SeiShi
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Go down
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Strych Internatu

Sro 27 Lis 2013, 15:29
[You must be registered and logged in to see this image.]Malutkie, skromne, obdarte z wszelkich bogactw i surowo-skromne pomieszczenie, które znajdowało się na samej górze Internatu. Właściciel zamieszkuje strych nielegalnie, toteż stara się ze wszystkich sił nie tłuc się nad głowami innych, aby nie wzbudzać podejrzeń. Jego łazienkę stanowi miska z wodą, a toaletę organizuje sobie na zewnątrz... Na kuchnię składa się niewielka, drewniana szafka, mikrofalówka, lodówka turystyczna i zlew z podłączonym (własnoręcznie, haha!) kanistrem wody. Po drugiej stronie lokum stoi stare łóżko na sprężyny przykryte dwoma kocami i poduszką w paski. Powierzchnia całkowita wynosi 15 metrów kwadratowych, dwa okna (jedno dachowe, drugie normalne), ogólny półmrok z powodu braku sztucznego oświetlenia.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Wto 10 Gru 2013, 17:12
Robiło się zimniej. Śnieg zaczął delikatnie prószyć, ledwo zauważalnie, ale to był znak, że w każdej chwili można spodziewać się opadów. Ny-Ny nie przejmowała się zimnem, bo jej organizm świetnie sobie z nim radził. W miastach często znajdowała jakieś zaułki, piwnice, czy nawet kartony w których mogła spokojnie przespać kilka godzin. Spanie na gazetach czy gołej ziemi też nie było jej obce. Marzła wtedy, prawda, ale było znośnie. Nie lubiła tylko wszechogarniającej wilgoci, oraz mokrych pecyn śniegu leżących blisko ciepłych miejsc. Sam śnieg lubiła, tylko… Gdy się rozpuścił był taki mokry. Mróz niby też jej nie szkodził, ale nie miło jest wstać i odkryć szron na łuskach oraz oblodzone pazury.
Była stworzeniem ciepłolubnym, tak więc trzeba by znaleźć ciepły, albo chociażby nie-zimny zaułek. I może taki ukryty. Kilka razy wypędzano ją z piwnic czy podejrzanych dziur kijem, sądząc, że to dziki zwierz. Jeden mężczyzna próbował nawet ją skrępować, ale niemal odgryzła mu nos i przez miesiąc nie śmiała wejść do miasta. Dopiero zima wygoniła ją z lasu.
Wędrując po dachach Ny-Ny natknęła się na okna. Widząc w tym okazję by uciec przed przenikliwym wiatrem, spróbowała je otworzyć. Nie dało rady, kłódka zdobiła zamek. W następnym oknie to samo. I w dwóch kolejnych też. Dopiero trzecie zamknięte było na lufcik, ale z nim ostre pazury miały problem. W takich momentach dziewczynce przydawał się scyzoryk. Wyciągnęła zleżałe ostrze i obluzowała okiennice. Unosząc ją, wślizgnęła się bezszelestnie do środka, zamykając za sobą okno.
Półmrok. Odpowiadało jej to, życie nauczyło dziewczynkę współpracować z cieniami. Wysunęła język. Pusto, ale ktoś tu bywał, czuła wyraźną obecność. I co teraz? Pełny żołądek i wędrówka podziałały skutecznie na senność. Chciało się jej spać, ale… Jeszcze gotowi ją wygonić. Kiedyś gonili ją ze strzelbą, przez dobre paręnaście kilometrów, tylko dlatego, że ośmieliła się zasnąć w czyjejś oborze. Wspomnienie nie było przyjemne, a szrama na łuskach została. Tak samo jak ślad po guzie, gdy kiedyś grupa osiedlowych byczków postanowiła skopać śpiącą w kartonie dziewczynkę. Broniła się, oczywiście. Ale pazury nie przeszkodziły jej w oberwaniu kijem baseballowym. Sińce na głowie i żebrach długo nie schodziły, nawet łuska była w tamtym miejscu ciemniejsza.
Skończywszy badać otoczenie, Ny-Ny przypadła do ziemi podłogi. Wyczuwalny był chłód w pomieszczeniu, w końcu to strych. Nie warto wspinać się na sufit, prędzej czy później ktoś ją znajdzie…. Kąty. Zaskakujące, jak rzadko sprawdza się takie miejsca w mieszkaniach. A co jest najmniej oczywiste?
Ny-Ny wpełzła pod łóżko i wcisnęła się w najdalszy kąt. Zwinęła w kłębek, naciągając bluzę na kolana i bose stopy, stając się niemal niewidzialna. Ciemny, brudny materiał zlał się z mrokiem. Tylko czujne oczy błyszczały, by po chwili zamknąć się delikatnie, znużone ostatnimi zdarzeniami.
Słyszała tylko szum za oknem i dalekie odgłosy uczniów gdzieś w dole. Prześpi się, a jak wstanie, pójdzie do miasta. Tak, to dobry plan…
Zasnęła.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 11 Gru 2013, 08:09
Eh to był dziwny dzień. Kto by przypuszczał, iż chodzenie na uczelnię przynosi pewne korzyści. Znaczy tylko fakt poznania Shiyu zadowalał młodzieńca, ponieważ nowy nauczyciel historii nie przypominał tego, z którym miał wcześniej do czynienia. Będzie o wiele trudniej zwiać z zajęć, nawet jeśli narozrabia. A może lekcje będą znośniejsze do wysiedzenia w ławce? Oby, miał dość przekłamań, które wpaja się innym, przy tym umniejszając bądź bagatelizując udział demonów w dziejach świata. Ciekawe co stanie się z Psychologiem, czy dorwie upragnione ciasteczka oraz... czy pokazanie swojego ja nastąpi już niebawem? Nie miałby nic przeciwko, miałby interesujące widowisko do oglądania, a kto wie - może do współudziału?
Okienko dachowe zaskrzypiało przeciągłym jękiem, chłopak wrócił do domu na tarczy. Nie dość, że w nowych rozdziałach mijającego czasu nie odegra żadnej roli, to jeszcze został upokorzony przez Anioła. Adrenalina malała, także pojawiał się ból, zwłaszcza głowy od wyrytego znaku krzyża. Powoli zsunął się z parapetu na podłogę i zamknął lufcik na kłódkę, którą nosił w kieszeni wraz z kluczykiem. Nieraz w nocy miał gości w postaci nietoperzy, a dzisiaj potrzebuje ciszy i spokoju. Niestety nie mógł pozwolić sobie iść w takim stanie na zebranie sekty, przez co znów obszedł się bez jedzenia. Głodował od dwóch tygodni, i zawsze było "ale", że nie skosztował nawet cząstki duszy. Tylko czyniąc grzechy i grzeszki utrzymywał mierny stan zdrowia.
Zupełnie nie koncentrował się na otoczeniu będąc w stu procentach pewnym, że nikt nie zaglądałby w to miejsce. Ciężkie glany sprawiały, że także podłoga skrzypiała z cicha, mimo wszystko chodził prawie jak na palcach, by nie wzbudzać podejrzeń osób mieszkających pod strychem. Wszak zajął to lokum nielegalnie, nikt nie wiedział, że tu mieszka Fioletowooki. I póki co ta wiedza nie została zdradzona. Właśnie po to utrzymywał to miejsce w tajemnicy, by móc znaleźć malutki zakątek świata, który nie byłby przeciwko niemu i jego istnieniu. W tym pomieszczeniu nie było wiele przestrzeni, ale potrafił docenić i to, co dostał od łaskawego losu. Umieścił w nich najpotrzebniejsze przedmioty, w tym mikrofalówkę, małą lodówkę, zlew z wężykiem podłączonym do kanistra z wodą, szafkę na różne różności i najbardziej lubiany mebel demona - łóżko. Nim "pierdyknął się" na łóżko chciał zająć się doskwierającymi mu ranami. Najpierw ta najświeższa na środku czoła... wyglądała paskudnie, jeszcze czuł swąd wody święconej. Czym prędzej zanurzył pół twarzy w misce z nalaną wodą i przemywał ją tyle razy, aż posoka zaczerniła (demon ma czarną krew w żyłach) wodę w naczyniu, a Ukye nie odczuwał takiego swędzenia. Przetarł na skróty ręcznikiem zmęczoną twarz, aby jak najszybciej wymienić opatrunki na ramionach i torsie. Bandaż odkrył kolejne rany, które w większości były znakami w niezrozumiałym języku. Te runy podczas kultu szatana ułatwiają nasycenie się złem i zaspokojenie głodu, a teraz świeciły się lekką poświatą kolorem zbliżonym do tęczówek młodzieńca. Ciało domagało się pokarmu, na co chłopak nie mógł sobie pozwolić. Wziął nową wstęgę bandaży wcześniej porozwieszaną tuż przy suficie, żeby wymienić opatrunek, następnie stare szmatki wypłukał w zlewie, wycisnął tyle wilgoci ile się dało i tak samo jak poprzednie rozwiesił do wyschnięcia nad swoją głową. Przy unoszeniu wyżej rąk do rozwieszania wąskiego pasa materiału zakręciło mu się w głowie, toteż zaraz usiadł na skraju łóżku z twarzą ku dołowi. Oddychał słyszalnie, nierówno, masował sobie palcami skronie, które puchły, ale ból nie ustępował. Nie zdejmując butów położył się na starym materacu i schował cierpiące oblicze w jedynym przedmiocie, które kiedykolwiek przytulił. Poduszka to jedyna jego sojuszniczka, dzielnie znosiła wszelkie kaprysy demona z nią związane. Tak jak na przykład teraz mocne ściskanie palcami za jej brzegi i krzyczenie w nią dla rozładowania bólu. Runy na ramionach świeciły intensywniej im mocniej darł się do poduszki. Tylko w ten sposób nikt nie dowie się o obecności Ukye, a także chociaż trochę ulży wyniszczonemu organizmowi.
Rozpalony od gorączki nie mógł za bardzo usnąć, leżał więc nieruchomo z poduszką w pogotowiu, wciśniętą siłą w jego szczupłe dłonie. Tu przypomniał sobie o Shiyu, która także wobec innych nie okazuje słabych stron... właściwie to każdy... nie chciałby pokazywać swoich słabości... Demon nie był wyjątkiem, tym bardziej że jest wysłannikiem diabła, że nie może być miernotą, inaczej zostanie wykluczony i z tego środowiska. I kim będzie?
Będzie sobą. Sam ze sobą.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 11 Gru 2013, 13:28
Ocknęła się, słysząc przeciągłe jęczenie starej okiennicy. Momentalnie oczy otworzyły się szeroko, lśniąc czerwienią. Nie zdradziły miejsca jej pobytu tylko dlatego, że w przypływie rozsądku naciągnęła kaptur na twarz. Ktoś tu był i tak jak ona, wszedł na strych przez okno. Wysunęła język i nastawiła uszy, skupiając się na cichych krokach. Ile spała? Co się stało?
Kto tutaj przyszedł?
Krew. Dużo krwi i… Bólu. Gdyby miała sierść pewnie by się zjeżyła, ale tak to Ny-Ny czuła jak wydłużają się jej kły w paszczęce. Obawa. W bólu i cierpieniu zwierzęta są nieprzewidywalne, anioły, demony tak samo. Wiedziała, że jej obecność pozostała niewykryta, pytanie tylko na jak długo? Czy skończy się na siniakach, czy nieznajomy załatwi swoje sprawy i pójdzie w siną dal?
Właśnie. To był demon. Czuła to po niewyraźnej aurze. Nie, żeby osobowość demona była niesprecyzowana – ta rasa była dla niej tajemnicza i nieodgadniona, więc ich manę odczuwała jak opary mgły. W tym przypadku ciężkiej od zapachu krwi. O ile było to jeszcze bardziej możliwe Ny-Ny skuliła się w pozycji embrionalnej. Widziała dobrze nogi przechadzające się po pomieszczeniu, czuła krew, słyszała westchnienia chłopaka i łóżka gdy na nim siadał. Niema podskoczyła gdy sprężyny jęknęły pod jego ciężarem, ale tak jak leżała tak nie śmiała się podnieść.
Chłopak nie miał zamiaru wychodzić. Dobre było to, że może zaśnie i dziewczynka znajdzie szansę by wyślizgnąć się z pokoju. Już chciała rozluźnić mięśnie gdy znów stężała, a oczy Ny-Ny zrobiły się wielkie i okrągłe. Krzyk.
Wrzask tłumiony przez warstwę puchu drażnił jej bębenki. Był za cichy, by usłyszał go ktoś z zewnątrz, ale dla Ny-Ny oddzielonej od demona tylko materacem i ramą łóżka był tak wyraźny, jakby krzyczał jej do ucha. Ba, może byłaby w stanie to znieść, gdyby nie to, co ten krzyk wyrażał.
Przyznajmy szczerze, Ny-Ny poluje na zwierzęta, zjada je, ale jako Pół-Zwierz słyszy ich głosy. Trudno to nazwać inaczej, ale ptaki, gady, ssaki, mają inne stopnie ‘zaawansowania’ w porozumiewaniu się. Poruszanie pyskiem, mowa ciała, gardłowe dźwięki i piski tworzą dla tych mających w sobie dzikszą połówkę język wyraźny i zrozumiały. Im wyżej w ewolucji staje zwierzę, tym bardziej przejrzysty sposób komunikacji, od pojedynczych słów do całych zdań, które ‘widzi’ się tylko na podstawie obserwacji. Łapiąc szczury słyszała ich przerażone piski i parskania, gdy stawiały opór. Ale to był naturalny porządek rzeczy, że silniejszy zjadał słabszego. Ny-Ny to wiedziała i polowała jedynie po to, by zaspokoić głód, a idąc tym tropem, gdyby ją zabito nie miała by nikomu tego za złe, choć oczywiście by się broniła. Ale tylko wtedy, gdy umrze po to, by inny żył. To rodzaj długu, który zaciąga się wobec natury. Pierwotni Indianie rozumowali w ten sposób. Jednak nie w tym rzecz…
Jest spora różnica między zabijaniem z głodu a zabijaniem dla przyjemności.
Kiedyś Ny-Ny zbłądziła w lesie, natrafiając na kilka szop w których trzymano zdziczałe psy. Hodowano je tam dla walki, nie tylko między sobą, ale także przeciw ludziom. Chodziło oczywiście o widowisko i nielegalny hazard…
Te skomlenia pełne bólu były jak rozpalone do czerwoności pręty. Wrzaski i warczenie nabrzmiałe wściekłością i nienawiścią, czerwonym, krwistym pragnieniem mordu. Nie z głodu, o nie… Z potrzeby zachwycenia się czyjąś posoką, usłyszenia płaczu. Strach ofiar był tak namacalny, że palił Ny-Ny skórę, gdy jak zahipnotyzowana stała, wsłuchana w upiorną melodię cierpienia. Gdy się ocknęła, zerwała z miejsca i popędziła przed siebie daleko, nie mogąc pozbyć tych dźwięków z głowy. Dziewczynka ukryła się w starym pniu w głębi dziczy, ściskając dłońmi skronie, nie potrafiąc zapanować nad udzielającym się jej zwierzęcym strachem. Wtedy po raz pierwszy w życiu uroniła kilka łez. Z niepohamowanego przerażenia.
Coś w krzyku demona wibrowało w jej wnętrznościach w ten sam dotkliwy sposób. Chcąc, nie chcąc zaczęła drżeć, wzdrygać się i naciągać kaptur na głowę. Chciała by przestał. Chciała by przestał. Przestań!
Zadrżała tak gwałtownie, że uderzyła czubkiem głowy o ścianę przy łóżku. Pięknie, kolejny guz do kolekcji… I zdradziła swoją kryjówkę. Nie dość, że przez nieprzyjemne wspomnienia pojawił się lęk, to jeszcze strach, że może źle skończyć gdy ją tutaj demon odkryje, przeważył. Drżąca Ny-Ny przypadła do podłogi, gotowa w każdej chwili wyskoczyć spod łóżka, otwierając przestraszone, wielkie, czerwone oczy. Trzeba było spać na dworze…
Na łóżku skrzypnęły sprężyny.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 11 Gru 2013, 17:59
Nie... to niemożliwe... przesłyszało mu się? Ktoś tu był! Jakiś prędki impuls spowodował, że demon zerwał się ze skrzypiącego łóżka jak z procy i niemal natychmiast dorwał mebel, by podnieść go i prawie rzucić go w drugi kąt pokoju. Jakaś dziwna wściekłość rysowała się na jego obliczu, a gniew rozjaśnił mrożące krew w żyłach ślepia. I przez ułamek sekundy naprawdę miał chęć zamordowania niczego winnej dziewczynki z łuskami, głód naprawdę był potężny. Nie zrobił tego jednak ostatecznie, co więcej - furia stygła, i ujawniła inną postawę młodzieńca. Stał dosłownie nad przypartą do podłogi nieznajomą i wpatrując się w nią bez mrugnięcia okiem uspokajał nierówny oddech. Kojarzył jej Manę krążącą w małym organizmie. To ona dotknęła go podczas snu w szkole. Nie znał jej zamiarów, nie wyglądała też na zupełnie bezbronną - takim długim ogonem może przyprawić o kilka pręg na plecach i nerkach. W dodatku była świadkiem obnażenia jego słabych chwil, nikt nie powinien widzieć tego co ta agentka. Nawet gdyby spała, to teraz nie wierzył w taki scenariusz. Gdy uśpił czujność, tak właśnie dzieje się - dostaje przedwczesny prezent na Gwiazdkę, o wielkich czerwonych oczkach. Mała Gadzinka... od jak dawna siedzi w jego lokum? A może mieszkała tutaj już przed jego wprowadzeniem się? Długo nie wracał do "domu" i skorzystała z okazji do znalezienia cichego kąta? Już nie wiedział co myśleć o tej istotce.
Na pewno nie zabije jej. Ów demon wyznawał zasadę, do której jego pokrewni nie zawsze przestrzegali. Uśmiercał tych, którzy zawinili w czymkolwiek. Najczęściej zabijał byłych więźniów, zwyrodnialców, gwałcicieli, innych morderców, albo przeciwników. I z nich porywał duszę do konsumpcji. Jak miał szczęście upolował wolno-szwędającą się duszyczkę, zwykle przy cmentarzach. Bywało też tak, że fanatycy Diabła składali ofiarę, toteż i takie ceremonie zmniejszały głód. Inaczej rzeczy się mają, jeśli Ukye nie jadł od dawna, wtedy rzuca się bez opamiętania na lewo i prawo. Tutaj był bardzo bliski przekroczenia tej bariery. A przecież nie wyczuwał od Blondyneczki złych wibracji.
Za oknem sypało coraz solidniej. Takie suche miejsce jak to może nie dostarczało wiele ciepła, ale przynajmniej nie moczyło się ubrań czy ciała. Wielce możliwe, iż swój kiepski stan zdrowia postanowił dać jej wybór: natychmiastowa ucieczka lub możliwość zostania dopóty, dopóki nie przestanie padać. Odsunął się od dziewczynki, wziął koc z łóżka (który obecnie znajdował się na środku pokoju) i poszedł z nim do kąta strychu. Usiadł ciężko na spróchniałych deskach okrywając się całkowicie starym materiałem, tak że nie było go widać. Można byłoby stwierdzić, że ktoś w kącie przykrył małą komódkę ochraniając ją przed kurzem. Mając taki "kamuflaż" już bez widowni przygryzał wargi z bólu i próbował tłumić w sobie to wszystko. Czasem wyrywał mu się pojedynczy okrzyk, lecz tak skulił pod siebie nogi i ściskał, że więcej wysiłku wkładał nie w głos, a we chwyt.
Gdyby umiał płakać, to chociaż trochę ulżyłoby mu na demońskiej duszy. Tak to odreagowywał w inny sposób, z mizernym skutkiem.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 11 Gru 2013, 19:39
Obawa. Lęk. Strach. Przerażenie. Panika.
Tak to chyba idzie, ale stopniowanie emocji czy sama nauka nie była mocną stroną Ny-Ny. Niemniej to co czuła musiało być przerażeniem gdy kurczowo przywarła do podłogi, obserwując jak łóżko się uniosło. Z góry patrzył na nią wysoki chłopak, przypierając jeszcze bardziej do ściany. Był wściekły, jego oczy żarzyły się fioletowo, miały w sobie upiorny blask jakże odmienny od przestraszonej czerwonej łuny na gadzich ślepiach Ny-Ny. Czuła tą złość i przez to nie mogła się ruszyć. Chociaż mięśnie miała napięte, gotowe do skoku, do przemknięcia między nogami, czy wyskoczenia w stronę parapetu – panika nie pozwalała się jej ruszyć. Mana powalała. Kontakt wzrokowy trwał, a dziewczynka drżała, nie mogąc oderwać spojrzenia od demona.
Fiołkowe ogniki nagle zgasły i chłopak odsunął się od niej, kierując w drugi kąt pokoju. Oddzielało teraz ich przestawione łóżko, po drugiej stronie demon obwinął się kocem i już nie zwracał na dziewczynkę uwagi. Ny-Ny w tym czasie uspokajała bijące serce, a tęczówki zmieniły barwę na spokojną szarość. Dłuższą chwilę nie śmiała się poruszyć, po czym wolno usiadła wpatrując się w okryte kocem plecy.
Demon był zły na Ny-Ny, bo wlazła na jego terytorium. Tak to tłumaczyła jej zwierzęca część, ale życie według tego rytmu było za proste. Ludzkie uczucia mówiły, że coś w tym jeszcze było. Odrobina zakłopotania i wstydu wkradły się do jej serduszka. Stanowczo, nie trzeba było się tu panoszyć. Łypnęła ślepiem na szybę – śnieżyło pięknie, ale… W takich warunkach tkwiłaby w jakiejś piwnicy, albo w zimnym zaułku pośród kartonów. Poza tym dziwny smutek i ciągłe wrażenie bólu wciąż tkwiło w tym pomieszczeniu, tak na marginesie z serii Zwierzęta wiedzą więcej. Była wrażliwa na te bodźce, co często prowadziło do dziwnych sytuacji.
Bezszelestnie, na czworakach ruszyła w stronę łóżka. Ponieważ materac skrzypiał niemiłosiernie, wdrapała się na ramę mebla, mając widok na skrytego pod kocem demona. Zrobiło się Ny-Ny odrobinę nieswojo… Uniosła wyżej głowę, tak, że kaptur zsunął się, pokazując łuskowatą twarzyczkę w pełnej krasie. Wzdrygała się odruchowo słysząc jęki chłopaka i pewnie położyłaby uszy po sobie, gdyby udała się jej taka sztuka, tylko jaszczurki uszu nie mają.
Niepewnie wyciągnęła dłoń przed siebie, zastygając w bezruchu gdy demon się ruszał lub wzdychał. W mroku skrawek koca odsunął się nieco, ukazując kilka ciemnych kosmyków. Ostrożnie położyła rękę na głowie i pogłaskała delikatnie chłopaka. Gdyby ją zapytano czemu, nie potrafiłaby odpowiedzieć. Albo rzuciłaby jednym słowem. Instynkt.
- Ny-Ny nie chciała Go zdenerwować… – Wysyczała cichutko przepraszając, po czym wycofała się do ‘swojego’ kąta po drugiej stronie łóżka, jakby przestraszona tym, co przed chwilą zrobiła.
Nie wydając żadnego dźwięku zwinęła się w kłębek, naciągając głęboko kaptur. Bała się, ale… Strach jest naturalnym towarzyszem każdej istoty. Umacnia cię w przekonaniu, że żyjesz i chcesz to życie zachować. Ogonem dziewczynka owinęła stopy i rzuciła jeszcze ukradkowe spojrzenie w kierunku demona i padającego na zewnątrz śniegu.
Znów zasnęła.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 11 Gru 2013, 21:41
Prawda, iż zwierzęta czują więcej. Nawet Pół-Zwierzę przejęło w większości ich wrażliwość w gestach, odgłosach, i przede wszystkim aurze. Ale ta nadmierna interpretacja wszelkich bodźców działała także na niekorzyść – przewrażliwienie mogło działać niekorzystnie na układ nerwowy i powodować liczne zaburzenia. Nie jest to instynkt, który da się wyciszyć samemu, trzeba znaleźć się w odpowiednim środowisku, aby na przykład uniknąć hałasu, przesadnej wilgoci, odstraszającego zapachu, zbyt jaskrawych barw i tym podobne. Tylko obecność i poczucie zagrożenia ze strony demona przeszkadzało młodemu Pół-Zwierzęciu w otrzymaniu idealnego lokum do snu. Słychać było ciche, ale szybsze niż powinno być, bicie serduszka, które jak za chwilę miało się okazać dało za wiele dla Czarnowłosego.
To niedopuszczalne wręcz co uczynił nieproszony gość!
Ale… w tym pozytywnym sensie.
Bowiem nigdy wcześniej nikt nie odważył się na taki krok. Nikt nie pogłaskał młodzieńca po głowie w ramach dodania otuch, nie znał tego zwyczaju, ponieważ nigdy go nie doświadczył. To drobne dla Ny-Ny zdarzenie ukoiło na moment ból, dzięki czemu mógł przez chwilę pomyśleć co właśnie zrobiła ta niepozorna z wyglądu istotka. Już skulona w swoim „umówionym” kąciku zdawała się spać, tak szybko dotarła od demona do swojej bazy. Lękała się go, a mimo wszystko nie uciekła stąd, w dodatku ten gest… Ukye też w tym momencie słyszał jej syczący głosik, w przepraszającym tonie. Wiele rzeczy się tutaj nie zgadzało. Nikt nie pociesza demonów. Nikt nie dotyka troskliwie ich obolałych głów. Nikt nie jest tak bezpośredni w czynach wobec nich. I wreszcie nikt nie przeprasza czarcich pomiotów. To by wyjaśniało jej imię. Ny-Ny, taki skrót od imienia „Nikt Nie”. Taka istotka nie mogła być jednak „Nikim”, w swoim zachowaniu zdradzała swoje dzikie korzenie, a mimo wszystko miała odruchy przypisywane indywidualnościom. Zaiste nie spotkał się z nikim porównywalnym do młodej damy z ogonem. Może dlatego, że nie istniał aż tak długo jak większość demonów i za mało widział. A teraz była ku temu doskonała okazja.
Ostrożnie podniósł się ze swojego kąta. W ręce dzierżył jeden kraniec koca, który ciągnął za sobą w cichym szmerze. Ponownie „zderzył się” z innym światem jaki zaprezentowała śpiąca Blondyneczka. Badał ostrożnym okiem jej ułożenie ciała, napięte mięśnie gotowe do reakcji na cokolwiek, długi ogon owijający kostki u nóg i wreszcie na senne oblicze. Subtelnie kucnął przy dziewczynce i już miał sięgnąć ręką, by powtórzyć gest na włosach, który mu przedstawiła już dwukrotnie, ale zawahał się. Nie, nie dotknie jej. Nie chce przerwać jej względnego spokoju. Zdobył się tylko na delikatne okrycie kocem Pół-Jaszczurki. Gdyby wiedział, że gady nie potrzebują takiego ciepła jak ssaki, to może wymyśliłby coś innego, ale to miał pod ręką, a ból głowy powoli znów przyćmiewał racjonalne myślenie. Nie pozostało mu nic innego jak pójść w ślady Ny-Ny, czyli zapaść w sen. Tym razem nie oddalił się aż na drugi kraniec strychu, tylko usiadł i oparł się plecami o ścianę znajdując się tym samym zaledwie dwadzieścia centymetrów od główki Małej Gadzinki. Podsunął kolana pod podbródek i kątem oka spoglądał na dziewczynkę. Wolał myśleć o niej niż o sobie – wtedy mniej bolało go wszystko. Wydawało się, że zasnęła twardo, ale to mogło być tak, iż Ukye zmęczył się na tyle, by nie widzieć prawdziwych symptomów snu, albo Szarooka umiała nieźle udawać. W zasadzie długo nie oglądał czujnym ślepiem towarzyszki. Głowa opadła mu dość szybko między ramionami swoimi i Morfeusza. Jakimś cudem oddał się sennej aurze Ny-Ny, i nie żałował tego.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Czw 12 Gru 2013, 17:02
Spała krótko. Szmery wybudziły ją z drzemki, zdawałoby się, ledwie przymknęła powieki.
Oho.
Świadoma tego, że demon wstaje, zastygła, oddychając płytko. Może zostawi ją, gdy uzna, że śpi? W świecie zwierząt to sprzeczne z instynktem by w razie niebezpieczeństwa ucinań komara, ale Ny-Ny cała ta panika dała się we znaki. Była zwyczajnie zmęczona. Od poprzedniego miasteczka do Shinseiny dzieliły ją dni drogi, które przebyła pieszo, mało co mając w ustach. Najadła się przy pierwszej okazji, a teraz potrzebowała odpoczynku, tak zwyczajnie, po ludzku nabrać sił. Uparcie nie zmieniała pozycji, choć ramionka miała napięte i pazury ostre.
Ciche skrzypnięcia upewniły dziewczynkę w tym, że chłopak się zbliżył. Nie czuła w powietrzu złości, ale nie wiedziała czego się może spodziewać…
Na pewno nie spodziewała się, że miękki materiał koca okryje jej drobne ciało. Oczy pod kapturem otworzyły się na moment zdziwione, ale zaraz Ny-Ny zamknęła powieki. Odruchowo złapała za okrycie, zasłaniając głowę – w ten sposób było widać jedynie zarys sylwetki. Zrobiło się jej cieplej, nie ma to jak ciepły koc gdy za oknem pada śnieg. Obok siedział demon, ale dziewczynka nie miała już większych powodów by się bać. Wkrótce odpłynęła na dobre, tym razem nic jej nie obudziło.
Powieki rozchyliła dopiero po pewnym czasie. Godzina minęła, może dwie, kilka, nowy dzień? Ny-Ny cierpły łuski i nie potrafiła określić jak długo spała. Sennie usiadła, koc i kaptur spłynął z głowy, ukazując szopę buroblond, przybrudzonych włosów. Łypnęła kaprawymi ślepiami na boki, przecierając twarz.
Krok dalej spał chłopak. Ciemnowłosa głowa opadała mu na piersi i dopiero teraz Ny-Ny z czymś się to skojarzyło. Gdy wróciło wspomnienie, nawet zapach wydawał się jej znajomy. To ten śpioch, beztrosko oddawał się sennym marzeniom w szkolnej ławce, gdy dziewczynka szukała wilczycy. Wtedy po prostu nie zwróciła na niego uwagi, a teraz było pewne, że zapamięta jego woń jak i manę.
Ny-Ny przykucnęła obok niego, badając wzrokiem postać młodego demona. Ciemne włosy, twarz pogrążonego we śnie, fiołkowe oczy skryte za powiekami. Bandaże. Dużo bandaży na ramionach i torsie, a także dziwna rana na czole pachnąca krwią i… Nie mogła określić zapachu wody święconej. To wszystko go musiało boleć… Dziewczynka wiedziała jak to jest być ranną. Sama wtedy owijała bandaże wokół chudej piersi. W tej chwili nic jej nie dolegało, znała jednak ból. Odruchowo dotknęła swoich uszu, jakby chcąc odgonić krzyki słyszane wcześniej, a które wciąż kryły się po kątach pomieszczenia.
Nie, nie będzie mu przeszkadzać. Jeszcze się zdenerwuje.
Wycofała się cicho, wchodząc w niewyraźny kwadrat światła rzucany przez okno. Blask był przytłumiony  - niebo było zachmurzone, padał śnieg. Miękkie płatki opadały gęsto, miały w sobie coś bajkowego. Ny-Ny usiadła na podłodze, nakrywając kocem ramiona, urzeczona tym widokiem. Kaptur opadł na plecy, ukazując roztrzepane włosów, pomiędzy którymi kryły się dwa małe rogi, policzki pokryte łuską i duże oczy wpatrzone w sypiący śnieg. Usta układały się w drobne o wypełnione masą igieł.
Śnieg był zimny, bardzo mokry i utrudniał polowanie, ale nie zmieniało to faktu, że był przepiękny w swojej nieskazitelnej bieli.
I tak tkwili na tym strychu, śpiący demon i pochłonięta obserwowaniem białych płatków łuskowata dziewczynka.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 13 Gru 2013, 11:59
Czas płynął dalej, jedna ze śpiących istot przebudziła się i zajęła się obserwowaniem nie tylko pomieszczenia, ale także "właściciela lokum" i powoli padającego śniegu za oknem. Ciekawość to domena każdego, lecz faktem jest, że poprzez dociekanie się różnych drobnostek pomaga w przetrwaniu, zwłaszcza zwierząt. Chociaż czy dziewczynka nie miała postury człowieka? Nieważny jest wygląd, a to kim się jest. Zainteresowanie się nękającym albo zadziwiającym zagadnieniem sprawiało, że chciało się po coś żyć, po coś istnieć, rozwijać się pod wieloma względami.
Demon też chciałby umieć więcej niż tylko wyrażać swoje niezadowolenie czy walczyć.
Czarnowłosy nie wiedział również jak długo spał, wiadomym było, że obudził się godzinę później niż Ny-Ny. Podniósł ciężkie powieki przez chwilę zapominając, że miał gościa na strychu. Przed nim rysowała się kopka zwiniętego koca, w którym kryła się drobna istotka. Tylko widok ogona powstrzymał młodzieńca od podniesienia swojej własności i późniejszej refleksji, że Buro-Blondyneczka zechciała zostać w cieplejszym miejscu niż zimne ulice ShinSeiny. Zdziwił się nie na żarty jej obecnością. Aż na usta cisnęło się pytanie, które przez swoją osobowość nie padło na głos.
Dlaczego jeszcze tu jest?
Nie powiedziałby tego w złym tonie, co bardziej zaskoczonym. Chociaż z drugiej strony... tutaj miała suche schronienie. Nie chciała zapewne wychodzić na zewnątrz w taką pogodę. Ale Ukye musiał to zrobić, ściślej zdobyć pożywienie. Nie może dłużej wegetować na głodówce, ponieważ nie miałby później sił, aby samodzielnie dokonać morderstwa. Zanim przystąpił do realizacji planu, rozglądał się za pudłem z różnymi rupieciami, bo przypomniało mu się o tym, że widział jedną książkę ilustrowaną o zwierzętach. Chciał upewnić się, czy dobrze zapamiętał jedną fotografię. Widząc karton przesiąknięty wilgocią i kurzem podsunął się na czworakach do niego, grzebał przez parę chwil, aż wydobył podniszczoną książkę, dokładniej album z fauny i flory Ziemi. Nachylił się nad "lekturą" wertując strony w poszukiwaniu tej jedynej. Co jakiś czas podnosił wzrok na dziewczynkę szukając jak największych podobieństw w różnych ilustracjach. Tak, znalazł! Zdmuchnął nadmiar kurzu, by lepiej przyjrzeć się zdjęciu.
Fotka z albumu:
Ny-Ny miała nawet łuski w podobnej barwie jak jaszczurka na zdjęciu. Tylko, że Mała Gadzina nie była aż taka mała jak ów zwierzę - przyrównał wizualnie rozmiar myszy do paszczy łuskowatego stworka. Jeśli tym odżywiała się towarzyszka, to musiała zjadać albo mnóstwo myszy albo grubszych szczurów. Dobrze wiedzieć trochę więcej o swoim niezapowiedzianym gościu. Zamknął książkę, by podsunąć album pod nos Szarookiej, po czym powiedział cichym, ale krystalicznym w czystości głosem:
>Ukye zaraz wróci.
Przedstawił się niejako w ten sposób istotce, która w takiej formie ujawniła także swoje miano. I to, że nie chciała denerwował demona. Pamiętał to, jak i jej głaskanie po głowie. Jakim cudem taka dobra istota znalazła się w rezydencji ułomnego w dobroć Ukye? Nie czas o tym myśleć, nadszedł moment, w którym poprawił bandaże, by otworzyć lufcik od okna i udać się w mroźną pogodę na łowy.
***
Po dopiero dwóch godzinach młodzieniec wślizgnął się ponownie przez okno dachowe do "domu". Nie poszczęściło mu się - nie wytropił żadnej duszy, ani też nie zlokalizował większych grzechów czyhających w duszach żyjących istot. Trudno się dziwić, przecież byli w Mieście Aniołów. Na pocieszenie zadowolił się czymś zgoła innym. Dowody trzymał w ręce. Trzy szczury pochwycone za ogon wisiały nieruchomo, wydawały się być nietknięte tak jakby tylko spały. Tak naprawdę chłopak skręcił im karki, aby nie plamić się krwią zwierząt, a tym samym - pożreć dusze gryzoni. Taki zabieg można porównać do zjedzenia trzech cukierków: niby nic, ale zawsze jakoś można delektować się ich smakiem i odpędzić nieprzyjemne symptomy głodu, chociażby burczenie w brzuchu.
A dlaczego przyniósł zdechłe szczury do domu? Dla Ny-Ny. On nie będzie mieć z nich już żadnego pożytku, a może Ogoniasta zechce je schrupać. Dlaczego pomyślał o kimś więcej niż o sobie? Można to wyjaśnić na różny sposób, lecz najbliższa wersja to taka, że demon dawno nie popełnił większego grzechu. Przez złe uczynki staje się silniejszy i bardziej samolubny. W innym przypadku jest na odwrót. Jako Grzesznik nie powinien pomagać nikomu, ale będąc słabszym na ciele ujawnia odrobinę dobrej woli wobec innych. De facto sam siebie pogrąża, jednak miał już ściśle opracowany plan. Jeśli przekona do siebie Ny-Ny, to będzie mógł powierzyć jej mieszkanie na strychu, kiedy młodzieniec wyruszy na prawdziwe łowy po dusze. Przynajmniej będzie miał do czego lub kogo wrócić. To będzie taka błaha myśl Ukye trzymająca jego świadomość po tej ludzkiej stronie - nie da się pochłonąć szałowi bestii. Wcielić tą ideę w życie chce czym prędzej, bo po pierwsze zainteresowanie istotki może być chwilowe, a po drugie apetyt rósł i rósł. Ból także, trzeba to więc ukrócić tak szybko jak tylko jest to możliwe.
Wystawił lekko drżącą dłoń ze szczurami ku "współlokatorce" skinąwszy głową, że to dla niej. Nawet łapanie szczurów było męczące dla mało wprawnego w tej kwestii demona. Nierówny oddech ujawnił się w pytaniu, które postawił z cicha dziewczynce o łuskowatym ciele:
>Ny-Ny... Chciałabyś tu zostać... chociaż jeden dzień?
Kucnął przed nią i utkwił uważnie ślepia w jej źrenicach. Jej zgoda byłaby dla niego bardzo ważna, lecz mało kto wytrzymuje w napiętej aurze demona, która teraz mogła także gryźć swoją intensywnością. Sięgnął dłonią na czoło, bo ciągle miał wrażenie, że ktoś wypala mu tam nowy znak krzyża. Nieznośne uczucie swędzenia sprawiło, że w miarę spokojne oblicze chłopaka znów przyozdobiły bruzdy od kilku zmarszczek z gniewu. Chwilowo miał wzrok za mgłą, myślami był w mózgu przeszukując informacji jak złagodzić działanie świętego znaku.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 14 Gru 2013, 12:52
Dzieci łatwo tracą zainteresowanie, ale równie łatwo jest je zaciekawić. W przypadku Ny-Ny miało się to nieco inaczej. Wgapiała się w przestrzeń za oknem niemal cały ten czas, dopóki cichy szmer nie powiedział jej, że demon wstał. Na początku nie zwróciła na to uwagi siedząc opatulona kocem i delikatnie poruszając końcówką ogona, ale kolejne skrzypnięcia starych desek sprawiły, że odwróciła głowę.
Spojrzenie dziewczynki na mgnienie oka rozjarzyła czerwona łuna. Zadziałał odruch. Widząc jak chłopak wstaje, przypadła płasko do ziemi, co było klasyczną postawą do ataku lub obrony. Na czworakach, z kocem na ramionach zrobiła dwa kroki w tył, przyglądając mu się czujnie – a co warte odnotowania, ślepia miała bure. Rezerwa, nie strach. Dystans, nie przerażenie.
Taksowała go wzrokiem, nie spuszczając z fiołkowych oczu pionowych źrenic.
Po czym, jakby zdał jakiś test czy może zlał z otoczeniem, ostrożnie usiadła na podłodze. Odwróciła wzrok w stronę okna nie wyczuwając niebezpieczeństwa. Wysuwając rozwidlony język wyczuwała zimno bijące od delikatnie zaszronionego szkła. Nie oznaczało to jednak, że na swój sposób nie obserwowała chłopaka. To ona wdarła się na teren czarnowłosego, to ona sprawiła, że wpadł w złość odkrywając niechcianego gościa pod łóżkiem. Nie wygonił jej, ba, nie wyglądało na to, że ma takie zamiary, ale… Czujność była wyuczona.
Śnieg iskrzył się pięknie, a Ny-Ny od czasu zerkała na właściciela lokum. Czuła jego wzrok na sobie, gdy przesuwał ciężkie kartony, a potem gdy delikatnie szeleścił kruchymi stronicami. Podnosił oczy co chwila, by opuścić je na książkę i znowu wznieć. Po chwili dziewczyna już jawnie się na niego patrzyła, zdziwiona tym zachowaniem. Zamrugała kilka razy skołowana i w ludzkim odruchu zakłopotania chciała podrapać się po głowie. Dotknęła czupryny, małego rogu i zdała sobie sprawę z bardzo ważnej rzeczy. Brak kaptura na głowie!
Błyskawicznie naciągnęła czarny materiał na twarz. Nie lubiła, gdy się na nią patrzą. Mówiono wtedy w dziwny sposób, tony ludzi często miały wydźwięk pogardy. Jakby chodziło o coś, czego należy się pozbyć, co niebezpiecznie kojarzyło się z ostatnim incydentem w domu Ny-Ny. Pokraka. Maszkara. Dziwoląg. Niby po padole chodziły różne osobistości, a uparło się im przezywać dziewczynkę.
Uniosła jednak głowę i pod kapturem mrugnęła jedno oko, gdy chłopak podsunął jej książkę. Wzięła do rąk gruby album, nie za bardzo wiedząc co z nim czynić. Gest dramatycznie odsłonił łuski i pazury dłoni, ale Ny-Ny bardziej interesowała sama księga. Popukała palcem w okładkę i uniosła pytający wzrok, gdy demon po raz pierwszy odezwał się w jej obecności.
A potem wyskoczył przez okno, pozostawiając po sobie cichy trzask okiennicy, zapach mrozu i kilka wirujących w powietrzu płatków śniegu.
- Ukye. – Powtórzyła bezwiednie Ny-Ny. Iscar, Yuki, Ukye.
Odłożyła album, podchodząc do okna. Wcześniej zauważyła, że było zamknięte na kłódkę, coś, czego ani jej zęby, ani pazury, ani nawet scyzoryk nie są w stanie sforsować. Chłopak zniknął z jej pola widzenia, gdy wykręcała szyję zastanawiając się o co mu chodziło. Dotknęła szyby, oddech osadził się na szkle białą mgiełką. Pazurem nakreśliła kilka błędnych linii i usiadła z powrotem na kocu.
Niejako była w kropce.
Ciekawość przykuła księga pachnąca pyłem i wilgocią, o szeleszczących kartkach. Ny-Ny umiała czytać, ale poziom opanowania tej sztuki plusował się gdzieś w okolicach zdolności pierwszoklasistów. Poste historyjki dla dzieci i nieskomplikowane zdania. Próbowała czytać informacje o dzikich stworzeniach, ale specjalistyczne słownictwo było poza jej siły. Na głos czytała co łatwiejsze wyrazy, zacinając się przy trudniejszych i sycząc, gdy kaleczyła język na tych najgorszych. Szybko skupiła się na oglądaniu samych obrazków. Zaciekawienie wzbudziły małe zwierzęta futerkowe i rzecz jasna gady. Na widok wielkiego boa Ny-Ny przez dobre pięć minut obracała książką we wszystkie strony, próbując odkryć gdzie kończą się wężowe sploty. Natomiast gdy przewracając stronę ukazało się jej zbliżenie na paszczę tygrysa podskoczyła jak oparzona i z czerwonymi oczami uderzyła zdjęcie. Dopiero po chwili dotarło do niej, że to obrazek ale karminowa barwa nie schodziła z tęczówek.
Z czasem zostawiła książkę i zaczęła się badaniem lokum. Zostawiając gniazdko złożone z koca i albumu obwąchiwała mieszkanie. Obeszła łóżko, dotykając sprężyn materaca, wysuwała język chcąc złapać różne wonie. Kanister z wodą nie był niczym nadzwyczajnym, za to mini lodówka już tak. Zmarnowała kilkanaście minut zamykając ją i otwierając, bo denerwowało ją to małe światełko w środku. Napiła się wody i obstukała mikrofalówkę. Jakaś szafka, którą otworzyła bez krępacji pełna była ciuchów i książek. Dużo kartonów i podobnych opakowań pokrytych kurzem, pełnych dziwnych rzeczy. Nieopatrznie zacięła się ostrą krawędzią starej ramki na zdjęcie i wsadziła kciuk do ust. Bandaże właściwie były jej potrzebne do zakrywania łusek na nogach czy opatrywania poważniejszych ran. Inne zacięcia wystarczyło oczyścić językiem o ile były warte fatygi. Nie minęło wiele czasu a już dziewczynka wsadzała głowę za szafę. Ny-Ny pozwoliło sobie nawet wejść na ściany i wdrapać na sufit, gdzie przywarła pazurami do desek. Pazury miała chwytne, ale też skóra dłoni i stóp pomagała jej przywrzeć do różnych powierzchni. Szkoda tylko, że ogon dyndał bezwładnie. Obadała prawie całe pomieszczenie i obwąchiwała właśnie zagracony kąt, gdy poczuła, że zbliża się mana Ukye i otworzyło się okno.
Chłopak trzymał… Szczury. Trzy gryzonie bezwładnie dyndały złapane za ogony. Ny-Ny podeszła do chłopaka i w pierwszej chwili pacnęła zwierzęta, odsuwając się nieco. Rzeczywiście były martwe. I wszystko wskazywało na to, że demon przyniósł je dla niej. Mało kto dawał jej kiedykolwiek coś do jedzenia, ale nie zamierzała się nad tym rozwodzić. Dziewczynka złapała jednego szczura, pozwalając opaść pozostałym na ziemię i usiadła na podłodze. Otworzyła usta, zamierzając już zatopić kły w gryzoniu, gdy do jej uszu dotarł głos chłopaka. Przymknęła wargi i wolno odstawiła nierozpoczęty posiłek.
Ukye kucnął przy niej, wpatrując w Ny-Ny intensywnie fioletowymi oczami. Był bardzo blisko, czuła jego aurę, a także… Irytację. Twarzy wykrzywiła się w grymasie bólu i chłopak pocierał ranę na czole. Dziewczynka odsunęła się nieco i przechyliła głowę w bok, jak zawsze gdy się nad czymś zastanawiała.
- Ny-Ny chodzi wszędzie… Ale Ny-Ny może zostać. – Odpowiedziała cicho, odrobine spuszczając wzrok. W życiu chodziło się w różne miejsca i dziewczynce niemal nigdy nie zdarzyło się pytać czy nie będzie komuś przeszkadzała jej obecność. To działało w drugą stronę, nikomu nie przyszło do głowy z podobnym pytaniem zwrócić się do małej włóczęgi.
Wyciągnęła rękę, wskazując na krzyż zdobiący czoło demona. Delikatnie dotknęła go czubkiem opuszki. Niczego nie poczuła, w końcu woda święcona działa tylko na istoty mroku. Dziewczynka wciągnęła powietrze nosem, przysunęła palec do warg i źrenice stały się cienkie jak kreski narysowane ołówkiem.
- Ukye boli. – Stwierdziła szeptem rzecz oczywistą.
A potem, jakby to było coś zwyczajnego, podniosła się na palcach stóp zbliżając swoją twarz do czoła demona. Rozwidlony język musnął piekący krzyż i schował się miedzy wargami. Dla Ny-Ny był rzeczą naturalną czyszczenie ran, ale ograniczyła się tylko do dotyku. Ludzie też tak robią, wkładając instynktownie zakrwawione palce do ust. Natomiast ślina zwierząt zawiera związki przyspieszające gojenie się ran. Nie wszystkie oczywiście. Trudno wyobrazić sobie kobrę okularnika w tej roli.
Dziewczynka jeszcze raz dotknęła palcem czoła Ukye, po czym, jakby to zdarzenie nie miało miejsca, usiadła na rozpostartym kocu. W dłoń wzięła szczura i wgryzła się w posiłek, mlaszcząc okazjonalnie. Tak w połowie gryzonia uniosła wzrok na chłopaka i machnęła ogonem, wskazując pozostałe dwa.
- Ukye niegłodny?
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 14 Gru 2013, 17:18
Jakim to trzeba być stworzonkiem, żeby w ciągu dwóch godzin poprzetrącać każdy kąt, poszperać we wszystkim co możliwe i dalej nie być sytym w ciekawości? Jakim to trzeba być głodnym wiedzy osobnikiem, by tykać paluszkiem czy badać językiem otoczenie co parę chwil? Jak bardzo trzeba być odważnym albo szalonym, by zostać w gnieździe demona na calutki dzień? I wreszcie jakie to trzeba mieć pomysły, aby spróbować złagodzić ból demona swoją śliną?
Ny-Ny wiedziała swoim zwierzęcym zmysłem, że „właściciel lokum” najbardziej gniewa się na ranę na czole, toteż jak tylko potrafiła pospieszyła z pomocą. A przecież nie musiała tego robić, chyba że dla własnego poczucia bezpieczeństwa, by Ukye nie rzucił się na nią w rosnącej złości, która prowadziła do irytacji. Zabieg lekarski zaprezentowany przez Krótkowłosą z początku nie był zbyt dobrze odebrany, ponieważ tykanie palcem w uwierające miejsce nie należy do przyjemnych. Skrzywił minę, gdy tylko dotknęła opuszkiem palca znamię, na co stwierdziła dobitnie swoje spostrzeżenie. Owszem, bolało, młodzieniec jakby nakryty na czymś bardzo upokarzającym nawet odwrócił wzrok naburmuszony. Wcale nie chciał dzielić się z innymi swoją słabością, że ma słabe strony, że jest słaby i wszystko co ze słowem „słaby” się wiąże! Ale najdziwniejsze miało nastąpić za chwilę.
Niezrażona reakcją demona przejechała krótko rozwidlonym, gadzim językiem po ranie, ponownie przywarła palec do czoła Ukye i odsunęła się jakby nic złego nie zrobiła. Jakby to co zrobiła było oczywiste albo nic tak ważnego, by oczekiwała na słowa podziękowania. Bo w gruncie rzeczy Fioletowooki nie potrafił dziękować ustnie, ale odwdzięczać się – to inna sprawa. A miał za co, nie swędziała go już rana i mógł nawet rozprostować zmarszczki na twarzy. Ulżyło mu, naprawdę ulżyło. Że też taka ślina niweczyła anielskie pieczęcie… musiała po prostu zlizać resztki kropel wody święconej, lecz nie wyjaśniałoby to zasklepienia się skóry na obliczu. Interesująca zdolność!
Tak się zafascynował, że w oczach tańczyły mu iskierki marzycielskiego podejścia do życia, aż usłyszał głos dziewczynki. Sprowadziła go na ziemię, doskonale orientując się w kondycji Ukye. Zadziwiające ile ta istotka umie! Na pytanie odpowiedział tajemniczym, stłumionym przez maskę głosem:
>Nie jem tego co Ty, Ny-Nyś…
Wtedy jego dłoń powędrowała w kierunku czubka głowy dziewczynki, żeby chociażby tym gestem wynagrodzić jej za uśmierzenie bólu na czole. Delikatnie zetknęła się wewnętrzna część ręki z niesfornymi włosami i pogłaskała ostrożnie towarzyszkę. Nie znał jej reakcji, już to, że odsunęła się wcześniej od demona wskazywało, iż nie powinien był skracać dystansu. Tak dawno z nikim nie przebywał, że zapragnął chociaż przez parę chwil nie być dla Burookiej zagrożeniem, tylko przeciwnie. Co niby wniesie takie głaskanie po rogatej główce Ny-Ny? Moment… rogatej? Dopiero teraz ujrzał malutkie rogi zdobiące jej śliczną, drobną twarzyczkę. Nie przeląkł się odkryciem, dlatego nie odsunął dłoni po odkryciu skostniałych, groźnych atrybutów Pół-Zwierzęcia. Dopiero, kiedy odpłynęły od niego siły wycofał rękę, a młodzieniec padł bokiem na skrzypiące deski strychu. Syknął cicho przez zęby i trochę spanikował widząc, że obraz przed oczyma rozmazuje się i ciemnieje bardzo szybko. Zmarszczył brwi przymykając już zupełnie ślepia. Dłużej nie mógł znieść ludzkiej, słabej skorupy, która pękała od bólu i głodu. O dziwo ukojenie dzięki ślinie dziewczynki trwało do tej pory, lecz organizm buntował się o dawkę życiodajnej duszy, chociaż jednej ludzkiej duszy… właściwie to niekoniecznie musi być ludzka, byleby była na tyle sycąca, żeby warto było skusić się na kęs.
Robiąc dobrą minę do złej gry, to jest powstrzymując się od krzyków, skulił się w sobie i uparcie milczał. Obecność kogoś w pobliżu działała na niego mobilizująco, by jak najmniej pokazywać po sobie cierpienie, które już wkrótce zostanie zastąpione przez coś innego.
Przez instynkt morderczego demona.
Trwał nieruchomo przez minutę, nawet oddech zaniknął, ale aura Ukye pogłębiała się ku mrokowi. Oddał się w ręce Eminencji, która zadbała, aby Jej dziecko jak najszybciej otrzymało diabelskie atrybuty. Rytuał rozpoczął się właśnie od rosnących pokładów Many, która uzewnętrzniała się na skórze młodzieńca w postaci świecących runów, takiego samego koloru jak dotąd matowe tęczówki. Tam, gdzie bandaże stykały się z niezrozumiałymi znakami, spalały się niczym papier po wsadzeniu do ognia. Na plecach i skroniach pojawiły się nabrzmienia, mocno unerwione przez widoczne, czarne niteczki. Palce zostały przyozdobione dłuższymi, szpiczastymi pazurami koloru skóry, a zza barków zabrzęczał stalowy warkocz sięgający po kostki, a teraz zwinięty w małą pętelkę przez to, że demon wciąż kucał przy podłodze. Kły rozrosły się w szczęce i silnie ściskały się, by nie pisnąć ani trochę, gdy Ojciec Chrzestny ofiarował w smolistej Manie możliwość wystrzelenia z pleców wielkich, błoniastych skrzydeł, przypominających te należące do nietoperzy. Wraz z rozłożeniem skrzydeł na oścież wyrosły także wykrzywione na boki rogi pokryte również niezrozumiałymi znakami. Najciekawsze, że po niechlubnej ranie na czole nie było śladu – bardzo możliwe, iż za sprawą Ogoniastej nie musiał już troszczyć się o ten zbędny ciężar. Spowity czarnym smogiem podniósł się ostrożnie z desek i gdy to zrobił dało się dostrzec coś niepokojącego jeszcze bardziej niż metamorfoza ciała.
Jego wzrok był zimny i pozbawiony wszelkich refleksów świetlnych czy źrenic, jakby ktoś zahipnotyzował młodzieńca. To nie był ten sam słabnący z bólu chłopak, tylko… kto?
Rzeczywistość przedstawiała się następująco: oddał się kontroli największego z diabłów, aby zyskać siły na zdobycie pokarmu. Wadą takiej transakcji była nieprzewidywalność w działaniach, a przynajmniej takie można było odnieść wrażenie po chaotycznych działaniach Ukye w tym stanie. Tym razem jednak miał dodatkowy cel: wrócić do swojej humanoidalnej postaci, gdy tylko zdobędzie pożywienie. Im szybciej uda mu się zaspokoić głód, tym prędzej przejmie kontrolę nad sobą. Jeśli nie zje niczego w ciągu dwóch godzin – może już nigdy nie zbudzić się z manipulacji Eminencji. Tylko raz przekroczył ten limit, i dopiero interwencja Archanioła obudziła Czarnowłosego z wpływów Ojca Chrzestnego. Wtedy też został wtrącony do lochów, w których umierał w długiej agonii.
Obecnie miał tak nastawione zmysły, iż nie dostrzegał dokładnego wyglądu zewnętrznego dziewczynki, tylko jej duszę. Była zbliżona w barwie do białej, czyli nie tej, na której mu zależy, by zabić i pożreć. W umyśle miał zakodowaną, stłumioną informację, że ta istota obok niego jest po jego stronie. Tyle wystarczyło, aby odciągnąć głodne spojrzenie z zakapturzonej Małej Gadzinki na okno i czym prędzej wylecieć w wielką śnieżycę. Nie pofatygował się zamknąć za sobą okna, tylko spieszył się na polowanie dusz. Może przy szczęśliwych wiatrach i mniej dokuczliwej pogodzie znajdzie więcej niż jedną sztukę pysznego jedzenia?
Nigdy nie liczył na cuda – one są domeną Aniołów, nie demonów.

[z tematu – cmentarz w Oroce]
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Nie 15 Gru 2013, 00:00
Ny-Nyś.
Nikt jej nigdy tak nie nazwał, nawet rodzice, którzy w kółko używali jej pełnego imienia. Nie cierpiała go, bo plątało się na języku i za nich nie potrafiła go wypowiedzieć. A oni uparcie Nymphadoro nie skacz przez okno, Nymphadora znowu biegałaś po drzewach, Nymphadoro nie będę tolerował takiego zachowania…
Kiwnęła głową, że rozumie. Nie wszystkim pasowała dieta dziewczynki, do tego zdążyła się przyzwyczaić. Żołądek miała jak ze stali więc bez trudu strawi sierść i kości, a ząbki szybko uporały się z żylastymi kawałkami szczura. Wielu widząc taki posiłek zwracał swój własny gdzieś na poboczu.
I tak samo, jak oboje zaskakiwali się przez czas krótkiej znajomości tak Ukye zdziwił ją, gdy jego dłoń dotknęła burej głowy. Nie zauważyła jak kaptur ponownie opadł, a chłopak skorzystał z tego faktu głaszcząc Ny-Ny. Skończyła jeść właśnie pierwszego szczura, tak więc spojrzała na niego mając dwa szare znaki zapytania zamiast oczu i krwawą obwódkę naokoło ust. Nie odsunęła się, ale głowa dziewczynki schowała się między ramiona. To było… Miłe. Kiedyś matka pogłaskała ją , gdy jakimś cudem udało się jej wcisnąć Ny-Ny w sukienkę. Tylko chwilę potem zaczęła wrzeszczeć, gdy zerwała z siebie radioaktywnie różową kieckę.
Chciała może coś powiedzieć, może poprosić by zabrał rękę, może się uśmiechnąć, gdy demon zastygł i tak jak kucał przy dziewczynce, tak opadł na bok. Zaskoczona ukucnęła przy nim, przyglądając się niepewnie jeszcze bledszej twarzy chłopaka.
- Ukye? Ukye boli? – Ostrożnie dotknęła pazurem jego ramienia.
W tym samym momencie wyczuła manę. Na początku niewyraźną, ale potem ciemną i gęstniejącą aurę podobną do smoły właśnie. Oczy momentalnie zrobiły się jej krwiste, jak w chwili gdy demon odkrył jej obecność. Zmiany zachodzące w ciele Ukye uzewnętrzniały się w postaci jarzących się znaków i innych, groteskowych metamorfoz. Ny-Ny wycofała się pod najbliższą ścianę na czworakach, nie spuszczając z demona czerwonych ślepi. Kąciki ust jej drżały gdy mimowolnie syczała.
- Ssss… Ssskha… Ssskha! – Parsknęła przestraszona.
Mana była upiorna. Przybywało jej w miarę jak przemiana dobiegała końca. Ny-Ny wpatrywała się wielkimi ślepiami w błoniaste skrzydła, rogi, ostry warkocz i nowe pazury. Wraz z formą mana również się zmieniła. Bardziej mroczna, bardziej odległa, bardziej… Straszna.
Ny-Ny miała wielką ochotę uciec jak najdalej. Panika była jeszcze większa niż wcześniej, ale tłumaczyła to wściekłością gospodarza, na którego teren wkradła się jaszczurka. Teraz nie mogła uzasadnić lęku. Takie są demony? Ukye był pierwszym osobnikiem z którym się zetknęła i nie wiedziała czego może się spodziewać. Kolejny syk wyrwał się z ust, gdy demon wstał i wyprostował się.
To był Ukye i jednocześnie nie Ukye. Zapach ten sam, mana na pewien sposób też. Natomiast spojrzenie z czujnego i skrytego przemieniło się w dwa zimne lusterka pełne fioletu. Dziewczynka najeżyła się i uniosła na pazurach, gdy zwrócił na nią wzrok. Tania zagrywka, by pokazać, że jest się większy niż jest w rzeczywistości, ale demona to najwyraźniej guzik obchodziło. Spojrzał na nią przelotnie i pchnął okiennicę, pozwalając by płatki śniegu wleciały do pomieszczenia.
Furkotanie skrzydeł upewniły ją, że chłopak odleciał. Ny-Ny tkwiła w pozycji obronnej dopóki nie wyczuła, jak mana oddala się znacznie. Wtedy podbiegła do okiennicy, prawie wypadając na dach. Wśród płatków śniegu nie widać było ciemnej sylwetki w oddali, ale czego ona się spodziewała? Ostrożnie opuściła stopy na skrzypiące deski i odsunęła się od okna.
Serce biło jak oszalałe w piersi.
Ukye bolało. Ukye odleciał… Nie wiedziała czy wróci, ale podejrzewała, że tak. Prosił by została na strychu. Czemu? A ona się zgodziła. Zgodziła, by po chwili niemal paść na zawał ze strachu.
Dziewczynka złapała się na tym, że drży na ciele. Odruchowo objęła się ramionami i wdrapała na parapet. Ny-Ny obrzuciła spojrzeniem pusty pokój na strychu, po czym zatrzasnęła okiennice. Spojrzała czerwonymi tęczówkami w niebo, po czym wzięła głęboki oddech i robiąc ostrożne kroki na pokrytym śniegiem dachu, skierowała w dół.
Ale wróci.

OOC
[zt] ---> [You must be registered and logged in to see this link.]
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 21 Gru 2013, 15:19
[z cmentarza w Oroce]

Trzask pospiesznie otwieranej okiennicy rozlegał się po całym poddaszu, aż w końcu wślizgnął się do środka nie kto inny jak demon. Przynajmniej Mana na to wskazywała, z wyglądu nie przypominał silnego, szatańskiego sługi, którym był przed opuszczeniem zakurzonego lokum. Samo zachowanie pokazywało, iż ledwo trzymał się świata żywych. Z okna spadł od razu na podłogę z hukiem, gdzie nerwowo łapał spieczonymi wargami hausty powietrza. Leżąc na boku prezentował swoje osmoloną, miejscami spaloną skórę na ciele, ale najgorszej przedstawiała się głęboka rana na prawym boku pod żebrami, z którego spływała intensywnie czarna posoka. Tam młodzieniec próbował tamować drżącą, spieczoną dłonią, lecz nacisk był zbyt słaby, jak cały on. Strzępki skrzydeł wyrastały z jego pleców i za każdym mocniejszym przeciągiem (nie zamknął okna za sobą) rozsypywały się w czarny pył. To samo działo się z jego stalowym warkoczem, nie mniej jednak długie rogi nie chciały rozkruszyć się ani trochę. Wpływy Eminencji słabły wraz z coraz mniej przytomnym oddechem Ukye, przynajmniej takie odnosił wrażenie. Niestety to nie była prawda.
Przecież nie zyskał duszy do zakończenia umowy z Władcą Ciemności.
Nie wyczuwał na strychu nikogo, w tym Ny-Ny, której zaproponował zostanie w suchym miejscu. Trudno się dziwić... Będąc jeszcze w miarę rozsądnym postanowił schować się przed potencjalnymi gośćmi. Zaczął czołgać się powoli w kąt strychu nad Internatem. Szło mozolnie, lecz zdeterminowany nie przestawał sunąć na brzuchu aż nie osiągnął celu.
Spoiler:
Tutaj było stosunkowo ciemno, ale i tak nie zdoła się skryć przed tymi, którzy chcieli go zabić. Ślad krwi ciągnął się od miejsca wpadnięcia przez okno do kartonów i pudeł, między którymi wcisnął się i znieruchomiał. Nie chciał znów umierać, pamiętał poprzednią agonię z głodu trwającą kilka tygodni. Z tego powodu próbował uczepić się myślami jakiejś pozytywnej cząstki świata. Właśnie dlatego chciał, żeby Ny-Ny została na poddaszu, jednak kto byłby na tyle zdesperowany, by przesiedzieć w norze demona? To ta dziewczynka o łuskowatym ciele i wielkich, mieniących się różnorodnymi kolorami oczach utkwiła w pamięci Czarnowłosego. Dała się nawet pogłaskać, co pewnie nie mogło należeć do przyjemnych, zwłaszcza że krótko po tym pokazał o wiele groźniejsze oblicze. Nie miał w planach wywoływać negatywne emocje w serduszku Pół-Jaszczurki, lecz myślał, iż będzie mieć szczęście w łowach i upoluje duszę.
Powieki robiły się coraz cięższe, kałuża krwi powiększała się niemiłosiernie, przez co demon nie mógł nawet się podnieść. Nie miał także sił na krzyk z bólu, po prostu leżał jak kłoda i półprzytomnie wbił wzrok przed siebie. Wciąż ślepia pozbawione były źrenic i błysków odbitego światła, Ojciec Chrzestny za wszelką cenę chciał mieć swoje Dziecię przy sobie, żeby całkowicie przejąć nad nim kontrolę. Ukye nie chciał do tego dopuścić, walczył z oporem Przełożonego i to w niekonwencjonalny sposób. Ciągle myślał o przychylnych mu osobach takich jak Shiyu i Ny-Ny, po części Kon... i Takishita... Ale najwięcej o tych dwóch dziewczętach. Szukał w nich pozytywnych chwil, argumentów dla których mógłby pozostać w tym ciele, w tym środowisku, a nie wracać do Piekła. Tam poszedłby na stracenie za niesubordynację.
Matowe lusterka zostały przysłonięte powiekami i zemdlał z wycieńczenia. Szczęście w nieszczęściu, że dłoń wcisnęła się w ranę, chociaż po części tamując krwawienie.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 21 Gru 2013, 23:56
Wróciła.
Biegnąc w kierunku szkoły niewiele myślała. Coś kazało Ny-Ny iść w tamtą stronę, migało w jej głowie jak ostrzegająca lampka. Można by zwyczajnie zrzucić winę na instynkt… Jednak nikt w takich chwilach nad tym nie rozważa. Dziewczynka dała pokaz nadzwyczajnej zwinności, wspinając się błyskawicznie po rynnie, by po chwili postawić nogę na ośnieżonym dachu. Śnieg topniał zostawiając na dachówkach szarobiałą pluchę, obklejającą stopy i ubranie. Im bardziej się zbliżali, tym wyraźniej czuła manę Ukye. Nie była już czarna jak smoła, nie wzbudzała jej przerażenia, ale dziewczynka nie mogłaby jawnie powiedzieć, że nic w manie nie sprawiało, że czuła niepokój.
Była już przy oknie, gdy spostrzegła dwie rzeczy, od których jej oczy mogłyby zrobić się jeszcze czerwieńsze. Okiennica była otwarta, lekko dzwoniąc na wietrze, choć dobrze pamiętała jak ją zamykała. I dużo czarnych plam śmierdzących krwią zabarwiło śnieg oraz okleiło parapet. Zanurkowała do środka.
Ny-Ny zeskoczyła na podłogę, ślizgając się od razu w wielkiej plamie krwi pod oknem. Upadła na kolana podczas nieudanej próby złapania równowagi, brudząc i tak pełne plan ubranie. Nie bardzo się tym przejęła, czerwony wzrok podążył za smugą posoki wprost w kąt pomieszczenia. Gdy wytężyła słuch słyszała ciężki a jednocześnie nikły oddech demona. Zapach krwi był tak silny i odurzający, że znów poczęła drżeć i mimowolnie z ust padł niski, przestraszony syk. Kierując się plamami na deskach doszła do rogu strychu między składowisko starych skrzyń i tam stanęła jak wryta.
Ramiona jej opadły gdy ujrzała niepiękny obraz w pełnej krasie. Demon leżał na brzuchu, okrwawiony, pokaleczony i osłabiony. W nozdrza zakłuł zapach spalonego ciała, sam widok plam ciemnej skóry wprawiał w osłupienie. To wszystko było niczym w porównaniu do posoki, która lała się obficie z jeszcze świeżych ran. Ny-Ny powoli opuściła głowę, spoglądając w dół. Stała metr od chłopaka, a czubki jej stóp dotykały czarnej kałuży.
- U…Ukye?
Szok wymalował się na drobnej twarzyczce. Ny-Ny widziała w swoim krótkim życiu wiele, krwi i ran się nie bała, ale co innego samemu odnosić obrażenia niż patrzeć na cierpienie innych. To wyglądało po prostu potwornie. Nie mogła oderwać przestraszonego wzroku od bezwładnie leżącej sylwetki, choć jednocześnie ogarnęło ją poczucie strachu. Wydała się nagle mała i krucha, a wrażenie to pogłębiała zakrwawiona bluza w której tonęła jej postać.
Trwało to może kilka sekund, gdy Ny-Ny zrobiła pierwszy krok, potem drugi, by przyklęknąć przy chłopaku. Dotknęła go ostrożnie pazurem, ale nie dawał znaku życia, choć szczerze wątpiła, by spał spokojnie. Dłonie po wcześniejszym upadku miała umazane czarną krwią, ale spróbowała przewrócić Ukye na plecy. Przycisnęła w pierwszym odruchu obie ręce do rany, sprawiając, że rękawy przesiąkały posoką. Cała drżała, zastanawiając się gorączkowo co robić. Bandaże? Wyciągnęła jakiś zwitek z kieszeni, ale momentalnie wchłonął krew i do niczego więcej się nie nadawał. Mana słabła, a Ny-Ny zaczynała coraz bardziej się trząść.
Widziała wcześniej jak ludzie, nie-ludzie umierają. Ale nie tak…
Kamael. Nie przyszła tu przecież sama. Obróciła głowę w kierunku mężczyzny, patrząc na niego wielkimi oczyma. W tym właśnie momencie spojrzenie wyrażało dużo. Dziewczynka nie miała świadomości jaki to konflikt toczył się w przeszłości pomiędzy rasami, nie obchodziło jej jakie urazy mogą do siebie żywić. Teraźniejszość skupiała się na tym, że mieli przed sobą rannego i gdyby Ny-Ny została na strychu nie spotkałaby mężczyzny i w tej sytuacji byłaby bezradna. Do diaska, to dzikie dziecko, nikt nie finansował jej kursu pierwszej pomocy. Kto wie, może to sam Najwyższy skrzyżował te ścieżki, co byłoby ironiczne w stosunku co do Kamaela. Ale on dysponował mocą, która mogła go ocali.
- Kam… Kam pomoże Ukye… – Powiedziała z trudem. – Wcześniej Ukye bolało i Ny-Ny chciała lek… Ale nie było krwi. Teraz krwi za dużo i Ukye… Kam pomoże… – Wzdrygała się raz po raz, nie mogąc nad sobą zapanować. O ile wcześniej nie pojawiły się u niej negatywne emocje, to teraz namacalna była obawa. Strach o drugą osobę…
Dziewczynka czuła jak ciepła krew przepływa jej między palcami i było to jedno z najgorszych uczuć, jakie kiedykolwiek doznała.
Kamael
Kamael
Admin
Liczba Postów : 81

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk190/190Strych Internatu R0te38  (190/190)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: Czarne glany, spodnie koszulka, i skórzana kurtka nabijana ćwiekami.
https://seishipbf.forumpolish.com/t491-karta-postaci-kamael

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Wto 24 Gru 2013, 14:48
Wpatrywał się uważnie w to małe dzikie dziecko. Najwidoczniej coś ważnego leżało jej na sercu, ale nie potrafiła tego powiedzieć. A może nie umiała? Kamael nie wiedział co Ny-Ny umie, a czego nie. W ogóle co to za imię. Ny-Ny. Zapewne dziewczynka nazywała się inaczej, lecz oryginalne imię było dla niej za trudne do zapamiętania, więc skróciła je. Tak zazwyczaj robią małe dzieci, które jeszcze nie znają wielu słów. Z czasem jednak wyrastają z tego. W przypadku gadziej panny sprawa była cięższa. Coś musiało blokować poprawny rozwój. Mogły to być geny jaszczurki, albo jakiś debil coś z nią robił. Cholera wie ile jeszcze jest takich osobników o wyglądzie dorosłego, a mentalności dziecka. Wszystko, zaś przez pieprzone eksperymenty.
- Dla Ukye? – spytał. Skąd ta mała mogła znać tego demona. Choć jeśli pomyśleć to skoro była na terenie szkoły i poznała Isa, to mogła i zawrzeć znajomość z Keyem. Piękne. Rodzinka się powiększa. Niech jeszcze dojdzie ta mała anielica, agresywna Shiyu i będziemy mieli komplet. Trzymać się bo pociąg do stacji „Szczęście” odjeżdża za chwilę. Pasażerów prosimy o schowanie ogonów, skrzydeł i innych dupereli, jeśli nie chcą ich stracić. Przypominamy też, że szef kuchni jest gotowy ugotować danie dobrane do diety każdego pasażera. Życzymy przyjemnej podróży. Ślicznie.
Zwierzak najwidoczniej czuł się już lepiej, bo chwila moment zjadł szczura od Ny-Ny i pożegnał się. Kam pogłaskał czworonoga po głowie i patrzył na niego przez chwilę jak się oddala. Wszystko było takie spokojne, by w chwilę później się zawalić. Zmiana many dziewczynki była, aż nadto wyczuwalna. Upadły spojrzał na nią i od razu zobaczył jak jej oczy przybierają kolor karminu. Gadzia panna stała się pobudzona i jednocześnie wystraszona. Musiała coś wyczuć. Tylko co. Anioł Zniszczenia mógł polegać jedynie na swoich zmysłach i wyczuwaniu. Jednak w całym zagęszczeniu emocji i energii ciężko było skonkretyzować co dokładnie zaciekawiło jego rozmówczynię. Chwilę później poczuł silne szarpnięcie za rękaw kurtki. Spojrzał w dół i zobaczył, że dziewczynka go gdzieś ciągnie. Potrzebowała go. Mógł zaoponować i wyrwać rękaw. Mógł rozwinąć skrzydła i odlecieć. Jednak zamiast tego ruszył za tym Pół-zwierzątkiem. Dla czego? Sam chciałby wiedzieć.

Już po chwili były sługa Najwyższego wiedział gdzie jest ciągnięty. Z powrotem do szkoły. Wyglądało to zaprawdę komicznie. Mała dwunastoletnia dziewczynka o mikrej postawie, ciągnie za rękaw dwukrotnie starszego od siebie mężczyznę, który z łatwością mógłby ją złamać jak suchą gałąź. No komedia. Jednak Kam nie patrzył się na mijających ich ludzi tylko skupił się na celu, skanując otoczenie szkoły. Jednak w dalszym ciągu nie wiedział o co jej chodzi. Za dużo man i emocji. Lecz, chwila, moment. Złapał. Słaba, ledwo wyczuwalna energia, należąca do niech państwo zgadną kogo. Dokładnie. Ukye Keya. Wygrali państwo wieczne potępienie u boku największych zbrodniarzy. Nagroda jest do odebrania dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. Energia była strasznie słaba. Prawie niewyczuwalna. Chłopak był na granicy życia i śmierci. No ładnie.
Pan Miecza popatrzył jak dziewczynka szybko wchodzi po ścianie i znika na dachu. A on niby jak miał tam się dostać? Wlecieć? To było pytanie retoryczne, nie śmiać się. Niebieskooki rozejrzał się dokładnie, czy nie ma nikogo w pobliżu i stwierdzając, że droga jest czysta, płynnym ruchem rozwinął swe czarne jak skrzydło kruka skrzydła i wleciał na dach. Gdy tylko jego stopy dotknęły podłoża, natychmiast schował swoje skrzydełka. Wolał ich nie ukazywać zbyt często. Zobaczył jak dziewczynka podchodzi powoli do okna, które zapewne prowadziło na strych. Emanowała z niego mana Keya. Chłopak musiał być poważnie ranny o czym świadczyła nikła mana i ślady krwi na śniegu. Cholernie dużo czarnej krwi. Kam westchnął i wsunął się wraz za Ny-Ny do pomieszczenia uważając by nie upaćkać się demoniczną krwią. Pomieszczenie nie było zbyt bogato urządzone. Można by rzecz, że nawet spartanie mieli więcej rzeczy. Łóżko, kuchenka i mały metraż.  A w kącie, pomiędzy różnymi skrzyniami leżał mieszkaniec. Rycerz Miecza podszedł powoli do poszkodowanego. Widok nie był zbyt piękny. Poranione ciało, w niektórych miejsca oparzenia. Na dodatek krew, Dużo krwi. Ktoś musiał mu nieźle dowalić. Niebieskie oczy spoczęły na małej dziewczynce, która prosiła go o pomoc. Ironia. Upadły Anioł, który zabijał setki demonów, ma teraz pomóc jednemu z nich? Najwyższy chyba ma naprawdę zryte poczucie humoru. Mógłby go teraz dobić. Jeden ruch by zmaterializować miecz i przystawić go do gardła demona. Drugi by je poderżnąć. Wszystko w kilka sekund. Chirurgiczna precyzja. Więc dlaczego tego nie zrobi? Dlaczego stoi jak słup soli? Może dlatego, że jest już po za tą całą walką. Nie jest już żołnierzem wojsk Calleum. Jest wygnańcem, tak jak ten demon. Czy to sprawia, że są tacy sami? Nie, ale nie może winić tego dziecka za błędy starszych.
- Odsuń się Ny-Ny. Zobaczę co mogę dla niego zrobić.- rzekł ciemnowłosy i wziął poranionego Ukye na ręce, po czym położył go na łóżku. – Ny-Ny znajdź jakieś szmaty, czy inne rzeczy z jakich można by zrobić bandaże. Zagotuj też wodę.
Kam ściągnął kurtkę i położył ją na jakiejś skrzyni. Wziął Keya i ściągnął jego przekrwawioną i podartą koszulkę. Teraz miał pełny ogląd na jego rany. Ciało było przypalone, zaś najgorzej prezentowała się rana na prawym boku. To od niej Pan Miecza zaczął. Skupił swoją manę i dotknął dłońmi zranienia. Krew od razu pobrudziła dłonie Upadłego jednak nie zważał na to. Szepcząc cicho formułę zaklęcia powoli przesyłał swoją moc, tym samym zamykając ranę. Kropelki potu wystąpiły na czoło weterana. Zranienie było naprawdę paskudne i ciężko się goiło. Lecz po długim zmaganiu wreszcie się zamknęła. Trzeba było uważać, żeby się nie otworzyła. Teraz Anioł Zniszczenia mógł zająć się mniejszymi ranami i oparzeniami.  Krew barwiła jego ręce, pot lał mu się po czole, jednak ten dalej inkantował. Przelewał moc, zamieniając ją w życie. Równorzędna wymiana. Po godzinie udało mu się doprowadzić Keya do jakiego takiego porządku. Przykrył chłopaka swoją kurtką i usiadł na jednej ze skrzyń. Wyciągnął papierosa i szybko go odpalił. Jeszcze nigdy nie przeprowadzał takiego zabiegu. On był od zabijania, a nie od ratowania życia. Boże, ile by dał za szklankę whisky. Zaciągnął się papierosem i spojrzał na dziewczynkę.
- Już dobrze Ny-Ny. Najgorsze za nami. Teraz trzeba czekać i obserwować. – powiedział były Generał Calleum. Czas pokaże.

Occ:
Sanun Sanguinem na Ukye.
Wyleczenie 42 pkt hp(czyli do fulla)
Dla mnie – 84 pkt many.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Wto 24 Gru 2013, 22:59
Czas wlókł się na niekorzyść demona. Właściwie nie mógł tego określić, ponieważ wyłączyła się jego świadomość, lecz sam pakt dokonywał się w tym samym czasie, kiedy na ratunek demonowi przybyła odsiecz w postaci całkowicie odmiennych istot. Pierwszą znał lepiej pod względem zachowania, a drugą - pod względem czasu przebywania w jednym otoczeniu. Bzdura, nic konkretnego o nich nie wiedział. Tylko imiona, co także mogło być mylące. Tak czy siak nie był zbyt wielce poinformowany o gościach w zbrukanych, skromnych progach.
Dlatego chyba nie zdziwicie się, kiedy powiem, że widok dwóch sylwetek na strychu nie wzbudził ogromnego entuzjazmu. Owszem, Ny-Ny zdążył na swój sposób "tolerować", ale nigdy nie dałby sobie ręki uciąć, iż sam Upadły Anioł zechciał służyć pomocą. I to Kamael Black. Otworzył szerzej oczy i chwilowo nic nie słyszał. Szum w uszach mógł być spowodowany sporą utratą krwi, na co organizm nie był jeszcze odpowiednio przygotowany. Jak go znaleźli? Mała Gadzinka musiała zdradzić położenie Ukye, co w pierwszej chwili było nie do przyjęcia, jednakże... nie czuł bólu. Jakim cudem?! Dopiero po otrząśnięciu się z pierwszego wrażenia po dostrzeżeniu gości przeniósł wzrok z obecnych na bandaże. Były starannie, może trochę pospiesznie wykonane, a pod nimi chciał dostrzec ranę, której... nie było. Ostrożnie dotknął palcem materiał na uszkodzonym fragmencie ciała i naprawdę nie widział ani jednej plamki krwi po naciśnięciu. To nie była iluzja, tak jak i skóra na rękach i twarzy. Dłońmi badał każdą część wcześniej uszkodzonego ciała, ale ślepia ponownie skierowały się na Upadłego Kamael'a Black'a i na Pół-Zwierza Ny-Ny. Podejrzewał, że to Mana Błękitnookiego uzdrowiła go, a dziewczynka wskazała miejsce pobytu Ukye. Nie wyjaśniało to jednak dlaczego pomogli mu wywinąć się z rąk Śmierci. Nawet nie znali (przynajmniej podejrzewał, że nie znali) powodu, dla którego demon odniósł takie, a nie inne obrażenia. Każdy na miejscu ich dwojga chciałby przyczynić się do zabicia sługi diabła, przecież potwierdziły to także czyny Anioła z Oroki. Fakt, później Różowowłosa Anielica żałowała, ale cios zadała i był na tyle dotkliwy, iż gdyby nie interwencja obecnych wąchałby kwiatki od spodu za kilkadziesiąt minut.
Chociaż koloryt ciała wymagał uzupełnienia o bardziej żywe pigmenty, to nie mógł narzekać. Nie czuł ani swędzenia na czole, ani na ramionach od znamion, tym bardziej rany na prawym boku. Jedynie głód, lecz tymczasowo zaspokojony przez zaciekawienie połączone z niedowierzaniem i obawą związana z formą zapłaty za taką usługę. Wolał nie wyprzedzać faktów, a jako że był z niego nie lada marzyciel mógł wykreować kilka scenariuszy, które mogłyby się zupełnie nie pokryć z rzeczywistością. Usiadł z dużą dozą ostrożności na łóżku i próbował wyprostować się w kręgosłupie. Tak też zrobił podpierając się rękoma niezgiętymi w łokciach. Minę miał poważną, aczkolwiek kilka zmarszczek pod oczyma wskazywało na skupienie się w tej rzeczywistości, co nie było takie proste.
>Dlaczego TO zrobiliście?
Zapytał mrużąc dolne powieki i skacząc tęczówkami to do Małej Agentki, to do nowego nauczyciela historii. Jedna z rąk zbliżyła się do żołądka i ścisnęła go, żeby nie burczał. W tej też chwili zdał sobie sprawę, że skronie wieńczą dość duże rogi, będące przedłużeniem wpływów Eminencji między wymiarami piekielnymi a ziemskimi. Szybko, wyrwać je, wyrwać z korzeniami! Oho, wykrakał, ponieważ przeszył go impuls wprost z czarciego dna i zmusił demona do ugięcia się przed wpływami Przełożonego. Dłonie resztkami woli Fioletowookiego powędrowały na rogi, które chciał wyrwać by uniemożliwić Ojcu Chrzestnemu zakradnięcia jego ciała. Mocował się z nimi z tęgą miną i zmrużonymi oczyma, w tej chwili nie słyszał nic więcej prócz dźwięków podobnych do strojenia radia. Palcami trochę rozkruszył jeden z rogów, lecz po kilku sekundach zmuszony był do zaprzestania "niszczenia przekaźnika". Rozluźniło się ciało, wyglądało jakby należało do lalki, oparł się więc plecami o ścianę z lekko uniesioną głową z zimnym, lustrzanym spojrzeniem. Źrenice i światło zniknęły za mgłą fioletu. Uniósł odmienione ślepia na Upadłego. Jego mana przybrała głębszy wyraz mroku.
>Kopę wieków, "Ten, który ogląda Boga". A raczej "oglądał"... głos zniekształcił się tak jakby rozmówca mówił zza szklanej ściany, i na pewno nie należał do Ukye >... już nieraz byłeś zadziorny, ale teraz przeszedłeś samego siebie. Zamiast zająć się wydarzeniami w Oroce, pofatygowałeś się pobrudzić dłonie w byle krwi. Kto by przypuszczał...
Młodzieniec bezwiednie skręcił głowę i wwiercił spojrzenie w Ny-Ny, która nie wydawała się być zupełnie wyłączona z dyskusji. Zaraz bowiem padły te słowa:
>Oh... Nie mów, że przyniosłeś również duszyczkę... robisz się uroczy na stare lata.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 25 Gru 2013, 22:23
Rozterki. Zapach krwi wciskał się w nozdrza, gdy Ny-Ny zrobiła krok w tył, odsuwając się od rannego. Przez mgnienie oka nie chciała wstać, nie chciała przestać uciskać rany – tkwiła tak klęcząc przy oddychającym z trudem ciele. Dopadł ją strach, ten dławiący i odbierający głos lęk, ale musiała zacisnąć zęby. Krew spływająca po jej własnych palcach wskazywała na to, że stan Ukye jest ciężki, o wiele cięższy niż mogłaby dziewczynka przypuszczać. Dudnienie jej własnego serca tłumiło większość dźwięków. Wstając, czuła jak rękawy bluzy są ciężkie od posoki.
Zwięzłe instrukcje Kamaela otrzeźwiły nieco dziewczynkę. Błędnym wzrokiem patrzyła jak mężczyzna przenosi chłopaka na łóżko, pozostawiając za sobą czarną smugę lejącą się obficie z rany. Przełknęła ślinę, ale nie zdołała przekonać dreszczy by zaniechały powodować drżenie dłoni. Szmaty… Woda… Szybko wytargała z kieszeni zwitki bandaży, kładąc je obok Kama. Zabrała również te wiszące nad ich głowami, a co do gorącej wody, to musieli zadowolić się użyciem mikrofalówki. Brak palników nie przeszkodził w przygotowaniu misek z wrzątkiem, które w pośpiechu chwyciła niemal gołymi dłońmi. Łapiąc przez materiał bluzy podała potrzebne przedmioty błękitnookiemu mężczyźnie i na tym jej rola się skończyła. Już koniec. Więcej nie mogła zrobić…
Ny-Ny skryła się w kącie, siadając pod wielką skrzynią. Oplotła ramionami kolana, kaptur opadał jej na oczy i tak skryta drżała w ciemności. Nie śmiała przerwać pracy Kamaela, nie miała odwagi o nic spytać. Wyczuwała coś jakby rozterkę u mężczyzny, jednak nie była pewna co to było dokładnie. Możliwe, że się wahał, ale i tak pomógł Ukye. Jego mana  powoli malała, podczas gdy aura demona stawała się mocniejsza, bardziej pewna siebie. Szeroko otwartymi oczyma obserwowała poczynania nowego nauczyciela historii, nie mając odwagi pisnąć. Nie tylko nie chciała mu przeszkadzać, ale ogrom obaw przytłoczył ją do tego stopnia, że jedynie łypała pustym wzrokiem. Bluzę, nogi i dłonie pokryła skorupa zaschłej krwi. Dziewczynka zachowywała się nienaturalnie cicho, wzdrygając się tylko okazjonalnie, starając wtopić w otoczenie jako jedna ze skrzyń.
Kiedyś wpadła na zagrodę z dzikimi psami, które hodowano dla walk. Ich pełne bólu skomlenie, poczucie beznadziei i nieodwracalnego cierpienia paliło ogniem gorszym od rozżarzonego pręta. W drżącej i słabej manie Ukye było coś podobnie hipnotycznego, jak głośny krzyk bólu. Ny-Ny uniosła obie dłonie, zatykając z całej siły uszy, chociaż nikt nie podniósł głosu a wrzask pojawił się tylko w jej głowie. Po chwili ręce opadły i doleciał ją głos Kamela.
Podniosła na mężczyznę niewidzące oczy. Kiwnęła nieznacznie głową, a z powiek potoczyły się dwie łzy, spływając po łuskowatych policzkach. Ostrożnie, jakby było to nowe dla Ny-Ny doznanie dotknęła skóry, patrząc ze smutnym zaskoczeniem jak kropla rozmywa zaschniętą na pazurze posokę. Gdy się odezwała głos miała drżący i cichy.
- Dlaczego… Ny-Ny znów twarz przecieka? – Rzuciła w przestrzeń, nie oczekując odpowiedzi. Oplotła kurczowo nogi, opierają brodę o kolana, błądząc gdzieś spojrzeniem bo zakrwawionych deskach.
Drugi raz w życiu uroniła kilka łez. Wiedziała, czym jest smutek, czym żal, ale mało kiedy reagowała w taki sposób. Będzie dobrze… Będzie dobrze. Nieco bardziej skoncentrowanym wzrokiem zerknęła na Kamaela. Pomógł Ukye i sam wyglądał na wyczerpanego. Wycierał ukradkowo pot na czole, wdychał głęboko, wyglądało na to, że ta sztuczka z leczeniem wymagała o wiele więcej niż na pierwszy rzut oka. Nie musiał tego robić, w końcu to dziewczynka do tutaj przytargała… Była mu w duchu bardzo wdzięczna. Gdyby nie on, trzęsłaby się pewnie nad nieprzytomnym demonem, przyciskając zwitki bandaża do rany.
Nie, już był przytomny.
Dziewczynka nie zauważyła nawet gdy mana Ukye wróciła do „zdrowia” i chłopak uniósł się na pościeli. Odetchnęła cicho, z ulgi, widząc, że nic mu nie jest. Czemu? Mało kiedy interesowała się innymi, prawda, w końcu była tylko istotką psychicznie zbyt związaną ze swoją zwierzęcą połową. Jednakże, nie potrafiła tego wytłumaczyć. Martwiła się. Po prostu, ale każdy nazwałby to błahym powodem, a sama Ny-Ny nie kwapiła się by popaść w zamyślenie na ten temat. Obserwowała jak Ukye siada, rozgląda się z nie wyrażającą niczego miną a w końcu przemawia.
- Ukye już nie boli? – Chciała się upewnić, ostrożnie pytając.
Wyczuła zwątpienie.
Uniosła powoli głowę wyżej, czujnie, w chwili gdy demon złapał się za rogi. Nie zwróciła na nie wcześniej uwagi, a teraz jej zmysły drażniła dla odmiany cudza obawa. Gdyby to był tylko lęk Ukye, nie zareagowałaby tak skrajnie, ale w manę zaczynało wkradać się coś innego. Coś co wyczuła za pierwszym razem gdy się przemieniał w jej obecności. Zaniepokojona Ny-Ny podniosła się i zjeżyła. Oczy zalśniły czerwienią, źrenice zamieniły w dwie wąskie igły. Usta sam się otworzyły, błyskając cieniutkimi kłami i sycząc niepewnie.
Ta mana była dla niej straszna, gęsta i czarna jak smoła. Lepka, pochłaniająca światło i skażająca wszystko, czego się dotknie. Była jeszcze gorsza niż przy transformacji i dziewczynkę znów ogarnęła zimna panika. Prychnęła, przypadając do ziemi, chcąc się wycofać i w efekcie wpadła pomiędzy skrzynki. Nie przejęła się tym, nie spuszczając karminowego, przestraszonego spojrzenia z bezwładnego ciała Ukye. Unosiła się na pazurach, gotowa do obrony, nadając swojej mizernej sylwetce nikłe wrażenie, że jest większa niż w rzeczywistości.
Pojawiła się jeszcze jedna różnica… Zapach ciała ten sam, na manę demona nakładała się jeszcze inna aura i czyjaś… Obecność. To ona wzbudziła takie przerażenie u Ny-Ny. Gdy całkowicie fioletowe spojrzenie zwróciło się w jej stronę syknęła i pokazała kły.
- Ssskha! To nie Ukye. Sss… – Niewiedziała czemu mówiła na głos rzecz oczywistą, ale nie mogła oderwać wzroku od opętanego demona… O ironio. – Sio! Ssskha! Zostaw Ukye! Sss… Ssskha!
Gdyby ktoś jej powiedział, że mówi Sio do samego Lucyfera, nie zrozumiałaby nawet powagi tych słów. Niemniej, dla niej ta sytuacja była bardzo poważna. Wygięła grzbiet i z mowy ciała można było wyczytać jej strach oraz gotowość do walki… Choć z drugiej strony chłopak dopiero co wyszedł z ciężkiego stanu i nie chciała zatapiać w nim pazurów. Niezauważalnie rozluźniła drżące mięśnie, nie przerywając cichego syczenia.
Kamael
Kamael
Admin
Liczba Postów : 81

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk190/190Strych Internatu R0te38  (190/190)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: Czarne glany, spodnie koszulka, i skórzana kurtka nabijana ćwiekami.
https://seishipbf.forumpolish.com/t491-karta-postaci-kamael

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Czw 26 Gru 2013, 21:50
Siedział na skrzyni i wpatrywał się w przestrzeń. Wokół niego unosił się dym pochodzący z jego wciąż tlącego się papierosa. Upadłym podnosił go machinalnie i zaciągał się dymem niemal automatycznie. Jego niebieskie jak niebo oczy, były teraz puste. Jakby dusza tego starego wojownika odleciała gdzieś, pozostawiając cielesną powłokę na pożarcie. Mężczyzna myślał. Myślał nad tym co właśnie uczynił. On. Generał wojsk Calleum, Anioł Krwi, Miecza i Zniszczenia. Pierworodny. Pomógł demonicznemu pomiotowi. Słudze Lucyfera. Odłamkowi Światła. Oddał mu swoją manę, która stała się jego życiem. Dlaczego? Przecież to właśnie przez demony i Niosącego Światło nastąpił rozłam. To oni byli winni tego, że Kam i pozostali rycerze Królestwa musieli zabijać swoich braci. To przez nich śmierć poniosło tylu skrzydlastych. Ofiary były zarówno po stronie Świetlistych i Mrocznych. Pamiętał dokładnie każdą bitwę. Każdy rozkaz. Każdego zabitego demona i straconego przyjaciela. Wojna to było zło, które musieli ponieść. A nic nie zapowiadało tego wszystkiego. Byli młodzi, pełni życia i miłości Najwyższego. Zostali powołani do dzieła jako pierwsi i dlatego Pan w swej mądrości powierzył im tak ważne stanowiska. Każdy wykonywał swoje obowiązki z olbrzymią dbałością o szczegóły. Kam jako dowódca wojsk i pierwszy Anioł Miecza szkolił ludzi. Nie wiedział po co. Wola Najwyższego była nieodkryta. Wiedział tylko, że Aniołowie Zniszczenia mają stać się elitą. I tak też się stało. Dwunastu Aniołów Miecza było dowództwem szarańczy. Może nie emanowali pięknem jak aniołowie, którzy śpiewali czy tworzyli. Oni byli piękni w swej potędze i mocy. Czuć było bijącą od nich wyższość i moc Pana. I może to zgubiło Lucyfera? Może przez łaknienie większej ilości władzy postanowił się zbuntować i zabrać ze sobą legiony skrzydlatych? Do tej pory nie wiadomo. Wiadome było, że został wydany rozkaz wymarszu. Calleum prawie opustoszało. Pod broń została potężna armia. Kam do dziś pamiętał dzień wyjazdu, na czele swojego oddziału. Dostali najgorszą robotę. Musieli odbijać tereny, gdzie walczyli najpotężniejsi słudzy Lucka. I robili to. Ponosząc przy tym olbrzymie straty. I może właśnie wtedy w Kamaelu zaszła zmiana, która spowodowała upadek jednego z potężniejszych sług Najwyższego.

Anioł Zniszczenia wpatrywał się w łóżko, na którym leżał Key. Jego mana była coraz silniejsza, co świadczyło o tym, że leczenie się powiodło. Chłopak jeszcze trochę pochodzi po tym świecie. Dzieciak był silny, wyliże się z tego. Jednak były wojownik światła bardziej martwić się mógł jego psychiką. Musiał dostać bardzo silny oklep i to nie od byle kogo. Rzadko kiedy zwykły człowiek jest w stanie zranić demona. Do tego potrzeba czegoś więcej. Niektórzy skrzydlaci niskiego szczebla używali broni ze specjalnymi inkantacjami. Miało to dodać im mocy w walce z demonami. I nawet im to pomagało. Lecz z demonami wyższego szczebla nie mieli szans. Od nich byli już specjaliści. Takim był właśnie Kam. Umiał zabić każdego demona, oprócz jednego. Oprócz niego.
Pan Miecza potrząsnął głową wypłaszając z niej myśli. Już nigdy nic nie będzie takie same. Trzeba przestać żyć przeszłością, bo bez tego nie uporamy się z teraźniejszością. Zaś teraźniejszość mówiła, że młody demon zaczynał się budzić. Chłopak wyglądał na zdenerwowanego i jednocześnie zdziwionego. Dotykał się po całym ciele sprawdzając miejsca, które wcześniej leczył ciemnowłosy.
- Przestań się tak szamotać, bo otworzysz sobie jakąś ranę. Nie jestem Księciem Uzdrowień, więc nie licz na kolejną operację. – powiedział chłodnym głosem Upadły. Po chwili jednak dodał, równocześnie odpowiadając na pytanie dziecka. – Dlaczego? Nie wiem. Może z dobroci serca?
Mówił prawdę. Nie miał zielonego pojęcia, dlaczego tak postąpił. Może to przez Ny-Ny? Może to ona sprawiła, że nie odszedł, ani nie dobił rannego demona. Nie wiadomo. Spojrzał na dziewczynkę, która w jednej chwili zmieniła się diametralnie. Nastroszyła się, a jej oczy znowu przybrały barwę czystego karminu. W następnej chwili Kam też to poczuł. Olbrzymia zmiana many. Spojrzał na Ukye, który chciał wyrwać rogi, wystające mu z głowy. Nie miał ich wcześniej. Równocześnie na jego manę, nakładała się inna. O wiele potężniejsza, starsza i mroczniejsza. Kamael doskonale znał ją, lecz od wieków nie czuł. Los bywa pokrętny. Oczy stały się fioletowe, zaś głos, którym się odezwał młody demon, nie należał do niego.
- Spokojnie. – powiedział uspokajająco do gadzinki, która syczała i chciała przepłoszyć samego Władcę Demonów. Jak to mówią, pomyśl o wilku, a się zjawi.
Niebieskooki wstał ze skrzyni i delikatnie poruszał karkiem.
- No trochę minęło „Niosący Światło”, choć teraz pewnie niesiesz tylko ciemność. – odparł Anioł Zniszczenia uśmiechając się delikatnie. – Oroka jakoś mnie nie interesuje bracie. Za dużo psycholi, nie moje klimaty. Bardziej Azazela. Zaś tutaj jest dużo ciekawiej.
Zaczynało mu się to podobać. Dawno nie był tak zainteresowany kimś.
- Ale powiedz mi co tam u Ciebie Lampka. Nie piszesz, nie dzwonisz, nawet kartek na święta nie wyślesz. Czuję się urażony Lucuś. – rzekł i zrobił smutną minę, jakby naprawdę cierpiał. Jednak po chwili zrobił się ponownie poważny.
- Ona raczej nie jest dla Ciebie. A teraz gadaj moja ty Lampko z Ikei czego chcesz od tego chłopaka? Aż tak Ci się nudzi? Dam Ci radę. Rusz swój złamany upadkiem tyłek i wyjdź na świat. Może nawet się spotkamy starą bandą na piwie.


OCC:
Minęło 48 h, więc regeneracja many do pełna.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 27 Gru 2013, 19:29
Eminencja bawiła się przednio, również dawno nie miała okazji na uchylenie chociaż rąbka tajemnicy, nad którą spędziła kilka wieków, jak nie dłużej. Niestety, jedynym minusem niezapowiedzianego spotkania Kamael'a z Lucyferem było to, iż prolog zdarzeń musiał przesunąć w czasie. W sumie co tam jeden dzień, jeden tydzień czy jeden miesiąc... jak dla kogoś, kto ma na karku kilka tysięcy lat.
>Ładną ksywkę żeś mi wymyślił, nie powiem... powiedział z nutą pretensji na temat Lampki z Ikei, po czym rzekł weselej mówiąc o młodym demonie >Gdybym Ci powiedział, to nie byłoby niespodzianki. Wiedz tylko, że nadrobię nim wszystkie zaległe prezenty, jakie Ci byłem winien. Gwarantuję moc wrażeń.
Twarz Ukye nie wyrażała emocji, jak zwykle, a Władca Demonów nie kwapił się do naprężenia skóry w okolicach ust. Puste lustrzane oczy odbijały sylwetkę każdego, kto spojrzy w ślepia Czarnowłosego. Wciąż siedział niedbale na łóżku oparty plecami o ścianę poddasza. Rogi pokryły się lekko świetlistymi znakami, a później zdawały się jeszcze bardziej wyżynać się ze skroni chłopaka. Wcześniejsze pęknięcie rozrosło się, aczkolwiek nie uszkodziło zrogowaciałego atrybutu diabła.
Słuchał oczywiście tego co miał Kamael do powiedzenia, wszak znali się od poszewki, i gdyby nie pragnienie wiecznego mroku, to może nadal trwałby z kompanią Niebieskookiego. Miewał dni, kiedy wspominał o dawnych czasach. I wtedy rozpamiętywał między innymi wspólne wyprawy z Czarnoskrzydłym.
>Szkoda, wygląda na smakowitą... utkwił na dłużej w Pół-Jaszczurce nieobecne patrzałki, która nie odrywała karminowego spojrzenia od opętanego, a nawet wydawało się, że próbuje wniknąć do jej ciała tylko za pomocą wzroku; jednakże po dłuższym milczeniu zwrócił się znów w kierunku Upadłego Anioła >W przeciwieństwie do niektórych mam masę roboty u siebie. Podobno po długiej pracy urlop smakuje lepiej, a taki szykuję już niebawem. Także... nie zapomnę o postawieniu Tobie i ocalałym znajomym kolejkę whisky... Do svidaniya, Tovarishchu.
Nagle runy zajaśniały mocniej, i rogi demona rozkruszyły się. Rdzenie, to są korzenie wykrzywionych narośli z głowy, były nietknięte, a to znaczyło, że w każdej chwili Ojciec Chrzestny mógł wrócić. Mógł, ale na ten moment miał inne sprawy do załatwienia. Oddał też więc władzę w ciele prawowitemu właścicielowi.
Mgła z oczu zeszła, a Ukye łapczywie zaczerpnął powietrza jakby nie oddychał podczas krótkiej pogawędki "Staruszków". Pot spływał strużką po szyi od napięcia. Palcami mocniej chwycił materac od łóżka miętosząc go trochę ze zdenerwowania. Czując na sobie spojrzenie Ratowników uciekł ślepiami na dół, próbując znaleźć dobre wyjście z sytuacji. Owszem, nie miał wpływu na siebie podczas odcięcia jego świadomości od organizmu, jednakże samo to, iż dopuścił do manipulacji... Nie wiedział co oni o nim myślą, jeden z gości mógł wyczuwać mętlik w głowie młodzieńca, który przetarł nadgarstkiem słonawą substancję z szyi i milczał uparcie. Już pewnie widzieli jego zniszczone głodem, wcześniej ranami, ciało - mogli przypuszczać, iż "wpadł w złe towarzystwo", że głoduje, mimo wszystko starał się nie pokazywać po sobie, że jest słaby. Co było w rzeczywistości głupim podejściem, przecież jeszcze przed chwilą wykrwawiał się na śmierć, i tylko pomoc Black'a z asystą Burowłosej sprawiła, że ucieka od nich spojrzeniem. Co miał powiedzieć? "Hej, to nic takiego, Lucek mnie opętał, bo chciałem jego siły do mordowania w zamian za wzięcie mej duszy"? Że i tak wszystko się schrzaniło przez wojowników w Oroce? A może miał podziękować?
O dziwo, to ostatnie było trudniejszym czynem do wykonania niż poprzednie wątpliwości. Nieufność wobec innych ujawniała się w głuchej ciszy, której nie mógł przerwać. Nie miał takiego prawa. Nawet zasłonił ostrożnie twarz maską, jakby nie chcąc, by wdychali to samo powietrze, które Ukye wypuszczał ze swych płuc. Dodatkowo ciągle krążyły mu po głowie dwie kwestie.
Pierwsza: nowy nauczyciel od historii bez większego wahania stwierdził, iż uratował demona z dobroci serca. Być może. Prawdopodobnie. Nawet jeśli byłby to nikły procent w całości przedsięwzięcia, to dlaczego miałby okazywać serce Fioletowookiemu? Nie zasługiwał na dobroć, tylko na wieczne potępienie. Postawa Kamael'a naprawdę mocno zastanawiała młodzieńca. Anioł Śmierci był największym wrogiem sługów diabła, a jego ocalił. A był jednym z nich, już od samego poczęcia.
Druga: Ny-Ny martwiła się o niego. Widział więcej niż powinien, bo dojrzał łzy na jej łuskowatych policzkach. Łzy z troski o jego stan zdrowia. Dlaczego żywiła takie emocje wobec Ukye? Nie znali się długo, ba - większość czasu swojego towarzystwa spędzili na śnie. Co prawda już wtedy okazywała swoje dobre oblicze zlizując wodę święconą z czoła demona, ale nie przypuszczałby, że chciała uczestniczyć w ratowaniu jego jestestwa. Taka drobna istotka, młoda i zdziczała z niewiadomego powodu, pokazała bardzo ludzkie strony i nie pokwapiła się z niesieniem pomocy, nawet jeśli sama czuła się mniej użyteczna od Upadłego Anioła.
Ich poprzednie postawy i obecne zachowanie wobec demona skłaniały Ukye do ucieczki ze strychu. To nie są zdrowe emocje dla kogoś, kto żył dotąd w ciemnościach (dosłownie i w przenośni). I co prawda, objawiał momentami coś na wzór dobrych odruchów, jednak nie miał ich wpojonych na tyle mocno, by stosować je na co dzień. Nikt nie dał mu przykładu, nikt nie zechciał oświetlić jego ciemnej strony, ponieważ zawsze wydawało się ochotnikowi, że to bez sensu i nie przynosi skutków. W nadmiarze szkodzą każdej złej istocie, Ukye nie był wyjątkiem. Przecież zabijał, by pozyskać dusze, którymi się żywił. Aż w tym miejscu przypomniał sobie jak Ojciec Chrzestny chciał... porwać niematerialną cząstkę z ciałka Ogoniastej! Zupełnie nie rozumiał sytuacji w jakiej się znalazł. Jak za byle dobroć można oszczędzić życie takiemu splugawionemu paskudztwu, jakim był niewątpliwie młodzieniec? Mogli go zostawić, więcej dobrego uczyniliby dla świata takim postępowaniem.
Nie chciał oderwać spojrzenia od złączonych kolan. Uparł się.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 27 Gru 2013, 23:48
Ani jedno słowo padające z ust obecnych nie przykuło uwagi dziewczynki. Zastygła w jednej pozycji, z obnażonymi kłami i krwistym wzrokiem wbitym w demona. Strach robił swoje, ponieważ ani na moment nie straciła czujności. Jednakże pojawiła się wątpliwość… Raz był Ukye, raz Nie-Ukye, Ukye nie wzbudzał strachu, za to Nie-Ukye sprawiał, że łuski cierpły na grzbiecie. Niemniej, zapach pozostawał ten sam i ciało było jedno – to wiedziała, choć jak miało się to odnosić do całości Ny-Ny nie rozumiała. Nie chciała atakować chłopaka… Ale instynkt samozachowawczy robił swoje. Podrapie, jeśli się do niej zbliży w tym stanie.
Sycząc gardłowo, to ciszej, to bardziej gromko była jak w transie. Nie zwracała uwagi na słowa Kamaela i Nie-Ukye, ale gdy skierował na nią wzrok wyeksponowała pazury i parsknęła. Ssskha! Spojrzenie fioletowych oczu było natarczywe i świdrujące, jakby… Prychnęła wrogo, jak wściekły kot, maskując tym lęk. Ten krótki kontakt wzrokowy sprawił, że fala dreszczy przebiegła po karku i strach chwycił za gardło. Kolejny rodzaj przerażenia jakiego doświadczyła w ostatnich godzinach do kolekcji. Czy jest jakaś nagroda dla zbieraczy?
Ny-Ny wyczuła jak smolista aura odchodzi, jeszcze zanim rogi zaczęły się kruszyć. Napięcie oklapło jak przekłuty balon, dziewczynka opadła na kolana rozluźniając mięśnie. Zamknęła usta chowając kły i dłonie wsunęła w rękawy sztywne od zaschniętej posoki. Wyprostowała się, machając od niechęcenia ogonem. Milczała, przesuwając wzrok to z Kamaela to na Ukye. W tej chwili dziewczynka działała jak odbiornik radiowy. Wcześniejsze zajście ograniczyło się do rozmowy dwóch osób i nie wyglądało na to, by ona była w nią zamieszania. Tym samym po tym jak Władca Ciemności opuścił demona, wyczuwała nastrój panujący na strychu. Sprzeczne uczucia i zawiłe rozmyślania.
Kam był spokojny, chociaż nakładało się coś na kształt zdenerwowania na jego manę. Błękitnooki mężczyzna siedział na krześle niewzruszony, coś jej jednak mówiło, że Nie-Ukye wzbudził zaniepokojenie. Jakby nie patrząc u Ny-Ny wzbudził strach…
A sam Ukye szamotał się na łóżku. Spuścił głowę, szarpał materac… Nie chciał na nich patrzeć. Ny-Ny czuła zapach potu i skonfundowania. Cień złości i zdziwienia. W nikłym świetle na strychu widziała wcześniej jego sylwetkę, ale teraz dopiero ujrzała jak kruche ma ciało. Może było to złe określenie… Chłopak był chudy, pod skórą rysowały się żebra, skutek długiej głodówki. Warto wspomnieć, że dziewczynka nie miała bladego pojęcia czym odżywiają się demony. Grymas błądzący na ustach utwierdził ją w jednym i tym samym…
- Ukye boli? – Przerwała ciszę.
Stała tak, wciąż umazana krwią i brudna dziewczynka z twarzą ukrytą w cieniu kaptura. W mroku błyszczały słabo czerwone tęczówki, które powoli acz miarowo wracały do swojego naturalnego stanu. Ny-Ny zmniejszyła dystans o kilka kroków, wciąż wahając się czy podejść bliżej. Gdy ktoś jest niepewny, albo przestraszony, każdy gest może prowadzić do większego zdenerwowania, a tego nie chciała ryzykować. Dlatego na powrót wcisnęła się w kąt zza skrzynkę, łypiąc na dwóch panów czujnym okiem.
Kamael
Kamael
Admin
Liczba Postów : 81

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk190/190Strych Internatu R0te38  (190/190)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: Czarne glany, spodnie koszulka, i skórzana kurtka nabijana ćwiekami.
https://seishipbf.forumpolish.com/t491-karta-postaci-kamael

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 28 Gru 2013, 21:54
Kamael słuchał wywodu Lucyfera z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Wyglądał jakby spał z otwartymi oczami i tylko udawał, że słuchał. Nic bardziej mylnego. Anioł Zniszczenia słuchał uważnie każdego słowa, które padały z ust młodego demona, lecz naprawdę należały do Upadłego Władcy. Pan Miecza znał na tyle dobrze swojego starego kumpla, żeby wiedzieć, że jeśli on planuje jakąś niespodziankę to nie będzie nic przyjemnego. Cholera, dwa tysiące lat spokoju i nagle temu się zachciewa robić Armagedon. A co ma robić dowódca Szarańczy? Dzwonić do czterech jeźdźców i mówić im, żeby się szykowali do pracy. Zacząć liczyć dusze ludzi i innych? Czy też może stanąć na czele armii i powstrzymać Pana Demonów? Możliwości wiele. Sam nie wiedział co wybrać. Cholera, nie nadaje się na bohatera. Od tego są inni. Gabriel, Razjel, nawet Asmodeusz lepiej by się czuł w takiej zabawie. Ale to właśnie jemu Lampa się musiał objawić. Nie ma co. Piękne wyróżnienie.
- Ta na razie. Żebyś się nie zdziwił Luc. – powiedział cicho Anioł Krwi. Spojrzał chłodnym wzrokiem na rogi usadowione na głowie Keya. Zaczynały się kruszyć i wraz z ich ubywaniem mana Niosącego Światło. Więc to one musiały być przekaźnikiem jego woli. Coś trzeba było z tym zrobić. Kolejne coś do listy. Trochę się ich dzisiaj nagromadziło.
Ciemnowłosy spojrzał chłodno na Ukye, który patrzył się w przestrzeń i unikał kontaktu wzrokowego z Upadłym i dziewczynką.
- Nie, nie boli go. – powiedział zimnym głosem w odpowiedzi na pytanie Ny-Ny, które skierowała do Keya. Ten jednak uparcie wpatrywał się w swoje kolana, jakby to było co najmniej Calleum. – Po prostu gówniarz strzelił focha i tyle.
Kam podszedł do łóżka, na którym siedział demon. Pstryknął kilka razy nad jego głową, by się na niego popatrzył.
- Hej Key. Przestań się nad sobą użalać. Nie ty pierwszy i nie ostatni zostałeś opętany przez tego dziada. Jego moc jest zbyt stara, a ja i tak się dziwię, że tyle wytrzymałeś. Dam Ci radę. Jak jesteś demonem to jedz dusze, ale tylko te które na to zasługują. I rób to częściej niż raz na pół roku. Bo wtedy Lucyfer raczej częściej będzie właził w Ciebie. – rzekł niebieskooki, po czym wziął kurtkę leżącą obok dzieciaka. Po chwili ponownie siedział na krześle i już wybierał czyiś numer na swoim smartfonie.
- Hej Asmodeusz. Jak to kto mówi? Twój szef baranie. Tak. Zgadnij z kim właśnie sobie uciąłem miłą pogawędkę. Nie, nie z Lilith. Wiem, ze byś ją, ale ona na razie jest gdzie indziej. Nie, nie powiem, bo by mi jaja urwała. Gadałem z Lampą. Tak wiem, ale mniejsza z tym. Gość coś kombinuje i wolę się przygotować na to. Nie denerwuj mnie. Masz ogarnąć resztę. Niech będzie w gotowości i zbiera ludzi. Sam też kończ taplanie się w morzu i przyjeżdżaj do mnie. Jak nie możesz?! No dobra, jak skończysz to przyjedź, lecz teraz wyślij kogoś z pierścieniem. Po jajco. Mam go dostać i tyle. Czas zacząć coś robić. No dobra na razie. – powiedział niebieskooki i zakończył rozmowę. Po chwili wyciągnął kolejnego papierosa i go zapalił. – Sam nie wierzę, że to robię. No dobra. Jakieś pytania?
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 28 Gru 2013, 22:58
Poniekąd cieszył się, że Kamael wyręczył go od udzielenia odpowiedzi, a z drugiej strony mogło to wydawać się podejrzane dla Pytającej. Jakby Ukye chciał się wykręcić, a nowy nauczyciel od historii ujawnił prawdę, która mogłaby zostać przemilczana. Nie bolało, to prawda, nie miał zamiaru kryć się z tą informacją. Cóż, Upadły był szybszy od młodzieńca. A także bardziej zarozumiały niż przypuszczał z początku "znajomości". Bo kto byłby na tyle bezczelny i upraszczać to wszystko co działo się ze sługą Szatana słowem "foch"? Pojawiła się widoczna żyłka na skroni, a dłonie ściskały mocniej materac. Co on sobie myśli - chciał go sprowokować? Czy po prostu nie zważał na reakcję Czarnowłosego? Khy...
No i co on jeszcze powiedział... jeść dusze. A co niby robił do tej pory?! Przez zakichane lata swego życia przeznaczył w większości na polowanie dusz i walki, więc to akurat było jasne jak słońce. Gorzej, że od dwóch tygodni ma cholernego pecha w odnajdowaniu chociażby jednej duszyczki, bo albo ktoś go ubiega, albo uniemożliwia, albo zostaje napadnięty przez... inne demony. Nawet sekty nie donosiły mu informacji o ofiarach, które prawdopodobnie szły na konto innego diabła. Władca Ciemności musiał maczać w tym palce, by chłopak popadał w większy głód i wręcz prosił o wszystkie moce, żeby zatracić się zupełnie w rękach Lampki z Ikei. Tak, to był spisek, czuł to w kościach.
Co innego, że Kamael nie powinien mówić o tym przy Ny-Ny, która teraz wiedziała czym odżywia się młodzieniec. To właśnie na nią spojrzał ukradkiem, a ta czmychnęła za skrzynie. Może z przypadku, może z treści przedstawionych przez Upadłego. Nie wiedział, tyle ile rozumował z zachowania dziewczynki chciała nie wywierać presji na Ukye.
W trakcie rozmowy telefonicznej Czarnoskrzydłego Anioła chłopak udając, że nie podsłuchuje, postanowił zająć się porządkami na strychu. Ogromny burdel, fetor rozkładającej się posoki, ogólny brud i przestawienie niektórych mebli. Dopiero teraz skojarzył, iż gdy wrócił z trzema szczurami na poddasze to drzwiczki od lodówki były otwarte, mikrofalówka przesunięta, a kurz za szafką wplątał się w ubranie Ogoniastej. Właściwie to teraz jej bluza nie prezentowała się wspaniale - pomazana jego krwią capiła i szpeciła ciuszek Burowłosej. Tak czy inaczej, podczas konwersacji Kamael'a ze znajomym zdążył mozolnie wstać, niczym widmo wolno kroczyć ku pudłu (wolno, żeby Ny-Ny mogła w porę odsunąć się, gdyby czuła się niebezpiecznie), otworzyć je, wziąć z pięć różnych starych ubrań i dwie z nich użyć jako szmatek. Wyprostowany młodzieniec wyminął chyba z trzeci raz ucinającego interesującą pogawędkę z Asmodeuszem, aby przetrzeć parapet do desek i pozbyć się jednej z większych plam. Druga znajdowała się bardzo blisko Zakapturzonej, toteż gdy skończył wziął czysty materiał i podążył po raz czwarty obok Błękitnookiego (zdążył po drodze zamknąć lodówkę i przekrzywić mikrofalówkę na poprzednią pozycję) i już miał podejść bliżej do panienki, jednakże Kamael skończył rozmowę i po krótkim odstresowaniu się za pomocą papieroska zadał pytanie. O pytania. Chłopak na początku znieruchomiał jakby nakryto go na czymś niedopuszczalnym, a później odskoczył do tyłu odsuwając się tym samym od Szarookiej. No tak... miał nadzieję, że nie przeoczył niczego w podsłuchiwaniu. Niewiele konkretów dowiedział się z pogadanki, lecz nie pozostawi tego zdarzenia bez odpowiedzi.
>Dasz radę go "powstrzymać"?
To chyba najgłupsze pytanie jakie mógł zadać w tej sytuacji. Przecież mógł być w każdej chwili kontrolowany przez obecnie knującego wroga Black'a, więc nie powinien był pytać o to czy możliwe jest pokonanie Władcy Ciemności - Przełożonego demona. Sam miał go dość, lecz z przyczyn większego rozmachu Ojca Chrzestnego i jego wpływów/kontaktów nie potrafił wyrwać się z koła egzystencji. Jeśli nie będzie jeść dusz - umrze, zaś jeśli będzie posilać się - wzmocni szeregi Lucyfera z niewłasnej woli. A może istnieje sposób na oderwanie się od wpływów brata Kamael'a? Przy tym nie popadając w kolejną niewolę? Hm...
Jedzenie dusz w umiarze, tak jak podkreślił Upadły Anioł - tych dusz obarczonych grzechami. To po pierwsze, a po drugie... znalezienie sojuszników. Ksa, to nie dla niego knowania. Zdawał sobie sprawę, iż będzie z każdym dniem coraz trudniej, ale trzeba mieć cel w życiu i go zrealizować. O dziwo myślenie o łuskowatej, opuszczonej przez najbliższych dziewczynce rzuciło jeszcze jedno światło na sprawę. Uważał, iż to, że jeszcze nie czmychnęła w siną dal, że troszczyła się o niego i nie bała się powiedzieć "Sio!" do Lucyfera (swoją drogą Ukye słysząc to zdębiał z wrażenia - nie znał powodów takiej odwagi Małoletniej) świadczyło o czymś więcej niż ciekawości. Tak jakby liczyła na niego, nie pozwalała mu odejść do zaświatów czy swoim sykiem chciała odgonić Pana Mroku. Nie mógł od tak wygonić ją na zawieruchę, ponieważ zaufała mu.
On też powinien pokładać większą ufność w Małej Agentce.
Wziął jednym zgrabnym ruchem coś z łóżka i ostrożnie stawiając kroki ku skrzyniom w drugim kącie strychu starał się nie wywoływać lęku. Nie to, że uważał Ogoniastą za tchórzliwą - bo tak nie było - ale mogła zrazić się bardzo do jego osoby. Przystanął jakieś trzy metry przed dziewczynką i wysunął z wolna ręce przed siebie.
>Ny-Ny, może chcesz przebrać się?
Na przedramionach miał złożone w kostkę ciuchy zastępcze. Trochę różniły się gabarytowo od tego co nosiła na sobie Krótkowłosa, ale pełniły te same funkcje. Bluza miała trochę szerszy kaptur niż pierwotny, a nogawki były odrobinkę krótsze niż w poprzednich spodniach. Zmrużył połowicznie oczy i nie czekając na jej zgodę czy odrzucenie propozycji położył "komplet" na jednej ze skrzyń, za to młodzieniec klęknął przy czarnej kałuży posoki i starał się ją usunąć.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Nie 29 Gru 2013, 23:04
Ny-Ny kompletnie nie rozumiała o czym mowa. Siedziała za skrzynką, opierając brodę o szorstkie drewno i przyglądając się tonącemu w półmroku pomieszczeniu. Emocje krążyły po strychu, ale wiadomo, odczucia to jedno, myśli to drugie. Mogą się zlewać, ale wyczuwanie nastroju nie jest jednoznaczne z czytaniem w głowie. Dlatego wszystko co się tu stało, Ny-Ny tłumaczyła na swój własny język czy kod zachowań, jeśliby wyrazić się prościej. Przekrzywiła nieco głowę, obserwując i łypiąc gadzimi ślepiami.
Na jej pytanie odpowiedzi udzielił Kamael i to w dość zdystansowany sposób. Dziewczynka nie miała bladego pojęcia czym jest strzelanie focha, a z dalszej wypowiedzi wywnioskowała niewiele więcej. Demony jedzą dusze… Kolejna zagadka, bowiem w spirytyzm czy zwyczajnie takie pojęć jak na przykład dusza nikt nie zamierzał jej wprowadzić. Zdanie o opętaniu przykuło jej ciekawość. Czy miało to związek z Nie-Ukye pojawiającym się nagle w Ukye? W duchu wzruszyła ramionami i na tym skończył się jej niewerbalny komentarz w tej kwestii.
Natomiast, cokolwiek zaszło, miało to związek jak i z błękitnookim mężczyzną jak i chłopakiem o fioletowym spojrzeniu. Napięcie opadło i Ny-Ny śmielej wychyliła się zza skrzynki. Przez moment zdawało się jej, że Kamael rozmawia sam ze sobą, gdy przypomniała sobie o telefonie. Nie znała nazwy ani mechaniki, ale wiedziała, że czasem ludzie mówią do tych aparacików. Wysunęła język, syknęła cicho i podążyła spojrzeniem za Ukye. Chłopak zaczął… Sprzątać. Szmatami wycierał krzepnącą krew z podłogi, a prawda, kałuż trochę było. Idea czyszczenia legowiska nie była Ny-Ny obca, ale zawsze przyglądała się z niejakim zdziwieniem gdy matka sprzątała w domu. Dziwne to było… Niemniej, nie ruszyła się nawet odrobinę, gdy Ukye przeszedł obok.
Napięcie, niepewność, frustracja… Nie potrafiła dobrać tego w słowa, ale dreszcz przebiegł po jej łuskach. Machnęła ostrożnie ogonem i podrapała po łusce na policzku. Na strychu było już spokojniej i nic, dopóki Nie-Ukye nie raczy wrócić, nie wzbudzało jej zaniepokojenia. Było jednak coś co wpływało na demona i upadłego, coś czego umysł dziewczynki nie potrafił pojąć. Z grubsza złego czy dobrego i tak się nad tym nie zastanawiała.
Dopiero głos Ukye i jego gest sprawiły, że odwróciła głowę. Chłopak stał kawałek od Ny-Ny, trzymając coś w rękach. Odstawił zawiniątko na podłogę i odszedł, co trochę dziewczynkę zdziwiło. Wyczuwała napięcie, dlatego wcześniej się odsunęła do demona – nie chciała go w ten sposób drażnić. Czyżby teraz robił to samo? Przecież ona jest spokojna. Ukye nic nie boli, nie krwawi, Kamael… Może mniej spokojny, ale na pewno nic mu nie było i nie wyczuwała w nim złości.
Na czworakach podeszła do pozostawionych ubrań i przysunęła nos do materiału. Pachniało proszkiem do prania, cieniem stęchlizny strychu i chłopakiem. Wysunęła język łapiąc wonie dokładniej a źrenice jej zmalały. Ubranie? Ominęła je bez zainteresowania, zostawiając tak jak leżało na podłodze i ostrożnie podeszła do łóżka. Dalej na czterech łapach ukucnęła obok. Na pościeli leżał płaszcz Kamala. Dziewczynka wyczuła perfumy, zapach mężczyzny, tytoniu i wodę po goleniu. Zapach krwi demona ciągle unosił się w powietrzu, przesiąkły nim również rękawy jej bluzy. Właśnie… W głowie Ny-Ny pojawiła się iskierka zrozumienia. O to chodziło Ukye z tymi ubraniami?
Okrężną drogą, bo przechodzą pod oknem, obok lodówki i skrzyń podeszła(oczywiście wciąż na czworakach) do miejsca w którym chłopak pozostawił ubrania. Usiadła, przekrzywiła głowę po swojemu i przyjrzała się sobie. Ny-Ny nie widziała tych wszystkich plam krwi, pierza, brudu i kurzu jako coś przeszkadzającego w życiu. Lepkie od posoki rękawy też jej nie wadziły, tak samo jak smugi pyłu na twarzy i włosach. Trudno wymagać by dbała o siebie jak panienka, którą chciała zrobić z niej – zwierzęcia – jej matka.
Wzięła kaptur czystej bluzy i podniosła nieco do góry, przyglądając mu się, po czym jeszcze raz uważnie go obwąchała. Następnie odłożyła go na miejsce, rozglądając się niepewnie. Nie była przyzwyczajona by ktoś coś jej dawał. Przeważnie to ona brała coś gdy jej czegoś zabrakło. Ta bluza wisiała sobie na sznurku do prania na jakiejś wsi, gdy ją sobie wzięła. Taka była jej logika. I ta logika mówiła jej, że nie potrzebuje teraz niczego, bo obecny stan bluzy był zadowalający.
Nie mówiąc za wiele, potarła powieki i jakby ignorując Kamaela i Ukye wpełzła pod łóżko demona. Skryła się w zakurzonym kącie i po staremu, naciągnęła kaptur na czoło, zwijając się w kłębek.
Kamael
Kamael
Admin
Liczba Postów : 81

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk190/190Strych Internatu R0te38  (190/190)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: Czarne glany, spodnie koszulka, i skórzana kurtka nabijana ćwiekami.
https://seishipbf.forumpolish.com/t491-karta-postaci-kamael

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 03 Sty 2014, 20:20
Trwał. Spokojnie, bez żadnych problemów. Siedział i obserwował. Patrzył na nieporadne ruchy młodego demona. Widział jak bezmyślnie rzucił się w wir porządków, byle tylko coś zrobić z dłońmi. Dzieciak zupełnie nie wiedział jak się ma zachować w tej sytuacji. Ogólnie rzecz biorąc dla Kama też to było bardzo dziwne. Pomógł umierającemu słudze Ciemności. Dlaczego? Z powodu, że był dobry? W życiu. Pan Miecza już dawno odrzucił takie założenia jak podział na dobro czy zło. Nie istniało coś takiego. Było tylko czy dana osoba jest w porządku dla innych, czy jest skończonym draniem. Wszystko zależało od charakteru danego osobnika. Niebieskooki sam widział jak wielu oddanych Jasności rycerzy, po Upadku stali się zabójcami bez sumienia. Było to smutne, lecz cóż zrobić. Ciemność zajęła ich serca. Wielu już nie żyło. Niektórzy wstąpili na służbę do Niosącego Światło. Inni próbowali sobie podporządkować świat. Zawsze kończyło się jednak na tym samym. Szefowie tych grup przychodzili do Kama i składali propozycję „Nie do odrzucenia.” Zazwyczaj chodziło o to, by Panowie Miecza i Aniołowie Zniszczenia przyłączyli się do ich sprawy. Dzięki temu mogli by robić na tym świecie co by chcieli i podlegali by tylko osobie składającej propozycję. Trzeba przyznać, że było to naprawdę kuszące. Jednak na pierwotnym pokroju ciemnowłosego nie robiło to wrażenia. Władza nad światem? Gdyby chciał to już dawno by panował. Miał do dyspozycji cały legion elitarnego wojska Calleum. Wojska, które zostało stworzone do walki z Mrokiem. Zaś ten gruby demonek myślał, że poleci za nim jak jakiś kundel za kiełbasą? Marzenie ściętej głowy. Głowy, która dwa dni później już była wbita na pal w Piekle. Zaś obok niej głowy, wszystkich którzy byli na tyle głupi, by się rzucić na sześciu Upadłych. Było jeszcze kilka takich akcji. Zawsze kończyły się tak samo. Niektóre demony były naprawdę głupie. Nie dziwota, że Lampka się tak długo utrzymał na tronie. W końcu mało kto z tej hołoty mu dorastał do pięt. Pomijając oczywiście osobistych doradców Pana Demonów i jego osobistą gwardię. Ci to już byli o ponad dziewięć tysięcy pięter wyżej. Stare dobre czasy.

Dowódca Szarańczy spojrzał na Ukye chłodnym wzrokiem.
- Powstrzymać? A czy skała powstrzymuje ogień? Czy lód powstrzyma wodę? Zależy. Wszystko zależy od losu. Lucyfer to nie jest jakiś byle demon. To Pierwotny. Pierwsza Liga. Nawet u zarania, był diabelsko silny. Jeśli bym stanął z nim do pojedynku, wynik może być nieoczekiwany. – powiedział dopalając papierosa. Kiedy skończył wstał. – Na razie poczekam na jego ruch. Wtedy zadecyduję. A ty Key lepiej uważaj na siebie. On jeszcze z Tobą nie skończył.
Kiedy skończył spojrzał na Ny-Ny. Dziewczynka go interesowała. Było w niej coś cholernie dziwnego. Po za tym zachowywała się jak zwierzę. Nawet w ludzkiej formie. To się nazywa prawdziwy Pół-Zwierz. Trzeba będzie to zbadać. Na szczęście zna odpowiednią osobę do tego.
- Dobra. Widzę, że mała ucięła sobie drzemkę. Ja spadam. Jak coś wiesz gdzie mnie znaleźć Key. – powiedział podchodząc do okna. Gdy już był jedną nogą za spojrzał jeszcze raz na fioletowookiego. – Dlaczego nie zamieszkasz w internacie? Przynajmniej nie trzeba by było do Ciebie włazić przez okno. Jak już chcesz się ucywilizować, to zacznij od mieszkania.
Po tych słowach weteran wyszedł na dach i po chwili już zeskoczył na dół. Nawet nie musiał uaktywniać skrzydeł. Był już przyzwyczajony do takich skoków. Delikatnie wylądował i ruszył w stronę budynku szkoły.  

Occ:
z/t -> [You must be registered and logged in to see this link.]


Ostatnio zmieniony przez Kamael dnia Pią 03 Sty 2014, 21:58, w całości zmieniany 1 raz
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 03 Sty 2014, 21:39
Eh, właściwie mógł spodziewać się podobnej odpowiedzi po Czarnoskrzydłym Samarytaninie, który zarzekał się od tego drugiego tytułu, przynajmniej wobec demonów. Tym razem nie ukrywał się z tym, że mu wszystko jedno co powie nowy nauczyciel historii, wpatrywał się centralnie w niego lub w jego dopalany papieros i słuchał. To jest dopiero sposób na pochwycenie niesfornego ucznia i zanurzenie go w ciekawie przedstawionej sytuacji. Owszem, zdał sobie sprawę z powagi słów, lecz forma w jakiej przekazał treść... jeśli tak będzie prowadzić lekcje historii, to nie będzie przeszkadzać umyślnie prowadzącemu. Ba, może nie będzie nawet wagarować na jego zajęciach, albo o dziwo - notować! Oh, to byłby istny skok w postępach młodzieńcach! Ale dość o tym, skupił się na przesłaniu. Skoro Lucyfer i Kamael są sobie równi, to naprawdę rosła w nim nadzieja, ta naiwna cząstka każdej duszy, że wynik może być korzystny dla Niebieskookiego. I wtedy koniec, Niewolo! Hulaj dusza, bez kontusza! Tak, żeby to wszystko spełniło się pomyślnie dla Ukye, on sam musi pilnować siebie jak nigdy dotąd. Nie dać się wyprowadzać z równowagi, nie nad-interpretować gestów czy nie myśleć tylko o jedzeniu. Skinął głową, że zrozumiał, nawet we ślepiach chłopaka pojawiła się iskra gotowości do spełnienia warunku.
Tak czy inaczej, wizyta dorosłego dobiegała końca. Zbierał się, nawet w tej całej sprawie nie zapomniał kontrolować dziewczynki, na którą właściciel lokum także spoglądał ukradkiem. Chyba miała dość rozmów między facetami, lub zmęczona wrażeniami postanowiła skorzystać z okazji i uciąć drzemkę. Kamael prawie wyszedł, gdy na pożegnanie powiedział coś dziwnego. Czemu przywłaszczenie strychu jest nieodpowiednie? Czemu wchodzenie przez okno jest złe? Po pierwsze: stąd może rozwinąć skrzydła i lecieć gdzie żywnie mu się podoba, po drugie: nikt niepowołany nie wejdzie do tej skrytki demona. Może była ciasna, zagracona mnóstwem pudeł, pachniała stęchlizną i krwią, w dodatku tonęła w ciemnościach, ale nie potrzebował więcej. Nie dążył do zawierania znajomości z przypadku, jak to w internatach bywa, unikał imprezowania ze względu na tłumy i hałas. Ot, taki samotnik. A jednak brakowało mu od niedawna towarzystwa, które widział w drobnej osóbce Ny-Ny. Co prawda nie znał jej na tyle dobrze, lecz intuicja podpowiadała mu, żeby spróbować coś zmienić w swoim życiu. Zwłaszcza, gdy Ogoniasta nie życzyła mu źle, wręcz przysłała pomoc w dramatycznych chwilach.
Nie wiedział jakie ma plany wobec niego Lucyfer, ale nie da sobie wydrzeć z rąk namiastki szczęścia w ponurej egzystencji.
Patrzył przez otwarte okno jak niknie doniosła, elegancka postura Kamael'a odprowadzając go wzrokiem z zasianą nadzieją, że w razie problemów może mieć w nim sojusznika. No dobra, za dużo powiedziane - nie będzie chciał za wszelką cenę dobić Ukye. Eh, sam już nie wiedział, nie mógł rozgryźć Anioła Śmierci, i to więcej niż pewne, iż nie będzie to łatwe nawet w przyszłości. Cofnął się ostrożnie od okna, które zamknął na lufcik, oparł ramiona wyprostowane w łokciach o parapet, schylił głowę i westchnął ciężko, aż do dna płuc. Co jak co, dzień pełen wrażeń. Najpierw w szkole, później tutaj, potem na cmentarzu i znowu tutaj. To tak bardzo ogólnikowo, ponieważ wiadomo co się działo.
Naprawdę intensywnie rozmyślał o jedynej żywej duszy w tych skromnych progach, która skulona pod łóżkiem nie rzucała się w oczy swoją obecnością. Tak dzielnie zniosła makabryczny widok krwi, że przebiegało mu przez głowę setki myśli na temat tego dlaczego nie odczuwa takiego strachu. Czy to przez zwierzęce instynkty czy doświadczenia z przeszłości? Oby z tych pierwszych powodów. Wyglądała i wydawała się być zagubioną, ale zdeterminowaną do przetrwania istotą, która na swój sposób motywowała młodzieńca do podjęcia walki z nierównym przeciwnikiem. Taki wzór mieszczący się w niewielkich metrażach pod łóżkiem do naśladowania.
Burczenie w brzuchu ściągnęło go na ziemię. Rzeczywistość nie rozpieszczała go, ale nie mógł narzekać. Miał przecież gościa, w którym widział kogoś więcej niż Pół-Zwierza o łuskowatym ciele. Duży sekret tkwił w jej ciałku, a objawiało się to jej niezwykłym zachowaniem, a także postawą wobec młodzieńca. Nie mógł zmarnować szansy. Podniósł się powoli od parapetu i w ślimaczym tempie dopadł czajnik z wodą, aby zagotować na gorące napoje. Tak, zrobi herbatę dla dwóch osób. Może zasmakuje Ny-Ny taka smakowa woda (wszak to zioła przede wszystkim, no i chemia...), a jak nie - wypije i jej porcję. Wcisnął przycisk włączenia grzałki i oczekiwał w głuchej ciszy. Od czasu do czasu łapał się na tym, że zapuszczał coraz to dłuższego żurawia w kierunku swojego łóżka, aby dowiedzieć się czy Blondyneczka faktycznie śpi, czy po prostu nudzi jej się i nie ma co z sobą zrobić. Chłopak nie należał do osób rozrywkowych, starał się trzymać się na uboczu, chyba że dobitnie coś mu nie pasowało, to wtedy sam tworzył awanturę z rówieśnikami.
Znowu zawiesił się w marzeniach, lecz znów wybudzony z transu przez odgłos wyłączającego się czajnika ruszył się o milimetry, by z refleksem szachisty dorwać dwa kubki z szafki oraz herbatę i cukier z lodówki. Posłodził puste naczynia, dodał torebkę do jednego z nich, zalał wodę oba dzbanki i wymieszał pierwszą, w której tkwiła torebka z ogonkiem. Wycisnął esencję przywierając łyżką paczuszkę z herbatą do ścianki naczynia i wrzucił do drugiego kubka. Powtórzył czynność zastanawiając się przez moment czy słodził oba gorące trunki, dla pewności skosztował łyk swojej herbaty. Tak, chyba w porządku. Wziął naczynia za uszka i zrobiwszy dwa, skrępowane niepewnością kroki ku Ny-Ny stanął tuż obok łóżka. Dać jej napój czy nie? Zrobił dwie herbaty, jednak czy nie zaszkodzi Jaszczurce? Czy w ogóle pije coś innego od wody? A jeśli wyjdzie jej pęcherz na języku od wrzątku? Może powinien podmuchać, albo odstawić na parapet? Tyle błahych, nurtujących pytań spłynęło na barki demona, że pod ich ciężarem zwątpił w to czy w ogóle przyrządził dobrze herbatę, czy przez przypadek nie pokićkał niczego w proporcjach. Zabrakło mu pewności siebie. Jeśli nawet w walce nie jest w stanie wycisnąć z siebie tyle co dawniej, to może i zapomniał jak zaparzać najprostszą herbatę. Ścisnął mocniej kubki, by wreszcie jeden z nich odstawić na podłodze obok nogi łóżka, a drugi wziąć ze sobą. Zmiennooka nie powinna zatruć się, co najwyżej nie sprawi jej to przyjemności. Dla młodzieńca herbata to jedyny produkt ludzkiej technologii żywienia, który potrafił docenić kubkami smakowymi. Inne fabrykanty sztucznie wytworzone nie miały w sobie żadnej wartości spożywczej, ani smakowej czy zapachowej. Dlatego przyrządził według skomplikowanych procedur jedyny napój, który relaksował jego spięte przeróżnymi, najczęściej najbanalniejszymi myślami ciało.
Swój maraton po poddaszu zakończył na parapecie. Zgiął się w pasie, z lekko zgiętą lewą nogą a drugą zwisającą nad podłogę rozsiadł się przy oknie i upił dwa łyki herbaty. Mmmm... suma summarum dał za mało cukru, ale to najmniej istotne. Z początku ambitnie przystąpił do wykorzystania czasu wolnego na nadrabianie gigantycznych zaległości w szkole. Na pierwszy ogień - historia. Akurat lektura na taką okazję leżała pod jego nogami, wystarczyło tylko sięgnąć ręką, to też zrobił bez przeszkód. Gorzej, że nie za bardzo odnajdywał się w prezentowanych zdarzeniach na kartach książki. Nie to, że była sfałszowana, tylko nie przekonywała Fioletowookiego, by zanurzyć się w jej treści. Same daty, opisy na kilkadziesiąt stron, nieznane mu imiona... masakra. I jak tu przebrnąć przez to wszystko? Nie umiał się uczyć, samo przeczytanie nie utrwalało się w pamięci, wolałby mieć to zwizualizowane, opowiedziane nawet zachrypniętym głosem. Ciężkie jest życie urwisa klasowego.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 03 Sty 2014, 23:44
To nie tak, że miała zamiar iść spać. Prawda, dziewczynkę wymęczyły łzy i strach, jednakże wydarzenia rozgrywające się na strychu nie były na niej skupione, nawet gdy była ich częścią. Dlatego nie będąc osobą kluczową, wolała się wycofać, poleżeć w ciemności i nabrać sił.
Nie musiała nadstawiać uszu by słyszeć każde słowo padające na starym strychu. Wyczulone zmysły bardzo się przydają w życiu. Dziewczynka leżała skryta pod łóżkiem, z półprzymkniętymi, szarymi oczami wpatrzonymi w kłaczek kurzu przy nodze posłania. Ziewnęła cicho, czując jak powraca senność. Mniej więcej wtedy rozległo się skrzypienie, następnie podzwanianie okiennicy i Kamael oddalił się. Wraz z nim jego mana a zapach wody kolońskiej wolno ulatniał się z pomieszczenia. Została, tak jak podczas ich pierwszego spotkania, sam na sam z demonem, z tą różnicą, iż teraz ich relacje były nieco inne. Niepokój wzbudzała w Ny-Ny świadomość, że Nie-Ukye może wrócić. Nie czuła strachu przed samym chłopakiem, to ta smolista aura sprawiała, że oczy świeciły karminem. Fioletowooki był zaś, na to wyglądało, nastawiony przyjaźnie a w każdym razie nie wrogo.
A jeśli o Ukye mowa, to słyszała jak krząta się po strychu. Westchnięcie. Wyłapała podzwanianie naczyń, pykanie grzałki, szum przelewanej wody. Zajął się swoimi sprawami.
Czy Ny-Ny miała swoje sprawy? Póki co jej egzystencja ograniczała się do przeżycia. Spania gdzie popadnie, jedzenia co się nawinie i podróżowania gdzie nogi poniosą. Co się jednak stanie, gdy niepozorna dziewczynka urośnie? Za kilka lat nie będzie już taka drobna i może wzbudzać zainteresowanie swoim zachowaniem. Psychika zwierzęcia, niemalże ludzka mentalność… Dzikość jej rasy ograniczała się do posiadania typowo zwierzęcych atrybutów oraz wyostrzonych zmysłów, podczas gdy ona czerpała ze swojej drugiej natury pełnymi garściami. Samo to wystarczyło by uznać ją za nieprzeciętną a raczej nienormalną. Stosownym wyjściem wydawało się zamieszkanie gdzieś w lesie i życie według własnych zasad z dala od miejskiego zgiełku.
Obcy aromat podrażnił nozdrza i przerwał krótki letarg. Ny-Ny machnęła językiem wyczuwając zapach herbaty jak i pewne wahanie ze strony demona. Czemu tak reagował? Uniosła się odrobinę na ramieniu słysząc stukot postawionego obok kryjówki kubka i obróciła na drugi bok. Zdążyła ujrzeć nogi Ukye przechadzające się po poddaszu, po czym stopy znikły gdzieś przy oknie. Wciąż był na poddaszu, mana nie znikła i o to dziewczynka była spokojna. Leżąc na podłodze przekrzywiła głowę w kierunku nieco obitego kubka uwieńczonego koroną z białej pary. Nawet gdyby napój nie parował, wiedziałaby, że jest gorący, po prostu to czuła. Zrozumiała też, że to dla niej. W jej domu rodzice często pili herbatę i znała jej smak, tak samo jak nieobce jej były różne wymyślne dania. Szybko jednak odkryła, że choć cukierki są słodkie i śmiesznie musują w ustach to nie umywają się do świeżo upolowanego wróbla jeśli chodzi o zaspakajanie głodu. Obserwowała smużkę pary, łagodnie ulatującą do góry i wysunęła dłoń, muskając palcem naczynie. Gorące. Musi chwilkę zaczekać.
Minęło może z kilkanaście minut, gdy spod cienia pod łóżkiem wysunęła para pazurzastych rąk a następnie rozczochrana głowa. Trudno pić herbatę pod niskim posłaniem, dlatego musiała zwyczajnie wyjść. Gdy przeciągała się, w ciszy rozległ się nagle odgłos darcia materiału i Ny-Ny poczuła ukłucie na barku. Wygięła się lekko i wyszła szybko spod łóżka siedząc wciąż na podłodze. Bluza została malowniczo rozdarta, dziewczynka dotknęła pleców. Nic nie krwawiło gdy pomacała plecy. Nachyliła się oglądając żelazną ramę łóżka i zobaczyła jak spod materaca wybiła się stara sprężyna. Pstryknęła ją palcami, obserwując jak z cichym piong giba się na boki.
- Ny-Ny znalazła metalowy kolec. – Stwierdziła fakt, nie kierując tych słów do nikogo konkretnego.
Rozdarta bluza nie nadaje się do użytku. Co innego gdyby umiała ją zacerować, ale dziewczynka nigdy w życiu nie miała igły w dłoniach. Jej spojrzenie padło na pozostawione na podłodze ubrania. Spojrzała na Ukye szarymi oczami, jakby doszukując się przyzwolenia na zmianę, jeszcze raz zerknęła na tobołek, po czym wróciła wzrokiem do demona. Wyjęła z kieszeni swoje skarby, czyli blaszaną, obitą harmonijkę i stary scyzoryk, po czym zdjęła bluzę z grzbietu. Pod nią na chudych ramionkach dosłownie wisiał za duży t-shirt, który zamiast być klasycznie biały poszarzał upiornie ze starości. Jeden rękaw opadał, opierając się dopiero na zgięciu łokcia ukazując tym samym łuskowate plamy na ciele dziewczynki. Ny-Ny nie lubiła go, bo nawet na Pół-Zwierza było dziwaczne i u wielu budziło wstręt. Jednak demon nie zwracał na to uwagi, tak samo jak na rysujące się na karku delikatne grzebienie kostne czy kły i zmieniające barwę oczy. Dziewczynka wzięła czystą bluzę i szybko założyła. Kaptur był większy niż u poprzedniej i opadał jej głęboko na oczy, tak, że musiała odrzucić go na plecy. Po tym zabiegu schowała skromny dobytek i ujęła kubek z herbatą.
Ostrożnie wzięła łyk. Chuchnęła na gorący napój, ogrzewając dłonie i zerknęła na demona. Do tej pory niewiele powiedział. Ny-Ny trzymając herbatę podeszła do parapetu i wdrapała się na wolną przestrzeń, siadając obok lewej nogi demona. Kaptur miała zdjęty, więc bure kosmyki sterczały we wszystkie strony jak stóg siana. Przyglądała się jak chłopak przerzuca kartki podręcznika, powoli pijąc herbatę i nie ukrywajmy, nieco siorbiąc przy tym procesie.
Na początku siedziała tak na krawędzi parapetu. Potem troszkę cofnęła w głąb. Na końcu, jakby to było naturalne, choć samą czynność wykonywała niepewnie oparła policzek o zgięte kolano Ukye, błądząc spojrzeniem gdzieś za oknem.
Nie miała nic do powiedzenia. Dobrze było jak było, spokojnie i nieco sennie.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 04 Sty 2014, 14:05
Nie mógł skupić się na piśmie. Rozpraszało go wiele czynników, nawet to, że książka lepiła się do palców od kurzu. Co chwilę odrywał wzrok od tekstu i przecierał stronice od niepotrzebnego balastu cienkich kartek. Starał się wracać do opisów, żeby rzetelnie osiągnąć postawiony cel. Taki bzdurny, lecz bardziej pożyteczny niż sen. Przeczesał palcami swoje włosy, które zsunęły się na jedno oko i ponownie utkwił ślepia w druku. Dynastie, poszczególne osoby z imionami i nazwiskami, daty, mnóstwo dat, wydarzenia obce i w jego mniemaniu przytoczone tylko po to, by wypełnić czymś puste strony, wcale nie przykuwały jego uwagi. Po co wracać do tego co było? Żeby wyciągnąć wnioski i nie popełniać tych samych błędów co przodkowie? Żeby natchniony ich heroicznym działaniem móc przedsięwziąć coś w życiu? Nie, nie potrafił utożsamić się z wybitnym Aniołem, który był od początku jego wrogiem, sama przynależność, a jego czyny zupełnie nie przekonywały młodzieńca do wspomnienia o nim. Ile Aniołów ratowało niewinnych cywili z walących się kościołów? Ile Niebiańskich Istot modliło się i walczyło o uwolnienie dusz demonów z ucisku Mroku? Nie mógł być dla wiecznego Grzesznika wzorem, był zbyt wyidealizowany, a jeśli w rzeczywistości taki był, to tym bardziej nie mógłby iść w jego ślady.
Akurat próbował wcielić się w sytuację panującą w kronice tamtejszych wydarzeń, kiedy usłyszał coś na wzór darcia się materiału. Podniósł nieznacznie spojrzenie znad książki i skrzyżował wzrok z szarymi patrzałkami dziewczynki. Może nie zwracała się bezpośrednio do chłopaka, ale z zaintrygowaniem skierował fioletowe oczy to na wystającą sprężynę drżącą na boki od uwolnienia się z krępującego ruchy materaca, to na Ny-Ny, która najwyraźniej oczekiwała reakcji demona. Tylko na co? Na wystającą sprężynę? Nie, jej o coś chodziło z ubraniami, które wcześniej przygotował do przebrania. Niestety, nie były dopasowane do tak drobnego ciałka kryjącego się pod podartą bluzą - te ciuszki należały do studentów, który zostawili swoje łaszki na strychu i zapomnieli ich odebrać. Wyjęła ze swojej górnej części ubioru parę drobiazgów, rozłożyła obok tobołka i jeszcze raz na młodzieńca. Już wiedział czego oczekiwała. Spuścił książkę na tors, by było w pełni widać jego twarz. Nawet pokwapił się ze zdjęciem maski z ust.
>Tak, to już jest Twoje.
Powiedział spokojnym głosem, z nutą ciekawości jak na ten fakt zareaguje. A ta zaczęła przebierać się na jego oczach! Zrobił wytrzeszcz ślepi ze zdziwienia. Nie spodziewał się, że Mała Gadzina nie miała wpojonej wiedzy o pewnej intymności przypisywanym kobietom, nawet jak jeszcze są małoletnie. Coś go zmroziło w szyi, bo nie odwrócił głowy od jej ciałka, które ozdobione skupiskami łusek przykuły jego zainteresowanie. Jeszcze nigdy nie widział istotki z takimi atrybutami. Nie brzydził się, nie bał, po prostu... zanotował sobie w głowie to, co dostrzegł i jak najszybciej mógł skrył twarz za książką. Nie wiedział dlaczego, ale zrobiło mu się głupio, iż wykorzystał niewiedzę Ny-Ny i podglądał ją. Przecież nie był pedofilem!
O tak, herbatka! Uspokoi go na pewno. Sięgnął dłonią po kubek i nieco łapczywie porwał ciepły łyk napoju. Ohhh... co za ulga. Może przypisywał trunkowi zbyt wielką siłę działania, lecz przynosiło to skutek. Odstawił krzywo kubek na podłodze, który przechylił się i upadł na stronę z uchem. Pękło naczynie w miejscu uchwytu i potoczyło się wolno w swoim tylko znanym kierunku. Będzie musiał kupić jakiś, bo to był przedostatni kubek. W ogóle przydałoby się zrobić coś z tym łóżkiem, bo to nie pierwszy raz, kiedy sprężyna wyskoczyła z ram i wyrządziła szkodę materialną. Są takie materace bez sprężyn, ale są strasznie drogie, a demon nie posiadał dużego majątku. Szczerze, to najczęściej kradł zabijanym istotom. Trzeba było korzystać z każdej sposobności na wyposażenie swojego sacrum. Swoją drogą... może to nie będzie tylko jego schronienie?
Fajna nauka historii, prawda?
W tym momencie upuścił książkę z ręki, bo trochę zląkł się Ny-Ny. Dopiero kiedy ta oparła policzek o jego kolano poczuł jej obecność! Mała Agentka jak nic! Takiego cichego skradania nie usłyszał, i w ogóle to, że zechciała być tak blisko Ukye. Młodzieniec speszył się, sam uciekł wzrokiem gdzieś w bok, jednak kiedy dostrzegł, że to nie on jest teraz obiektem zainteresowania, a coś za szybą, z ciekawości sam zajrzał przez okno. Obecnie przechodzili uczniowie przez plac do szkoły i z powrotem, jedna z ulic prowadziła do samego centrum ShinSeiny. Próbował wyśledzić co dokładnie przykuło jej uwagę, lecz nie udało mu się. Poprawił się na siedzeniu i wyprostował w plecach nie zmieniając pozycji nogi, o którą opierała się towarzyszka.
>Ny-Ny...?
Zapytał cicho przyglądając się centralnie Burowłosej z jej szopą na głowie. Pasował do niej ten nieład na główce z dużymi oczami.
>Lubisz takie widoki? Bo ja tak, zwłaszcza nocą.
Zamilknął po swoim krótkim komentarzu, żeby wysłuchać odpowiedzi Ogoniastej, ale patrzył się wciąż na swojego gościa. Chciałby móc lepiej ją poznać, wydawała się kimś więcej niż nigdy dotąd niespotykaną krzyżówką człowieka z jaszczurką. Miała intelekt, możliwości, osobowość i... i... dobrą duszę. Musiała także dobrze smakować...
Spuścił natychmiast z niej wzrok. Wróciły te złe myśli, a z nimi burczenie w brzuchu z głodu. Ścisnął jedną ręką żołądek, żeby milczał i włosy spłynęły mu z grzywki na oczy. Po co dziewczynka miałaby dzielić się z demonem swoimi uwagami? Tylko co zatrzymywało dziewczynkę przed wolnością od demona, co? To, co zatrzymywało Ukye przed zamordowaniem Ny-Ny?
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 04 Sty 2014, 19:22
Czy Ny-Ny się zdawało, czy chłopak się wzdrygnął? Czuła na sobie jego wzrok, ale to dziewczynce nie przeszkadzało. Obserwowała otoczenie, a dokładniej mówiąc część placu i widoczny kawałek ulicy. Mnóstwo ludzi, wehikułów, samochodów i uczniów. W końcu Miasto Aniołów słynęło najbardziej ze swojej uczelni i szkół. Codzienne życie musiało toczyć się tym samym nieprzerwanym rytmem. Przelewający się tłum przypominał mrówki pracowicie podążające swoimi ścieżkami i coś w tym było, gdy porówna się do nich głośną, uczniowską masę.
Słysząc jak jej imię pada z ust demona, przerzuciła na niego szary wzrok. Lekko przechyliła głowę, łypiąc pytająco na chłopaka, a po wysłuchaniu pytania znów skierowała spojrzenie za okno. Chwilkę milczała, opierając łuskowaty policzek o materiał spodni. Trudno było powiedzieć czy się namyśla czy walczy z sennością, ale w końcu otworzyła usta.
- Ny-Ny lubi patrzeć. Ny-Ny lubi noc. – Odparła. – Ny-Ny lubi w nocy być w lesie i podwórku. Tylko zawsze na Ny-Ny krzyczeli  gdy wychodziła, Ny-Ny musiała tylko patrzeć. Ny-Ny chciała wyjść, więcej krzyczeli. A teraz Ny-Ny chodzi wszędzie. – Rodzicom nigdy nie podobały się nocne wycieczki przybranej córki i robili wszystko by wybić jej z głowy takie zachowania. Daremnie. Teraz miała tę swobodę, że kierowała kroki gdzie się jej chciało.
Dziewczynka dopiła herbatę i wzorem Ukye odstawiła na podłogę pusty kubek, przechylając się na parapecie, by następnie wrócić do tej samej pozycji. Podkurczyła nieco bardziej nogi i skryła dłonie w przydługich rękawach. Senność naprawdę dawała się jej we znaki, ale nie to było głównym powodem jej zamyślenia. To Ny-Ny zwano małym potworkiem. Przez jej dzikość unikano jej, szydzono, albo starano ignorować tego stworka. Przebywanie w towarzystwie Ukye czy Kamaela nie było wzbogacone tego typu atrakcjami. Odnosili się przyjaźnie i… To było miłe. Wyglądało na to, że gdy nie będzie wiedziała gdzie się schronić podczas siarczystych mrozów może zawsze tutaj zawitać. Nie wygonią jej miotłą. Na zewnątrz niebo delikatnie pociemniało, gdy pochłonięta widokiem dziewczynka potarła sennie powieki.
- Ny-Ny dużo patrzy i widzi. – Zaczęła cicho. – Ny-Ny musi widzieć, by sobie radzić. Jeśli Ny-Ny nie widzi gdzie, Ny-Ny złapią, jeśli Ny-Ny nie widzi gdzie uciec, Ny-Ny uderzą. – Obserwacja była kluczową częścią przetrwania, ale nie znaczyło to, że traktowała ją tylko w ten sposób. – W nocy Ny-Ny nie widzi. Ny-Ny słucha. Ny-Ny lubi słuchać wiatru, sowy, deszczu… Ale Ny-Ny deszczu nie lubi, deszcz za mokry.
Niespotykany był fakt, że swoje przemyślenia opowiada Ukye. Nie były to wylewne opowiastki, tylko krótkie zdania na które było stać dziewczynkę. Ubierała oszczędnie i mało wprawnie refleksje małego dzikusa w słowa. Powiedziała jedno zdanie, następnie milkła, by po dłuższym momencie coś jeszcze dodać. Ziewnęła ukradkiem, zamrugała sennie i obróciła lekko główkę w kierunku fioletowookiego demona. Walczyła z sennością by jeszcze mieć udział w tej wymianie zdań.
- Ukye lubi wiatr? Deszcz? – Zapytała.
To była dość specyficzna rozmowa.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 04 Sty 2014, 22:03
Specyficzna, ale bardzo odkrywcza rozmowa. Owszem, rzucało się w uszy prezentowanie opinii Krótkowłosej na temat tego co lubiła, a czego nie; co mogła robić, a czego nie. Jak pracują u niej zmysły, w nocy czy w dzień. Na co zwracała szczególną uwagę. W tych krótkich, przerywanych ciszą wypowiedział wyczytał coś więcej niż sposób komunikowania się ze światem i odbierania go. Także to, jak środowisko reagowało na osobę drobnego dziecka oraz jego borykanie się z problemami. W dużej mierze przemoc, odrzucenie, niezrozumienie, empatia, przetrwanie każdego dnia z osobna. Musiało go to poruszyć, wysilić jego szare komórki, aby ująć w coraz dokładniejsze ramy kształt osoby tulącej się do jego kolana. Pod wieloma aspektami byli podobni: to, że świat niezbyt przychylnie toleruje ich rozwój; zdani na siebie; doceniają swoje zmysły; niewola i inne. Co do tego ostatniego zdawało się, że Ny-Ny znalazła sposób na ucieczkę z więzienia, czymkolwiek ono było. Wnioskował, iż to sprawka większej ilości osób, bo używała liczby mnogiej, lecz nie pytał o szczegóły, ponieważ teraz była wolna. Mogła przemierzać noc, którą uwielbiała, nawet jeśli o tej porze czai się najwięcej niebezpieczeństw. Uważał także, że bardzo doceniała dawane jej szanse i nic co przykuje uwagę nie zostanie pominięte, chyba że wyczerpie swoją ciekawość. To także była ich cecha wspólna.
Dlatego i z innych, niewypowiedzianych powodów mógł rozluźnić się i spróbować odpowiedzieć na pytania postawione przez niesamowicie uroczą, a jednocześnie uzbrojoną w ostre kiełki istotkę.
>Wiatr owszem - w lecie przynosi ochłodę, a także pomaga w lataniu. A deszcz? Hmm... to zależy. Jeśli tylko lekko mży, o tak... delikatnie tykał palcem kilkukrotnie koniuszek noska rozmówczyni demonstrując co znaczyło w jego mniemaniu "mżenie" >...to lubię.
Ostrożnie przeniósł dłoń z oblicza dziewczynki, żeby nie ograniczać jej widoczności. We wszystkim wydawał się być nazbyt ostrożny, tak jakby dotykał wytworu snu, bo nie mógł uwierzyć w to co się dzieje. A propo, widział jak Ny-Ny powoli odpływała, toteż nie chciał na siłę ciągnąć za jej rozdwojony język, żeby nie padła nieprzytomna z wycieńczenia. On już wiedział najlepiej, iż sen to zdrowie. W szkole często praktykował drzemkę, nawet Pół-Jaszczurka była świadkiem opanowanego do perfekcji sposobu na zapadanie w objęcia Morfeusza. Jak to robił? Nic trudnego dla marzyciela.
>Pokażę Ci coś przed snem.
Odchyli rąbka tajemnicy, żeby pomóc przeznaczeniu dziewczynki wypełnić się czym prędzej.
Iluzja Ukye:
Z początku zapanowała ciemność w pokoju, tak subtelnie, by nie wywołać lęku (ha, wywołać lęk u dziewczynki, która mówiła do Szatana "Sio", hahahaha!). Takie zaciemnienie miało po pierwsze sprzyjać aurze ukojenia, a po drugie być tłem dla jaśniejszych obiektów, które wkrótce miały zagościć na scenie. Ciszę przerwały pierwsze niepewne dźwięki niczym z orkiestry zapowiadające coś większego. Częściowo mrok ustąpił rozwijającym się pąkom kwiatów na ścianach i żyrandolom z pajęczej sieci ozdobione świeżą rosą. Migotały jak gwiazdeczki od blasku padającego z okna, na którym parapecie siedzieli jedyni widzowie. Coraz bardziej różowe pączki róż stopniowo rozwijały się i otwierały swoje aromatyczne kielichy, z których leciały iskrzące się od małego źródła światła pyłki wraz z mieszkańcami. Z wyglądu przypominały leśne skrzaty, miały ważkowate skrzydła i smukłe sylwetki, a każda postać mierzyła najwyżej siedem centymetrów wzrostu. Budziły się w locie, przecierały oczka, a po momencie dobierały się w pary i trzymały za miniaturowe dłonie. Swobodnie tułały się w wolnych pląsach z partnerem po łóżku demona, po blacie, podłodze, albo wykonywały piruety w powietrzu tuż pod żyrandolem. Mniej kształtne, jeszcze mniejsze żyjątka wyglądem przypominały leśne zwierzęta. One także dołączały się do walca nie zaburzając harmonii.
Te wszystkie niematerialne istoty... to pochłonięte przez demona dusze. Każdej przypisał rolę w spektaklu, aby nie została zapomniana. Będzie uwieczniona już na zawsze w umyśle chłopaka, który potrafił dzięki wyobraźni przywołać każdą ludzką twarz, a nawet pyszczki zwierząt. Hasały leniwie wokół roztańczonych z wolna nóg par w kwiecistych strojach, nie wydawało się to ani trochę upokarzające, wręcz biło szczęście od każdego tancerza. Wszystko tonęło w różanych kwieciach symbolizujących tutaj krew, jaką przelał uśmiercając danego osobnika. Wyreżyserował to w taki sposób, iż nie dało się wyczuć fałszu, wszak to jego iluzja na jawie. Po prostu potrzebował aktorów do uśpienia Ny-Ny, a oni nadawali się idealnie do tej roboty.
Ślepia demona tonęły w podobnej barwie co płatki róż fruwających dookoła. Muzyka płynąca z nie wiadomo skąd kołysała ubiory czy futerka stworzeń występujących na poddaszu. Umyślnie przenikały się obrazy dwóch różnych typów dusz, a kiedy ich zadanie dobiegało końca - rozmywały się w postaci rzuconych na wiatr płatków pachnącego kwiecia i z wolna okręcały się wokół innych istotek. Z czasem nikogo już nie było, tylko główki róż wirowały niesione ostatnim tchnieniem zabitych i po upływie kilku sekund rozpadały się na płatki imitując śnieżynki. Opadały wolno na podłogę kończąc swoje taneczne układy, a jedna z róż pofrunęła na rozczochrane włosy Ogoniastej. Oczywiście nie była prawdziwa, jak cały ten świat przedstawiony przez Ukye. To mogło się więc wydawać dziwne, że mimo wszystko młodzieniec sięgnął palcami po różę z głowy Ny-Ny i ostrożnie wypuścił przez dłoń zagubione kwiecie do swoich koleżanek i kolegów. Tam po zetknięciu się z parkietem rozsypała się i znikła wraz ze wszystkimi kolorami, pajęczynowym żyrandolem, luźnymi płatkami i pączkami na ścianach. Spadły ostatnie krople rosy z pajęczyn na drewniane deski wydając dźwięczne odgłosy.
Ucichła muzyka, wszystko wróciło do stanu sprzed dobranocki.
Jak długo tworzył to dzieło? Trudno rzec, niewątpliwie bardzo wiele czasu spędził na dopracowanie każdego szczegółu, który odzwierciedlałby to co krążyło w jego głowie. Po raz pierwszy pokazał skomponowaną pracę w takiej formie. Z nikim nie dzielił się wspomnieniami, bo w większości nie miał czym się chwalić. Mordowanie to nie musical, chociaż nie było sposób dostrzec tego głównego motywu w wolno obracających się tancerzach. Miał tylko nadzieję, że spodobało się jego towarzyszce, która mogła paru drobiazgów nie rozumieć, lecz w większości odbiór starał się przedstawić jak najbardziej naturalnie. Intuicyjnie.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Nie 05 Sty 2014, 16:46
Przerost treści nad formą. Wyglądało na to, że chłopak czytał z niej jak z otwartej książki, choć co prawda Ny-Ny nie domyślała się jak wiele wywnioskował z jej sposobu bycia. Ona z kolei wiedziała jednocześnie dużo i mało. Mało, bo nie znała demona tak jak zna się kolegę z ławki, ani nie widziała potrzeb wypytywać o typowe rzeczy. Dużo, ponieważ intuicja kierowała jej myślami, wyczuwała aurę demona i fakt, że dwa razy spotkała się ze smolistą maną Lucyfera mógł świadczyć, że wiedziała za dużo. Bądź co bądź Ukye był osobą w stosunku dla niej przyjazną i nie postrzegała go jako zagrożenia. To jej w zupełności wystarczyło. Tak, byli podobni jeśli chodzi o indywidualność. Nie lubili norm, żyli według własnych zasad, chociaż kłóciły się z tym co powszechnie przyjęte i wyglądali na dziwaków. Może coś w ten sposób ich do siebie ciągnęło?
Wpatrując się w chłopaka słuchała jego słów. Też lubił wiatr, a deszcz… Mży? Dziwne określenie. Ny-Ny nie odczuwała potrzeby by spytać o genezę określenia, to chłopak zaskoczył ją dotykając jej nosa. Mrugnęła zaskoczona gdy poczuła tykanie, ale uczucie się jej skojarzyło z delikatnym deszczem – mżawką właśnie. Uniosła bure oczy na Ukye i chyba po raz pierwszy uśmiechnęła się szczerze. Wyraz twarzy jaszczurzej dziewczynki zmieniał się często, przeważnie z jednego bieguna, spokojnego zaciekawienia, do drugiego, strachu. Teraz kąciki ust powędrowały nieznacznie w górę, ukazując drobne kiełki wyszczerzone w delikatnie wyrazie sympatii.
- Pokazać Ny-Ny? – Spytała sennie.
Mrok na poddaszu zapadł szybko. Zdziwiona dziewczynka mrugnęła i przekrzywiła głowę, obserwując co się stanie. Jedyne co wyczuła, to delikatne drgnienie many Ukye i… Muzyka? Wyraźnie słyszała ciche dźwięki muzyki klasycznej. Oczywiście jaki to rodzaj nie wiedziała, ale w jej domu z pokrytego kurzu adapteru płynęły podobne tony. Nieświadomie oczy zrobiły się jej czerwone – znak nie tylko przerażenia, ale też podekscytowania. Czuła przez łuskę, że na muzyce się nie skończy.
I rzeczywiście. W mroku zakwitły nagle kwiaty, kolorowe pąki o świeżych, delikatnych płatkach. W powietrzu roznosił się zapach jak z ogrodu różanego, a skrzące się krople rosy ozdobiły sufit i ściany. Z kwiatów wysunęły drobne istotki, tańcząc w powietrzu w takt melodyjnej muzyki. Poddasze nagle ożyło. Wirujące pary zapełniły wolną przestrzeń, a dziewczynka wodziła od każdej z nich zafascynowanym spojrzeniem. Usta otwarte miała w niewielkie o, gdy do tańca dołączyły zwierzęta. To było tak realne, a jednocześnie… Odległe. Będąc świadkiem takiej sceny człowiek z przejęcia nie potrafiłby usiedzieć w miejscu, ale iluzja Ukye miała na celu wyciszenie dziewczynki. Tak właśnie się stało. Tancerze po kolei przemieniali się w płatki kwiatów, sennie kołysane przez niewidzialny wiatr. Zbłąkany kwiat opadł na głowę dziewczynki, niosąc różany zapach. Było to wyjątkowo piękne, ale oczy się już jej kleiły.
Gdy tylko płatki fruwały pod poddaszu, a muzyka nikła, rozpływając się w ciszy, Ny-Ny dawała się już ponieść sennym marzeniom. Głowa jej opadła, zasnęła ukołysana dobranocką demona.
Zasnęła. Do tej pory dziewczynka siedziała z podkurczonymi nogami, opierając się o lewe kolano chłopaka, teraz, gdy odpłynęła, jej ciało przechyliło się w przód. Osunęła się miękko na Ukye, wtulając głowę w jego brzuch. Coś, czego chłopak nie przewidział – trzeba było najpierw kazać położyć się spać, następnie opowiedzieć bajkę.
Teraz Ny-Ny spała twardo na nim.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Nie 05 Sty 2014, 20:00
Uzupełniali się, a jednocześnie tworzyli razem coś zupełnie nowego. Coś, co można nazwać przyjaźnią. Trudną, bo ograniczoną wieloma czynnikami, ale duchowo chcącą złączyć więziami zabłąkane istoty.
Istna wiadomość dla Ukye to taka, że potrafił komuś pomóc. Niecodzienne uczucie, które i tak nie mogło równać się z uśmiechem dziewczynki oraz jej fascynacji iluzją stworzoną przez demona. Żywo interesowała się każdą parką wśród płatków róż, i tak jak tego pragnął powoli zapadała w objęcia Morfeusza. Mimo wielu przemyśleń nie wpadł na to, że i on "padnie ofiarą" Małej Gadzinki, to jest zakotwiczy go do parapetu. No i jeszcze sprawka, iż wtuliła się w jego brzuch. Nie przeszedł obok tego obojętnie, wręcz chciał powtórzyć radosną mimikę twarzy Przytulanki. Zadrżały mu wargi, lecz ostatecznie tylko ślepia demona zdradzały jak bardzo cieszył się z takiego zachowania drobnej istotki. Westchnął cicho, lecz nie ze złości, tylko z zadumy.
>Śpij dobrze, Ny-Nyś.
Wyszeptał jeszcze te słowa i położył dłoń na jej pleckach. Będzie pilnować, żeby towarzyszka spała jak najdłużej to możliwe. Kto wie kiedy będzie kolejna okazja do obejmowania ramieniem jedynej osoby w jego życiu, która łagodziła jego nadszarpaną psychikę już samym swoim jestestwem, a co dopiero kiedy utkwi śliczne patrzałki w jego ślepiach... Pomimo swojej początkowej nieufności do bratniej duszy teraz wiedział, że gdy nadejdzie czas na rozłąkę - a taki na pewno kiedyś nadejdzie - będzie wiecznie tęsknić. To chyba forma przywiązania się do niepozornej, zdziczałej przez tragiczne losy Ny-Ny. Życie bez niej już nigdy nie będzie takie same.
Oto nowość w tym, co lubi w swoim życiu. Ściślej - kogo.
Sam nie wiedział, kiedy stracił rozmówczynię z zasięgu czujnych dotąd oczu. Ręka nadal przytrzymywała ciałko Blondyneczki, aby podczas odpoczynku nie zsunęła się z demona. I jemu zrobiło się błogo oraz przyjemnie, by zasnąć na kilka godzin. Jutro będzie kolejny trudny dzień, ale takim outsiderom jak ta śpiąca parka nie powinno być tak ciężko, zwłaszcza gdy będą dzielić się wspólnie szczęściem czy kłopotami.
***
Następnego dnia to tym razem młodzieniec wstał jako pierwszy. Wstał to za dużo powiedziane - przebudził się, o. Podkrążone oczy odkryły pierzynę z powiek i rzęs, by jeszcze rozmazany wzrok skierować na śpiącą dziewczynkę. Tak mocno wtuliła się w chłopaka jakby faktycznie w jego obecności czuła się bezpieczna. Nawet zawinęła szczelnie ogon dookoła lewej nogi nie chcąc dopuścić myśli o przedwczesnej ewakuacji Fioletowookiego. Już po tym widoku wiedział, że do końca dnia nie posłodzi herbaty. W dodatku nie mógł oderwać ukradkowego (przekonał się jak bardzo czujne są zmysły dziecka) spojrzenia wciąż zastanawiając się jak zorganizować obojgu przetrwanie tego dzisiejszego dnia. Łatwiej układać harmonogram tylko dla siebie, lecz były pewne kwestie, gdzie powinien wtrącić swoje trzy grosze do egzystencji Agentki. Po pierwsze: wykombinować legowisko dla Ny-Ny, żeby nie musiała gnieść się na parapecie z demonem. Nie może wiecznie ucinać drzemki pod łóżkiem, gdyż znowu mogłaby uszkodzić sobie ciuszek o zardzewiałą sprężynę. Postara się znaleźć coś pośrodku tego rozwiązania, aby poprawić komfort spania Ogoniastej i ograniczyć totalnie niepotrzebne nieprzyjemności w ramach bezpieczeństwa. Co prawda decyzja należała tylko i wyłącznie do kompanki, ale jak da jej kilka możliwości, będzie miała wybór. No i urozmaicenie, które tak zaintrygowanej duszyczce przyda się do lepszego poznania ofert od życia.
Moment - pomyślał znów o dziewczynce jak o przyszłym jedzeniu?
Ah, rogi! Wolną ręką przejechał tuż obok skroni i źrenice zmalały do punkcików. Już mu odrosły? A przecież wczoraj wyłamał je niemal do korzeni! Ponadto zaczynał odbierać otoczenie w innych barwach niż powinien. Przedmioty martwe szarzały i rozmazywały się, a tuląca się do niego Burooka tętniła intensywną barwą! Nie, nie ona - jej dusza. Szybko powziął myśl, by odsunąć się od Ny-Ny, lecz musiałby wpierw ją obudzić. I tak pewnie zaczęła coś przeczuwać, dlatego zwinnie pochwycił palcami za koniec jej ogona i odkręcił od jego nogi. Zsunął się niemal natychmiast na podłogę i pobiegł na bosaka po miskę z wodą. Napełnił ją wodą z kanistra i... zanurzył rogaty łeb w płynie. Przez dobrą minutę nie wynurzał głowy z miski, po czym na chwilę odstąpił od naczynia i z mokrymi włosami nachylał się nad taflą wody, by zaczerpnąć powietrza. Nadal słyszał piszczenie w uszach, dlatego powtórzył zabieg z trzy razy, aż demońskie zmysły przestały wariować. Przygryzł wargi, żeby nie przeklinać na głos. Dlaczego... dlaczego nie może cieszyć się z nowych wrażeń jakie dostarczała mu Pół-Jaszczurka, tylko walczyć z siłami wyższymi?! Wyniszczony organizm domagał się posiłku, który napompowałby demona mocą i witalnością. Poza skórą i kośćmi miał jeszcze pokłady many, lecz w tej sytuacji nie wiedział czy dałby radę upolować człowieka. Ksa, powinien był w nocy ruszyć na łowy - być może natrafiłaby się okazja.
Rozkojarzony wzrok nie mógł skupić się na jednej rzeczy, przeskakiwał z kąta w kąt, z obiektu na dziewczynkę i ponownie na coś innego. Nie mógł nic wymyślić, w głowie tłukło się jedno słowo, aż nawet zaczął je bezwiednie wypowiadać, niczym zombie:
>Jeść... jeść... jeść...
Teraz to on potrzebował schronić się pod łóżkiem, żeby wyciszyć ten bezsensowny instynkt nawołujący do zaspokojenia podstawowej diety sługi Zła. Nie ruszył się jednak, nie mógł zdobyć się na cokolwiek konstruktywnego. Nie mógł się skryć przed wzrokiem Dwunastolatki. Bledszy niż śnieg kucał przy podłodze nie mogąc rozróżnić gdzie sufit a gdzie ściana. W końcu przestał polegać na oczach, które zamknął i skulił się w sobie jeszcze bardziej. Rogi zdawały się wyżynać się jeszcze bardziej, bo po skroniach spływała czarna maź i plamiła ramiona podkurczone do głowy.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Wto 07 Sty 2014, 18:44
Było jej ciepło jak nigdy.
Żadne złe myśli jej nie nawiedziły, trapiące sprawy nie zaprzątały burej główki. Sen nie temu służy, a pokrzepieniu ciała i ducha. Ny-Ny spała więc twardo, nieświadomie obejmując ramionami talię chłopaka i wtulając twarz w jego brzuch. Nawet przez ubrania wyczuwała kościste żebra, dłoń na plecach, słyszała oddech demona i o dziwo puls. Najpiękniejsze ciepło to te, które pochodzi od innej istoty i gdyby znała to powiedzenie, przyznałaby mu rację.
W swoim krótkim życiu, mało kto ją kiedykolwiek przytulił. Czasem rodzice prezentowali sztywne objęcie ramionami, by poklepać dziewczynkę szorstko po łopatce czy pogłaskać po rogatej głowie. Ny-Ny wolała przytulać się do zwierząt, oczywiście nie tych, które traktowała jako obiad, ale do większych drapieżników czy roślinożerców. W puszczy trafiła kiedyś na zdziczałe konie… We wsi lubiła wkradać się do stodoły i spać na ciepłym sianie przy owcach, a w lesie zdarzyło się jej kiedyś zdrzemnąć z małymi kotkami, dopóki nie przyszła ich nie tak mała mamusia – puma. Za to teraz spokojnie tkwiła w objęciach Morfeusza…
Tknęło ją i przez sen zmarszczyła koniec nosa. Słyszała chyba tupot stóp, ale nie była pewna. Rzadko trafiał się tak głęboki sen, że zmysły nie alarmowały jej automatycznie o każdej odchyłce od normy. A taką na pewno było echo ciemnej, smolistej many. Niewyraźne wrażenie sprawiło, że dziewczynka ostrożnie rozchyliła powieki i dłoń odruchowo powędrowała by przetrzeć zaspane oczy. Półprzytomnie spróbowała się rozbudzić, gdy do jej uszu dobiegł odgłos przelewanej wody, a potem chlupot. Ny-Ny zamrugała i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że nie ma obok demona i półleży na jeszcze ciepłym drewnie parapetu. Wypatrzyła chłopaka w rogu strychu.
Zjeżyła się niezauważalnie. Cień many Nie-Ukye mieszał się z zapachem krwi i zdenerwowania. Ze ściśniętym sercem Ny-Ny bezszelestnie ześlizgnęła się z parapetu i powoli podeszła do kulącego się w kącie chłopaka. Światło poranka wpadało przez okno, ginęło jednak na niewielkim poddaszu i wsiąkało we wszelkie szczeliny. Dziewczynka zatrzymała się na wyciągnięcie dłoni od demona i ukucnęła przed nim, bacznie wpatrując się w niego jasnoczerwonymi ślepiami. Rogi na głowie skąpane były w czarnej posoce, kapiącej na ramiona i podłogę. Chłopak drżał i szeptał coś rozgorączkowanym, cichym głosem.
Woń krwi przypomniało jej o strachu. Uczuciu, które owładnęło ją gdy zobaczyła Ukye całego we krwi. A także moment, gdy po raz pierwszy się przemienił, oddał władzy Ojca Chrzestnego i pozwolił by zdominowała go mroczna mana. I nagle zrozumiała. Możliwe, że do końca nie było to prawdą, ale obserwacja i kilka faktów połączyło się ze sobą w mniej-więcej spójną całość. Rozwiało trochę mgły sprzed oczu dziewczynki.
- Ny-Ny czuje Nie-Ukye. Ukye boli. Czemu… Czemu Nie-Ukye rani Ukye? – Zapytała cicho, spuszczając wzrok na ciemną posokę. – Czy Ukye przestanie boleć?
Dużo nie rozumiała, prawda. To się nie liczyło. Gdy widzisz kogoś płaczącego, nie powinieneś pytać, co było powodem jego łez, ale jak możesz mu pomóc. Ny-Ny też tak czuła, chociaż nie potrafiła ubrać tego dobrze w słowa.

OOC
Krótko. Brak weny.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Wto 07 Sty 2014, 21:25
Przytulanie było obce również dla Ukye, ale przy Ny-Ny wyglądało to tak naturalnie, jakby od zawsze był przylepą. Idealnie spleceni spali długo i bez koszmarów sennych. Gdyby takich momentów pojawiało się więcej, istniałaby większa szansa na jeszcze lepsze zrozumienie się i uzupełnianie w sferze przyjaźni. Młodzieniec chyba był zbyt naiwny myśląc, że utopia trwać będzie wieki.
Teraz nic nie myślał, jęczał cicho o jedzenie nie mogąc się ruszyć. Najgorsze, że mimo wielkich chęci współlokatorki, nie był w stanie ogarnąć się i powiedzieć wszystkiego wprost. Mógł już wczoraj powiedzieć, że nie będzie im dane często tulić się do siebie, kiedy demon w gruncie rzeczy należał do groźnych bestii. Czuł jej obecność, słyszał ją, ale tylko bełkotał jedno słowo w kółko.
>Jeeeść...
Jęknął głośno, ale nie głośniej od burczenia w brzuchu, w którym kiszki grały marsza żałobnego. Wyżynające się rogi nie były lekarstwem ani odpowiedzią na postawione pytania dziewczynki. W pewnej chwili znieruchomiał całkowicie i rzucił ostrzegawczo ślepiami w jej stronę. Uciekaj, uciekaj! Jego mana zczerniała doszczętnie, a znienawidzony Nie-Ukye ponownie zagościł w tych progach. Tym razem nie było Kamael'a, który mógłby mu przeszkodzić w rozrywce, toteż nie wahał się długo z przywitaniem się z Ny-Ny.
>Przestanie go boleć, jak zje Twoją duszę.
Tuż po tych słowach rzucił się na dziewczynkę przybijając ją do podłogi swoimi dziwnie mocnymi, chudymi rękoma. Kolanami unieruchomił jej klatkę piersiową, a szponiaste palce zacieśniły się na szyi Krótkowłosej. Dusił Bogu winną Ny-Ny, a w oczach odbijała się jej drobna sylwetka. Zdawać się mogło, że Ogoniasta słyszała czyjś śmiech, lecz demon nie poruszał ustami. Chyba Luckowi się nudziło w Piekle i zechciał pobawić się mapetem jakim był ów Czarnowłosy. Jakkolwiek broniła się czy walczyła z chłopakiem, to tylko on odczuwał utratę sił, nie Zło Wcielone. Młodzieniec więc ściskał dalej swoją bratnią duszę, by wyzionęła ducha czym prędzej. Już musiało jej brakować powietrza, gdyż silnie docisnął kolano do żeber uniemożliwiając wdech. Siniały mu nawet szpony od duszenia, aż znikąd odsunął się raptownie do tyłu dysząc przy tym jak szalony. Trzęsły mu się ręce, na których spoczął przerażony wzrok Ukye.
Naprawdę... naprawdę nie chciał skrzywdzić Ny-Nyś. To była ostatnia osoba jaką zechciałby tknąć, ale zrobił to. Nie zdołał przeciwstawić się Władcy Ciemności.
Po przejęciu kontroli pierwsze co mu przyszło do głowy to przeprosiny dla Małej Przyjaciółki. Nie potrafił ich nijak wydukać, nawet bał się spojrzeć w patrzałki dziewczynki... Jedynie rosła w nim frustracja, wściekłość... aż chwycił rękami rogi i ryknął na głos uwidaczniając każde ścięgno, każdy mięsień i każdą żyłę chłopaka:
>WRRRAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!
Nie mogły przetrwać takiej próby gniewu demona. Rozkruszyły się do skroni i zniknęły, chociaż trzony pozostały nienaruszone. Za Chiny Ludowe nie mógł ich całkowicie zniwelować, od zawsze miał te diabelskie zalążki wetknięte w czaszkę, tak jakby Ojciec Chrzestny dopilnował tego szczegółu od dawien dawna. Zdołowany swoim karygodnym zachowaniem wobec jedynej osoby, którą darzył zaufaniem, nie mógł zrobić w tej sytuacji nic innego jak opuścić na dłużej strych. Dopiero jak upoluje jakąkolwiek duszę, wróci. Wróci i spojrzy jej w twarz... nie, zawiódł tę istotę, już nigdy nie będą razem spędzać chwil podobnych jak ta ostatniej nocy. Nie wierzył, iż przebaczy mu taką zbrodnię, której niemal dokonał z jej udziałem w roli głównej.
Przemył szybko skrwawione oblicze i w błyskawicznym tempie przebrał górę ubioru na czysty, czarny płaszcz sięgający kostek. Nadal się obawiał, że gdy tylko skieruje ślepia na Ny-Nyś, wróci Lucyfer bawiący się w najlepsze kosztem młodzieńca. Czyli jednak samotność jest mu przypisana z góry... Naprawdę psychikę miał w rozsypce, a w dodatku fakt, iż wziął z biurka zeszyt z ołówkiem, świadczył o tym jak bardzo zbłądził w logicznym rozumowaniu. Wybierał się bowiem szukać ofiary, a później udać się na uczelnię. Dlaczego? Nie myślał racjonalnie. Może to tam znajdzie kogoś, komu wbije ołówek w tętnicę szyjną i zabije? Trudno zgadnąć jaki chaos panuje w jego umyśle.
>Do zobaczenia.
Rzucił krótko, cicho i lekko drżącym głosem, żeby zaraz otworzyć okiennicę i z nie lada wyzwaniem podjąć próbę poruszania się po dachu, a na końcu w miarę płynnym oddaleniem się od lokum. Jakie "do zobaczenia"? Wszak Ogoniasta będzie go teraz unikać jak ognia, a przynajmniej powinna dla własnego zdrowia. Mieszkanie z tym demonem może okazać się dla niej zgubne. Dla własnego bezpieczeństwa musi znaleźć jakieś lokum zastępcze, chociażby do czasu uspokojenia się w diecie demona.
Co jakieś sześć kroków Ukye zataczał się albo robił postój. Nikt z przechodniów nie zamierzał mu pomóc, nawet zniechęcali się na jego widok go jakiegoś odruchu. Nie liczył na wsparcie od osób obcych, mogliby stać się ofiarami demona. Oddalał się bardzo wolno, pogoda też nie sprzyjała, lecz dłużej na głodzie nie pojedzie.

[z tematu->Uczelnia, Klasa]
Nic nie szkodzi, teraz możesz ode mnie odpocząć ; )
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 08 Sty 2014, 20:25
Niby zwierzęta posiadają instynkt samozachowawczy, ale co tu kryć, prawdopodobnie ludzka część natury odpowiadała w tym przypadku za głupotę. Gdy tylko Ny-Ny wyczuła obecność Lucyfera, powinna uciekać, skryć się jak najdalej od niego, ale…
Ta zwłoka kosztowała ją wiele. W jednej chwili dziewczynka miała przed sobą drżącego, skulonego z bólu chłopaka, w drugiej chwili ten wbił w nią swoje fiołkowe spojrzenie, pełne ponaglenia i głęboko tkwiącego mroku. Wcześniej czuła tylko cień czarnej many, teraz energia wystrzeliła w postaci smolistej fontanny. Momentalnie szeroko otwarte oczy Ny-Ny stały się krwistoczerwone, ale nie zdążyła pisnąć, czy się wyrwać. Nie-Ukye przyparł ją boleśnie do podłogi. Szponiaste dłonie zacisnęły się na wąskiej szyjce, dusząc dotkliwie, a kolana wbijały w żebra pozbawiając tchu.
Można to zrzucić na karb zaskoczenia albo szoku, bo na początku nie broniła się w ogóle. Zapach strachu musiał wżerać się w skórę demona i przysparzać tylko zachwytu jego oprawcy. Wielkie, czerwone tęczówki utknęły w lśniących, fiołkowych oczach i widziały swoje przerażone odbicie. Ny-Ny próbowała się wyrwać, miotała jak mogła i zacisnęła pazury na przedramionach, chcąc odeprzeć nierówny atak. Nie zdało się to na nic, ozdobiła tylko ręce chłopaka kilkoma zacięciami. Duszenie przypomniało jej o zdarzeniu, przez które uciekła z domu. Tamten mężczyzna też dusił dziewczynkę w wiadomym celu, krzycząc niesłychanie. Tutaj było podobnie, ale nie słyszała wrzasków, tylko cichy śmiech… Przed oczami zrobiło się jej czerwono, następnie czerwień stawała się coraz ciemniejsza, gdy raptownie nacisk nachylił się. Ny-Ny zaczęła rzęzić, z kącika ust wypłynęła cienka strużka krwi.
I nagle odkryła, że leży na boku i znów może oddychać. Dziewczynka łapczywie łapała powietrze, kuląc się na ziemi. Smak krwi nie chciał zniknąć, kilka kropel upadło na brudne deski. Ny-Ny uniosła się na łokciu, drżąc i nie mogąc uspokoić szalonego oddechu. Wzrok wracał do normy, chociaż plamy latały prze oczami.
- Khe, hke, Uk...ye?
Słysząc odgłos wrzasku rzuciła się w tył i przypadła do podłogi jak zawsze w takich chwilach. Oczy swoim kolorem paliły, ale wyrażały panikę, strach i gotowość do ucieczki. Jak poprzez mgłę wyczuła, że Nie-Ukye odszedł, jednak zapach wściekłości rozchodzący się od demona, sprawił, że nie ruszyła się z miejsca. Było jej słabo, organizm wciąż uzupełniał niedobory tlenu oddychając ciężko. Nie spuszczała przeto spojrzenia z chłopaka. Osłabiona, podduszona dziewczynka, nie wiedziała co robić. Zagrożenie minęło, ale nie potrafiła się ruszyć, wbijając pazury w drewnianą podłogę.
Ukye pożegnał się cicho i wyszedł oknem. Dziewczynka nie drgnęła, dopóki jego mana nie oddaliła się, po czym usiadła wolno i obejrzała swoje dłonie. Pazury splamione były krwią, tak jak jej policzek, tam gdzie rozmazała się posoka. Pierś bolała z każdym oddechem, tak samo jak szyja, którą zwieńczał teraz siny odcisk dłoni. To nie była zabawa. Naprawdę chciał zmiażdżyć jej krtań.
Ny-Ny nie rozumiała co się stało. Był Ukye i Nie-Ukye. Jednego się nie bała, przed drugim cierpły łuski. Pierwszy nie życzył jej źle, za to ten gorszy nie miał oporów by krzywdzić samego demona i ją zabić. To wiedziała. Ale i tak nic z tego nie rozumiała. Odkaszlnęła boleśnie i trochę krwi spadło na pokrytą łuskę dłoń. Pomacała gardło. Przez jakiś czas będzie pewnie boleć, ale bywała w gorszych tarapatach. Niemniej, czuła się dziwnie. Chłopak sądził, że stracił zaufanie dziewczynki po tym zdarzeniu, a ona sama tak tego nie postrzegała. To zrobił Nie-Ukye, on jest winny. Ukye był z tego powodu zły. Co prawda, umiała wyczuć gdy pojawia się smolista aura i zawsze mogłaby wtedy uciec, pytanie tylko, czy w porę by się jej udało? Nigdy nie zdarzyło się, że miała obawiać się kogoś, przed kim nie czuła strachu… Z kolei gdy przyjdzie ten, kogo się boi, to zawsze kończy się to źle.
Oczy przybrały bury kolor i Ny-Ny ostrożnie się podniosła. Zakręciło się jej w głowie, ale zignorowała to uczucie i podeszła do parapetu. Nadal był ciepły. Nie wiedzieć czemu, tknęło ją to. Przykucnęła obok okiennicy, rozglądając po pustym strychu. Do środka wpadło chłodne powietrze i kilka zbłąkanych płatków śniegu.
Ny-Ny poszła swoją drogą.

OOC
[zt] ---> [You must be registered and logged in to see this link.]
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pon 14 Kwi 2014, 12:54
Wróciła.
Ledwo otworzyła okiennice już wiedziała, że od jej ostatniej wizyty nikt tu nie zaglądał. Wszystko było na swoim miejscu, pośpiesznie zaścielone łóżko, dwie szklanki po herbacie na szafce, kilka kropel zaschniętej krwi… Jej krwi. Ten zapach przypomniał dziewczynce o sytuacji z samego rana i odruchowo dotknęła szyi.
Po wślizgnięciu się do środka i postawieniu stóp na podłodze przez ulotny moment Ny-Ny wbiła spojrzenie w deski. Wyczuwając niepokój dziewczynki Ziemniak zsunął się z jej ramienia i zaczął kręcić w kółko naokoło owiniętych bandażem stóp. Podeszła do miejsca gdzie Nie-Ukye próbował zjeść duszę. Rin nie wytłumaczyła jej jasno tego terminu, tak więc wciąż stanowił on dla dziewczynki zagadkę. Zajęta Ziemniakiem a potem Kłem i Łapą nie rozważała dłużej o tym co się działo z chłopakiem. Może instynktownie wiedziała, że z nim wszystko dobrze, ale pewne wątpliwości tkwiły w jej głowie, pozostawiając Ny-Ny w niepewności… Na pewno?
Szperając w kieszeniach wyjęła paczuszkę z ziołami, które według słów mnicha miały pomóc Ukye. Położyła je na jednym z kartonów, zamiotła ogonem i rozejrzała się po strychu. Było jakoś pusto…
Zwierzęta mogą tęsknić. Pamiętają krzywdy i odczuwają strach, to wie każdy… Czy jednak Ny-Ny była zdolna do tego by myśleć, stworzyć w swojej rozczochranej główce listę powodów za i przeciw, dla których powinna tu zostać? I czemu u licha teraz jej własne myśli płatają jej tak dziwne myśli? To było inne doznanie więc z sykiem odepchnęła te myśli daleko w głąb umysłu, pozostawiając instynkt. Tak było najprościej i najlepiej. W tym samym czasie wyciszyła się.
Jak przy polowaniu, zastygasz w miejscu, spłycasz oddech, spowalniasz bicie serca i wszelkie ślady swojej bytności. Nie ma Cię, choć jesteś… Chodzisz, gryziesz, wypadasz nagle zza krzaków, ale tak naprawdę mało kto jest w stanie Cię wyczuć. Ny-Ny miała już w tym wprawę po latach polowań i skradania się, teraz zaś chciała ukryć się. Nie dosłownie, ale sprawić by gdy ktokolwiek przyszedł na strych, a w szczególności Nie-Ukye, nie wyczuł jej od razu. Wszystko to co robił Nie-Ukye sprawiało, że Ukye bolało, a nawet wtedy Ny-Ny musiała zwiększyć dystans. Inaczej dojdzie do tego, że w furii demon kiedyś naprawdę pożre jej duszę jednym kłapnięciem.
Podrapała energicznie czubek głowy po czym naciągnęła na czubek nosa kaptur. Zapach proszku, który wgryzł się w świeżo uprany materiał podrażnił jej nos. Kichnęła cienko, poruszyła ogonem na który wspinał się Ziemniak, domagając się sykiem uwagi. Złapała małą jaszczurkę i jeszcze raz rzuciła spojrzenie na strych. Nie było jej.
Parapet był zbyt odsłoniętym miejscem, łóżek z jakiegoś powodu nie lubiła a skrzynie w najdalszych zakamarkach wciąż miały cień zapachu krwi demona po jego ostatnim wypadku. Nie myśląc Ny-Ny wpełzła ponownie pod łóżko, odkrywając zwinięty w rogu koc. Zwinęła się w kłębek dotykając plecami ściany, przyciągnęła Ziemniaka do piersi i nakryła kocem od ogona po czubek ukruszonego rogu. Szare łuski dawały o sobie znać i za kilka dni dziewczynka będzie musiała się ich pozbyć, a każde zrzucenie skóry jest sprawą delikatną, pozostawia Ny-Ny rozdrażnioną. Oznaczało to, że zanim pazury i pancerz stwardnieją będzie musiała odczekać ten czas bezbronna, a to było kluczową sprawą jeśli chodzi o przeżycie. Może dlatego wybrała cichy, opuszczony strych niż zatłoczony i jasny dom Kamaela? Czy chodziło raczej o spokój i brak jakichkolwiek rozkazów oraz wymagań?
Ny-Ny leżała z półprzymkniętymi oczami wpatrując się apatycznie w materiał koca. Nie było jej. Nie było jej, niech… Niech on jej nie znajdzie. Niech nie zabiera z powrotem.
Sen złapał ją w swoje kamienne szpony.

OOC
Nauka Techniki ---> Wyczuwanie Poziom II


Akcept ~ Shiyu
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 02 Maj 2014, 16:42
Czy on zawsze musiał wracać na strych, kiedy działo się coś nie w porządku?
Tym razem bardziej przejął się Shiyu, którą wiózł na plecach i zaszybował na dach internatu, aby tam się z nią skryć. Zgrabnie otworzył okno i wślizgnął się bez trudu z koleżanką, po czym zamknął okno lufcikiem i dyszał zmęczony. Lekko zataczając się zdołał w miarę delikatnie (aczkolwiek zamiar odchodził od możliwości) położył Wilczycę na łóżku, a sam nie mogąc ustać kucnął przy podłodze zbierając siły na jeszcze kilka minut sprawności. Potem to może uciąć drzemkę, ale jeszcze nie teraz. Ogoniasta z pewnością miała gorączkę, powinna wypocząć. Gdyby nie fakt, że wszedł we "wojowniczy tryb", zaniósłby ją do swojego pokoju w internacie, lecz teraz niech jako-tako odzyska siły w jego "włościach". Nie było tu zbyt wiele miejsca, ani standardów bezpieczeństwa także nie spełniał, jednak demon nie zamieniłby tego małego azylu na inne lokum.
Rozpalone ślepia poszukiwały koca, który zazwyczaj leżał na łóżku, ale nie mogły go odnaleźć. Wielce możliwe, że Mała Agentka wzięła go ze sobą. Chyba lubiła ten stary materiał, który dawał sporo ciepła. Cóż, pannie Nono musi wystarczyć jego płaszcz, który z siebie zdjął mimo rozrośniętych skrzydeł i przykrył nim rozgorączkowaną sojuszniczkę do walki z Lucyferem. W takim stanie nawet nie przystąpi do wyzwania jakie rzuciła Aniołowi Miecza. Wiedział, że ma swój honor, toteż powinna jak najszybciej wydobrzeć, aby przekonać "szefa" o swojej sile i sprycie. Sam Ukye nie miał sił, by wstać z poziomu podłogi, dlatego też tylko lekko przechylił się na bok, podczołgał się w najciemniejszy zakamarek (nie licząc pod łóżkiem) i położył się na surowych, brudnych deskach okrywając się skrzydłami prawie tak szczelnie jak kokon czy śpiwór. Myśli uspokajały się - był z daleka od pierścienia i many Kamaela i organizm mógł rozluźnić się, nie czerpiąc już energii z pokładów pożartych dusz. Właściwie za jakiś czas powinien rozejrzeć się za jedzeniem, póki nie przymiera głodem, tylko jest w całkiem dobrej kondycji. W ten sposób łatwiej mu będzie przyczynić się do minimalnej szkody dla całej wyspy.
Gdy tak leżał na podłodze spojrzał na łóżko, z którego wystawał tylko puchaty, wilczy ogon i kawałek jego płaszcza. Wtedy też dostrzegł kontury postaci pod meblem, na co się wielce zdziwił. Nikogo nie wykrył poza nimi? Jak to się stało? Czyżby... tak, to musiała być Ny-Nyś. Najwyraźniej nie była spokrewniona tylko z jaszczurkami, ale i z kameleonami. Wzrok złagodniał, przygasły świetliste źrenice. Jak to możliwe, że chciała tutaj być? Przecież omal nie udusił jej. Musiała być bardzo dzielna, albo szalona, albo czuła się w pewnym sensie dobrze na cichym poddaszu. Albo... albo bardzo chciał, by tam była. A tak naprawdę mógł to być zwinięty koc, którego wcześniej szukał, a teraz będąc wyczerpanym nie sięgnął po niego. Już wzrok płata mu figle. Zmrużył powieki i zasnął wnet będąc okryty skrzydłami, z gościem Shiyu na łóżku oraz z nieodkrytą dotąd Pół-Jaszczurką na strychu. Suchym, cichym, i o dziwo całkiem ciepłym od nagrzanej blachy dachu.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 03 Maj 2014, 15:54
Ny-Ny spała mocno, cicho a czujnie, także niepewny zgrzyt okiennicy sprawił, że rozchyliła szare ślepia, wpatrując się w kurz przed sobą i splątany materiał koca. Musiała obrócić się we śnie, bo leżała twarzą do ściany i plecami do reszty pokoju, ale słyszała kroki i sapnięcie Ukye. Ba, czuła jego zapach a także wilgoć, mokrość i krew. Nie był sam. Zapach futra sprawił, że do głowy dziewczynki zapukało mgliste wspomnienie, o pierwszym dniu w ShinSeinie i kolorowym pudełku na bento. Mana demona była czarna i mroczna, ale nie było w niej tego strachu, który nawiedzał ją w niektórych momentach. Druga energia była przytępiona, ale miała w sobie coś figlarnego i buntowniczego. Pociągnęła cicho nosem.
Oprócz zapachów wyczuwała znużenie, zmęczenie czymś intensywnym, a sądząc po wilgoci mogła sądzić, że Ukye gdzieś się zmoczył. W każdym razie stare sprężyny skrzypnęły nad jej głową, gdy wilcza dziewczyna została ułożona na materacu, a Ny-Ny tak jak wcześniej nie ruszyła się z miejsca. To był Ukye, nie było Nie-Ukye. Nie obawiała się w takim razie wyjść, ale odruchowo, podświadomie wyczuwała ich zmęczenie. Może chodziło o ciężkie oddechy, mocny chód osób przysypiających na siedzącą, albo dziwną senność jaka zawitała na strych, ale nie zamierzała się ujawniać. W takim stanie można być nerwowym… A nie chciała by Ukye bolało przez jego niepożądanego domatora w głowie. Przycisnęła Ziemniaka do piersi który polizał ją po policzku i wsłuchała się w kroki oraz skrzypnięcie desek strychu.
Odczekała chwilę, może trzy i jej senność minęła, czego nie można powiedzieć o pozostałej dwójce. Przewracając się bezszelestnie na bok ujrzała zwiniętego we własne skrzydła Ukye. Demon nie wyglądał za dobrze, sine obwódki ozdabiały zamknięte powieki – widziała to nawet z tej odległości. Wyczołgała się spod łóżka, z małą jaszczurką na ramieniu i odsunęła dłonią wilczą kitę, dyndającą przed jej nosem. Wstając Ny-Ny przyjrzała się dziewczynie i zamrugała. Tak, dobrze skojarzyła, to ona dała jej nieco jedzenia tego dnia, ale też nabiła guza na głowie zrzucając z drzewa. Mimowolnie Ny-Ny obnażyła cienkie zęby i syknęła bezgłośnie. Zdarzenie nie było dobre, ale nie wiedziała czym jest uraza. Nikt jej nigdy nie wytłumaczył.
Odwróciła się, podchodząc bezszelestnie do Ukye i nachyliła się również nad nim. Otulił się skrzydłami  i pomimo swojej demonicznej formy wyglądał niegroźnie, w każdym razie nie wyczuwała by Lucyfer miał tu wpaść z wizytą. Był blady i zmęczony i tym razem nie miało to wiele wspólnego z niedożywieniem oraz mieszkaniem na strychu. Dziewczynka przekręciła głowę przykucając i wpatrując się w niego tak blisko, że mógł poczuć jej oddech na twarzy. Gdy upewniła się w czymś wyprostowała, naciągając bluzę za brudne kolana. Ciągnący za sobą koc zarzuciła na zwiniętego w kokon chłopaka, po czym wytargała z kieszeni małą, aromatyczną paczuszkę i położyła koło pogrążonego w letargu demona. Niech śpi.
Ny-Ny była na strychu ze śpiącą dwójką, nie za bardzo wiedząc, co powinna zrobić. Drapała się zajadle po policzku, czując uporczywe swędzenie na całym ciele. Eh, łuski dawały o sobie znać. Białe plamy pojawiły się na jej policzkach, a przy palcach naskórek praktycznie był już martwy – bardzo zszarzał i zaczął odchodzić przy czarnych pazurach. Wciąż miała na sobie smugi krwi, bo pomimo prób Lilith w domu Kamaela, uprano jej tylko bluzę. Gdy upadła podeszła do niej z gąbką, chcąc wyszorować obklejone posoką kosmyki i ukruszony róg Ny-Ny, ta wskoczyła na sufit przerażona. Nie, jej dobrze zrobi piaskowa kąpiel, ale w chwili obecnej absorbowało ją zrzucanie skóry. Gady już tak mają. Nawet szare, błyszczące oczy dziewczynki przykryła mglista warstwa. Jeszcze trochę…
Dziewczynka machnęła ogonem i wdrapała się na parapet, siadając ze złączonymi stopami i wysuniętymi na boki kolanami. Ogon spływał z desek, ona sama tkwiła wyprostowana i milcząca, obserwując śpiącą parę. Tkwiła tak w bezruchu do momentu, gdy którejś poruszy się, albo westchnie przez sen.
Niestety, na Ziemniaka nie zwracała uwagi, a i mała, kolczasta jaszczurka znalazła sobie nową rozrywkę. Wdrapała się na łóżko Ukye, potem na jego płaszcz i siedząc przed twarzą śpiącej dziewczyny wysunęła język w zamyśleniu. Gdyby wilczyca otworzyła oczy ujrzała by uśmiechniętą mordkę gada i usłyszała jego pytanie.
- Ziemniak?
Nono
Nono
Admin Twórca
Liczba Postów : 573

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk200/200Strych Internatu R0te38  (200/200)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: https://images.tinypic.pl/i/01010/72mou3qg8uic.png
https://seishipbf.forumpolish.com/t473-karta-postaci-shiyu-nono-

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Nie 04 Maj 2014, 16:40
Wolf była tak rozpalona, że zgubiła kilka godzin z życia. Nie wiedziała, że ktoś postanowił przetransportować ją w inne miejsce bez jej zgody i wiedzy. Dziwnie się z tym czuła, dlatego nie potrafiła spać zbyt długo. Wewnętrzny niepokój nie pozwalał jej drzemać. Gdy otworzyła oczy, pierwsze co jej się rzuciło w oczy to... dziwny stwór. Z bliska wyglądał na całkiem dużego, dlatego strzepnęła go szybko z siebie puchatą kitą i z krzykiem spróbowała zejść z łóżka. Pech chciał, że trafiła na tą stronę łóżka, gdzie leżał Ukye w efekcie czego wylądowała na nim. Poczuła niesamowity ból w mięśniach, przez co nie mogła wstać tak od razu. Dopiero po kilkunastu sekundach zorientowała się w jakim jest położeniu i cała czerwona na twarzy podniosła się jak poparzona lądując na przeciwległej ścianie. Nogi miała jak z waty, dlatego nie postała zbyt długo, osunęła się na ziemię delikatnie, opadając na tyłek.
Półprzytomnym wzrokiem spojrzała na obraz przed nią, ogarniając co się dzieje, a przede wszystkim gdzie się znajduje. Nowe miejsce przyprawiło ją o dreszcze, ale pewnie tylko dlatego, że nigdy wcześniej tu nie była. Nie raz spała w gorszych warunkach. Jako jeszcze szczeniak uciekała w las i nocowała sobie w lisich jamach.
- Ukye? - mruknęła próbując oddychać w miarę normalnie, co było ciężkie przy gorączce. Dopiero woń dochodząca do jej nosa dała jej znać, że jest tu ktoś jeszcze. Zwróciła głowę na parapet. Oh, zna tą osobę. To ta jaszczurka, którą widziała w szkole - Hej... smakowało jedzenie? - spytała.
- Khaaaasa! Gdzie ten dziadyga?! - krzyknęła łapiąc się za głowę - Miał walczyć, dlaczego nie walczymy?! Uciekł! Uciekł prawda?! - chciała wstać, lecz i tym razem skończyło się to upadkiem. Na pewno miała co najmniej 40 stopniową gorączkę. Jeśli się nie wykuruje, Kamael może pomyśleć, że stchórzyła i uciekła. A tak być nie może! Nono jest zbyt dumna by przyjąć porażkę.

Ooc, wybaczcie, że bez kolorów w dialogach i długość.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pon 05 Maj 2014, 08:08
Spałby dalej w najlepsze, gdyby nie krzyki, które rozeszły się po strychu. Jeden przypływ adrenaliny sprawił, że zerwał się szybko ze snu, ale widząc, że nic się nie pali, ani... no dobra, miał na sobie przez krótki moment Shiyu, aczkolwiek ta szybko z niego zeskoczyła i przywarła plecami do ściany... zamknął powieki tylko na kilka sekund, a po ponownym ich otworzeniu wydawał się taki, jakby dopiero co się obudził. Zmęczenie robiło swoje. Sennym okiem wybadał jeszcze raz okolicę i utkwił w jednym punkcie. Ten punkt kreował się we znaną, drobną sylwetkę, z długim ogonem.
>Ny-Nyś?
Czy on dobrze widział? Naprawdę tam była Mała Agentka! Dla pewności przetarł oczy przedramieniem wychodzącym ze ściśle przylegających do jego ciała skrzydeł i spojrzał jeszcze raz tym razem mając pewność, że to nie sen. Jakby na komendę rozprostował błoniaste kończyny wyrastające z pleców i przeciągnął się w kręgosłupie. Jak dobrze było ją widzieć całą i... zdrową? Coś było w niej innego, ale był ledwo przytomny, toteż nie rozpoznał symptomów zrzucania łusek. Już miał wstać, kiedy do jego nozdrzy docierał nietypowy zapach.
Huh? A to co? Powoli wysunął dłoń i pochwycił pachnący woreczek z ziołami. Zupełnie nie wiedział co to jest, ani skąd wzięło się to tuż przy nim. Aromat kusił jego nozdrza, co samo w sobie było niesamowicie rzadkie, lecz nie znał tego zielska. Może później zbada co kryje się dokładnie w woreczku, lecz najpierw...
...trzeba było wstać, zwłaszcza, że zbudziła go wcześniej Wilczyca, która najwyraźniej miała jakąś obsesję na temat kontaktów cielesnych, nawet jeśli zrobiła to omyłkowo. Przyparta do ściany rumieniła się od gorączki i wezwała demona po imieniu. Ten baczniej przyglądał się zachowaniu koleżanki, aż zdecydował ukrócić jej próby wstawania gestem ręki, ponieważ przywarł dłoń do jej barku i posadowiwszy ją na łóżku niemal podobnym gestem przyparł dziewczynę do materaca łóżka.
>Shiyu, spokojnie -przetarł jeszcze nadgarstkiem lewe, zaspane oko i cicho ziewnął przytykając na moment usta drugą ręką- Jeszcze powalczycie ze sobą, tylko jak wyzdrowiejesz.
Z trudem, ale wstał ze skraju łóżka, na którym dotąd siedział i zrobił kilka kroków ku szafce z czajnikiem, do którego nalał wodę i dał do zagotowania. Kucnął przy szafce z drzwiczkami i otworzył ją, by przeszukać naczynia. Niestety miał tylko dwa kubki, dlatego zdecydował najpierw poczęstować gości gorącą herbatą. Wyjął ostatnie dwie torebki herbaty i cukierniczkę z lodówki turystycznej (nie pytajcie się dlaczego tam trzymał tego typu rzeczy), żeby przyszykować trunki. Za ten czas jak gotowała się woda, wyjął z kieszeni spodni woreczek z ziołami i przyglądał mu się z zadumą. Nigdy takiej rośliny nie widział na oczy, a co dopiero posmakował. Wiele nie główkował, bo czajnik zagotował ciecz, którą dość sprawnie rozlał do kubków i wyciskając ile się dało esencji z torebek na herbatę zaniósł napoje dziewczynom. Wpierw dał dla Ny-Ny, ponieważ grzecznie siedziała już na parapecie, i tu się zatrzymał. Dzierżąc herbatkę dla Shiyu, przyglądał się zmianom w wizerunku Burookiej. Nie było to karcące spojrzenie, tylko takie jakby chciał zaktualizować dane dotyczące Jaszczurzej współlokatorki. Lepiej znać zmiany zachodzące zarówno w ciele jak i wewnątrz kogoś, z kim dzielił poddasze.
>Jeśli czegoś Ci potrzeba, Ny-Ny, to powiedz, dobrze?
Powiedział to łagodnym, spokojnym głosem, po czym podszedł do Wilczycy i podał także dla niej herbatę. Przy okazji podniósł koc z podłogi, który wcześniej dziwnym sposobem znalazł się na jego ciele po przebudzeniu, i podmieniając płaszcz na koc przykrył nim szczelnie rozgorączkowaną Shiyu. Sama herbata nie wystarczy, wiedział o tym doskonale. Wziął więc ze sobą kilka mieszków różnej kombinacji wysuszonych i zmielonych ziół, żeby wysypując odpowiednie proporcje na swoją szponiastą dłoń zbliżył się jeszcze bardziej do Uszatej. Teraz nastąpi nieprzyjemny obowiązek dla chorej. Niehigieniczne, ale nie miał talerzy, aby jakoś ładnie podać kompozycję naturalnych medykamentów.
>Połknij to bez pogryzania.
Szybko przywarł dłoń z zielskiem do jej ust, żeby przesypać z garści do jej jamy ustnej, aby mogła popić jak najszybciej ohydne lekarstwo. Ale zazwyczaj co jest ohydne - jest skuteczne. Następnie poprawił koc na Shiyu i usiadł na podłodze pod ścianą z odchyloną ku tyłowi głową i zmrużonymi oczyma. Dopiero co wstał, a ciągle chciało mu się spać. Wtedy zrozumiał dlaczego tak się dzieje. Wciąż był w bojowej formie: skrzydła, rosłe rogi, szpony zamiast paznokci, blado-fioletowe runy na ramionach. Miał dwa wyjścia: albo zostawić tu dziewczyny i polecieć upolować coś na ząb, albo wyrwać rogi będące głównym źródłem wysysania jego zapasów many. Ale nie był w formie do łowów, sam ostro przemókł na deszczu i odczuwał znużenie. Od czasu do czasu zakaszlał, a w dłoni trzymał woreczek nieznanych ziół nie wiedząc co to jest. Mógłby się spytać którejś z dziewczyn, wszak nie zjawiły się ziółka znikąd, ale obecnie obie miały swoje kłopoty. Ny-Ny zrzucała skórkę (i czuł jej rozdrażnienie), a Shiyu mocno gorączkowała. Zmusił się więc do pogrzebania w pudłach, żeby odnaleźć jakąś książkę z bylinami, bo na to mu wyglądały wysuszone zielska.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pon 05 Maj 2014, 16:40
Może i pospaliby sobie dłużej, ale Ziemniak pokrzyżował te plany. Biedna jaszczurka nie była świadoma tego, że wilcza dziewczyna z krzykiem rzuci stworzonkiem w drugi kąt strychu. W czasie gdy wilczyca gramoliła się z Ukye, Ny-Ny dwoma susami przemknęła w kierunku jaszczurki i podniosła stworzonko, chowając w rękaw. Ziemniakowi nic większego się nie stało, ale biedak był skołowany – w końcu nie co dzień kończył jako przyrząd do rzutu w dal. Dziewczynka błyskawicznie wróciła na parapet splatając nogi i mrugając szarymi oczami.
Jednakże jej spojrzenie stało się pytające, gdy wilczyca wstała cała czerwona, po czym opadła pod ścianę. Wyczuła jej zdenerwowanie i coś… Chorego, tak wyczuła gorączkę. Rozmyty wzrok i chaos w głowie towarzyszący ogólnemu rozbiciu. Nawet Ziemniak był świadom, że nie jest z nią najlepiej, bo wysunąwszy pyszczek z rękawa łypnął czarnym koralikiem oczu na dziewczynę i nie wydawał się obrażony, za posłanie go w kąt. Na potwierdzenie, że bento sporządzone przez chorą jej smakowało Ny-Ny skinęła tylko poważnie szarą główką i zamachała ogonem. To, co się działo na strychu powoli zaczęło jej umykać.
Teraz oczy jaszczurzej panny stały się jeszcze większe, gdy ta zaczęła machać pięściami w nagłym zrywie chcąc komuś rzucić się do gardła… Komu? W każdym razie była zła, a jednocześnie zdezorientowana. Ukye również wstał, Ny-Ny czuła jak się jej przygląda i jak z powrotem układa dziewczynę na łóżku. Co do całej tej sytuacji, nie wiedziała za bardzo co się dzieje. Był Ukye, w swojej mroczniejszej postaci, ale nie czuła tej gęstej, złej many od niego, no i dziewczyna pachnąca wilkiem, wilgocią i podwyższoną temperaturą. Receptory w ciele pomagały Ny-Ny to wyczuć – w końcu była jaszczurką i ciepło lubiła. Siedząc na parapecie przyglądała się leżącej. Tak, guza już nie było na jej głowie, tak samo jak niechęci, ale ona sama przecież strzeliła ją ogonem jak z bicza w samoobronie.
Gdy demon podszedł do dziewczynki ze szklanką w dłoni uniosła spojrzenie, przekrzywiając głowę pytająco. Patrzył zagadkowo i badawczo, ale nie natarczywie. Cóż, skóra bielała i lada moment zacznie pękać, ujawniając świeżą, delikatną łuskę, która będzie potrzebowała trochę czasu by stwardnieć. Ny-Ny nie lubiła tego czasu, bowiem nawet pazury miała miękkie i nie licząc kłów była kompletnie bezbronna. Może dlatego tu zawitała? Znów skinęła głową, biorąc w szponiaste dłonie gorącą szklankę. Ziemniak wdrapał się na jej ramię i przyglądał jak demon nachyla się nad obezwładnioną gorączką wilczycą.
Dmuchając na wrzątek Ny-Ny obserwowała jak demon wyjmuje różne woreczki i pachnące proszki, które żywo przypominały jej zapach rośliny, którą zebrała za wskazaniem mnicha. Wonie były mocne i kręciły ją w nosie, aż kichnęła cienko. Dopiła herbatę w tym momencie, w którym Ukye podawał dziewczynie prowizoryczne lekarstwo. Z nim też nie było dobrze. Temperatura jego ciała też podskoczyła, chociaż musiał solidnie wymarznąć.
Gdy chłopak odszedł w kąt, grzebać miedzy książkami Ny-Ny zeszła z parapetu, zostawiając tam pustą szklankę i podeszła do łóżka, kucając na podłodze. Kaptur spadł, ujawniając poczochrane, bure włosy, duże oczy wpatrzone w dziewczynę i placki białej łuski na twarzyczce.
- Ona boli? – spytała, przekrzywiając głowę. Ktoś by powiedział głupie pytanie, ale dziewczynka nie pojęłaby ironii. Zdjęła jaszczurkę z ramienia i położyła na ramie łóżka. – Ziemniak przeprasza, Ziemniak nie straszył. – powiedziała tłumacząc przepraszający pisk zwierzaka, chociaż jako Pół-Zwierz wilczyca również rozumiała co do niej mówi.
Jej uwagę odwróciło szuranie kartonów i skrzynek i do nozdrzy Ny-Ny doleciał zapach kwiatów, którym przesiąkła jej kieszeń. Na czworakach, zostawiając Ziemniaka na łóżku, podeszła do Ukye, kucając jak zwierzę i machając ogonem, wpatrując się w to co robi. Pochyliła się, zbliżając nos do saszetki z ziołami, po czym wskazała ją palcem.
- Ukye nie będzie boleć. – powiedziała tylko tyle. Co więcej mogła? Tożsamości mnicha nie znała, ale czuła, że mówił prawdę, a ubranie w słów tamtego spotkania było ponad miarę jej możliwości. Demon musiałby zaufać dzikiej pannicy, choć, dla własnego bezpieczeństwa powinien zgłębić się w jakiś atlas.
Dając mu więcej przestrzeni Ny-Ny odeszła od Ukye i wróciła do łóżka, gdzie gorączkowała wilczyca. Nie znała jej imienia, ale nie przyszło i jej do głowy przedstawić się. Materac może i był niewielki, ale dziewczynka była jeszcze drobniejsza i chudsza, dlatego nie wydawało się, że jej postać będzie zawadzać. Wspięła się na łóżko, zwijając w ciasny kłębek obok nóg wilczycy. Ziemniak ułożył się na jej głowie, wyraźnie zadowolony, a spod półprzymkniętych powiek szare oczy zerkały czujnie na dziewczynę.
- Ona śpi. Ny-Ny pilnuje.
Nono
Nono
Admin Twórca
Liczba Postów : 573

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk200/200Strych Internatu R0te38  (200/200)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: https://images.tinypic.pl/i/01010/72mou3qg8uic.png
https://seishipbf.forumpolish.com/t473-karta-postaci-shiyu-nono-

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Wto 06 Maj 2014, 16:35
Co do obsesji na temat bliskości cielesnej to jest to prawdą. Jakoś nie przywykła do tego, że ktoś jest niej tak niebezpiecznie blisko, szczególnie jeśli jest to osobnik płci przeciwnej. Może Ukye odbiera to zupełnie inaczej, jak coś zupełnie normalnego, nie wychodzącego poza granice jakiejś normy. Nono natomiast lubiła mieć swój metr kwadratowy jedynie dla siebie. Nigdy nie związała się z nikim na tyle, by go z kimś dzielić. Stąd ta jej nietypowa reakcja na przybliżenie demona. Tak jak teraz, gdy ten postanowił chwycić ją za bark i przycisnąć do materaca łóżka. Znów zalała się większym niż od gorączki rumieńcem co było widać od razu. Mogłoby się nawet wydawać, że w jej złotych oczach stanęły łzy. Chyba z paniki. Powłoka ukazująca Shiyu jako zimną i twardą dziewczynę pękała ukazując to, co tak bardzo ukrywała przez lata.
- Dorwę go! - krzyknęła odwracając wzrok – Ale najpierw wyzdrowieję... - dodała. W końcu sama zrozumiała, że w takim stanie nie wygra z Kamaelem. Musi być w szczytowej formie by mu skopać ten stary, upadły tyłek. Leżała na plecach spokojnie, wpatrując się przez chwilę w sufit. Gdy się tylko podniosła, omal nie dostała zawału. Nie chodzi o herbatę oraz otulenie kocem, tylko o nagłe wepchnięcie w jej otwór gębowy jakiś medykamentów domowej roboty. Dziewczyna zaskoczona przewaliła się do tyłu spadając z łóżka prosto na głowę. Wyglądało to bardzo komicznie, szczególnie wtedy gdy wilczyca z zachłannością piła na szczęście odłożoną wcześniej herbatę, chcąc zniwelować gorzki smak ziółek. Chciała również jakoś zemścić się na demonie, ale ostatecznie zrezygnowała, rzucając w niego jedynie poduszką, którą miała pod ręką. W końcu nie można być wiecznie wrednym i złym.
Odetchnęła z ulgą siadając spokojnie na łóżku. Gdy chłopak odszedł na bok, to na horyzoncie pojawiła się jaszczurza współrasowa koleżanka. Wzruszyła ramionami, na jej pytanie. Nie bolało ją już nic. Nawet pieczenie ustało od biczów wodnych. Jedynie gorączka jej była kulą u nogi. No i może kichanie.
- Ny-Ny. - mruknęła otulając się kocem. Dziewczyna mówiła dziwnie, jakby wychowywała się razem z Tarzanem w dżungli. Zaraz, kto to Tarzan?
Pogłaskała jaszczurkę w geście przeprosin za wcześniejsze rzucanie nią. Została z nią chwilę sam na sam. Choć miała głupkowate imię, to była słodka. Uwielbiała zwierzęta, były cudne, słodkie i jako jedyne były dobrymi kompanami dla Nono. Wręcz idealnymi. Zero wredoty, sama wdzięczność nawet za to, że się tylko jest.
- Umm, ja... - przewróciła oczami gdy dziewczyna wróciła – Mam na imię Shiii... em, Nono. - uśmiechnęła się. Stwierdziła, że podanie drugiego imienia będzie bardziej zabawne. Ich imiona są podobne w brzmieniu, a i jej lepiej będzie wymówić to niż Shiyu.
Gdy ta ułożyła się w jej nogach to i w wilczycy obudziły się zwierzęce instynkty. Sama przesunęła się bliżej niej, również skulając w kłębek. Wyglądały teraz niemal jak psie szczeniaki okryte kocem. Nie wiedząc czemu, Nono chwyciła za kolejną poduszkę i rzuciła ponownie w Ukye. Tym razem szybko jednak się położyła by demon nie odgadł prędko która pół-zwierzaczka była odpowiedzialna za ten zamach.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Czw 08 Maj 2014, 09:46
Były mu obce większość manier czy zasad savoir-vivre, toteż nie widział w tym nic dziwnego jak nawet omyłkowe przylgnięcie dziewczyny do jego ciała. Zaaferowała się jak nie wiem jeszcze bardziej, kiedy podał jej nagle leki. Jak z kreskówki odskoczyła od ręki karmiciela i spadła z łóżka na głowę, żeby zaraz wypić całą herbatę z kubka. Chłopakowi w środku coś drgnęło, coś chciało się uwolnić na zewnątrz, jednak trzymany w niewidzialnych ryzach nie mógł uwolnić z siebie śmiechu. Wszystko zaraz było stłumione, i niestety mógł tylko westchnąć cicho i iść przebadać lektury z roślinami. Niedługo potem dostał pewien prezent.
To była poduszka od Shiyu, która wbiła się na róg demona. Czarnowłosy tylko skierował krótki wzrok na chorą. Mógł jej to darować, może faktycznie podał nieprofesjonalnie leki, ale powinna poczuć się lepiej. Zresztą Pół-Zwierzęta są o wiele odporniejsze od innych istot. Nawet rany goją się jak na psie. Wrócił więc do lektury analizując strona po stronie atlas z roślinami. Nie doszedł do żadnej podobnej rośliny, kiedy zaraz na kilka sekund zjawiła się przy nim zakapturzona dziewczynka. Powiedziała tylko tyle, że chłopakowi pomogą. O co dokładnie chodziło? Skinął głową, że zrozumiał, aczkolwiek dla pewności jeszcze przeszukiwał stronice zostawiając gości samym sobie. Nie był zbyt dobrym gospodarzem, chociaż herbaty im przyrządził.
Aż w końcu, w trzeciej księdze znalazł to czego chciał. Podsunął pod nos lekturę i wertował jej zawartość.
[You must be registered and logged in to see this image.]
Hibiscus Polarny
Właściwie Ketmia, rodzaj krzewów i roślin zielnych z rodziny ślazowatych. Należy do niego ok. 220 gatunków pochodzących z obszarów o ciepłym klimacie, aczkolwiek ten podgatunek wyraźnie wyróżnia się pod tym względem, ponieważ rośnie tylko w mroźnej, północnej części SeiShi. Pomaga na ciśnienie, ma dużo witaminy C, może zastąpić cukier. Roślinę więc uznaje się za w pełni jadalną.
Hm... ciekawe, nigdy nie słyszał o czymś takim. Być może bardziej kojarzył te odmiany z cieplejszych krain, gdyż nigdy nie wyruszał na lodowate terytoria wyspy. Tak czy inaczej usatysfakcjonowany zamknął księgę i zdecydował się na wypicie wywaru ze ziół. Potrzebował tylko kubka.
O, Brązowooka skończyła, dlatego też ponownie zbliżył się do parapetu, na którym zostawiła kubek i zbliżył się do łóżka, na którym obecnie siedziała przy Wilczycy. Tak z ciekawości zapytał jeszcze:
>Skąd Ny-Ny dostała te zioła?
Dopiero teraz zauważył, że miała małą jaszczurkę ze sobą, która łypnęła na niego czarnym koralikiem. Nie był zbyt dobrym opiekunem zwierząt (chociaż póki co [chyba] dobrze zajmował się Pół-Zwierzętami - obecnymi koleżankami), lecz miewał przebłyski, że chciał różne żywe istoty pogłaskać, podrapać za uchem - takie bardziej ludzkie odruchy niż kiedykolwiek. Nawet teraz subtelnie wyciągnął dłoń na Ziemniaka i opuszek wskazującego palca przejeżdżał ostrożnie po jego łuskowatej główce. Takie maleństwo tym bardziej nie przeszkadzało mu na strychu, aczkolwiek zastanawiał się jak to będzie w przyszłości wyglądać. Już zbyt wiele osób wie o jego azylu, toteż będzie musiał przenieść się w inne miejsce w najbliższej przyszłości. Może jak będzie już na tyle słonecznie, by łatwiej było przemierzać ciepłe noce z niewielkim tobołkiem swoich rzeczy. Oczywiście nic nie mówił o tym dziewczynom, bo i tak mają swoje zmartwienia. Ny-Nyś musi pozbyć się starej powłoki i wyzbyć się tego spięcia w oczekiwaniu na poprawę jakości swojej skóry, a Shiyu powinna jak najszybciej wyzdrowieć, by zmierzyć się z Kamaelem a później kontynuować przygotowania do wojny.
Wziął pusty kubek od Krótkowłosej i podszedł do czajnika ze wrzątkiem, aby i sobie zaparzyć napój z roślinkami. Swoją drogą... powinien powiedzieć także Małej Agentce w Kapturze o zbliżającym się niebezpieczeństwie, żeby mogła odpowiednio dostosować się do sytuacji. Także i ona przydałaby się na polu bitwy, lecz po reakcji Historyka na temat opowiedzenia przyszłego zdarzenia Wilczycy mógł przypuszczać, że nawet udział Ukye jest niemile widziany. A demon chciał się wyzwolić od tego starego demona jakim jest Lucyfer! Nienawidził go za wszystko, a jeszcze miał nad młodzieńcem naprawdę zbyt wielką władzę!
Oho, znów pomyślał negatywnie o swoim Ojcu Chrzestnym. Wypuścił kubek z ręki, który roztrzaskał się o podłogę i kucnął przy podłodze z zamkniętymi oczyma, a także ściśniętymi kłami. Znów ten drań chciał skarcić swego "synalka" za nieposłuszeństwo wobec jego Eminencji. Przyduszał jego krtań i tchawicę, niemal czuł jego silną łapę na szyi. Myśl trzeźwo, myśl! W kieszeni miał zioła, które podobno miały przynieść ulgę młodzieńcowi. Zaraz sięgnął po nie drżącą ręką i wpakował do ust, a wodę wypił prosto z czajnika, która ciurkami przelewała się po kącikach ust demona. Jednak nie mogły od razu zadziałać, na pewno potrzebowały trochę czasu na uaktywnienie swoich właściwości. I okazało się, że pomoc przyszła w postaci... kolejnej poduszki, którą oberwał w głowę i nadziała się na drugi róg. Wszystkie złe objawy przeszły jak ręką odjął, aż zdziwił się wielce. Mimo wszystko, kiedy odwrócił wzrok z kierunku uderzenia poduszki zobaczył ładny obrazek. Ny-Ny i Nono tuliły się ze sobą, jakby były rodzeństwem. Stał jak wryty z dwiema poduszkami wbitymi w rogi jak mięso na szaszłykach, i przyglądał się im z zaciekawieniem. Czyżby zdążyły się polubić po takim krótkim czasie? Wzrok miał łagodny, chociaż intencje nie do końca czyste, gdyż ostrożnie ściągnął balast z głowy i dzierżył w dłoniach dwa jaśki. O ile wiedział kto rzucił w niego pierwszą poduszką, to o tej drugiej nie miał pojęcia. Cóż, skoro się tak zbratały ze sobą, to pewnie Nono namówiła Ny-Ny do powtórzenia tego czynu. "Oddał" więc jednego jaśka w twarz Shiyu, a drugą wycelował w łuskowatą panienkę, i z założonymi rękoma na torsie bacznie im się przyglądał. Już nie był trupio-blady, a runy z ciała zniknęły. Tak samo jak skrzydła i rogi rozkruszyły się na popiół i rozsiały się po ziemi niczym czarny kurz. Wyglądał jak normalny chłopak, który oczekiwał na reakcję zaczepionych poduszkami dziewczyn.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 09 Maj 2014, 11:22
Dalej nic nie rozumiała, ale to jej kompletnie nie przeszkadzało.
- ShiNono… Nono? Nono. Ny-Ny, Nono. – powtórzyła swoim zwyczajem, nawet ona zauważyła podobieństwo tych imion. Spodobało się dziewczynce, bo uśmiechnęła się lekko obnażając kiełki i machnęła delikatnie ogonem.
Na pytanie Ukye obdarzyła go zamyślonym spojrzeniem. Zioła dostała od mnicha, który powiedział tylko tyle, że demonowi to pomoże. O niczym więcej nie było mowy a i ona sama nie potrafiła wywnioskować czegoś ponad to. Podczas gdy Ziemniak polizał chłopaka po palcu, którym ten go głaskał, Ny-Ny podrapała się po głowie. Łuska swędziała niemiłosiernie.
- On dał. On był w lesie w mieście. On pachniał ziemią. On powiedział, że Ukye nie będzie boleć. – streściła spotkanie z tym nieznajomym mężczyzną odzianym w długie szaty i z zagadkową aurą.
Gdy Nono zwinęła się w kłębek obok niej, zwierzęca część przeważyła. Wyczuwała w niej wilka i drapieżnika, ale walcząca z gorączką wilczyca nie emanowała złośliwością. Leżały ramię w ramię pod kocem, zwinięte właśnie jak szczeniaki, chociaż to określenie nie pasowało do Ny-Ny. Ziemniak wyraźnie przysypiał na szarych włosach, a dziewczynka zbliżyła nos do wilczycy i wysunęła język łapiąc jej wyraźniejszy zapach. Zioła mogły zaczynać działać, bo może się jej zdawało, ale było z nią lepiej. W geście zwierzęcej przyjaźni i wsparcia otarła policzek o ramię Nono, po czym wsparła brodę o własne ręce.
Jej wzrok podążył do zlewu. Powodem nie był odgłos stłuczonego szkła, ale gęsta, mroczna aura, za dobrze poznanego Nie-Ukye. Ny-Ny oczy zapaliły się na czerwono i spięła mięśnie, gotowa w każdej chwili syknąć, ugryźć albo wrzasnąć Sio, ale… Nono znowu rzuciła poduszką w demona i nieprzyjemna energia znikła, jakby nigdy nie było. Dziewczynka również uspokoiła się momentalnie, przymykając oczy i oddychając cicho.
Rozchylając powieki ujrzała, jak Ukye już w tej bardziej ludzkiej postaci trzyma dwie poduszki, obie posłane w jego kierunku przez Nono i patrzy na nie zagadkowo. Może Ny-Ny coś wyczuła, bo przekręciła główkę, ale nie uniknęła jaśka, który trafił ją w czubek głowy. Ułamek sekundy przed tym, widziała jak obrywa wilczyca. Wyprostowała się gwałtownie pod naporem poduszki, od impetu opierając od ścianę za sobą i usiadła na łóżku skołowana puchatym pociskiem. Trochę pierza wysypało się z przedziurawionej poduchy, a zdenerwowany Ziemniak prychał wspinając się na ramę łóżka. Ny-Ny syknęła uspokajająco, trzymając w dłoniach jaśka i spojrzała pytająco, na Nono a potem na Ukye.
- Ssskha! – parsknęła, ale bez strachu, ba, nawet z pewnego rodzaju śmiechem.
Jednak nawet ona pojęła proste zasady bitwy na poduszki, to też odrzuciła swój pocisk z całą swoją mizerną siłą w stronę demona. Potem, jakby chcąc schować się, albo sprowokować do podjęcia bójki naciągnęła koc na głowę ‘udając’ że jej nie ma.
Nono
Nono
Admin Twórca
Liczba Postów : 573

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk200/200Strych Internatu R0te38  (200/200)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: https://images.tinypic.pl/i/01010/72mou3qg8uic.png
https://seishipbf.forumpolish.com/t473-karta-postaci-shiyu-nono-

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pon 12 Maj 2014, 14:39
___ Zadowolona z tego, że nie została zdemaskowana postanowiła leżeć sobie dalej, a i nawet uciąć drzemkę skoro nie może robić nic innego w takim stanie. W sumie na upartego by poszła trenować, ale ten tutaj pilnujący dwóch pół-zwierzów niczym bodyguard Ukye jest dla niej przeszkodą. Nie rozumie dlaczego on jej pomaga - przecież spotkania zbyt miłego nie mieli. Zapewne gdyby nie ta cała bitwa to nie sprzymierzyliby się, tylko działali sobie nawzajem na nerwy do tej pory. Tu wejście butami, a tam podłożenie nogi na prostej drodze. No, przynajmniej Nono by tak robiła.
Byłoby jej przyjemnie i milutko, ale jej czyn nie mógł zostać bez kary. Na początku myślała, że to Ny-Ny oberwie się za nią, lecz ułamek sekundy po tym jak oberwała jaszczurzyca to oberwała i ona sama. Pierze z obu przedziurawionych poduszek unosiło się w powietrzu łaskocząc raz po raz nosy obecnych tu osób. Z początku Nono z  niemrawą miną wpatrywała się to na poduszkę, a to na Ukye i koleżankę, która rozbawiona czmychnęła na ramę łóżka i odrzucając poduszkę zasłoniła się kocem myśląc, że zniknęła.
___ - He... - czarnowłosa parsknęła cicho stłumionym śmiechem. Chwilę później jej wyraz radości nasilił się, nie mogła się wstrzymywać dłużej. Śmiech Shiyu, która zwykle siedzi z ponurą miną żniwiarza wypełnił ten pokój. Sama nie pamięta kiedy ostatnio śmiała się tak szczerze, z radości. Naście dni, naście miesięcy czy lat? Odkąd opuściła rodzinne strony to nie ma jakoś okazji do takich rzeczy przez co jest spostrzegana jako smutas i osoba nietowarzyska. W sumie do tej pory jej to nie przeszkadzało.
Otarła łzy z kącików oczu, a następnie chwyciła to co zostało z poduszki i cisnęła tym w stronę Ukye. Nie chciała być jedynym celem dla demona, dlatego chwyciła za koc, którym przykrywała się Ny-Ny i pociągnęła go mocno po czym zwinęła w kłębek rzucając również w jej poprzedni cel. By uniknąć kolejnych ciosów szybko skoczyła za blondwłosą przysłaniając się bezczelnie jej ciałem. Chwyciła ją za barki by nie mogła uciec i skuliła się. Hehe, jeśli demon będzie chciał w kogoś rzucać to tylko Ny-Ny.
Poczuła się lepiej. Nie miała pojęcia czy to zasługa leków czy chwilowe rozluźnienie się atmosfery. Gorączka wydawała się spadać, a kaszel i katar na chwilę ustąpiły. Kichnąć, kichnie - ale to za sprawą latających piórek. W każdym bądź razie, kto by się teraz tym przejmował?
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pon 12 Maj 2014, 15:24
Słowa wypowiadane przez Małą Agentkę miałyby logiczny ciąg, gdyby znał dokładnie tok rozumowania dziewczynki. Las w mieście? Może chodziło o park. Pachniał ziemią? Robotnik od prac ziemnych? Cóż, nie brał pod uwagę bardziej zagmatwanej prawdy jaką była wizyta mnicha z mieszanką ziół. Mimo wszystko spróbował i nie pożałował, tym bardziej, że choroba ustępowała, a w dodatku miał przeczucie, iż urósł w siłę i wigor, jakby zjadł kilka dusz. W sam raz na cały tydzień egzystowania bez zabijania.
Po chwili znajome skumały się ze sobą pod kocem Ny-Ny i obmyśliły plan działania. Ponownie zaatakowały demona tym, co miały w ręce. Dziurawe poduszki i stary koc poszły w ruch! No nie! Co to miało znaczyć?! Solidarność babska czy jak?! I jak miał wygrać taką nierówną potyczkę na poduszki, kiedy obrywał najczęściej? Niech mu ktoś wyjaśni, że to tylko zabawa, chociaż... chyba sam w końcu pojął.
>Huh?
Jakie to było ogromne zaskoczenie dla chłopaka widzieć i słyszeć śmiejące się dziewczyny. Ten śmiech przepełniający pomieszczenie pod dachem roiło się od radości i pierza latającego dookoła sprawiał, iż demon zdumiał się wielce robiąc przez chwilę wytrzeszcz. Obie dotąd dość ponure Pół-Zwierzęta chichrały się i w odwecie ciskały w młodzieńca poduszkami i kocem. Wypluł piórko z ust, które napatoczyło się, gdy ostatnia poduszka pacnęła go w twarz, kiedy miał coś powiedzieć na temat nie niszczenia jego własności.
Czas się odegrać!
Pochwycił w dłonie dwa rogi od koca i wskoczył na łóżko, by opatulić starym materiałem skulone przy sobie sylwetki Nono i Ny-Ny i pochwycić je w ten sposób jak Gargamel łapiący Smerfy w płócienny worek. Oczywiście nie okrywał im głów, przez co mogły swobodnie oddychać. Pojawił się wyszczerz zębów na twarzy Ukye, który mało co przypominał uśmiech, ale trzeba mu to wybaczyć - nie miał dotąd okazji szeroko okazywać rozbawienie. Przynajmniej widać było, że chciał się równie dobrze uśmiać co kompanki zabawy.
>En garde!
Chwycił wolną ręką największe piórko fruwające w powietrzu i obrócił je w palcach tak, by najdelikatniejsza, najbardziej puchata i miękka strona "oręża" skierować najpierw na Ny-Nyś. Była pierwsza do tego, by odsłonić za nią Wilczycę, także połaskotał kilkoma pociągnięciami po policzku Blondynkę, a później tym samym piórkiem gilgotał także Błękitnooką. Naprzemiennie "karał" towarzyszki, ażeby ich śmichy-chichy równomierne rozłożyć po całej przestrzeni poddasza. Sam dorzucał ostrożnie kilka swoich chichotów, jednak robił to w minimalistycznej porcji. Taki obrót wydarzeń był naprawdę nieoczekiwany, lecz nie ma na co narzekać. To zupełnie dla niego nowe doświadczenie, zwłaszcza z dwiema dziewczynami... bez innych kontekstów proszę!
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sro 14 Maj 2014, 12:12
Pierze latało wszędzie, a cała trójka na strychu dokazywała aż miło. O ile po Nono słychać było wyraźny śmiech, to Ny-Ny wydawała z siebie raz niskie raz wysokie, cienkie piski i syczenie. Nawet siedząc pod kocem machała ogonem jak szczeniak, a oczy zmieniły kolor – tym razem z podekscytowania. Skuliwszy się pod okryciem nasłuchiwała co się dzieje w pomieszczeniu, oczekując może kolejnego ciosu poduszką, gdy koc został z niej bez ostrzeżenia ściągnięty.
W chwili gdy dziewczynka przekręciła się wraz z kocem Nono skoczyła za nią, chowając się przed ewentualnym pierzastym pociskiem. Ny-Ny poczuła jej dłonie na barkach i przez chwilę patrzyła na Ukye, kompletnie nie rozumiejąc co się stało. On również wydawał się nie mniej zaskoczony, bo wytrzeszczał oczy patrząc na chichrające pannice. W końcu pojęła, że Nono zwyczajnie nie chce oberwać połową poduszki i spróbowała się przekręcić, kiedy jej ciało nagle się uniosło się do góry. Teraz ona, kompletnie skonfundowana rozejrzała się wokoło.
To Ukye złapał za koc, unosząc obie w powietrze. Ich głowy, ciemno i burowłosa wystawały obok siebie z krawędzi, stykając się skroniami. Ny-Ny zamrugała nie przestając syczeć. Zerknęła na demona, który szczerzył się z rozbawieniem… Choć i on nie miał w tym wprawy, bo jego wyszczerz trochę przywodził na myśl rozpostarte zębiska jakiegoś drapieżnika. W sumie przecież i Ny-Ny nie śmiała się dużo, ba, nawet nie wiedziała, że to śmiech, ale było jej jakoś… Lekko.
Gdy piórko musnęło poszarzałą łuskę zrobiła głupią minę. Przecież zrzucała skórę, całe ciało powoli przyoblekało się w coś, co można nazwać łuskowatą rękawiczką. Od samej szamotaniny na rękach nieco się złuszczyła, jakby lada moment miała odpaść a na policzkach pojawiły się pierwsze pęknięcia. Szczeliny ze świeżą skórą były bardzo wrażliwe nim stwardnieją i właśnie… Gdy o nie zahaczył czubek pióra Ny-Ny zaczął kręcić głową dostając ataku syczącego śmiechu.
- Sss… SsssSsssSsskha! Sssa! Ssskha!
Zanurkowała głową w worek z koca, niechcący kładąc się na wilczycy i nie mogąc opanować chichotu. Z nią widać było podobnie, bo obie sobie wtórowały wzajemnie, a co do demona… Cóż, też musiał mieć zabawę bo usłyszała jakiś cichy śmiech. W którejś chwili z dziury wysunęła się ręka Ny-Ny i… złapała Ukye za nos. Jasnoczerwone oko łypnęło z rozbawieniem i widać było, że sama dziewczynka nie ma zielonego pojęcia po co to zrobiła, ale syknęła śmiechem patrząc na chłopaka.
- Sss… Ssskha!
Nono
Nono
Admin Twórca
Liczba Postów : 573

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk200/200Strych Internatu R0te38  (200/200)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue220/220Strych Internatu Empty_bar_bleue  (220/220)
Strój: https://images.tinypic.pl/i/01010/72mou3qg8uic.png
https://seishipbf.forumpolish.com/t473-karta-postaci-shiyu-nono-

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Wto 20 Maj 2014, 18:26
No cóż, nie o to jej chodziło, gdy schowała się za małą Ny-Ny. Miała cichą nadzieje, że się jej upiecze, ale myliła się jak to czasem bywa. Sprytność Ukye okazała się być lepsza od tej Shiyu. Młodzieniec upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu, chwytając je w koc jak spłoszone myszy. W dodatku wilczyca miała straszne łaskotki w wielu miejscach i efekt przesuwania piórkiem po jej twarzy był komiczny. Zapewne słychać ją było w całym internacie, a nawet i dalej. No, ale musiał w końcu nastąpić kres tej zabawy. Gdy jaszczurka chwyciła demona za nos, dziewczyna postanowiła dać nogę. Wyskoczyła zwinnie z prowizorycznego worka i wylądowała z gracją na podłodze. Poprawiła w miarę rozczochrane włosy, a następnie spojrzała na dwójkę znajomych. W sumie pierwszy raz od jakiegoś czasu miała znajomych. Aż lód w jej sercu zaczął się powoli rozstapiać, ukazując prawdziwą, nie ukrywaną naturę Nono.
- Dobra, dobra, koniec tego dobrego. Patrzcie co WY narobiliście tu dobrego. - pokazała ząbki aż po kły wpatrując się w to pobojowisko jakie zrobili. Zamachała gwałtownie ogonem, posyłając kępkę piór w ich stronę, po czym wpadła na genialny pomysł. Rozejrzała się po pomieszczeniu, a następnie zaczęła grzebać po większych szafkach i zaglądać w kąty. W końcu, znalazła to co chciała. Dwie miotły, które chyba wiele już w swoim drewnianym życiu przeżyły. Rzuciła je w stronę Ny-Ny i Ukye. Przecież sama nie będzie zamiatać tego bałaganu, to zbyt wiele roboty jak dla jednej osoby. Sama, posłużyła się własnym ogonem robiąc z niego miotełkę. W milczeniu robiła swoje. Zaczęła głęboko myśleć nad tym wszystkim. Wszystkim - czyli bitwie i jej wpływie na Shiyu. Coś tak złego działa na nią pozytywnie, zmieniła swoje zachowanie, odzywa się do innych bez konieczności bicia się chwilę później. Nie wiedziała czy to dobrze, czy źle. Jeśli znów ktoś ją zrani gdy tylko zaufa? To byłby koniec Nono. Z drugiej strony, może to być bilet do lepszego życia, nie wypełnionego nienawiścią i sztucznością... to dopiero impas.
Ogoniasta była tak zajęta rozmyślami, że prawie wypadła przez otwarte okno na poddaszu. W porę jednak zatrzymała się. Spojrzała w dół. Pogoda dopisywała, słońce ogrzewało jej czarną czuprynę, aż chciało się jej wyjść na zewnątrz, jednak kichnięcie oraz dostrzeżenie brudu na ubraniu ochłodziło jej zapędy. Musi wziąć prysznic i przebrać się w czyste ubrania, ale to u siebie. Pora opuścić tą dwójkę.
- Spotkamy się później. Muszę w końcu dorwać Kamaela. - wytarła swój ogon z kurzu i drobniejszych piór po czym udała się w stronę drzwi. Spojrzała jeszcze na Ukye oraz Ny-Ny i... zamachała im z lekkim, niepewnym uśmiechem. Nacisnęła klamkę, zeszła w dół, prosto do swojego pokoju.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Pią 23 Maj 2014, 14:56
Zabawa wydawała się przednia. Wszyscy się śmiali na swój sposób i rozładowywali złe akumulatory, by podładować je dobrymi bateriami. Pierze latało dookoła jak chciało częściowo przysłaniając rozrywkę zebranych osób. Ny-Ny zdołała się odwdzięczyć za porwanie w koc. Tylko czemu musiała chwycić go za nos? Śmiała się niemal bez przerwy, to musiało jej więc też sprawiać radość. Uśmiechnął się zadziornie i odpłacił się kolejnymi łaskotkami, żeby oddać za naruszenie obiektu twarzowego, o. Pomagał sobie jednym z piór, których było dostatecznie sporo.
Tak czy inaczej zrobili także sporo bałaganu, a pierwsza dostrzegła wycofująca się z pola bitwy Błękitnooka. Rzuciła w ich kierunku nawet miotły i zwaliła winę na siedzącą na łóżku parkę.
>Jakie "Wy"? Jakie "Wy"? Odezwała się Święta!
Wystawił nawet język w jej kierunku i zaśmiał się pod koniec. Bezczelna! W końcu faktycznie wziął się do roboty i za porządki jednocześnie. Powoli rumieńce znikały ustępując zamyślonej minie - czyli bardzo podobnie jak u Uszatej, która bardzo sprawnie wywijała swoją kitą i zamiatała jak za pięć starych mioteł. I tak chociaż trochę odciążył dziewczynę z obowiązku, a zgromadzone pierze upchał póki co do starego worka po kartoflach. Jak znajdzie wolną chwilę, zeszyje poduszki z tymi piórami wewnątrz. Nie stać go na nowe, a kraść nie zamierzał - przynajmniej nie teraz. Przyjmował gości, którzy dobrze się bawili, ale wiadomo, iż co dobre szybko się kończy.
Pierwszą, którą zakończyła imprezę, była Shiyu. Chciała dać wycisk nauczycielowi z historii, na co mrugnął parokroć oczyma. Aby już wyzdrowiała? Chyba tak. Nie zataiła tego we słowach do nich skierowanych. Zakręciła się z gracją koło drzwi i pożegnała się niepewnie, ale tak uroczo z punktu widzenia młodzieńca, że zbaraniał i na ten delikatny uśmiech lekko zarumienił się. Sam chłopak niemrawo (ale nie dlatego że nie chciał, tylko że nie był przyzwyczajony) pomachał na pożegnanie wpatrując się w odchodzącą Wilczycę. Podniósł kącik ust tak jakby na dodanie otuch, że da sobie radę (no bo da!) z Kamaelem i pokaże mu swoją wartość. Dla demona stała się kimś bliższym niż koleżanką z klasy. Nie miał odwagi jej o tym powiedzieć wtedy, kiedy wracali z wyprawy treningowo-przygotowawczej, sam nawet nie umie sprecyzować kim dla niego jest teraz Wilczyca. Nigdy dotąd nie posiadał nikogo, kogo by chciał chronić, nie dopuścić do zranienia się... gdyby trzeba było to... oddałby życie za nią. Jeśli tak mógłby uratować ją od złego, nie wahałby się. Chociaż z drugiej strony jeśli ćwiczenia będą w takim tempie poprawiać jej kondycję i styl walki, to kto wie - być może nie będzie potrzebować jego wsparcia. Duża z niej dziewczyna, ma charakter i nie waha się go użyć. Z czasem nabierze doświadczenia, a wtedy nawet Anioł Miecza nabierze do niej szacunku.
Opuścił dłoń wzdłuż swojego ciała rozchylając jeszcze na moment usta w kierunku wyjścia z poddasza.
>Do później...
Dopowiedział już jakby do siebie i patrzył się jeszcze przez chwilę we drzwi. Może myślał, że Shiyu jeszcze wróci? Westchnął i trochę zmarkotniał, aczkolwiek przypomniał sobie, że jeszcze ma innego gościa w swoich progach, do którego zdążył się już wcześniej przywiązać. Aż dziwne, że samotny młodzieniec tak nagle chciał czerpać z towarzystwa dziewczyn jak tylko mógł. Jakby przewidywał, iż to były ostatnie takie błogie chwile jak spędzone na strychu dzisiejszego dnia. Przejechał dłonią po włosach jednocześnie odwracając się na pięcie i stanął przy łóżku, na którym siedziała Szarooka ze swoim niesamowitym, jaszczurzym ogonem. Musiał jej powiedzieć to co nieuniknione, aby ją uświadomić o zagrożeniu czyhającym nad całą wyspą.
>Ny-Nyś... -zaczął niepewnie siadając obok niej na łóżku i starając się utrzymać kontakt wzrokowy, przyszedł czas na trudny temat- ...chciałbym wpierw podziękować Ci za te zioła i towarzystwo. Teraz moja kolej, aby spłacić dług.
Spuścił na moment wzrok na swoje ściśnięte dłonie, które trzymały koc zwinięty byle-jak na materacu. Jak mógłby najprościej przekazać Małej Agentce o niebezpieczeństwie jakie grozi nie tylko jej, ale i całej populacji na wyspie? Ostrożnie utkwił fioletowe tęczówki w jej dużych patrzałkach. Najprostsze wyrazy czasami są bardziej wymowne od filozoficznych stwierdzeń. A najlepiej, jeśli użyć skrótów myślowych, które są bliższe danej osobie, do której chce się przemówić. Pamiętał pewien zwrot, który może chociaż trochę pomóc zrozumieć sytuację.
>Nie-Ukye chce zniszczyć wszystko i wszystkich. Ny-Ny, Ukye, Nono, Kamael, każda żywa istota - umrze. Trzeba się bronić, walczyć, działać. Pomogę Ci, Nono i Kamael także.
Ostrożnie objął ją ramieniem i przybliżył się do niej, a drugą ręką ostrożnie podniósł podbródek i utkwił swoje ślepia w jej oczka. Mogła poczuć drżenie jego ciała, że naprawdę się bał tej bliskiej przyszłości. Nawet nie dlatego, że dojdzie do niej, ale były marne szanse, żeby młodzieniec wyszedł z tej batalii cało. Zwłaszcza, kiedy Lucyfer mógł dowolnie manipulować zgłodniałym demonem. Nie znał planów Uzurpatora, ale wiedział, że są szczególnie okrutne, skoro zechciał wydać wojnę światowi żywych.
Delikatnie przejechał kciukiem po jej łuszczącym się policzku i dodał już ciszej:
>Nie pozwolę Ci umrzeć, nawet jakbym miał to przypłacić życiem, rozumiesz?
Spuścił głowę i ostatni raz przejechał palcem po jej policzku, po czym wstał z łóżka i stanął przed oknem opierając ręce o parapet. To samo słońce, które skłoniło przedtem Shiyu do wyjścia na zewnątrz, przyprawiało demona o jeszcze większy smutek. Dzięki Ny-Nyś i Uszatej posmakował szczęścia w swojej nędznej egzystencji, tym bardziej nie chciał rozstawać się z życiem. Piękna pogoda wcale nie zwiastowała tego, co ma przynieść przyszłość. Dlaczego nie wydusił z siebie i nie powiedział o tym Nono, że jest głęboko uwikłany w intrygę Arcydiabła? Widać było po nim, że sumienie go gryzło. Powinien powiedzieć to samo, na co odważył się powiedzieć Ogoniastej. Jeśli tego nie zrobi, może go uznać za kłamcę, oszusta, najemnika Szatana, jego sojusznika a nie jej i reszty, która stanie po stronie dobra.
Tkwił tak w oknie i nie odzywał się popadając w zgryzotę ze zmartwień. Dlaczego dopuścił do siebie blisko tak wspaniałe osoby jak Ny-Nyś, Nono czy Kamael? Może dlatego, by poczuć ich wolność także we swoich żyłach, w swoim ciele, w swoim oddechu? Jeśli tak, to był egoistą, gdyż kiedy stanie po stronie zła nie z własnej woli... to oni - we większym czy mniejszym stopniu - będą postawieni w bardzo niezręcznej sytuacji. Za tym wszystkim musiało się coś kryć, nie od tak przecież zawiera znajomości z kimkolwiek. Coś musiało być na rzeczy, ale co takiego? Na parapecie zjawiło się samotne piórko - czysto białe, lśniące we świetle słońca. Wziął go w dwa palce i przyglądał się lotce. Sam nie wiedział dlaczego, ale skojarzyło mu się z anielską rasą. Czy oni wiedzą o zbliżającej się wojnie? I czy nie potraktują młodzieńca jako wroga? Rodziło się mnóstwo pytań, na co sposępniał zupełnie i stał wciąż nieruchomo przed oknem z widokiem na panoramę miasta.
Ny-Ny
Ny-Ny
Liczba Postów : 89

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk250/250Strych Internatu R0te38  (250/250)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue270/270Strych Internatu Empty_bar_bleue  (270/270)
Strój: Za duża, czarna, stara bluza.
https://seishipbf.forumpolish.com/t475-ny-ny

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 24 Maj 2014, 13:12
Zabawa się skończyła i Ny-Ny siedziała na łóżku po turecku, od czubka ogona po koniec nosa obsypana piórami. Białe puchate łuki opadały wolno na podłogę, a dziewczynka zezowała lekko na maleńkie piórko tkwiące na jej nosie. Zdmuchnęła je i otrzepała bluzę, machając ogonem w zamyśleniu. Przed chwilą śmiała się. Podobała się jej taka zabawa, ba, nie było w tym nic złego, ale nigdy jakoś okazji nie miała by się tak rozluźnić. Czasem ganiała się w lesie z różnymi zwierzętami, albo tarzała z przydomowymi Burkami w trawie, ale to był ot, taka sobie zabawa… To się jakoś różniło od zawijania w koc i bitwy na poduszki.
Strych wyglądał upiornie. Pióra latały w każdą stronę, a te, które posłała w jej stronę Nono, sprawiły, że kichnęła cienko, wysuwając rozwidlony język. Zaraz to do jej rąk trafiła miotła, na którą Ny-Ny spojrzała wielkimi oczami, nie wiedząc czego wilczyca po niej oczekuje. Puknęła pazurem w trzonek, obwąchała, wyczuwając zwietrzałą woń detergentu do drewna, a nawet spróbowała ugryźć, wykrzywiając się komicznie. Wróciła pytającym wzrokiem na demona i wilczyce, ale oboje zamyśleni machali miotłami, choć w przypadku Nono, za szczotkę robił jej własny ogon. Ny-Ny spróbowała naśladować ich ruchy, ale niewiele to dało, bo poruszając o wiele za dużą miotłą nie potrafiła zgarnąć pierza. Wyglądała jak skrzat domowy z wielkim badylem w dłoniach. W końcu odłożyła przyrząd na bok i usiadła na powrót na łóżku. Nie rozumiała całego ‘pomysłu’ sprzątania, ale postanowiła się nie mieszać, szarymi oczami śledząc poczynania pewnej pary i zastanawiała się po co w ogóle to robią…
Nono wychodząc spojrzała na jaszczurkę, a ta obdarzyła ją uważnym, ale ciekawym spojrzeniem. W słowniku Ny-Ny nie było czegoś takiego, że ktoś odejdzie, albo wróci. To ona wymykała się i wracała, a gdy kogoś długo nie wiedziała… Po prostu do niego szła. Wilczyca powinna się zdziwić, widząc dziewczynkę siedzącą w kucki na parapecie jej pokoju.
Ny-Ny machnęła leniwie ogonem i wzięła go w dłonie, przejeżdżając palcem po pęknięciach na łusce. Spróbowała podważyć kawałek martwej skóry paznokciem, ale delikatnie ją zapiekło – znak, że warstwa pod spodem jest zbyt świeża i delikatna.
Nie spodziewała się, że Ukye usiądzie obok, może dlatego nie spuszczała z niego oczu przez dłuższy moment. W chwili, gdy już chciała powrócić do badania ogona, jednocześnie słuchając, jakieś iskry w fioletowych tęczówkach kazały jej wytężyć słuch. Przekręciła lekko głowę słuchając jego słów.
Czuła, że Nie-Ukye jest zły… Zniszczyć? Nie rozumiała tego słowa. Umrą? Zginą, znikną… Nie rozumiała tego rodzaju zagrożenia. Widmo dla niej nie istniało, bo trudno było jej stwierdzić czym jest przyszłość. Gdy niebezpieczeństwo się zbliżało, atakowała, broniła się, uciekała – ale z góry przewidzieć, że coś takiego się stanie… Że coś nadejdzie... Tak jak w przypadku demona, nie czuła strachu przed nim, a tylko Nie-Ukye sprawiał, że zamieniała się w syczącą jaszczurkę. Oczywiście tylko wtedy, gdy się pojawiał – kiedy go nie było, jakby nie istniał. Tak samo było teraz – dopóki bezpośrednio nie wyczuwała groźby nadciągającej wojny, nie wiedziała z czym ma do czynienia, a tym bardziej czym w ogóle ta ‘wojna’ miałaby być…
Jednak nie była tak ograniczona. Powaga i drżenie demona w jakiś sposób nią poruszyły. W pierwszym odruchu gdy ujął jej twarz mogłaby się wyrwać, ale wpatrywała się w niego uważnie, bardziej przejęta jego zachowaniem niż wagą słów. Pogłaskał ją po policzku, szepnął i puścił, odchodząc do okna. Pozostawił Ny-Ny siedzącą  ze skrzyżowanymi nogami na łóżku, próbującą połączyć te wszystkie kawałki w całość.
To była trudna sztuka i bez ogródek, nie udała się tak od razu.
Ny-Ny wstała i bezszelestnie stanęła obok demona, opierając ramiona o parapet, a brodę o dłonie. Lubiła ten widok za oknem jego poddasza. Jak kiedyś opowiadała Ukye, lubiła patrzeć na ludzi, anioły, wampiry, całą tę menażerię na ulicach. Jeśli wszyscy mają umrzeć… To będzie strasznie pusto.
Stali tak chwilę w milczeniu, dopóki dziewczynka nie przymknęła powiek i cicho nie przemówiła.
- Ny-Ny nic nie wie. Ny-Ny nie rozumie. Ny-Ny nie wie jak… Ale Ukye powie, to Ny-Ny będzie gryźć. – rozchyliła lekko oczy wpatrując się w plac przed szkołą. – Ny-Ny widzi i słucha, ale Ny-Ny nie rozumie… Jeśli Ny-Ny ma drapać, to Nie-Ukye. Ny-Ny nie chce by Ukye bolało. Ny-Ny nie chce by Łapę, Kama, Nono bolało.
Dziewczynka zacinała się, ostrożnie dopierała słowa z ubogiego słownika, tworząc może nie najdłuższą, ale najważniejszą wypowiedź w życiu. Nastrój od zabawnego, przez ciszę zmienił się diametralnie. Niemy niepokój zawisł na poddaszu.
Oparła czoło ramiona, chowając twarz w cieniu materiału bluzy. Nie drżała. Nie trzęsła się, nie lamentowała… Ale jedna, potem druga kropla spadła bezgłośnie na skrzypiącą podłogę. Coś najprawdopodobniej będzie się działo. Coś strasznego. Może wyczuwa widmo, albo… Przestraszyły ją te słowa. Przypomniał się jej widok demona wśród czarnej krwi, leżącego pomiędzy skrzynkami z drugiej strony strychu. Tak się jej skojarzyła sugestia niebezpieczeństwa ze śmiercią.
- Ny-Ny pomoże, ale Ny-Ny nie wie jak. – głos dziewczynki był przytłumiony, ale pełen dziwnego napięcia. – Ny-Ny nie chce by ich bolało.
Ukye
Ukye
Liczba Postów : 237

POSTAĆ:
HP:
Strych Internatu 9tkhzk300/300Strych Internatu R0te38  (300/300)
Mana:
Strych Internatu Left_bar_bleue300/300Strych Internatu Empty_bar_bleue  (300/300)
Strój: Czarny płaszcz (który przemienia w czarne błoniaste skrzydła), czarne przedramienniki, czarne spodnie, stalowe okucia tu i ówdzie, wysokie czarne buty. Obecnie także bandaże na ciele.
https://seishipbf.forumpolish.com/t383-karta-postaci-ukye

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Sob 24 Maj 2014, 15:23
Myśli toczyły się szybciej i wolniej, burzliwie i mniej, ale delikatne skrzypnięcie podłogi obok i obecność Ogoniastej tuż obok wyrwały go z przemyśleń. Kątem oka obserwował zachowanie dziewczynki, która musiała trawić słowa wypowiadane przez młodzieńca. Cisza przeciągała się, lecz dopiero Ny-Ny zgodziła się ją przerwać cichym przemówieniem. Od pierwszego zdania wyczuł zrozumiany niepokój w głosie i słowach Burookiej. Odwrócił się ostrożnie na pięcie w jej stronę i słuchał uważnie, nawet jak patrzyła się akurat na plac przed szkołą. Rozmówczyni tłumaczyła się, że chłopak swoimi uwagami nie do końca dał do zrozumienia jakie zagrożenie nad nimi wisi, jednocześnie stwierdziła, że nie chce niczyjego bólu. Mądrze mówiła, miała czyste serduszko. Niestety od tego wszystkiego jej humor spadł łeb na szyję i skryła uroczą twarzyczkę w długich rękawach. Podłoga pod nią nabierała ciemniejszych plamek od wilgoci spływających z jej oczu, i dopiero to wzruszyło sumieniem młodzieńca, bo ten prawie natychmiast klęknął przed Ny-Nyś i drżącymi rękoma objął jej drobne ciałko wtulając ją w siebie i delikatnie głaszcząc w tyle głowy.
Już dobrze - chciał to powiedzieć, ale ścisnęło go gardło i przytuleniem dał do zrozumienia, że już wszystko w porządku.
Pocieszał teraz nie tylko Małą Gadzinkę, ale i samego siebie tym gestem. W jedności istot o dobrych intencjach tkwiła nadzieja. Nie może być przyczyną ich upadku na duchu. Ostrożnie odsunął tors od Pół-Zwierzęcia i starł zgiętym, odwróconym od strony zewnętrznej do wrażliwej skóry palcem zdejmując te najświeższe kropelki łez. Ciężko mu było znieść widok symbolu smutku jakim był właśnie słonawy płyn z oczu dziewczynki. Chciał ostrzec współlokatorkę, lecz przez barierę komunikacyjną nie wyłapywała całego sensu słów. Ale mimo to przyjęła to do wiadomości w sposób szczególny. Miała bardzo mocno rozwinięty instynkt, wyczulenie na wahania zachowań czy zdrowia innych - to bardzo przydatne atrybuty w walce. Bo wbrew pozorom nie będzie musiał już wracać do tego tematu, aż do momentu rychłego nadejścia, albo kiedy przyjdzie im razem poćwiczyć w tej sprawie.
Nie jest głupia, jest po prostu nieucywilizowana, a to niekiedy staje się zaletą niżeli wadą.
Wreszcie puścił dziewczynkę i wstał z klęku na jedno kolano, żeby łagodnym spojrzeniem obdarzyć drobną towarzyszkę. Wiedział, że ma w sobie potencjał, tak różny od jego, czy Shiyu (chociaż w pewnym sensie bardziej spokrewiony), tym bardziej od Kamaela, ale wcale nie gorszy, wręcz przeciwnie. Nie miał tylko okazji go zobaczyć, lecz miał takie przeczucie. Sięgnął jeszcze dłonią w kierunku jej głowy.
>Wiesz więcej niż myślisz, Ny-Ny. -powiedział lekko czochrając ją po czuprynce- Tylko nie wszyscy są to w stanie dostrzec.
Sam demon miewał problemy ze zrozumieniem sensu słów Krótkowłosej, mimo wszystko coraz szybciej uczył się jej spostrzegania na świat. Był świadom, iż wszystkiego nie jest w stanie przyswoić, chociażby jej łącznego, nieoddzielnego trybu życia jako człowieka i zwierzęcia w jednym, chyląc się bardziej ku jaszczurzym genom. Nie zniechęcało go to jednak i naprawdę dążył do nawiązania szczególnej więzi opartej na partnerstwie i przyjaźni, ale o tyle niezwykłej, że wzbogaconą o ich łączne, trudne historie, a także charaktery. Coś unikatowego.
Jeszcze raz rzucił spojrzeniem przed siebie na przechodniów, ich rozmowy, szurania butów, ich kolorowe i różnorodne ubrania. Żaden z nich nie wiedział o tym co ta dwójka na poddaszu Internatu i dwie inne osoby. Nie mogą jednak z tego powodu odcinać się w zupełności od rzeczywistości i tylko czekać na apokalipsę. Trening to jedno, lecz takie rozładowanie napięcia jak bitwa na poduszki naprawdę pomogło.
Trzeba trochę rozluźnić atmosferę, bo przez jego słowa i łezki Ny-Ny ciążyła na obojgu niepotrzebnie. Sięgając dalej wzrokiem na panoramę, prawie że na linii horyzontu dostrzegł plażę. Tak, to mogłoby być dobre rozwiązanie. Ochłodziliby się - każdy na swój sposób, ale o tym Ukye nie wiedział.
>Spacer po plaży?
Zapytał nagle przekręcając głowę na bok i spoglądając uważnie na dziewczynkę. Siedzenie na strychu, na którym już niejedno się działo, nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Chociaż z drugiej strony nie wiedział jak to do końca jest z tym jak schodzi łuskowaty naskórek i czy ten fakt nie naraża świeżej skóry na dodatkowe narażenie się na promienie słoneczne.
Sponsored content

Strych Internatu Empty Re: Strych Internatu

Powrót do góry
Similar topics
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach