagadnęła próbując znaleźć znowu jakiś temat do zaczepki. Sugerując Wolf reinkarnację dał jej jasno do zrozumienia, że sam też miał jakieś życie przed byciem tym kim jest aktualnie. Nawet dziecko by to zrozumiało.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech w płuca i ustawiła się w pozycji do ataku. Wyglądała jakby właśnie szykowała coś specjalnego i gdy wydawało się, że już rusza do boju... przewróciła się do przodu i już nie podniosła. Zmęczenie oraz okropny ból głowy wygrywał.
Wilczyca wzdrygnęła się nieco widząc rozżarzony wzrok przeciwnika. Ogon, który do tej pory majtał się na boki zastygł w bezruchu uniesiony do góry. Wkurzyła go, to przestaje być bezpieczna potyczka. Powinna przewidzieć to, że takie poigrywanie z demonem może się dla niej źle skończyć, a mimo tego wciąż się bawi. Masochistka, czy jak?
Zaciekawiły ją kolejne słowa młodzieńca. Zasugerował jasno, że po śmierci Shiyu stanie się nikim innym jak demonem. Czyżby nie zasłużyła sobie na cieplutkie miejsce w puszystych chmurkach u boku Najwyższego? Cóż, mówi się trudno. Jeśli jej nie zechcą w niebie, to będzie walczyć przeciwko nim. Takie są prawa natury.
No, nie było zbyt wiele czasu na pomyślunki. Ukye nie marnował czasu i atakował dalej. Jakże wielkie zdziwienie malowało się na twarzy małej wojowniczki gdy ta ujrzała jeszcze trzech demonów kropka w kropkę takich jak jej przeciwnik. Chytra sztuczka skutecznie namotała jej w głowie i zdezorientowana nawet nie zauważyła kiedy demon chwycił ją za jej puszystą kitę. Nienawidziła tego, ale w tym beznadziejnym przypadku nie mogła nic zrobić. Zakręcona dookoła została ciśnięta w chwasty. Zasunęła twarzą po ziemi, a w połowie drogi przewróciła się na plecy. Skończyła swoją podróż uderzając głową w wystający kamień wielkości pięści. Wilczyca przez długi czas nie podnosiła się z ziemi, miała przed oczami różnobarwne plamki, a w głowie kręciło się jej jakby zeszła właśnie z karuzeli (co po części było prawdą jakby nie patrzeć). W końcu jednak podniosła się z wielkim trudem. Wyglądała jak siedem nieszczęść i jedno gratis. Pobrudzona twarz ziemią i krwią oraz ubranie nie w lepszym stanie. Mimo wszystko jeszcze miała siły by gadać:
___ - A więc byłeś kiedyś człowiekiem? - zagadnęła próbując znaleźć znowu jakiś temat do zaczepki. Sugerując Wolf reinkarnację dał jej jasno do zrozumienia, że sam też miał jakieś życie przed byciem tym kim jest aktualnie. Nawet dziecko by to zrozumiało.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech w płuca i ustawiła się w pozycji do ataku. Wyglądała jakby właśnie szykowała coś specjalnego i gdy wydawało się, że już rusza do boju... przewróciła się do przodu i już nie podniosła. Zmęczenie oraz okropny ból głowy wygrywał.
Re: Polanka
Sro 19 Mar 2014, 08:57
Spuścił głowę na pytanie dziewczyny o jego korzenie. Że też ubodła go w czułe miejsce, nie licząc tego fizycznego. Nie, nigdy nie był człowiekiem, za co nie mógł wybaczyć losowi. Nigdy nie posmakował prostego życia, które kiedyś kończyło swój bieg ze starości. Ile zmartwień ubyłoby będąc prostym ludzikiem w gąszczu innych ludzików. Nie musiałby zabijać, by przetrwać kolejne tygodnie. Nie służyłby Lucyferowi bez prawa wyboru do innego "władcy", bo nawet teraz buntując się przeciwko Eminencji tak naprawdę zostanie sam, bez wsparcia z którejkolwiek strony. Najwyższy nie wyciągnie dłoni ku tak skalanej mrokiem istoty jaką jest Ukye. Czyli gdyby poległ, przepadłby w jakimś wymiarze będąc pustką. Najgorsze było w tym wszystkim to, że niemal od samego początku, kiedy przygarnęła go wdowa, poznał dobro. Nie mając świadomości o tym, że istnieje coś innego poza złem, nie miałby wyrzutów sumienia jak inne demony przy mordowaniu niewinnych istot.
Ponieważ jednak mijały kolejne lata, robił to z coraz mniejszymi oporami.
Widząc jak przeciwniczka znowu zwiodła na manowce mógł tylko sobie pogratulować kolejnego gapiostwa. Na (nie)szczęście Wilczyca nie wymierzyła ataku, a osunęła się wolno na trawę. Jednym gestem ręki przecinającym fragment powietrza z lewej strony swojego ciała rozmył iluzje, a sam podszedł wolno do dziewczyny. Dała z siebie naprawdę wiele, widział w niej ogromny potencjał. Będą musieli jeszcze popracować nad wytrzymałością na ból, bo to on sprawił, iż Shiyu zmęczyła się w sparingu. Gdyby nie ten balast, na pewno odwdzięczyłaby się za uszkodzenie wilczej kity. Chociażby za to. Stanął tuż przed Pół-Zwierzęciem i kucnął przy niej sprawdzając jak sobie radzi. Widać było po niej wycieńczenie, sam zmachał się dość solidnie - dawno nie walczył w ludzkiej formie. Powinien w przyszłości dopracować ten element treningu na wypadek, gdyby zabrakłoby mu many. Ostrożnie wyciągnął dłonie w kierunku jej postury, a gdy dostrzegł mobilizację ze strony koleżanki (tak przynajmniej mu się wydawało) znieruchomiał na chwilę i powiedział przekonującym głosem:
>Tylko spokojnie, nic Ci złego nie zrobię.
Powiedzmy, że przekonująco oznajmił ów wieść, ale jak można nic złego nie zrobić będąc ucieleśnieniem Ciemności? Trzeba tylko wierzyć, że nie kłamie. Albo poczuć na własnej skórze.
Początkowo mogło to wyglądać groźnie: demon o zbyt surowym wyrazie twarzy położył zimną dłoń na czole Shiyu, a drugą stabilizował jej kręgi szyjne, by Wilczycy nie zachciało się ucieczki w tym momencie. Spoglądał uważnie w jej pobitą, ładną buźkę i gromadził energię w rękach. Dało się wyczuć lekkie drgania na opuszkach palców, które stykały się z ciałem. Skupiona twarz młodzieńca zmieniła się, gdy tylko troszkę zmarszczył brwi i uchylił wargi, by wyszeptać:
>Amica Vires.
Jak na zawołanie mana przetaczała się przez skórę do wnętrza Ogoniastej i wprawiała w ruch zdrowotny całe ciało, zwłaszcza na licach. Sińce goiły się, podrapania zasklepiały się, jednym zwrotem: jego mana stawiała na nogi dzielną, trochę zbyt gadatliwą, dziewczynę, dzięki której mógł sam sprawdzić swoje umiejętności. Za lat świetności sypał zaklęciami na lewo i prawo, obecnie będąc tylko marnym cieniem siebie ograniczał się do prostych zabiegów, jak ten. A dlaczego bronił się od nadużywania energii? Była dla niego zbyt droga, z nią wiązały się kolejne morderstwa i kolejne dusze do pochłonięcia.
Wreszcie puścił koleżankę i odsunął się, by nie nachylać się wciąż nad nią.
>Gotowe... powinno... pomóc...
Podparł sobie dłonią głowę, która teraz jemu zrobiła się za ciężka, a ze skroni wysunęły się rogi w pełnej okazałości skąpane w czarnej posoce. Połyskiwały fioletowymi runami tak jak i jego ślepia ze zwężonymi źrenicami. Normował oddech, by po chwili położyć się jakieś półtora metra od koleżanki na trawie spoglądając na niebo. Piękne, nieskażone brudem świata rozpostartego pod nim zachęcało do zanurzenia się w nim swoim wzrokiem i kusiło, by zagościć po śmierci w ich progach. Tak jak wspomniano, młodzieniec nigdy tam nie trafi. Shiyu miała na to wielkie szanse, o ile nie popełni zbrodni niszczącą jej sumienie na wskroś.
A właśnie, przypomniał sobie o czymś. Przecież dał dziewczynie do zrozumienia, iż ona nie dostąpi zaszczytu nieba, a to nieprawda. Nie wiedzieć czemu zaczął to odkręcać.
>Z tymi demonami żartowałem. Nie mówię, że to wykluczone, lecz... musiałabyś się baaardzo postarać. Albo urodzić się będąc jednym z nich.
Mówił niby obojętnym tonem, ale podejrzanie obojętnym. Kryła się tu odpowiedź na wcześniej przemilczane pytanie dziewczyny. Ukye przekręcił lekko głowę w stronę kompanki nie będąc w ogóle pewny czy jakiekolwiek zdanie dotarło do jej świadomości (jakoś miał wrażenie, że tak, ale mógł inaczej odbierać rzeczywistość przez te piekielne rogi), mimo wszystko spojrzał na nią spojrzeniem zza mgły, westchnął cichutko i poczuł kroplę deszczu na policzku. Dopiero co niebo było pogodne, niemożliwe, by rozpadało się w tak krótkiej chwili. Teraz to młodzieniec wpadał w szpony własnej iluzji, dlatego zerwał się z trawy i bez ostrzeżenia wziął Złotooką na swoje ręce, by poszukać schronienia pod drzewem. Nie zapomniał wziąć szalika koleżanki i swojego płaszcza z pola bitwy, kiedy przenieśli się pod iglastą roślinę. Kiedy tylko odstawił Shiyu na ziemię porośniętą mchem i rzadszą trawą, sam usiadł obok i oparł się plecami o pień drzewa, by zmrużyć ślepia i odpocząć.
Ooc: ubieganie się o Amica Vires
Ponieważ jednak mijały kolejne lata, robił to z coraz mniejszymi oporami.
Widząc jak przeciwniczka znowu zwiodła na manowce mógł tylko sobie pogratulować kolejnego gapiostwa. Na (nie)szczęście Wilczyca nie wymierzyła ataku, a osunęła się wolno na trawę. Jednym gestem ręki przecinającym fragment powietrza z lewej strony swojego ciała rozmył iluzje, a sam podszedł wolno do dziewczyny. Dała z siebie naprawdę wiele, widział w niej ogromny potencjał. Będą musieli jeszcze popracować nad wytrzymałością na ból, bo to on sprawił, iż Shiyu zmęczyła się w sparingu. Gdyby nie ten balast, na pewno odwdzięczyłaby się za uszkodzenie wilczej kity. Chociażby za to. Stanął tuż przed Pół-Zwierzęciem i kucnął przy niej sprawdzając jak sobie radzi. Widać było po niej wycieńczenie, sam zmachał się dość solidnie - dawno nie walczył w ludzkiej formie. Powinien w przyszłości dopracować ten element treningu na wypadek, gdyby zabrakłoby mu many. Ostrożnie wyciągnął dłonie w kierunku jej postury, a gdy dostrzegł mobilizację ze strony koleżanki (tak przynajmniej mu się wydawało) znieruchomiał na chwilę i powiedział przekonującym głosem:
>Tylko spokojnie, nic Ci złego nie zrobię.
Powiedzmy, że przekonująco oznajmił ów wieść, ale jak można nic złego nie zrobić będąc ucieleśnieniem Ciemności? Trzeba tylko wierzyć, że nie kłamie. Albo poczuć na własnej skórze.
Początkowo mogło to wyglądać groźnie: demon o zbyt surowym wyrazie twarzy położył zimną dłoń na czole Shiyu, a drugą stabilizował jej kręgi szyjne, by Wilczycy nie zachciało się ucieczki w tym momencie. Spoglądał uważnie w jej pobitą, ładną buźkę i gromadził energię w rękach. Dało się wyczuć lekkie drgania na opuszkach palców, które stykały się z ciałem. Skupiona twarz młodzieńca zmieniła się, gdy tylko troszkę zmarszczył brwi i uchylił wargi, by wyszeptać:
>Amica Vires.
Jak na zawołanie mana przetaczała się przez skórę do wnętrza Ogoniastej i wprawiała w ruch zdrowotny całe ciało, zwłaszcza na licach. Sińce goiły się, podrapania zasklepiały się, jednym zwrotem: jego mana stawiała na nogi dzielną, trochę zbyt gadatliwą, dziewczynę, dzięki której mógł sam sprawdzić swoje umiejętności. Za lat świetności sypał zaklęciami na lewo i prawo, obecnie będąc tylko marnym cieniem siebie ograniczał się do prostych zabiegów, jak ten. A dlaczego bronił się od nadużywania energii? Była dla niego zbyt droga, z nią wiązały się kolejne morderstwa i kolejne dusze do pochłonięcia.
Wreszcie puścił koleżankę i odsunął się, by nie nachylać się wciąż nad nią.
>Gotowe... powinno... pomóc...
Podparł sobie dłonią głowę, która teraz jemu zrobiła się za ciężka, a ze skroni wysunęły się rogi w pełnej okazałości skąpane w czarnej posoce. Połyskiwały fioletowymi runami tak jak i jego ślepia ze zwężonymi źrenicami. Normował oddech, by po chwili położyć się jakieś półtora metra od koleżanki na trawie spoglądając na niebo. Piękne, nieskażone brudem świata rozpostartego pod nim zachęcało do zanurzenia się w nim swoim wzrokiem i kusiło, by zagościć po śmierci w ich progach. Tak jak wspomniano, młodzieniec nigdy tam nie trafi. Shiyu miała na to wielkie szanse, o ile nie popełni zbrodni niszczącą jej sumienie na wskroś.
A właśnie, przypomniał sobie o czymś. Przecież dał dziewczynie do zrozumienia, iż ona nie dostąpi zaszczytu nieba, a to nieprawda. Nie wiedzieć czemu zaczął to odkręcać.
>Z tymi demonami żartowałem. Nie mówię, że to wykluczone, lecz... musiałabyś się baaardzo postarać. Albo urodzić się będąc jednym z nich.
Mówił niby obojętnym tonem, ale podejrzanie obojętnym. Kryła się tu odpowiedź na wcześniej przemilczane pytanie dziewczyny. Ukye przekręcił lekko głowę w stronę kompanki nie będąc w ogóle pewny czy jakiekolwiek zdanie dotarło do jej świadomości (jakoś miał wrażenie, że tak, ale mógł inaczej odbierać rzeczywistość przez te piekielne rogi), mimo wszystko spojrzał na nią spojrzeniem zza mgły, westchnął cichutko i poczuł kroplę deszczu na policzku. Dopiero co niebo było pogodne, niemożliwe, by rozpadało się w tak krótkiej chwili. Teraz to młodzieniec wpadał w szpony własnej iluzji, dlatego zerwał się z trawy i bez ostrzeżenia wziął Złotooką na swoje ręce, by poszukać schronienia pod drzewem. Nie zapomniał wziąć szalika koleżanki i swojego płaszcza z pola bitwy, kiedy przenieśli się pod iglastą roślinę. Kiedy tylko odstawił Shiyu na ziemię porośniętą mchem i rzadszą trawą, sam usiadł obok i oparł się plecami o pień drzewa, by zmrużyć ślepia i odpocząć.
Ooc: ubieganie się o Amica Vires
Re: Polanka
Sob 22 Mar 2014, 14:30
Faktycznie, w oczach wilczej dziewczyny było widać lekki strach gdy to Ukye do niej podszedł. Myślała, że dalej chce walczyć, ale myliła się. Było wprost przeciwnie, on chciał jej pomóc lecząc jej rany. Nie chciała w jakikolwiek sposób ukazywać, że się dziwi, więc nie ruszając się schowała oczy za gęstą grzywkę. Nie miała nawet siły protestować. Chłopak dał jej mocno w kość, jest twardym przeciwnikiem.
Czuła przyjemne ciepło rozchodzące się po jej drobnym ciele, siły witalne powracały do niej z zawrotną prędkością. Niedługo potem wszystkie rany zasklepiły się, a krew zniknęła. Dziewczyna przewróciła się z brzuchu na plecy i w milczeniu spojrzała w chmurzące się niebo.
- D-d-dziękuję. - powiedziała cichutko, prawie, że niesłyszalnie. Nawet się lekko zarumieniła, ze skrępowania, a jeszcze bardziej nieco później...
Poczuła na policzku kroplę wody, a chwilę później spadł delikatny deszcz. I wtedy Ukye wziął ją na ręce. Reakcję Shiyu można było porównywać do spłoszonego kota, zaczęła się wiercić w lekkim zawstydzeniu.
- O... Oy! - krzyknęła będąc czerwona na twarzy jak burak. Mogła iść o własnych siłach po uleczeniu, ale stanowczość Ukye w tym co robi wygrywała tą batalię.
Odstawiona do suchego miejsca odetchnęła z ulgą. Ubrała bluzę, a szalik szczelnie owinęła wokół szyi chowając w nim pół twarzy. Wpatrywała się milcząc w krajobraz przed nimi, deszcz z szumem opadał na trawę grając muzykę matki natury.
- To co teraz? - spytała spoglądając na kolegę. Wtedy dostrzegła,że przecież i on jest ranny. Czując się dłużna mu zasługę wzięła głęboki wdech i przesunęła do niego bliżej. Wystawiła rękę, którą nieco wstydliwie położyła na ramieniu demona i zaczęła leczenie. Jej energia buzowała przedostając się do ciała chłopaka. Wkrótce i jego rany były uleczone.
OOC: akcept i ubieganie się o to samo
Mogłaś trochę tego więcej napisać, ale masz akcepta. - Kam
Czuła przyjemne ciepło rozchodzące się po jej drobnym ciele, siły witalne powracały do niej z zawrotną prędkością. Niedługo potem wszystkie rany zasklepiły się, a krew zniknęła. Dziewczyna przewróciła się z brzuchu na plecy i w milczeniu spojrzała w chmurzące się niebo.
- D-d-dziękuję. - powiedziała cichutko, prawie, że niesłyszalnie. Nawet się lekko zarumieniła, ze skrępowania, a jeszcze bardziej nieco później...
Poczuła na policzku kroplę wody, a chwilę później spadł delikatny deszcz. I wtedy Ukye wziął ją na ręce. Reakcję Shiyu można było porównywać do spłoszonego kota, zaczęła się wiercić w lekkim zawstydzeniu.
- O... Oy! - krzyknęła będąc czerwona na twarzy jak burak. Mogła iść o własnych siłach po uleczeniu, ale stanowczość Ukye w tym co robi wygrywała tą batalię.
Odstawiona do suchego miejsca odetchnęła z ulgą. Ubrała bluzę, a szalik szczelnie owinęła wokół szyi chowając w nim pół twarzy. Wpatrywała się milcząc w krajobraz przed nimi, deszcz z szumem opadał na trawę grając muzykę matki natury.
- To co teraz? - spytała spoglądając na kolegę. Wtedy dostrzegła,że przecież i on jest ranny. Czując się dłużna mu zasługę wzięła głęboki wdech i przesunęła do niego bliżej. Wystawiła rękę, którą nieco wstydliwie położyła na ramieniu demona i zaczęła leczenie. Jej energia buzowała przedostając się do ciała chłopaka. Wkrótce i jego rany były uleczone.
OOC: akcept i ubieganie się o to samo
Mogłaś trochę tego więcej napisać, ale masz akcepta. - Kam
Re: Polanka
Sob 22 Mar 2014, 20:12
Ha, warto było pomagać! Zawstydził Shiyu, zawstydził Shiyu, na-na-na-na! Ale na serio - o wiele ładniej jej w rumieńcach niż z gniewnym obliczem. Nie okazywał po sobie ani trochę satysfakcji, po prostu zastanawiał się dlaczego jej policzki są tak czerwone. Chyba nie podgrzał jej temperatury ciała przez przypadek? Ah, no tak, byli dość blisko siebie podczas uleczania i to mogło przeważyć w dyskomforcie koleżanki. O wiele bardziej wolał taką sytuację niż gdy przed jego nosem wpada z buciorami i cwaniackim uśmiechem.
Na pytanie dziewczyny odpowiedział niemrawo, bo sennym głosem:
>Na dzisiaj skończymy z ćwiczeniami.
Jak na pierwszą potyczkę było całkiem nieźle. Następnym razem Shiyu potrenuje wytrzymałość na ból, a on koncentrację. To chyba są ich największe wady. Są młodzi i gniewni, trudni do poskromienia nawet przez najbardziej doświadczone osoby, może dlatego tak dobrze się odnaleźli we wspólnym sparingu?
Oho, role się odwróciły, kiedy to niespodziewanie panna Nono zdecydowała się na rewanż z Amica Vires. Teraz to chłopak speszył się nie wiedząc co planuje kompanka. Dowiedział się mrugając kilkukrotnie oczyma, będąc nafaszerowany dawką witalności. Nie mógł z początku uwierzyć, iż towarzyszka uleczyła go w zastraszająco dobrym tempie.
>Huh?
Szybko się uczyła, nie ma dowodów przeciwko takiemu argumentowi. Rokowało to wspaniale, przy takiej chłonności wiedzy prześcignie już niebawem młodzieńca nawet w kwestii walk, do czego nie może dopuścić. Inaczej: to on chciał w tej dyscyplinie królować. Chociaż w tej. Już poznał ją od strony edukacyjnej, kiedy to pochwaliła się swoją wiedzą na lekcji historii, a od tej dopiero poznaje. Dobrze, będzie mobilizować chłopaka do przyłożenia się w kolejnych treningach. A właśnie...
Chciałby się czegoś spytać, zwłaszcza kiedy to Wilczyca do tej pory zasypywała go pytaniami na lewo i prawo. Była bardzo dociekliwa, a to dobrze świadczyło o koleżance. Sam miał wiele pytań, lecz nie mógł wydusić z siebie nic konkretnego. Może to przez stosunkowo nieoczekiwany zbieg okoliczności, że teraz siedzą pod jednym drzewem, dość blisko siebie, nie piorunując się spojrzeniami z gniewu? Owszem, przyglądali się sobie nawzajem, lecz ukradkiem, z ciekawości drugą osobą niżeli uszczypliwością.
>Masz kogoś, kogo szczególnie chciałabyś uchronić przed skutkami wojny? -zapytał nagle odklejając plecy od pnia i siadając z podkurczonymi nogami półbokiem do Ogoniastej- Na czas potyczek nie możesz o tej osobie myśleć, niektóre demony czytają w myślach i mogą wykorzystać zdobytą wiedzę przeciwko Tobie, żeby Cię złamać. Wystarczy odrobina niepokoju o innych, by każdy demon wywęszył ów lęk.
Mówił to z autopsji, dawniej należał do wytrawnych morderców, między innymi dzięki takim zdolnościom, które do dzisiejszych czasów nie przetrwały. Znaczy, wyczuwał wahanie nastroju innych, lecz nie umiał czytać w myślach. Być może to i lepiej, już i bez tego miewał bóle głowy. Mówił o tym, by opowiedzieć coś więcej o wrogu, którzy czyhają na ich egzystencje. Eminencja na pewno nie podda się bez walki, cokolwiek przygotował budziło zwątpienie we własne siły, jednak taka drobna lektura o słabościach czy uniku przeciwnika troszkę podbudowała zachwiane ego.
Zapinał płaszcz na guziki mozolnymi ruchami palców, jakby dopiero co się obudził z długiego snu, po czym wydobył z buta swój sztylet wysadzany kamieniami i bawił się w swojej dłoni. Fioletowe tęczówki nie odrywały się od spojrzenia Shiyu i nie drgnął ani jeden mięsień na twarzy, prócz tych przy ustach młodzieńca.
>I nie krępuj się w zabijaniu demonów - one i tak już nie istnieją wedle prawa świata żywych.
Mogłaby o tym świadczyć chociażby posoka takiego osobnika, która tak jak i u Ukye jest czernią, jakby była zgnilizną od zawsze. Może o tym też świadczyć zuchwałość w mordowaniu czarcich pomiotów. Czarnowłosy należał do tej grupy, ale chciałby się zindywidualizować. Być niezależnym od wpływów Władcy Ciemności - to jego największe marzenie. A co dalej? Niech najpierw przeżyje to spotkanie.
Schował po chwili zabawkę w bucie, by zerknąć na stan pogody, który nie poprawiał się. Lało jak z cebra i nie widziało się, by miało lada moment przestać padać. Nie jest z cukru, jednak nie chciałby być mokry w drodze do domu. Poza tym towarzystwo Wilczycy było nader interesujące. Twierdziła, że nie umie walczyć, a tu wprawiała młodzieńca w zadyszkę i sińce. Dodatkowo zaimponowała mu tak szybką nauką leczenia. Musiała mieć do tego talent.
W kilka sekund później zastukało mu szybciej i mocniej serce, a źrenice zwęziły się. Coś było nie w porządku. Energia Złotookiej krążyła jeszcze w ciele Ukye, który skulił się nieco w sobie zaciskając zęby. Z pleców wystrzeliły dwa, czarne skrzydła, które w swojej strukturze przypominały te należące do nietoperza lub smoka. Zaraz też poderwał się nerwowo z podszycia leśnego i rozglądał się gorączkowo dookoła.
>Czułaś coś?
Zapytał rzucając krótkie, ostre spojrzenie zza swojego ramienia na dziewczynę. Zacisnął dłoń, która przeistoczyła się od łokcia do końcówek palców w ostrze miecza. Obnażył kły powarkując cicho. Dałby sobie głowę uciąć, że ktoś ich obserwuje, i że ten ktoś to ktoś niepowołany. Zmysły miał teraz bardzo wyczulone, tak że gdy tylko usłyszał szelest w krzakach, natychmiast poderwał się do lotu i ściął roślinność jednym machnięciem. Nie przeszkadzał mu teraz deszcz, to napięcie w nim było silniejsze. Czyżby miało to związek z ogólną mobilizacją wojsk Eminencji? Jakieś żyły Zła płynęły przez polankę? Nie wiedział, zrezygnowany wrócił pod drzewo, aczkolwiek nie siedział już pod jego koroną, tylko stał i badał okolice czujnym wzrokiem nie odzywając się już więcej do Shiyu.
Na pytanie dziewczyny odpowiedział niemrawo, bo sennym głosem:
>Na dzisiaj skończymy z ćwiczeniami.
Jak na pierwszą potyczkę było całkiem nieźle. Następnym razem Shiyu potrenuje wytrzymałość na ból, a on koncentrację. To chyba są ich największe wady. Są młodzi i gniewni, trudni do poskromienia nawet przez najbardziej doświadczone osoby, może dlatego tak dobrze się odnaleźli we wspólnym sparingu?
Oho, role się odwróciły, kiedy to niespodziewanie panna Nono zdecydowała się na rewanż z Amica Vires. Teraz to chłopak speszył się nie wiedząc co planuje kompanka. Dowiedział się mrugając kilkukrotnie oczyma, będąc nafaszerowany dawką witalności. Nie mógł z początku uwierzyć, iż towarzyszka uleczyła go w zastraszająco dobrym tempie.
>Huh?
Szybko się uczyła, nie ma dowodów przeciwko takiemu argumentowi. Rokowało to wspaniale, przy takiej chłonności wiedzy prześcignie już niebawem młodzieńca nawet w kwestii walk, do czego nie może dopuścić. Inaczej: to on chciał w tej dyscyplinie królować. Chociaż w tej. Już poznał ją od strony edukacyjnej, kiedy to pochwaliła się swoją wiedzą na lekcji historii, a od tej dopiero poznaje. Dobrze, będzie mobilizować chłopaka do przyłożenia się w kolejnych treningach. A właśnie...
Chciałby się czegoś spytać, zwłaszcza kiedy to Wilczyca do tej pory zasypywała go pytaniami na lewo i prawo. Była bardzo dociekliwa, a to dobrze świadczyło o koleżance. Sam miał wiele pytań, lecz nie mógł wydusić z siebie nic konkretnego. Może to przez stosunkowo nieoczekiwany zbieg okoliczności, że teraz siedzą pod jednym drzewem, dość blisko siebie, nie piorunując się spojrzeniami z gniewu? Owszem, przyglądali się sobie nawzajem, lecz ukradkiem, z ciekawości drugą osobą niżeli uszczypliwością.
>Masz kogoś, kogo szczególnie chciałabyś uchronić przed skutkami wojny? -zapytał nagle odklejając plecy od pnia i siadając z podkurczonymi nogami półbokiem do Ogoniastej- Na czas potyczek nie możesz o tej osobie myśleć, niektóre demony czytają w myślach i mogą wykorzystać zdobytą wiedzę przeciwko Tobie, żeby Cię złamać. Wystarczy odrobina niepokoju o innych, by każdy demon wywęszył ów lęk.
Mówił to z autopsji, dawniej należał do wytrawnych morderców, między innymi dzięki takim zdolnościom, które do dzisiejszych czasów nie przetrwały. Znaczy, wyczuwał wahanie nastroju innych, lecz nie umiał czytać w myślach. Być może to i lepiej, już i bez tego miewał bóle głowy. Mówił o tym, by opowiedzieć coś więcej o wrogu, którzy czyhają na ich egzystencje. Eminencja na pewno nie podda się bez walki, cokolwiek przygotował budziło zwątpienie we własne siły, jednak taka drobna lektura o słabościach czy uniku przeciwnika troszkę podbudowała zachwiane ego.
Zapinał płaszcz na guziki mozolnymi ruchami palców, jakby dopiero co się obudził z długiego snu, po czym wydobył z buta swój sztylet wysadzany kamieniami i bawił się w swojej dłoni. Fioletowe tęczówki nie odrywały się od spojrzenia Shiyu i nie drgnął ani jeden mięsień na twarzy, prócz tych przy ustach młodzieńca.
>I nie krępuj się w zabijaniu demonów - one i tak już nie istnieją wedle prawa świata żywych.
Mogłaby o tym świadczyć chociażby posoka takiego osobnika, która tak jak i u Ukye jest czernią, jakby była zgnilizną od zawsze. Może o tym też świadczyć zuchwałość w mordowaniu czarcich pomiotów. Czarnowłosy należał do tej grupy, ale chciałby się zindywidualizować. Być niezależnym od wpływów Władcy Ciemności - to jego największe marzenie. A co dalej? Niech najpierw przeżyje to spotkanie.
Schował po chwili zabawkę w bucie, by zerknąć na stan pogody, który nie poprawiał się. Lało jak z cebra i nie widziało się, by miało lada moment przestać padać. Nie jest z cukru, jednak nie chciałby być mokry w drodze do domu. Poza tym towarzystwo Wilczycy było nader interesujące. Twierdziła, że nie umie walczyć, a tu wprawiała młodzieńca w zadyszkę i sińce. Dodatkowo zaimponowała mu tak szybką nauką leczenia. Musiała mieć do tego talent.
W kilka sekund później zastukało mu szybciej i mocniej serce, a źrenice zwęziły się. Coś było nie w porządku. Energia Złotookiej krążyła jeszcze w ciele Ukye, który skulił się nieco w sobie zaciskając zęby. Z pleców wystrzeliły dwa, czarne skrzydła, które w swojej strukturze przypominały te należące do nietoperza lub smoka. Zaraz też poderwał się nerwowo z podszycia leśnego i rozglądał się gorączkowo dookoła.
>Czułaś coś?
Zapytał rzucając krótkie, ostre spojrzenie zza swojego ramienia na dziewczynę. Zacisnął dłoń, która przeistoczyła się od łokcia do końcówek palców w ostrze miecza. Obnażył kły powarkując cicho. Dałby sobie głowę uciąć, że ktoś ich obserwuje, i że ten ktoś to ktoś niepowołany. Zmysły miał teraz bardzo wyczulone, tak że gdy tylko usłyszał szelest w krzakach, natychmiast poderwał się do lotu i ściął roślinność jednym machnięciem. Nie przeszkadzał mu teraz deszcz, to napięcie w nim było silniejsze. Czyżby miało to związek z ogólną mobilizacją wojsk Eminencji? Jakieś żyły Zła płynęły przez polankę? Nie wiedział, zrezygnowany wrócił pod drzewo, aczkolwiek nie siedział już pod jego koroną, tylko stał i badał okolice czujnym wzrokiem nie odzywając się już więcej do Shiyu.
Re: Polanka
Nie 23 Mar 2014, 15:10
Siema, taki techniczne wcięcie dla was.
Za ładną walkę i rozmowę ku fabule każde z was otrzymuje po 1 pkt nauki, 1 pkt do siły i 1 pkt do szybkości.
W statystyki rozdajcie sami, pkt do nauki już zostały dane. Możecie grać dalej
Za ładną walkę i rozmowę ku fabule każde z was otrzymuje po 1 pkt nauki, 1 pkt do siły i 1 pkt do szybkości.
W statystyki rozdajcie sami, pkt do nauki już zostały dane. Możecie grać dalej
Re: Polanka
Nie 23 Mar 2014, 18:09
Unikała w tym momencie spotkania się jej wzroku z wzrokiem Ukye. Schowała już miodowe oczy za gęsta czarną grzywką tak jakby chciała coś przed nim ukryć. To były czerwone policzki, tylko dlaczego rumieniła się? Sama nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie; może to ze wstydu, albo powłoka Shiyu, którą wszyscy oglądają na codzień jest tylko skorupą przykrywającą jej prawdziwy charakter? Nikomu jeszcze nie udało się rozgryźć wilczycy.
Zdjęła rękę gdy leczenie dobiegło końca. Odsunęła się szybko od demona i podkulając nogi pod siebie spojrzała w dół.
- M-moja matka posługuje się magią leczniczą. - wytłumaczła szybko nie patrząc na chłopaka.
Niekiedy podglądała jak rodzicielka leczyła ludzi w wiosce, wszyscy do niej przychodzili gdy mieli jakiś problem ze zdrowiem. Nauczyła się tego i owego, ale nigdy nie używała tej techniki na kimś. Jej charakter odmawiał udzielania komuś bezinteresownie pomocy. Taka już była Wolf.
Deszcz nie przestawał padać, już nawet ich schronienie zaczęło pepuszczać pojedyncze krople wody na ich głowy. Wolf poruszała uszami gdy tylko usłyszała jakiś plusk bardzo blisko siebie. Była bardzo czujnym wilkiem, jeszcze nikt jej nie podszedł od tyłu. Wszystkich demaskowała. Machnęła ogonem i zasłoniła więcej twarzy niebieskim szalikiem tak, że tylko oczy było widać. Gdy mężczyzna odezwał się, wilczyca spojrzała na niego nieco zbita z tropu. Przewróciła oczami, jakby lekceważąco, ale tak na prawdę zaczęła się głęboko zastanawiać nad sensem tego co powiedział Ukye. Czy miała kogoś kogo by chciała za wszelką cenę uratować przed tym co przyniesie za sobą bitwa między dobrem, a złem? Może rodzina, ale doskonale wie, że dadzą sobie radę bez pomocy Shiyu, w sumie to nie obchodzą ją. Sami wygnali ją z rodzinnego miasta i wyrzekli się jej, więc niech teraz dbają o siebie sami. Płakać nad nimi nie będzie.
- Nie. - powiedziała krótko - Nie mam. - podniosła się z siadu i wyprostowała przeciągając się. Chyba żaden demon nie będzie górą mentalnie w walce z wilczycą, bo nie ma jako takich słabych punktów psychicznych. Chyba.
Mrugnęła kilka razy słysząc o zabijaniu demonów. Nie powinna mieć przed tym zahamowań, lecz jakie będą tego skutki w przyszłości? Czy psychika Wolf wytrzyma widok czyjejś krwi na własnych rękach? Może gdy już raz kogoś... zabije to potem nie będzie się wahać? Arg! To ciężkie.
Przytaknęła jedynie, choć wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, to milczała. Nie chciała wyjść na słabeusza. Demon zaczął zachowywać się dziwnie. Podniosła uszy jak radary i zaczęła przysłuchiwać się otoczeniu, lecz szumiący deszcz wszystko zagłuszał. Podobnie jak Ukye, przeszła przemianę, lecz nie w ogromnego wilka. Oczy zabłysnęły i zmieniły kolor na błękitny. Wolała nie marnować energii jeśli to fałszywy alarm. No i tu był błąd.
- Tam! - krzyknęła wskazując w miejsce nieco dalej niż przypuszczał kolega. Chciała coś powiedzieć o jego skrzydłach, lecz akcja była szybsza. Nagle poczuła, że straciła grunt pod nogami. Lewitowała? Nie, pływała. Pływała w ogromnej bańce wody, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zdążyła zaczerpnąć powietrza! Niemal od razu zaczęła się dusić z braku wartościowego tlenu. Nie mogła ruszyć się nawet o centymetr w żadną stronę, bo dziwna energia trzymała ją nieruchomo. Widziała przed sobą jedynie dziwną postać, chyba męską. Technika wskazywała na to, że to władca wody. Chyba nie byle jaki skoro włada tak dobrze żywiołem i nie tylko. Cholera, musi się wydostać!
Zdjęła rękę gdy leczenie dobiegło końca. Odsunęła się szybko od demona i podkulając nogi pod siebie spojrzała w dół.
- M-moja matka posługuje się magią leczniczą. - wytłumaczła szybko nie patrząc na chłopaka.
Niekiedy podglądała jak rodzicielka leczyła ludzi w wiosce, wszyscy do niej przychodzili gdy mieli jakiś problem ze zdrowiem. Nauczyła się tego i owego, ale nigdy nie używała tej techniki na kimś. Jej charakter odmawiał udzielania komuś bezinteresownie pomocy. Taka już była Wolf.
Deszcz nie przestawał padać, już nawet ich schronienie zaczęło pepuszczać pojedyncze krople wody na ich głowy. Wolf poruszała uszami gdy tylko usłyszała jakiś plusk bardzo blisko siebie. Była bardzo czujnym wilkiem, jeszcze nikt jej nie podszedł od tyłu. Wszystkich demaskowała. Machnęła ogonem i zasłoniła więcej twarzy niebieskim szalikiem tak, że tylko oczy było widać. Gdy mężczyzna odezwał się, wilczyca spojrzała na niego nieco zbita z tropu. Przewróciła oczami, jakby lekceważąco, ale tak na prawdę zaczęła się głęboko zastanawiać nad sensem tego co powiedział Ukye. Czy miała kogoś kogo by chciała za wszelką cenę uratować przed tym co przyniesie za sobą bitwa między dobrem, a złem? Może rodzina, ale doskonale wie, że dadzą sobie radę bez pomocy Shiyu, w sumie to nie obchodzą ją. Sami wygnali ją z rodzinnego miasta i wyrzekli się jej, więc niech teraz dbają o siebie sami. Płakać nad nimi nie będzie.
- Nie. - powiedziała krótko - Nie mam. - podniosła się z siadu i wyprostowała przeciągając się. Chyba żaden demon nie będzie górą mentalnie w walce z wilczycą, bo nie ma jako takich słabych punktów psychicznych. Chyba.
Mrugnęła kilka razy słysząc o zabijaniu demonów. Nie powinna mieć przed tym zahamowań, lecz jakie będą tego skutki w przyszłości? Czy psychika Wolf wytrzyma widok czyjejś krwi na własnych rękach? Może gdy już raz kogoś... zabije to potem nie będzie się wahać? Arg! To ciężkie.
Przytaknęła jedynie, choć wyglądała jakby chciała coś powiedzieć, to milczała. Nie chciała wyjść na słabeusza. Demon zaczął zachowywać się dziwnie. Podniosła uszy jak radary i zaczęła przysłuchiwać się otoczeniu, lecz szumiący deszcz wszystko zagłuszał. Podobnie jak Ukye, przeszła przemianę, lecz nie w ogromnego wilka. Oczy zabłysnęły i zmieniły kolor na błękitny. Wolała nie marnować energii jeśli to fałszywy alarm. No i tu był błąd.
- Tam! - krzyknęła wskazując w miejsce nieco dalej niż przypuszczał kolega. Chciała coś powiedzieć o jego skrzydłach, lecz akcja była szybsza. Nagle poczuła, że straciła grunt pod nogami. Lewitowała? Nie, pływała. Pływała w ogromnej bańce wody, a najgorsze w tym wszystkim było to, że nie zdążyła zaczerpnąć powietrza! Niemal od razu zaczęła się dusić z braku wartościowego tlenu. Nie mogła ruszyć się nawet o centymetr w żadną stronę, bo dziwna energia trzymała ją nieruchomo. Widziała przed sobą jedynie dziwną postać, chyba męską. Technika wskazywała na to, że to władca wody. Chyba nie byle jaki skoro włada tak dobrze żywiołem i nie tylko. Cholera, musi się wydostać!
Re: Polanka
Pon 24 Mar 2014, 13:16
Owszem, Uszata była zamknięta w sobie na cztery spusty, nawet młodzieńca dało się prędzej przejrzeć (zwłaszcza po złych czynach) niżeli Shiyu. Owiana tajemnicą sama nie dawała powodów, by ułatwiać odkrycie sedna jej postępowania. Nie to, że było naganne czy anielsko dobre, tylko bardzo różnorodne, nawet jeśli zależało to w dużej mierze od sytuacji. Pierwsze swe oblicze, które ukazała demonowi przejawiało więcej wrogości niż chęci zawierania znajomości. Przedstawiała sobą buntowniczkę, która była tak twarda, że nie bała się nawtykać Fioletowookiemu o tym, iż bojaźń wobec psychologa nie istnieje. Deptała jego terytorium ławki buciorami z chytrym uśmieszkiem prowokującym do podjęcia każdego wyzwania, bo inaczej wyjdzie jak Zabłocki na mydle. Nie ignorował jej spojrzeń, gestów, mowy ciała, która chciała przytłoczyć pewność siebie Ukye (w dużej mierze jej się to udawało) i oznajmić, iż to ona rządzi. Nawet słowa ubierała najczęściej w chłodny ton, jakby nic co do niej się mówi nie wprawiało ją w zdumienie. Bywała złośliwa i wredna, na przykład gdy mieli wspólną wizytę w gabinecie pana Mourna. Miała tupet, który przysparzał jej kłopotów, i podnosił rangę jej czynów z nudnych i przyziemnych do ekstremalnych. Kto o spokojnym podejściu do życia zgodziłby się na walkę u boku demona z zastępem wojowników samego Lucyfera?
Ale gryzło się to z innymi częściami charakteru jak rumieńce, uciekanie wzrokiem od młodzieńca, jej dobrymi intencjami jak chociażby zaprowadzenie demona do gabinetu pielęgniarki czy teraz, kiedy nie musiała, a uleczyła z ran i sińców podczas sparingu. Mimo, że dał jej w kość, odwzajemniła gest chęci poprawy na zdrowiu. Czyżby nie lubiła być dłużna? Zapewne tak, jednak nie był przyzwyczajony do pomocy ze strony kogokolwiek. To, że powołał ją do walki, wcale nie oznaczało, iż miała być po stronie Ukye. Równie dobrze mogłaby go chcieć zabić, skoro jego krewni wymyślili sobie krwawe igrzyska na SeiShi.
Była wielką zagadką, ilekroć próbował jakoś ogarnąć wiedzę na temat najbliższej współpracowniczki od czarnej roboty, tym bardziej się gubił we własnych myślach. Tylko westchnienie na tle szumiącego deszczu wskazywało, iż ta sprawa gryzła jego ego, iż nie jest w stanie rozszyfrować Wilczycy. Zdawkowe odpowiedzi nie pomagały mu tym bardziej. Nie wierzył, że nikogo nie ma do obrony, lecz może była w tym pewna nieufność wobec Fioletowookiego. Nie musi mu się spowiadać ze wszystkiego, prawda? Był przecież Grzesznikiem, a nie księdzem.
Potem musiał przerwać rozmyślania od tego nieznośnego uczucia obserwacji. Poddenerwowany zupełnie nie domyślił się, iż może to być swego rodzaju pułapka. Co to? Bańka? Ale skąd? Kurde, mógł się nie rozdzielać! Nie było dobrze, ktoś nieznajomy im obojgu śmiał zakłócać im spokój w sposób przedstawiający go jako wroga, a nie potencjalnego sprzymierzeńca. Nie wiedział o co tamtemu chodziło, lecz na pewno pożałuje podniesienia ręki na Shiyu, która została uwięziona w bańce wypełnionej wodą. Dlaczego akurat dziewczynę zablokował od wszelkiego ruchu? Nie było czasu na takiego typu pytania, trzeba było działać, i to szybko.
Energia żywiołu przycichnie lub osłabnie, jeśli jej właściciel będzie na skraju wyczerpania. Mimo wszystko spróbował zniszczyć dwoma ostrymi cięciami barierę wokół dziewczyny, lecz tylko poirytował się, że kopuła nie drgnęła. Nie było wyjścia - musiał osłabić wroga, a że był mocno poddenerwowany mogło to się równać chęci jego zabicia. Runy na rogach, skrzydłach, przedramionach i mieczu rozświetliły się tak samo intensywnie co jego ślepia, gdy za chwilę roztoczył wokół intruza świat iluzji, w której to widział armię nadlatujących, podobnych do Ukye demonów, a każdy z nich był uzbrojony po zęby w narzędzia zdolne do zagłady większości istnień. Wśród nich był sam młodzieniec, który szukał dogodnej chwili, aby tak jak podczas ćwiczeń z Wilczycą znaleźć się na najlepszej drodze do ataku. Bacznie okrążał hordę piekielnych mar, aż dostał swoją szansę widząc odkryte plecy przeciwnika. Jak się zdziwił, gdy przebijając ostrzem ciało został oblany wodą, wróg zastosował tą samą sztuczkę tworząc wodne kopie swojego wizerunku. Niestety nie zdążył odsunąć się w porę na bok i wielka fala zalała demona przyciskając go ziemi, a później niczym strumień z węża strażackiego sprawiła, że młodzieniec przebił się przez kilka drzew nie mogąc się wyswobodzić. Zatrzymał się na największym konarze i wolno osunął się półprzytomny na ziemię. Wykrztusił z siebie litry zbędnej wody z płuc, ale mimo wszystko ten żywioł nie ostudził jego zamiarów i nie zmusił Czarnowłosego do poddania się. Podźwignął się z ciężkim oddechem, by jeszcze raz, tym razem bez pomocy czarów ogłupiających umysł rywala ruszyć z werwą na cel. Teraz doszło do tego coś jeszcze niż zwykłe przegonienie osobnika niemile widzianego.
Dowiedział się o tym, gdy miecz przebił na wylot właściwe ciało obficie krwawiące i umierające od naruszenia nie tylko mięśni czy układu krwionośnego, lecz także od pogruchotania kręgosłupa. Z rany na wylot sączyła się rozwodniona posoka i umykała dusza, którą pochłonął niczym po wdechu powietrza przez usta i nozdrza. Zwłoki opadły na ziemię rozsypując się w pył, a demon stał w miejscu i zimnym spojrzeniem obdarzył nędzne pozostałości oponenta. A jeśli to nie był Władca Wody, tylko jakaś przypadkowa osoba? Musiał wrócić do dziewczyny, jeśli chciał, aby przeżyła. Przez ten intensywny, ale jednak jakiś czas trwający atak na wroga zupełnie stracił z oczu Ogoniastą i to czy bańka wodna pękła czy nie. W kilka sekund znalazł się przy koleżance i mocował się, by jego lewa (ta bez ostrza) dłoń przeniknęła wgłąb wody, i chwycił dziewczynę za ramię. Szarpnął mocno, by oderwała się od więzienia i mogła zaczerpnąć powietrze. Ale nie mogła drgnąć, najwyraźniej nie zabił Władcy Żywiołu tylko jego pionka. W dodatku utknęła mu ręka w bańce.
>Ksa!
Co teraz powinien zrobić? Co powinien zrobić?! Ten wodnisty gnój grał im na nosie, a Wilczycy brakowało powietrza. Nie mógł nijak przebić bańki, a jedyne co przyszło mu do głowy to to, aby zaczerpnąć oddech tak wielki jak tylko mógł i... złączyć swoje usta z ustami dziewczyny, by mogła przejąć chociaż część powietrza z jego płuc. Zanim o cokolwiek posądzicie Ukye, to wiedzcie, że nie przemyślał do końca tej decyzji, bo miał naprawdę burzę mózgów, która nie uświadomiła go o najważniejszym aspekcie tego czynu.
Ale gryzło się to z innymi częściami charakteru jak rumieńce, uciekanie wzrokiem od młodzieńca, jej dobrymi intencjami jak chociażby zaprowadzenie demona do gabinetu pielęgniarki czy teraz, kiedy nie musiała, a uleczyła z ran i sińców podczas sparingu. Mimo, że dał jej w kość, odwzajemniła gest chęci poprawy na zdrowiu. Czyżby nie lubiła być dłużna? Zapewne tak, jednak nie był przyzwyczajony do pomocy ze strony kogokolwiek. To, że powołał ją do walki, wcale nie oznaczało, iż miała być po stronie Ukye. Równie dobrze mogłaby go chcieć zabić, skoro jego krewni wymyślili sobie krwawe igrzyska na SeiShi.
Była wielką zagadką, ilekroć próbował jakoś ogarnąć wiedzę na temat najbliższej współpracowniczki od czarnej roboty, tym bardziej się gubił we własnych myślach. Tylko westchnienie na tle szumiącego deszczu wskazywało, iż ta sprawa gryzła jego ego, iż nie jest w stanie rozszyfrować Wilczycy. Zdawkowe odpowiedzi nie pomagały mu tym bardziej. Nie wierzył, że nikogo nie ma do obrony, lecz może była w tym pewna nieufność wobec Fioletowookiego. Nie musi mu się spowiadać ze wszystkiego, prawda? Był przecież Grzesznikiem, a nie księdzem.
Potem musiał przerwać rozmyślania od tego nieznośnego uczucia obserwacji. Poddenerwowany zupełnie nie domyślił się, iż może to być swego rodzaju pułapka. Co to? Bańka? Ale skąd? Kurde, mógł się nie rozdzielać! Nie było dobrze, ktoś nieznajomy im obojgu śmiał zakłócać im spokój w sposób przedstawiający go jako wroga, a nie potencjalnego sprzymierzeńca. Nie wiedział o co tamtemu chodziło, lecz na pewno pożałuje podniesienia ręki na Shiyu, która została uwięziona w bańce wypełnionej wodą. Dlaczego akurat dziewczynę zablokował od wszelkiego ruchu? Nie było czasu na takiego typu pytania, trzeba było działać, i to szybko.
Energia żywiołu przycichnie lub osłabnie, jeśli jej właściciel będzie na skraju wyczerpania. Mimo wszystko spróbował zniszczyć dwoma ostrymi cięciami barierę wokół dziewczyny, lecz tylko poirytował się, że kopuła nie drgnęła. Nie było wyjścia - musiał osłabić wroga, a że był mocno poddenerwowany mogło to się równać chęci jego zabicia. Runy na rogach, skrzydłach, przedramionach i mieczu rozświetliły się tak samo intensywnie co jego ślepia, gdy za chwilę roztoczył wokół intruza świat iluzji, w której to widział armię nadlatujących, podobnych do Ukye demonów, a każdy z nich był uzbrojony po zęby w narzędzia zdolne do zagłady większości istnień. Wśród nich był sam młodzieniec, który szukał dogodnej chwili, aby tak jak podczas ćwiczeń z Wilczycą znaleźć się na najlepszej drodze do ataku. Bacznie okrążał hordę piekielnych mar, aż dostał swoją szansę widząc odkryte plecy przeciwnika. Jak się zdziwił, gdy przebijając ostrzem ciało został oblany wodą, wróg zastosował tą samą sztuczkę tworząc wodne kopie swojego wizerunku. Niestety nie zdążył odsunąć się w porę na bok i wielka fala zalała demona przyciskając go ziemi, a później niczym strumień z węża strażackiego sprawiła, że młodzieniec przebił się przez kilka drzew nie mogąc się wyswobodzić. Zatrzymał się na największym konarze i wolno osunął się półprzytomny na ziemię. Wykrztusił z siebie litry zbędnej wody z płuc, ale mimo wszystko ten żywioł nie ostudził jego zamiarów i nie zmusił Czarnowłosego do poddania się. Podźwignął się z ciężkim oddechem, by jeszcze raz, tym razem bez pomocy czarów ogłupiających umysł rywala ruszyć z werwą na cel. Teraz doszło do tego coś jeszcze niż zwykłe przegonienie osobnika niemile widzianego.
Dowiedział się o tym, gdy miecz przebił na wylot właściwe ciało obficie krwawiące i umierające od naruszenia nie tylko mięśni czy układu krwionośnego, lecz także od pogruchotania kręgosłupa. Z rany na wylot sączyła się rozwodniona posoka i umykała dusza, którą pochłonął niczym po wdechu powietrza przez usta i nozdrza. Zwłoki opadły na ziemię rozsypując się w pył, a demon stał w miejscu i zimnym spojrzeniem obdarzył nędzne pozostałości oponenta. A jeśli to nie był Władca Wody, tylko jakaś przypadkowa osoba? Musiał wrócić do dziewczyny, jeśli chciał, aby przeżyła. Przez ten intensywny, ale jednak jakiś czas trwający atak na wroga zupełnie stracił z oczu Ogoniastą i to czy bańka wodna pękła czy nie. W kilka sekund znalazł się przy koleżance i mocował się, by jego lewa (ta bez ostrza) dłoń przeniknęła wgłąb wody, i chwycił dziewczynę za ramię. Szarpnął mocno, by oderwała się od więzienia i mogła zaczerpnąć powietrze. Ale nie mogła drgnąć, najwyraźniej nie zabił Władcy Żywiołu tylko jego pionka. W dodatku utknęła mu ręka w bańce.
>Ksa!
Co teraz powinien zrobić? Co powinien zrobić?! Ten wodnisty gnój grał im na nosie, a Wilczycy brakowało powietrza. Nie mógł nijak przebić bańki, a jedyne co przyszło mu do głowy to to, aby zaczerpnąć oddech tak wielki jak tylko mógł i... złączyć swoje usta z ustami dziewczyny, by mogła przejąć chociaż część powietrza z jego płuc. Zanim o cokolwiek posądzicie Ukye, to wiedzcie, że nie przemyślał do końca tej decyzji, bo miał naprawdę burzę mózgów, która nie uświadomiła go o najważniejszym aspekcie tego czynu.
Re: Polanka
Pon 24 Mar 2014, 20:46
Im dłużej przebywała w tej bańce tym coraz gorzej się czuła z powodu braku powietrza.Po chwili przestała się wiercić, bo zdała sobie sprawę z tego, że to tylko przyspieszy jej rychły koniec. Jeśli będzie się poruszać to tlen szybciej ulotni się z jej ciała. Lewitując bezwładnie przyglądała się poczynaniom Ukye. W tej chwili mogła zdać się tylko na niego i powierzyć właśnie jemu swoje życie, dość odważne, ale nic innego nie mogła w tej chwili zrobić. Gdyby tu była sama, już by była martwa. Sama przeciwko nieznanemu.
Trochę zawiodła się gdy próba przecięcia bańki okazała się być daremna. Przymrużyła trochę oczy będąc już na rezerwie. Przestawała mieć czucie w kończynach, a świadomość zanikała w zastraszającym tempie. Czy to będzie jej koniec? Czy na prawdę to ma tak wyglądać? Nawet nie było jej dane wziąć udziału w bitwie, która ma nastąpić. Nie może tak skończyć! Zbyt dużo rzeczy ma na sumieniu by teraz odejść w zaświaty, zapewne powita ją tylko piekło...
Nie była w stanie obserwować heroicznych wyczynów swojego kolegi z klasy, które na pewno były godne prawdziwego wojownika, gdyż wzrok całkowicie zamazał się jej przed oczami.Widziała jedynie ciemne smugi biegające przed nią oraz czuła delikatnie drżenie na twarzy - nóg i rąk nie czuła już całkowicie. Nie potrafiła nawet poruszyć małym palcem. Z jej ust wydobyła się ostatnia bańka z tlenem, zaczęło się jej powolne umieranie.
Coś słyszała. Krzyk? Ktoś ją szarpie? Nie wiedziała tego do momentu, aż Ukye nie porwał się na odważniejszy gest. Poczuła coś miękkiego oraz ciepłego na swoich ustach. Dostała solidną dawkę tlenu wprost w płuca, a jej pompką był nie kto inny jak demon. No, trzeba przyznać, że to było odważne i całkiem pomocne bo wilczycy wróciły wszystkie czynności życiowe. Serce waliło jej jak oszalałe, a szeroko otwarte oczy wskazywały na wielkie zdumienie dziewczyny. Nie było jednak czasu na to. W tym momencie liczyła się każda sekunda, bo teraz i Ukye był więźniem tego wodnego więzienia. Wpadła bardzo szybko na pomysł, tylko dlaczego nie wcześniej?
Oderwała swoje usta od ust kolegi i wzrokiem pokazała mu, ze ma plan. Przekręciła się plecami do niego, a następnie uderzyła pięścią w otwartą rękę. Wtedy, wokół niej zatańczyły błękitne języki ognia i chwilę potem rozległ się wybuch rozwalający tą kupkę irytującej bańki. W miejscu, gdzie była przed chwilą Wolf stał teraz dwumetrowy wilk, z demonem na plecach. Bestia obniżyła wielkie kły warcząc głośno. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu tego, który stał za tym wszystkim. Ukrył się, cholerny wodny władca. Jednak nie był w stanie ukryć swojego smrodu morskiej wody, jakiś niewdzięczny odpad. Dobrze dla niej, bo gdyby był słodkowodny to nawet jej nos by się na nic nie zdał. Zero zapachu.
- Trzymaj się. - powiedziała głosem brzuchomówcy do demona na grzbiecie i ruszyła przed siebie. Biegnąc ku wyznaczonemu celowi obrywała z różnych stron pociskami wodnymi, lecz dzięki silnym łapom była w stanie utrzymać się w pionie i dotrzeć do przeciwnika. Będąc tuż przed nim, skoczyła w powietrze by siła z jaką na niego się rzuci była większa. Władca do ostatniej chwili nie dawał za wygraną, cisnął w nią jeszcze biczami wodnymi, ale to nie powstrzynało rozpędzonej bestii. Naskoczyła mu na barki i przygwoździła do podłoża z całej siły. Usłyszała jego cichy jęk, więc nie było mowy o pomyłce, to nie żadna iluzja. Jeszcze raz pokazała zębiska i zawarczała groźnie.
- Kim jesteś i dlaczego nas atakujesz?! - ryknęła. Czuła na ciele pieczenie od uderzeń wodą, lecz nie dawała po sobie tego poznać. Adrenalina maksymalnie maskowała ból fizyczny. Płakać będzie potem. Teraz musi pilnować tego, by przeciwnik nie wymknął się z uścisku i nie uciekł.
Trochę zawiodła się gdy próba przecięcia bańki okazała się być daremna. Przymrużyła trochę oczy będąc już na rezerwie. Przestawała mieć czucie w kończynach, a świadomość zanikała w zastraszającym tempie. Czy to będzie jej koniec? Czy na prawdę to ma tak wyglądać? Nawet nie było jej dane wziąć udziału w bitwie, która ma nastąpić. Nie może tak skończyć! Zbyt dużo rzeczy ma na sumieniu by teraz odejść w zaświaty, zapewne powita ją tylko piekło...
Nie była w stanie obserwować heroicznych wyczynów swojego kolegi z klasy, które na pewno były godne prawdziwego wojownika, gdyż wzrok całkowicie zamazał się jej przed oczami.Widziała jedynie ciemne smugi biegające przed nią oraz czuła delikatnie drżenie na twarzy - nóg i rąk nie czuła już całkowicie. Nie potrafiła nawet poruszyć małym palcem. Z jej ust wydobyła się ostatnia bańka z tlenem, zaczęło się jej powolne umieranie.
Coś słyszała. Krzyk? Ktoś ją szarpie? Nie wiedziała tego do momentu, aż Ukye nie porwał się na odważniejszy gest. Poczuła coś miękkiego oraz ciepłego na swoich ustach. Dostała solidną dawkę tlenu wprost w płuca, a jej pompką był nie kto inny jak demon. No, trzeba przyznać, że to było odważne i całkiem pomocne bo wilczycy wróciły wszystkie czynności życiowe. Serce waliło jej jak oszalałe, a szeroko otwarte oczy wskazywały na wielkie zdumienie dziewczyny. Nie było jednak czasu na to. W tym momencie liczyła się każda sekunda, bo teraz i Ukye był więźniem tego wodnego więzienia. Wpadła bardzo szybko na pomysł, tylko dlaczego nie wcześniej?
Oderwała swoje usta od ust kolegi i wzrokiem pokazała mu, ze ma plan. Przekręciła się plecami do niego, a następnie uderzyła pięścią w otwartą rękę. Wtedy, wokół niej zatańczyły błękitne języki ognia i chwilę potem rozległ się wybuch rozwalający tą kupkę irytującej bańki. W miejscu, gdzie była przed chwilą Wolf stał teraz dwumetrowy wilk, z demonem na plecach. Bestia obniżyła wielkie kły warcząc głośno. Zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu tego, który stał za tym wszystkim. Ukrył się, cholerny wodny władca. Jednak nie był w stanie ukryć swojego smrodu morskiej wody, jakiś niewdzięczny odpad. Dobrze dla niej, bo gdyby był słodkowodny to nawet jej nos by się na nic nie zdał. Zero zapachu.
- Trzymaj się. - powiedziała głosem brzuchomówcy do demona na grzbiecie i ruszyła przed siebie. Biegnąc ku wyznaczonemu celowi obrywała z różnych stron pociskami wodnymi, lecz dzięki silnym łapom była w stanie utrzymać się w pionie i dotrzeć do przeciwnika. Będąc tuż przed nim, skoczyła w powietrze by siła z jaką na niego się rzuci była większa. Władca do ostatniej chwili nie dawał za wygraną, cisnął w nią jeszcze biczami wodnymi, ale to nie powstrzynało rozpędzonej bestii. Naskoczyła mu na barki i przygwoździła do podłoża z całej siły. Usłyszała jego cichy jęk, więc nie było mowy o pomyłce, to nie żadna iluzja. Jeszcze raz pokazała zębiska i zawarczała groźnie.
- Kim jesteś i dlaczego nas atakujesz?! - ryknęła. Czuła na ciele pieczenie od uderzeń wodą, lecz nie dawała po sobie tego poznać. Adrenalina maksymalnie maskowała ból fizyczny. Płakać będzie potem. Teraz musi pilnować tego, by przeciwnik nie wymknął się z uścisku i nie uciekł.
Re: Polanka
Nie 30 Mar 2014, 12:16
Nieprzemyślenie sytuacji sprowadziło go do tego, że utkwił z dziewczyną w jednym więzieniu. Tylko tyle, że pożyją o tą minutę lub dwie więcej. Zanim jednak poddał się gorączkowemu rozmyślaniu o ucieczce, z pomocą przyszła sama uwięziona panna Nono, która rozbiła bańkę od wewnątrz poprzez transformację w o wiele większego wilka. No tak, więzienie nie było na tyle wielkie, by pomieścić ponad dwumetrowego zwierzęcia, który buchał parą z pyska od wzburzonej krwi i energii. Posłusznie uczepił się grzbietu koleżanki i mógł podziwiać jak szarżuje wprost na przeciwnika, którego bez problemu zlokalizowała. Omijała skutecznie przeszkody stawiane przez oponenta, aż powaliła go na ziemię dzięki spektakularnemu skokowi i dociśnięciu cielskiem do podłoża. Wymusiła na nim nawet zeznania swoim rykiem. Huh, może nie powinien był zmuszać dziewczyny do ograniczania swojej zwierzęcej połówki w walce? Był jednak pewny, że energia mogłaby się dość szybko wyczerpać. Tak czy inaczej młodzieniec dodał swoje trzy grosze, gdyż wysunął dłoń, by wystrzelić w stronę powalonego Władcy Wody sporą dawkę pajęczej nici, żeby jeszcze w jakimś stopniu odciążyć Shiyu od buntu ze strony rywala. Na nic szarpanie się zdawało, był skutecznie powstrzymany przez Wilczycę. Kolejne mocniejsze wgniatanie w ziemię dzięki masywnym łapom zwierzęcia skłaniały Błękitnowłosego do udzielenia odpowiedzi na wykrzyczane pytania dziewczyny. Ale... nie przypominał kogoś, kto błagałby o zachowanie życia. Po odrzuceniu wodnistej otoczki z morskiej piany prezentował się w ten sposób:
-Jesteście za słabi, by poznać prawdę. Ćwiczcie dalej - może w przyszłości będzie z was jakiś pożytek.
Ukye jak to usłyszał przez chwilę mocował się z sobą, by nie zrobić niczego głupiego, ale nie pohamował się i już miał wymierzyć uderzenie prosto w tors, gdy ich przeciwnik zmienił konsystencję i wsiąknął w glebę tak prędko, że łapy Wilczycy opadły na wilgotny grunt, a pajęcze nicie rozmyły się na dobre. Demon był na siebie wściekły, iż nie przemówił intruzowi przytykając miecz do jego szyi. Z drugiej strony arogancja tamtego typa chyba i tak sprawiłaby, że zachowałby się identycznie jak obecnie. Młodzieniec warknął coś pod nosem i odsunął się trochę od koleżanki w formie wilka, ponieważ musiał jeszcze rozłożyć skrzydła i upewnić się czy nie czai się gdzieś nieopodal. Krążył wielokroć nad polaną i wołał rozwścieczonym głosem:
>Wracaj tchórzu, nie skończyliśmy z TOBĄ!
Nie było żadnej odpowiedzi, tylko cisza i głębokie sapanie Ukye. Trzeba było przerwać formę czystego demona, żeby nie sprowadzić na siebie inne, zaciekawione mroczną maną, istoty. Wylądował obok Shiyu i chwycił się rękoma za rogi, by przy zaciśnięciu kłów - te dłuższe raniły jego wargi - wyrwać je z tłumionym warkotem. Polała się posoka czarna jak smoła, lecz miał w pogotowiu bandaże (w kieszeni płaszcza), więc obwiązał szybko skronie płótnem. Runy na rękach nie zasklepiły się, również krwawiły od nadużycia energii. Zajął się także nimi, bez słowa oplatał przedramiona, a na pokaleczone od zaciskania zębów usta przywdział maskę. Po momencie skierował swoje kroki ku towarzyszce z jeszcze dwoma witkami bandaży w dłoni. Nie miał many na uleczenie Shiyu, będzie musiało jej to wystarczyć. Powinna jednak lepiej znosić obrażenia, wszak miała w sobie geny najbardziej wytrzymałego zwierzęcia na świecie.
- Wygląd Nieznajomego:
-Jesteście za słabi, by poznać prawdę. Ćwiczcie dalej - może w przyszłości będzie z was jakiś pożytek.
Ukye jak to usłyszał przez chwilę mocował się z sobą, by nie zrobić niczego głupiego, ale nie pohamował się i już miał wymierzyć uderzenie prosto w tors, gdy ich przeciwnik zmienił konsystencję i wsiąknął w glebę tak prędko, że łapy Wilczycy opadły na wilgotny grunt, a pajęcze nicie rozmyły się na dobre. Demon był na siebie wściekły, iż nie przemówił intruzowi przytykając miecz do jego szyi. Z drugiej strony arogancja tamtego typa chyba i tak sprawiłaby, że zachowałby się identycznie jak obecnie. Młodzieniec warknął coś pod nosem i odsunął się trochę od koleżanki w formie wilka, ponieważ musiał jeszcze rozłożyć skrzydła i upewnić się czy nie czai się gdzieś nieopodal. Krążył wielokroć nad polaną i wołał rozwścieczonym głosem:
>Wracaj tchórzu, nie skończyliśmy z TOBĄ!
Nie było żadnej odpowiedzi, tylko cisza i głębokie sapanie Ukye. Trzeba było przerwać formę czystego demona, żeby nie sprowadzić na siebie inne, zaciekawione mroczną maną, istoty. Wylądował obok Shiyu i chwycił się rękoma za rogi, by przy zaciśnięciu kłów - te dłuższe raniły jego wargi - wyrwać je z tłumionym warkotem. Polała się posoka czarna jak smoła, lecz miał w pogotowiu bandaże (w kieszeni płaszcza), więc obwiązał szybko skronie płótnem. Runy na rękach nie zasklepiły się, również krwawiły od nadużycia energii. Zajął się także nimi, bez słowa oplatał przedramiona, a na pokaleczone od zaciskania zębów usta przywdział maskę. Po momencie skierował swoje kroki ku towarzyszce z jeszcze dwoma witkami bandaży w dłoni. Nie miał many na uleczenie Shiyu, będzie musiało jej to wystarczyć. Powinna jednak lepiej znosić obrażenia, wszak miała w sobie geny najbardziej wytrzymałego zwierzęcia na świecie.
Re: Polanka
Sro 02 Kwi 2014, 18:48
Dziewczyna warknęła głośno na słowa nieznajomego. Wszak, gdy ujawniła się tylko jego twarz, to przez chwilę zmniejszyła nacisk swojego ciała na władcę wody. Szybko jednak wrócił jej rozum do głowy, przypomniała sobie, że ten koleś, choć przystojny to chciał przed chwilą ją zabić z zimną krwią. Nie powinna okazywać słabości nawet przez sekundę. Była opanowana równie dobrze, co Ukye. Dzięki tej przemianie mogła się bardziej kontrolować i chować nerwy. Zupełnie inaczej było w momentach, gdy była w formie ludzkiej.
Nie spodziewała się tego, że jegomość postanowi zniknąć. Władcy żywiołów są cwanymi przeciwnikami. Potrafią zmienić swoje ciało tak jak to zrobił teraz ten. Wielkie łapy wilka opadły z chlupnięciem na błotniste podłoże, a sam zwierz warknął zezłoszczony. W czasie, gdy Ukye szukał w powietrzu, to ona starała się znaleźć Władcę na ziemi. Nos na nic się tutaj zdał, wszystkie zapachy zmieszały się, ten drań był wszędzie i pozostawiał swój smród myląc Shiyu. Zrezygnowała w momencie, gdy deszcz przestał padać, co oznaczało, że przeciwnik zmył się stąd. Delikatny strumień światła padł na świecącą od wody sierść dziewczyny. Podniosła błękitne ślepiska na demona, który wyrywał sobie właśnie rogi. Nie rozumiała dlaczego to robił, ale na pewno musiał, więc nie odzywała się. Usiadła na mokrej trawie pozostając w formie bestii i obserwowała jak młodzieniec bandażuje swoje rany. Sama wyczuwała okropne pieczenie od biczów wodnych. Zapewne gdzieś nawet miała ranę ciętą, ale nie pokazywała tego po sobie. Nawet gdy Ukye wyciągnął do niej rękę z opatrunkiem to pokręciła łbem odmawiając. Może on nie miał many, ale ona jeszcze miała jakiej jej zasoby. Obawia się tylko jednego. Zawsze gdy tylko zużyje zbyt wiele mocy to potem ma problemy przez godzinę, dwie. Jakie? Cóż.
- Obiecaj. - zaczęła - Obiecaj, że nie będziesz się śmiał. - machnęła ogonem, a następne odmieniła się, wracając do ludzkiej formy. Teraz do pieczenie było widać skutki walki. Czerwone pręgi na odsłoniętych częściach ciała - nawet na policzku - oraz krew spływająca z lewej skroni. Jednak nie to miało śmieszyć. Podeszła do demona i położyła mu rękę na barku, jak ostatnim razem. Używając resztek many zaczęła leczyć kolegę. Nie starczyło jej siły na całe uleczenie, ale chociaż trochę mu pomogła. Gdy cofnęła dłoń, to westchnęła ciężko, a następnie jej ciało zabłysnęło na niebiesko. Rozległ się mały wybuch, a kurz uniesiony w powietrzu zakrył jej ciało. Gdy opadł, ukazał Nono, ale nieco inną niż zwykle. Zamiast silnego, potężnego wilka na ziemi leżał mały szczeniaczek. Trudno uwierzyć, że to ona, ale kolor sierści zdradzał jej tożsamość. To była ona, a to są skutki utraty many.
Zawstydzony wilczek podkulił ogon pod siebie i odwrócił się plecami do demona zawieszając głowę w dół wraz z uszami. Wstyd! Ale taka jest opłata za wielką moc ogromnego wilka. Coś za coś, w życiu nie ma nic za darmo. Niestety.
- Nie śmiej się! - nawet jej głos jakby skurczył się. Był piskliwy, dziecięcy. - Jak się odmienię... to oberwiesz! Wiesz za co! - miała na myśli ten nietypowy sposób podania jej tlenu. Choć uratowało jej to życie to było to krępujące. Nie jest przyzwyczajona do takich rzeczy. Nawet nigdy nie miała chłopaka, a to był jej pierwszy pocałunek! Aaaaah!
Nie spodziewała się tego, że jegomość postanowi zniknąć. Władcy żywiołów są cwanymi przeciwnikami. Potrafią zmienić swoje ciało tak jak to zrobił teraz ten. Wielkie łapy wilka opadły z chlupnięciem na błotniste podłoże, a sam zwierz warknął zezłoszczony. W czasie, gdy Ukye szukał w powietrzu, to ona starała się znaleźć Władcę na ziemi. Nos na nic się tutaj zdał, wszystkie zapachy zmieszały się, ten drań był wszędzie i pozostawiał swój smród myląc Shiyu. Zrezygnowała w momencie, gdy deszcz przestał padać, co oznaczało, że przeciwnik zmył się stąd. Delikatny strumień światła padł na świecącą od wody sierść dziewczyny. Podniosła błękitne ślepiska na demona, który wyrywał sobie właśnie rogi. Nie rozumiała dlaczego to robił, ale na pewno musiał, więc nie odzywała się. Usiadła na mokrej trawie pozostając w formie bestii i obserwowała jak młodzieniec bandażuje swoje rany. Sama wyczuwała okropne pieczenie od biczów wodnych. Zapewne gdzieś nawet miała ranę ciętą, ale nie pokazywała tego po sobie. Nawet gdy Ukye wyciągnął do niej rękę z opatrunkiem to pokręciła łbem odmawiając. Może on nie miał many, ale ona jeszcze miała jakiej jej zasoby. Obawia się tylko jednego. Zawsze gdy tylko zużyje zbyt wiele mocy to potem ma problemy przez godzinę, dwie. Jakie? Cóż.
- Obiecaj. - zaczęła - Obiecaj, że nie będziesz się śmiał. - machnęła ogonem, a następne odmieniła się, wracając do ludzkiej formy. Teraz do pieczenie było widać skutki walki. Czerwone pręgi na odsłoniętych częściach ciała - nawet na policzku - oraz krew spływająca z lewej skroni. Jednak nie to miało śmieszyć. Podeszła do demona i położyła mu rękę na barku, jak ostatnim razem. Używając resztek many zaczęła leczyć kolegę. Nie starczyło jej siły na całe uleczenie, ale chociaż trochę mu pomogła. Gdy cofnęła dłoń, to westchnęła ciężko, a następnie jej ciało zabłysnęło na niebiesko. Rozległ się mały wybuch, a kurz uniesiony w powietrzu zakrył jej ciało. Gdy opadł, ukazał Nono, ale nieco inną niż zwykle. Zamiast silnego, potężnego wilka na ziemi leżał mały szczeniaczek. Trudno uwierzyć, że to ona, ale kolor sierści zdradzał jej tożsamość. To była ona, a to są skutki utraty many.
Zawstydzony wilczek podkulił ogon pod siebie i odwrócił się plecami do demona zawieszając głowę w dół wraz z uszami. Wstyd! Ale taka jest opłata za wielką moc ogromnego wilka. Coś za coś, w życiu nie ma nic za darmo. Niestety.
- Nie śmiej się! - nawet jej głos jakby skurczył się. Był piskliwy, dziecięcy. - Jak się odmienię... to oberwiesz! Wiesz za co! - miała na myśli ten nietypowy sposób podania jej tlenu. Choć uratowało jej to życie to było to krępujące. Nie jest przyzwyczajona do takich rzeczy. Nawet nigdy nie miała chłopaka, a to był jej pierwszy pocałunek! Aaaaah!
Re: Polanka
Pią 04 Kwi 2014, 15:49
Dziewczyna nawet nie wiedziała w jakie tarapaty wpadła oddając swoją moc demonowi, by się wyleczył. Nie, nie chodziło o to, że zamieni się w bestię i ją rozszarpie, tylko znów popadła w skrępowanie poprzez swoje malutkie, dziecięce jak na wilka ciałko. Młodzieniec aż nachylił się zdumiony na ów widok wytrzeszczając co jakiś czas oczy z niedowierzania. I jeszcze ten głosik, rozbrajał. Gdyby nie to, że młodzieniec nie umie okazywać radości poprzez śmiech czy rechot, to faktycznie pękłby z rozbawienia. Kudłaty szkrab będzie się jeszcze bardziej wstydzić przez swoje zachowanie. Wszystko dlatego, że demona korciło, aby zrobić jedną rzecz - boleśniejszą dla dumy dziewczyny i trudniejsze do zniesienia od byle chichotu.
>Śmiać się nie będę, ale...
Musiało się to tak skończyć. Sięgnął obiema rękoma pod pachami szczeniaczka i wziął na ręce przyglądając się baczniej maleństwu. Musiał przyznać, że Shiyu w tej formie wygląda naprawdę przeuroczo, i bardzo dobrze maskuje swój temperamentny charakter. Widział, że Malutka Wilczyca szamotała się w jego dłoniach, lecz nic sobie z tego nie robił. Upartość osła normalnie. Obwinął jej ciałko błękitnym szalikiem jaki leżał pod nią po przemianie, by nie namokła od deszczu jeszcze bardziej, a sam wyprostował się w kręgosłupie i ruszył w drogę powrotną. Do Seishiny, z buta. Akurat lało rzęsiście, kiedy przemierzali wspólnie kolejne setki metrów, ale tylko Ukye był mokry z góry na dół. Przynajmniej nie będzie musiał się kąpać w misce na strychu. A tak na serio, trochę wody nie zaszkodzi - w tej postaci oczywiście. Pociski Władcy Wody nie należały do tych przyjemnych form rześkiej substancji na ciele. Szedł więc przed siebie z przyciśniętą mocniej do torsu koleżanką w zwierzęcej postaci i milczał. Analizował w głowie wszystko co zaszło, w tym także to, co było poza walką. Eh, same sprzeczności, same sprzeczności. Dziewczyna miała szeroki wachlarz możliwości, lecz brakowało jej doświadczenia. Demon zaś już stoczył niejedną bitwę, ale ciągle walczył w ten sam sposób. Brakowało mu świeżości w ruchach, czegoś nowego czego on sam byłby ledwo co potrafił opanować. A jednocześnie przeczuwał, iż jakaś część demona z przeszłości obudziła się i z biegiem czasu znów będzie mógł siać zniszczenie. Na tę myśl ścisnął mocniej Shiyu, a kłapnięcie zębami w jego zabandażowane dłonie sprawiło, że ocknął się. Zaraz rozluźnił uścisk i nie zatrzymując się dotarł na skraj Kazanu.
Towarzyszka broni nadal nie odzyskiwała swojej ludzkiej formy, toteż zdecydował się zrobić przerwę. A wybrał teren nietypowy, bo rzadko odwiedzany przez ludzi. Dostęp do niego był ograniczony stromymi ścianami, lecz to nic trudnego dla wyćwiczonego młodzieńca, który nabrał werwy po zyskaniu many od koleżanki. Wsadził ją (oczywiście szczenię) do głębokiej kieszeni płaszcza i wspinał się bez zabezpieczeń, jakieś pół kilometra w górę. Nie zawahał się ani na moment, wręcz wydawało się, że odbywa tutaj regularne treningi albo po prostu często przechodzi w ten sposób ten niezdobyty skrawek świata. Na samym szczycie mieścił się las, a najdziwniejsze było to, iż wspinając się w górę dotarło się do lasu zanurzonego w wodzie, która nigdy nie wsiąka w grunt.
Zresztą nie tylko on.
>Śmiać się nie będę, ale...
Musiało się to tak skończyć. Sięgnął obiema rękoma pod pachami szczeniaczka i wziął na ręce przyglądając się baczniej maleństwu. Musiał przyznać, że Shiyu w tej formie wygląda naprawdę przeuroczo, i bardzo dobrze maskuje swój temperamentny charakter. Widział, że Malutka Wilczyca szamotała się w jego dłoniach, lecz nic sobie z tego nie robił. Upartość osła normalnie. Obwinął jej ciałko błękitnym szalikiem jaki leżał pod nią po przemianie, by nie namokła od deszczu jeszcze bardziej, a sam wyprostował się w kręgosłupie i ruszył w drogę powrotną. Do Seishiny, z buta. Akurat lało rzęsiście, kiedy przemierzali wspólnie kolejne setki metrów, ale tylko Ukye był mokry z góry na dół. Przynajmniej nie będzie musiał się kąpać w misce na strychu. A tak na serio, trochę wody nie zaszkodzi - w tej postaci oczywiście. Pociski Władcy Wody nie należały do tych przyjemnych form rześkiej substancji na ciele. Szedł więc przed siebie z przyciśniętą mocniej do torsu koleżanką w zwierzęcej postaci i milczał. Analizował w głowie wszystko co zaszło, w tym także to, co było poza walką. Eh, same sprzeczności, same sprzeczności. Dziewczyna miała szeroki wachlarz możliwości, lecz brakowało jej doświadczenia. Demon zaś już stoczył niejedną bitwę, ale ciągle walczył w ten sam sposób. Brakowało mu świeżości w ruchach, czegoś nowego czego on sam byłby ledwo co potrafił opanować. A jednocześnie przeczuwał, iż jakaś część demona z przeszłości obudziła się i z biegiem czasu znów będzie mógł siać zniszczenie. Na tę myśl ścisnął mocniej Shiyu, a kłapnięcie zębami w jego zabandażowane dłonie sprawiło, że ocknął się. Zaraz rozluźnił uścisk i nie zatrzymując się dotarł na skraj Kazanu.
Towarzyszka broni nadal nie odzyskiwała swojej ludzkiej formy, toteż zdecydował się zrobić przerwę. A wybrał teren nietypowy, bo rzadko odwiedzany przez ludzi. Dostęp do niego był ograniczony stromymi ścianami, lecz to nic trudnego dla wyćwiczonego młodzieńca, który nabrał werwy po zyskaniu many od koleżanki. Wsadził ją (oczywiście szczenię) do głębokiej kieszeni płaszcza i wspinał się bez zabezpieczeń, jakieś pół kilometra w górę. Nie zawahał się ani na moment, wręcz wydawało się, że odbywa tutaj regularne treningi albo po prostu często przechodzi w ten sposób ten niezdobyty skrawek świata. Na samym szczycie mieścił się las, a najdziwniejsze było to, iż wspinając się w górę dotarło się do lasu zanurzonego w wodzie, która nigdy nie wsiąka w grunt.
- Ów miejsce:
Zresztą nie tylko on.
Re: Polanka
Pią 04 Kwi 2014, 19:13
Nie słysząc żadnego głośnego śmiechu, ani też nawet cichego parsknięcia postanowiła odwrócić łepek. Łypnęła na niego nieco nieufnym wzrokiem, a wtedy demon postanowił ją podnieść. Zdezorientowana wilczyca wybałuszyła oczy oraz zaczęła się wiercić jak poparzona. Musiała wyglądać komicznie gdy machała łapkami jak spłoszony kot. Na nic jednak zdały się jej próby ucieczki. Gdy młodzieniec owinął jej drobne ciało w szalik uspokoiła się momentalnie, przyjemne ciepło nie tylko od skrawka materiału działało na nią jak lek uspokajający. Udali się w drogę.
- O-oy! Ukyeee! - piszczała, lecz demon nie był zbyt rozmowny. Mogła iść o własnych siłach, to nie było dla niej problemem nawet w tej niewinnej formie. Dobrze, że jest w formie wilka bo inaczej widać byłoby jej zawstydzenie na twarzy. Ostatecznie schowała się w głąb szalika, wiedząc, że i tak nic nie wywojuje. Ukye był równie uparty co Shiyu. Momentami nawet bardziej.
Wszystkie przyjemności - takie jak ciepło czy delikatne bujanie na boki - spowodowały, że Nono poczuła się bardzo senna. Długo walczyła z tym, by nie zasnąć, lecz Morfeusz był znacznie silniejszy niż jej świadomość. Nie wiedziała ile minut spała. Przebudziła się w momencie, gdy chłopak ścisnął ją mocniej, w efekcie czego odruchowo ugryzła go w palec. Nie orientując się co właśnie zaszło wychyliła się delikatnie. Nim udało się jej ogarnąć co się dzieje bo została wsunięta jak pokemon do kieszeni płaszcza. Zawarczała piskliwym głosikiem ukazując swoje niezadowolenie z traktowania jej jak rzecz, lecz gdy zobaczyła co robi demon cofnęła się do środka kieszeni. Gdy była mała, to nawet niewielkie wysokości wydawały się być jak wierzchołek piramidy. Nie, że jest jakimś tchórzem czy coś, po prostu... no dobra, ma lęk wysokości - ale tylko wtedy gdy na prawdę jest wysoko.
Kolejnym przystankiem malutkiej wilczycy było drzewo. Została wraz z szalikiem odstawiona na ziemię. Szybko zaczęła wygrzebywać się z materiału, a gdy tylko to zrobiła spojrzała na Ukye z zamiarem ponarzekania, ale... spał! No to się znalazła śpiąca królewna! Dlaczego akurat w takim momencie?
- Ukyee, Ukyee! - krzyczała, ale ten nie reagował. Postanowiła zrobić coś innego. Wskoczyła mu na kolana, a następnie wspięła wyżej. Naciskała łapkami na jego klatkę piersiową nawołując, lecz to też pozostało bez odzewu. Posunęła się nawet do liźnięcia go w policzek i ugryzienia w ucho... Nic nie działało. Jak zasnął to na dobre.
Zauważyła, że chłopak był przemoknięty, nie było na nim nawet suchej nitki. Chwyciła w ząbki swój szalik i jakoś tak niedbale przytknęła mu go do szyi. Gdy nie ma się do dyspozycji rąk, to wszystko jest trudniejsze, ale ostatecznie wyglądało to jakoś znośnie. Zeszła ze śpiącego Ukye i przyklapnęła obok. Machając ogonem na boki, przyglądała się otoczeniu. Wyglądało na zapomniane przez cywilizację, nigdzie nie było żywej duszy. Mogła w spokoju pomyśleć nad tym, co i dlaczego ich zaatakowało. Możesz to był początek inwazji złych sił na Seishi? Jednak słowa tego władcy wody były przedziwne. To był jakiś test czy żart? Aaaaa! Stanowczo za dużo się działo w jednej chwili. To nie na jej głowę.
Długo nie była w stanie myśleć. Znów zasnęła. W trakcie tej drzemki jej mana zregenerowała się, w efekcie czego dziewczyna wróciła do swojej prawdziwej formy. W dość dziwnej pozycji, bo skulona na ziemi. Jedynie głowa spoczywała wygodnie na kolanach Ukye. Pewnie gdy się obudzi to będzie krzyk. Krzyk Shiyu.
- O-oy! Ukyeee! - piszczała, lecz demon nie był zbyt rozmowny. Mogła iść o własnych siłach, to nie było dla niej problemem nawet w tej niewinnej formie. Dobrze, że jest w formie wilka bo inaczej widać byłoby jej zawstydzenie na twarzy. Ostatecznie schowała się w głąb szalika, wiedząc, że i tak nic nie wywojuje. Ukye był równie uparty co Shiyu. Momentami nawet bardziej.
Wszystkie przyjemności - takie jak ciepło czy delikatne bujanie na boki - spowodowały, że Nono poczuła się bardzo senna. Długo walczyła z tym, by nie zasnąć, lecz Morfeusz był znacznie silniejszy niż jej świadomość. Nie wiedziała ile minut spała. Przebudziła się w momencie, gdy chłopak ścisnął ją mocniej, w efekcie czego odruchowo ugryzła go w palec. Nie orientując się co właśnie zaszło wychyliła się delikatnie. Nim udało się jej ogarnąć co się dzieje bo została wsunięta jak pokemon do kieszeni płaszcza. Zawarczała piskliwym głosikiem ukazując swoje niezadowolenie z traktowania jej jak rzecz, lecz gdy zobaczyła co robi demon cofnęła się do środka kieszeni. Gdy była mała, to nawet niewielkie wysokości wydawały się być jak wierzchołek piramidy. Nie, że jest jakimś tchórzem czy coś, po prostu... no dobra, ma lęk wysokości - ale tylko wtedy gdy na prawdę jest wysoko.
Kolejnym przystankiem malutkiej wilczycy było drzewo. Została wraz z szalikiem odstawiona na ziemię. Szybko zaczęła wygrzebywać się z materiału, a gdy tylko to zrobiła spojrzała na Ukye z zamiarem ponarzekania, ale... spał! No to się znalazła śpiąca królewna! Dlaczego akurat w takim momencie?
- Ukyee, Ukyee! - krzyczała, ale ten nie reagował. Postanowiła zrobić coś innego. Wskoczyła mu na kolana, a następnie wspięła wyżej. Naciskała łapkami na jego klatkę piersiową nawołując, lecz to też pozostało bez odzewu. Posunęła się nawet do liźnięcia go w policzek i ugryzienia w ucho... Nic nie działało. Jak zasnął to na dobre.
Zauważyła, że chłopak był przemoknięty, nie było na nim nawet suchej nitki. Chwyciła w ząbki swój szalik i jakoś tak niedbale przytknęła mu go do szyi. Gdy nie ma się do dyspozycji rąk, to wszystko jest trudniejsze, ale ostatecznie wyglądało to jakoś znośnie. Zeszła ze śpiącego Ukye i przyklapnęła obok. Machając ogonem na boki, przyglądała się otoczeniu. Wyglądało na zapomniane przez cywilizację, nigdzie nie było żywej duszy. Mogła w spokoju pomyśleć nad tym, co i dlaczego ich zaatakowało. Możesz to był początek inwazji złych sił na Seishi? Jednak słowa tego władcy wody były przedziwne. To był jakiś test czy żart? Aaaaa! Stanowczo za dużo się działo w jednej chwili. To nie na jej głowę.
Długo nie była w stanie myśleć. Znów zasnęła. W trakcie tej drzemki jej mana zregenerowała się, w efekcie czego dziewczyna wróciła do swojej prawdziwej formy. W dość dziwnej pozycji, bo skulona na ziemi. Jedynie głowa spoczywała wygodnie na kolanach Ukye. Pewnie gdy się obudzi to będzie krzyk. Krzyk Shiyu.
Re: Polanka
Pią 04 Kwi 2014, 20:57
Wizja wojny. Sojusz z Kamael'em. Sojusz z Shiyu. Trening na polanie. Wzajemne szlifowanie wiedzy leczniczej. Pułapka i przemiany. Walka z nieznanym Władcą Wody. Jego ucieczka i niezadowolenie po stronie młodocianych. Zmiana miejsca pobytu na... moment... oni byli teraz blisko wody?
Ten ciąg skróconych skojarzeń wybudził ze snu demona, który niepewnie otworzył podkrążone oczy. Spał z dwie godziny, kiedy nagle dostał olśnienia pod koniec marzeń sennych o tym, że przecież mógłby się tu znajdować cały ten Niebieskowłosy. Dopiero po pobudce znów przemyślał sprawę i westchnął pod nosem z lekkiego niezadowolenia, że trafili w nie najlepsze miejsce. Korzenie drzew tonęły w większości w wodzie, a to idealna kryjówka dla kogoś takiego jak tamten typ. Przynajmniej miał argument, by nie spać, chociaż po chwili znalazł się lepszy.
Ten argument w ludzkiej postaci leżał na jego kolanach i spał zdawało się równie głęboko co wcześniej młodzieniec.
Miał przekręcić głowę na dół, by lepiej obserwować Uszatą, lecz widoczność zasłaniała mu niebieska tkanina wokół jego szyi. Ostrożnie zdjął materiał z siebie i przyglądał się szalikowi. Nie przypominał sobie, by odbierał Shiyu jej własność. Jedynym wytłumaczeniem było to, że dziewczyna z własnej woli pożyczyła mu swój szal. Dlaczego to zrobiła? Nie kazał jej, nie miał też prawa tego wymagać, nie pożądał też tego przedmiotu. Mimo wszystko nie oddał właścicielce, tylko ściskał w prawej dłoni i przeniósł wzrok na Nono. Nie ma bata - jak się poruszy, to jej głowa zsunie się z jego kolan. Mógł tylko nachylić się i oczekiwać w ciszy na to, że sama się ocknie. Nie uśmiechało mu się mącenie spokoju Wilczycy, która odgrywała mu się co krok, gdy znajdowała ku temu okazję. A że nazbierało się trochę na koncie demona, to po prostu nie spieszyło mu się z egzekucją wyroku. Wolałby dotrwać w całości do potyczki ze sługami Lucyfera, i z nim samym, co raczej będzie niemożliwe będąc takim słabym demonem. Musiałby chyba cofnąć czas i posiadać wiedzę, że Eminencja to wielki manipulant, to wtedy mógłby rzucić się na niego i spróbować zgładzić. Eh, nie, nawet wtedy kiedy był na szczycie formy, kiedy zabijał setki, tysiące, miliony istnień, nie przebijał się siłą i cwaniactwem nad brata Kamael'a. A teraz, gdy sługi skutecznie uniemożliwiają mu dorwanie dusz na własny pożytek, gdy musi oszczędzać energię na ten kulminacyjny moment, jak ma mu dorównać? Przede wszystkim nie sam. Nie mówił tutaj o tym, że poświęci Shiyu czy nauczyciela od historii, by samemu zagarnąć tron Piekielny. Nie dążył do władzy nad demonami, ale nad własnym życiem. Chciałby być równie wolny co ludzie, niezależny od pożeranych dusz. Nie mógł też za bardzo o tym myśleć, a tym bardziej mówić, gdyż był podsłuchiwany, monitorowany, zniewolony. Chciał z tym skończyć.
Udało mu się wydobyć sztylet z buta, którym bawił się w palcach beznamiętnie spoglądając w jego ostrze. Poprawił sobie maskę na twarzy tępą stroną broni białej i przebierał go w dłoniach niczym monetą. Powinien poćwiczyć sobie fach władania orężem, nie tylko mieczami ze swoich rąk. Powinien, lecz tego nie robił, ponieważ nie ufał na tyle obcym metalom nad własnym. Ten sztylet traktuje jako czystą ewentualność. Być może nim chciałby wykonać głęboką ranę w Lucyferze? Na tą drobną myśl od razu został skarcony silną migreną, upuścił sztylet przybijając ostrzem rękaw ubrania Shiyu do gruntu. Zmrużył oczy i dłonie powędrowały na skronie starając się nie dopuścić do rozrostu rogów. Nawet zamarł mu na chwilę oddech w płucach, żeby zmusić młodzieńca do okazania większego szacunku nad swoim wrogiem, jednocześnie Ojcem Chrzestnym. Runy połyskiwały raz mocniej raz słabiej fioletową poświatą, aż Ukye oparł się mocniej o korę drzewa i dyszał z wysiłku. Wtedy też napięcie ciała odpłynęło, a chłopak znów zapragnął snu. Tylko wtedy czuł się wolny. Ale mocne kichnięcie pokrzyżowało mu plany, zwłaszcza, że kichnął z całym impetem na towarzyszkę.
Oho, powinien się wycofać, prawda? To nie był jednak najlepszy pomysł iść w deszczu i marznąć, a tym bardziej kichać na Shiyu.
Ten ciąg skróconych skojarzeń wybudził ze snu demona, który niepewnie otworzył podkrążone oczy. Spał z dwie godziny, kiedy nagle dostał olśnienia pod koniec marzeń sennych o tym, że przecież mógłby się tu znajdować cały ten Niebieskowłosy. Dopiero po pobudce znów przemyślał sprawę i westchnął pod nosem z lekkiego niezadowolenia, że trafili w nie najlepsze miejsce. Korzenie drzew tonęły w większości w wodzie, a to idealna kryjówka dla kogoś takiego jak tamten typ. Przynajmniej miał argument, by nie spać, chociaż po chwili znalazł się lepszy.
Ten argument w ludzkiej postaci leżał na jego kolanach i spał zdawało się równie głęboko co wcześniej młodzieniec.
Miał przekręcić głowę na dół, by lepiej obserwować Uszatą, lecz widoczność zasłaniała mu niebieska tkanina wokół jego szyi. Ostrożnie zdjął materiał z siebie i przyglądał się szalikowi. Nie przypominał sobie, by odbierał Shiyu jej własność. Jedynym wytłumaczeniem było to, że dziewczyna z własnej woli pożyczyła mu swój szal. Dlaczego to zrobiła? Nie kazał jej, nie miał też prawa tego wymagać, nie pożądał też tego przedmiotu. Mimo wszystko nie oddał właścicielce, tylko ściskał w prawej dłoni i przeniósł wzrok na Nono. Nie ma bata - jak się poruszy, to jej głowa zsunie się z jego kolan. Mógł tylko nachylić się i oczekiwać w ciszy na to, że sama się ocknie. Nie uśmiechało mu się mącenie spokoju Wilczycy, która odgrywała mu się co krok, gdy znajdowała ku temu okazję. A że nazbierało się trochę na koncie demona, to po prostu nie spieszyło mu się z egzekucją wyroku. Wolałby dotrwać w całości do potyczki ze sługami Lucyfera, i z nim samym, co raczej będzie niemożliwe będąc takim słabym demonem. Musiałby chyba cofnąć czas i posiadać wiedzę, że Eminencja to wielki manipulant, to wtedy mógłby rzucić się na niego i spróbować zgładzić. Eh, nie, nawet wtedy kiedy był na szczycie formy, kiedy zabijał setki, tysiące, miliony istnień, nie przebijał się siłą i cwaniactwem nad brata Kamael'a. A teraz, gdy sługi skutecznie uniemożliwiają mu dorwanie dusz na własny pożytek, gdy musi oszczędzać energię na ten kulminacyjny moment, jak ma mu dorównać? Przede wszystkim nie sam. Nie mówił tutaj o tym, że poświęci Shiyu czy nauczyciela od historii, by samemu zagarnąć tron Piekielny. Nie dążył do władzy nad demonami, ale nad własnym życiem. Chciałby być równie wolny co ludzie, niezależny od pożeranych dusz. Nie mógł też za bardzo o tym myśleć, a tym bardziej mówić, gdyż był podsłuchiwany, monitorowany, zniewolony. Chciał z tym skończyć.
Udało mu się wydobyć sztylet z buta, którym bawił się w palcach beznamiętnie spoglądając w jego ostrze. Poprawił sobie maskę na twarzy tępą stroną broni białej i przebierał go w dłoniach niczym monetą. Powinien poćwiczyć sobie fach władania orężem, nie tylko mieczami ze swoich rąk. Powinien, lecz tego nie robił, ponieważ nie ufał na tyle obcym metalom nad własnym. Ten sztylet traktuje jako czystą ewentualność. Być może nim chciałby wykonać głęboką ranę w Lucyferze? Na tą drobną myśl od razu został skarcony silną migreną, upuścił sztylet przybijając ostrzem rękaw ubrania Shiyu do gruntu. Zmrużył oczy i dłonie powędrowały na skronie starając się nie dopuścić do rozrostu rogów. Nawet zamarł mu na chwilę oddech w płucach, żeby zmusić młodzieńca do okazania większego szacunku nad swoim wrogiem, jednocześnie Ojcem Chrzestnym. Runy połyskiwały raz mocniej raz słabiej fioletową poświatą, aż Ukye oparł się mocniej o korę drzewa i dyszał z wysiłku. Wtedy też napięcie ciała odpłynęło, a chłopak znów zapragnął snu. Tylko wtedy czuł się wolny. Ale mocne kichnięcie pokrzyżowało mu plany, zwłaszcza, że kichnął z całym impetem na towarzyszkę.
Oho, powinien się wycofać, prawda? To nie był jednak najlepszy pomysł iść w deszczu i marznąć, a tym bardziej kichać na Shiyu.
Re: Polanka
Pią 11 Kwi 2014, 14:06
___ Shiyu zwykle miała bardzo głęboki sen. Budziła się tylko wtedy, gdy na prawdę miała na to ochotę, bądź z jakiegoś przymusu musiała. W tym wypadku jednak w grę wchodziła ta druga opcja. Usłyszała jakiś krótki, ale głośny dźwięk. Poruszyła wilczymi uszami leniwie, a następnie ziewnęła. Zbyt długo leżała w pozycji skulonej, dlatego musiała rozprostować kości. Gdy to robiła, parę z nich wydało z siebie charakterystyczny i nieprzyjemny dźwięk 'strzelania' (brrr...). Przekręciła się z boku na plecy, a wtedy zdała sobie sprawę z kilku rzeczy. Nie jest już małym wilczkiem, nie jest u siebie, a to pod głową to nie jest wygodny jasiek. Podniosła lekko głowę, a wtedy jej niewinny wzrok spotkał się z patrzałkami Ukye. Przez dobre kilka lub kilkanaście sekund pozostawała w całkowitym bezruchu, mrugając jedynie powiekami kilka razy na sekundę. W końcu jednak podniosła się dość głośno - bo z krzykiem - porywając przy okazji swój szalik. Z tego małego zamieszania zapomniała, że nie jest u siebie przez co wpadła do wody. No, prawie, zamoczyła jedynie swoje kostki i końcówkę ogona.
Gdy już nieco ochłonęła, postanowiła wrócić na miejsce. Usiadła na ziemi plecami do Ukye, przy okazji otulając swoją szyję oraz połowę twarzy swoim szalikiem. To było bardzo krępujące. Zrobiła sobie poduchę z ud kolegi, kha! Co sobie pomyśli jeszcze? Że ta fikająca, wojownicza dziewczynka jest... no inna niż ją malują. Przez wiele lat starała się trzymać wszystkich na dystans. Nie rozmawiała zbyt wiele, nie zadawała się z nikim, biła jak tylko nadarzyła się okazja do tego. Tak już ma, do takiego życia się przyzwyczaiła i raczej nic nie jest w stanie tego zmienić. Przynajmniej na tą chwilę.
___ - To ten. - odchrząknęła, odwracając nieco głowę - Tamten koleś raczej dał sobie spokój, możemy wrócić do Shinseiny. Nie powinniśmy znaleźć Kamaela? Chcę się dowiedzieć czegoś więcej od tego pryka o tej bitwie. Mało wiemy. - mówiła z coraz mniejszym skrępowaniem. Już pod koniec swojej wypowiedzi zapomniała zupełnie o tej krępującej sytuacji sprzed chwili. - Narażone jest nasze życie, a nie wiemy... za co walczymy, dla kogo, w obronie czego i przeciwko komu. - mówienie, że walczą w obronie dobra przeciwko złu jest dość płytkim stwierdzeniem. Wolf nie ma zamiaru być traktowana jak jakieś mięso armatnie, które ma za zadanie jedynie zmniejszyć liczebność wroga poprzez zabijanie. Woli mieć nakreślony cel i powód jeżeli ma brać w tym udział. Coś musiało być powodem buntu demonów.
Gdy już nieco ochłonęła, postanowiła wrócić na miejsce. Usiadła na ziemi plecami do Ukye, przy okazji otulając swoją szyję oraz połowę twarzy swoim szalikiem. To było bardzo krępujące. Zrobiła sobie poduchę z ud kolegi, kha! Co sobie pomyśli jeszcze? Że ta fikająca, wojownicza dziewczynka jest... no inna niż ją malują. Przez wiele lat starała się trzymać wszystkich na dystans. Nie rozmawiała zbyt wiele, nie zadawała się z nikim, biła jak tylko nadarzyła się okazja do tego. Tak już ma, do takiego życia się przyzwyczaiła i raczej nic nie jest w stanie tego zmienić. Przynajmniej na tą chwilę.
___ - To ten. - odchrząknęła, odwracając nieco głowę - Tamten koleś raczej dał sobie spokój, możemy wrócić do Shinseiny. Nie powinniśmy znaleźć Kamaela? Chcę się dowiedzieć czegoś więcej od tego pryka o tej bitwie. Mało wiemy. - mówiła z coraz mniejszym skrępowaniem. Już pod koniec swojej wypowiedzi zapomniała zupełnie o tej krępującej sytuacji sprzed chwili. - Narażone jest nasze życie, a nie wiemy... za co walczymy, dla kogo, w obronie czego i przeciwko komu. - mówienie, że walczą w obronie dobra przeciwko złu jest dość płytkim stwierdzeniem. Wolf nie ma zamiaru być traktowana jak jakieś mięso armatnie, które ma za zadanie jedynie zmniejszyć liczebność wroga poprzez zabijanie. Woli mieć nakreślony cel i powód jeżeli ma brać w tym udział. Coś musiało być powodem buntu demonów.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pią 11 Kwi 2014, 16:15
Nie mrugnął ani jednym okiem, ani przez chwilę, kiedy Shiyu obudziła się po długim, głębokim śnie. Zastygł nieruchomo sądząc, że zaraz wbije mu pięść w policzek za osmarkanie jej ubrania. Trzaskanie kości mogło sugerować, iż rozgrzewa się przed przyfasoleniem mu za obrazę majestatu. Jak to jednak w życiu bywa stało się coś niesłychanego i niewiarygodnego. Zupełnie nie wierzył w dwie rzeczy: że nie oberwał, i że dziewczyna krzyknie na jego widok i wpadnie nogami do wody. Chyba aż taki straszny nie jest, stąd pytająco skręcił głowę na bok. Nie wiedział, iż podobne gesty powinny krępować, za mało się na tym znał. Mimo to nie skracał dystansu jakie wydzieliły plecy Wilczycy między ich właścicielką a nim. Jak na kogoś, kto ma bujną wyobraźnię, za Chiny Ludowe nie mógł pojąć o co chodziło. Wyczuł jednak, że pytając się o to mógłby napytać sobie biedy. Nie chciał wyjść na ciołka, więc poprawił się tylko siedząc na trawie i ukradkowo spoglądał na dziewczynę oczekując jakiejś reakcji czy też gradu oskarżeń o kichnięcie. Albo cokolwiek.
Już miał odezwać się, gdy to Ogoniasta wyprzedziła jego zamiar i przerwała milczenie. Nawet skierowała wzrok na młodzieńca, który niemal od razu się wyprostował w kręgosłupie gotów przyjąć każde argumenty. A tu inna tematyka, bardziej globalna.
>Ah, tak... Kamael... -odwrócił wzrok na bok, lecz rozświetlonymi oczyma; wyłapywał jego energię, i odkrył coś z czego nie był zadowolony- Mogę Cię do niego zaprowadzić, lecz nie będę tam mile widziany. Ma teraz gości.
Podniósł się ostrożnie z siadu i wraz z tym gestem niemal od razu podszedł do wody, w której Shiyu moczyła przedtem nóżki. Jednym palcem odsłonił wargi z bliznami i nabrał trochę wody, by wypić ją z czcią ze swoich dłoni. Wyglądał nieco dziwnie, można porównać to do księcia całującego stópkę swojej ukochanej. Nabrał w ręce kolejną garść i jeszcze raz wypił ją jak z kielicha. Przetarł nadgarstkiem kąciki ust, z których polał się nadmiar wody i założył maskę na połowę twarzy. Ślepia przygasły i odetchnął spokojnie. Teraz był gotów do drogi powrotnej.
Pierwszy szedł przez tajemnicze mokradła, ponieważ sam przyprowadził tu koleżankę, kiedy ta spała. Miał tylko nadzieję, że nie rozpowie swoim znajomym o tym nieskażonym ludzką ręką miejscu. Raczej nie rozpowie - nie chwaliła się dotąd osobami, które lubiła czy darzyła sympatią. Albo nie miała kogoś takiego, albo nie chciała mówić tego przy Ukye. Założył drugą wersję, aczkolwiek w szkole nie była zbyt lubiana. Czasami tak to jest, gdy jest się indywidualistą w pewnym sprawach, nie znajdzie się zrozumienia wśród "szaraków". Tak czy inaczej, szli dalej, bez skrępowania, nawet jak była stroma, pionowa ściana młodzieniec nie zostawał w tyle za sprawniejszym Pół-Zwierzem. Można powiedzieć, że droga powrotna była ostatnim testem sprawnościowym na dzisiaj.
Przynajmniej planowanym.
Wyszli w końcu ku cywilizacji, kroczyli po chodniku mało uczęszczanej drogi w miarę obok siebie. Do czasu.
>Shiyu? -zapytał nagle zatrzymując się w miejscu i spoglądając na plecy dziewczyny, bo zrobiła o dwa kroki więcej niż on- Jeśli wyjdziemy z tego wszystkiego cało, chciałabyś... chciałabyś...
Niestety stało się. Zawiesił głos, zabrakło mu odwagi, a niby taki dzielny. Onieśmielił się zupełnie, nawet nie raczył tłumaczyć się co przed chwilą się stało. Poprawił tylko maskę na twarzy i ruszył dalej odwracając dotąd pewny wzrok od koleżanki. Skarcił się w głowie. Co on sobie myślał? Nawet jeśli jakimś cudem przetrwa tą wojnę, to na pewno nie będzie chcieć mieć więcej do czynienia z tym demonem. Ale musiał przyznać, że u boku Shiyu poznał inny smak życia. Może był w tym wszystkim zbyt poważny czy sztywny, jednak nie musiał wciąż myśleć o sobie jako o tym, że jest marionetką Lucyfera. Że w każdej chwili może przejąć nad nim pełną kontrolę. Wolał przeciągać spotkanie z koleżanką jak najdłużej się da, by nie wracać do codzienności. Wilczyca potrafiła wykrzesać z niego więcej życia niż normalnie - i nawet nie musieli ze sobą walczyć. Było w niej coś, co mimo przeciwstawnych jej zachowań ciągnęło go do towarzyszenia przyszłej pogromczyni demonów (nie widział w tym żadnego pokojowego rozwiązania) oraz chęć poznania jej prawdziwego oblicza. W sumie obie wersje - czy to takiej wrednej, energicznej, butnej lub spokojnej, wrażliwej - tworzyły całość, i nawet nie przeszło mu przez myśli, iż kryje się ze swoją naturą. Po prostu spostrzegał Złotooką jako niecodzienną mieszankę emocji, zachowań, cech osobowości, które otoczone zgrabną, ładną figurą i wyglądem nadawały dziewczynie tej nuty odmienności. I była dzięki temu niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju, nieodgadniona, no i może nieco nieogarnięta hehe.
Jeśli doczeka się szczęśliwego rozwiązania konfliktu będąc przy tym żywy, chciałby poznać lepiej kompankę, która porywając się do boju, porwała także sporą uwagę demona na siebie. A ściągnąć młodzieńca z bujania w obłokach nie jest łatwo, jak na przykład teraz, kiedy o mało co nie wpadł we znak drogowy na chodniku czy kubeł na śmieci - jakoś w ostatniej chwili omijał przeszkody. I szli tak aż docierali do granic ShinSeiny. Chłopak jak zwykle nie podawał tematów do rozmowy.
z tematu - ShinSeina, Apartament Kamaela
Już miał odezwać się, gdy to Ogoniasta wyprzedziła jego zamiar i przerwała milczenie. Nawet skierowała wzrok na młodzieńca, który niemal od razu się wyprostował w kręgosłupie gotów przyjąć każde argumenty. A tu inna tematyka, bardziej globalna.
>Ah, tak... Kamael... -odwrócił wzrok na bok, lecz rozświetlonymi oczyma; wyłapywał jego energię, i odkrył coś z czego nie był zadowolony- Mogę Cię do niego zaprowadzić, lecz nie będę tam mile widziany. Ma teraz gości.
Podniósł się ostrożnie z siadu i wraz z tym gestem niemal od razu podszedł do wody, w której Shiyu moczyła przedtem nóżki. Jednym palcem odsłonił wargi z bliznami i nabrał trochę wody, by wypić ją z czcią ze swoich dłoni. Wyglądał nieco dziwnie, można porównać to do księcia całującego stópkę swojej ukochanej. Nabrał w ręce kolejną garść i jeszcze raz wypił ją jak z kielicha. Przetarł nadgarstkiem kąciki ust, z których polał się nadmiar wody i założył maskę na połowę twarzy. Ślepia przygasły i odetchnął spokojnie. Teraz był gotów do drogi powrotnej.
Pierwszy szedł przez tajemnicze mokradła, ponieważ sam przyprowadził tu koleżankę, kiedy ta spała. Miał tylko nadzieję, że nie rozpowie swoim znajomym o tym nieskażonym ludzką ręką miejscu. Raczej nie rozpowie - nie chwaliła się dotąd osobami, które lubiła czy darzyła sympatią. Albo nie miała kogoś takiego, albo nie chciała mówić tego przy Ukye. Założył drugą wersję, aczkolwiek w szkole nie była zbyt lubiana. Czasami tak to jest, gdy jest się indywidualistą w pewnym sprawach, nie znajdzie się zrozumienia wśród "szaraków". Tak czy inaczej, szli dalej, bez skrępowania, nawet jak była stroma, pionowa ściana młodzieniec nie zostawał w tyle za sprawniejszym Pół-Zwierzem. Można powiedzieć, że droga powrotna była ostatnim testem sprawnościowym na dzisiaj.
Przynajmniej planowanym.
Wyszli w końcu ku cywilizacji, kroczyli po chodniku mało uczęszczanej drogi w miarę obok siebie. Do czasu.
>Shiyu? -zapytał nagle zatrzymując się w miejscu i spoglądając na plecy dziewczyny, bo zrobiła o dwa kroki więcej niż on- Jeśli wyjdziemy z tego wszystkiego cało, chciałabyś... chciałabyś...
Niestety stało się. Zawiesił głos, zabrakło mu odwagi, a niby taki dzielny. Onieśmielił się zupełnie, nawet nie raczył tłumaczyć się co przed chwilą się stało. Poprawił tylko maskę na twarzy i ruszył dalej odwracając dotąd pewny wzrok od koleżanki. Skarcił się w głowie. Co on sobie myślał? Nawet jeśli jakimś cudem przetrwa tą wojnę, to na pewno nie będzie chcieć mieć więcej do czynienia z tym demonem. Ale musiał przyznać, że u boku Shiyu poznał inny smak życia. Może był w tym wszystkim zbyt poważny czy sztywny, jednak nie musiał wciąż myśleć o sobie jako o tym, że jest marionetką Lucyfera. Że w każdej chwili może przejąć nad nim pełną kontrolę. Wolał przeciągać spotkanie z koleżanką jak najdłużej się da, by nie wracać do codzienności. Wilczyca potrafiła wykrzesać z niego więcej życia niż normalnie - i nawet nie musieli ze sobą walczyć. Było w niej coś, co mimo przeciwstawnych jej zachowań ciągnęło go do towarzyszenia przyszłej pogromczyni demonów (nie widział w tym żadnego pokojowego rozwiązania) oraz chęć poznania jej prawdziwego oblicza. W sumie obie wersje - czy to takiej wrednej, energicznej, butnej lub spokojnej, wrażliwej - tworzyły całość, i nawet nie przeszło mu przez myśli, iż kryje się ze swoją naturą. Po prostu spostrzegał Złotooką jako niecodzienną mieszankę emocji, zachowań, cech osobowości, które otoczone zgrabną, ładną figurą i wyglądem nadawały dziewczynie tej nuty odmienności. I była dzięki temu niepowtarzalna, jedyna w swoim rodzaju, nieodgadniona, no i może nieco nieogarnięta hehe.
Jeśli doczeka się szczęśliwego rozwiązania konfliktu będąc przy tym żywy, chciałby poznać lepiej kompankę, która porywając się do boju, porwała także sporą uwagę demona na siebie. A ściągnąć młodzieńca z bujania w obłokach nie jest łatwo, jak na przykład teraz, kiedy o mało co nie wpadł we znak drogowy na chodniku czy kubeł na śmieci - jakoś w ostatniej chwili omijał przeszkody. I szli tak aż docierali do granic ShinSeiny. Chłopak jak zwykle nie podawał tematów do rozmowy.
z tematu - ShinSeina, Apartament Kamaela
Re: Polanka
Sob 10 Paź 2020, 21:30
/Kontynuacja gry z kryjówki
Słowa członków stada, a zwłaszcza upadłego anioła były krzywdzące i niesprawiedliwe. Pół-zwierzęta i demon byli jednak całkowicie usprawiedliwieni, bo w swojej sytuacji byli dla demonów łatwym celem, więc agresja słowna mogła być ich psychologiczną metodą obrony i odreagowania stresu. Ale upadły? On gadał jak jakiś świrnięty ważniak, który nagle zapomniał w jakim świecie przyszło im żyć. To prawda, że mógł wyczuć jej emocje i uczucia, a następnie odczytać z nich jej nastawienie do stada, ale to nie znaczyło, że był bezpieczny. Szydzenie z Miris i jej pana, którzy chcieli im pomóc było głupim zagraniem. Urażona Miris mogła spotkać się z którymś sługą Lucka i zdradzić mu kryjówkę stada. Czy osłabiony upadły zdołałby wszystkich ochronić? Mógł czytać jej uczucia, ale odkrycie, że dziewczyna poczuła się pokrzywdzona nie dawało mu pewności, że będzie odejdzie w pokoju i nie spróbuje ich ukarać za ich słowa. Na ich szczęście, Miris nienawidziła Lampy i jego śmieci, oraz ceniła życie innych istot, nie zależnie od tego jak bardzo zostanie przez nie zraniona psychicznie lub fizycznie. Lecz miała ochotę prychnąć na mężczyznę, gdy upadły powiedział, że niczego nie podpisze, bo demonica mogłaby wykorzystać potem ich podpisy. Czy on był poważny?! Wiekowy upadły nagle zapomniał jak się zabezpieczać przed demonicznym kontraktem i jak w ogóle on działa? Przecież dała im pustą kartkę i zwykły długopis. Upadły mógł sprawdzić, czy nie są zaczarowane. A poza tym, sami mieli napisać treść odmowy i podpisać. Gdyby sam podpis wystarczył, by demon przejął kontrolę nad jakąś osobą, to już lata temu wszyscy mieszkańcy SeiShi byliby zniewoleni. Przecież przed zwycięstwem Lucka, każdego dnia coś podpisywali. Zdobycie podpisu to łatwizna, lecz podpis zdobyty w ten sposób, nie działa. Szkoda też, że Miris nie wiedziała, co wilczyca myśli o Toru. Wtedy wyjaśniłaby jej, że opinia wyspiarzy o Toru była tylko częściowo prawdziwa. Tylko częściowo. Toru bardzo cenił sobie pieniądze, luksus i drogocenne artefakty, ale zasłużył na swój majątek ciężką pracą. Nie zdobył go po trupach, jak inni bogacze. I to prawda, że w interesach Toru był twardy i oschły, lecz musiał taki być, inaczej jego wrogowie w biznesie by go zmiażdżyli. Lecz gdy Lucyfer wygrał, pierwszą decyzją Toru było uratowanie jak największej ilości mieszkańców. Pomogły mu w tym pieniądze, ale tylko w pierwszym miesiącu. Potem mógł się nimi co najwyżej podetrzeć. Mógł liczyć tylko na swój spryt i artefakty. To dzięki temu on, jego rodzina i uratowani mieszkańcy żyli do dziś i nie cierpieli głodu, ani nędzy. Każdy mógł prosić Toru o pomoc. Nie bał się, że udzielając schronienia ofiarom demonów, jeszcze bardziej rozwścieczy ich pana. Wolał umrzeć, niż olać szansę uratowania czyjegoś życia. Poświęcał się dla każdego i każdego głęboko w sercu miłował... Poza Miris. Była demonem i przez to jej życie nie było dla niego warte złamanego grosza. Ale posiadanie demona na usługach dawało Toru nowe możliwości, dlatego nie pozwolił jej się zabić i zmusił do posłuszeństwa. Ale wracając do tematu planowanej podróży...
Gdy Miris nie otrzymała pisemnej odmowy, ani potwierdzenia od ocalałych i wiedziała, że nie może wrócić do Toru. Więc przywołała skrzydła i poleciała do kamienicy w Fune. Uznała, że podróż do Shinseiny przez to miasto pozwoli im ominąć Orokę, gdzie jeden z demonicznych lordów urządził sobie plac zabaw i odprawiał różne rytuały. Lepiej było nie pokazywać mu się na oczy. Tak więc dziewczyna postanowiła przygotować "obóz" w kamienicy, zabezpieczyć ją i zdobyć jedzenie i picie. Gdy wszystko było gotowe, wróciła do Kazan. Nie zbliżała się jednak do kryjówki stada. Upadły mógłby ją wyczuć i znów dostałaby od niego kazanie. Lecz Pół-zwierzętom trudniej było na razie odróżnić ją od innych demonów. Za krótko ją znały. Gdy więc przez przypadek ostatniego dnia, z pewnej odległości zauważyła, że wilczyca skupiła uwagę na ruinach pewnego budynku, demonica postanowiła z ciekawości sprawdzić o co chodzi. Ciekawość ją wręcz zżerała od środka. Gdy więc wilczyca się oddaliła, a Miris miała jeszcze sporo czasu do ustalonego spotkania, demonica zaczęła przeszukiwać pozostałości budynku. Po pewnym czasie udało jej się dokopać do... Czyjejś czaszki. Czyżby to był ktoś ważny dla wilczycy? Miris nie miała odwagi jej teraz o to pytać. Postanowiła więc zostawić tą sprawę na inny dzień i ruszyła do kryjówki stada.
- Witam, mam nadzieję, że jesteście gotowi- przywitała się z nimi niemrawo, w swojej demonicznej postaci.
- Zebrałam niewielkie zapasy jedzenia na naszą podróż. Udamy się w kierunku Fune i proszę, nie zmieniajmy tego podczas drogi. Chyba, że w mieście coś się wydarzy. Lepiej uniknąć podróży przez Orokę- stwierdziła, po czym podeszła do demona.
- A dla ciebie mam ofertę specjalną... Na pewno jesteś głodny, a tak się składa, że twoi przyjaciele są przepełnieni pysznym smutkiem i nienawiścią, zwłaszcza wilcza dziewczyna... Też to czujesz? Wykorzystaj to... Mogę cię nauczyć jak żywić się cudzym cierpieniem, bez krzywdzenia innych... Ty nie będziesz aż taki głodny, a oni na krótki czas poczują ulgę...- wyszeptała mu do ucha, po czym oddaliła się, posyłając mu przy tym serdeczny uśmiech.
// Mam nadzieję, że nie zrobiłam w tym poście z Miris Maryśki Zuzanny, ale chciałam umieścić w nim propozycję, jak można kontynuować pewne wątki. Jeśli macie inny pomysł, chętnie się z nim zapoznam. Sami o tym zdecydujecie, bo bez waszej zgody się nie odbędą. A co do podróży, będziemy pisać tu ibw zależności od tego co się wydarzy, możemy dotrzeć do kamienicy. Choć to oczywiście nie jest pewne.
Słowa członków stada, a zwłaszcza upadłego anioła były krzywdzące i niesprawiedliwe. Pół-zwierzęta i demon byli jednak całkowicie usprawiedliwieni, bo w swojej sytuacji byli dla demonów łatwym celem, więc agresja słowna mogła być ich psychologiczną metodą obrony i odreagowania stresu. Ale upadły? On gadał jak jakiś świrnięty ważniak, który nagle zapomniał w jakim świecie przyszło im żyć. To prawda, że mógł wyczuć jej emocje i uczucia, a następnie odczytać z nich jej nastawienie do stada, ale to nie znaczyło, że był bezpieczny. Szydzenie z Miris i jej pana, którzy chcieli im pomóc było głupim zagraniem. Urażona Miris mogła spotkać się z którymś sługą Lucka i zdradzić mu kryjówkę stada. Czy osłabiony upadły zdołałby wszystkich ochronić? Mógł czytać jej uczucia, ale odkrycie, że dziewczyna poczuła się pokrzywdzona nie dawało mu pewności, że będzie odejdzie w pokoju i nie spróbuje ich ukarać za ich słowa. Na ich szczęście, Miris nienawidziła Lampy i jego śmieci, oraz ceniła życie innych istot, nie zależnie od tego jak bardzo zostanie przez nie zraniona psychicznie lub fizycznie. Lecz miała ochotę prychnąć na mężczyznę, gdy upadły powiedział, że niczego nie podpisze, bo demonica mogłaby wykorzystać potem ich podpisy. Czy on był poważny?! Wiekowy upadły nagle zapomniał jak się zabezpieczać przed demonicznym kontraktem i jak w ogóle on działa? Przecież dała im pustą kartkę i zwykły długopis. Upadły mógł sprawdzić, czy nie są zaczarowane. A poza tym, sami mieli napisać treść odmowy i podpisać. Gdyby sam podpis wystarczył, by demon przejął kontrolę nad jakąś osobą, to już lata temu wszyscy mieszkańcy SeiShi byliby zniewoleni. Przecież przed zwycięstwem Lucka, każdego dnia coś podpisywali. Zdobycie podpisu to łatwizna, lecz podpis zdobyty w ten sposób, nie działa. Szkoda też, że Miris nie wiedziała, co wilczyca myśli o Toru. Wtedy wyjaśniłaby jej, że opinia wyspiarzy o Toru była tylko częściowo prawdziwa. Tylko częściowo. Toru bardzo cenił sobie pieniądze, luksus i drogocenne artefakty, ale zasłużył na swój majątek ciężką pracą. Nie zdobył go po trupach, jak inni bogacze. I to prawda, że w interesach Toru był twardy i oschły, lecz musiał taki być, inaczej jego wrogowie w biznesie by go zmiażdżyli. Lecz gdy Lucyfer wygrał, pierwszą decyzją Toru było uratowanie jak największej ilości mieszkańców. Pomogły mu w tym pieniądze, ale tylko w pierwszym miesiącu. Potem mógł się nimi co najwyżej podetrzeć. Mógł liczyć tylko na swój spryt i artefakty. To dzięki temu on, jego rodzina i uratowani mieszkańcy żyli do dziś i nie cierpieli głodu, ani nędzy. Każdy mógł prosić Toru o pomoc. Nie bał się, że udzielając schronienia ofiarom demonów, jeszcze bardziej rozwścieczy ich pana. Wolał umrzeć, niż olać szansę uratowania czyjegoś życia. Poświęcał się dla każdego i każdego głęboko w sercu miłował... Poza Miris. Była demonem i przez to jej życie nie było dla niego warte złamanego grosza. Ale posiadanie demona na usługach dawało Toru nowe możliwości, dlatego nie pozwolił jej się zabić i zmusił do posłuszeństwa. Ale wracając do tematu planowanej podróży...
Gdy Miris nie otrzymała pisemnej odmowy, ani potwierdzenia od ocalałych i wiedziała, że nie może wrócić do Toru. Więc przywołała skrzydła i poleciała do kamienicy w Fune. Uznała, że podróż do Shinseiny przez to miasto pozwoli im ominąć Orokę, gdzie jeden z demonicznych lordów urządził sobie plac zabaw i odprawiał różne rytuały. Lepiej było nie pokazywać mu się na oczy. Tak więc dziewczyna postanowiła przygotować "obóz" w kamienicy, zabezpieczyć ją i zdobyć jedzenie i picie. Gdy wszystko było gotowe, wróciła do Kazan. Nie zbliżała się jednak do kryjówki stada. Upadły mógłby ją wyczuć i znów dostałaby od niego kazanie. Lecz Pół-zwierzętom trudniej było na razie odróżnić ją od innych demonów. Za krótko ją znały. Gdy więc przez przypadek ostatniego dnia, z pewnej odległości zauważyła, że wilczyca skupiła uwagę na ruinach pewnego budynku, demonica postanowiła z ciekawości sprawdzić o co chodzi. Ciekawość ją wręcz zżerała od środka. Gdy więc wilczyca się oddaliła, a Miris miała jeszcze sporo czasu do ustalonego spotkania, demonica zaczęła przeszukiwać pozostałości budynku. Po pewnym czasie udało jej się dokopać do... Czyjejś czaszki. Czyżby to był ktoś ważny dla wilczycy? Miris nie miała odwagi jej teraz o to pytać. Postanowiła więc zostawić tą sprawę na inny dzień i ruszyła do kryjówki stada.
- Witam, mam nadzieję, że jesteście gotowi- przywitała się z nimi niemrawo, w swojej demonicznej postaci.
- Zebrałam niewielkie zapasy jedzenia na naszą podróż. Udamy się w kierunku Fune i proszę, nie zmieniajmy tego podczas drogi. Chyba, że w mieście coś się wydarzy. Lepiej uniknąć podróży przez Orokę- stwierdziła, po czym podeszła do demona.
- A dla ciebie mam ofertę specjalną... Na pewno jesteś głodny, a tak się składa, że twoi przyjaciele są przepełnieni pysznym smutkiem i nienawiścią, zwłaszcza wilcza dziewczyna... Też to czujesz? Wykorzystaj to... Mogę cię nauczyć jak żywić się cudzym cierpieniem, bez krzywdzenia innych... Ty nie będziesz aż taki głodny, a oni na krótki czas poczują ulgę...- wyszeptała mu do ucha, po czym oddaliła się, posyłając mu przy tym serdeczny uśmiech.
// Mam nadzieję, że nie zrobiłam w tym poście z Miris Maryśki Zuzanny, ale chciałam umieścić w nim propozycję, jak można kontynuować pewne wątki. Jeśli macie inny pomysł, chętnie się z nim zapoznam. Sami o tym zdecydujecie, bo bez waszej zgody się nie odbędą. A co do podróży, będziemy pisać tu ibw zależności od tego co się wydarzy, możemy dotrzeć do kamienicy. Choć to oczywiście nie jest pewne.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pon 12 Paź 2020, 21:52
Ny-Ny najlepiej z całego Stada zniosła następne dni.
Jej plan dnia był prosty i względnie nieskomplikowany. Przed świtem szukała pożywienia wraz z Nono, potem spała albo dbała o swoją więź z członkami Stada. Podobnie jak w przypadku Ukye, musiała się na nowo nauczyć ich postaci, smaku ich many, zapachu ich ciał i brzmienia głosu – musiała ich sobie przypomnieć. Między innymi, dlatego po drzemce wlazła Kamowi na głowę. Rozsiadła mu się na nogach, wdrapała na ramię, przeczesała włosy, obwąchała skrzydła. Przyglądała się dziwnym spojrzeniem jego brodzie oraz marszczyła nos na jeszcze silniejszą niż kiedykolwiek woń demonicznej krwi... To był Kam. Choć pewne rzeczy się zmieniły, to był na pewno Kam, ten Kam. Tak uspokojona dziewczynka zostawiła go samemu sobie i na ostatniego członka stada, z którym przełamać miała lody, wybrała Nono. Pamiętała, że wilczyca próbowała ją zjeść, ale w prawdzie nie żywiła do niej żalu ani nie sprawiło to, że wahała się do niej podejść. Prawo silniejszego, prawo natury – sama je stosowała podczas polowań na mniejsze zwierzęta. Potem dziwnym zbiegiem okoliczności Nono zmalała... Mogła sama zostać zabita przez Kama, gdyby Ny-Ny nie zasłoniła jej własnym ciałem, przypominając sobie o tym, jak razem z Ukye stworzyli Stado. Stado, do którego teraz instynktownie jaszczurka włączyła Kama, czy był tego świadomy czy nie. W każdym razie, wdrapała się na plecy siedzącej na materacu wilczycy, bawiąc się jej puchatym ogonem, dotykając palcami białych uszu i wsuwając głowę pod jej ramię podczas badawczych oględzin. Obejrzała uważnie jej dłonie, zajrzała czerwonymi ślepiami w oczy Nono i powęszyła przy jej ramieniu. W końcu zadowoliła się tym bezczeszczeniem przestrzeni osobistej, na każdy sposób mając uspkojoną swoją zwierzęcą duszę... Stado. Tak, Stado Ny-Ny.
Oprócz tego, pilnowała dzielnie swojej warty, gdy reszta spała oraz uciekała wspinając się na sufit, za każdym razem, gdy wilczyca zbliżała się do niej z ręcznikiem i gąbką. A najbardziej lubiła polować! Jej organ węchu znajdował się w języku, także machała rozwidlonym jęzorem, wyłapując w powietrzu wonie, zapachy i many różnych istot. Będąc w towarzystwie wilczycy łatwiej było zapolować. Ziemia naokoło ruin miasta była sucha, wypalona, ale w starym lesie znaleźć można było jakąś zdobycz. Natura była w stanie sobie poradzić, nawet w takich warunkach, a wspólne wyprawy były bardziej owocne niż polowanie w pojedynkę. Ny-Ny była zdecydowanie mniejsza, drobniejsza i zwinniejsza, podczas gdy Nono w postaci wilka potrafiła jednym uderzeniem łapy skręcić kark okazałego dzika – ładnie im szła współpraca. Zbierały jajka, drobne zwierzątka, ptaki, jakieś gołębie... Jaszczurka nie mogła tylko pojąć, dlaczego Nono odmawia jedzenia pysznych szczurków... Jedzenie to jedzenie! Ny-Ny nie rozumiała, jak można gardzić zdobyczą, gdy nie wiadomo, kiedy nadarzy się następna okazja do zapełnienie żołądka. Wbrew upodobaniom smakowym Nono, napchała sobie kieszenie dwoma okazałymi gryzoniami, nie zamierzając dać im się zmarnować. Sama upolowała? Sama! Drugie dwa szczurki jeszcze żywe zabrała ze sobą do gniazda, podsuwając Ukye z jednym słowem. Dusza. A potem zjadła martwe, ale jeszcze świeżutkie... Pamiętała co nieco z Shinseiny, rozmowy z mnichem i jej natarczywych pytań, które zadawała każdemu, kto nie bał się jej aparycji. Czym jest dusza? Doszła do wniosku, że to coś niewidzialnego w ciele, co po zniknięciu sprawia, że istota umiera. Nie wnikała w szczegóły, nie były one na jej głowę... Skupiała się bardziej na tym co było tu i teraz.
Zrozumiała mimo to prosty przekaz, że za kilka dni odchodzą. Gdzie, dokąd, nie wiedziała, ale instynkt podpowiadał jej, że szukają nowego gniazda. To obecne, choć bardzo wygodne zdawało się trochę za małe i zważywszy na dziwną aktywność demonicznych man nad nimi, nie do końca bezpieczne... Nie raz, nie dwa unosiła głowę, wbijając wzrok w sufit piwnicy. Wyczuwała delikatniejszą od innych, niemal kocią manę Miris, która przemknęła zwiewnie gdzieś nad nimi i rozmyła się z drugiej strony. Oprócz tego wyczuwała jakieś oczekiwanie wśród swojego stada... By trochę uspokoić ich i siebie, podczas odpoczynku przytulała się do cieplutkiego boku Nono albo ocierała swoim policzkiem o niej. Nie raz schowała się pod kościstymi nogami Ukye, albo siedziała obejmując jego ramię. Raz czy dwa przysnęła na plecach Kama, choć ten nie był skory do wzmacniania więzi stadnej w ten sposób...
Tamtego dnia wszyscy byli poruszeni, trochę niespokojni... Udzieliło się jej to trochę. Czując, jak Nono wymyka się by rozprostować łapy, Ny-Ny potrząsnęła głową, rozbudzając się i siadając na środku piwnicy. Pilnowała reszty Stada, czekając na jej powrót – w końcu tak należało. Wilczyca wróciła po pewnym czasie, a niedługo potem pojawił się jeszcze jeden gość. Widząc Miris w kociej, demonicznej postaci, gadzie źrenice w czerwonych oczach dziewczynki zwęziły się w szparki. Głównie przez to, że pamiętna jej ostatniej wizyty, starała się w skupieniu wyczuć jej kolejne zamiary... Nie trąciły one agresją, ale była ostrożna. Kam był jak zwykle spokojny, za to Nono pachniała dziwnie smutkiem... Chociaż nie pokazywała tego po sobie. Ny-Ny przechyliła głowę w bok, nie słuchając tego o czym mówił koci demon – zarejestrowała tylko fakt, że odchodzą i to jej wystarczyło. Bagażu też nie miała, nie licząc szczurków w kieszeniach oraz zwitka bandaży, który podwędziła z apteczki białowłosej. Sentyment zrobił swoje... I choć dziewczynka zdawała się błądzić myślami gdzieś daleko, zauważyła coś niepokojącego. Ledwie demonica zaczęła przemawiać do Ukye na osobności, chłopak mógł poczuć, jak coś wspina się po jego plecach. Miris szeptała na jego ucho, a Ny-Ny zaniepokojona potencjalnym atakiem z jej strony wyciszyła swoją energię i wczepiła się w ubranie chłopaka na plecach. Zakradła się tak, przechyliła się przez jego ramię i zbliżyła swoją twarz do boku głowy kociego demona, tak, że dzieliły je tylko kilka centymetrów, wlepiając w nią czujne, czerwony oczyska...
- Sss... - wysyczała nagle cichutko, nie mówiąc nic więcej, choć wyrażało to naprawdę dużo. Patrzyła na nią bez mrugnięcia oczami, po prostu wlepiając w nią swoje spojrzenie. Gdy ta odeszła, jakby nigdy nic dziewczynka odczepiła się od pleców Ukye, upewniając się, że demonowi nic nie grozi. Nie rozumiała co mówiła Miris, ale na wszelki wypadek wolała uważać... Obeszła demona, sprawdzając, czy coś się stało, po czym uspokojona, dwoma susami doskoczyła do Nono. Tam jaszczurka stanęła na dwóch nogach – co było rzadkością – prezentując swój bardzo skąpy wzrost i drobniutką budowę ciała. Złapała wilczycę za rękaw i pociągnęła lekko, kierując swoje pytanie do wszystkich członków ich gromady... - Gdzie Ssstado idzie? - zapytała, obejmując ramię wilczycy i stając na palcach, by otrzeć w zwierzęcym, ale czułym geście swoim łuskowatym policzkiem o jej brodę. Czuła, że tak trzeba... Manie Nono brakowało charakterystycznej dla niej żywotności, przygasła nieco, co dziewczynkę niepokoiło. Tak nie może być. Jeśli Alpha nie jest na siłach, to Beta musi przejąć dowodzenie... Wzrok Ny-Ny padł na najstarszą osobę w tym gronie. - Kam wie? - zwróciła się do niego, po czym umilkła raptownie, unosząc głowę w górę. Wysunęła język i mlasnęła bezgłośnie smakując powietrza, czujnie, powoli, wczuwając się w każdą, najmniejszą cząstkę many...
Musieli być ostrożni.
Jej plan dnia był prosty i względnie nieskomplikowany. Przed świtem szukała pożywienia wraz z Nono, potem spała albo dbała o swoją więź z członkami Stada. Podobnie jak w przypadku Ukye, musiała się na nowo nauczyć ich postaci, smaku ich many, zapachu ich ciał i brzmienia głosu – musiała ich sobie przypomnieć. Między innymi, dlatego po drzemce wlazła Kamowi na głowę. Rozsiadła mu się na nogach, wdrapała na ramię, przeczesała włosy, obwąchała skrzydła. Przyglądała się dziwnym spojrzeniem jego brodzie oraz marszczyła nos na jeszcze silniejszą niż kiedykolwiek woń demonicznej krwi... To był Kam. Choć pewne rzeczy się zmieniły, to był na pewno Kam, ten Kam. Tak uspokojona dziewczynka zostawiła go samemu sobie i na ostatniego członka stada, z którym przełamać miała lody, wybrała Nono. Pamiętała, że wilczyca próbowała ją zjeść, ale w prawdzie nie żywiła do niej żalu ani nie sprawiło to, że wahała się do niej podejść. Prawo silniejszego, prawo natury – sama je stosowała podczas polowań na mniejsze zwierzęta. Potem dziwnym zbiegiem okoliczności Nono zmalała... Mogła sama zostać zabita przez Kama, gdyby Ny-Ny nie zasłoniła jej własnym ciałem, przypominając sobie o tym, jak razem z Ukye stworzyli Stado. Stado, do którego teraz instynktownie jaszczurka włączyła Kama, czy był tego świadomy czy nie. W każdym razie, wdrapała się na plecy siedzącej na materacu wilczycy, bawiąc się jej puchatym ogonem, dotykając palcami białych uszu i wsuwając głowę pod jej ramię podczas badawczych oględzin. Obejrzała uważnie jej dłonie, zajrzała czerwonymi ślepiami w oczy Nono i powęszyła przy jej ramieniu. W końcu zadowoliła się tym bezczeszczeniem przestrzeni osobistej, na każdy sposób mając uspkojoną swoją zwierzęcą duszę... Stado. Tak, Stado Ny-Ny.
Oprócz tego, pilnowała dzielnie swojej warty, gdy reszta spała oraz uciekała wspinając się na sufit, za każdym razem, gdy wilczyca zbliżała się do niej z ręcznikiem i gąbką. A najbardziej lubiła polować! Jej organ węchu znajdował się w języku, także machała rozwidlonym jęzorem, wyłapując w powietrzu wonie, zapachy i many różnych istot. Będąc w towarzystwie wilczycy łatwiej było zapolować. Ziemia naokoło ruin miasta była sucha, wypalona, ale w starym lesie znaleźć można było jakąś zdobycz. Natura była w stanie sobie poradzić, nawet w takich warunkach, a wspólne wyprawy były bardziej owocne niż polowanie w pojedynkę. Ny-Ny była zdecydowanie mniejsza, drobniejsza i zwinniejsza, podczas gdy Nono w postaci wilka potrafiła jednym uderzeniem łapy skręcić kark okazałego dzika – ładnie im szła współpraca. Zbierały jajka, drobne zwierzątka, ptaki, jakieś gołębie... Jaszczurka nie mogła tylko pojąć, dlaczego Nono odmawia jedzenia pysznych szczurków... Jedzenie to jedzenie! Ny-Ny nie rozumiała, jak można gardzić zdobyczą, gdy nie wiadomo, kiedy nadarzy się następna okazja do zapełnienie żołądka. Wbrew upodobaniom smakowym Nono, napchała sobie kieszenie dwoma okazałymi gryzoniami, nie zamierzając dać im się zmarnować. Sama upolowała? Sama! Drugie dwa szczurki jeszcze żywe zabrała ze sobą do gniazda, podsuwając Ukye z jednym słowem. Dusza. A potem zjadła martwe, ale jeszcze świeżutkie... Pamiętała co nieco z Shinseiny, rozmowy z mnichem i jej natarczywych pytań, które zadawała każdemu, kto nie bał się jej aparycji. Czym jest dusza? Doszła do wniosku, że to coś niewidzialnego w ciele, co po zniknięciu sprawia, że istota umiera. Nie wnikała w szczegóły, nie były one na jej głowę... Skupiała się bardziej na tym co było tu i teraz.
Zrozumiała mimo to prosty przekaz, że za kilka dni odchodzą. Gdzie, dokąd, nie wiedziała, ale instynkt podpowiadał jej, że szukają nowego gniazda. To obecne, choć bardzo wygodne zdawało się trochę za małe i zważywszy na dziwną aktywność demonicznych man nad nimi, nie do końca bezpieczne... Nie raz, nie dwa unosiła głowę, wbijając wzrok w sufit piwnicy. Wyczuwała delikatniejszą od innych, niemal kocią manę Miris, która przemknęła zwiewnie gdzieś nad nimi i rozmyła się z drugiej strony. Oprócz tego wyczuwała jakieś oczekiwanie wśród swojego stada... By trochę uspokoić ich i siebie, podczas odpoczynku przytulała się do cieplutkiego boku Nono albo ocierała swoim policzkiem o niej. Nie raz schowała się pod kościstymi nogami Ukye, albo siedziała obejmując jego ramię. Raz czy dwa przysnęła na plecach Kama, choć ten nie był skory do wzmacniania więzi stadnej w ten sposób...
Tamtego dnia wszyscy byli poruszeni, trochę niespokojni... Udzieliło się jej to trochę. Czując, jak Nono wymyka się by rozprostować łapy, Ny-Ny potrząsnęła głową, rozbudzając się i siadając na środku piwnicy. Pilnowała reszty Stada, czekając na jej powrót – w końcu tak należało. Wilczyca wróciła po pewnym czasie, a niedługo potem pojawił się jeszcze jeden gość. Widząc Miris w kociej, demonicznej postaci, gadzie źrenice w czerwonych oczach dziewczynki zwęziły się w szparki. Głównie przez to, że pamiętna jej ostatniej wizyty, starała się w skupieniu wyczuć jej kolejne zamiary... Nie trąciły one agresją, ale była ostrożna. Kam był jak zwykle spokojny, za to Nono pachniała dziwnie smutkiem... Chociaż nie pokazywała tego po sobie. Ny-Ny przechyliła głowę w bok, nie słuchając tego o czym mówił koci demon – zarejestrowała tylko fakt, że odchodzą i to jej wystarczyło. Bagażu też nie miała, nie licząc szczurków w kieszeniach oraz zwitka bandaży, który podwędziła z apteczki białowłosej. Sentyment zrobił swoje... I choć dziewczynka zdawała się błądzić myślami gdzieś daleko, zauważyła coś niepokojącego. Ledwie demonica zaczęła przemawiać do Ukye na osobności, chłopak mógł poczuć, jak coś wspina się po jego plecach. Miris szeptała na jego ucho, a Ny-Ny zaniepokojona potencjalnym atakiem z jej strony wyciszyła swoją energię i wczepiła się w ubranie chłopaka na plecach. Zakradła się tak, przechyliła się przez jego ramię i zbliżyła swoją twarz do boku głowy kociego demona, tak, że dzieliły je tylko kilka centymetrów, wlepiając w nią czujne, czerwony oczyska...
- Sss... - wysyczała nagle cichutko, nie mówiąc nic więcej, choć wyrażało to naprawdę dużo. Patrzyła na nią bez mrugnięcia oczami, po prostu wlepiając w nią swoje spojrzenie. Gdy ta odeszła, jakby nigdy nic dziewczynka odczepiła się od pleców Ukye, upewniając się, że demonowi nic nie grozi. Nie rozumiała co mówiła Miris, ale na wszelki wypadek wolała uważać... Obeszła demona, sprawdzając, czy coś się stało, po czym uspokojona, dwoma susami doskoczyła do Nono. Tam jaszczurka stanęła na dwóch nogach – co było rzadkością – prezentując swój bardzo skąpy wzrost i drobniutką budowę ciała. Złapała wilczycę za rękaw i pociągnęła lekko, kierując swoje pytanie do wszystkich członków ich gromady... - Gdzie Ssstado idzie? - zapytała, obejmując ramię wilczycy i stając na palcach, by otrzeć w zwierzęcym, ale czułym geście swoim łuskowatym policzkiem o jej brodę. Czuła, że tak trzeba... Manie Nono brakowało charakterystycznej dla niej żywotności, przygasła nieco, co dziewczynkę niepokoiło. Tak nie może być. Jeśli Alpha nie jest na siłach, to Beta musi przejąć dowodzenie... Wzrok Ny-Ny padł na najstarszą osobę w tym gronie. - Kam wie? - zwróciła się do niego, po czym umilkła raptownie, unosząc głowę w górę. Wysunęła język i mlasnęła bezgłośnie smakując powietrza, czujnie, powoli, wczuwając się w każdą, najmniejszą cząstkę many...
Musieli być ostrożni.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Wto 13 Paź 2020, 19:25
Kamael miał rację. Demony można rozgryźć po emocjach, jakie w nich siedzą. Być może dlatego nie traktował Miris jak wroga, choć jeszcze wiele brakowało do ocieplenia wizerunku. Wszak w obecnym świecie to one kojarzyły się z jarzmem Lucyfera. Ukye aż za dobrze wiedział, jak to jest być pod jego butem. Nie wtrącał się wtedy w ich rozmowę, w ogóle nie brał pod uwagę tego, że jego słowa mogłyby w jakiś sposób wpłynąć na bieg zdarzeń. W każdym razie zdecydowano, iż odwiedzą bogacza.
Snuł się w tyle z bagażami ukradkiem spoglądając na towarzyszy spod grzywki. Przerzucone bagaże na plecach nie były tak ciężkie jak jego ponure myśli. Głód i słabość potęgowały negatywne wibracje, które za Chiny Ludowe nie mógł stłumić w sobie. Nawet maska na twarzy i bandaże nie pomagały. Dobrze, że dzięki szczurkom od Ny-Nyś mógł pożywić się ich duszyczkami, aczkolwiek stanowiły one jedynie odpowiednik ludzkich cukierków. I to nie takich wyskokowych. Tak czy siak jakby miał liczyć tylko na swoje zdolności i swoją pułapkę, nie doczekałby się żadnego posiłku. Z drugiej strony wystarczyłoby urwać kawałek duszy któregoś z towarzyszy, a skończyłaby się głodówka. Srogo skarcił się w myślach, o kilka kroków wydłużył dystans między nim a resztą, żeby nie kusili nieświadomi łakomstwa czarnowłosego.
Jednak to nie wystarczyło.
Kociodemonica miała nosa, że jego pobratymca ssało w żołądku od braku pożywienia. Została na moment z nim w tyle grupy i zdradziła coś chłopakowi. Sama wiedziała, jak to jest. Miała swoje sposoby na radzenie sobie z taką chwilą słabości, nawet ochoczo podzieliła się jednym z nim z Ukye. Ten podniósł wyżej wzrok, i już miał skomentować jej dietę, kiedy poczuł na sobie nie tyle dodatkowy ciężar, co pazurki na barkach i wijący się ogon wokół jego brzucha. Nie przeganiał swojej małej ochroniarki, bo przywykł do jej zachowania na tyle, że uważał w myślach to za urocze. Koścista ręka powędrowała z wolna na główkę dziewczynki i podrapał w okolicach jej malutkich różek dając znać, że wszystko w porządku. Ale czy na pewno?
- Miris, zaczekaj -chyba po raz pierwszy zwrócił się po imieniu nowopoznanej, jak zwykle cicho i bez większych emocji w głosie- Zjadanie uczuć to także zjadanie skrawka duszy. Tylko Aniołowie mają zdolność zdejmowania smutków i trosk z dusz bez ich szkody.
Wzrok demona, choć przepełniony głodem, miał w sobie także determinację, aby nie krzywdzić najbliższych. Być może jej wskazówki przydadzą się w nowym obozie, gdzie faktycznie będą osobnicy zdecydowani na odjęcie bólu kosztem uszczerbku na duszy, lecz nie pozwoli na to, aby Kamael, Shiyu czy Ny-Ny znaleźli się w menu Miris. Przynajmniej koleżanka po fachu wie, że demon miał jakiś inny priorytet niż zaspokajanie głodu i służenie Lucyferowi. Tylko ile można opierać się własnej naturze?
Dziewczyna zwróciła też słuszną uwagę, że Shiyu była przepełniona tymi smutnymi emocjami. O ile wcześniej zwalał to na stres czy niepewność wyprawy, tak teraz miał wątpliwości. Szła niby jako pierwsza, z uniesioną głową, lecz jednocześnie tkwiło w niej coś niewyjaśnionego. Im dłużej przyglądał się jej sylwetce z tyłu, tym odnosił wrażenie, że powinien był coś zrobić. Aż zadygotało coś w nim w środku. Zmobilizował swoje ciało na tyle, że zaczynał stawiać bardziej dziarsko kroki, by wpierw wyrównać do Kamaela z Ny-Nyś, a potem jeszcze trochę ich wyprzedzić i znaleźć się na froncie z Białowłosą. Mimo swego niezaspokojonego apetytu zdołał przełamać się na tyle, by skupić się na kumpeli. Właściwie... na kimś więcej niż kumpeli.
- Nawet ładnie Ci w białych włosach... -zagadnął jako pierwszy, co nie było normalne dla demona- ... zawsze to jakaś odmiana, nawet jak na chwilę.
C-Co to w ogóle miało być? Przeklnął sobie aż w głowie. Dlaczego nie umiał normalnie rozmawiać? Czy Wilczyca odjęła mu odwagę czy po prostu był z niego taki dzikus? Może jedno i drugie...? Westchnął nieco bezradnie, co mogło oznaczać, że nie tylko po to zdecydował się dotrzymać w miarę równy krok Nono. Nie było to proste zadanie, lecz prawdziwy egzamin wytrwałości był przed nim.
- Słuchaj... gdybyś chciała o coś zapytać... albo o czymś porozmawiać... możesz na mnie liczyć. Zaś jeśli chciałabyś pobyć sama, to też powiedz, bo w przeciwnym razie potowarzyszę Ci aż do posiadłości tego bogacza.
Wyglądało na to, że demon nie odczepi się od Shiyu, dopóki nie dostanie wyraźnego sygnału, albo kuksańca pod żebra. Póki co niezrażony szedł tuż obok Złotookiej, aczkolwiek brakowało mu takiej kondycji jak dziewczynie. Co jakiś czas gubił rytm kroków, co nadrabiał jak mógł jak najmniej widocznie. W każdym razie przyczepił się jak rzep do wilczego ogona.
Snuł się w tyle z bagażami ukradkiem spoglądając na towarzyszy spod grzywki. Przerzucone bagaże na plecach nie były tak ciężkie jak jego ponure myśli. Głód i słabość potęgowały negatywne wibracje, które za Chiny Ludowe nie mógł stłumić w sobie. Nawet maska na twarzy i bandaże nie pomagały. Dobrze, że dzięki szczurkom od Ny-Nyś mógł pożywić się ich duszyczkami, aczkolwiek stanowiły one jedynie odpowiednik ludzkich cukierków. I to nie takich wyskokowych. Tak czy siak jakby miał liczyć tylko na swoje zdolności i swoją pułapkę, nie doczekałby się żadnego posiłku. Z drugiej strony wystarczyłoby urwać kawałek duszy któregoś z towarzyszy, a skończyłaby się głodówka. Srogo skarcił się w myślach, o kilka kroków wydłużył dystans między nim a resztą, żeby nie kusili nieświadomi łakomstwa czarnowłosego.
Jednak to nie wystarczyło.
Kociodemonica miała nosa, że jego pobratymca ssało w żołądku od braku pożywienia. Została na moment z nim w tyle grupy i zdradziła coś chłopakowi. Sama wiedziała, jak to jest. Miała swoje sposoby na radzenie sobie z taką chwilą słabości, nawet ochoczo podzieliła się jednym z nim z Ukye. Ten podniósł wyżej wzrok, i już miał skomentować jej dietę, kiedy poczuł na sobie nie tyle dodatkowy ciężar, co pazurki na barkach i wijący się ogon wokół jego brzucha. Nie przeganiał swojej małej ochroniarki, bo przywykł do jej zachowania na tyle, że uważał w myślach to za urocze. Koścista ręka powędrowała z wolna na główkę dziewczynki i podrapał w okolicach jej malutkich różek dając znać, że wszystko w porządku. Ale czy na pewno?
- Miris, zaczekaj -chyba po raz pierwszy zwrócił się po imieniu nowopoznanej, jak zwykle cicho i bez większych emocji w głosie- Zjadanie uczuć to także zjadanie skrawka duszy. Tylko Aniołowie mają zdolność zdejmowania smutków i trosk z dusz bez ich szkody.
Wzrok demona, choć przepełniony głodem, miał w sobie także determinację, aby nie krzywdzić najbliższych. Być może jej wskazówki przydadzą się w nowym obozie, gdzie faktycznie będą osobnicy zdecydowani na odjęcie bólu kosztem uszczerbku na duszy, lecz nie pozwoli na to, aby Kamael, Shiyu czy Ny-Ny znaleźli się w menu Miris. Przynajmniej koleżanka po fachu wie, że demon miał jakiś inny priorytet niż zaspokajanie głodu i służenie Lucyferowi. Tylko ile można opierać się własnej naturze?
Dziewczyna zwróciła też słuszną uwagę, że Shiyu była przepełniona tymi smutnymi emocjami. O ile wcześniej zwalał to na stres czy niepewność wyprawy, tak teraz miał wątpliwości. Szła niby jako pierwsza, z uniesioną głową, lecz jednocześnie tkwiło w niej coś niewyjaśnionego. Im dłużej przyglądał się jej sylwetce z tyłu, tym odnosił wrażenie, że powinien był coś zrobić. Aż zadygotało coś w nim w środku. Zmobilizował swoje ciało na tyle, że zaczynał stawiać bardziej dziarsko kroki, by wpierw wyrównać do Kamaela z Ny-Nyś, a potem jeszcze trochę ich wyprzedzić i znaleźć się na froncie z Białowłosą. Mimo swego niezaspokojonego apetytu zdołał przełamać się na tyle, by skupić się na kumpeli. Właściwie... na kimś więcej niż kumpeli.
- Nawet ładnie Ci w białych włosach... -zagadnął jako pierwszy, co nie było normalne dla demona- ... zawsze to jakaś odmiana, nawet jak na chwilę.
C-Co to w ogóle miało być? Przeklnął sobie aż w głowie. Dlaczego nie umiał normalnie rozmawiać? Czy Wilczyca odjęła mu odwagę czy po prostu był z niego taki dzikus? Może jedno i drugie...? Westchnął nieco bezradnie, co mogło oznaczać, że nie tylko po to zdecydował się dotrzymać w miarę równy krok Nono. Nie było to proste zadanie, lecz prawdziwy egzamin wytrwałości był przed nim.
- Słuchaj... gdybyś chciała o coś zapytać... albo o czymś porozmawiać... możesz na mnie liczyć. Zaś jeśli chciałabyś pobyć sama, to też powiedz, bo w przeciwnym razie potowarzyszę Ci aż do posiadłości tego bogacza.
Wyglądało na to, że demon nie odczepi się od Shiyu, dopóki nie dostanie wyraźnego sygnału, albo kuksańca pod żebra. Póki co niezrażony szedł tuż obok Złotookiej, aczkolwiek brakowało mu takiej kondycji jak dziewczynie. Co jakiś czas gubił rytm kroków, co nadrabiał jak mógł jak najmniej widocznie. W każdym razie przyczepił się jak rzep do wilczego ogona.
Re: Polanka
Wto 20 Paź 2020, 21:54
Gdyby chciał mógłby długie godziny debatować z tą dziewczynką na temat kontaktów i jak one działały. Nie zawsze sprowadzały się do duszy czy innego tego typu rzeczy. Poza tym Kam w tamtym momencie nie miał wystarczająco dużo sił, aby skontrolować byle papier, który panienka wyciąga sobie z kapelusza. Najpierw niech powalczy sobie z Panem Demonów, a dopiero potem się wypowiada lub patrzy na niego jak na idiotę. Kam był z natury nieufny, a ta cecha pogłębiła się odkąd Lucyfer postanowił urządzić na Ziemi park rozrywki poświęcony swoim mrocznym perwersją. Wiec niech panienka wybaczy, że nie zareagował radością, podskokami i ogólną miłością do jej propozycji, a dokładniej do opcji, którą dawał jej pan. Żaden człowiek nie sprzymierzy się z demonem nawet w tak okropnych okolicznościach. Więc panienka była jego kundlem, albo zmuszał ją w jakiś sposób do posłuszeństwa. W każdym razie nie widać było tutaj współpracy, a jedynie wykonywanie poleceń. To niestety u Kamaela już nie funkcjonowało od dawien dawna i nie da sobie założyć kagańca oraz smyczy ponownie. Nie tędy droga. Jednakże interesowało go co może się wydarzyć u tego człowieczka, równocześnie samemu ruszył do działania. Kosztowało go to sporo czasu, ale wreszcie udało mu się namierzyć pewnego gnoja. Interesujące było tylko to, czy będzie chciał z nim rozmawiać.
Wycieczka zapowiadała się znakomicie. Wszyscy w wisielczych nastrojach, zaś droga była długa i cholernie niebezpieczna. Aż się chciało zaintonować jakąś pieśń. Jednak zapewne wtedy wszyscy spojrzeliby na niego jak na niestabilnego psychicznie i to nie byłoby zbyt uprzejme. Kam wyczuwał wszystkie negatywne emocje, które kłębiły się wokół ich grupki, a także w całym mieście. To była dla niego pierwszorzędna pożywka. Może nie chciał tego przyznać, ale te emocje nakręcały go i dzięki temu miał lepszy humor, a równocześnie działał na znacznie lepszych obrotach. Wciąż czuł się trochę zardzewiały, ale pierwszy demon który ich zaatakuje skończy bez kręgosłupa. Key i Shiyu wyglądali na całkiem przybitych, ale nie jego rola w tym momencie nie sprowadzała się do tego, aby ich pocieszać. Musiał ich chronić i obserwować, a od czasu dawać rady. Ten smutek i to co czują będą musieli sami rozgryźć i sobie z nim poradzić. Z tego co jednak widział powoli im to jakoś szło. On zaś dostał w nagrodę zajmowanie się małą Ny-Ny. Anioł spojrzał na nią i westchnął. Podniósł małą jedną ręką i usadowił sobie na ramieniu. Tak będzie wygodniej, a równocześnie bezpieczniej. Teraz wyglądali jak jakaś parodia pirata z papugą bez piór.
- Idziemy coś sprawdzić. Długa wycieczka, ale może się opłaci. Poza tym brawo. – powiedział Kamael, a ostatnie zdanie odnosiło się do wystraszenia demonicy. Młoda miała w sobie to ziarenko. Ciemnowłosy obserwował plecy zakochanej dwójki, ale nic nie powiedział. Niech się dogadują, a może im coś z tego wyjdzie. Zamiast tego skupił swoją uwagę na młodej demonicy.
- To może powiesz jak zostałaś sługusem zwykłego człowieka. Praktycznie żaden demon nie przeżyłby takiej hańby, więc chętnie wysłucham co cię do tego skłoniło, bądź zmusiło. I nie martw się. Mamy wiele czasu. – rzekł Kam, a jego niebieskie oczy zapłonęły.
Wycieczka zapowiadała się znakomicie. Wszyscy w wisielczych nastrojach, zaś droga była długa i cholernie niebezpieczna. Aż się chciało zaintonować jakąś pieśń. Jednak zapewne wtedy wszyscy spojrzeliby na niego jak na niestabilnego psychicznie i to nie byłoby zbyt uprzejme. Kam wyczuwał wszystkie negatywne emocje, które kłębiły się wokół ich grupki, a także w całym mieście. To była dla niego pierwszorzędna pożywka. Może nie chciał tego przyznać, ale te emocje nakręcały go i dzięki temu miał lepszy humor, a równocześnie działał na znacznie lepszych obrotach. Wciąż czuł się trochę zardzewiały, ale pierwszy demon który ich zaatakuje skończy bez kręgosłupa. Key i Shiyu wyglądali na całkiem przybitych, ale nie jego rola w tym momencie nie sprowadzała się do tego, aby ich pocieszać. Musiał ich chronić i obserwować, a od czasu dawać rady. Ten smutek i to co czują będą musieli sami rozgryźć i sobie z nim poradzić. Z tego co jednak widział powoli im to jakoś szło. On zaś dostał w nagrodę zajmowanie się małą Ny-Ny. Anioł spojrzał na nią i westchnął. Podniósł małą jedną ręką i usadowił sobie na ramieniu. Tak będzie wygodniej, a równocześnie bezpieczniej. Teraz wyglądali jak jakaś parodia pirata z papugą bez piór.
- Idziemy coś sprawdzić. Długa wycieczka, ale może się opłaci. Poza tym brawo. – powiedział Kamael, a ostatnie zdanie odnosiło się do wystraszenia demonicy. Młoda miała w sobie to ziarenko. Ciemnowłosy obserwował plecy zakochanej dwójki, ale nic nie powiedział. Niech się dogadują, a może im coś z tego wyjdzie. Zamiast tego skupił swoją uwagę na młodej demonicy.
- To może powiesz jak zostałaś sługusem zwykłego człowieka. Praktycznie żaden demon nie przeżyłby takiej hańby, więc chętnie wysłucham co cię do tego skłoniło, bądź zmusiło. I nie martw się. Mamy wiele czasu. – rzekł Kam, a jego niebieskie oczy zapłonęły.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Nie 25 Paź 2020, 12:23
Tak.
Głębokie zamyślenie oraz gołym okiem widoczne poczucie winy wilczycy mogło powodować, że wszyscy z zewnątrz odbierali ją jako zdołowaną. W zasadzie kłamstwem byłoby powiedzenie, że jakiegoś doła nie ma. Była w Kazan już kawał czasu, odwiedzała gruzy swojego rodzinnego domu nie raz, moment głębokiej depresji oraz niechęci do egzystencji minęły dawno. Teraz, gdy odnalazła jakieś żywe dusze i istnieje szansa na odnalezienie ich więcej... jakoś podnosiło ją to na duchu. Szła na samym przodzie bo chciała jakoś to przełknąć, nie koniecznie robiąc komuś problem. Poza tym była tu psem obronnym i miała nosa do wywąchiwania kłopotów, więc tak było strategiczniej, nie? Jak się zmęczy to ktoś ją zamieni, a ona może wtedy na tyłach robić za tragarza w wilczej formie. Same plusy posiadania Nono w drużynie!
Zmarszczyła brwi, a następnie nadęła policzki. Szła tak kilka metrów zupełnie ignorując co się dzieje z towarzystwem za nią, aż w końcu z jej zamyślania wyrwała ją Ny-Ny z zapytaniem gdzie się wybierają. Pacnęła się kilka razy po twarzy, by otrzeźwieć, ale mała najwyraźniej zauważając niezdolność Shiyu skierowała pytanie do Kamaela. Gdyby tylko nauczyciele w klasie tacy byli mili gdy wilczyca odpływała myślami na lekcjach. Poruszyła kilka razy wilczymi uszami, odwracając się i teraz idąc tyłem. Dobrze, że mieli tutaj ze sobą Kama, nie musiała się chociaż wysiać z nauką dla Ny-Ny, po prostu zwali to na Niego. Może w drodze trochą ją odmieni z tego częściowego zdziczenia.
Dołączył do Niej Ukye, pochwalił jej włosy. Na ten komplement postarała się uśmiechnąć, ale nie ukrywała, że zdecydowanie wolała swój czarny imidż. Ten był co prawda słodki, ale zupełnie nie nadawał się do przeżycia w takiej dziczy jak teraz. Od lat nie widziała promieni słońca, całą planetę otulały ciemne i gęste chmury. Była idealnie wkomponowana mając czarne futro...
W każdym razie nie podziękowała słowami, tylko wystawiła palec wskazujący i wbiła go pod żebro demona. A masz, złośniku! Wtedy nawet zdała się na uśmiech na twarzy, ale zniknął on po kolejnych słowach przyjaciela. Zawiesiła głowę, przez chwilę między nimi było cicho;
- Urodziłam się w Kazan. - powiedziała w końcu, wbiła wzrok w mroczny krajobraz przed sobą - Cała moja rodzina tu była w tym czasie... - gdy wszyscy umierali - Trzymałam się z daleka od domu, chciałam ich pochować wiele razy, ale jestem po prostu tchórzem. Chyba jeszcze przez bardzo długi czas ich grobowcem będą gruzy domu. Przychodząc tu z Shinseiny miałam nadzieję... że udało im się tak jak udało się mi. Głupie, nie? - podrapała się za uchem nerwowo się śmiejąc, a następnie odwróciła głowę do towarzystwa na tyłach - A tam co?
Głębokie zamyślenie oraz gołym okiem widoczne poczucie winy wilczycy mogło powodować, że wszyscy z zewnątrz odbierali ją jako zdołowaną. W zasadzie kłamstwem byłoby powiedzenie, że jakiegoś doła nie ma. Była w Kazan już kawał czasu, odwiedzała gruzy swojego rodzinnego domu nie raz, moment głębokiej depresji oraz niechęci do egzystencji minęły dawno. Teraz, gdy odnalazła jakieś żywe dusze i istnieje szansa na odnalezienie ich więcej... jakoś podnosiło ją to na duchu. Szła na samym przodzie bo chciała jakoś to przełknąć, nie koniecznie robiąc komuś problem. Poza tym była tu psem obronnym i miała nosa do wywąchiwania kłopotów, więc tak było strategiczniej, nie? Jak się zmęczy to ktoś ją zamieni, a ona może wtedy na tyłach robić za tragarza w wilczej formie. Same plusy posiadania Nono w drużynie!
Zmarszczyła brwi, a następnie nadęła policzki. Szła tak kilka metrów zupełnie ignorując co się dzieje z towarzystwem za nią, aż w końcu z jej zamyślania wyrwała ją Ny-Ny z zapytaniem gdzie się wybierają. Pacnęła się kilka razy po twarzy, by otrzeźwieć, ale mała najwyraźniej zauważając niezdolność Shiyu skierowała pytanie do Kamaela. Gdyby tylko nauczyciele w klasie tacy byli mili gdy wilczyca odpływała myślami na lekcjach. Poruszyła kilka razy wilczymi uszami, odwracając się i teraz idąc tyłem. Dobrze, że mieli tutaj ze sobą Kama, nie musiała się chociaż wysiać z nauką dla Ny-Ny, po prostu zwali to na Niego. Może w drodze trochą ją odmieni z tego częściowego zdziczenia.
Dołączył do Niej Ukye, pochwalił jej włosy. Na ten komplement postarała się uśmiechnąć, ale nie ukrywała, że zdecydowanie wolała swój czarny imidż. Ten był co prawda słodki, ale zupełnie nie nadawał się do przeżycia w takiej dziczy jak teraz. Od lat nie widziała promieni słońca, całą planetę otulały ciemne i gęste chmury. Była idealnie wkomponowana mając czarne futro...
W każdym razie nie podziękowała słowami, tylko wystawiła palec wskazujący i wbiła go pod żebro demona. A masz, złośniku! Wtedy nawet zdała się na uśmiech na twarzy, ale zniknął on po kolejnych słowach przyjaciela. Zawiesiła głowę, przez chwilę między nimi było cicho;
- Urodziłam się w Kazan. - powiedziała w końcu, wbiła wzrok w mroczny krajobraz przed sobą - Cała moja rodzina tu była w tym czasie... - gdy wszyscy umierali - Trzymałam się z daleka od domu, chciałam ich pochować wiele razy, ale jestem po prostu tchórzem. Chyba jeszcze przez bardzo długi czas ich grobowcem będą gruzy domu. Przychodząc tu z Shinseiny miałam nadzieję... że udało im się tak jak udało się mi. Głupie, nie? - podrapała się za uchem nerwowo się śmiejąc, a następnie odwróciła głowę do towarzystwa na tyłach - A tam co?
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Nie 25 Paź 2020, 21:45
Zachowanie tej małej jaszczurki było tak słodkie, że Miris chętnie by ją przytuliła. Jednak taki gest mógłby się nie spodobać małej, a demonica nie chciała jej niepotrzebnie stresować. Wystarczył już sam fakt, że podczas podróży byli na celowniku demonów. Może przynajmniej uda jej się przekonać demonicznego chłopaka, by skorzystał z jej propozycji?
- Możesz mieć rację, ale to by było dziwne. Bo od 4 lat nie zjadłam ani jednej duszy. Toru tego pilnował. Pozwalał mi się żywić tylko negatywnymi emocjami jego podopiecznych. I jakoś... Przez te lara nie wyczułam żadnych zmian w ich duszach- odparła, będąc zaciekawiona słowami demona. Gdyby jej dieta robiła krzywdę ocalałym, Toru już dawno by się pozbył Miris, dla bezpieczeństwa podopiecznych. Więc to była dość... Tajemnicza sprawa. Może gdyby tamta anielica z Oroki nadal żyła, to Miris mogłaby ją zapytać, jak to jest z tym karmieniem się emocjami. Niestety... Wszystkie anioły nie żyły.
Z rozmyślań o śmierci aniołów wytrąciły ją słowa upadłego. Naprawdę chciał ją bliżej poznać? Odkryć jej motywy? Czy raczej szuka potwierdzenie, jak żałosną istotą była Miris? Eee tam! Skoro i tak są skazani na jej towarzystwo, to przynajmniej zabiją czas rozmową. Nie ważne jakie będzie ona miała konsekwencje.
- Zgoda, w takim razie pozwól, że zacznę od początku...- skinęła głową, wzięła głęboki wdech i zaczęła swoją opowieść.
- Nie zawsze byłam demonem. Urodziłam się prawie 500 lat temu w Kazan. Byłam córką Pół-zwierzęcia i wojownika Tsuinzun. Pewnego dnia, gdy byłam jeszcze dzieckiem, zostałam porwana przez członków sekty. Nie zabili mnie jednak od razu. Zamiast tego przetrzymywali mnie w swojej kryjówce i zmuszali do różnych rzeczy. Aż w końcu, kazali mi przejść ostateczny test. Miałam złożyć w ofierze kotkę. I choć wydawała mi się znajoma, to wiedziałam, że jeśli odmówie wykonania zadania, znów będą mnie torturować. Więc... Zabiłam ją. Po śmierci kotka przybrała ludzką postać... To była moja matka.
Wtedy można powiedzieć, że oszalałam. Myślałam tylko o tym, by zabić satanistów, by zemścić się za wszystko, co zrobili. Jednak nie zdołałam. Następnego dnia, to oni złożyli mnie w ofierze. Po śmierci obudziłam się w piekle... Jako demon. I nadL myślałam tylko o zemście. Do czasu, aż poznałam pewnego demona, który miał zupełnie inne poglądy na temat zemsty. Przywrócił mnie do równowagi, zwrócił człowieczeństwo. A gdy dostaliśmy szanse na opuszczenie piekła, zaproponował mi, bym pomogła mu chronić ludzi przed demonami. Poza piekłem, gdy anioły jeszcze żyły, Lucyfer nie mógł już nami kierować. Zgodziłam się. Jednak... Po powrocie do Seishi... Mojego przyjaciela nie było ze mną. Do dziś nie wiem, co się z nim stało.
Przechodząc jednak dalej... Gdy pojawiłam się w mieście w demonicznej postaci, wywołałam spore zamieszanie. Jednak przed atakiem na mnie, uratował mnie pewien starzec. I zaoferował pomoc. Że pomoże mi wrócić do społeczeństwa, jeśli będę mu posłuszna. Zgodziłam się, służba u niego trwała kilka lat, jednak... To nie był dobry człowiek... Jego eksperymenty... Badania... Musiałam patrzeć na to wszystko i udawać, że nic się nie dzieje, bo byłam związana przysięgą. Do czasu... W końcu nie wytrzymałam i gdy chciał zabić małego chłopca, stanęłam do walki ze swoim panem. Śmiertelnie go poraniłam, lecz złamanie przysięgi przypłaciłam spedzeniem około 400 lat zamknięta w mieczu. Miecz umieszczono w grobie starucha, na cmentarzu w Oroce. I dopiero po setkach lat trafił mi się ktoś, kto zdołał mnie uwolnić... To był KonKuro.
Tamtej nocy poznałam też upadłą anielicę, anioła stróża i waszego demonicznego kompana. No cóż, to nie było miłe spotkanie...
Gdy się skończyło i razem z KonKuro dotarłam do Shinseiny, Tsuinzun zabrał mnie do kawiarni. Potem poszedł załatwić parę spraw, a ja zostałam sama. Krótko, bo wkrótce napatoczyła się jakaś łowczyni głów. Dostała na mnie zlecenie od... Toru. Zaczęłyśmy walczyć, lecz byłam zbyt osłabiona i z łatwością mnie pokonała. Potem pojawił się Toru i powiedział mi, że szuka mojego miecza. Wymieniliśmy kilka zdań, dał mi zaproszenie do jego willi i zostawił mnie w spokoju.
Nie skorzystałam jednak z zaproszenia i kolejne miesiące spędziłam razem z KonKuro. Namawiał mnie, bym zaczęła uczęszczać do miejscowej szkoły, ale... Bałam się, że to się źle skończy. Potem Lucyfer pokonał Najwyższego, KonKuro zaginął, a ja... Byłam bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Wokół mnie była tylko śmierć... I ja też chciałam umrzeć... Możesz mnie teraz nazwać tchórzem, ale nie widziałam sensu w dalszym życiu. Nim jednak zdążyłam się zabić, znalazł mnie Toru. Powiedział, że skoro chcę umrzeć, to nuech to nie będzie bezsensowna śmierć. Stwierdził, że zamiast popełnić samobójstwo, mogę oddać życie za innych, którzy jeszcze żyją... Zgodziłam się. Zawarliśmy kontrakt. Z mojej strony była przysięga, że wykonam każdy rozkaz oraz, że nie spróbuję się zabić. A z jego strony była przysięga, że zawsze będzie chronił ocalałych. Od tamtej pory mu służę. Choć cały czas boje się, że to bezsensowna walka... Że Lucyfer w końcu nas dopadnie... - opowiedziała upadłemu historię swojego życia. Ani razu przy tym nie skłamała, ale nie zdziwiłaby się, gdyby mężczyzna jej nie uwierzył.
- Nie boje się śmierci. KonKuro był dla mnie jak rodzina. I tak jak rodziców, jego też straciłam. Spełnię swój obowiązek. Lecz będę szczęśliwa, mogąc dołączyć do bliskich.
- Możesz mieć rację, ale to by było dziwne. Bo od 4 lat nie zjadłam ani jednej duszy. Toru tego pilnował. Pozwalał mi się żywić tylko negatywnymi emocjami jego podopiecznych. I jakoś... Przez te lara nie wyczułam żadnych zmian w ich duszach- odparła, będąc zaciekawiona słowami demona. Gdyby jej dieta robiła krzywdę ocalałym, Toru już dawno by się pozbył Miris, dla bezpieczeństwa podopiecznych. Więc to była dość... Tajemnicza sprawa. Może gdyby tamta anielica z Oroki nadal żyła, to Miris mogłaby ją zapytać, jak to jest z tym karmieniem się emocjami. Niestety... Wszystkie anioły nie żyły.
Z rozmyślań o śmierci aniołów wytrąciły ją słowa upadłego. Naprawdę chciał ją bliżej poznać? Odkryć jej motywy? Czy raczej szuka potwierdzenie, jak żałosną istotą była Miris? Eee tam! Skoro i tak są skazani na jej towarzystwo, to przynajmniej zabiją czas rozmową. Nie ważne jakie będzie ona miała konsekwencje.
- Zgoda, w takim razie pozwól, że zacznę od początku...- skinęła głową, wzięła głęboki wdech i zaczęła swoją opowieść.
- Nie zawsze byłam demonem. Urodziłam się prawie 500 lat temu w Kazan. Byłam córką Pół-zwierzęcia i wojownika Tsuinzun. Pewnego dnia, gdy byłam jeszcze dzieckiem, zostałam porwana przez członków sekty. Nie zabili mnie jednak od razu. Zamiast tego przetrzymywali mnie w swojej kryjówce i zmuszali do różnych rzeczy. Aż w końcu, kazali mi przejść ostateczny test. Miałam złożyć w ofierze kotkę. I choć wydawała mi się znajoma, to wiedziałam, że jeśli odmówie wykonania zadania, znów będą mnie torturować. Więc... Zabiłam ją. Po śmierci kotka przybrała ludzką postać... To była moja matka.
Wtedy można powiedzieć, że oszalałam. Myślałam tylko o tym, by zabić satanistów, by zemścić się za wszystko, co zrobili. Jednak nie zdołałam. Następnego dnia, to oni złożyli mnie w ofierze. Po śmierci obudziłam się w piekle... Jako demon. I nadL myślałam tylko o zemście. Do czasu, aż poznałam pewnego demona, który miał zupełnie inne poglądy na temat zemsty. Przywrócił mnie do równowagi, zwrócił człowieczeństwo. A gdy dostaliśmy szanse na opuszczenie piekła, zaproponował mi, bym pomogła mu chronić ludzi przed demonami. Poza piekłem, gdy anioły jeszcze żyły, Lucyfer nie mógł już nami kierować. Zgodziłam się. Jednak... Po powrocie do Seishi... Mojego przyjaciela nie było ze mną. Do dziś nie wiem, co się z nim stało.
Przechodząc jednak dalej... Gdy pojawiłam się w mieście w demonicznej postaci, wywołałam spore zamieszanie. Jednak przed atakiem na mnie, uratował mnie pewien starzec. I zaoferował pomoc. Że pomoże mi wrócić do społeczeństwa, jeśli będę mu posłuszna. Zgodziłam się, służba u niego trwała kilka lat, jednak... To nie był dobry człowiek... Jego eksperymenty... Badania... Musiałam patrzeć na to wszystko i udawać, że nic się nie dzieje, bo byłam związana przysięgą. Do czasu... W końcu nie wytrzymałam i gdy chciał zabić małego chłopca, stanęłam do walki ze swoim panem. Śmiertelnie go poraniłam, lecz złamanie przysięgi przypłaciłam spedzeniem około 400 lat zamknięta w mieczu. Miecz umieszczono w grobie starucha, na cmentarzu w Oroce. I dopiero po setkach lat trafił mi się ktoś, kto zdołał mnie uwolnić... To był KonKuro.
Tamtej nocy poznałam też upadłą anielicę, anioła stróża i waszego demonicznego kompana. No cóż, to nie było miłe spotkanie...
Gdy się skończyło i razem z KonKuro dotarłam do Shinseiny, Tsuinzun zabrał mnie do kawiarni. Potem poszedł załatwić parę spraw, a ja zostałam sama. Krótko, bo wkrótce napatoczyła się jakaś łowczyni głów. Dostała na mnie zlecenie od... Toru. Zaczęłyśmy walczyć, lecz byłam zbyt osłabiona i z łatwością mnie pokonała. Potem pojawił się Toru i powiedział mi, że szuka mojego miecza. Wymieniliśmy kilka zdań, dał mi zaproszenie do jego willi i zostawił mnie w spokoju.
Nie skorzystałam jednak z zaproszenia i kolejne miesiące spędziłam razem z KonKuro. Namawiał mnie, bym zaczęła uczęszczać do miejscowej szkoły, ale... Bałam się, że to się źle skończy. Potem Lucyfer pokonał Najwyższego, KonKuro zaginął, a ja... Byłam bezsilna. Nie mogłam nic zrobić. Wokół mnie była tylko śmierć... I ja też chciałam umrzeć... Możesz mnie teraz nazwać tchórzem, ale nie widziałam sensu w dalszym życiu. Nim jednak zdążyłam się zabić, znalazł mnie Toru. Powiedział, że skoro chcę umrzeć, to nuech to nie będzie bezsensowna śmierć. Stwierdził, że zamiast popełnić samobójstwo, mogę oddać życie za innych, którzy jeszcze żyją... Zgodziłam się. Zawarliśmy kontrakt. Z mojej strony była przysięga, że wykonam każdy rozkaz oraz, że nie spróbuję się zabić. A z jego strony była przysięga, że zawsze będzie chronił ocalałych. Od tamtej pory mu służę. Choć cały czas boje się, że to bezsensowna walka... Że Lucyfer w końcu nas dopadnie... - opowiedziała upadłemu historię swojego życia. Ani razu przy tym nie skłamała, ale nie zdziwiłaby się, gdyby mężczyzna jej nie uwierzył.
- Nie boje się śmierci. KonKuro był dla mnie jak rodzina. I tak jak rodziców, jego też straciłam. Spełnię swój obowiązek. Lecz będę szczęśliwa, mogąc dołączyć do bliskich.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pon 26 Paź 2020, 17:11
Nastroje tu panowały różne. Każda mana drgała jakoś inaczej, w odmienny sposób dawała o sobie znać iskierkami uczuć, drobnymi skokami mocy, niedoskonałościami. A jej i tak chodziło o wyjaśnienie, gdzie idą. Dziewczynka długim spojrzeniem obdarzyła Nono, która wydawała się trochę nieswoja, ale zdawała się z tego otrząsać, choć nie udzieliła odpowiedniej informacji. Jaszczurka przechyliła nieco głowę w bok, patrząc na nią badawczo. Następnie zerknęła na Ukye i Kama, z czego demon minął ją i skupił się na rozmowie z wilczycą. Nie wiedząc za bardzo co zrobić w tej sytuacji, Ny-Ny miała zamiar dreptać gdzieś pośrodku orszaku, dopóki nie zbliżyła się do Kama. Mężczyzna spojrzał na nią i westchnął. Napotkała jego spojrzenie, odwdzięczając się nieruchomym, czerwonym wzrokiem zwierzęcia, czujnym i jak zawsze świdrującym. Trudno było stwierdzić, że w tych oczach kryło się więcej ludzkiej inteligencji niż to, ile sama okazywała na co dzień... Czasy nie były i dla dziewczynki łaskawe. Nie zaoponowała, kiedy czarnowłosy podniósł ją za kaptur jak niesforne kocię. Ny-Ny zamrugała czerwonymi ślepiami, trochę skonfundowania – nie było tu jednak wody, więc nie bała się, że Kam wrzuci ją do balii pełnej bardzo nieprzyjemnej i okropnie mokrej cieczy... Zamiast tego posadził sobie dziewczynkę na ramieniu. Jej mizerna budowa ciała nie dodała mu wiele ciężaru. Drobna, wychudzona, zajęła spokojnie jego lewe ramię, siedząc tam całkiem wygodnie. Ogon majtał lekko na plecach na boki, nogi podkurczyła nieco, opierając łuskowate stopy o pierś mężczyzny. Było tak... Całkiem przyjemne. I była wysoko! Czerwone oczy Ny-Ny uległy pewnej zmianie, drobne źrenice nagle rozszerzyły się i stały okrągłe, zupełnie jak u przejętego czymś kota. Rozglądała się spojrzeniem wokoło, wyraźnie zadowolona z tego stanu rzeczy. Wyszczerzyła śmiertelnie ostre ząbki, trzymając się za kołnierz Kama i obserwując wszystko z góry. Co innego wdrapywanie się na latarnie, budynki czy domy, co innego taka przejażdżka! Jedną ręką delikatnie poklepała mężczyznę po głowie, muskając spięte włosy otwartą dłonią.
- Sprawdzić. - powtórzyła Ny-Ny pewnie słowo Kama. Sprawdzić... Co sprawdzić? Nie wiedziała, ale skoro Stado szło tam razem, to niech tak będzie. Zerknęła na Nono i Ukye idących przed nimi. Nachylili się do siebie, rozmawiając przyciszonym tonem, ale szli spokojnie na czele – ich mana nie zdradzała żadnego zaniepokojenia. Skoro oni zajęli się drogą przed nimi, Ny-Ny będzie obserwowała tyły i niebo – w końcu dzięki Kamowi ma do tego sposobność! Zadarła główkę w górę, aż kaptur zsunął się i opadł na plecy. Nie lubiła tego nieba... Czarne, pochmurne, czasem czerwone błyski przebijały się przez smoliste kłęby nad nimi... Nie było widać ptaków i tego żałowała najbardziej. Zjadłoby się takiego utuczonego okruszkami gołąbka... Oblizała rozwidlonym językiem swoje wargi i odwróciła głowę w tył, patrząc na polanę za nimi. Rozmów jaszczurka nie słuchała w ogóle. To, że Kam obok rozmawiał z Miris nie ciekawiło jej w ogóle, zarejestrowała tylko fakt drobnej niechęci pomiędzy tą dwójką. Było tu za dużo... Zbyt trudnie i skomplikowanie brzmiących słów, ot co. I tak była gotowa do reakcji w razie potrzeby, ale póki co nie było ku temu żadnych wskazań. Okolica też była w miarę spokojna, nie wyczuwała żadnej nieprzyjaznej many, nawet aura była zaskakująco przyjazna – jeśli tylko tak można było nazwać apokaliptyczną wycieczkę. Ny-Ny spędziła jeszcze dłuższą chwilę pełniąc rolę osiedlowego monitoringu, po czym przechyliła się leniwie do tyłu, wczepiając w kurtkę, tylko po to by usiąść na karku Kama, bardziej w typowej pozie „na barana”. Dosłownie przeniosła chudziutkie nożyny, umieszczając je luźno po bokach jego szyi i położyła swoje złożone ramiona na czubku jego głowy jak na poduszce. Oparła o to swoją brodę, czując jak ciemne kosmyki włosów łaskoczą jej brodę i policzki, aż zmrużyła sennie oczy. Ostatnie dni minęły im wybitnie pracowicie, a choć drzemka na tak otwartej przestrzeni nie była zbyt dobrym pomysłem, to ufała na tyle Stadu, wiedząc, że w razie co ją obudzą. - Kam. Ny-Ny śpi. - powiadomiła nagle mężczyznę i pazurzastą rączką poklepała go lekko po policzku. Ogonem machnęła wdzięcznie i przełożyła go przez ramię Kama, zapadając raczej w coś na kształt letargu niźli snu. Mrugała leniwie oczami patrząc przed siebie, objęła czubek głowy mężczyzny, przytulając brodę do włosów. Tak, to był dobry pomysł. Jak zdecydują się na postój, Stado mogło spać, ona będzie pełniła wartę nawet całą noc. A teraz, skoro jej sen był najmniej kłopotliwy podczas marszu dla pozostałych, niech i tak będzie... Jak na kogoś, kogo manę można było opisać jako zapach starej krwi, pergaminu, kurzu i lodu, Kam był zaskakująco ciepły. Choć nie tak przyjemnie miękki i puszysty jak wilcza forma Nono, ani tak... Kościsty i chłodny jak fioletowooki demon.
W sam raz na drzemkę.
- Sprawdzić. - powtórzyła Ny-Ny pewnie słowo Kama. Sprawdzić... Co sprawdzić? Nie wiedziała, ale skoro Stado szło tam razem, to niech tak będzie. Zerknęła na Nono i Ukye idących przed nimi. Nachylili się do siebie, rozmawiając przyciszonym tonem, ale szli spokojnie na czele – ich mana nie zdradzała żadnego zaniepokojenia. Skoro oni zajęli się drogą przed nimi, Ny-Ny będzie obserwowała tyły i niebo – w końcu dzięki Kamowi ma do tego sposobność! Zadarła główkę w górę, aż kaptur zsunął się i opadł na plecy. Nie lubiła tego nieba... Czarne, pochmurne, czasem czerwone błyski przebijały się przez smoliste kłęby nad nimi... Nie było widać ptaków i tego żałowała najbardziej. Zjadłoby się takiego utuczonego okruszkami gołąbka... Oblizała rozwidlonym językiem swoje wargi i odwróciła głowę w tył, patrząc na polanę za nimi. Rozmów jaszczurka nie słuchała w ogóle. To, że Kam obok rozmawiał z Miris nie ciekawiło jej w ogóle, zarejestrowała tylko fakt drobnej niechęci pomiędzy tą dwójką. Było tu za dużo... Zbyt trudnie i skomplikowanie brzmiących słów, ot co. I tak była gotowa do reakcji w razie potrzeby, ale póki co nie było ku temu żadnych wskazań. Okolica też była w miarę spokojna, nie wyczuwała żadnej nieprzyjaznej many, nawet aura była zaskakująco przyjazna – jeśli tylko tak można było nazwać apokaliptyczną wycieczkę. Ny-Ny spędziła jeszcze dłuższą chwilę pełniąc rolę osiedlowego monitoringu, po czym przechyliła się leniwie do tyłu, wczepiając w kurtkę, tylko po to by usiąść na karku Kama, bardziej w typowej pozie „na barana”. Dosłownie przeniosła chudziutkie nożyny, umieszczając je luźno po bokach jego szyi i położyła swoje złożone ramiona na czubku jego głowy jak na poduszce. Oparła o to swoją brodę, czując jak ciemne kosmyki włosów łaskoczą jej brodę i policzki, aż zmrużyła sennie oczy. Ostatnie dni minęły im wybitnie pracowicie, a choć drzemka na tak otwartej przestrzeni nie była zbyt dobrym pomysłem, to ufała na tyle Stadu, wiedząc, że w razie co ją obudzą. - Kam. Ny-Ny śpi. - powiadomiła nagle mężczyznę i pazurzastą rączką poklepała go lekko po policzku. Ogonem machnęła wdzięcznie i przełożyła go przez ramię Kama, zapadając raczej w coś na kształt letargu niźli snu. Mrugała leniwie oczami patrząc przed siebie, objęła czubek głowy mężczyzny, przytulając brodę do włosów. Tak, to był dobry pomysł. Jak zdecydują się na postój, Stado mogło spać, ona będzie pełniła wartę nawet całą noc. A teraz, skoro jej sen był najmniej kłopotliwy podczas marszu dla pozostałych, niech i tak będzie... Jak na kogoś, kogo manę można było opisać jako zapach starej krwi, pergaminu, kurzu i lodu, Kam był zaskakująco ciepły. Choć nie tak przyjemnie miękki i puszysty jak wilcza forma Nono, ani tak... Kościsty i chłodny jak fioletowooki demon.
W sam raz na drzemkę.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pon 26 Paź 2020, 19:39
Czyli dało się? Jeść emocje bez skaz na duszy? On... on nie dałby rady rozdzielić tej materii. Czuł to całym sobą. Nie była to tylko kwestia chwili czy głodu, tylko jego samego. Szkoła Lucyfera, jego twarde rządy nad życiem Ukye i mroczne wpływy trwające prawie sto lat odbiły na nim zbyt duże piętno. Uniósł bezwiednie prawą, kościstą dłoń z wpatrywał się w nią, jakby przypominając sobie każdy etap jej kontaktu z każdą wyrwaną duszą. Drżała widocznie, bowiem skora do zaspokojenia głodu jej właściciela. Nic więcej nie odpowiedział dziewczynie, tylko zmarkotniał i przygryzł nieco dolną wargę, a później odwrócił wzrok gdzieś w bok i pozwolił oddalić się demonicy zostając samemu na parę minut z myślami. A im dłużej rozmyślał o zmianie diety, tym robił się nerwowy. Dopiero kiedy przypadkowo spragnionym wzrokiem zahaczył o sylwetkę Wilczycy, zdecydował się ochłonąć i zainterweniować. Albo przynajmniej potowarzyszyć Nono w milczeniu.
Ha, nie od razu było tak grobowo, jakby można było się spodziewać! Po mało przekonującym komplemencie Shiyu odwdzięczyła się dźgnięciem między żebrami, na co odruchowo przekrzywił się w tułowiu, jakby chcąc uciec od dźgnięcia, ale za późno. Spojrzał z ukosa na krnąbrną dziewczynę z wilczym ogonem.
- Ej, ej...
Wyburczał cicho masując chudą dłonią jeszcze chudsze ciało. Trochę czuł się niezręcznie, nie przywykł, by mieć wtryniony palec między żebra (a demon obecnie był samą skórą i kościami), ale cóż - warto było "oberwać" za odrobinę uśmiechu przyjaciółki. W sumie niepotrzebnie zmienił temat, jednak daleko mu było do instynktownego prowadzenia rozmowy. Milsza atmosfera prysnęła, pojawiła się między nimi cisza, która towarzyszyła Ukye zbyt długo podczas krótkiego jak na demona żywota, że aż przywykł do niej. Ale szczerze... to wolał usłyszeć wreszcie głos Złotookiej, która zamyśliła się na smutno. Eh miał tupet wtryniać się z tyłu grupy, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o nastroju Nono. O niej samej. I okazało się, że dane mu było usłyszeć, co gryzło Wilczycę. Ostrożnie skierował wzrok na Nią i słuchał uważnie, co Ją trapiło. Korzenie. Rodzina. Ogoniasta nie mogła pogodzić się ze swoją słabością co do ich pochówku, tym bardziej co do utraty najbliższych. Nie mógł wyobrazić sobie, jak bardzo można było być związanym z rodzicami i rodzeństwem, jednak rozumiał powagę i przygnębienie Białowłosej.
- Shiyu...
Wyszeptał starając się nawiązać z Nią kontakt wzrokowy, kiedy właśnie w tej chwili odwróciła głowę w stronę towarzystwa za nimi. Nie powiedział nic więcej, lecz na znak wsparcia ostrożnie położył swoją dłoń na ramieniu dziewczyny i chwilkę tak trzymał. Przez ułamek sekundy chciał sięgnąć ręką po Jej dłoń i spleść palcami, lecz stchórzył. Cóż, nie tylko panna Wolf odczuwa lęki. To, że nie wykonała pochówku rodziny wcale nie wynikało z niedbalstwa, ale ze strachu, żeby zmierzyć się ze wspomnieniami, które pozostaną jedynie w pamięci. Że bliscy już nie będą żywo pojawiać się w jej życiorysie, nie będzie mogła ich wspierać, ani oni Jej. Ważne, iż pamięta o nich, a jeśli pozwoli sobie pomóc w samotności, to mogą nawet we dwójkę udać się znów do Kazan i ostatecznie pożegnać się z najbliższymi Shiyu.
W każdym razie nie za długo trzymał ramię Wilczycy, bowiem pozwolił także Jej - prawie tak samo jak poprzednio Miris - do dołączenia do uczestniczenia w dyskusji z pozostałymi. Demon zaś zrobił dwa kroki na przód i kierował grupą, nie mniej nawet jak nie patrzył się na pozostałych, to słyszał wszystko, co mówili. Najwięcej zaczęła opowiadać nowo poznana osoba. Różowowłosa odpowiadając na pytanie Kamaela zdradziła swój początek. Czyli podobnie jak Shiyu dawniej była Półzwierzęciem. To by wyjaśniało, dlaczego w demonicznej postaci miała aż tyle kocich atrybutów. Ale im dłużej trwało opowiadanie koleżanki, tym bardziej utwierdzał się w zdaniu, że nawet jeśli są demonami, to różnią się drastycznie pod pewnymi względami. Chociażby sataniści i sekty - to dzięki tym grupom Ukye przetrwał niejedno starcie z aniołami. W dawnych czasach miał swoich fanatyków, którzy zabijali i składali ofiary w imię Czarnowłosego. Wszystko to oczywiście ukartował Lucyfer, by jeszcze bardziej wpływać na niego i szantażować jego życiem. Niestety i on sam zabijał różnych osobników, w tym dzieci także, dopóki Archanioł nie zainterweniował. Dopiero po swojej śmierci zrozumiał, jak bardzo manipulował nim Lucyfer, lecz tak mocno wżył się w ciało Ukye, że nawet dzisiaj nie był pewien, czy Światło Kamaela było wystarczające. Ile istnień przetrwałoby, gdyby nie głód Fioletowookiego? Dlaczego inni mieli ginąć, by on mógł żyć? W swoim drugim, znacznie krótszym niż w pierwszym, życiu zabijał już tylko zwyrodnialców, grzeszników, a nawet demony. Ale przedtem...? A w przyszłości...? W pewnym momencie nie wytrzyma i zrobi komuś krzywdę, bo taką miał naturę. Oby tylko nie dotyczyło to kogokolwiek ze Stada. Miris, choć jeszcze oficjalnie nie jest członkiem Stada, to póki co wydaje się być lepszą kandydaturą na demona w grupie niż on. W takich chwilach, kiedy zderzał swoje doświadczenie z innymi, wydawał się być niewiele mniej złym od Lucyfera. Albo tego typu myśli zostały mu wtłoczone przez wieloletnie indoktrynacje, nawet jeśli zdawał sobie sprawy z tego, że po części są fałszywe.
Zwolnił nerwowy krok,, kiedy do jego uszu dotarł głosik Małej Agentki, która na dobre umościła sobie gniazdko na Kamaelu. Sen... to był bardzo dobry pomysł. Co prawda warunki były średnio sprzyjające na przerwy, lecz szczerze jego nogi prosiły także o postój. Jeszcze tydzień temu nie miał w nich czucia, nie przywykły do tak długich podróży za jednym razem. Zdawał sobie sprawę, że Kamael mógł być na tyle silny, by mógł nieść dalej śpiącą Jaszczurzą Panienkę, ale być może i inni zechcieliby odpocząć. Ukye rozbudził się na tyle, że mógł stróżować.
- Ny-Ny i kto chętny - niech wypocznie. Przejmuję wartę.
Późny wieczór sprzyjał zmrużeniu powiek, lecz jeszcze bardziej - do rozpalenia ogniska. Nie będzie ono na tyle duże, by przyćmić pożary lasów nieopodal - jakieś demony urządziły tam imprezkę. Czuł ich many, i tych w powietrzu, i tych tam daleko... ksa... organizm rozstroił się i Ukye tracił koncentrację. Musiał rozładować z siebie trochę gniewu, więc sięgnął po jeden z grubych patyków nieopodal drzewa i jednym zimno-ognistym splunięciem wzniecił początkowo fioletowy płomień, a kilka sekund później pochodnia jarzyła się normalną barwą i zyskiwała na ciepłocie. Zostawił im ów pochodnię do rozpałki, żeby pozbierać kilka innych badylów na stosik, a później bez słowa oddalić się od Stada, żeby przysiąść paręnaście metrów dalej na ziemi i bacznie spoglądać w niebo usłane mrocznymi marami. Kogo chciał oszukać? Czym różnił się od innych demonów? Że wstrzymywał się od jedzenia? Że był słaby? Prędzej czy później padnie na kogoś. W niczym nie będzie wtedy lepszy od czarcich pomiotów dryfującymi na niebie lub nad palącym się lasem.
Ha, nie od razu było tak grobowo, jakby można było się spodziewać! Po mało przekonującym komplemencie Shiyu odwdzięczyła się dźgnięciem między żebrami, na co odruchowo przekrzywił się w tułowiu, jakby chcąc uciec od dźgnięcia, ale za późno. Spojrzał z ukosa na krnąbrną dziewczynę z wilczym ogonem.
- Ej, ej...
Wyburczał cicho masując chudą dłonią jeszcze chudsze ciało. Trochę czuł się niezręcznie, nie przywykł, by mieć wtryniony palec między żebra (a demon obecnie był samą skórą i kościami), ale cóż - warto było "oberwać" za odrobinę uśmiechu przyjaciółki. W sumie niepotrzebnie zmienił temat, jednak daleko mu było do instynktownego prowadzenia rozmowy. Milsza atmosfera prysnęła, pojawiła się między nimi cisza, która towarzyszyła Ukye zbyt długo podczas krótkiego jak na demona żywota, że aż przywykł do niej. Ale szczerze... to wolał usłyszeć wreszcie głos Złotookiej, która zamyśliła się na smutno. Eh miał tupet wtryniać się z tyłu grupy, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o nastroju Nono. O niej samej. I okazało się, że dane mu było usłyszeć, co gryzło Wilczycę. Ostrożnie skierował wzrok na Nią i słuchał uważnie, co Ją trapiło. Korzenie. Rodzina. Ogoniasta nie mogła pogodzić się ze swoją słabością co do ich pochówku, tym bardziej co do utraty najbliższych. Nie mógł wyobrazić sobie, jak bardzo można było być związanym z rodzicami i rodzeństwem, jednak rozumiał powagę i przygnębienie Białowłosej.
- Shiyu...
Wyszeptał starając się nawiązać z Nią kontakt wzrokowy, kiedy właśnie w tej chwili odwróciła głowę w stronę towarzystwa za nimi. Nie powiedział nic więcej, lecz na znak wsparcia ostrożnie położył swoją dłoń na ramieniu dziewczyny i chwilkę tak trzymał. Przez ułamek sekundy chciał sięgnąć ręką po Jej dłoń i spleść palcami, lecz stchórzył. Cóż, nie tylko panna Wolf odczuwa lęki. To, że nie wykonała pochówku rodziny wcale nie wynikało z niedbalstwa, ale ze strachu, żeby zmierzyć się ze wspomnieniami, które pozostaną jedynie w pamięci. Że bliscy już nie będą żywo pojawiać się w jej życiorysie, nie będzie mogła ich wspierać, ani oni Jej. Ważne, iż pamięta o nich, a jeśli pozwoli sobie pomóc w samotności, to mogą nawet we dwójkę udać się znów do Kazan i ostatecznie pożegnać się z najbliższymi Shiyu.
W każdym razie nie za długo trzymał ramię Wilczycy, bowiem pozwolił także Jej - prawie tak samo jak poprzednio Miris - do dołączenia do uczestniczenia w dyskusji z pozostałymi. Demon zaś zrobił dwa kroki na przód i kierował grupą, nie mniej nawet jak nie patrzył się na pozostałych, to słyszał wszystko, co mówili. Najwięcej zaczęła opowiadać nowo poznana osoba. Różowowłosa odpowiadając na pytanie Kamaela zdradziła swój początek. Czyli podobnie jak Shiyu dawniej była Półzwierzęciem. To by wyjaśniało, dlaczego w demonicznej postaci miała aż tyle kocich atrybutów. Ale im dłużej trwało opowiadanie koleżanki, tym bardziej utwierdzał się w zdaniu, że nawet jeśli są demonami, to różnią się drastycznie pod pewnymi względami. Chociażby sataniści i sekty - to dzięki tym grupom Ukye przetrwał niejedno starcie z aniołami. W dawnych czasach miał swoich fanatyków, którzy zabijali i składali ofiary w imię Czarnowłosego. Wszystko to oczywiście ukartował Lucyfer, by jeszcze bardziej wpływać na niego i szantażować jego życiem. Niestety i on sam zabijał różnych osobników, w tym dzieci także, dopóki Archanioł nie zainterweniował. Dopiero po swojej śmierci zrozumiał, jak bardzo manipulował nim Lucyfer, lecz tak mocno wżył się w ciało Ukye, że nawet dzisiaj nie był pewien, czy Światło Kamaela było wystarczające. Ile istnień przetrwałoby, gdyby nie głód Fioletowookiego? Dlaczego inni mieli ginąć, by on mógł żyć? W swoim drugim, znacznie krótszym niż w pierwszym, życiu zabijał już tylko zwyrodnialców, grzeszników, a nawet demony. Ale przedtem...? A w przyszłości...? W pewnym momencie nie wytrzyma i zrobi komuś krzywdę, bo taką miał naturę. Oby tylko nie dotyczyło to kogokolwiek ze Stada. Miris, choć jeszcze oficjalnie nie jest członkiem Stada, to póki co wydaje się być lepszą kandydaturą na demona w grupie niż on. W takich chwilach, kiedy zderzał swoje doświadczenie z innymi, wydawał się być niewiele mniej złym od Lucyfera. Albo tego typu myśli zostały mu wtłoczone przez wieloletnie indoktrynacje, nawet jeśli zdawał sobie sprawy z tego, że po części są fałszywe.
Zwolnił nerwowy krok,, kiedy do jego uszu dotarł głosik Małej Agentki, która na dobre umościła sobie gniazdko na Kamaelu. Sen... to był bardzo dobry pomysł. Co prawda warunki były średnio sprzyjające na przerwy, lecz szczerze jego nogi prosiły także o postój. Jeszcze tydzień temu nie miał w nich czucia, nie przywykły do tak długich podróży za jednym razem. Zdawał sobie sprawę, że Kamael mógł być na tyle silny, by mógł nieść dalej śpiącą Jaszczurzą Panienkę, ale być może i inni zechcieliby odpocząć. Ukye rozbudził się na tyle, że mógł stróżować.
- Ny-Ny i kto chętny - niech wypocznie. Przejmuję wartę.
Późny wieczór sprzyjał zmrużeniu powiek, lecz jeszcze bardziej - do rozpalenia ogniska. Nie będzie ono na tyle duże, by przyćmić pożary lasów nieopodal - jakieś demony urządziły tam imprezkę. Czuł ich many, i tych w powietrzu, i tych tam daleko... ksa... organizm rozstroił się i Ukye tracił koncentrację. Musiał rozładować z siebie trochę gniewu, więc sięgnął po jeden z grubych patyków nieopodal drzewa i jednym zimno-ognistym splunięciem wzniecił początkowo fioletowy płomień, a kilka sekund później pochodnia jarzyła się normalną barwą i zyskiwała na ciepłocie. Zostawił im ów pochodnię do rozpałki, żeby pozbierać kilka innych badylów na stosik, a później bez słowa oddalić się od Stada, żeby przysiąść paręnaście metrów dalej na ziemi i bacznie spoglądać w niebo usłane mrocznymi marami. Kogo chciał oszukać? Czym różnił się od innych demonów? Że wstrzymywał się od jedzenia? Że był słaby? Prędzej czy później padnie na kogoś. W niczym nie będzie wtedy lepszy od czarcich pomiotów dryfującymi na niebie lub nad palącym się lasem.
Re: Polanka
Pon 02 Lis 2020, 22:56
Wycieczka podążała w dobrym kierunku. Tak przynajmniej mogło im się wydawać ponieważ nie pokonali jeszcze zbyt wielu kilometrów. Na razie wszyscy mieli dobry humor, lecz Kama ciekawiło jak sytuacja będzie się prezentować po kilku dniach marszu i atakach demonów. Bo o to, że zostaną zaatakowani był pewny. Prawie tak, że Key ślini się do Shiyu, kiedy myślał iż nikt nie patrzy. Błąd. Zawsze ktoś patrzy, a tą osobą przeważnie jest wiekowy Upadły. Gdyby wszystko nie wzięło i nie poszło na wolne, to Kam połowę swoich zajęć jako nauczyciel poświęcałby na sprawdzaniu i kontrolowaniu uczniów napakowanych hormonami. O seks w kiblu by ich nie posądzał, lecz całowanie na każdej przerwie już prędzej by przeszło. To są czasy, które już nie wrócą, ale kto wie. Może uda mu się zapewnić tej bandzie dzieciaków jakąś przyszłość. Przyszłość, w której będą mogły żyć. Zakochać się. Założyć rodzinę. Cieszyć się szczęściem. Taki był zamysł na samym początku. Wszystko obróciło się o sto osiemdziesiąt stopni i na dodatek stanęło w ogniu.
W międzyczasie demonica zaczęła opowiadać mu historię swojego życia. Kam słuchał jednym uchem, a drugim nasłuchiwał możliwego ataku. Na rany bachora Najwyższego. Czy on wyglądał na pieprzonego psychoterapeutę? Chciał by mu streściła jakim cudem służy człowiekowi, a nie to dlaczego mamusia z tatusiem wpadli i się ona urodziła. Historia owszem była tragiczna i z pewnością przykra dla niej jako jednostki, lecz Kam w cały swoim długim życiu widział wiele takich sytuacji. Mógł żałować dziewczynki i z całą pewnością, gdzieś w głębiach jego serca takie uczucie się znajdowało, lecz aktualnie tego nie okazywał. Wyglądał nawet na znudzonego, ale nie przerywał jej. Skoro już rozpoczęła, to nietaktem było kazać się jej zamknąć. Ogólne zapomniał już jak dzieciaki potrafią dużo mówić. Key, Nono i NyNy nie należeli do gadatliwych osób. W trakcie historii NyNy zmieniła swoje miejsce i teraz usadowiła się na czubku głowy Upadłego, gdzie postanowiła urządzić sobie drzemkę. Kam miał na tyle dobry humor, iż jej na to pozwolił, a sama Lilith zapewne by go opieprzyła, gdyby zechciał jej zepsuć sen.
- Śpij, śpij. – mruknął do dziewczynki, która wybrała jego głowę na poduszkę. Kilka minut później Miris skończyła swoją długą przemowę.
- Wiara dziewczyno w dzisiejszych czasach jest naprawdę deficytowym towarem. Trzymaj się jej, lecz uważaj. Jeśli zostanie odebrana, to taką osobę można łatwo złamać, a następnie unicestwić. Już wiele razy to widziałem. – powiedział, a następnie podrapał się po świeżo ogolonej twarzy. Odzwyczaił się również od tego. – Śmierć nie jest niczym strasznym. Można powiedzieć, że dla was to kolejna ścieżka. Jednak nigdy jej nie szukaj. Nie ma nic chwalebnego w śmierci. – powiedział Kamael. Ciężko było stwierdzić co dokładnie Upadły ma na myśli.
Zbliżający się wieczór sprawił, że trzeba było znaleźć miejsce na nocleg. Ognisko pod wielkim drzewem. I kto mu powie, że to nie jest wycieczka? No, ale trzeba było załatwić jeszcze jedną ważną sprawę.
- Opiekuj się nią. – powiedział Upadły, przekazując śpiącą jaszczurkę starszej siostrze w postaci Shiyu. Kam wziął głęboki oddech i ruszył w stronę Keya, który chyba ponownie wszedł w swój tryb emo. Kiedy tylko zbliżył się młodego demona to trzepnął go trzy razy przez ten durny łeb.
- Pierwsze za oddalanie się bez zgody. Mamy trzymać się razem. – powiedział niebieskooki siadając obok chłopaka.
- Drugie byś się wreszcie ogarnął, a trzecie tak na zaś.
Kam nie był ojcem i zapewne nigdy nie będzie, gdyż było to dość skomplikowane, ale wiedział jak postępować z dzieciakami. W końcu miał pod sobą tysiące wojowników. To nie jest takie ciężkie, choć w tym momencie wolałby pewnie szturmować przyczółki demonów.
- O czym kiedyś rozmawialiśmy? Jak masz problem przychodzisz do mnie i rozmawiamy. Współpraca Ukye? Gdybyśmy byli w szkole dałbym ci pałę za pracę w zespole i byś za karę musiał sprzątać cały budynek i tereny. Myślisz, że nie widzę co się z tobą dzieje? Nie czuję jak twoja mana szaleje? Dzieciaku. Znam demony od podszewki, a ty jesteś beznadziejny jeśli chodzi o ukrywanie pragnień, emocji i ogólnie większej części co ci w duszy gra. Nie mam teraz za wiele czasu, wiec musimy przejść kurs przyspieszony. – powiedział Kam.
Zanim młody demon zdążył zapytać o jaki kurs chodzi Upadły położył my dłoń, na której znajdował się pierścień na głowie. W następnej sekundzie Key mógł poczuć jak masa mocy wpływa do jego ciała. Wystarczająca, aby uśmierzyć głód, który nim targał.
- No teraz powinno być lepiej. Doładowałem cię na kilkanaście tygodni. Zanim się znowu zrobisz głodny to powinienem nauczyć cię jak można posilać się emocjami. A teraz rusz swoje dupsko do obozu. Kolacja czeka. – powiedział Kam i po raz czwarty trzepnął Keya w głowę. Tym razem zrobił to z czystej złośliwości.
W międzyczasie demonica zaczęła opowiadać mu historię swojego życia. Kam słuchał jednym uchem, a drugim nasłuchiwał możliwego ataku. Na rany bachora Najwyższego. Czy on wyglądał na pieprzonego psychoterapeutę? Chciał by mu streściła jakim cudem służy człowiekowi, a nie to dlaczego mamusia z tatusiem wpadli i się ona urodziła. Historia owszem była tragiczna i z pewnością przykra dla niej jako jednostki, lecz Kam w cały swoim długim życiu widział wiele takich sytuacji. Mógł żałować dziewczynki i z całą pewnością, gdzieś w głębiach jego serca takie uczucie się znajdowało, lecz aktualnie tego nie okazywał. Wyglądał nawet na znudzonego, ale nie przerywał jej. Skoro już rozpoczęła, to nietaktem było kazać się jej zamknąć. Ogólne zapomniał już jak dzieciaki potrafią dużo mówić. Key, Nono i NyNy nie należeli do gadatliwych osób. W trakcie historii NyNy zmieniła swoje miejsce i teraz usadowiła się na czubku głowy Upadłego, gdzie postanowiła urządzić sobie drzemkę. Kam miał na tyle dobry humor, iż jej na to pozwolił, a sama Lilith zapewne by go opieprzyła, gdyby zechciał jej zepsuć sen.
- Śpij, śpij. – mruknął do dziewczynki, która wybrała jego głowę na poduszkę. Kilka minut później Miris skończyła swoją długą przemowę.
- Wiara dziewczyno w dzisiejszych czasach jest naprawdę deficytowym towarem. Trzymaj się jej, lecz uważaj. Jeśli zostanie odebrana, to taką osobę można łatwo złamać, a następnie unicestwić. Już wiele razy to widziałem. – powiedział, a następnie podrapał się po świeżo ogolonej twarzy. Odzwyczaił się również od tego. – Śmierć nie jest niczym strasznym. Można powiedzieć, że dla was to kolejna ścieżka. Jednak nigdy jej nie szukaj. Nie ma nic chwalebnego w śmierci. – powiedział Kamael. Ciężko było stwierdzić co dokładnie Upadły ma na myśli.
Zbliżający się wieczór sprawił, że trzeba było znaleźć miejsce na nocleg. Ognisko pod wielkim drzewem. I kto mu powie, że to nie jest wycieczka? No, ale trzeba było załatwić jeszcze jedną ważną sprawę.
- Opiekuj się nią. – powiedział Upadły, przekazując śpiącą jaszczurkę starszej siostrze w postaci Shiyu. Kam wziął głęboki oddech i ruszył w stronę Keya, który chyba ponownie wszedł w swój tryb emo. Kiedy tylko zbliżył się młodego demona to trzepnął go trzy razy przez ten durny łeb.
- Pierwsze za oddalanie się bez zgody. Mamy trzymać się razem. – powiedział niebieskooki siadając obok chłopaka.
- Drugie byś się wreszcie ogarnął, a trzecie tak na zaś.
Kam nie był ojcem i zapewne nigdy nie będzie, gdyż było to dość skomplikowane, ale wiedział jak postępować z dzieciakami. W końcu miał pod sobą tysiące wojowników. To nie jest takie ciężkie, choć w tym momencie wolałby pewnie szturmować przyczółki demonów.
- O czym kiedyś rozmawialiśmy? Jak masz problem przychodzisz do mnie i rozmawiamy. Współpraca Ukye? Gdybyśmy byli w szkole dałbym ci pałę za pracę w zespole i byś za karę musiał sprzątać cały budynek i tereny. Myślisz, że nie widzę co się z tobą dzieje? Nie czuję jak twoja mana szaleje? Dzieciaku. Znam demony od podszewki, a ty jesteś beznadziejny jeśli chodzi o ukrywanie pragnień, emocji i ogólnie większej części co ci w duszy gra. Nie mam teraz za wiele czasu, wiec musimy przejść kurs przyspieszony. – powiedział Kam.
Zanim młody demon zdążył zapytać o jaki kurs chodzi Upadły położył my dłoń, na której znajdował się pierścień na głowie. W następnej sekundzie Key mógł poczuć jak masa mocy wpływa do jego ciała. Wystarczająca, aby uśmierzyć głód, który nim targał.
- No teraz powinno być lepiej. Doładowałem cię na kilkanaście tygodni. Zanim się znowu zrobisz głodny to powinienem nauczyć cię jak można posilać się emocjami. A teraz rusz swoje dupsko do obozu. Kolacja czeka. – powiedział Kam i po raz czwarty trzepnął Keya w głowę. Tym razem zrobił to z czystej złośliwości.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Sro 11 Lis 2020, 13:31
Nie chciała pocieszenia, chciała to z siebie wyrzucić. Po tylu latach w końcu obok niej była jakaś dusza, której można było się zwierzyć z tego i owego. Na szczęście, to w zupełności wilczej dziewczynie wystarczyło, jakoś nie miała odwagi w sercu na coś więcej, dlatego jakikolwiek kontakt wzrokowy opadał. Spaliłaby się chyba ze wstydu, a nie może przecież okazać żadnej słabości. W końcu nawet nie uroniła łzy gdy zobaczyła kogoś żywego i to o ludzie, kogoś jej znanego. Miała wielką ochotę się rozbeczeć, ale wiedziała, że nie pora na to. Na coś takiego przyjdzie czas gdy w końcu Władca Demonów zdechnie.
Idąc tyłem do celu podróży obserwowała towarzystwo. Ny-Ny robiła za pokemona na ramieniu upadłego, a Kamael... był Kamaelem. Marudny staruch, zero jakiejkolwiek radości czy krzty humoru. Zdumiewające, że udało mu się przepracować na Uczelni dłużej niż tydzień. Musiał zastraszać uczniów, aby go nie obrali sobie za cel drwin. Sam dyrektor był ośmieszany nie raz za swój styl bycia. Papcio w kapciach... był silny, ciekawe czy udało mu się przeżyć w jakiś sposób. Skoro magicznie tyle istot okazuje się być żywymi, to dlaczego nie ktoś taki jak Dyrek? Przydałby się im do walki. Tym bardziej zaciekawiło ją miejsce, do którego podążali. Kto tam jest? Jakie silne persony? Ah! Nie mogła się doczekać pierwszego morderczego treningu po latach z jakimś pół-wilkiem!
Nastała noc, ciężko było już iść przez otaczające ich ciemności. W przeszłości noc nie była dla niej przeszkodą, bo wystarczyło jej oczom, że było choć trochę księżyca na niebie, ale teraz gęste chmury otaczały planetę i kompletnie nic nie widziała przed sobą. Musieli się zatrzymać na noc, nie było innego wyjścia.
Dostała pod opiekę jaszczurzą dziewczynę. Kamael najwyraźniej postanowił opieprzyć o coś Ukye, no nieźle. Już chciała iść go bronić, ale jakoś... to jak mieć na kolanach śpiącego kota. Nie możesz się ruszyć choćbyś chciał. No... demon musiał poradzić sobie teraz sam. Miała tutaj ważne zadanie.
Zazwyczaj idąc spać, zamieniała się w wilka, ponieważ mając gęste futro było jej znacznie cieplej, ale tym razem ciepło bijące od małego ogniska jej w zupełności wystarczyło, dlatego usiadła tuż przy, a ze swojego puszystego, białego ogonka zrobiła tymczasowe łóżko dla Ny-Ny. Jej kita była na tyle duża, że mogła robić za poduszkę i kołderkę w jednym, szczególnie dla tak drobnej istoty jak jaszczurzyca. Powinno być jej wygodnie, będzie miała chyba najlepszy sen z nich wszystkich.
Wzięła głęboki wdech w płuca, a następnie sięgnęła do swojego plecaka, by wyciągnąć z niego kawałek suszonego mięsa. Podsunęła jeden koniec nad płomienie, a żeby zjeść coś ciepłego, a następnie wbiła wzrok w ich nową towarzyszkę drogi. Ogień idealnie odbijał się od zwierciadeł jej duszy, nadając im temperamentu. Mina dziewczyny też mówiła wiele. Trwało to może kilka sekund, Nono wydawała się jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowana, opatuliła się swoim niebieskim szalem, a następnie zaczęła żuć mięso oparta o kłodę, wypatrując dwójki, aż wróci. Mimo ciepłego światła, widać było jak skóra dziewczyny jest blada. Z pewnością po części była to wina braku słońca oraz wartościowych witamin przez kilka lat, ale... zaczęła wpełzać do tego jakaś szarość. Jedynym żywym kolorem w całym jestectwie Shiyu to jej oczy, raz miodowo-złote, raz płonące na błękitno. Oby tylko to minęło z czasem.
Kolejne westchnięcie. Przy okazji pomyślała sobie, że świetną metodą na zabicie czasu w czasie podróży byłaby nauka Ny-Ny bycia człowiekiem. Chyba zdziczała ostatnio, aż za bardzo.
Idąc tyłem do celu podróży obserwowała towarzystwo. Ny-Ny robiła za pokemona na ramieniu upadłego, a Kamael... był Kamaelem. Marudny staruch, zero jakiejkolwiek radości czy krzty humoru. Zdumiewające, że udało mu się przepracować na Uczelni dłużej niż tydzień. Musiał zastraszać uczniów, aby go nie obrali sobie za cel drwin. Sam dyrektor był ośmieszany nie raz za swój styl bycia. Papcio w kapciach... był silny, ciekawe czy udało mu się przeżyć w jakiś sposób. Skoro magicznie tyle istot okazuje się być żywymi, to dlaczego nie ktoś taki jak Dyrek? Przydałby się im do walki. Tym bardziej zaciekawiło ją miejsce, do którego podążali. Kto tam jest? Jakie silne persony? Ah! Nie mogła się doczekać pierwszego morderczego treningu po latach z jakimś pół-wilkiem!
Nastała noc, ciężko było już iść przez otaczające ich ciemności. W przeszłości noc nie była dla niej przeszkodą, bo wystarczyło jej oczom, że było choć trochę księżyca na niebie, ale teraz gęste chmury otaczały planetę i kompletnie nic nie widziała przed sobą. Musieli się zatrzymać na noc, nie było innego wyjścia.
Dostała pod opiekę jaszczurzą dziewczynę. Kamael najwyraźniej postanowił opieprzyć o coś Ukye, no nieźle. Już chciała iść go bronić, ale jakoś... to jak mieć na kolanach śpiącego kota. Nie możesz się ruszyć choćbyś chciał. No... demon musiał poradzić sobie teraz sam. Miała tutaj ważne zadanie.
Zazwyczaj idąc spać, zamieniała się w wilka, ponieważ mając gęste futro było jej znacznie cieplej, ale tym razem ciepło bijące od małego ogniska jej w zupełności wystarczyło, dlatego usiadła tuż przy, a ze swojego puszystego, białego ogonka zrobiła tymczasowe łóżko dla Ny-Ny. Jej kita była na tyle duża, że mogła robić za poduszkę i kołderkę w jednym, szczególnie dla tak drobnej istoty jak jaszczurzyca. Powinno być jej wygodnie, będzie miała chyba najlepszy sen z nich wszystkich.
Wzięła głęboki wdech w płuca, a następnie sięgnęła do swojego plecaka, by wyciągnąć z niego kawałek suszonego mięsa. Podsunęła jeden koniec nad płomienie, a żeby zjeść coś ciepłego, a następnie wbiła wzrok w ich nową towarzyszkę drogi. Ogień idealnie odbijał się od zwierciadeł jej duszy, nadając im temperamentu. Mina dziewczyny też mówiła wiele. Trwało to może kilka sekund, Nono wydawała się jakby chciała coś powiedzieć, ale zrezygnowana, opatuliła się swoim niebieskim szalem, a następnie zaczęła żuć mięso oparta o kłodę, wypatrując dwójki, aż wróci. Mimo ciepłego światła, widać było jak skóra dziewczyny jest blada. Z pewnością po części była to wina braku słońca oraz wartościowych witamin przez kilka lat, ale... zaczęła wpełzać do tego jakaś szarość. Jedynym żywym kolorem w całym jestectwie Shiyu to jej oczy, raz miodowo-złote, raz płonące na błękitno. Oby tylko to minęło z czasem.
Kolejne westchnięcie. Przy okazji pomyślała sobie, że świetną metodą na zabicie czasu w czasie podróży byłaby nauka Ny-Ny bycia człowiekiem. Chyba zdziczała ostatnio, aż za bardzo.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Czw 19 Lis 2020, 19:32
/Sorki, nie zauważyłam wczoraj, że nie zapisało mi posta. Będzie więc krótszy, niż tamten, ale nie chcę was dalej blokować.
Nie przejmowała się słowami upadłego o nadziei i śmierci. To nieładnie z jej strony, ale... Gdy skończyła opowiadać swoją historię, a jaszczurza dziewczynka ułożyła się do snu na swoim przyjacielu... Ojojoj! To takie słodziutkie! Nie mogła oderwać od nich wzroku, a z jej ust wyrwało się ciche mruknięcie, jakby widziała dziecko tulące się do tatusia. No po prostu bajka! Takich widoków potrzebowała w tym piekle!
- Gdy dotrzemy na miejsce możliwe, że będziecie mogli spać razem. Nie mamy wielu łóżek, ale są materace i maty- powiedziała, wyobrażając sobie jak całe stado śpi razem w jednym pokoju, bezpiecznie, bo w końcu tylko sobie ufali. Widziała siłę więzi, która ich łączyła. Ona też pragnęła poczuć, że komuś na niej zależy. Ale... To nie możliwe. Dla jej "stada" była tylko narzędziem w rękach Toru. Wszyscy uważali, że jak jest demonem, to nie potrzebuje miłości. Może nawet nie potrafi kochać?
Gdy się zatrzymali, odeszła od reszty grupy na pewną odległość, by dać im czas na swoje sprawy. Nie czuła się zmęczona, ale chętnie poczeka, aż pozostali odpoczną. I wtedy ruszą dalej. Do tego czasu postanowiła trochę pomyśleć w ciszy. Myślała o tym w jaki sposób przedstawić Toru stado. Z Ne-Ne i Nono nie będzie problemu. Ale... Upadły i demon, cóż... Upadły jeszcze ujdzie, bo był kiedyś miejscowym nauczycielem, choć z trudem. A Ukye? Pewnie będzie musiała za niego poręczyć. Czy będzie tego żałować? Może nie... Kamael wydawał się nad nim panować, więc kłopoty były mało prawdopodobne. A jeśli mimo obietnic, Toru nie będzie chciał przyjąć kolejnego demona, Miris zaproponuje mu, by Ukye złożył tą samą przysięgę, co ona. To upewni go w przekonaniu, że ma nad demonem kontrolę.
Nie przejmowała się słowami upadłego o nadziei i śmierci. To nieładnie z jej strony, ale... Gdy skończyła opowiadać swoją historię, a jaszczurza dziewczynka ułożyła się do snu na swoim przyjacielu... Ojojoj! To takie słodziutkie! Nie mogła oderwać od nich wzroku, a z jej ust wyrwało się ciche mruknięcie, jakby widziała dziecko tulące się do tatusia. No po prostu bajka! Takich widoków potrzebowała w tym piekle!
- Gdy dotrzemy na miejsce możliwe, że będziecie mogli spać razem. Nie mamy wielu łóżek, ale są materace i maty- powiedziała, wyobrażając sobie jak całe stado śpi razem w jednym pokoju, bezpiecznie, bo w końcu tylko sobie ufali. Widziała siłę więzi, która ich łączyła. Ona też pragnęła poczuć, że komuś na niej zależy. Ale... To nie możliwe. Dla jej "stada" była tylko narzędziem w rękach Toru. Wszyscy uważali, że jak jest demonem, to nie potrzebuje miłości. Może nawet nie potrafi kochać?
Gdy się zatrzymali, odeszła od reszty grupy na pewną odległość, by dać im czas na swoje sprawy. Nie czuła się zmęczona, ale chętnie poczeka, aż pozostali odpoczną. I wtedy ruszą dalej. Do tego czasu postanowiła trochę pomyśleć w ciszy. Myślała o tym w jaki sposób przedstawić Toru stado. Z Ne-Ne i Nono nie będzie problemu. Ale... Upadły i demon, cóż... Upadły jeszcze ujdzie, bo był kiedyś miejscowym nauczycielem, choć z trudem. A Ukye? Pewnie będzie musiała za niego poręczyć. Czy będzie tego żałować? Może nie... Kamael wydawał się nad nim panować, więc kłopoty były mało prawdopodobne. A jeśli mimo obietnic, Toru nie będzie chciał przyjąć kolejnego demona, Miris zaproponuje mu, by Ukye złożył tą samą przysięgę, co ona. To upewni go w przekonaniu, że ma nad demonem kontrolę.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Sro 25 Lis 2020, 21:04
___Dziewczynka spała snem sprawiedliwym, nieświadoma ostatnich, drobnych zdarzeń jakie rozegrały się w Stadzie. Co prawda, ogólnie zdawała się nie mieć pojęcia o wielu sprawach, lecz jej instynkt rekompensował bardzo dużo – acz nie wszystko. Braki pozostawały. Nie zmieniało to faktu, że Ny-Ny pozwoliła sobie odpłynąć, by zregenerować swoją energię. Spała, nie tak wcale twardo, ale i nie za płytko. Taki zwyczaj. Małe dziewczę wdrukowało sobie w głowę, że musi być czujna nawet podczas odpoczynku, a tu jednocześnie inni trzymali wartę, więc mogła spokojnie oddać się objęciom Morfeusza, oprzeć głowę o czuprynę Kama i przymknąć ślepia. Rytm kroków, delikatne bujanie, coś jej przypominało i pozwoliło bardzo szybko zasnąć. Nie czuła, jak Kam unosi ją i oddaje Nono. Wtuliła się za to w puchatą kitę wilczycy instynktownie, sycząc cicho przez sen. Ciepło ogniska i miękki ogon tworzyły przytulne legowisko, lepsze nawet od dziury jaką wydrapała w zatęchłej kanapie. Z głową na kolanach białowłosej i owinięta jej ogonem, dziewczynka wszystkimi pięcioma kończynami – łącznie z jej własnym gadzim ogonkiem, objęła białe futro, chowając w nim twarz. Sierść była tak puchata, że niemal w niej nikła - tylko bok dziewczynki unosił się spokojnie, miarowo, gdy grzała się, regenerując swoje siły na przyszłość. Będzie to potrzebne, oj będzie...
___Ny-Ny spała... Jeszcze trochę czasu. Nieruchoma, skryła się pod białą kitą, nawet jej oddech zdawał się być niesłyszalny, przytłumiony przyciszonym szmerem wiatru i trzaskaniem płomieni. Kam i Ukye zdążyli już zbliżyć się do ogniska i usiąść gdzieś w jego pobliżu, Miris i Nono tkwiły w tych samych miejscach, ciesząc się ciepłem i przygotowując do następnego dnia drogi. Ny-Ny wybudziła się samoistnie, gdy zapasy snu zostały zapełnione po brzegi. Drzemka na Kamie a potem na Nono w zupełności jej wystarczyła... Najpierw rozchyliła leniwie ślepia. Włączała każdy zmysł po kolei, by zrozumieć gdzie jest i jaka jest jej sytuacja – byli bezpieczni. To po pierwsze. Reszta przyjdzie później... Zamrugała kilka razy i uniosła się na jednym ramieniu, ziewając pokazowo – nie omieszkała przy okazji zaprezentować całego szeregu ostrych jak igły kłów i rozwidlonego języka. Mało która zabójcza jaszczurka może się takimi pochwalić! Kaptur opadł dziewczynce z głowy, rozczochrane włosy naelektryzowały się nieco poprzez kontakt z futrem Nono, stercząc we wszystkie strony jak liście ananasa. Ny-Ny mrugnęła czerwonymi ślepiami, przecierając jedną dłonią powieki i taksując spojrzeniem obecnych. Miris, Kam, Ukye, Nono... Wszyscy byli obecni. Syknęła cicho z zadowoleniem i odchyliła głowę w bok, patrząc na białowłosą. Wilczyca siłą rzeczy siedziała najbliżej, w końcu z jej ogona miała kołderkę a z nogi poduszkę. Jaszczurka była przyjemnie nagrzana ciepłem płomieni i miękkim futrem, może to ją ociupinkę rozleniwiło. Znów zasyczała miękko, unosząc głowę i otarła swoim łuskowatym policzkiem o ramię Nono, trochę jak łaszący się kot. Podziękowanie, ot co... Acz na tym się nie skończyło. Dziewczynka jakby kierowana czyimś poleceniem, wlepiła oczy w wilczycę, wysuwając z ust język, jakby smakowała powietrza wokół niej. Położyła jej dłoń na policzku, nie do końca delikatnie, ale na pewno nie przysparzając jej jakiegoś dyskomfortu - może tylko krępacji. Coś... Subtelnie jej nie pasowało, nie mogła tylko ocenić co. Nono. Ny-Ny zbliżyła swoją twarz do głowy białowłosej, wsunęła nos do jej ucha, po czym usiadła obok skonsternowana, patrząc na wilczycę. Pachniała tak samo. Wyglądała tak samo. Zachowywała się tak samo, może tylko czuła się nieswojo... Ku pokrzepieniu i braterstwu stada, Ny-Ny przejechała językiem po jej policzku, chcąc niejako dodać jej otuchy. Następnie, choć z pewną niechęcią, Ny-Ny uniosła swoje wychudzone ciałko, stając na czterech kończynach i wyciągnęła się, kręcąc głową by się rozbudzić. Przysiadła bliżej ognia, prostując się czujnie, ogon położyła płasko na ziemi, a płomyki odbijały czerwone chochliki w jej oczach. Tkwiła tak chwilę, nim rozejrzała się po zebranych ze zdumieniem i zmarszczyła brwi.
___ - Ssspać. - fuknęła nagle, niezadowolona, że nikt nie wykazuje oznak szykowania się do snu. - Ny-Ny nie ssspać. Oni ssspać. - wysyczała zdecydowanie, dając do zrozumienia, że skoro ona zakończyła odpoczynek, to automatycznie przejmuje następną wartę. Tak to w końcu działało w Stadzie – ich kolej na sen. Każdy zna swoje miejsce i swoje obowiązki. Noc była jeszcze głęboka, ciemna i mroczna, potrzebowali odpoczynku, każdy z nich bez wyjątku. Miris również miała na myśli. Choć nie należała do Stada, to szła razem z nimi, więc - w myślach małej jaszczurki - musiała podporządkować się do ich zasad. Czyli regenerować siły, gdy jest ku temu okazja, i to bezzwłocznie! Dziewczynka błysnęła krwistym okiem patrząc na różowowłosą demonice. - Miris spać. Stado spać. Ny-Ny... - tu umilkła raptownie, a przez chochlikowatą twarzyczkę przebiegł zdezorientowany wyraz. Nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, zastanawiając się przez zadziwiająco długą chwilę... Aż wypaliła - Ny-Ny... Ny-Ny jest. - dokończyła w końcu z mocą i kiwnęła głową, podkreślając wagę swoich słów.
___Ny-Ny spała... Jeszcze trochę czasu. Nieruchoma, skryła się pod białą kitą, nawet jej oddech zdawał się być niesłyszalny, przytłumiony przyciszonym szmerem wiatru i trzaskaniem płomieni. Kam i Ukye zdążyli już zbliżyć się do ogniska i usiąść gdzieś w jego pobliżu, Miris i Nono tkwiły w tych samych miejscach, ciesząc się ciepłem i przygotowując do następnego dnia drogi. Ny-Ny wybudziła się samoistnie, gdy zapasy snu zostały zapełnione po brzegi. Drzemka na Kamie a potem na Nono w zupełności jej wystarczyła... Najpierw rozchyliła leniwie ślepia. Włączała każdy zmysł po kolei, by zrozumieć gdzie jest i jaka jest jej sytuacja – byli bezpieczni. To po pierwsze. Reszta przyjdzie później... Zamrugała kilka razy i uniosła się na jednym ramieniu, ziewając pokazowo – nie omieszkała przy okazji zaprezentować całego szeregu ostrych jak igły kłów i rozwidlonego języka. Mało która zabójcza jaszczurka może się takimi pochwalić! Kaptur opadł dziewczynce z głowy, rozczochrane włosy naelektryzowały się nieco poprzez kontakt z futrem Nono, stercząc we wszystkie strony jak liście ananasa. Ny-Ny mrugnęła czerwonymi ślepiami, przecierając jedną dłonią powieki i taksując spojrzeniem obecnych. Miris, Kam, Ukye, Nono... Wszyscy byli obecni. Syknęła cicho z zadowoleniem i odchyliła głowę w bok, patrząc na białowłosą. Wilczyca siłą rzeczy siedziała najbliżej, w końcu z jej ogona miała kołderkę a z nogi poduszkę. Jaszczurka była przyjemnie nagrzana ciepłem płomieni i miękkim futrem, może to ją ociupinkę rozleniwiło. Znów zasyczała miękko, unosząc głowę i otarła swoim łuskowatym policzkiem o ramię Nono, trochę jak łaszący się kot. Podziękowanie, ot co... Acz na tym się nie skończyło. Dziewczynka jakby kierowana czyimś poleceniem, wlepiła oczy w wilczycę, wysuwając z ust język, jakby smakowała powietrza wokół niej. Położyła jej dłoń na policzku, nie do końca delikatnie, ale na pewno nie przysparzając jej jakiegoś dyskomfortu - może tylko krępacji. Coś... Subtelnie jej nie pasowało, nie mogła tylko ocenić co. Nono. Ny-Ny zbliżyła swoją twarz do głowy białowłosej, wsunęła nos do jej ucha, po czym usiadła obok skonsternowana, patrząc na wilczycę. Pachniała tak samo. Wyglądała tak samo. Zachowywała się tak samo, może tylko czuła się nieswojo... Ku pokrzepieniu i braterstwu stada, Ny-Ny przejechała językiem po jej policzku, chcąc niejako dodać jej otuchy. Następnie, choć z pewną niechęcią, Ny-Ny uniosła swoje wychudzone ciałko, stając na czterech kończynach i wyciągnęła się, kręcąc głową by się rozbudzić. Przysiadła bliżej ognia, prostując się czujnie, ogon położyła płasko na ziemi, a płomyki odbijały czerwone chochliki w jej oczach. Tkwiła tak chwilę, nim rozejrzała się po zebranych ze zdumieniem i zmarszczyła brwi.
___ - Ssspać. - fuknęła nagle, niezadowolona, że nikt nie wykazuje oznak szykowania się do snu. - Ny-Ny nie ssspać. Oni ssspać. - wysyczała zdecydowanie, dając do zrozumienia, że skoro ona zakończyła odpoczynek, to automatycznie przejmuje następną wartę. Tak to w końcu działało w Stadzie – ich kolej na sen. Każdy zna swoje miejsce i swoje obowiązki. Noc była jeszcze głęboka, ciemna i mroczna, potrzebowali odpoczynku, każdy z nich bez wyjątku. Miris również miała na myśli. Choć nie należała do Stada, to szła razem z nimi, więc - w myślach małej jaszczurki - musiała podporządkować się do ich zasad. Czyli regenerować siły, gdy jest ku temu okazja, i to bezzwłocznie! Dziewczynka błysnęła krwistym okiem patrząc na różowowłosą demonice. - Miris spać. Stado spać. Ny-Ny... - tu umilkła raptownie, a przez chochlikowatą twarzyczkę przebiegł zdezorientowany wyraz. Nie mogła znaleźć odpowiedniego słowa, zastanawiając się przez zadziwiająco długą chwilę... Aż wypaliła - Ny-Ny... Ny-Ny jest. - dokończyła w końcu z mocą i kiwnęła głową, podkreślając wagę swoich słów.
Nono and Ukye like this post
Re: Polanka
Sob 28 Lis 2020, 17:28
Demony to istoty destrukcji, a nie tworzenia. Już dla samej tej myśli wolał w palącym demona momencie odejść od grupy i pozostać sam. Głód doskwierał coraz bardziej i zaczynał nie tylko irytować, lecz podpowiadać sposoby na przekąszenie czegoś na ząb. Słaby organizm łatwo wpadał w manipulacje, na szczęście jeszcze miał dużo czasu do stosownego kroku. Być może dla kogoś postronnego zachowanie młodzieńca faktycznie pasowało bardziej do trybu emo, nie mniej zrobił to dla dobra Stada. Pod przykrywką warty (którą pełnił dość rzetelnie choć na siedząco) mógł oscylować głodnym i złym wzrokiem w niebo usłane sługusami Lucyfera, a nie na kompanów. Latali w najlepsze ciesząc się imprezą i władaniem nad Ziemią, co po niektórzy mogli rzeczywiście szukać jednego dezertera i jego towarzyszy. Ci przy palącym się lesie też nie wyglądali na przygnębionych i głodnych. W pewnym sensie nawet im zazdrościł - nie musieli sprzeciwiać się własnej naturze, uciekać, kryć się. To przypomniało mu urywki z dawnej wojny, zryw demonów chcących odebrać władzę Najwyższemu. Wtedy był po innej stronie barykady, wraz z Lucyferem. Odtworzył w pamięci nawet swąd posoki ludzi i aniołów, którą gęsto przelewał. Lepiła się do rąk, do nóg, napędzała do dalszej szarży. Koiła rozbuchane ego, a każda kolejna jej porcja na sobie była świadectwem kolejnego triumfu nad przeciwnikiem. Jego wielkości. Ksa, czyżby znów był wiedziony na pokuszenie?
Chyba nie będzie mu to dane, bowiem w tym momencie oberwał w głowę, aż wydał z siebie dziwny odgłos, ni to kozy ni to innego rogatego zwierza pasącego się zwykle na pastwiskach.
>>> KLIK <<<
Aż poderwał się za trzecim uderzeniem w głowę z ziemi i stanął wkurzony przed Kamaelem. Już czuł, jak rośnie mu guz w tyle głowy. Co ten gościu odwalał?!
- Do diaska, Kam! - warknął chcąc zatuszować męskim okrzykiem poprzednie... nie-wiadomo-co -Dam radę sam pilnować!
Jak widać było na załączonym obrazku nie za bardzo, skoro dał się zaskoczyć atakowi Nauczyciela. I jak się później okazało, tu nie chodziło tylko o wartę. Mocno spięty i wścieknięty z trudem powstrzymywał się, by nie odwdzięczyć się staruszkowi tym samym. I żeby wysłuchać, po co ten zamach na łepetynę demona. Przez chwilę naprawdę poczuł się jak w klasie po lekcjach, aż na nowo klepnął na tyłku, bo nawet opierdzielanie bez byłego belfra było dla niego za ciężkie. Niby słuchał, co miał do powiedzenia, ale zwyczajowo przy ochrzanie nie utrzymywał kontaktu wzrokowego. W zasadzie tylko tematyka była nieco inna niż tą, którą znał z uczelni. Nie przypuszczał, że Kamael zwracał uwagę na dość skromne poczynania Ukye, by nie tylko dopasować się do Stada, ale i do tego, by zaistnieć jako ktoś więcej niż przyjaciel w myślach Shiyu. Nieco spuścił z gniewnego oblicza i zdecydował się - niechętnie, ale jednak - spojrzeć w ogoloną facjatę pana Blacka. Głodne ślepia Fioletowookiego aż sprawiały wrażenie, że pożerał Upadłego wzrokiem. Ukye zaś zżerała duma, by nie mówić takich oczywistych (dla niego) rzeczy na głos, że był za słaby, aby zaspokoić głód. I na to miał niebawem zaradzić Kamael, tylko w niezbyt normalny sposób.
- Jaki ku...?
Faktycznie, nie zdążył zapytać o jaki kurs chodziło, a już miał rękę Nauczyciela na głowie. Dostrzegł tylko kątem oka przedmiot, który dosłownie przyprawiał go o mdłości. O nie, tylko nie ten cholerny pierścień! Ciało młodzieńca znieruchomiało, a źrenice i tęczówki schowały się tak, że były jedynie widoczne białka. Tam, gdzie miał na sobie bandaże stykające się z ciałem, wypalały się symbole i znamiona na fioletowo spalając materiał. Mana Ukye splatała się z tą energią płynącą z pierścienia i jakby ze sobą się komunikowały albo wymieniały informacjami. Biżuteria Kamaela robiła się coraz zimniejsza, aż temperaturą przypominała lodowate ciało młodzieńca. Transakcja przekazywania mocy dobiegła końca, a demon zgiął się w pół wymiotując czarnym, smolistym płynem, który natworzył się najwyraźniej w pustym żołądku. Fioletowe znamiona na ciele przestały się połyskiwać maną, lecz zostawiły czarne ślady jak po wypaleniu żywym ogniem. Chłopak dopiero po kilkunastu sekundach złapał kontakt z rzeczywistością. Niewyraźny wzrok z dwojącą się i trojącą sylwetką utkwił na Kamaelu, który jak się okazało miał zgromadzone w pierścieniu emocje. Cholera, to nie jest zbyt dobrze strawne dla demona, ale skoro miał po tym nie być głodnym... eh... czego nie robi się dla dobra pokręconej rodzinki?
Drżącą ręką sięgnął do kieszeni z bandażem, by zacząć się opatrywać.
- Nie rób... Tego... Więcej...
Wysapał na odchodnym, kiedy Upadły jakby nigdy nic kazał mu wstawić się na kolację i trzepnął po raz czwarty po głowie. Niech go... masakra! Teraz nawet nie ma jak dogryźć! W każdym razie kiedy organizm uspokoił się po nietypowym posiłku, rzeczywiście sprawiał wrażenie nasytego. Cóż, jak już miał pewność, że mógł skoncentrować się tylko na obronie przyjaciół, to zostało mu jedynie zakrycie reszty oszpeconej runami skóry. Na jednym motku bandaży się nie skończyło, lecz kiedy chciał sięgnąć po drugi egzemplarz, zaplątał mu się w palcach naszyjnik, który miał dać Nono. Nono... pogłaskał kciukiem błękitną głowę wilka tkwiącą jako wisiorek na końcu naszyjnika i schował z powrotem prezent do kieszeni. Jeszcze nie czas i miejsce na robienie z siebie błazna. Przecież Shiyu mogłaby mieć każdego, i każdy byłby wniebowzięty. Westchnął cicho pod nosem i wtedy też dostrzegł, że w krzakach czaił się zwierz. Na szczęście nie pójdzie na kolację przy ognisku z pustymi rękoma.
Wreszcie dołączył do reszty, żywszy i nieco pewniejszy siebie. Może do tego drugiego przyczynił się zając, którego trzymał za uszy. Wyraźnie nie zginął śmiercią naturalną, ale wyglądał, jakby spał. Musiał koniecznie sprawdzić, czy może pożywiać się duszami po doładowaniu, jakie w niego wpakował belfer. Nic nie mówiąc położył obok dziewczyn swoją ofiarę, żeby kupić sobie miejsce przy ognisku. Jednym królikiem nie najedzą się wszyscy, ale zawsze to coś świeżego. Gorzej, że nie umiał gotować, to już tym muszą zająć się Pół-Zwierze. Miris może też skusi się jako Pół-Kot, ale sądząc po jej wcześniejszych słowach jest w podobnej sytuacji jak Ukye. Czyli jak prawdziwy demon. Za to Ny-Ny może pokusi się na kęsa, bo dziecina wybudziła się i póki co dziękowała łaszeniem się i przymilaniem do Wilczycy za komfortowy sen. Tylko to zachowanie dziewczyn... Nono coś gryzło, czy to ta sprawa, o której rozmawiali czy nie, jej mana była chwiejna. Mała Agentka zaś zdawała się przypominać kota nie jaszczurkę, i aż za bardzo władowywała się na Ogoniastą. Może była przejęta koleżanką, lecz nie tak powinna okazywać zmartwienie. Zresztą... nie miał prawa pouczać. Sam przed chwilą dostał ochrzan za brak komunikatywności.
Trzeba coś z tym zrobić.
Blondynka wreszcie przestała wiercić się na Nono i przypomniała sobie o tym, że inni jeszcze nie spali. Z jednej strony było to zabawne, jak bardzo chciała przekonać resztę do snu, z drugiej pokazywało jej wielkie przywiązanie i zaufanie do tutejszych osób. Ukye odezwał się po raz pierwszy, odkąd przyszedł do ogniska.
- Wybacz Ny-Ny, ale ktoś wybił mi sen z głowy.
O dziwo nie tylko z winy Kamaela od nabitego guza czy nakarmienia mocą. Ciągle krążyła mu w myślach szczególna osoba, wobec której miał największy dług wdzięczności. Poprzez jej poświęcenie uratowała demona, ale i naraziła na wpływy Władcy Ciemności. Tego drugiego nie wiedział w zupełności, lecz czuł podskórnie, że zawinił chociażby w zmianie kolorytu jej futra i włosów. Wreszcie zmobilizował się do chociaż częściowej naprawy swoich grzechów, jakie odbił na jej życiorysie. Poderwał się z miejsca, które zajmował obok Kamaela i kucnął przed Wilczycą. Jego zimna sylwetka na moment odcinała bezpośredni wpływ ciepła z ognia, po czym sięgnął ostrożnie ręką do kieszeni.
- Shiyu... wiem, że to za mało na przeprosiny, ale... to dla Ciebie.
Skierował zaciśniętą dłoń w kierunku Wilczycy, po czym ostrożnie rozwarł szponiaste palce odkrywając zawartość. Złoty naszyjnik z wisiorkiem miał zaraz zmienić właściciela, o ile dziewczyna zechce przyjąć podarek. Ukye nie było łatwo odważyć się na ten gest, lecz póki co jeszcze nie dezerterował. Co prawda już latały mu myśli tego typu, że co taka błyskotka może pomóc w przeboleniu utraty pięknej barwy czerni, a tym bardziej w przebaczeniu za narażanie jej zdrowia i życia. Nigdy, przenigdy nie dopuściłby do tego przy zdrowych zmysłach!
Chyba nie będzie mu to dane, bowiem w tym momencie oberwał w głowę, aż wydał z siebie dziwny odgłos, ni to kozy ni to innego rogatego zwierza pasącego się zwykle na pastwiskach.
>>> KLIK <<<
Aż poderwał się za trzecim uderzeniem w głowę z ziemi i stanął wkurzony przed Kamaelem. Już czuł, jak rośnie mu guz w tyle głowy. Co ten gościu odwalał?!
- Do diaska, Kam! - warknął chcąc zatuszować męskim okrzykiem poprzednie... nie-wiadomo-co -Dam radę sam pilnować!
Jak widać było na załączonym obrazku nie za bardzo, skoro dał się zaskoczyć atakowi Nauczyciela. I jak się później okazało, tu nie chodziło tylko o wartę. Mocno spięty i wścieknięty z trudem powstrzymywał się, by nie odwdzięczyć się staruszkowi tym samym. I żeby wysłuchać, po co ten zamach na łepetynę demona. Przez chwilę naprawdę poczuł się jak w klasie po lekcjach, aż na nowo klepnął na tyłku, bo nawet opierdzielanie bez byłego belfra było dla niego za ciężkie. Niby słuchał, co miał do powiedzenia, ale zwyczajowo przy ochrzanie nie utrzymywał kontaktu wzrokowego. W zasadzie tylko tematyka była nieco inna niż tą, którą znał z uczelni. Nie przypuszczał, że Kamael zwracał uwagę na dość skromne poczynania Ukye, by nie tylko dopasować się do Stada, ale i do tego, by zaistnieć jako ktoś więcej niż przyjaciel w myślach Shiyu. Nieco spuścił z gniewnego oblicza i zdecydował się - niechętnie, ale jednak - spojrzeć w ogoloną facjatę pana Blacka. Głodne ślepia Fioletowookiego aż sprawiały wrażenie, że pożerał Upadłego wzrokiem. Ukye zaś zżerała duma, by nie mówić takich oczywistych (dla niego) rzeczy na głos, że był za słaby, aby zaspokoić głód. I na to miał niebawem zaradzić Kamael, tylko w niezbyt normalny sposób.
- Jaki ku...?
Faktycznie, nie zdążył zapytać o jaki kurs chodziło, a już miał rękę Nauczyciela na głowie. Dostrzegł tylko kątem oka przedmiot, który dosłownie przyprawiał go o mdłości. O nie, tylko nie ten cholerny pierścień! Ciało młodzieńca znieruchomiało, a źrenice i tęczówki schowały się tak, że były jedynie widoczne białka. Tam, gdzie miał na sobie bandaże stykające się z ciałem, wypalały się symbole i znamiona na fioletowo spalając materiał. Mana Ukye splatała się z tą energią płynącą z pierścienia i jakby ze sobą się komunikowały albo wymieniały informacjami. Biżuteria Kamaela robiła się coraz zimniejsza, aż temperaturą przypominała lodowate ciało młodzieńca. Transakcja przekazywania mocy dobiegła końca, a demon zgiął się w pół wymiotując czarnym, smolistym płynem, który natworzył się najwyraźniej w pustym żołądku. Fioletowe znamiona na ciele przestały się połyskiwać maną, lecz zostawiły czarne ślady jak po wypaleniu żywym ogniem. Chłopak dopiero po kilkunastu sekundach złapał kontakt z rzeczywistością. Niewyraźny wzrok z dwojącą się i trojącą sylwetką utkwił na Kamaelu, który jak się okazało miał zgromadzone w pierścieniu emocje. Cholera, to nie jest zbyt dobrze strawne dla demona, ale skoro miał po tym nie być głodnym... eh... czego nie robi się dla dobra pokręconej rodzinki?
Drżącą ręką sięgnął do kieszeni z bandażem, by zacząć się opatrywać.
- Nie rób... Tego... Więcej...
Wysapał na odchodnym, kiedy Upadły jakby nigdy nic kazał mu wstawić się na kolację i trzepnął po raz czwarty po głowie. Niech go... masakra! Teraz nawet nie ma jak dogryźć! W każdym razie kiedy organizm uspokoił się po nietypowym posiłku, rzeczywiście sprawiał wrażenie nasytego. Cóż, jak już miał pewność, że mógł skoncentrować się tylko na obronie przyjaciół, to zostało mu jedynie zakrycie reszty oszpeconej runami skóry. Na jednym motku bandaży się nie skończyło, lecz kiedy chciał sięgnąć po drugi egzemplarz, zaplątał mu się w palcach naszyjnik, który miał dać Nono. Nono... pogłaskał kciukiem błękitną głowę wilka tkwiącą jako wisiorek na końcu naszyjnika i schował z powrotem prezent do kieszeni. Jeszcze nie czas i miejsce na robienie z siebie błazna. Przecież Shiyu mogłaby mieć każdego, i każdy byłby wniebowzięty. Westchnął cicho pod nosem i wtedy też dostrzegł, że w krzakach czaił się zwierz. Na szczęście nie pójdzie na kolację przy ognisku z pustymi rękoma.
Wreszcie dołączył do reszty, żywszy i nieco pewniejszy siebie. Może do tego drugiego przyczynił się zając, którego trzymał za uszy. Wyraźnie nie zginął śmiercią naturalną, ale wyglądał, jakby spał. Musiał koniecznie sprawdzić, czy może pożywiać się duszami po doładowaniu, jakie w niego wpakował belfer. Nic nie mówiąc położył obok dziewczyn swoją ofiarę, żeby kupić sobie miejsce przy ognisku. Jednym królikiem nie najedzą się wszyscy, ale zawsze to coś świeżego. Gorzej, że nie umiał gotować, to już tym muszą zająć się Pół-Zwierze. Miris może też skusi się jako Pół-Kot, ale sądząc po jej wcześniejszych słowach jest w podobnej sytuacji jak Ukye. Czyli jak prawdziwy demon. Za to Ny-Ny może pokusi się na kęsa, bo dziecina wybudziła się i póki co dziękowała łaszeniem się i przymilaniem do Wilczycy za komfortowy sen. Tylko to zachowanie dziewczyn... Nono coś gryzło, czy to ta sprawa, o której rozmawiali czy nie, jej mana była chwiejna. Mała Agentka zaś zdawała się przypominać kota nie jaszczurkę, i aż za bardzo władowywała się na Ogoniastą. Może była przejęta koleżanką, lecz nie tak powinna okazywać zmartwienie. Zresztą... nie miał prawa pouczać. Sam przed chwilą dostał ochrzan za brak komunikatywności.
Trzeba coś z tym zrobić.
Blondynka wreszcie przestała wiercić się na Nono i przypomniała sobie o tym, że inni jeszcze nie spali. Z jednej strony było to zabawne, jak bardzo chciała przekonać resztę do snu, z drugiej pokazywało jej wielkie przywiązanie i zaufanie do tutejszych osób. Ukye odezwał się po raz pierwszy, odkąd przyszedł do ogniska.
- Wybacz Ny-Ny, ale ktoś wybił mi sen z głowy.
O dziwo nie tylko z winy Kamaela od nabitego guza czy nakarmienia mocą. Ciągle krążyła mu w myślach szczególna osoba, wobec której miał największy dług wdzięczności. Poprzez jej poświęcenie uratowała demona, ale i naraziła na wpływy Władcy Ciemności. Tego drugiego nie wiedział w zupełności, lecz czuł podskórnie, że zawinił chociażby w zmianie kolorytu jej futra i włosów. Wreszcie zmobilizował się do chociaż częściowej naprawy swoich grzechów, jakie odbił na jej życiorysie. Poderwał się z miejsca, które zajmował obok Kamaela i kucnął przed Wilczycą. Jego zimna sylwetka na moment odcinała bezpośredni wpływ ciepła z ognia, po czym sięgnął ostrożnie ręką do kieszeni.
- Shiyu... wiem, że to za mało na przeprosiny, ale... to dla Ciebie.
Skierował zaciśniętą dłoń w kierunku Wilczycy, po czym ostrożnie rozwarł szponiaste palce odkrywając zawartość. Złoty naszyjnik z wisiorkiem miał zaraz zmienić właściciela, o ile dziewczyna zechce przyjąć podarek. Ukye nie było łatwo odważyć się na ten gest, lecz póki co jeszcze nie dezerterował. Co prawda już latały mu myśli tego typu, że co taka błyskotka może pomóc w przeboleniu utraty pięknej barwy czerni, a tym bardziej w przebaczeniu za narażanie jej zdrowia i życia. Nigdy, przenigdy nie dopuściłby do tego przy zdrowych zmysłach!
Re: Polanka
Sro 09 Gru 2020, 21:39
Już dawno przestał się przejmować tym jakie mają zdanie o nim osobniki od niego młodsze. Także ich opinia podyktowana jego zachowaniem nie wpływała w jakiś szczególny sposób na upadłego anioła. Jego zadaniem była ochrona tej dość pokręconej trzódki. Chciał się upewnić, że kiedy to wszystko się zakończy to ta banda będzie żywa i będą mogli rozpocząć odpowiednie życie. Plan Kama był niezwykle prosty w swej złożoności, ale prowadził do jednego. Te dzieciaki miały przeżyć. Jednak czy Kam również to planował, to pozostawało już w sferze domysłu. Trudno było stwierdzić co ciemnowłosy wymyślił.
Na razie musiał ogarniać, aby Key przestał wpadać w tryb emo dzieciaka. Naprawdę. Kamael nie miał zamiaru przerabiać tego po raz kolejny zwłaszcza, gdy całkiem niedawno wykonał naprawdę sporą robotę, aby wykopać Lampę z ciała młodego. Jeśli ten dalej będzie mu strzelał smutne minki i udawał, że gra w smutnym teledysku to Kam własnoręcznie ubierze Ukye w różowe ciuchy, włosy walnie mu w kolor tęczy i na koniec obsypie brokatem. Równocześnie zakaże zmiany wyglądu pod groźbą wsadzenia miecza tam gdzie słońce nigdy nie dojdzie. Koniec z tym, a kiedy ktoś pokroju Kama mówi, że jest koniec to tak już jest bando przebrzydłych bachorów.
- Tak, tak. Zbieraj się dzieciaku. – powiedział ciemnowłosy wracając w stronę obozowisku. Jeśli Key ma na tyle sił, aby jojczeć, to może się ruszyć i wrócić do obozu. Kam nie przewidywał innej opcji. Jeśli w przeciągu minuty nie usiądzie z nimi to zaciągnie go za ten rogaty łeb. Sam upadły usadowił się obok Shiyuu, ale w odpowiednim dystansie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak młody demonek patrzy na ich wilczka. Lilith się to spodoba. Spokoju jednak chyba nie zazna, bo jak się uporał z Keyem, to się mała przebudziła. Kamael naprawdę zaczynał się czuć jak ojciec jakiejś upośledzonej rodziny. Jedna mała córka. Druga w trudnym wieku dojrzewania. I syn, który próbuje robić wszystko po swojemu, ale mu nie wychodzi. No i jeszcze mały podrzutek, którym też trzeba się zaopiekować. I kto mu powie, że sobie nie radzi?
- Już się kładą. Daj im czas. – powiedział Kam i poklepał małą po głowie. Równocześnie wbijał swój wzrok w ogień, choć jego umysł znajdował się gdzieś zupełnie inaczej. Był nieobecny, ale w końcu na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Zaczęło się.
Podróż wyglądała praktycznie cały czas tak samo. Droga byłą spokojna poza nielicznymi przypadkami ataków jakichś słabych jednostek demonów. Kam upewniał się, że nie wpakują się na żaden oddział, w którym może znajdować się ktoś z elity Lucyfera. Doskonale wiedział, że pan Piekieł był wkurwiony do granic nieskończoności tym co odwalili i z pewnością im tego nie zapomni. Lampa lizał jeszcze swoje rany, ale to iż wydał odpowiednie rozkazy było bardziej niż pewne. Elita zapewne jeszcze nie ruszyła tyłka, ale co poszczególne płotki z tego co już widzieli polowali na nich. Chcieli się wykazać. Awansować. Tylko zapominali, że to nie jest polowanie na uciekającą zwierzynę, a na kogoś kto może ich wysłać w niebyt. Jednak dalej próbowali, a ich ataki były coraz bardziej upierdliwe.
- Czasami mam wrażenie, że mamy nad sobą jakiś wielki znacznik, na który kierują się wszelkie ścierwa. – powiedział Kam wycierając swój miecz z krwi jakiegoś podrzędnego, spasionego demona, który myślał, że atak z drzewa będzie dobrym pomysłem. Uwaga, spoiler. Nie był. Na całe szczęście brzydal był sam, ale w dalszym ciągu Kam pozostawał czujny. Cztery potężne energie zbliżały się do nich i raczej nie był to komitet powitalny z byłego świętego miasta.
- Za mnie. – to nie była prośba. To był rozkaz. Taki, który żołnierz wykonuje bez mrugnięcia okiem. Wiedział doskonale kto się zbliżał, lecz w dalszym ciągu mu nie ufał.
- Jak zawsze gotowy na wszystko czyż nie Kam? – powiedział demon w czarnym garniturze, kiedy tylko wylądował wraz ze swoją świtą. Nieodłączny papieros w jego ustach został ponownie zapalony przez demoniczny ogień. Presja jaką mężczyzna i jego towarzysze wywoływali była wręcz przytłaczająca dla słabych istot. Każdy z nich byłby godnym przeciwnikiem. Gdyby chcieli podjąć walkę.
- Tak mamy czasy Raguel. – powiedział Kamael spokojnym tonem, choć jego dłoń zacisnęła się na rękojeści ostrza. W dalszym ciągu nie wiedział czy postąpił słusznie. Ciemnowłosy demon jednak nic nie robił sobie z zachowania Anioła Krwi.
- Tak, a podróż samemu z dzieciarnią nie jest dziś najlepszym pomysłem. Chyba, że nie jesteś sam. – powiedział Raguel, a jego oczy rozbłysły szkarłatem.
- Nie był, nie jest i nie będzie. – odezwał się kobiecy głos w głowach obecnych osób. NyNy oraz Nono mogły go kojarzyć. Z przeszłości.
Trójka aniołów spadła z nieba, choć czarne skrzydła jasno sugerowały, iż nie są wysłannikami już od dawna nieistniejącego Najwyższego. Jedna kobieta i dwóch mężczyzn. NyNy mogła poczuć się nieswojo kiedy spojrzała na kobietę. Przypomniały jej się sukienki, kąpiele i ogólne próby uczłowieczania. Jednakże były tam też wspomnienia naleśników oraz matczynego ciepła.
- Samael, Mef i Lilith jak zawsze spóźnieni i muszą wpaść z hukiem. Dobrze. Możemy wreszcie zaczynać nasze negocjacje. – powiedział Raguel, a następnie jednym ruchem dłoni stworzył ze swojej mrocznej many stół i dwa krzesła. Było to niezwykle zabawne. Rozmowy na samym środku pustkowia. Tak irracjonalne, ale z drugiej strony ważne.
Kam wypuścił powietrze nosem. Zaczęło się.
Na razie musiał ogarniać, aby Key przestał wpadać w tryb emo dzieciaka. Naprawdę. Kamael nie miał zamiaru przerabiać tego po raz kolejny zwłaszcza, gdy całkiem niedawno wykonał naprawdę sporą robotę, aby wykopać Lampę z ciała młodego. Jeśli ten dalej będzie mu strzelał smutne minki i udawał, że gra w smutnym teledysku to Kam własnoręcznie ubierze Ukye w różowe ciuchy, włosy walnie mu w kolor tęczy i na koniec obsypie brokatem. Równocześnie zakaże zmiany wyglądu pod groźbą wsadzenia miecza tam gdzie słońce nigdy nie dojdzie. Koniec z tym, a kiedy ktoś pokroju Kama mówi, że jest koniec to tak już jest bando przebrzydłych bachorów.
- Tak, tak. Zbieraj się dzieciaku. – powiedział ciemnowłosy wracając w stronę obozowisku. Jeśli Key ma na tyle sił, aby jojczeć, to może się ruszyć i wrócić do obozu. Kam nie przewidywał innej opcji. Jeśli w przeciągu minuty nie usiądzie z nimi to zaciągnie go za ten rogaty łeb. Sam upadły usadowił się obok Shiyuu, ale w odpowiednim dystansie. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego jak młody demonek patrzy na ich wilczka. Lilith się to spodoba. Spokoju jednak chyba nie zazna, bo jak się uporał z Keyem, to się mała przebudziła. Kamael naprawdę zaczynał się czuć jak ojciec jakiejś upośledzonej rodziny. Jedna mała córka. Druga w trudnym wieku dojrzewania. I syn, który próbuje robić wszystko po swojemu, ale mu nie wychodzi. No i jeszcze mały podrzutek, którym też trzeba się zaopiekować. I kto mu powie, że sobie nie radzi?
- Już się kładą. Daj im czas. – powiedział Kam i poklepał małą po głowie. Równocześnie wbijał swój wzrok w ogień, choć jego umysł znajdował się gdzieś zupełnie inaczej. Był nieobecny, ale w końcu na jego ustach pojawił się delikatny uśmiech. Zaczęło się.
Podróż wyglądała praktycznie cały czas tak samo. Droga byłą spokojna poza nielicznymi przypadkami ataków jakichś słabych jednostek demonów. Kam upewniał się, że nie wpakują się na żaden oddział, w którym może znajdować się ktoś z elity Lucyfera. Doskonale wiedział, że pan Piekieł był wkurwiony do granic nieskończoności tym co odwalili i z pewnością im tego nie zapomni. Lampa lizał jeszcze swoje rany, ale to iż wydał odpowiednie rozkazy było bardziej niż pewne. Elita zapewne jeszcze nie ruszyła tyłka, ale co poszczególne płotki z tego co już widzieli polowali na nich. Chcieli się wykazać. Awansować. Tylko zapominali, że to nie jest polowanie na uciekającą zwierzynę, a na kogoś kto może ich wysłać w niebyt. Jednak dalej próbowali, a ich ataki były coraz bardziej upierdliwe.
- Czasami mam wrażenie, że mamy nad sobą jakiś wielki znacznik, na który kierują się wszelkie ścierwa. – powiedział Kam wycierając swój miecz z krwi jakiegoś podrzędnego, spasionego demona, który myślał, że atak z drzewa będzie dobrym pomysłem. Uwaga, spoiler. Nie był. Na całe szczęście brzydal był sam, ale w dalszym ciągu Kam pozostawał czujny. Cztery potężne energie zbliżały się do nich i raczej nie był to komitet powitalny z byłego świętego miasta.
- Za mnie. – to nie była prośba. To był rozkaz. Taki, który żołnierz wykonuje bez mrugnięcia okiem. Wiedział doskonale kto się zbliżał, lecz w dalszym ciągu mu nie ufał.
- Jak zawsze gotowy na wszystko czyż nie Kam? – powiedział demon w czarnym garniturze, kiedy tylko wylądował wraz ze swoją świtą. Nieodłączny papieros w jego ustach został ponownie zapalony przez demoniczny ogień. Presja jaką mężczyzna i jego towarzysze wywoływali była wręcz przytłaczająca dla słabych istot. Każdy z nich byłby godnym przeciwnikiem. Gdyby chcieli podjąć walkę.
- Tak mamy czasy Raguel. – powiedział Kamael spokojnym tonem, choć jego dłoń zacisnęła się na rękojeści ostrza. W dalszym ciągu nie wiedział czy postąpił słusznie. Ciemnowłosy demon jednak nic nie robił sobie z zachowania Anioła Krwi.
- Tak, a podróż samemu z dzieciarnią nie jest dziś najlepszym pomysłem. Chyba, że nie jesteś sam. – powiedział Raguel, a jego oczy rozbłysły szkarłatem.
- Nie był, nie jest i nie będzie. – odezwał się kobiecy głos w głowach obecnych osób. NyNy oraz Nono mogły go kojarzyć. Z przeszłości.
Trójka aniołów spadła z nieba, choć czarne skrzydła jasno sugerowały, iż nie są wysłannikami już od dawna nieistniejącego Najwyższego. Jedna kobieta i dwóch mężczyzn. NyNy mogła poczuć się nieswojo kiedy spojrzała na kobietę. Przypomniały jej się sukienki, kąpiele i ogólne próby uczłowieczania. Jednakże były tam też wspomnienia naleśników oraz matczynego ciepła.
- Samael, Mef i Lilith jak zawsze spóźnieni i muszą wpaść z hukiem. Dobrze. Możemy wreszcie zaczynać nasze negocjacje. – powiedział Raguel, a następnie jednym ruchem dłoni stworzył ze swojej mrocznej many stół i dwa krzesła. Było to niezwykle zabawne. Rozmowy na samym środku pustkowia. Tak irracjonalne, ale z drugiej strony ważne.
Kam wypuścił powietrze nosem. Zaczęło się.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Sob 12 Gru 2020, 15:15
Ny-Ny była przesłodka. Najwyraźniej wyczuła i zauważyła zmiany w ciele Shiyu i wydawała się być tym zmartwiona. Na tyle, że zupełnie zignorowała pojęcie przestrzeni osobistej. Nie powinna, dlatego dla uspokojenia małej wojowniczki, wilczyca poklepała ją po głowie z uśmiechem, mówiąc, że wszystko jest w porządku. Najwyraźniej utrata melaniny zaczęła wchodzić na wyższy poziom, obejmując również skórę, to nic takiego. Nadal wmawiała sobie, że to jest tylko chwilowe i z czasem przejdzie. Nie miała pewności, ale wolała żyć z takim przekonaniem, jakoś dodawało jej to otuchy.
Zastanawiała się jak idzie rozmowa chłopaków. Trochę przeszły ją nawet ciarki po ciele, gdy usłyszała dziwny krzyk w oddali - jakby jeleń usiadł tyłkiem na jeża. Dopiero po kilku sekundach uzmysłowiła sobie, że to dość mocno przypominało głos Ukye. No fajnie, ciekawe czy jak tu wrócą to będą w dobrych nastrojach, czy już teraz warto się odwrócić i udawać, że śpi, żeby nie musieć znosić tej ciężkiej atmosfery. Jej ciekawość nie pozwalała jednak na kompletną olewkę i poczekała, aż Ci wrócą. W zupełnym milczeniu obserwowała ich, wodząc jedynie wzrokiem, nie drgnęła nawet na centymetr. O dziwo... demon wyglądał trochę inaczej, jakby żywszy. Ny-Ny w tym czasie nadal miała sobie za nic przestrzeń osobistą Shiyu, ale w końcu dała sobie spokój.
- Ny-Ny musi być wypoczęta by chronić stado w dzień. Spać... - powiedziała poważnym tonem wskazując palcem na swój ogon. Nooo... to zabrzmiało trochę jak rozkaz. W zasadzie to było rozkazem, ale dziewczyna zapewne i tak jej nie posłucha. Nic dziwnego, białowłosa nie ma tego 'matczynego' drygu do rozkazywania. Westchnęła głęboko i opuściła głowę, wypuszczając z siebie nabrane powietrze. Wtedy przed nią pojawił się Ukye, odcinając jej źródło ciepła swoją postacią. Podniosła zaciekawiona głowę do góry, patrząc na ten... no trochę straszny obraz. Kompozycja czarnej postaci i dość strasznego otoczenia nadawała temu obrazkowi swoistej mhhroczności.
- Przeprosiny...? - zapytała tylko w odpowiedzi, a potem spojrzała na przedmiot w swoich dłoniach - ... za co? - nie rozumiała za co chłopak próbuje ją przeprosić, ale rozumiała, że to musi być dla Niego ważne. Nie ciągnęła dalej tego tematu, chwyciła wisiorek w palce i podsunęła pod źródło światła, aby się lepiej mu przyjrzeć. Niebieski łeb wilka na złotym wisiorku. Trzeba przyznać, że prezent bardzo pasujący do osoby obdarowywanej. Niebieski, jak jej płomienie. Wilk... no bo jest wilkiem. Na jej szarą twarz wpełzł uśmiech. - Dziekuję, Ukye. - założyła podarek na szyję, a następnie schowała go pod szalem. Tam będzie bezpieczny.
Następne dni wyglądały tak samo. Chodzenie, walka, żarcie i spanie. Po czwartym dniu wilczyca uznała, że wracanie do ludzkiej postaci jest zbędne i cały czas można było oglądać ją jako wielkiego, białego wilka, nawet w trakcie snu. Pewnie nikt nie narzekał na wielki, puchaty grzejnik podczas tych zimnych nocy. Nono też nikogo nie odrzucała, kto by chciał się ogrzać w jej futrze.
Byli już blisko, aż okazało się, że ich stado napotkało niezapowiedzianych gości. Raguel, Samael, Mef i Lilith - bo tak ich przedstawił Kamael, okazali się być upadłym aniołami (oraz Raguel demonem) na szczęście jeszcze znajomymi ich byłego nauczyciela. Osobiście kojarzyła tylko Lilith, ale to było wszystko jak za mgłą. Obserwowała ich skrzydła, jakby mając nadzieję, że za chwilę zamienią się z kruczoczarnych w białe. Jakoś podświadomie miała wrażenie, że jeżeli znajdą anioła - będą uratowani. Niestety, nie tu i teraz. Mówili o jakichś negocjacjach. Przechyliła łeb w stronę Ukye, a następnie Miris jakby z zapytaniem w oczach czy coś o tym wiedzą, ale najwyraźniej to była dla Nich taka sama zagadka jak dla niej. Chyba pozostało obserwować i słuchać.
- Miris, ile nam zostało do celu? - zapytała, lekko uchylając wilczy pysk.
Zastanawiała się jak idzie rozmowa chłopaków. Trochę przeszły ją nawet ciarki po ciele, gdy usłyszała dziwny krzyk w oddali - jakby jeleń usiadł tyłkiem na jeża. Dopiero po kilku sekundach uzmysłowiła sobie, że to dość mocno przypominało głos Ukye. No fajnie, ciekawe czy jak tu wrócą to będą w dobrych nastrojach, czy już teraz warto się odwrócić i udawać, że śpi, żeby nie musieć znosić tej ciężkiej atmosfery. Jej ciekawość nie pozwalała jednak na kompletną olewkę i poczekała, aż Ci wrócą. W zupełnym milczeniu obserwowała ich, wodząc jedynie wzrokiem, nie drgnęła nawet na centymetr. O dziwo... demon wyglądał trochę inaczej, jakby żywszy. Ny-Ny w tym czasie nadal miała sobie za nic przestrzeń osobistą Shiyu, ale w końcu dała sobie spokój.
- Ny-Ny musi być wypoczęta by chronić stado w dzień. Spać... - powiedziała poważnym tonem wskazując palcem na swój ogon. Nooo... to zabrzmiało trochę jak rozkaz. W zasadzie to było rozkazem, ale dziewczyna zapewne i tak jej nie posłucha. Nic dziwnego, białowłosa nie ma tego 'matczynego' drygu do rozkazywania. Westchnęła głęboko i opuściła głowę, wypuszczając z siebie nabrane powietrze. Wtedy przed nią pojawił się Ukye, odcinając jej źródło ciepła swoją postacią. Podniosła zaciekawiona głowę do góry, patrząc na ten... no trochę straszny obraz. Kompozycja czarnej postaci i dość strasznego otoczenia nadawała temu obrazkowi swoistej mhhroczności.
- Przeprosiny...? - zapytała tylko w odpowiedzi, a potem spojrzała na przedmiot w swoich dłoniach - ... za co? - nie rozumiała za co chłopak próbuje ją przeprosić, ale rozumiała, że to musi być dla Niego ważne. Nie ciągnęła dalej tego tematu, chwyciła wisiorek w palce i podsunęła pod źródło światła, aby się lepiej mu przyjrzeć. Niebieski łeb wilka na złotym wisiorku. Trzeba przyznać, że prezent bardzo pasujący do osoby obdarowywanej. Niebieski, jak jej płomienie. Wilk... no bo jest wilkiem. Na jej szarą twarz wpełzł uśmiech. - Dziekuję, Ukye. - założyła podarek na szyję, a następnie schowała go pod szalem. Tam będzie bezpieczny.
Następne dni wyglądały tak samo. Chodzenie, walka, żarcie i spanie. Po czwartym dniu wilczyca uznała, że wracanie do ludzkiej postaci jest zbędne i cały czas można było oglądać ją jako wielkiego, białego wilka, nawet w trakcie snu. Pewnie nikt nie narzekał na wielki, puchaty grzejnik podczas tych zimnych nocy. Nono też nikogo nie odrzucała, kto by chciał się ogrzać w jej futrze.
Byli już blisko, aż okazało się, że ich stado napotkało niezapowiedzianych gości. Raguel, Samael, Mef i Lilith - bo tak ich przedstawił Kamael, okazali się być upadłym aniołami (oraz Raguel demonem) na szczęście jeszcze znajomymi ich byłego nauczyciela. Osobiście kojarzyła tylko Lilith, ale to było wszystko jak za mgłą. Obserwowała ich skrzydła, jakby mając nadzieję, że za chwilę zamienią się z kruczoczarnych w białe. Jakoś podświadomie miała wrażenie, że jeżeli znajdą anioła - będą uratowani. Niestety, nie tu i teraz. Mówili o jakichś negocjacjach. Przechyliła łeb w stronę Ukye, a następnie Miris jakby z zapytaniem w oczach czy coś o tym wiedzą, ale najwyraźniej to była dla Nich taka sama zagadka jak dla niej. Chyba pozostało obserwować i słuchać.
- Miris, ile nam zostało do celu? - zapytała, lekko uchylając wilczy pysk.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Nie 20 Gru 2020, 22:01
Gdy jaszczurka nakazała jej iść spać, Miris położyła się posłusznie na ziemi i z zamkniętymi oczami udawała, że śpi. Nie wiedziała, czy Ny-Nyś w to uwierzy, ale wolała pozostać przytomna w razie ataku wroga. Zwłaszcza, że nawet stadu do końca nie ufała. Byli rozczulający z tą swoją rodzinną więzią, ale ich wzajemna dobroć nie oznaczała, że nagle nie wbiją jej noża w plecy. W końcu była demonem. Mogli z minuty na minutę zmienić do niej nastawienie i uznać za wroga... Niby chciała umrzeć, ale zadanie, które powierzył jej Toru też było dla niej istotne. Więc gdy ruszyli dalej, trzymała się na bezpieczną odległość, czujna jak podczas polowania na zwierzynę. Dopóki nie zaczęły się dziać bardzo dziwne rzeczy... Obrady upadłych aniołów z demonem. Pfff... Gdzie były te skrzydlate oszołomy, gdy stado przymierało głodem?! Nie mogli się wcześniej ujawnić i zabrać towarzystwo w lepsze miejsce, albo przynajmniej zdobywać im żarcie?! Teraz nagle się pokazują i robią z siebie nie wiadomo co, jak jeszcze niedawno członkowie stada musieli się cieszyć, gdy znaleźli choćby marnego, wychudzonego szczura?! No tak... Polityka.
- Jeśli nie będziemy się zbyt często zatrzymywać, to podróż potrwa jeszcze z 3 dni. Choć obawiam się tej rozmowy upadłych z demonami. Lepiej odejść trochę na bok, w razie gdyby któremuś z rozmówców puściły nerwy. Wtedy najczęściej obrywa się gapiom- odpowiedziała na pytanie NoNo, podchodząc do Ny-Ny. Delikatnie dała jaszczurce znać, by pozwoliła wziąć się na ręce i jeśli mała się zgodziła, Miris włożyła jej do buzi kawałek suszonego kurczaka i odeszła kawałek od stołu, przy którym rozmawiał Kamael. Jeśli zacznie się robić nieprzyjemnie, na pewno to usłyszą, a wtedy niech upadli radzą sobie sami. Skoro Kam jest taki pewny siebie, to niech walczy z demonami z pomocą swoich upadłych kumpli. Miris skupi się na ochronie reszty stada, mając przy tym nadzieję, że anioł po prostu przywali komu trzeba, a potem z łatwością ich dogoni. Bo... Prędzej skopałby jej tyłek, gdyby stanęła do walki u jego boku, jako kula u nogi, niż gdy skupiłaby się na pomocy tym, którzy mają mniejsze szanse w walce?
- Ukye, najedzony? Jeśli coś się schrzani, ja pilnuje Ny-Ny, a ty stajesz przy NoNo, zgoda?- zaproponowała demonowi stwierdzając, że tak łatwiej będzie im przetrwać. Miała nawet ochotę, by już teraz zostawić Kama z tamtą grupą i zabrać stado w dalszą drogę, ale wtedy upadły mógłby stwierdzić, że demonica coś kombinuje. Musiała poczekać, aż obrady się spieprzą i dopiero wtedy działać.
- Ktoś jeszcze chce jeść?- spytała cicho towarzyszy.
- Jeśli nie będziemy się zbyt często zatrzymywać, to podróż potrwa jeszcze z 3 dni. Choć obawiam się tej rozmowy upadłych z demonami. Lepiej odejść trochę na bok, w razie gdyby któremuś z rozmówców puściły nerwy. Wtedy najczęściej obrywa się gapiom- odpowiedziała na pytanie NoNo, podchodząc do Ny-Ny. Delikatnie dała jaszczurce znać, by pozwoliła wziąć się na ręce i jeśli mała się zgodziła, Miris włożyła jej do buzi kawałek suszonego kurczaka i odeszła kawałek od stołu, przy którym rozmawiał Kamael. Jeśli zacznie się robić nieprzyjemnie, na pewno to usłyszą, a wtedy niech upadli radzą sobie sami. Skoro Kam jest taki pewny siebie, to niech walczy z demonami z pomocą swoich upadłych kumpli. Miris skupi się na ochronie reszty stada, mając przy tym nadzieję, że anioł po prostu przywali komu trzeba, a potem z łatwością ich dogoni. Bo... Prędzej skopałby jej tyłek, gdyby stanęła do walki u jego boku, jako kula u nogi, niż gdy skupiłaby się na pomocy tym, którzy mają mniejsze szanse w walce?
- Ukye, najedzony? Jeśli coś się schrzani, ja pilnuje Ny-Ny, a ty stajesz przy NoNo, zgoda?- zaproponowała demonowi stwierdzając, że tak łatwiej będzie im przetrwać. Miała nawet ochotę, by już teraz zostawić Kama z tamtą grupą i zabrać stado w dalszą drogę, ale wtedy upadły mógłby stwierdzić, że demonica coś kombinuje. Musiała poczekać, aż obrady się spieprzą i dopiero wtedy działać.
- Ktoś jeszcze chce jeść?- spytała cicho towarzyszy.
Ukye and Ny-Ny like this post
Re: Polanka
Sob 09 Sty 2021, 19:21
Dziewczynka pilnie przyglądała się Stadu, każdego z osobna lustrując swoim czujnym spojrzeniem. Oczekiwała, że się jej posłuchają – w końcu logiczna była zmiana warty – oni mogli odpocząć, gdyż Ny-Ny zamierzała im stróżować. To logiczne. Po długiej drzemce i wypoczynku na głowie Kama oraz nogach Nono, czuła się w pełni zregenerowana. Nie mogło to pójść na marne! Zwłaszcza, gdy takie różnorodne emocje targały pozostałymi. Z zadowolonym sykiem dziewczynka kiwnęła głową, widząc jak Miris udaje się na spoczynek i lekko machnęła ogonem, przyglądając się reszcie. Im się chyba nie śpieszyło do snu... Zerknęła na Kama, który poklepał ją po główce, delikatnie obnażając przy tym ostre kiełki w czymś na kształt drapieżnego, przyjacielskiego uśmiechu. Wzięła ten gest za pochwałę i rada z niej oraz z siebie, wbiła oczekujące, czerwone ślipia w mężczyznę... A ten tylko siedział, patrząc w ogień! Jaszczurka syknęła teraz z rozczarowaniem, odwracając wzrok w stronę Ukye i Nono, ale oni również uparcie siedzieli na swoich miejscach. Tak nie mogło być! Zaczęła się kręcić wokół nich, naciągając to na jedno, to na drugie koc i mówiąc Sssspać!, aż w końcu usłuchali i położyli się, renegując siły. Albo udawali, ale nie mogła dostrzec różnicy. Ny-Ny, jeśli chodzi o dobro Stada, była chyba najbardziej upartą istotą z nich wszystkich... Skończyło się na tym, że siedziała czujnie wśród wszystkich nieruchoma jak posąg, wpatrując się w ciemność. Płomienie ogniska tańczyły w jej czerwonych oczach, gdy nasłuchiwała każdego obcego, wrogiego dźwięku...
Nic się nie wydarzyło, ani tej ani następnej nocy. Dzień za dniem, szli przed siebie, jak podejrzewała dziewczynka, w poszukiwaniu nowego gniazda. Nie narzekała. Nie w jej naturze było marudzenie czy zawodzenie – zwierzęta tak nie potrafią. Przystosowują się do nowych warunków, chwaląc cicho swoją sztuką przetrwania. I oto Ny-Ny z zadowoleniem często siedziała na głowie Nono, patrząc z góry na świat (czuła się wyższa!) i lustrowała otoczenie. Wilczyca była świetnym punktem widokowym, jeśli w okolicy nie było drzew ani starych latarni. Niekiedy dziewczynka wdrapywała się na Kama i robiła z jego głowy poduszkę by się zdrzemną. Albo weszła na Ukye, wisząc mu przez ramię i wpatrując się w demona uważnie, tylko po to, by pacnąć go lekko palcem w policzek, sprawdzając w ten sposób, czy wszystko z nim w porządku. Raz czy dwa, z szeroko otwartymi, czerwonymi ślepiami podeszła bardzo blisko Miris. Wciąż była ostrożna, wciąż niepewna jej zamiarów. Czasem śledziła jej gesty uważnie, jakby oczekując, że zaraz zrobi coś groźnego, ale powoli zaczynała ją akceptować jako towarzysza Stada... Jednego razu Ny-Ny uczepiła się kurczowo jej talii, chowając za jej plecami różowowłosej demonicy, tylko dlatego, że Wilczyca niewinnie zasugerowała kąpiel... Panika zrobiła swoje, ale to, że mimo wszystko uczepiła się właśnie Miris, poniekąd świadczyło o przełamaniu pierwszych lodów. Fakt faktem, że gdyby Nono zdecydowała się zanurzyć Ny-Ny w balii z wodą, ani Kam, ani Ukye, ani Miris, ani nawet Wszechmogący nie byliby w stanie jej pomóc...
A potem, podczas wędrówki, atmosfera nagle się zmieniła. I nie chodziło wcale o demony, które na nich regularnie wpadały, a z którymi musieli się rozprawić. Z gracją i zapamiętałością agresywnej jaszczurki dziewczynka gryzła i drapała co popadnie, jakby nie znała strachu. Jednak wtedy wyczuwając cień demonicznej aury, Ny-Ny padła na ziemię wyginając grzbiet i sycząc alarmująco. Wielkimi oczami obserwowała jak cztery postacie zbliżają się do nich, ostrożnie przesuwając się do reszty członków Stada. To było... Bardzo podobne do Nie-Ukye. Nie w swojej sile czy zapamiętałości, ale w smrodzie siarki oraz okrucieństwie. Nic dziwnego, że przestraszona najeżyła łuski, których końce stanęły na baczność odchodząc od skóry jak ostre kolce. Gęsta, cuchnąca aura dusiła niejako... Choć zaraz zrównoważyło ją coś innego. Zapach krwi, kurzu i starej magii. Jaszczurka uniosła głowę akurat w chwili by ujrzeć jak za nimi lądują trzy skrzydlate postacie. Rozpoznawała je z trudem, choć gdzieś w głowie tliły się jakieś wspomnienia. W szczególności te nieprzyjemne, związane z prysznicem i szorowania jej łusek gąbką, brrr... Ny-Ny nie traciła czasu na przyglądanie się sprzymierzeńcom – na oku trzeba mieć potencjalnych wrogów. Wbiła tędy wzrok w tak zwanego Raguela – tak powiedział Kam, a Kam dużo wie - tak intensywnie, jakby chciała przebić go na wylot wąskimi źrenicami swoich gadzich ślepi. Chyba to wyczuł, bo spojrzał na nią i wyszczerzył zęby w uśmiechu, na co Jaszczurka syknęła groźnie, majtając ogonem na boki jak biczem. Denerwowała się. Potrafiła rozpoznać manę demonów, przez co dzieliła ich na dwie grupy – Stado oraz wszystkich innych, czyli wrogów. Ci na pewno byli wrogami, co wyczuwała w napięciu, jakie pojawiło się nad stołem i krzesłami, które nagle pojawiły się znikąd. Jeszcze chwila i zacznie krążyć nerwowo wokół nich... Aż przysiadła na ziemi, patrząc spod łba. Z reguły reagowała tak, gdy działo się coś, czego nie rozumiała i nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Sprawa Ukye i Nie-Ukye była prosta. Wędrówka i szukanie Gniazda dla Stada również. To jednak... Szukała w myślach jakiegoś wytłumaczenia, jednak jej predyspozycje intelektualne najwyraźniej nie potrafiły pojąć koncepcji rozmowy na pustkowiu pomiędzy demonami a czarnoskrzydłymi aniołami. I to ją tak napawało niepokojem...
- Ssskha! - zareagowała gwałtownie i pokazała kły, odskakując w bok na czworaka jak spłoszony kot, gdy zauważyła ruch obok siebie... Zaraz zdała sobie sprawę, że to nie wróg, tylko Miris, a Jaszczurka zbyt skupiona na obrazku przed sobą, nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł. Potarła policzek. Niepewnie wróciła na swoje miejsce sprzed kilku sekund, zsuwając z czoła kaptur, ostrożnie łypiąc na inne demony, po czym z wyrazem stropienia i niepokoju spojrzała na różowłosą. Czy Stado wiedziało, co się dzieje? Ny-Ny na pewno nie... - Oni sssio. - powiedziała Miris dobitnie, marszcząc brwi i wyrażając swoją chęć do przegonienia obcych. Albo chociaż do ich rychłego oddalenia się z dala od nich, na jedno jednak wychodziło. Nie dała się wziąć demonicy na ręce, kręcąc głową. Adrenalina robiła swoje, to nie była odpowiednia chwila, by rozluźnić się wisząc na czyichś plecach. Chciała być gotowa do ataku lub obrony, jeśli tylko będzie taka potrzeba. Natomiast z chęcią i z błyskiem w oku przyjęła kawałek suszonego mięska, rozdziawiając buzię pełną ostrych jak igieł zębów. Cały czas uwagę skupiała na wrogich manach, ale nie pozwoliła by kąsek przeszedł jej od tak koło nosa. Z zaangażowaniem przeżuła spory kęs kurczaka, przełknęła i rozwidlonym językiem oblizała wargi, które jeszcze po walce nosiły trochę śladów krwi innych demonów. Nie, by mała się przejmowała, w końcu to pazurami i kłami utorowała sobie drogę by przeżyć te wszystkie lata w niespokojnych czasach. Zmieniła jednak pozycję na dwunożną, jedną dłonią łapiąc za krawędź ubrania na talii Miris i wraz z nią podchodząc bliżej Ukye i Nono. Wzrok wlepiała w Rague... Raguo... Ragu, wysuwając język z ust i szybko go chowając. Śmierdział najbardziej ze wszystkich.
- Ny-Ny gryźć Ragu? - zwróciła się z tym pytaniem do demona. W końcu to Ukye polecił jej kiedyś, dawno temu, że ma gryźć i drapać tego, kogo wskażą, więc dla jasności, dopytała o szczegóły. Na wzmiankę o jedzeniu źrenice się jej rozszerzyły i w brzuchu cicho zaburczało – ale szybko pokręciła głową. Nie zdążyli zjeść, zajęci walką z poprzednią grupą demonów, a choć kawałek kurczaka zaspokoi na moment głód, to nie można było objadać się przed potencjalną walką. Ny-Ny cicho przełknęła ślinę. Choć stała grzecznie obok reszty, to ciałko miała napięte, gotowe do rzucenia się w wir walki w obronie Stada. I żeby było jasne – Kam też był w Stadzie. To, że siedział tam tak blisko tego demona, niepokoiło dziewczynkę... - Stado gryźć Ragu. - podała wszystkim lepszy plan, swoją złotą myśl, choć nie sprawiło to, że łuski przestały się jeżyć a nastrój przygasł. Cóż, nikt im nie zabroni spróbować, prawda?
Nic się nie wydarzyło, ani tej ani następnej nocy. Dzień za dniem, szli przed siebie, jak podejrzewała dziewczynka, w poszukiwaniu nowego gniazda. Nie narzekała. Nie w jej naturze było marudzenie czy zawodzenie – zwierzęta tak nie potrafią. Przystosowują się do nowych warunków, chwaląc cicho swoją sztuką przetrwania. I oto Ny-Ny z zadowoleniem często siedziała na głowie Nono, patrząc z góry na świat (czuła się wyższa!) i lustrowała otoczenie. Wilczyca była świetnym punktem widokowym, jeśli w okolicy nie było drzew ani starych latarni. Niekiedy dziewczynka wdrapywała się na Kama i robiła z jego głowy poduszkę by się zdrzemną. Albo weszła na Ukye, wisząc mu przez ramię i wpatrując się w demona uważnie, tylko po to, by pacnąć go lekko palcem w policzek, sprawdzając w ten sposób, czy wszystko z nim w porządku. Raz czy dwa, z szeroko otwartymi, czerwonymi ślepiami podeszła bardzo blisko Miris. Wciąż była ostrożna, wciąż niepewna jej zamiarów. Czasem śledziła jej gesty uważnie, jakby oczekując, że zaraz zrobi coś groźnego, ale powoli zaczynała ją akceptować jako towarzysza Stada... Jednego razu Ny-Ny uczepiła się kurczowo jej talii, chowając za jej plecami różowowłosej demonicy, tylko dlatego, że Wilczyca niewinnie zasugerowała kąpiel... Panika zrobiła swoje, ale to, że mimo wszystko uczepiła się właśnie Miris, poniekąd świadczyło o przełamaniu pierwszych lodów. Fakt faktem, że gdyby Nono zdecydowała się zanurzyć Ny-Ny w balii z wodą, ani Kam, ani Ukye, ani Miris, ani nawet Wszechmogący nie byliby w stanie jej pomóc...
A potem, podczas wędrówki, atmosfera nagle się zmieniła. I nie chodziło wcale o demony, które na nich regularnie wpadały, a z którymi musieli się rozprawić. Z gracją i zapamiętałością agresywnej jaszczurki dziewczynka gryzła i drapała co popadnie, jakby nie znała strachu. Jednak wtedy wyczuwając cień demonicznej aury, Ny-Ny padła na ziemię wyginając grzbiet i sycząc alarmująco. Wielkimi oczami obserwowała jak cztery postacie zbliżają się do nich, ostrożnie przesuwając się do reszty członków Stada. To było... Bardzo podobne do Nie-Ukye. Nie w swojej sile czy zapamiętałości, ale w smrodzie siarki oraz okrucieństwie. Nic dziwnego, że przestraszona najeżyła łuski, których końce stanęły na baczność odchodząc od skóry jak ostre kolce. Gęsta, cuchnąca aura dusiła niejako... Choć zaraz zrównoważyło ją coś innego. Zapach krwi, kurzu i starej magii. Jaszczurka uniosła głowę akurat w chwili by ujrzeć jak za nimi lądują trzy skrzydlate postacie. Rozpoznawała je z trudem, choć gdzieś w głowie tliły się jakieś wspomnienia. W szczególności te nieprzyjemne, związane z prysznicem i szorowania jej łusek gąbką, brrr... Ny-Ny nie traciła czasu na przyglądanie się sprzymierzeńcom – na oku trzeba mieć potencjalnych wrogów. Wbiła tędy wzrok w tak zwanego Raguela – tak powiedział Kam, a Kam dużo wie - tak intensywnie, jakby chciała przebić go na wylot wąskimi źrenicami swoich gadzich ślepi. Chyba to wyczuł, bo spojrzał na nią i wyszczerzył zęby w uśmiechu, na co Jaszczurka syknęła groźnie, majtając ogonem na boki jak biczem. Denerwowała się. Potrafiła rozpoznać manę demonów, przez co dzieliła ich na dwie grupy – Stado oraz wszystkich innych, czyli wrogów. Ci na pewno byli wrogami, co wyczuwała w napięciu, jakie pojawiło się nad stołem i krzesłami, które nagle pojawiły się znikąd. Jeszcze chwila i zacznie krążyć nerwowo wokół nich... Aż przysiadła na ziemi, patrząc spod łba. Z reguły reagowała tak, gdy działo się coś, czego nie rozumiała i nie potrafiła sobie wytłumaczyć. Sprawa Ukye i Nie-Ukye była prosta. Wędrówka i szukanie Gniazda dla Stada również. To jednak... Szukała w myślach jakiegoś wytłumaczenia, jednak jej predyspozycje intelektualne najwyraźniej nie potrafiły pojąć koncepcji rozmowy na pustkowiu pomiędzy demonami a czarnoskrzydłymi aniołami. I to ją tak napawało niepokojem...
- Ssskha! - zareagowała gwałtownie i pokazała kły, odskakując w bok na czworaka jak spłoszony kot, gdy zauważyła ruch obok siebie... Zaraz zdała sobie sprawę, że to nie wróg, tylko Miris, a Jaszczurka zbyt skupiona na obrazku przed sobą, nie zauważyła, że ktoś do niej podszedł. Potarła policzek. Niepewnie wróciła na swoje miejsce sprzed kilku sekund, zsuwając z czoła kaptur, ostrożnie łypiąc na inne demony, po czym z wyrazem stropienia i niepokoju spojrzała na różowłosą. Czy Stado wiedziało, co się dzieje? Ny-Ny na pewno nie... - Oni sssio. - powiedziała Miris dobitnie, marszcząc brwi i wyrażając swoją chęć do przegonienia obcych. Albo chociaż do ich rychłego oddalenia się z dala od nich, na jedno jednak wychodziło. Nie dała się wziąć demonicy na ręce, kręcąc głową. Adrenalina robiła swoje, to nie była odpowiednia chwila, by rozluźnić się wisząc na czyichś plecach. Chciała być gotowa do ataku lub obrony, jeśli tylko będzie taka potrzeba. Natomiast z chęcią i z błyskiem w oku przyjęła kawałek suszonego mięska, rozdziawiając buzię pełną ostrych jak igieł zębów. Cały czas uwagę skupiała na wrogich manach, ale nie pozwoliła by kąsek przeszedł jej od tak koło nosa. Z zaangażowaniem przeżuła spory kęs kurczaka, przełknęła i rozwidlonym językiem oblizała wargi, które jeszcze po walce nosiły trochę śladów krwi innych demonów. Nie, by mała się przejmowała, w końcu to pazurami i kłami utorowała sobie drogę by przeżyć te wszystkie lata w niespokojnych czasach. Zmieniła jednak pozycję na dwunożną, jedną dłonią łapiąc za krawędź ubrania na talii Miris i wraz z nią podchodząc bliżej Ukye i Nono. Wzrok wlepiała w Rague... Raguo... Ragu, wysuwając język z ust i szybko go chowając. Śmierdział najbardziej ze wszystkich.
- Ny-Ny gryźć Ragu? - zwróciła się z tym pytaniem do demona. W końcu to Ukye polecił jej kiedyś, dawno temu, że ma gryźć i drapać tego, kogo wskażą, więc dla jasności, dopytała o szczegóły. Na wzmiankę o jedzeniu źrenice się jej rozszerzyły i w brzuchu cicho zaburczało – ale szybko pokręciła głową. Nie zdążyli zjeść, zajęci walką z poprzednią grupą demonów, a choć kawałek kurczaka zaspokoi na moment głód, to nie można było objadać się przed potencjalną walką. Ny-Ny cicho przełknęła ślinę. Choć stała grzecznie obok reszty, to ciałko miała napięte, gotowe do rzucenia się w wir walki w obronie Stada. I żeby było jasne – Kam też był w Stadzie. To, że siedział tam tak blisko tego demona, niepokoiło dziewczynkę... - Stado gryźć Ragu. - podała wszystkim lepszy plan, swoją złotą myśl, choć nie sprawiło to, że łuski przestały się jeżyć a nastrój przygasł. Cóż, nikt im nie zabroni spróbować, prawda?
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pon 11 Sty 2021, 20:00
Nie jest tak łatwo przekierować demona na bardziej ludzkie ścieżki życia. To, co określał Kamael jako bunt młodzieńczy, wśród młodych demonów nie gaśnie za pierwszym, drugim czy trzecim skarceniem. Jeszcze inna sprawa, że Ukye był dziwnie mocno powiązany z Lucyferem, że nie mógł odejść od jego wpływów jak Miris czy Raguel. Ale widać było, że Fioletowooki starał się obrać inną drogę niż jego przeznaczenie. Walczył o pełne zaufanie stada do swojej osoby, ale także o zaufanie Miris, którą kiedyś w przeszłości zaatakował. Może nie afiszował się tak ze swoim nowym nastawieniem, bo dalej nie ufał samemu sobie? I owszem, możecie uznać, że byle wręczenie wisiorka w ręce Shiyu było niczym, ale dla kogoś, kto zazwyczaj tylko zabierał a niczego nie ofiarowywał - to było coś. Jeszcze w takich intencjach, by złagodzić krzywdę uczynioną z jego powodu. Nawet nie dla uciszenia własnych wyrzutów sumienia, a tylko po to, by drugiej osobie było lżej na duszy. Na długo zapamięta uśmiech Wilczycy, na który to widok nie mógł drgnąć z miejsca przez dobre kilkanaście sekund. Dopiero stanowcze gesty i próby NyNy do ułożenia ich spać skłoniły demona do tejże czynności.
Jak na Mistrza Uciekania W Głęboki Sen to spał wyjątkowo krótko w pierwszym dniu wycieczki. I w drugim. W trzecim ledwo zdrzemnął się na parę minut. Od czwartego dnia do teraz nie zmrużył oka, a na dodatek miał wrażenie, że ataki intruzów nasiliły się i są coraz częstsze. Nie szczędził energii na walkę, a z każdą walką pożerał więcej dusz istot nieczystych i rósł apetyt na jeszcze więcej przelania krwi. Przypominały się dawne dzieje, takie ekscytujące i przerażające jednocześnie. Musiał dawać z siebie wszystko, lecz jednocześnie uważać, by nie wpaść w amok. Lucyfer tylko czekał na potknięcia. Już Lampa nękała Ukye we śnie zabierając mu sposób na regenerację, kradnąc namiastkę wolności od długiej żeliwnej i piekielnej smyczy. Byli coraz bliżej celu podróży, wszak Różowowłosa demonica zapewniała ich, że jeszcze parę dni, lecz czy i jemu będzie dane uciec od Ojca Chrzestnego?
Przy ostatnim ataku hordy, na której czele był otyły diabeł nabity i zabity ostatecznie przez Kamaela, czarnowłosy demon dosłownie rozszarpał słabsze jednostki na strzępy tonąc w ich krwi i sokach. Adrenalina burzyła się w ciele demona takim wielkim ziąbem, że z nozdrzy i zaciśniętych kłów Ukye buchała lodowata para. Nawet skóra demona lekko parowała po zetknięciu się z ciepłą cieczą z zabitych intruzów. Po ostrzach, które miał Key zamiast rąk, spływały strużki esencji życia pokonanych. Czuł wielki niedosyt. Było mu mało, o wiele za mało. W samą porę, w tejże chwili zjawiły się jakieś postacie, które zdołały swoją aurą otrząsnąć młodym na tyle, że cofnął się w porę wraz z pozostałymi członkami stada. Tylko Tato-Kamael został sam na sam z przybyszami. Nie kojarzył wszystkich, lecz manę Raguela znał jeszcze z poprzedniego wcielenia. Ścierpła mu skóra na szyi, którą zdobił brud niedawno odbytą walką. Nie tylko on źle odebrał najazd upadłych i demona. NyNy wyglądała tak, jakby zaraz miała rzucić się akurat na największą szychę z nich wszystkich, Miris kompletnie nie ufała żadnej istocie, a NoNo dalej była w bojowej przemianie o białej sierści najprawdopodobniej gotowa rozszarpać kogokolwiek z nich. Okazało się jednak, że Shiyu była najspokojniejsza z całej czwórki, jaka została oddalona od negocjacji między Kamaelem a tamtymi. Ukye milczał i stał tyłem do dziewczyn, między słuchaczami a politykierami, znacząco bliżej słuchaczy. Przez chwilę nie reagował na nic, dopiero Różowowłosa odezwała się wprost do demona, który w odpowiedzi cofnął się jeszcze bliżej towarzyszek i rzeczywiście stanął tuż obok Wilczycy. Może nie powinien być tak blisko, jak śmierdział flakami z krwią, ale bezpieczeństwo dziewczyn to podstawa.
Jedną z nich musiał powstrzymać przed szarżą, bo już kipiała ze zdenerwowania. Mowa tu o Małej Agentce, której zagrodził drogę górną kończyną dalej owleczoną w stalowe ostrze.
- Nie, NyNy, Raguel jest za silny - rzucił szybko nie tylko te słowa, ale i przenikliwe spojrzenie jeszcze nieugaszonej żądzy przelania krwi - Mam dla Ciebie inne zadanie. Wskakuj mi na plecy.
Dziwna komenda jak na niego, nie mniej zaraz podał powód, który miał usprawiedliwić takie zachowanie i odsłaniał coś, co ukrywał od paru dni:
- Zatkasz mi mocno uszy, jak tylko będą mówić o Nie-Ukye, zgoda? - pierwsze zdanie skierował bezpośrednio do NyNy, a zaraz później w stronę NoNo i Miris - Skoro tylko będą naradzać się w sprawie Lucyfera, nie mogę nic usłyszeć. Jakbym wyrywał się do podsłuchiwania, to musicie pomóc NyNy. Będę nękany przez tego drania...
Wyznał w końcu prawdę, która wykręciła usta demona w swej gorzkości. Ilekroć próbował uwolnić się od Lampy, to Ona jeszcze bardziej gnębiła i niszczyła go od środka. Odejmowała mu wiary w to, że może żyć inaczej niż pod pantoflem Lucyfera, na przykład wraz ze stadem. Gdyby miał podążać za starym tokiem myślenia, to pewnie porzuciłby ich wszystkich, żeby nie narażać na kolejne nieprzyjemności. Jednak mimo ogromnego ryzyka chciał im pokazać, że naprawdę chce być z nimi, stąd wyprzedził ruch swego stręczyciela. Być może spotkanie z upadłymi i Raguelem przyniesie takie rozwiązanie, które pozwoli na przywrócenie normalności, a Ukye nie chciał być przeszkodą. Oby to dziewczyny zrozumiały, inaczej nie podaruje sobie zmarnowanej szansy zgotowanej przez niemożność uwolnienia się z łapsk Ojca Chrzestnego.
Jak na Mistrza Uciekania W Głęboki Sen to spał wyjątkowo krótko w pierwszym dniu wycieczki. I w drugim. W trzecim ledwo zdrzemnął się na parę minut. Od czwartego dnia do teraz nie zmrużył oka, a na dodatek miał wrażenie, że ataki intruzów nasiliły się i są coraz częstsze. Nie szczędził energii na walkę, a z każdą walką pożerał więcej dusz istot nieczystych i rósł apetyt na jeszcze więcej przelania krwi. Przypominały się dawne dzieje, takie ekscytujące i przerażające jednocześnie. Musiał dawać z siebie wszystko, lecz jednocześnie uważać, by nie wpaść w amok. Lucyfer tylko czekał na potknięcia. Już Lampa nękała Ukye we śnie zabierając mu sposób na regenerację, kradnąc namiastkę wolności od długiej żeliwnej i piekielnej smyczy. Byli coraz bliżej celu podróży, wszak Różowowłosa demonica zapewniała ich, że jeszcze parę dni, lecz czy i jemu będzie dane uciec od Ojca Chrzestnego?
Przy ostatnim ataku hordy, na której czele był otyły diabeł nabity i zabity ostatecznie przez Kamaela, czarnowłosy demon dosłownie rozszarpał słabsze jednostki na strzępy tonąc w ich krwi i sokach. Adrenalina burzyła się w ciele demona takim wielkim ziąbem, że z nozdrzy i zaciśniętych kłów Ukye buchała lodowata para. Nawet skóra demona lekko parowała po zetknięciu się z ciepłą cieczą z zabitych intruzów. Po ostrzach, które miał Key zamiast rąk, spływały strużki esencji życia pokonanych. Czuł wielki niedosyt. Było mu mało, o wiele za mało. W samą porę, w tejże chwili zjawiły się jakieś postacie, które zdołały swoją aurą otrząsnąć młodym na tyle, że cofnął się w porę wraz z pozostałymi członkami stada. Tylko Tato-Kamael został sam na sam z przybyszami. Nie kojarzył wszystkich, lecz manę Raguela znał jeszcze z poprzedniego wcielenia. Ścierpła mu skóra na szyi, którą zdobił brud niedawno odbytą walką. Nie tylko on źle odebrał najazd upadłych i demona. NyNy wyglądała tak, jakby zaraz miała rzucić się akurat na największą szychę z nich wszystkich, Miris kompletnie nie ufała żadnej istocie, a NoNo dalej była w bojowej przemianie o białej sierści najprawdopodobniej gotowa rozszarpać kogokolwiek z nich. Okazało się jednak, że Shiyu była najspokojniejsza z całej czwórki, jaka została oddalona od negocjacji między Kamaelem a tamtymi. Ukye milczał i stał tyłem do dziewczyn, między słuchaczami a politykierami, znacząco bliżej słuchaczy. Przez chwilę nie reagował na nic, dopiero Różowowłosa odezwała się wprost do demona, który w odpowiedzi cofnął się jeszcze bliżej towarzyszek i rzeczywiście stanął tuż obok Wilczycy. Może nie powinien być tak blisko, jak śmierdział flakami z krwią, ale bezpieczeństwo dziewczyn to podstawa.
Jedną z nich musiał powstrzymać przed szarżą, bo już kipiała ze zdenerwowania. Mowa tu o Małej Agentce, której zagrodził drogę górną kończyną dalej owleczoną w stalowe ostrze.
- Nie, NyNy, Raguel jest za silny - rzucił szybko nie tylko te słowa, ale i przenikliwe spojrzenie jeszcze nieugaszonej żądzy przelania krwi - Mam dla Ciebie inne zadanie. Wskakuj mi na plecy.
Dziwna komenda jak na niego, nie mniej zaraz podał powód, który miał usprawiedliwić takie zachowanie i odsłaniał coś, co ukrywał od paru dni:
- Zatkasz mi mocno uszy, jak tylko będą mówić o Nie-Ukye, zgoda? - pierwsze zdanie skierował bezpośrednio do NyNy, a zaraz później w stronę NoNo i Miris - Skoro tylko będą naradzać się w sprawie Lucyfera, nie mogę nic usłyszeć. Jakbym wyrywał się do podsłuchiwania, to musicie pomóc NyNy. Będę nękany przez tego drania...
Wyznał w końcu prawdę, która wykręciła usta demona w swej gorzkości. Ilekroć próbował uwolnić się od Lampy, to Ona jeszcze bardziej gnębiła i niszczyła go od środka. Odejmowała mu wiary w to, że może żyć inaczej niż pod pantoflem Lucyfera, na przykład wraz ze stadem. Gdyby miał podążać za starym tokiem myślenia, to pewnie porzuciłby ich wszystkich, żeby nie narażać na kolejne nieprzyjemności. Jednak mimo ogromnego ryzyka chciał im pokazać, że naprawdę chce być z nimi, stąd wyprzedził ruch swego stręczyciela. Być może spotkanie z upadłymi i Raguelem przyniesie takie rozwiązanie, które pozwoli na przywrócenie normalności, a Ukye nie chciał być przeszkodą. Oby to dziewczyny zrozumiały, inaczej nie podaruje sobie zmarnowanej szansy zgotowanej przez niemożność uwolnienia się z łapsk Ojca Chrzestnego.
Re: Polanka
Nie 31 Sty 2021, 20:45
No przepraszam bardzo, że Kam starał się rozwiązać więcej problemów niż tylko znalezienie żarcia i bezpiecznego miejsca na noc. Jak nic nie robi to źle. Jak coś robi to jeszcze gorzej. Oni naprawdę niech się zdecydują czy Kam ma być tatusiem na pełen etat czy też ma zakończyć ten cały pierdolnik w najbliższych pięćdziesięciu latach. Bo tych dwóch rzeczy nie da się połączyć, nawet jeśli by chciał. Tak wiec proszę nie obgadywać, nie naśmiewać się i nie prowokować bójek, bo nie zatrzymamy się w MacDonaldzie oraz wszyscy dostaną szlaban na świeże mięsko do odwołania. Kam naprawdę nie znosił jak ktoś mu się wpieprzał w plany, a ostatnimi czasy działo się to nadzwyczaj często.
Tym razem było podobnie, choć on sam wcześniej ustalał to spotkanie. Jednak jak na jego gust mogłoby się odbyć w jakimś mniej losowym miejscu. Na przykład w jakimś budynku. Jednak Rag z pewnością miał swoje powody i od zawsze był złośliwą mendą. Tylko on byłby w stanie wymyślić coś takiego wiedząc w jakim położeniu się osobnicy, którzy nie są Lucyferowi na rękę. Dzieciarnia wolała się nie wtrącać w rozmowy starszych co było dobre, ale też poniekąd smutne. Chcieli walczyć o ten świat, a zrzucali wszystko na barki dziadków, którzy zawsze mogą ich wykorzystać w celu osiągnięcia lepszego efektu. Oj Kam będzie musiał ich przed końcem wyszkolić, aby poradzili sobie bez niego, kiedy nadejdzie już ten czas. Prowadzenie za rączkę jest dobre, ale trzeba będzie ich puścić w dorosłe życie, kiedy wszystko się zakończy. Mają być podwalinami nowego świata jeśli uda się to co planował Upadły.
- No więc… - zaczął Kamael.
W międzyczasie kiedy Samael i Mefistofeles robili za osobistą ochronę swojego szefa przy pertraktacjach i równocześnie wyrównując siły przy okrągłym stole, to Lilith postanowiła zająć się dzieciarnią, którą opiekował się Kam. Jej wygląd też zmienił się przez te lata. W dalszym ciągu była anielsko piękna i nawet blizna na czole jej nie szpeciła. Jej włosy sięgały teraz do połowy pleców. Miała na sobie podobny strój co inni upadli, lecz w przeciwieństwie do panów na czarną koszulkę zarzuciła długi płaszcz. Jej dłonie były osłonięte przez rękawiczki, ale celne oko z pewnością wyłapie zniszczone paznokcie. Tak samo jak oczy, w których kryło się zmęczenie, chłód i coś jeszcze. Coś co ciężko było zrozumieć. Może starość? Jednak kiedy podeszła do wesołej grupki to uśmiechnęła się do wszystkich, chcąc ich natchnąć czy coś, choć w aktualnych okolicznościach może być to skazane na niepowodzenie.
- Wszystko z wami w porządku? Jakieś rany? Niedożywienia? – zapytała się matczynym tonem, równocześnie skanując many wszystkich osób, a jej wzrok przez chwilę zatrzymywał się na każdej osobie. Jednak tylko przy małej jaszczurce uśmiechnęła się szerzej.
Tym razem było podobnie, choć on sam wcześniej ustalał to spotkanie. Jednak jak na jego gust mogłoby się odbyć w jakimś mniej losowym miejscu. Na przykład w jakimś budynku. Jednak Rag z pewnością miał swoje powody i od zawsze był złośliwą mendą. Tylko on byłby w stanie wymyślić coś takiego wiedząc w jakim położeniu się osobnicy, którzy nie są Lucyferowi na rękę. Dzieciarnia wolała się nie wtrącać w rozmowy starszych co było dobre, ale też poniekąd smutne. Chcieli walczyć o ten świat, a zrzucali wszystko na barki dziadków, którzy zawsze mogą ich wykorzystać w celu osiągnięcia lepszego efektu. Oj Kam będzie musiał ich przed końcem wyszkolić, aby poradzili sobie bez niego, kiedy nadejdzie już ten czas. Prowadzenie za rączkę jest dobre, ale trzeba będzie ich puścić w dorosłe życie, kiedy wszystko się zakończy. Mają być podwalinami nowego świata jeśli uda się to co planował Upadły.
- No więc… - zaczął Kamael.
W międzyczasie kiedy Samael i Mefistofeles robili za osobistą ochronę swojego szefa przy pertraktacjach i równocześnie wyrównując siły przy okrągłym stole, to Lilith postanowiła zająć się dzieciarnią, którą opiekował się Kam. Jej wygląd też zmienił się przez te lata. W dalszym ciągu była anielsko piękna i nawet blizna na czole jej nie szpeciła. Jej włosy sięgały teraz do połowy pleców. Miała na sobie podobny strój co inni upadli, lecz w przeciwieństwie do panów na czarną koszulkę zarzuciła długi płaszcz. Jej dłonie były osłonięte przez rękawiczki, ale celne oko z pewnością wyłapie zniszczone paznokcie. Tak samo jak oczy, w których kryło się zmęczenie, chłód i coś jeszcze. Coś co ciężko było zrozumieć. Może starość? Jednak kiedy podeszła do wesołej grupki to uśmiechnęła się do wszystkich, chcąc ich natchnąć czy coś, choć w aktualnych okolicznościach może być to skazane na niepowodzenie.
- Wszystko z wami w porządku? Jakieś rany? Niedożywienia? – zapytała się matczynym tonem, równocześnie skanując many wszystkich osób, a jej wzrok przez chwilę zatrzymywał się na każdej osobie. Jednak tylko przy małej jaszczurce uśmiechnęła się szerzej.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pon 01 Lut 2021, 18:01
Shiyu wydawała się zupełnie nie rozpoznawać żadnej obecnej tu nowej twarzy. Nie można jej winić, jakiś czas przecież spędziła w kompletnym szale, zezwierzęceniu. Nie ufała nowym przybyszom, dlatego zapytała o to ile drogi im zostało, by w razie czego kazać im uciekać. Była gotowa atakować, by oni mogli przeżyć. Chwalebne, eh. Skąd ta nieufność. NOSZ KURCZAK NAWET NIE WIE DLACZEGO TU PRZYBYLI! Od razu migdalą się z Kamem, a ich mają w nosie, więc też stoją w tyle, nie mając pojęcia o co tu chodzi. Chcą śmierci Władcy demonów czy robią mu gałę co rano, a teraz przyszli rozprawić się z nimi? Nono nigdy nie była dobra w odczytywaniu emocji, nie zmieniło się to przez lata, bo w sumie nie miała na kim trenować. Wszystko dookoła do tej pory było wrogiem, ciężko wyzbyć się tego uczucia, to jak kazać palaczowi rzucić palenie od razu.
- No więc co? - otworzyła paszczę po Kamaelu, a widząc, że upadła anielica zbliża się w ich kierunku, obudziła w sobie dodatkowe zapasy many, przez co niemalże od razu urosła do trzech metrów. Warknęła, stanęła między kobietą, a resztą stada. - Może byś nam wyjaśnił co tu się teraz odpierdala, Kam? Wróżkami nie jesteśmy. - najwyraźniej dziewczynie pękła jakaś żyłka, jakaś dziwna agresja zaczęła płynąć w jej żyłach. Wbiła się pazurami mocno w grunt, a z pyska zaczęła lecieć ślina. Może to zmęczenie podróżą, może cioteczne dni, a może... z lekka coś innego. Stado może zaraz zacząć gryźć, ale nie tylko Ragu. Może nie jest od planowania i myślenia na szybko, ale siłę ma za to ogromną. Nikt stąd jeszcze nie widział jej pełnej mocy, a trening miała nieziemsko ciężki i morderczy. Siedząc grzecznie w ławeczce szkolnej i czytając podręczniki na pewno by nie zyskała takiej siły. Ma to jednak swoje zalety i wady. Więcej wad w sumie.
Najwyraźniej do wilczycy dotarło, że to co teraz robi nie jest normalne, więc po dłuższej chwili stania i warczenia bezmyślnie, zaczęła odchodzić. (przy okazji ogonem trzepnęła upadłą anielicę hehe) No tak. Fochaj się babo, jak nastolatka. Postanowiła, że będzie tu tylko siać zamęt swoimi humorkami, więc najlepszym pomysłem będzie oddalenie się od reszty i ewentualne zabijanie zbliżających się tu demonów. Nie chciała wpaść w szał, w który wpadła już kiedyś, mogłaby zranić tych, na których jej zależy, a tego by sobie nigdy nie wybaczyła. Tak zdecydowanie będzie najlepiej. Jeszcze rzuciła ostrzegawcze spojrzenia do reszty tutaj zgromadzonych, aby przypadkiem nie przyszło im do głów, aby za nią iść. Najbardziej spodziewała się tego po Ukye, dlatego to na nim zawiesiła najdłużej wzrok. O szczegółach tej rozmowy dowie się później od reszty, gdy już trochę ochłonie. Skąd ten gniew? Nie było przecież tu niczego co mogłoby ją zdenerwować... aż tak.
- No więc co? - otworzyła paszczę po Kamaelu, a widząc, że upadła anielica zbliża się w ich kierunku, obudziła w sobie dodatkowe zapasy many, przez co niemalże od razu urosła do trzech metrów. Warknęła, stanęła między kobietą, a resztą stada. - Może byś nam wyjaśnił co tu się teraz odpierdala, Kam? Wróżkami nie jesteśmy. - najwyraźniej dziewczynie pękła jakaś żyłka, jakaś dziwna agresja zaczęła płynąć w jej żyłach. Wbiła się pazurami mocno w grunt, a z pyska zaczęła lecieć ślina. Może to zmęczenie podróżą, może cioteczne dni, a może... z lekka coś innego. Stado może zaraz zacząć gryźć, ale nie tylko Ragu. Może nie jest od planowania i myślenia na szybko, ale siłę ma za to ogromną. Nikt stąd jeszcze nie widział jej pełnej mocy, a trening miała nieziemsko ciężki i morderczy. Siedząc grzecznie w ławeczce szkolnej i czytając podręczniki na pewno by nie zyskała takiej siły. Ma to jednak swoje zalety i wady. Więcej wad w sumie.
Najwyraźniej do wilczycy dotarło, że to co teraz robi nie jest normalne, więc po dłuższej chwili stania i warczenia bezmyślnie, zaczęła odchodzić. (przy okazji ogonem trzepnęła upadłą anielicę hehe) No tak. Fochaj się babo, jak nastolatka. Postanowiła, że będzie tu tylko siać zamęt swoimi humorkami, więc najlepszym pomysłem będzie oddalenie się od reszty i ewentualne zabijanie zbliżających się tu demonów. Nie chciała wpaść w szał, w który wpadła już kiedyś, mogłaby zranić tych, na których jej zależy, a tego by sobie nigdy nie wybaczyła. Tak zdecydowanie będzie najlepiej. Jeszcze rzuciła ostrzegawcze spojrzenia do reszty tutaj zgromadzonych, aby przypadkiem nie przyszło im do głów, aby za nią iść. Najbardziej spodziewała się tego po Ukye, dlatego to na nim zawiesiła najdłużej wzrok. O szczegółach tej rozmowy dowie się później od reszty, gdy już trochę ochłonie. Skąd ten gniew? Nie było przecież tu niczego co mogłoby ją zdenerwować... aż tak.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Sro 03 Lut 2021, 00:12
Każdy miewał w życiu jakieś odpały. Tak było, jest i będzie. I nikt się przed tym nie uchroni, nie ważne jak mądrą i potężną istotą by był. Dlatego Miris łatwo mogła zauważyć, że u Kama włączyła się opcja "bohater", przez co chciał dźwigać na swoich barkach większość odpowiedzialności za wszystko i wszystkich; NoNo włączyła opcję "złego wilka" i wpadła w nie do końca uzasadniony gniew, a... Reszta? Demonica ani trochę nie znała upadłej anielicy, więc wolała niczego nie spekulować na jej temat. Natomiast NyNy i Ukye za bardzo się nie zmienili, mimo pojawienia się dodatkowych osób. Jaszczurka już wcześniej zachowywała się jak stróż, a nawet Mały Killer. Za to demon... Eh, wiedziała troszkę o jego więzi z Lampą, więc nie była zbytnio zdziwiona jego zachowaniem. No, może nie wiedziała tyle co inni, ale nadal uważała to za standard. Nie uznała więc tego za odpał, choć nie miała ochoty na walkę. Zwłaszcza, że mogłaby być zmuszona walczyć z chłopakiem na śmierć i życie, gdyby na rozkaz Lucyfera próbował kogoś zabić. A jak by wtedy zareagował Kamael i inni upadli? Czy znali sposób na przywrócenie demona do porządku? Czy też użyliby bardziej radykalnych środków?
- Jej rączki są za małe, byś był całkowicie zatkany... W sensie, żebyś miał zatkane uszy- stwierdziła, stając za plecami demona, po czym mocno przyłożyła swoje dłonie do jego uszu. Chciała w ten sposób stworzyć efekt próżni, by chłopak kompletnie nic nie słyszał.
- NoNo jest w tobie zakochana- powiedziała, by sprawdzić reakcję demona. Gdyby za słabo zakryła mu uszy, na pewno te słowa wywołałyby silną reakcję, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie, ale... Jeśli w ogóle nic by nie zrobił, to by znaczyło, że uzyskała dobry efekt.
- Wszyscy cali, tylko Lampa może się wtrącić. Ma Pani jakieś sztuczki na tę okoliczność?- spytała upadłą anielicę. Przy okazji dostrzegła jak NoNo oddala się od nich na sporą odległość.
- Hej, wracaj tu! Bo jeszcze cię nam ukradną!- zawołała za nią, pół żartem, pół serio. W każdej chwili mogła się do nich przypimpolić banda jakiś siusiumajtków Lucyfera i NoNo mogłaby mieć kłopot. Z pewnością była silna, ale każdy miał swoje ograniczenia. I choć na razie sytuacja wydawała się być w miarę spokojna, to jednak Miris martwiła się o wszystkich członków stada, tylko pokazywała to w umiarkowany sposób. Martwiła się nawet o Kama, czy nagle niebo nie spadnie mu na łeb.
- Jej rączki są za małe, byś był całkowicie zatkany... W sensie, żebyś miał zatkane uszy- stwierdziła, stając za plecami demona, po czym mocno przyłożyła swoje dłonie do jego uszu. Chciała w ten sposób stworzyć efekt próżni, by chłopak kompletnie nic nie słyszał.
- NoNo jest w tobie zakochana- powiedziała, by sprawdzić reakcję demona. Gdyby za słabo zakryła mu uszy, na pewno te słowa wywołałyby silną reakcję, biorąc pod uwagę jego wcześniejsze zachowanie, ale... Jeśli w ogóle nic by nie zrobił, to by znaczyło, że uzyskała dobry efekt.
- Wszyscy cali, tylko Lampa może się wtrącić. Ma Pani jakieś sztuczki na tę okoliczność?- spytała upadłą anielicę. Przy okazji dostrzegła jak NoNo oddala się od nich na sporą odległość.
- Hej, wracaj tu! Bo jeszcze cię nam ukradną!- zawołała za nią, pół żartem, pół serio. W każdej chwili mogła się do nich przypimpolić banda jakiś siusiumajtków Lucyfera i NoNo mogłaby mieć kłopot. Z pewnością była silna, ale każdy miał swoje ograniczenia. I choć na razie sytuacja wydawała się być w miarę spokojna, to jednak Miris martwiła się o wszystkich członków stada, tylko pokazywała to w umiarkowany sposób. Martwiła się nawet o Kama, czy nagle niebo nie spadnie mu na łeb.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Sro 03 Lut 2021, 19:24
Ny-Ny znała tylko dwa sposoby radzenia sobie z przeciwnikami – gryźć albo uciekać. Zabić, walczyć, drapać, bić się, a może wygra i pozbędzie się niebezpieczeństwa dyszącego nad jej ogonem. Przetrwała samotnie te wszystkie lata częściej wybierając drugą opcję – ucieczka niosła ze sobą możliwość dożycia następnego dnia, wylizania ran i nabrania sił, by walczyć dalej. Życie tak naprawdę polegało na idealnym balansie tych dwóch podejść, koniec, kropka, nie ma ale. Dlatego z niepokojem czerwone lampki oczu wbiły się w Kama, Ragu i całą resztę, nie mogąc zrozumieć, dlaczego pozwolili tak blisko podejść przeciwnikowi. Nie walczyli, nie gryźli – Ukye powiedział, że są za silni. Czyli powinni uciekać! Jeśli to przeciwnik ponad ich zdolności, trzeba było się ruszyć, brać nogi za pas, zmylić wroga garścią piachu rzuconą w oczy, cokolwiek... Zamiast tego stali tak dalej. Łuski nastroszone, cichy syk w gardle, pazury gotowe... Jaszczurka niepewnie potarmosiła rękaw demona, jakby oczekując jakiegoś zrozumiałego odzewu z jego strony. Zamiast tego ze zdziwieniem doczekała się dziwnego nakazu i nie myśląc dwa razy (ani nawet raz) - wskoczyła na jego plecy, usadawiając się tam wygodnie. Pazury stóp wczepiły się w materiał spodni chłopaka, objęła go ogonem wokół piersi by lepiej się utrzymać i zakryła łuskowatymi dłońmi uszy. Jednocześnie jej głowa wystrzeliła w górę na drobnej szyi, gdy obserwowała otoczenie – pozbawiony słuchu demon był narażony na atak bardziej niż reszta ze Stada, więc musiała to zrekompensować własną, wzmożoną czujnością.
Nastroje zrobiły się ciężkie, nietrudno było zgadnąć dlaczego. Miris podeszła do tej specyficznej dwójki i skonfundowana Ny-Ny spojrzała na demonicę a potem na swoje dłonie, jakby nie dowierzając, że jest mała. Odsunęła ręce, pozwalając dziewczynie zakryć uszy chłopaka, choć śledziła stanowczo zbyt badawczo każdy jej ruch. Wysunęła nawet rozwidlony język, smakując profilaktycznie powietrze i manę... Zdanie, które wypowiedziała nie zrobiło na niej wrażenie, choć przekrzywiła głowę, nie rozumiejąc o co chodzi. Nono jest zakochana? To coś złego? Albo można to zjeść? Jaszczurka nad tym sobie gdybała patrząc ciekawie na Miris, a tu ktoś podchodził w ich stronę, ktoś, kto wydawał się dziewczynce znajomy i nagle Nono zareagowała... Zła, choć jej złość skierowana była na Kama, nie na obcych. Ny-Ny zmarszczyła brwi, patrząc to na wilczycę to na zgromadzenie. Jakby nie patrzeć, to trochę podzielała to zdanie – Kam siedział z Ragu, którego powinni gryźć Ragu! A jak nie, to Stado ucieka! Po prostu siedział, a dziewczynka się niepokoiła, nie mogąc zrozumieć jego zamiarów... To było wbrew jej instynktowi, Nono pewnie miała podobne myśli. W świecie zwierząt, ten kto trwa w bezruchu poluje albo kryje się przed drapieżnikiem – Stado nie robiło ani pierwszego ani drugiego, narażając się na niebezpieczeństwo jeszcze bardziej... Skoro jednak mieli tak trwać, tak uznała rację większości, Ny-Ny mogła tylko syczeć i parskać pod nosem niezadowolona. Znaczącego spojrzenia Nono nie zauważyła w ogóle, bo nieznajomi podeszli bliżej. Ukye mógł poczuć jak Ny-Ny nieco się napina, widząc zbliżającą do nich kobietę. To była chwila. Znajoma, bardzo charakterystyczna woń, a może to dźwięk głosu czy specyficzna mana – źrenice ułożone w szparki u małej jaszczurki jak na filmie zrobiły się okrągłe, gdy spojrzała na Lilith. I w pierwszym odruchu mocniej uczepiła się biednego demona, bojowo pokazując kły, by...
- Ny-Ny nie kąpać! - zawołała butnie, gardłowym sykiem podkreślając swoje stanowisko w sprawie szorowania jej mydłem i gąbką. Pochyliła głowę, chowając ją za ramieniem Ukye, cicho warcząc. Wbiła czerwone, gadzie ślepia w kobietę, a te na powrót stały się małymi igiełkami – pamiętała ją, oj tak. Było to dość... Ambiwalentne wspomnienie – jedzenie było dobre, prysznic zły, a surowe mięsko, jakie podkradła z tej zimnej szafki najlepsze. Tylko potem coś Lilith krzyczała, że zjadła całą polędwicę wołową... Nigdy czegoś takiego Ny-Ny nie jadła i wspominki sprawiły, że oblizała wargi językiem. Smakowało jej. Niemniej, tkwiłaby tak pewnie ochronnie uczepiona przyjaciela, gdyby nie Miris, która odwróciła się w stronę Nono. Jaszczurka uniosła głowę, widząc jak wilczyca się oddala. Zmarszczyła brwi znacząco i rzuciła do reszty Stada – Nono i Ny-Ny! - podkreślając tym samym, że zamierza jej przypilnować. Spojrzała z wahaniem na Miris, patrząc na nią i Ukye. W końcu kiwnęła głową, decydując, że jednak jej zaufa i uważa, że nie rzuci się ponownie na demona. Zeskoczyła z pleców chłopaka i odbiła się od ziemi tak szybko, jak to są w stanie robić bardzo zwinne, malutkie gady.
Ruszyła za Nono na czworakach, cicho, choć nie kryjąc swojej obecności. Trochę to trwało, nim zrównała się z nią krokiem - wilczyca była większa od niej, każdy jej krok to były średnio trzy susy dziewczynki. Trzymała dystans, dwa metry obok wilka, zerkając w jego stronę. Nono była zła. Czuła to w jej manie, w zapachu nastroszonej sierści, potrafiła to wyczuć w dźwięku jakie wydawały jej pazury, stukając o ziemię. Obie były mniej-więcej w połowie zwierzętami, mowa ciała wilka była dla Ny-Ny wyraźniejsza niż ludzka mimika i gesty – stąd wiedziała. Nie miała konkretnego celu, po prostu nie chciała zostawiać jej samej, kręcąc się w pobliżu, gdyby coś miało się stać... A tu coś zwróciło jej uwagę. Gwałtownie, jakby raził ją piorun poczuła coś – coś, czego nie mogła opisać. Nie była to mana, raczej przeczucie, wrażenie..?
Ktoś ją wołał.
- Nono czuje? - zapytała nagle jaszczurka, przystając i unosząc głowę. Nie słyszała żadnych słów a jednak była pewna, ktoś Ny-Ny wołał. Wysunęła język odruchowo i poczuła dziwną woń. Gryzącą, korzenną, mocną, niemal irytującą..? Wśród spalonej ogniem ziemi i poszarzałych traw wokoło? Dziewczynka otworzyła szerzej oczy, czujnie rozglądając się na wszystkie strony... Aż ujrzała bardzo dziwne zjawisko. Nieznajomy był tam. Stał na skraju polanu, przy czymś co kiedyś było zagajnikiem, a teraz zostało skupiskiem starych drzew. Postać stała do połowy w cieniu, okryta długim, luźnym strojem, czymś podobnym do szaty, fartucha lub płaszcza. Z daleka tylko tyle było widać - nie mogła wyczuć żadnej many, nie czuła żadnego zapachu – zupełnie jakby nikogo tam nie było. A może to Ny-Ny się tylko wydaje..? Nie może być... Kolejne, silniejsze wołanie zmroziło ją nagle – poruszyła łapami gwałtownie pod sobą, jakby szykowała się do skoku, ignorując nagle wszystko inne. Wpatrywała się w sylwetkę, którą chyba znała, którą kiedyś widziała...
Postać uniosła sztywno ramię, wskazując za siebie, na miejsce wśród starych drzew. Długi rękaw zakołysał się w powietrzu. Nieznajomy-znajomy zrobił kilka kroków do tyłu, ginąc w cieniu zniszczonego zagajnika...
A Ny-Ny ruszyła jak piorun w tamtą stronę.
OOC - Z góry zakładam, że tylko Ny-Ny widzi i czuje te "dziwne rzeczy", ale jeśli ktoś odczuwa to jak ona, albo w jakiś inny sposób postrzega zaburzenia mocy, to śmiało można to zinterpretować po swojemu
Nastroje zrobiły się ciężkie, nietrudno było zgadnąć dlaczego. Miris podeszła do tej specyficznej dwójki i skonfundowana Ny-Ny spojrzała na demonicę a potem na swoje dłonie, jakby nie dowierzając, że jest mała. Odsunęła ręce, pozwalając dziewczynie zakryć uszy chłopaka, choć śledziła stanowczo zbyt badawczo każdy jej ruch. Wysunęła nawet rozwidlony język, smakując profilaktycznie powietrze i manę... Zdanie, które wypowiedziała nie zrobiło na niej wrażenie, choć przekrzywiła głowę, nie rozumiejąc o co chodzi. Nono jest zakochana? To coś złego? Albo można to zjeść? Jaszczurka nad tym sobie gdybała patrząc ciekawie na Miris, a tu ktoś podchodził w ich stronę, ktoś, kto wydawał się dziewczynce znajomy i nagle Nono zareagowała... Zła, choć jej złość skierowana była na Kama, nie na obcych. Ny-Ny zmarszczyła brwi, patrząc to na wilczycę to na zgromadzenie. Jakby nie patrzeć, to trochę podzielała to zdanie – Kam siedział z Ragu, którego powinni gryźć Ragu! A jak nie, to Stado ucieka! Po prostu siedział, a dziewczynka się niepokoiła, nie mogąc zrozumieć jego zamiarów... To było wbrew jej instynktowi, Nono pewnie miała podobne myśli. W świecie zwierząt, ten kto trwa w bezruchu poluje albo kryje się przed drapieżnikiem – Stado nie robiło ani pierwszego ani drugiego, narażając się na niebezpieczeństwo jeszcze bardziej... Skoro jednak mieli tak trwać, tak uznała rację większości, Ny-Ny mogła tylko syczeć i parskać pod nosem niezadowolona. Znaczącego spojrzenia Nono nie zauważyła w ogóle, bo nieznajomi podeszli bliżej. Ukye mógł poczuć jak Ny-Ny nieco się napina, widząc zbliżającą do nich kobietę. To była chwila. Znajoma, bardzo charakterystyczna woń, a może to dźwięk głosu czy specyficzna mana – źrenice ułożone w szparki u małej jaszczurki jak na filmie zrobiły się okrągłe, gdy spojrzała na Lilith. I w pierwszym odruchu mocniej uczepiła się biednego demona, bojowo pokazując kły, by...
- Ny-Ny nie kąpać! - zawołała butnie, gardłowym sykiem podkreślając swoje stanowisko w sprawie szorowania jej mydłem i gąbką. Pochyliła głowę, chowając ją za ramieniem Ukye, cicho warcząc. Wbiła czerwone, gadzie ślepia w kobietę, a te na powrót stały się małymi igiełkami – pamiętała ją, oj tak. Było to dość... Ambiwalentne wspomnienie – jedzenie było dobre, prysznic zły, a surowe mięsko, jakie podkradła z tej zimnej szafki najlepsze. Tylko potem coś Lilith krzyczała, że zjadła całą polędwicę wołową... Nigdy czegoś takiego Ny-Ny nie jadła i wspominki sprawiły, że oblizała wargi językiem. Smakowało jej. Niemniej, tkwiłaby tak pewnie ochronnie uczepiona przyjaciela, gdyby nie Miris, która odwróciła się w stronę Nono. Jaszczurka uniosła głowę, widząc jak wilczyca się oddala. Zmarszczyła brwi znacząco i rzuciła do reszty Stada – Nono i Ny-Ny! - podkreślając tym samym, że zamierza jej przypilnować. Spojrzała z wahaniem na Miris, patrząc na nią i Ukye. W końcu kiwnęła głową, decydując, że jednak jej zaufa i uważa, że nie rzuci się ponownie na demona. Zeskoczyła z pleców chłopaka i odbiła się od ziemi tak szybko, jak to są w stanie robić bardzo zwinne, malutkie gady.
Ruszyła za Nono na czworakach, cicho, choć nie kryjąc swojej obecności. Trochę to trwało, nim zrównała się z nią krokiem - wilczyca była większa od niej, każdy jej krok to były średnio trzy susy dziewczynki. Trzymała dystans, dwa metry obok wilka, zerkając w jego stronę. Nono była zła. Czuła to w jej manie, w zapachu nastroszonej sierści, potrafiła to wyczuć w dźwięku jakie wydawały jej pazury, stukając o ziemię. Obie były mniej-więcej w połowie zwierzętami, mowa ciała wilka była dla Ny-Ny wyraźniejsza niż ludzka mimika i gesty – stąd wiedziała. Nie miała konkretnego celu, po prostu nie chciała zostawiać jej samej, kręcąc się w pobliżu, gdyby coś miało się stać... A tu coś zwróciło jej uwagę. Gwałtownie, jakby raził ją piorun poczuła coś – coś, czego nie mogła opisać. Nie była to mana, raczej przeczucie, wrażenie..?
Ktoś ją wołał.
- Nono czuje? - zapytała nagle jaszczurka, przystając i unosząc głowę. Nie słyszała żadnych słów a jednak była pewna, ktoś Ny-Ny wołał. Wysunęła język odruchowo i poczuła dziwną woń. Gryzącą, korzenną, mocną, niemal irytującą..? Wśród spalonej ogniem ziemi i poszarzałych traw wokoło? Dziewczynka otworzyła szerzej oczy, czujnie rozglądając się na wszystkie strony... Aż ujrzała bardzo dziwne zjawisko. Nieznajomy był tam. Stał na skraju polanu, przy czymś co kiedyś było zagajnikiem, a teraz zostało skupiskiem starych drzew. Postać stała do połowy w cieniu, okryta długim, luźnym strojem, czymś podobnym do szaty, fartucha lub płaszcza. Z daleka tylko tyle było widać - nie mogła wyczuć żadnej many, nie czuła żadnego zapachu – zupełnie jakby nikogo tam nie było. A może to Ny-Ny się tylko wydaje..? Nie może być... Kolejne, silniejsze wołanie zmroziło ją nagle – poruszyła łapami gwałtownie pod sobą, jakby szykowała się do skoku, ignorując nagle wszystko inne. Wpatrywała się w sylwetkę, którą chyba znała, którą kiedyś widziała...
Postać uniosła sztywno ramię, wskazując za siebie, na miejsce wśród starych drzew. Długi rękaw zakołysał się w powietrzu. Nieznajomy-znajomy zrobił kilka kroków do tyłu, ginąc w cieniu zniszczonego zagajnika...
A Ny-Ny ruszyła jak piorun w tamtą stronę.
OOC - Z góry zakładam, że tylko Ny-Ny widzi i czuje te "dziwne rzeczy", ale jeśli ktoś odczuwa to jak ona, albo w jakiś inny sposób postrzega zaburzenia mocy, to śmiało można to zinterpretować po swojemu
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pią 05 Lut 2021, 18:49
Dobrze, że Kamael wziął sprawy w swoje ręce, tylko czy aby na pewno chciał brać pełną odpowiedzialność za czyny? Umawianie się na spotkanie z upadłymi i demonem bez wiedzy reszty mogło wydawać się podejrzane, choć akurat Ukye nie widział innego wyjścia jak wezwanie kogoś silniejszego. Choć Stado miało swoje siły, nie mogły się równać z wojownikami liczącymi w setkach lat. Mimo wszystko wypadało jakoś uprzedzić o wizycie - już nie chodziło o Ukye, co o dziewczyny. Im mniej chłopak wiedział, tym i Lucyfer stąpał po mniej stabilnym lądzie.
Na pomoc ruszyła NyNyś, która bez wahania wskoczyła na poddenerwowanego demona i zasłoniła mu uszy. Może i miała małe piąstki, lecz skutecznie zakryła nimi małżowiny uszne Czarnowłosego. Nie spodziewał się tak szybkiej reakcji Małej Agentki, ale był jej wdzięczny. Mimo że fizycznie miał na sobie ciężar filigramowej panienki, tak inny zszedł z grzesznej duszy. Naprawdę obawiał się "wtrącenia" Lampy w środek negocjacji, a tak to przynajmniej nie wysłuży się młokosem do realizacji niecnych planów. Jedna z dłoni straciła ostrze i nabrała ludzkich kształtów, by subtelnie pochwycić za ogonek Jaszczurki i lekko zacisnąć palce na łuskach. Po części jako gest pochwały dla niej, a po części dla dodania sobie otuch, że ma obok siebie wsparcie. Akurat nie przejmował się małymi gabarytami Blondyneczki, bo nadrabiała to hartem ducha i dziką niezłomnością.
Miris wolała upewnić się, że chłopak nie będzie stanowić zagrożenia, więc zaoferowała swoje ręce do tłumienia świata zewnętrznego. Może niepotrzebnie zwalniała NyNy z narzuconego przez Ukye rozkazu, ale raczej miała dobre zamiary. Może nie chciała narażać Pół-zwierza na atak ze strony demona? W każdym razie to ona objęła wartę przy młodzieńcu, któremu zatkała uszy. Kotołaczka upewniła się jeszcze, że fachowo wywiązywała się z zadania i rzeczywiście demon nie zareagował na dość kłopotliwe stwierdzenie. W każdym razie pozbawiony słuchu mógł jedynie polegać na innych zmysłach, a najbardziej na reszcie Stada. Stąd kurczowa straż Jaszczurki tuż przy jego ciele, determinacja Różowowłosej i... no właśnie.
A co z Nono?
Nie zdziwił się poruszeniem Shiyu, kiedy zbliżyła się do nich jedna z zaproszonych gości - Lilith. Bardziej zaimponowała mu szybką i pełną metamorfozą, a także towarzyszącą przy tym siłą. Nawet jeśli to co pokazywała obecnie to tylko namiastka jej możliwości, to był pod ogromnym wrażeniem. Wyraźnie nie spodobało jej się to, że zostali odsunięci od źródła sprawy, choć to tylko mogły być domysły - wszak nic nie słyszał. Obserwował jedynie fioletowym spojrzeniem, co rozgrywało się przed jego nosem. Panna Kurashi nie zamierzała przepuszczać dalej Upadłej, kłapnęła ostro pyskiem w stronę Kamaela, lecz znów nie mógł zrozumieć treści przez zatkane uszy. Biło mu szybciej czarne serce wraz ze zbliżeniem się Lilith. Jej pierścień imitował podobne impulsy do tych, które posiadał pierścień pana Blacka. Zaś źrenice skurczyły się do kropeczek, kiedy zobaczył jak Nono oddala się. Nawet w pierwszym odruchu poderwał się z miejsca (wraz z Miris, która trzymała go dalej za uszy), żeby ruszyć za nią. Ale nie. To wymowne, wilcze spojrzenie. Miał zostać. Wypuścił z ust lodowatą mgiełkę przy głębszym wydechu z bezsilności. Dlaczego nie mógł iść za nią? To przez te wibracje, które tworzyły się dookoła zebranych? Może ona też nie trawiła jak Ukye pierścieni upadłych? Ponownie mógł pozostawić to tylko niesłusznym domysłom.
Czuł, że rozluźniał się uścisk ogona i rączek Małej Agentki na jego ciele. Także i NyNy ruszyła w długą za członkiem Stada, coraz bardziej niepokoił się tym, co widział. Przygryzł nerwowo wargi i już miał rezygnować z tego idiotycznego pomysłu zatykania uszu, kiedy przeszył go impuls. Prosto z Piekieł. Rozkaz, by wyrwać się i pokrzyżować plany upadłym. Całe szczęście, że Kamael napoił go maną, tylko dlatego Ukye mógł walczyć z niewidzialnym wrogiem w sobie. Spięty na ciele co parę sekund musiał odpierać bodźce Lucyfera zmuszające do posłuszeństwa. Musiał skoncentrować się, jednocześnie mieć na oku tamte towarzystwo. Nie ufał im, tym bardziej Raguelowi, ale bardziej nie ufał Lampie. Miris będąc tak blisko mogła usłyszeć nawet we swojej głowie dziwne dźwięki, zniekształcony głos Lucyfera. Nie mogła zrozumieć przekazu, lecz był dla niej równie drażniący co dla Ukye, którego ciało drżało i zaroiło się od drobnych wyładowań w koloru jego many. Bronił się sapiąc z cicha, jednocześnie próbując przez te tortury dojrzeć sedno, wyczuć otoczenie. Tysiąc par skrzydeł nietoperzy zagłuszyło mu na krótki moment kontakt z rzeczywistością. Nie umiał rozpoznać, czy to prawda czy kolejne wzbudzenie strachu, ale puchła mu niemiłosiernie głowa.
- Lecą... tu...
Nic więcej nie powiedział oszczędzając ile mógł energii na wyrzucenie z ciała i umysłu tego bydlaka, ale musiał ostrzec towarzyszy. Nawet jeśli to były majaki, to tylko potwierdzało, że młodzieniec przechodził gehennę, być może był to też próby indoktrynacji upartego demona i zmuszenie do posłuszeństwa. Jego ciało zrosiły tysiące kropli zimnego potu, zaś z nozdrzy i ust wydostawała się lodowata para. Nie poddawał się, dzielnie też wzbraniał ciało do gwałtownych reakcji, czy chociażby wyrwaniu się z rąk Różowowłosej. Trwał prawie jak posąg w miejscu, gdyby nie zadyszki i strugi wody spływające po skroniach i reszcie ciała. Uparcie nie pozwalał Lucyferowi korzystać ze swojego słuchu, ani tym bardziej maczać palców w negocjacjach. Gorzej, że nie mógł być w tej chwili ani trochę przydatnym Stadu, wręcz szkodliwym dla interesów wrogów Lampy.
Na pomoc ruszyła NyNyś, która bez wahania wskoczyła na poddenerwowanego demona i zasłoniła mu uszy. Może i miała małe piąstki, lecz skutecznie zakryła nimi małżowiny uszne Czarnowłosego. Nie spodziewał się tak szybkiej reakcji Małej Agentki, ale był jej wdzięczny. Mimo że fizycznie miał na sobie ciężar filigramowej panienki, tak inny zszedł z grzesznej duszy. Naprawdę obawiał się "wtrącenia" Lampy w środek negocjacji, a tak to przynajmniej nie wysłuży się młokosem do realizacji niecnych planów. Jedna z dłoni straciła ostrze i nabrała ludzkich kształtów, by subtelnie pochwycić za ogonek Jaszczurki i lekko zacisnąć palce na łuskach. Po części jako gest pochwały dla niej, a po części dla dodania sobie otuch, że ma obok siebie wsparcie. Akurat nie przejmował się małymi gabarytami Blondyneczki, bo nadrabiała to hartem ducha i dziką niezłomnością.
Miris wolała upewnić się, że chłopak nie będzie stanowić zagrożenia, więc zaoferowała swoje ręce do tłumienia świata zewnętrznego. Może niepotrzebnie zwalniała NyNy z narzuconego przez Ukye rozkazu, ale raczej miała dobre zamiary. Może nie chciała narażać Pół-zwierza na atak ze strony demona? W każdym razie to ona objęła wartę przy młodzieńcu, któremu zatkała uszy. Kotołaczka upewniła się jeszcze, że fachowo wywiązywała się z zadania i rzeczywiście demon nie zareagował na dość kłopotliwe stwierdzenie. W każdym razie pozbawiony słuchu mógł jedynie polegać na innych zmysłach, a najbardziej na reszcie Stada. Stąd kurczowa straż Jaszczurki tuż przy jego ciele, determinacja Różowowłosej i... no właśnie.
A co z Nono?
Nie zdziwił się poruszeniem Shiyu, kiedy zbliżyła się do nich jedna z zaproszonych gości - Lilith. Bardziej zaimponowała mu szybką i pełną metamorfozą, a także towarzyszącą przy tym siłą. Nawet jeśli to co pokazywała obecnie to tylko namiastka jej możliwości, to był pod ogromnym wrażeniem. Wyraźnie nie spodobało jej się to, że zostali odsunięci od źródła sprawy, choć to tylko mogły być domysły - wszak nic nie słyszał. Obserwował jedynie fioletowym spojrzeniem, co rozgrywało się przed jego nosem. Panna Kurashi nie zamierzała przepuszczać dalej Upadłej, kłapnęła ostro pyskiem w stronę Kamaela, lecz znów nie mógł zrozumieć treści przez zatkane uszy. Biło mu szybciej czarne serce wraz ze zbliżeniem się Lilith. Jej pierścień imitował podobne impulsy do tych, które posiadał pierścień pana Blacka. Zaś źrenice skurczyły się do kropeczek, kiedy zobaczył jak Nono oddala się. Nawet w pierwszym odruchu poderwał się z miejsca (wraz z Miris, która trzymała go dalej za uszy), żeby ruszyć za nią. Ale nie. To wymowne, wilcze spojrzenie. Miał zostać. Wypuścił z ust lodowatą mgiełkę przy głębszym wydechu z bezsilności. Dlaczego nie mógł iść za nią? To przez te wibracje, które tworzyły się dookoła zebranych? Może ona też nie trawiła jak Ukye pierścieni upadłych? Ponownie mógł pozostawić to tylko niesłusznym domysłom.
Czuł, że rozluźniał się uścisk ogona i rączek Małej Agentki na jego ciele. Także i NyNy ruszyła w długą za członkiem Stada, coraz bardziej niepokoił się tym, co widział. Przygryzł nerwowo wargi i już miał rezygnować z tego idiotycznego pomysłu zatykania uszu, kiedy przeszył go impuls. Prosto z Piekieł. Rozkaz, by wyrwać się i pokrzyżować plany upadłym. Całe szczęście, że Kamael napoił go maną, tylko dlatego Ukye mógł walczyć z niewidzialnym wrogiem w sobie. Spięty na ciele co parę sekund musiał odpierać bodźce Lucyfera zmuszające do posłuszeństwa. Musiał skoncentrować się, jednocześnie mieć na oku tamte towarzystwo. Nie ufał im, tym bardziej Raguelowi, ale bardziej nie ufał Lampie. Miris będąc tak blisko mogła usłyszeć nawet we swojej głowie dziwne dźwięki, zniekształcony głos Lucyfera. Nie mogła zrozumieć przekazu, lecz był dla niej równie drażniący co dla Ukye, którego ciało drżało i zaroiło się od drobnych wyładowań w koloru jego many. Bronił się sapiąc z cicha, jednocześnie próbując przez te tortury dojrzeć sedno, wyczuć otoczenie. Tysiąc par skrzydeł nietoperzy zagłuszyło mu na krótki moment kontakt z rzeczywistością. Nie umiał rozpoznać, czy to prawda czy kolejne wzbudzenie strachu, ale puchła mu niemiłosiernie głowa.
- Lecą... tu...
Nic więcej nie powiedział oszczędzając ile mógł energii na wyrzucenie z ciała i umysłu tego bydlaka, ale musiał ostrzec towarzyszy. Nawet jeśli to były majaki, to tylko potwierdzało, że młodzieniec przechodził gehennę, być może był to też próby indoktrynacji upartego demona i zmuszenie do posłuszeństwa. Jego ciało zrosiły tysiące kropli zimnego potu, zaś z nozdrzy i ust wydostawała się lodowata para. Nie poddawał się, dzielnie też wzbraniał ciało do gwałtownych reakcji, czy chociażby wyrwaniu się z rąk Różowowłosej. Trwał prawie jak posąg w miejscu, gdyby nie zadyszki i strugi wody spływające po skroniach i reszcie ciała. Uparcie nie pozwalał Lucyferowi korzystać ze swojego słuchu, ani tym bardziej maczać palców w negocjacjach. Gorzej, że nie mógł być w tej chwili ani trochę przydatnym Stadu, wręcz szkodliwym dla interesów wrogów Lampy.
Re: Polanka
Wto 09 Mar 2021, 20:00
Kam w większości nie słuchał tego co jego dzieciarnia do niego krzyczy. Było kilka powodów, ale najważniejszym było to, iż musiał być cały czas skupiony na rozmowie z tym cwanym lisem. Jeden niewłaściwy ruch i wciśnie mu jakąś chwilówkę, którą będzie trzeba spłacać do końca istnienia oraz jeden dzień dłużej, a ta pazerna menda nigdy nie wymazywała długów. Dlatego też proszę wybaczyć, iż nie skupiał się zanadto nad tym o czym wesoła gromadka do niego krzyczała. Dlatego też posłał do nich Lilith. Ona wiedziała jak sobie z nimi poradzić i co zrobić, kiedy Kam zajęty był innymi sprawami. Dajcie dzieci mu chwilkę spokoju, bo inaczej nic nie osiągną, a plany od B do Z warto posiadać w swoim zanadrzu.
Kobieta uśmiechała się do tych dzieciaków, ponieważ dawno już nie widziała nadziei w najczystszej jej formie. Te małe istoty może i o tym jeszcze nie wiedziały, ale będą fundamentem nowej ery i przyszłością całego świata. Trzeba będzie na nich chuchać i dmuchać, ale na razie musiała zająć się kilkoma palącymi problemami. Lilith obserwowała jak wilczyca daje ponosić się emocją, ale widziała znaczną poprawę w porównaniu do tego o czym mówił jej Kamael. Zanotowała w pamięci, że musi odbyć z nią poważną rozmowę. Na tekst małej jaszczurzej dziewczynki uśmiechnęła się lekko i posłała jej całusa. Oj ciemnowłosa doskonale pamiętała ten czas kiedy wszystko wydawało się łatwiejsze. Ostatnie ich chwile spokoju.
- Coś się znajdzie. Zapewne chodzi ci mała o tego kolegę tutaj? – powiedziała Lilith i wskazała na demona, który stanął jak słup soli. Lilith westchnęła. Kam był niezły, ale czasami działał jak siekiera, a tutaj potrzebowali skalpela.
- Ukye. Ukye. Słyszysz mnie? – mówiła do chłopaka, ale nawet pstryczek w nos za wiele nie pomógł. – Trzymaj go dziewczyno. Przyda mi się teraz wsparcie. Nie jestem tak biegła w pieczęciach i klątwach jak Sam, ale coś tam umiem. Przynajmniej na tyle, aby wyhamować Lampę. No to lecimy z tematem.
Po tych słowach Lilith zrobiła pionowe nacięcie na czole Keya i zaczęła wypowiadać słowa, które demonica ledwo rozumiała. Key również, lecz mogli odczuć jedno. Lucyfer nie lubił tego.
OOC:
LAMPA MENDO! PRZESTAŃ MI KEYA PRZEŚLADOWAĆ!!!!
Kobieta uśmiechała się do tych dzieciaków, ponieważ dawno już nie widziała nadziei w najczystszej jej formie. Te małe istoty może i o tym jeszcze nie wiedziały, ale będą fundamentem nowej ery i przyszłością całego świata. Trzeba będzie na nich chuchać i dmuchać, ale na razie musiała zająć się kilkoma palącymi problemami. Lilith obserwowała jak wilczyca daje ponosić się emocją, ale widziała znaczną poprawę w porównaniu do tego o czym mówił jej Kamael. Zanotowała w pamięci, że musi odbyć z nią poważną rozmowę. Na tekst małej jaszczurzej dziewczynki uśmiechnęła się lekko i posłała jej całusa. Oj ciemnowłosa doskonale pamiętała ten czas kiedy wszystko wydawało się łatwiejsze. Ostatnie ich chwile spokoju.
- Coś się znajdzie. Zapewne chodzi ci mała o tego kolegę tutaj? – powiedziała Lilith i wskazała na demona, który stanął jak słup soli. Lilith westchnęła. Kam był niezły, ale czasami działał jak siekiera, a tutaj potrzebowali skalpela.
- Ukye. Ukye. Słyszysz mnie? – mówiła do chłopaka, ale nawet pstryczek w nos za wiele nie pomógł. – Trzymaj go dziewczyno. Przyda mi się teraz wsparcie. Nie jestem tak biegła w pieczęciach i klątwach jak Sam, ale coś tam umiem. Przynajmniej na tyle, aby wyhamować Lampę. No to lecimy z tematem.
Po tych słowach Lilith zrobiła pionowe nacięcie na czole Keya i zaczęła wypowiadać słowa, które demonica ledwo rozumiała. Key również, lecz mogli odczuć jedno. Lucyfer nie lubił tego.
OOC:
LAMPA MENDO! PRZESTAŃ MI KEYA PRZEŚLADOWAĆ!!!!
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Sro 10 Mar 2021, 19:04
Odeszła. Nie daleko, aby jej szukali nie wiadomo gdzie i jak długo, ale na tyle by zniknęła im z oczu, a oni wszyscy jej. Po drodze wróciła do swojej bardziej ludzkiej formy, a po chwili padła na jedno kolano, ciężko wzdychając kilka razy. Po skroni spłynęła jej kropla potu, a złote oczy podniosły się na mglistą polanę, jaka się przed nią znajdowała. Widok, który nie jeden reżyser chciałby mieć w swoim horrorze. Patrzyła, jakby coś tam widziała, jakby chciała coś tam zobaczyć. Nawet przez chwilę można było na jej twarzy odczytać... przerażenie? Widziała zjawę czy... zaczęło coś piszczeć i buczeć w jej uszach, słyszała własną krew. Pomyślała o...
- Ny-Ny... - dopiero teraz dotarło do niej, że mała jaszczurzyca podążała za nią od samego początku. Umysł Shiyu kompletnie zignorował jej obecność, co jest w sumie pewnego rodzaju hańbą dla pół-zwierza drapieżnika, który powinien mieć wyczulony węch, słuch i wszystko inne. Uszy dotąd skierowane w dół powoli uniosły się ku górze, a wilczyca poczochrała jej czuprynę uśmiechając się lekko. - Co czujesz? - zapytała, a następnie spojrzała w kierunku, w którym młoda coś najwyraźniej widziała. O dziwo to ten sam kierunek, w który sama przed chwilą wlepiała ślepia. Ny-Ny ruszyła nagle w długą - Eeeej! Czekaj, nie oddalaj się tak! - krzyknęła za nią i niewiele myśląc ruszyła migiem za nią. Mgła zaczęła być coraz bardziej gęsta, ale to nie przeszkadzało Nono tak długo, jak czuła jej zapach. Wręcz widziała mgiełkę zapachu unoszącą się w powietrzu i po prostu biegła jak po sznurku.
Po drodze zaczęła się zastanawiać co się dzieje z jej własnym ciałem. Od momentu użycia tej cholernej techniki przez Kamaela, którą oberwała rykoszetem jakoś nie przestaje nawiedzać ją myśl, że sama zmiana jej koloru futra oraz skóry to nie jedyny skutek uboczny. To dziwne zmęczenie, a jednocześnie wzrost mocy, wzrost temperatury ciała - obecnie 38 stopni, ale zupełnie po niej tego nie widać, na twarzy nie można u niej zobaczyć żadnych kolorów prócz białości i szarości. Nikt też jej nie dotyka, więc się nie zorientuje, że wręcz płonie. Mimo, że wczoraj ucięła swoje paznokcie to dziś znowu są spiczaste jak u Ukye, zęby wydają się też być bardziej ostre niż zwykle, a w dodatku to dziwne ciągłe zdenerwowanie byle czym. No i najważniejsze... no właśnie Ukye, dziwnie się przy Nim czuje. Nic złego, na prawdę. Nie jest to również winą tego, że jest demonem, bo przy Miris nie ma takiego uczucia jak przy fioletowookim. Nie przyzna się do tego nigdy na głos, ale czuje się jakby byli... jednym? Jakby Jego część była w niej i to nie jest to o czym teraz myślisz zboczuchu. Tego nie da się określić prostymi słowami, ale jakaś niewidzialna siła ją do Niego ciągnie. Co teraz ma robić cholera? Czekać, aż ten efekt mine? Tylko kiedy? Ile już czasu minęło!?
- Ny-Ny! Musimy już wracać, chodź tutaj! Nie możesz się tak oddalać! - krzyknęła w dal.
- Ny-Ny... - dopiero teraz dotarło do niej, że mała jaszczurzyca podążała za nią od samego początku. Umysł Shiyu kompletnie zignorował jej obecność, co jest w sumie pewnego rodzaju hańbą dla pół-zwierza drapieżnika, który powinien mieć wyczulony węch, słuch i wszystko inne. Uszy dotąd skierowane w dół powoli uniosły się ku górze, a wilczyca poczochrała jej czuprynę uśmiechając się lekko. - Co czujesz? - zapytała, a następnie spojrzała w kierunku, w którym młoda coś najwyraźniej widziała. O dziwo to ten sam kierunek, w który sama przed chwilą wlepiała ślepia. Ny-Ny ruszyła nagle w długą - Eeeej! Czekaj, nie oddalaj się tak! - krzyknęła za nią i niewiele myśląc ruszyła migiem za nią. Mgła zaczęła być coraz bardziej gęsta, ale to nie przeszkadzało Nono tak długo, jak czuła jej zapach. Wręcz widziała mgiełkę zapachu unoszącą się w powietrzu i po prostu biegła jak po sznurku.
Po drodze zaczęła się zastanawiać co się dzieje z jej własnym ciałem. Od momentu użycia tej cholernej techniki przez Kamaela, którą oberwała rykoszetem jakoś nie przestaje nawiedzać ją myśl, że sama zmiana jej koloru futra oraz skóry to nie jedyny skutek uboczny. To dziwne zmęczenie, a jednocześnie wzrost mocy, wzrost temperatury ciała - obecnie 38 stopni, ale zupełnie po niej tego nie widać, na twarzy nie można u niej zobaczyć żadnych kolorów prócz białości i szarości. Nikt też jej nie dotyka, więc się nie zorientuje, że wręcz płonie. Mimo, że wczoraj ucięła swoje paznokcie to dziś znowu są spiczaste jak u Ukye, zęby wydają się też być bardziej ostre niż zwykle, a w dodatku to dziwne ciągłe zdenerwowanie byle czym. No i najważniejsze... no właśnie Ukye, dziwnie się przy Nim czuje. Nic złego, na prawdę. Nie jest to również winą tego, że jest demonem, bo przy Miris nie ma takiego uczucia jak przy fioletowookim. Nie przyzna się do tego nigdy na głos, ale czuje się jakby byli... jednym? Jakby Jego część była w niej i to nie jest to o czym teraz myślisz zboczuchu. Tego nie da się określić prostymi słowami, ale jakaś niewidzialna siła ją do Niego ciągnie. Co teraz ma robić cholera? Czekać, aż ten efekt mine? Tylko kiedy? Ile już czasu minęło!?
- Ny-Ny! Musimy już wracać, chodź tutaj! Nie możesz się tak oddalać! - krzyknęła w dal.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Pon 22 Mar 2021, 19:44
Gdy tak stała przy Keyu, niemal wtulając swoje dłonie w jego uszy, do głowy przyszła jej pewna myśl... Ukye ma skrzydła, ona ma skrzydła, Kamael chyba też... To czemu, do cholery ich nie użyją, by szybciej dotrzeć do schronu?! Co oni, mają 1,40 cm w kapeluszu, czy co?! Albo czarodzieja wśród znajomych? Nie... Gdy tylko Lampa przestanie drażnić Keya, Miris musiała skonsultować ten pomysł z Kamaelem. Niech wezmą NoNo i NyNy pod pachę i polecą na skrzydłach do celu podróży. Lecz w pewnym momencie coś zaczęło się dziać. Nie dość, że NoNo i NyNy się oddaliły, to jeszcze Ukye przekazał rewelacyjną wiadomość, że szykuje się większa imprezka. Słysząc słowa o nadciągającym zagrożeniu, demonica natychmiast przywołała swoje błoniaste skrzydła. Wyglądem przypominały resztę jej kociego ciała, czyli szaro-czarne i postrzępione na końcach tak, że widać było coś przypominającego warstwę skóry wewnętrznej. No co?! Upiorki rządzą!
- Jaką przyjmujemy strategię?- spytała upadłej. Z jednej strony chciała dalej trzymać Keya, by mieć pewność, że wszystko będzie z nim ok. Ale z drugiej miała ochotę podlecieć po tamtą dwójkę, co się oddaliła, wziąć za fraki i zaprowadzić z powrotem do reszty stada. Musiała być jednej posłuszna i wykonywać polecenia starszej, bardziej doświadczonej kobiety. Chyba, że ta da Miris wolną rękę, co było raczej mało prawdopodobne.
- Szkoda, że nie mam żadnych zatyczek do uszu...- mruknęła, rozglądając się we wszystkie strony, by wypatrywać nadciągającej obławy.
- Jaką przyjmujemy strategię?- spytała upadłej. Z jednej strony chciała dalej trzymać Keya, by mieć pewność, że wszystko będzie z nim ok. Ale z drugiej miała ochotę podlecieć po tamtą dwójkę, co się oddaliła, wziąć za fraki i zaprowadzić z powrotem do reszty stada. Musiała być jednej posłuszna i wykonywać polecenia starszej, bardziej doświadczonej kobiety. Chyba, że ta da Miris wolną rękę, co było raczej mało prawdopodobne.
- Szkoda, że nie mam żadnych zatyczek do uszu...- mruknęła, rozglądając się we wszystkie strony, by wypatrywać nadciągającej obławy.
Ukye lubi tą wiadomość
Re: Polanka
Sob 12 Cze 2021, 21:32
Wilczyca nagle zatrzymała bieg, ryjąc przednimi łapami w suchej ziemi. Zdążyła tylko najeżyć swoje futro i spojrzeć w swoją lewą stronę wyczuwając tam znikąd dziwną energię. Coś w nią wleciało, jakaś czarna masa, która cisnęła białym wilkiem o łyse drzewa, łamiąc je. Zadziałało to niczym kula armatnia, a w dodatku okazało się, że to nie jest nic stalowego czy metalowego...a po prostu zniekształcony demon, który wściekle zaczął Nono drapać, gryźć i szarpać. Nie pozostawała dłużna, ale była zaskoczona siłą wyglądającego najzwyczajniej demona jakich tu wiele. Chaos pojawił się w głowie dziewczyny, ale po krótkiej szarpaninie z potworem postanowiła, że nie ma co się bawić i wyrzuciła z siebie więcej many, powodując nagły wzrost jej przemiany. Była teraz trochę większa niż autobus miejski i to wystarczyło, aby zdeptać swojego przeciwnika na mokrą plamę. Dziwne... do tej pory te potwory wykazywały coś takiego jak strach i wiedziały kiedy należy uciekać, a jednak ten zachowywał się jakby był w jakimś amoku. Jakby jego jedynym celem było atakowanie wilczycy, nawet kosztem swojego życia.
Nie zastanawiała się dłużej nad zwłokami, bo do jej nozdrzy doszedł zapach czegoś bardziej złego. Tak... jakby nagle. Czuła setki... nie, ponad tysiąc takich potworów jak ten sprzed chwili, a w dodatku jeden z nich był jakby większy, potężniejszy. Dowódca? Od kiedy one formowały armie? Czyżby ich drużyna zirytowała Władcę Demonów, który postanowił się ich pozbyć raz na zawsze? Oj oj... to nie jest zabawne, może i mają szansę z minionkami, nawet w takiej ogromnej ilości, ale to jedno źródło many jest bardzo niepokojące. Nigdy nie czuła czegoś takiego. To było przytłaczające. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że już ich widzi. Na horyzoncie polany zaczynała się pojawiać armia umarłych wychodzili z... portalów, na samym przodzie widziała smukłą postać, która kroczyła przed siebie powoli, otaczały ją czarno-niebieskie płomienie. Czuć było z niego moc. Postać spojrzała na Nono. Coś ją przeszyło, jakby strzała przebiła jej duszę i wydarła z jej ciała. Gdyby mogła zrobić się bardziej biała, zrobiłaby się, ale to chyba nie jest możliwe w obecnej sytuacji. Nie czekała długo, spojrzała szybko tylko gdzie jest Ny-ny, martwiąc się o dziewczynę. Nie wyczuwała jej nigdzie, w tym momencie już nawet nie wiedziała, w którą stronę pobiegła. Zerwała się nagle, ruszyła najszybciej jak mogła w stronę ich obozowiska, w który wpadła jak czołg, a zaraz za nią wataha większych i mniejszych demonów. Oblazły ogromnego wilka, a ten zaczął walczyć nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ale teraz pewnie i cała reszta wyczuła co się dzieje. Nie widziała Ny-Ny... cholera jasna...!
Podniosła się na tylne łapy i zawyła, a z jej ciała wybuchła fala many, która odrzuciła mniejsze szkodniki. Zwiększyła masę swojego ciała jeszcze dwukrotnie, była ogromna. Jedynym ich wyjściem jest ucieczka na jej plecach, póki ma jeszcze siły i manę. W tej formie droga do Shineiny powinna trwać nie więcej niż kilka godzin. Wierzyła mocno, że to tam znajdą ratunek, że tam się te bydlaki nie zapuszczają tak chętnie. Nakazała zgromadzonym wejść na jej grzbiet i pomknęła... oby ten "Przywódca" ich nie dopadł. Nie są jeszcze gotowi.
ooc; To kto chętny zawija się do https://seishipbf.forumpolish.com/t468-kapliczka-nieustajacej-nadziei , lub Miris prowadzi nas do https://seishipbf.forumpolish.com/t463-willa-rodziny-toru-npc
Nie zastanawiała się dłużej nad zwłokami, bo do jej nozdrzy doszedł zapach czegoś bardziej złego. Tak... jakby nagle. Czuła setki... nie, ponad tysiąc takich potworów jak ten sprzed chwili, a w dodatku jeden z nich był jakby większy, potężniejszy. Dowódca? Od kiedy one formowały armie? Czyżby ich drużyna zirytowała Władcę Demonów, który postanowił się ich pozbyć raz na zawsze? Oj oj... to nie jest zabawne, może i mają szansę z minionkami, nawet w takiej ogromnej ilości, ale to jedno źródło many jest bardzo niepokojące. Nigdy nie czuła czegoś takiego. To było przytłaczające. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że już ich widzi. Na horyzoncie polany zaczynała się pojawiać armia umarłych wychodzili z... portalów, na samym przodzie widziała smukłą postać, która kroczyła przed siebie powoli, otaczały ją czarno-niebieskie płomienie. Czuć było z niego moc. Postać spojrzała na Nono. Coś ją przeszyło, jakby strzała przebiła jej duszę i wydarła z jej ciała. Gdyby mogła zrobić się bardziej biała, zrobiłaby się, ale to chyba nie jest możliwe w obecnej sytuacji. Nie czekała długo, spojrzała szybko tylko gdzie jest Ny-ny, martwiąc się o dziewczynę. Nie wyczuwała jej nigdzie, w tym momencie już nawet nie wiedziała, w którą stronę pobiegła. Zerwała się nagle, ruszyła najszybciej jak mogła w stronę ich obozowiska, w który wpadła jak czołg, a zaraz za nią wataha większych i mniejszych demonów. Oblazły ogromnego wilka, a ten zaczął walczyć nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, ale teraz pewnie i cała reszta wyczuła co się dzieje. Nie widziała Ny-Ny... cholera jasna...!
Podniosła się na tylne łapy i zawyła, a z jej ciała wybuchła fala many, która odrzuciła mniejsze szkodniki. Zwiększyła masę swojego ciała jeszcze dwukrotnie, była ogromna. Jedynym ich wyjściem jest ucieczka na jej plecach, póki ma jeszcze siły i manę. W tej formie droga do Shineiny powinna trwać nie więcej niż kilka godzin. Wierzyła mocno, że to tam znajdą ratunek, że tam się te bydlaki nie zapuszczają tak chętnie. Nakazała zgromadzonym wejść na jej grzbiet i pomknęła... oby ten "Przywódca" ich nie dopadł. Nie są jeszcze gotowi.
ooc; To kto chętny zawija się do https://seishipbf.forumpolish.com/t468-kapliczka-nieustajacej-nadziei , lub Miris prowadzi nas do https://seishipbf.forumpolish.com/t463-willa-rodziny-toru-npc
- Postać:
Ukye lubi tą wiadomość
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach