Sala lekcyjna klas II
Sro 27 Lis 2013, 19:52
[You must be registered and logged in to see this image.]
Tu lekcje mają klasy II. Widać ewidentnie, że klasa z rozszerzoną nauką historii Seishi - wszędzie wisiały mapy, portrety znanych ludzi, wokoło było bardzo dużo dat. Poza tym klasa jak klasa, ławki akurat na dwadzieścia osób, katedra i tablica.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 12:24
Wszedł do klasy w dość nietypowy sposób - przez okno. Pomimo, że sala znajdowała się na drugim piętrze, demon nie miał trudności w przeskoczeniu z drzewa na parapet, a później odchylenie skrzydła szyby. Wślizgnął się na parkiet prawie bezszelestnie, aczkolwiek musiał zdziwić się "odźwierny", gdy otworzył kluczem pomieszczenie i zastał demona w ostatniej ławce zanurzonego w myślach. Ukye nawet nie skierował wzroku na dorosłego, by wiedzieć iż czuje jego spojrzenie na ramionach. No co? Jest punktualnie? Jest. Niech nie czepia się szczegółów.
Lekcja jeszcze się nie zaczęła, człowiek z administracji przygotowywał materiały, inni uczniowie także zajmowali krzesła w różnych rzędach, mało kto zwrócił uwagę na Czarnowłosego skrytego w półcieniu. Może nie chcieli tam patrzeć, gdyż młodzieniec miał podły nastrój i emanował nieprzyjemną aurą już od samego ranka. Trudno było sprecyzować dlaczego. Podejrzewał, że to wina tłumu, do którego nigdy nie przywykł. Gdzie się nie obejrzał, ktoś był i emanował Maną. Nie potrafił się skupiać na lekcjach z tego powodu, toteż miał spore zaległości i nadganiał materiał w swoim "mieszkaniu", co wiadomo jest o wiele gorszą metodą nauczania. Mnożyły się wtedy pytania, na które nie był w stanie odpowiedzieć, a później tylko jeszcze bardziej denerwował się i prędko porzucał myśl o samokształceniu.
Zostało tylko kilka wolnych miejsc na spóźnialskich, w tym miejsce w ławce sąsiadującej obok ławki demona. Tak na dobrą sprawę, wszystkie możliwe krzesła w najbliższym otoczeniu Fioletowookiego były puste. Nie podnosił ślepi znad notatnika, by unikać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Przygryzł jednym kłem wargę i oczekiwał na pierwsze zajęcia od dłuższej przerwy w uczestniczeniu w zajęciach. Obawiał się sporych zaległości, ale to nie nowość dla chłopaka. Już trzeci raz kiblował w tej klasie - dwa razy nie przebrnął na kolejny rok. Tylko dzięki "umowie" jeszcze mógł ostatni raz podołać nauce i przyłożyć się do lepszych rezultatów niż same jedynki. Nie stać było go na indywidualne nauczanie, zresztą często bywało tak, że opuszczał zajęcia na kilka tygodni i nie mógł wbić się w rytm programu edukacyjnego, który nie czekał na Ukye.
Przyszedł nauczyciel, wparowało jeszcze trzech uczniów, szybkie sprawdzenie obecności i rozpoczęły się pierwsze zajęcia z historii. Tak jak myślał demon, nie orientował się w temacie zajęć, i co prawda próbował poukładać chronologicznie zdarzenia poruszane przez wykładowcę, ale wysiłek poszedł na marne, kiedy do uszu demona dotarły, jego zdaniem, przekłamane słowa nauczyciela:
-...bez większych problemów Aniołowie przejęli z rąk demonów setki tysięcy jeńców...
"Bez większych problemów"?! Ożywił się i wyprostował się na krześle. Ręce nerwowo splotły się nad zeszytem i powstrzymywał się przed czymś niepowołanym. Sam był świadkiem tamtych dziejów, to dzięki jego szaleńczej szarży na Archaniołów kilku Świętych upadło, był chaos i tylko Opatrzność Boża sprawiła, że Ochrona Najwyższego unieruchomiła Ukye od dalszej walki! Dziecię Eminencji wbiło silnie paznokcie w naskórek i zacisnął zęby. Od tego momentu przestał uważać na zajęciach myśląc tylko o zemście za tamto upokorzenie. Nauczyciel widząc podenerwowanie demona rzucił kąśliwą uwagę:
-...i chociaż istnieją wyjątki, które uważają inaczej niż znakomita większość, nikt nie podważy zwycięstwa Aniołów w 1918 roku. Prawda Ukye?
Wykładowca uśmiechnął się miło i ciepło w kierunku Czarnowłosego, który znieruchomiał od wypowiedzenia jego imienia. Aż przeszły mu ciarki po plecach. Wszyscy odwrócili się w jego stronę i patrzyli na wskroś. Siląc się z samym sobą skręcił głowę w kierunku ściany nie chcąc odpowiedzieć na pytanie postawione przez nauczyciela. Ten ostatni uśmiechnął się szerzej i powiedział łagodnym głosem do klasy:
-Hm, na to wygląda, że Wasz kolega zna inną teorię. Wszyscy chętnie wysłuchaliby pogląd Ukye, nie mam racji? Na za tydzień przygotuje więc referat na dzisiejszy temat. Możecie mu o tym przypominać codziennie, by nie zapomniał o zadaniu. To wszystko na dzisiaj, do zobaczenia.
Rozległ się dzwonek, który oznajmił przerwę. Demon nie odwracał ślepi od ściany, zupełnie rozbity przez niezwykle chamskie zagranie wykładowcy. Większość uczniów opuściła salę udając się do kolejki po drugie śniadanie, ale Fioletowooki nie drgnął z miejsca. Siedząc w półcieniu tłumił w sobie gniew. Teraz był pewny, że po zajęciach będzie musiał zjeść co najmniej jedną duszę, żeby nie ześwirować i nabrać sił, by nie dawać się tak wytrącać łatwo z równowagi. Nałożył na usta skrawek czarnego golfu i ponownie ścisnął pięści w nadziei, iż jakoś będzie w stanie chociażby przesiedzieć do końca pozostałych lekcji.
Lekcja jeszcze się nie zaczęła, człowiek z administracji przygotowywał materiały, inni uczniowie także zajmowali krzesła w różnych rzędach, mało kto zwrócił uwagę na Czarnowłosego skrytego w półcieniu. Może nie chcieli tam patrzeć, gdyż młodzieniec miał podły nastrój i emanował nieprzyjemną aurą już od samego ranka. Trudno było sprecyzować dlaczego. Podejrzewał, że to wina tłumu, do którego nigdy nie przywykł. Gdzie się nie obejrzał, ktoś był i emanował Maną. Nie potrafił się skupiać na lekcjach z tego powodu, toteż miał spore zaległości i nadganiał materiał w swoim "mieszkaniu", co wiadomo jest o wiele gorszą metodą nauczania. Mnożyły się wtedy pytania, na które nie był w stanie odpowiedzieć, a później tylko jeszcze bardziej denerwował się i prędko porzucał myśl o samokształceniu.
Zostało tylko kilka wolnych miejsc na spóźnialskich, w tym miejsce w ławce sąsiadującej obok ławki demona. Tak na dobrą sprawę, wszystkie możliwe krzesła w najbliższym otoczeniu Fioletowookiego były puste. Nie podnosił ślepi znad notatnika, by unikać kontaktu wzrokowego z kimkolwiek. Przygryzł jednym kłem wargę i oczekiwał na pierwsze zajęcia od dłuższej przerwy w uczestniczeniu w zajęciach. Obawiał się sporych zaległości, ale to nie nowość dla chłopaka. Już trzeci raz kiblował w tej klasie - dwa razy nie przebrnął na kolejny rok. Tylko dzięki "umowie" jeszcze mógł ostatni raz podołać nauce i przyłożyć się do lepszych rezultatów niż same jedynki. Nie stać było go na indywidualne nauczanie, zresztą często bywało tak, że opuszczał zajęcia na kilka tygodni i nie mógł wbić się w rytm programu edukacyjnego, który nie czekał na Ukye.
Przyszedł nauczyciel, wparowało jeszcze trzech uczniów, szybkie sprawdzenie obecności i rozpoczęły się pierwsze zajęcia z historii. Tak jak myślał demon, nie orientował się w temacie zajęć, i co prawda próbował poukładać chronologicznie zdarzenia poruszane przez wykładowcę, ale wysiłek poszedł na marne, kiedy do uszu demona dotarły, jego zdaniem, przekłamane słowa nauczyciela:
-...bez większych problemów Aniołowie przejęli z rąk demonów setki tysięcy jeńców...
"Bez większych problemów"?! Ożywił się i wyprostował się na krześle. Ręce nerwowo splotły się nad zeszytem i powstrzymywał się przed czymś niepowołanym. Sam był świadkiem tamtych dziejów, to dzięki jego szaleńczej szarży na Archaniołów kilku Świętych upadło, był chaos i tylko Opatrzność Boża sprawiła, że Ochrona Najwyższego unieruchomiła Ukye od dalszej walki! Dziecię Eminencji wbiło silnie paznokcie w naskórek i zacisnął zęby. Od tego momentu przestał uważać na zajęciach myśląc tylko o zemście za tamto upokorzenie. Nauczyciel widząc podenerwowanie demona rzucił kąśliwą uwagę:
-...i chociaż istnieją wyjątki, które uważają inaczej niż znakomita większość, nikt nie podważy zwycięstwa Aniołów w 1918 roku. Prawda Ukye?
Wykładowca uśmiechnął się miło i ciepło w kierunku Czarnowłosego, który znieruchomiał od wypowiedzenia jego imienia. Aż przeszły mu ciarki po plecach. Wszyscy odwrócili się w jego stronę i patrzyli na wskroś. Siląc się z samym sobą skręcił głowę w kierunku ściany nie chcąc odpowiedzieć na pytanie postawione przez nauczyciela. Ten ostatni uśmiechnął się szerzej i powiedział łagodnym głosem do klasy:
-Hm, na to wygląda, że Wasz kolega zna inną teorię. Wszyscy chętnie wysłuchaliby pogląd Ukye, nie mam racji? Na za tydzień przygotuje więc referat na dzisiejszy temat. Możecie mu o tym przypominać codziennie, by nie zapomniał o zadaniu. To wszystko na dzisiaj, do zobaczenia.
Rozległ się dzwonek, który oznajmił przerwę. Demon nie odwracał ślepi od ściany, zupełnie rozbity przez niezwykle chamskie zagranie wykładowcy. Większość uczniów opuściła salę udając się do kolejki po drugie śniadanie, ale Fioletowooki nie drgnął z miejsca. Siedząc w półcieniu tłumił w sobie gniew. Teraz był pewny, że po zajęciach będzie musiał zjeść co najmniej jedną duszę, żeby nie ześwirować i nabrać sił, by nie dawać się tak wytrącać łatwo z równowagi. Nałożył na usta skrawek czarnego golfu i ponownie ścisnął pięści w nadziei, iż jakoś będzie w stanie chociażby przesiedzieć do końca pozostałych lekcji.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 14:46
___ - Przepraszam, że się nie pojawiłam na pierwszej lekcji. - przy wejściu do sali rozległ się nowy dla siedzącego w sali demona głos. Wilcza dziewczyna stała za rozsuwanymi drzwiami rozmawiając z nauczycielem. Złapała go w ostatniej chwili, mogła wytłumaczyć się z małej nieobecności.
___- Nie szkodzi, ale powiedz mi - co się takiego stało? - spytał nauczyciel bazgrząc coś w dzienniku.
___ - Pan Psycholog mnie zaczepiał. Dostarczy usprawiedliwienie. - powiedziała streszczając całe zdarzenie sprzed bramy najlepiej jak tylko potrafiła. Najchętniej by powiedziała co wyczyniał z jej ogonem, ale wolała na razie milczeć i nie robić sobie zbędnych problemów koło nosa.
___- W porządku. - mruknął po czym odsuwając drzwi do sali wskazał dziewczynie miejsce, które powinna zająć. Ta się ukłoniła nisko po czym weszła wgłąb klasy. Było tutaj prawie pusto. Kilka osób siedziało w małych grupkach zajadając się swoim drugim śniadaniem z pudełka. Na ten widok, aż dziewczynie zaburczało w brzuchu. Swoje bento oddała tamtej dziewczynie. Powinna zajść do automatu by sobie coś kupić, ale to za chwilę.
Podeszła do swojej ławki. Znajdowała się tuż obok dziwnego chłopaka, od którego czuć było bardzo wyraźnie demona. Po krótkim przyglądnięciu się mu kątem oka usiadła na krześle wypakowując rzeczy z torby. Na początku robiła to powoli, lecz z każdą kolejną rzeczą, jaką rzucała na ławkę jej ruchy robiły się coraz bardziej nerwowe. Najwyraźniej czegoś szukała i tego się nie doszukała bo na końcu palnęła łbem o blat. Ruszyła kilka razy uszami oraz wilczym ogonem.
___ - "Zapomniałam portfelaaaa..." - jęknęła w myślach wzdychając głęboko. Odwróciła głowę w stronę demonicznego kolegi. Nie odezwała się, tak po prostu się na niego gapiła ze zmrużonymi oczami. Z głodu zaczęła mieć dziwnie psychiczne myśli. - "Oszołomię go zeszytem, wywalę przez okno i okradnę z pieniędzy..." - to była jej pierwsza myśl, lecz za chwilę się opanowała. Była głodna jak... WILK!
Musiała teraz wyglądać bardzo zabawnie. Nie dość, że patrzyła na Ukye jak na obiad to jeszcze śliniła się do tego. Mógł to odebrać na wiele sposobów - Idiotka, albo zakochana wariatka. W sumie obie wersje zbiegały się do tego, że Nono jest niepoprawna.
___- Nie szkodzi, ale powiedz mi - co się takiego stało? - spytał nauczyciel bazgrząc coś w dzienniku.
___ - Pan Psycholog mnie zaczepiał. Dostarczy usprawiedliwienie. - powiedziała streszczając całe zdarzenie sprzed bramy najlepiej jak tylko potrafiła. Najchętniej by powiedziała co wyczyniał z jej ogonem, ale wolała na razie milczeć i nie robić sobie zbędnych problemów koło nosa.
___- W porządku. - mruknął po czym odsuwając drzwi do sali wskazał dziewczynie miejsce, które powinna zająć. Ta się ukłoniła nisko po czym weszła wgłąb klasy. Było tutaj prawie pusto. Kilka osób siedziało w małych grupkach zajadając się swoim drugim śniadaniem z pudełka. Na ten widok, aż dziewczynie zaburczało w brzuchu. Swoje bento oddała tamtej dziewczynie. Powinna zajść do automatu by sobie coś kupić, ale to za chwilę.
Podeszła do swojej ławki. Znajdowała się tuż obok dziwnego chłopaka, od którego czuć było bardzo wyraźnie demona. Po krótkim przyglądnięciu się mu kątem oka usiadła na krześle wypakowując rzeczy z torby. Na początku robiła to powoli, lecz z każdą kolejną rzeczą, jaką rzucała na ławkę jej ruchy robiły się coraz bardziej nerwowe. Najwyraźniej czegoś szukała i tego się nie doszukała bo na końcu palnęła łbem o blat. Ruszyła kilka razy uszami oraz wilczym ogonem.
___ - "Zapomniałam portfelaaaa..." - jęknęła w myślach wzdychając głęboko. Odwróciła głowę w stronę demonicznego kolegi. Nie odezwała się, tak po prostu się na niego gapiła ze zmrużonymi oczami. Z głodu zaczęła mieć dziwnie psychiczne myśli. - "Oszołomię go zeszytem, wywalę przez okno i okradnę z pieniędzy..." - to była jej pierwsza myśl, lecz za chwilę się opanowała. Była głodna jak... WILK!
Musiała teraz wyglądać bardzo zabawnie. Nie dość, że patrzyła na Ukye jak na obiad to jeszcze śliniła się do tego. Mógł to odebrać na wiele sposobów - Idiotka, albo zakochana wariatka. W sumie obie wersje zbiegały się do tego, że Nono jest niepoprawna.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 15:35
Młodzieniec nic nie jadł na przerwie z przyczyn wiadomych, po prostu siedział i zajęty opanowywaniem się usłyszał dziewczęcy głos i całą rozmowę za drzwiami. Ktoś rozmawiał z wrednym nauczycielem i usprawiedliwiał się z powodu nieobecności. Wiedział o tym, że trzeba takie sprawy załatwiać od ręki, bo później mają wątpliwości co do zwolnienia. Dyrekcja nie cierpi osób, które notorycznie wagarują. Trochę uniósł brwi ku górze słysząc, że powodem zatrzymania był Psycholog. No, może w końcu na zajęcia będą uczęszczać inne demony, nie tylko on. Ktoś kto miał utarczkę z władzą nie mógł być do końca dobry. Co prawda nie znał powodu, ale miło jest sobie pofantazjować, by nie myśleć o ziemskich sprawach, co nie?
Wreszcie ujrzał osobę, która zjawiła się po pogadance z profesorem. W oczy młodzieńcowi rzucił się puszysty ogon, który prawie co połaskotał demona w nos, ale krótkie oględziny dziewczyny wystarczyły, by stwierdzić o upadku tezy o współbratymcowi. Nienaganna figura, złote oczy, jasna ale nie blada skóra i ciemnoszare włosy dopełniły wizerunek przeciwny Grzesznikowi, a będąc bliższy Pół-Zwierzęciu. Ciche mamrotanie z ust młodzieńca wskazywało, iż trochę przeliczył się z oceną rozmowy za drzwiami. Tak to już bywa.
Nie musiał długo czekać na dalsze, ukradkowe obserwacje dziewczyny, która zajęła miejsce obok demona. Spoglądał kątem oka jak rośnie stosik rzeczy (teraz wiedział ile może pomieścić się w damskiej torbie) na stoliku dziewczyny i jak koleżanka coraz bardziej nerwowo przetrząsała każdą przegródkę. Musiała czegoś szukać. Wyraz coraz większego niezadowolenia malował się na jej twarzy, i w tej chwili skrzyżowały się ich spojrzenia. Czarnowłosy skręcił niemrawo głowę w jej kierunku i w ciszy lustrowali się wzajemnie w ciszy. Aczkolwiek... po jej minie i oczach widać było, iż myśli nad czymś konkretnym. Tylko o czym... lub o kim?
O Ukye?
Tylko osoba, która mogłaby zakochać się w demonie, byłaby idiotką i wariatką w jednym. Czy idiotą i wariatem. Nawet nie przeszło mu coś takiego po głowie, że ktoś darzy go innym uczuciem od obojętności czy nienawiści. Nie wiedział co to jest miłość. Od samego więc początku uważał, iż Brunetka z ogonem i uszami wilka patrzy na niego wilkiem, bo miała wilczy apetyt. I co z tego, że wyobrażenia innych o Nono mogły określać jej zachowanie jako niepoprawne, ale dla Fioletowookiego nie miało większego znaczenia. Sam daleko odbiegał od normy, toteż nie patrzył na dziewczynę z wyższością co z lekkim frasunkiem, ponieważ chciała coś zjeść. Oj tak, głód u Pół-Zwierzaka jest niebezpieczny (chyba że jest się Pół-Karpiem), dlatego trzeba było działać.
Wyciągnął dłoń przed siebie w kierunku plecaka pozostawionego przez jednego z uczniów, aby wystrzelić kilka pajęczych nici i przysunąć do siebie kradziony przedmiot. Bez większego oporu otworzył zamek i zanurzył rękę wyjmując pudełko śniadaniowe losowej osoby. Nie wiedział co tam się znajduje, i czy to jadalne dla Wilczycy, ale to już nie jego zmartwienie. Wyjął jedzenie w folii na swoją ławkę, zamknął pudełko, wsadził je do środka i jakby nic odrzucił je prawie że idealnie na swoje miejsce. Gdyby nie to, że w pomieszczeniu byli świadkowie, byłaby to kradzież doskonała. Pochwycił zapakowany posiłek do ręki i jawnie, powoli położył jedzenie na sąsiednią ławkę, na stosik z rzeczami Złotookiej. Utkwił na moment swoje ślepia w oczach koleżanki, jakby chcąc powiedzieć "Lepszy rydz niż nic", a później kilka osób odważyło się zakłócić "pogadankę" demona z Wilczycą, żeby wykrzyczeć swoje morały i to, że poskarżą się dyrekcji o wybryku demona. Zdawało się, że Ukye nie przyjmuje ich słów do wiadomości jakby zamyślił się mocno wlepiwszy bezwiednie wzrok w zeszyt pod łokciami. Miał gorsze zmartwienia niż skradzione drugie śniadanie, a przynajmniej jedna z kilku głodnych osób na sali sobie poje. Osoba poszkodowana mogła zabrać ze sobą plecak nie kusząc losu. Jej wina, nie jego. Ci koledzy i koleżanki, które drażnią obecnie Ukye "mało przekonującymi" argumentami, mogli po prostu być na tyle mili i poczęstować przybyłą uczennicę, a nie kłócić się o głupi posiłek, i to nie własny a jakiegoś nieobecnego w tej chwili ucznia.
Wreszcie ujrzał osobę, która zjawiła się po pogadance z profesorem. W oczy młodzieńcowi rzucił się puszysty ogon, który prawie co połaskotał demona w nos, ale krótkie oględziny dziewczyny wystarczyły, by stwierdzić o upadku tezy o współbratymcowi. Nienaganna figura, złote oczy, jasna ale nie blada skóra i ciemnoszare włosy dopełniły wizerunek przeciwny Grzesznikowi, a będąc bliższy Pół-Zwierzęciu. Ciche mamrotanie z ust młodzieńca wskazywało, iż trochę przeliczył się z oceną rozmowy za drzwiami. Tak to już bywa.
Nie musiał długo czekać na dalsze, ukradkowe obserwacje dziewczyny, która zajęła miejsce obok demona. Spoglądał kątem oka jak rośnie stosik rzeczy (teraz wiedział ile może pomieścić się w damskiej torbie) na stoliku dziewczyny i jak koleżanka coraz bardziej nerwowo przetrząsała każdą przegródkę. Musiała czegoś szukać. Wyraz coraz większego niezadowolenia malował się na jej twarzy, i w tej chwili skrzyżowały się ich spojrzenia. Czarnowłosy skręcił niemrawo głowę w jej kierunku i w ciszy lustrowali się wzajemnie w ciszy. Aczkolwiek... po jej minie i oczach widać było, iż myśli nad czymś konkretnym. Tylko o czym... lub o kim?
O Ukye?
Tylko osoba, która mogłaby zakochać się w demonie, byłaby idiotką i wariatką w jednym. Czy idiotą i wariatem. Nawet nie przeszło mu coś takiego po głowie, że ktoś darzy go innym uczuciem od obojętności czy nienawiści. Nie wiedział co to jest miłość. Od samego więc początku uważał, iż Brunetka z ogonem i uszami wilka patrzy na niego wilkiem, bo miała wilczy apetyt. I co z tego, że wyobrażenia innych o Nono mogły określać jej zachowanie jako niepoprawne, ale dla Fioletowookiego nie miało większego znaczenia. Sam daleko odbiegał od normy, toteż nie patrzył na dziewczynę z wyższością co z lekkim frasunkiem, ponieważ chciała coś zjeść. Oj tak, głód u Pół-Zwierzaka jest niebezpieczny (chyba że jest się Pół-Karpiem), dlatego trzeba było działać.
Wyciągnął dłoń przed siebie w kierunku plecaka pozostawionego przez jednego z uczniów, aby wystrzelić kilka pajęczych nici i przysunąć do siebie kradziony przedmiot. Bez większego oporu otworzył zamek i zanurzył rękę wyjmując pudełko śniadaniowe losowej osoby. Nie wiedział co tam się znajduje, i czy to jadalne dla Wilczycy, ale to już nie jego zmartwienie. Wyjął jedzenie w folii na swoją ławkę, zamknął pudełko, wsadził je do środka i jakby nic odrzucił je prawie że idealnie na swoje miejsce. Gdyby nie to, że w pomieszczeniu byli świadkowie, byłaby to kradzież doskonała. Pochwycił zapakowany posiłek do ręki i jawnie, powoli położył jedzenie na sąsiednią ławkę, na stosik z rzeczami Złotookiej. Utkwił na moment swoje ślepia w oczach koleżanki, jakby chcąc powiedzieć "Lepszy rydz niż nic", a później kilka osób odważyło się zakłócić "pogadankę" demona z Wilczycą, żeby wykrzyczeć swoje morały i to, że poskarżą się dyrekcji o wybryku demona. Zdawało się, że Ukye nie przyjmuje ich słów do wiadomości jakby zamyślił się mocno wlepiwszy bezwiednie wzrok w zeszyt pod łokciami. Miał gorsze zmartwienia niż skradzione drugie śniadanie, a przynajmniej jedna z kilku głodnych osób na sali sobie poje. Osoba poszkodowana mogła zabrać ze sobą plecak nie kusząc losu. Jej wina, nie jego. Ci koledzy i koleżanki, które drażnią obecnie Ukye "mało przekonującymi" argumentami, mogli po prostu być na tyle mili i poczęstować przybyłą uczennicę, a nie kłócić się o głupi posiłek, i to nie własny a jakiegoś nieobecnego w tej chwili ucznia.
- GośćGość
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 16:32
Mourn miał naprawdę pracowity dzień. Choć pierwszy miesiąc w szkole zawsze jest najbardziej pracowity i związany z papierkową robotą, to kolejne były istnym rajem. Nie musiał robić praktycznie nic, tylko po upominać dzieciaki, poradzić im coś lub, co akurat lubił najbardziej, psychicznie się poznęcać nad nimi. Ale żeby aż tyle zwalać na barki biednego pedagoga?
Odrzucenie przez ogoniastą i zaatakowanie jego męskości położonej poniżej brzucha, odbierał jako osobistą tragedie. Niejednokrotnie widział w serialach jak uczennica zakochała się w swym nauczycielu i odwrotnie. Większość takich programów była przepełniona tak wielkim kiczem, że telewizor skończył na śmietniku wraz z kilkoma innymi rzeczami, lecz ktoś musiał to w końcu wymyślić! Pomysły o miłości czy bardziej cielesnych rzeczach nie biorą się znikąd. Ktoś musiał tego doświadczyć, opisać a następnie nagrać.
Ale pomijając sytuacje z tą dziewczyną, pozostawało jeszcze to dziecko. Dzikie, brudne i w pewnym stopniu niewygodne. Z jednej strony od dawna nie widział tak ciekawej istoty, z drugiej, jeśli zacznie paplać ozorem wokoło o lisach i o nim, to nie będzie musiał długo czekać aż ktoś się do niego zgłosi z pytaniami. Nie bał się tego co może nastąpić, chciał po prostu tego uniknąć jak najdłużej się dało. Takie życie było wygodniejsze.
Rozmyślania przerwał mu jeden z nauczycieli, wychowawca klasy 2A, na którego wpadł na korytarzu.
-Ach, właśnie do Pana zmierzałem. - szybko skłamał dostosowując się do sytuacji i przypominając sobie, że zwolnił jego wychowankę - Zatrzymałem jedną z Pana uczennic dziś rano. - nauczyciel podziękował za potwierdzenie informacji i zanotował coś w dzienniku po czym poszedł w swoją stronę. Dzięki temu poznał także imię wilczycy. ~Hmm. 2A. Widzę, że dużo tam ciekawych osobistości.~ pomyślał, po czym niewiele myśląc skierował swoje kroki do klasy historycznej.
Nie przepadał za tą klasą. Historia wykładana tutaj często była przekłamana, nie żeby brzydził się kłamstwem czy coś, ale wolał trzymać się z dala od czegoś gdzie może być wspomniany pewien lis o dziewięciu ogonach.
Stanął przed drzwiami klasy w momencie jakiejś awantury. Dotarło do niego kilka słów, jedzenie, dyrektor i imię. Ukye. Iscar cicho zaśmiał się pod nosem słysząc awanturę. Wielokrotnie słyszał o Panu Key który miał problemy z nauką i oblewał klasę raz za razem. Zresztą lista jego wybryków była długa. Kamer w szkole jest dużo, choć wandale lub młodzież lubi je niszczyć czy zaklejać jakimś paskudztwem, to zarejestrowały sporo ciekawych rzeczy.
Mourn opanował śmiech, przyjął groźną i poważną postawę po czym gwałtownie i szybko wszedł do klasy.
-Co tu się dzieje?- powiedział podniesionym głosem a oburzeni uczniowie zaraz mu wyłożyli całą sytuacje przy okazji wytykając palcami Ukye. - W szkole ma panować cisza i spokój. - powiedział głośniej przekrzykując dzieciarnie. - Opuścić klasę i wyjść na zewnątrz cieszyć się słońcem i tlenem. - wskazał dłonią w stronę drzwi nakazując wyjście - Key, Wolf. Zostajecie. - rzucił do niech poważnym tonem, nawet nie patrząc w ich stronę a gdy reszta uczniów opuściła sale Is odwrócił się do delikwentów i podsunął sobie krzesło.
-A więc, Ukye. - zaczął patrząc się cały czas na Shiyu - Kradzież jedzenia, w celu pomocy innymi jest zła. To zły uczynek, grzech jak inni wolą. - mówił nieprzerwanie patrząc się na uszy dziewczyny, po czym spojrzał głęboko w oczy chłopaka i dodał - Dobrymi chęciami jest Piekło wybrukowane...nieprawdaż? - uśmiechnął się, doskonale zdawał sobie sprawę, że siedzi przed nim demon. Gry słowne i zagadki bawiły Iscara, często także je wykorzystywał w swoich małych psychicznych torturach na nieposłusznych uczniach, lecz to nie było teraz celem. Ciekawiła go reakcja młodego, ot co.
Odrzucenie przez ogoniastą i zaatakowanie jego męskości położonej poniżej brzucha, odbierał jako osobistą tragedie. Niejednokrotnie widział w serialach jak uczennica zakochała się w swym nauczycielu i odwrotnie. Większość takich programów była przepełniona tak wielkim kiczem, że telewizor skończył na śmietniku wraz z kilkoma innymi rzeczami, lecz ktoś musiał to w końcu wymyślić! Pomysły o miłości czy bardziej cielesnych rzeczach nie biorą się znikąd. Ktoś musiał tego doświadczyć, opisać a następnie nagrać.
Ale pomijając sytuacje z tą dziewczyną, pozostawało jeszcze to dziecko. Dzikie, brudne i w pewnym stopniu niewygodne. Z jednej strony od dawna nie widział tak ciekawej istoty, z drugiej, jeśli zacznie paplać ozorem wokoło o lisach i o nim, to nie będzie musiał długo czekać aż ktoś się do niego zgłosi z pytaniami. Nie bał się tego co może nastąpić, chciał po prostu tego uniknąć jak najdłużej się dało. Takie życie było wygodniejsze.
Rozmyślania przerwał mu jeden z nauczycieli, wychowawca klasy 2A, na którego wpadł na korytarzu.
-Ach, właśnie do Pana zmierzałem. - szybko skłamał dostosowując się do sytuacji i przypominając sobie, że zwolnił jego wychowankę - Zatrzymałem jedną z Pana uczennic dziś rano. - nauczyciel podziękował za potwierdzenie informacji i zanotował coś w dzienniku po czym poszedł w swoją stronę. Dzięki temu poznał także imię wilczycy. ~Hmm. 2A. Widzę, że dużo tam ciekawych osobistości.~ pomyślał, po czym niewiele myśląc skierował swoje kroki do klasy historycznej.
Nie przepadał za tą klasą. Historia wykładana tutaj często była przekłamana, nie żeby brzydził się kłamstwem czy coś, ale wolał trzymać się z dala od czegoś gdzie może być wspomniany pewien lis o dziewięciu ogonach.
Stanął przed drzwiami klasy w momencie jakiejś awantury. Dotarło do niego kilka słów, jedzenie, dyrektor i imię. Ukye. Iscar cicho zaśmiał się pod nosem słysząc awanturę. Wielokrotnie słyszał o Panu Key który miał problemy z nauką i oblewał klasę raz za razem. Zresztą lista jego wybryków była długa. Kamer w szkole jest dużo, choć wandale lub młodzież lubi je niszczyć czy zaklejać jakimś paskudztwem, to zarejestrowały sporo ciekawych rzeczy.
Mourn opanował śmiech, przyjął groźną i poważną postawę po czym gwałtownie i szybko wszedł do klasy.
-Co tu się dzieje?- powiedział podniesionym głosem a oburzeni uczniowie zaraz mu wyłożyli całą sytuacje przy okazji wytykając palcami Ukye. - W szkole ma panować cisza i spokój. - powiedział głośniej przekrzykując dzieciarnie. - Opuścić klasę i wyjść na zewnątrz cieszyć się słońcem i tlenem. - wskazał dłonią w stronę drzwi nakazując wyjście - Key, Wolf. Zostajecie. - rzucił do niech poważnym tonem, nawet nie patrząc w ich stronę a gdy reszta uczniów opuściła sale Is odwrócił się do delikwentów i podsunął sobie krzesło.
-A więc, Ukye. - zaczął patrząc się cały czas na Shiyu - Kradzież jedzenia, w celu pomocy innymi jest zła. To zły uczynek, grzech jak inni wolą. - mówił nieprzerwanie patrząc się na uszy dziewczyny, po czym spojrzał głęboko w oczy chłopaka i dodał - Dobrymi chęciami jest Piekło wybrukowane...nieprawdaż? - uśmiechnął się, doskonale zdawał sobie sprawę, że siedzi przed nim demon. Gry słowne i zagadki bawiły Iscara, często także je wykorzystywał w swoich małych psychicznych torturach na nieposłusznych uczniach, lecz to nie było teraz celem. Ciekawiła go reakcja młodego, ot co.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 19:21
Jej gapienie się jak sroka w gnat przyniosło skutki. Choć nie do końca takie jak chciała, ale marudzić nie można było. Gdy cała klasa awanturowała się, to Shiyu jakby nigdy nic pochłaniała zawartość bento jakiegoś kolegi/koleżanki z klasy zupełnie nie przejmując się szumem w klasie. Jeśli wilk jest głodny to nie panuje nad swoimi zwierzęcymi odruchami. Gdyby nie zaspokoiła głodu pewnie byłaby tykającą bombą, którą można w każdej chwili "wybuchnąć". Wtedy o siniaki od Shiyu łatwo.
Omal się nie zadławiła przeżuwanym właśnie kawałkiem mięsa gdy jej oczy zobaczyły wchodzącego do klasy Psychologa. Poklepała się po klatce piersiowej wywracając na krześle do tyłu. Upadła z hukiem na podłogę lecz za chwilę się podniosła. Przełknęła kęs mięsa, a następnie badawczym spojrzeniem ogarnęła Is'a. Nie wyglądała na zadowoloną z jego obecności. Był natarczywy, czego chciał od Nono!? Zboczony PSYCHOLOG!
___ - Wrrr... - Warknęła krótko gdy ten po ogłoszeniu wszystkim by wyszli przysiadł się do dwójki. Spojrzała kątem oka na siedzącego obok demonicznego kolegę by sprawdzić co on o tym sądzi. Jasnowłosy patrzył się na Shiyu, a ona na niego tak jakby chciała wygrać tą batalię wzrokową. Obydwoje przegrali, bo ten spojrzał na Ukye, a ona zajęła się dokańczaniem jedzenia. Gdy skończyła odłożyła wszystko ładnie złożona na stolik po czym złożyła ręce oraz spuściła łepek.
___ - Gochisoosama* - mruknęła prawie, że niesłyszalnie, a następnie wstała, ale tylko po to by wyrzucić zbędne śmieci do kosza. Wróciła na miejsce, siadając na krześle jak zwierz - nogami na miejscu pupy. Odkręciła butelkę z wodą po czym opróżniła jej zawartość tak szybko jak tylko mogła, a następnie odetchnęła głęboko czując, że wszystkie nerwy spowodowane głodem minęły - Kto by na tym padołku przejmował się grzechami? Thy. - skomentowała jego słowa. Poruszyła kilka razy wilczymi uszami. - Widziałam jak się na nie gapisz. Je też chcesz podotykać zboczeńcu? - Zmrużyła oczy, a następnie zakryła swoje skarby na głowie rękoma dla bezpieczeństwa. Zastanawiała się dlaczego chciał by ona tu została.
*gochisoosama - dziękuję za posiłek.
Omal się nie zadławiła przeżuwanym właśnie kawałkiem mięsa gdy jej oczy zobaczyły wchodzącego do klasy Psychologa. Poklepała się po klatce piersiowej wywracając na krześle do tyłu. Upadła z hukiem na podłogę lecz za chwilę się podniosła. Przełknęła kęs mięsa, a następnie badawczym spojrzeniem ogarnęła Is'a. Nie wyglądała na zadowoloną z jego obecności. Był natarczywy, czego chciał od Nono!? Zboczony PSYCHOLOG!
___ - Wrrr... - Warknęła krótko gdy ten po ogłoszeniu wszystkim by wyszli przysiadł się do dwójki. Spojrzała kątem oka na siedzącego obok demonicznego kolegę by sprawdzić co on o tym sądzi. Jasnowłosy patrzył się na Shiyu, a ona na niego tak jakby chciała wygrać tą batalię wzrokową. Obydwoje przegrali, bo ten spojrzał na Ukye, a ona zajęła się dokańczaniem jedzenia. Gdy skończyła odłożyła wszystko ładnie złożona na stolik po czym złożyła ręce oraz spuściła łepek.
___ - Gochisoosama* - mruknęła prawie, że niesłyszalnie, a następnie wstała, ale tylko po to by wyrzucić zbędne śmieci do kosza. Wróciła na miejsce, siadając na krześle jak zwierz - nogami na miejscu pupy. Odkręciła butelkę z wodą po czym opróżniła jej zawartość tak szybko jak tylko mogła, a następnie odetchnęła głęboko czując, że wszystkie nerwy spowodowane głodem minęły - Kto by na tym padołku przejmował się grzechami? Thy. - skomentowała jego słowa. Poruszyła kilka razy wilczymi uszami. - Widziałam jak się na nie gapisz. Je też chcesz podotykać zboczeńcu? - Zmrużyła oczy, a następnie zakryła swoje skarby na głowie rękoma dla bezpieczeństwa. Zastanawiała się dlaczego chciał by ona tu została.
*gochisoosama - dziękuję za posiłek.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 19:58
Szumy ustąpiły, gdy do sali wkroczył... wspominany Psycholog. Tak, znał go aż za dobrze. Gdy wpadał w groźniejsze sprzeczki, wandalizm, bezczeszczenie mienia szkolnego, najczęściej odwiedzał gabinet tego pracownika uczelni. Odbywały się długie rozmowy, które bardziej przypominały monolog ze względu na brak odpowiedzi ze strony demona albo tylko zdawkowe, pojedyncze słowa. Dziwne, że jeszcze nie wyleciał z terenów szkoły w Anielskim Mieście za to wszystko. Być może kadra nauczycielska powzięła szczytny cel, aby wpoić część wiedzy niepokornemu demonowi i ogłosić wszem i wobec, że są bardzo wykształceni, a wiedzę potrafią przekazać nawet "specjalnym" jednostkom. Bo co niby innego?
Białowłosy wyprosił wszystkich z sali, nawet świadków zdarzenia, i zostali we trójkę w klasie. Oho, znów będą moraliki, nudy-na-pudy, jak być świętym etc. Z góry przyjął takie założenia, dlatego nie przykładał wielkiej uwagi na Psychologa, nawet sam Pan Mourn nie patrzył się bezpośrednio na demona, więc poczuł coś w rodzaju ulgi. O tyle lepiej zniósł pierwsze, rzeczowe uwagi, ale ostatnie zdanie skierowane do młodzieńca, w zupełnie podobnej linii intonacyjnej jak wykładowca historii, spowodowało, że iskierka zainteresowania pracownikiem z uczelni przepadła. Tylko na krótki moment skrzyżowały się spojrzenia niesfornego ucznia z Panem Iscar'em, potem widząc jego uśmiech na twarzy zmarszczył swoje brwi i wlepił wzrok w ścianę podpierając podbródek jedną ręką. Wolał przyjmować jedną taktykę z takimi jak on - nic nie mówić, bo wszystko co powie może być obrócone na niekorzyść Ukye. Właściwie czuł się teraz o tyle dobrze, iż temat demona był tylko pretekstem, by Psycholog odwiedził ich klasę i... być może mógł porozmawiać dłużej z Wilczycą. Zanurzył się więc w swoich myślach odcinając się zupełnie od tego co tutaj i zastanawiając się czy sekta Odwróconej Wiary przygotowała dla niego posiłek, czy będzie musiał kogoś "znaleźć" na własną rękę. Trochę to byłoby przykre, gdyby wyznawcy demonów już trzeci raz z rzędu nie złożyliby Dziecięciu Eminencji żadnej ofiary.
Nagle usłyszał ciche podziękowania ze strony Wilczej Damy, która za chwilę resztki niejadalne z podkradzionego posiłku. Nic nie odpowiedział, ale skinął lekko głową, by wrócić myślami do słów Psychologa Mourn'a. Na szczęście wyręczyła go od odpowiedzi koleżanka uratowana od głodówki, powiedziała w sumie coś zupełnie innego niż o grzechach. Po prostu zmieniła temat, co spowodowało, iż nie musiał wracać do rzeczy związanych z jego osobą. To czy Piekło brukowane jest dobrymi chęciami... szczerze nie wiedział. Nie przebywał w Piekle od dawien dawna, nie wiedział czy wystrój wnętrz zmienił się od jego ostatniej wizyty.
Widać było po oczach (tylko tyle w sumie dało się dostrzec w zamaskowanej twarzy), że także i on potrzebowałby jak najszybciej coś zjeść - czyli kaloryczną duszę. Oczywiście nie mógł liczyć na nikogo z tego środowiska, tylko po prostu przebrnąć przez kilka zajęć i udać się na miejsce zebrania wyznawców demonów. Odfrunął więc zupełnie i... bezczelnie zasnął na blacie swojej ławki. Nie powinien był używać mocy, nie przypuszczał jednak, że tak szybko odczuje znużenie.
Białowłosy wyprosił wszystkich z sali, nawet świadków zdarzenia, i zostali we trójkę w klasie. Oho, znów będą moraliki, nudy-na-pudy, jak być świętym etc. Z góry przyjął takie założenia, dlatego nie przykładał wielkiej uwagi na Psychologa, nawet sam Pan Mourn nie patrzył się bezpośrednio na demona, więc poczuł coś w rodzaju ulgi. O tyle lepiej zniósł pierwsze, rzeczowe uwagi, ale ostatnie zdanie skierowane do młodzieńca, w zupełnie podobnej linii intonacyjnej jak wykładowca historii, spowodowało, że iskierka zainteresowania pracownikiem z uczelni przepadła. Tylko na krótki moment skrzyżowały się spojrzenia niesfornego ucznia z Panem Iscar'em, potem widząc jego uśmiech na twarzy zmarszczył swoje brwi i wlepił wzrok w ścianę podpierając podbródek jedną ręką. Wolał przyjmować jedną taktykę z takimi jak on - nic nie mówić, bo wszystko co powie może być obrócone na niekorzyść Ukye. Właściwie czuł się teraz o tyle dobrze, iż temat demona był tylko pretekstem, by Psycholog odwiedził ich klasę i... być może mógł porozmawiać dłużej z Wilczycą. Zanurzył się więc w swoich myślach odcinając się zupełnie od tego co tutaj i zastanawiając się czy sekta Odwróconej Wiary przygotowała dla niego posiłek, czy będzie musiał kogoś "znaleźć" na własną rękę. Trochę to byłoby przykre, gdyby wyznawcy demonów już trzeci raz z rzędu nie złożyliby Dziecięciu Eminencji żadnej ofiary.
Nagle usłyszał ciche podziękowania ze strony Wilczej Damy, która za chwilę resztki niejadalne z podkradzionego posiłku. Nic nie odpowiedział, ale skinął lekko głową, by wrócić myślami do słów Psychologa Mourn'a. Na szczęście wyręczyła go od odpowiedzi koleżanka uratowana od głodówki, powiedziała w sumie coś zupełnie innego niż o grzechach. Po prostu zmieniła temat, co spowodowało, iż nie musiał wracać do rzeczy związanych z jego osobą. To czy Piekło brukowane jest dobrymi chęciami... szczerze nie wiedział. Nie przebywał w Piekle od dawien dawna, nie wiedział czy wystrój wnętrz zmienił się od jego ostatniej wizyty.
Widać było po oczach (tylko tyle w sumie dało się dostrzec w zamaskowanej twarzy), że także i on potrzebowałby jak najszybciej coś zjeść - czyli kaloryczną duszę. Oczywiście nie mógł liczyć na nikogo z tego środowiska, tylko po prostu przebrnąć przez kilka zajęć i udać się na miejsce zebrania wyznawców demonów. Odfrunął więc zupełnie i... bezczelnie zasnął na blacie swojej ławki. Nie powinien był używać mocy, nie przypuszczał jednak, że tak szybko odczuje znużenie.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 20:19
Zapach wilka… Dobrze jest mieć wyostrzony zmysł powonienia, nawet gdy znaczna część tej sztuki polega na wychwytywaniu woni językiem. Przechadzając się po dachach i machając dla równowagi cienkim ogonem Ny-Ny zsunęła się miękko na krawędź, łapiąc jedną dłonią rynny.
Wyczuwała nie tylko woń, ale też energię. Nie wiedziała jak to nazwać, ale widziała, że ta osoba jest silna, bo ma tyle a tyle energii. Oczywiście chodziło o Manę, ale nazwa, geneza tego słowa i zastosowanie owej energii wciąż były dla dziewczynki nie zrozumiałem. Jedyne czego była świadoma, to fakt, że umie rozpoznać ilość oraz rodzaj energii, co było przydatne w czasie pogoni, albo gdy szukało się jedzenia w złych warunkach. Nawet małe stworzenia jakimi Ny-Ny się odżywiała miały odrobinę tego pierwiastka.
Dziewczynka dyndała na rynnie, szukając wilczycy. Wyczuła delikatny ślad poniżej, a także zapach lisa, co oznaczało, że tam również znajduje się… Iscar? Jednak zapamiętała!
Zeskakiwała po parapetach, przyprawiając o apopleksję kilku nauczycieli oraz uczniów, nieprzyzwyczajonych do widoku dziwnego stwora za oknem. Nieco w bok i z dwa piętra niżej znajdował się jej cel.
Tak jak nagle wyskoczyła z krzaków, tak samo gwałtownie pojawiła się na parapecie. Przykucnęła, oglądając wzrokiem klasę. Była pusta, nie licząc wilczycy, lisa i śpiącego demona. Głowa tego ostatniego znajdowała się na ławce tuż przy oknie i to na niego najpierw skierowała wzrok. Widok nawet dla niej był niecodzienny, ale Ny-Ny nigdy nie chodziła do szkoły, dlatego obraz śpiącego smacznie ucznia nie był jej znany. Zaciekawiona dotknęła pazurem jego głowy, a potem znowu, gdy nie doczekała się reakcji. Spał twardo.
Dopiero gdy wyczuła, że się jej przyglądają, przypomniała sobie cel wizyty. Lis i wilczyca, chyba nie tryskali zadowoleniem na jej widok. Bywa, mało to ją obchodziło.
- Wilczyca i Isce…Iscar. Ny-Ny chciała oddać. – Kaptur opadał jej niemal na nos, ale gdy podciągnęła go dla lepszego widoku, przez ułamek widać było twarz. Dziewczynka podniosła do góry kolorowe pudełko, byłe śniadanie wilczycy. I pomyśleć, że przez ten altruistyczny gest, Shiyu tak umierała z głodu…
Nie chcąc przeszkadzać demonowi w drzemce położyła bento na parapecie i już chciała zeskakiwać, gdy coś sobie przypomniała. Potarła palcem zaopatrzonym w okazały pazur policzek, przypominając sobie wywody matki. Co ona tak mówiła, o etykie…Cie… Etykiecie. Dobre maniery. Czemu nagle tak to do Ny-Ny wróciło? Może dlatego, że w takich sytuacjach jak nie powiedziała Przepraszam czy Dziękuję matka zalewała się łzami, lamentując, że ma przed sobą twór beznadziejny i nie do odratowania. Cokolwiek to miało znaczyć.
- Ny-Ny dzię-dziękuje. – Wypaliła krótko, nie wiedząc czy o to zawsze domniemanej rodzicielce chodziło. Ale na tym kończyła się jej rola.
Zeskoczyła z parapetu wprost na najbliższe drzewo, znikając wśród liści. I tyle ją widzieli.
OOC
[zt] ---> [You must be registered and logged in to see this link.]
Wyczuwała nie tylko woń, ale też energię. Nie wiedziała jak to nazwać, ale widziała, że ta osoba jest silna, bo ma tyle a tyle energii. Oczywiście chodziło o Manę, ale nazwa, geneza tego słowa i zastosowanie owej energii wciąż były dla dziewczynki nie zrozumiałem. Jedyne czego była świadoma, to fakt, że umie rozpoznać ilość oraz rodzaj energii, co było przydatne w czasie pogoni, albo gdy szukało się jedzenia w złych warunkach. Nawet małe stworzenia jakimi Ny-Ny się odżywiała miały odrobinę tego pierwiastka.
Dziewczynka dyndała na rynnie, szukając wilczycy. Wyczuła delikatny ślad poniżej, a także zapach lisa, co oznaczało, że tam również znajduje się… Iscar? Jednak zapamiętała!
Zeskakiwała po parapetach, przyprawiając o apopleksję kilku nauczycieli oraz uczniów, nieprzyzwyczajonych do widoku dziwnego stwora za oknem. Nieco w bok i z dwa piętra niżej znajdował się jej cel.
Tak jak nagle wyskoczyła z krzaków, tak samo gwałtownie pojawiła się na parapecie. Przykucnęła, oglądając wzrokiem klasę. Była pusta, nie licząc wilczycy, lisa i śpiącego demona. Głowa tego ostatniego znajdowała się na ławce tuż przy oknie i to na niego najpierw skierowała wzrok. Widok nawet dla niej był niecodzienny, ale Ny-Ny nigdy nie chodziła do szkoły, dlatego obraz śpiącego smacznie ucznia nie był jej znany. Zaciekawiona dotknęła pazurem jego głowy, a potem znowu, gdy nie doczekała się reakcji. Spał twardo.
Dopiero gdy wyczuła, że się jej przyglądają, przypomniała sobie cel wizyty. Lis i wilczyca, chyba nie tryskali zadowoleniem na jej widok. Bywa, mało to ją obchodziło.
- Wilczyca i Isce…Iscar. Ny-Ny chciała oddać. – Kaptur opadał jej niemal na nos, ale gdy podciągnęła go dla lepszego widoku, przez ułamek widać było twarz. Dziewczynka podniosła do góry kolorowe pudełko, byłe śniadanie wilczycy. I pomyśleć, że przez ten altruistyczny gest, Shiyu tak umierała z głodu…
Nie chcąc przeszkadzać demonowi w drzemce położyła bento na parapecie i już chciała zeskakiwać, gdy coś sobie przypomniała. Potarła palcem zaopatrzonym w okazały pazur policzek, przypominając sobie wywody matki. Co ona tak mówiła, o etykie…Cie… Etykiecie. Dobre maniery. Czemu nagle tak to do Ny-Ny wróciło? Może dlatego, że w takich sytuacjach jak nie powiedziała Przepraszam czy Dziękuję matka zalewała się łzami, lamentując, że ma przed sobą twór beznadziejny i nie do odratowania. Cokolwiek to miało znaczyć.
- Ny-Ny dzię-dziękuje. – Wypaliła krótko, nie wiedząc czy o to zawsze domniemanej rodzicielce chodziło. Ale na tym kończyła się jej rola.
Zeskoczyła z parapetu wprost na najbliższe drzewo, znikając wśród liści. I tyle ją widzieli.
OOC
[zt] ---> [You must be registered and logged in to see this link.]
- GośćGość
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 01 Gru 2013, 21:18
Przemawianie do Ukye kończyło się tak jak za każdym razem. Młodzieniec nie odzywał się praktycznie wcale i unikał spojrzenia Iscara. Choć nie dawał tego po sobie poznać, bawiły go rozmowy z młodzieńcem. Czy coś do niego docierało? Kto wie. Mourn miał to w głębokim poważaniu. Praca w szkole i tak była przykrywką. Nie robił praktycznie nic, a pieniądze napływały.
Nie był szczególnie chciwy i nie potrzebował wielkich luksusów do życia.
Poza tym totalnie nie nadawał się na psychologa, był po prostu niezłym aktorem. Ha, żeby jeszcze przejmował się tym co te biedne małe istotki, zarówno nauczyciele jak i uczniowie, mu mówią.
Ale widok ucznia zupełnie olewającego to co się do niego mówi i idącego spać, był dla Iscara nowością. W głębi serca nawet go to poruszyło, lecz stłumił w sobie chęć uniesienia ciężkiego słownika i przywalenia nim w głowę demona.
-Kobiety lubują się w słowach demonie. - zwrócił się do śpiącego Ukye - Są słuchowcami, a z taką gadką jak twoja, najwyżej jaką okultystkę poderwiesz. - skomentował milczącą postawę młodzieńca, zupełnie nie przejmującą się tym, czy go słyszy czy nie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz przez otwarte okno wskoczyła do sali jego mała znajoma sprzed szkoły.
Spojrzał na nią lekko unosząc brew w oczekiwaniu na to co zrobi. Liczył na odrobinę zabawy gdy dźgnęła go pazurem w głowę. Lecz nic się nie stało. Sen zbyt mocno zacisnął palce na Ukye. ~Ciekawe czy słownikiem bym go obudził...~ pomyślał i jeszcze raz przemógł się by nie zdzielić go w łeb książką.
Widocznie jaszczurka nie była tak dzika, na jaką wyglądała. Nie dość, że oddała pudełko, to jeszcze podziękowała za nie. Hah, dziwny jest ten świat. Mały brudny dzikus ma więcej kultury niż pseudo cywilizowana wilcza dziewczynka.
Zwrócił swe złote spojrzenie na Shiyu gdy wspomniała o swoich uszach. Jej słowa wywołały u niego szeroki uśmiech i napad śmiechu. Był na tyle mocny, że nawet nie zauważył jak Ny-Ny zniknęła. Otarł łzę spływającą po policzku po czym ułożył na głowię dłonie w identyczny sposób co dziewczyna.
-Nie chciałem cie urazić. - uśmiechnął się do niej ciepło i uniósł powoli swe dłonie, ukazując swe prawdziwe, białe uszka - Niepotrzebnie się denerwujesz. Po prostu... - jeden z jego ogonów wręcz wystrzelił na wierzch wzmacniając emanowanie many i energii Kitsune wokoło - ...źle odczytałaś moje intencje. - spojrzał na Ukye i podparł głowę na dłoni. Skoro już się częściowo ujawnił, należało doprowadzić to do końca. Wstał i podszedł do drzwi zamykając je na klucz, po czym głośno krzyknął, tak by uczniowie na korytarzu go usłyszeli.
-Ostatni raz robisz coś takiego kradzieju kanapek! Następny taki wybryk i poniesiesz poważne konsekwencje Panie Key! Żaden z uczniów ma więcej nie wspominać o tym zdarzeniu! Zrozumiano ?! - musieli słyszeć go też zapewne na zewnątrz, większość okien w klasie była otwarte.
Po wszystkim podszedł do Shiyu i demona z uśmiechem na twarzy a jego ogon oraz uszy rozwiały się jak dym na wietrze.
-Nauczyciele lubią takie scenki. To dla nich pożywka jak dla bakterii.- szepnął do dziewczyny i Ukye, którego wrzask musiał obudzić - Udawajcie przed innymi, że udzieliłem wam reprymendy. - powiedział wesołym, konspiracyjnym tonem, po czym podszedł do drzwi i otworzył je, wpuszczając innych uczniów do klasy. Przerwa dobiegała końca.
Odsunął się pod ścianę i wyjął kartkę na której naskrobał kilka słów, następnie zgniótł ją w kulkę i rzucił do Shiyu po czym wyszedł z klasy wesołym krokiem.
Na kartce było tylko kilka słów.
z/t
Nie był szczególnie chciwy i nie potrzebował wielkich luksusów do życia.
Poza tym totalnie nie nadawał się na psychologa, był po prostu niezłym aktorem. Ha, żeby jeszcze przejmował się tym co te biedne małe istotki, zarówno nauczyciele jak i uczniowie, mu mówią.
Ale widok ucznia zupełnie olewającego to co się do niego mówi i idącego spać, był dla Iscara nowością. W głębi serca nawet go to poruszyło, lecz stłumił w sobie chęć uniesienia ciężkiego słownika i przywalenia nim w głowę demona.
-Kobiety lubują się w słowach demonie. - zwrócił się do śpiącego Ukye - Są słuchowcami, a z taką gadką jak twoja, najwyżej jaką okultystkę poderwiesz. - skomentował milczącą postawę młodzieńca, zupełnie nie przejmującą się tym, czy go słyszy czy nie. Chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz przez otwarte okno wskoczyła do sali jego mała znajoma sprzed szkoły.
Spojrzał na nią lekko unosząc brew w oczekiwaniu na to co zrobi. Liczył na odrobinę zabawy gdy dźgnęła go pazurem w głowę. Lecz nic się nie stało. Sen zbyt mocno zacisnął palce na Ukye. ~Ciekawe czy słownikiem bym go obudził...~ pomyślał i jeszcze raz przemógł się by nie zdzielić go w łeb książką.
Widocznie jaszczurka nie była tak dzika, na jaką wyglądała. Nie dość, że oddała pudełko, to jeszcze podziękowała za nie. Hah, dziwny jest ten świat. Mały brudny dzikus ma więcej kultury niż pseudo cywilizowana wilcza dziewczynka.
Zwrócił swe złote spojrzenie na Shiyu gdy wspomniała o swoich uszach. Jej słowa wywołały u niego szeroki uśmiech i napad śmiechu. Był na tyle mocny, że nawet nie zauważył jak Ny-Ny zniknęła. Otarł łzę spływającą po policzku po czym ułożył na głowię dłonie w identyczny sposób co dziewczyna.
-Nie chciałem cie urazić. - uśmiechnął się do niej ciepło i uniósł powoli swe dłonie, ukazując swe prawdziwe, białe uszka - Niepotrzebnie się denerwujesz. Po prostu... - jeden z jego ogonów wręcz wystrzelił na wierzch wzmacniając emanowanie many i energii Kitsune wokoło - ...źle odczytałaś moje intencje. - spojrzał na Ukye i podparł głowę na dłoni. Skoro już się częściowo ujawnił, należało doprowadzić to do końca. Wstał i podszedł do drzwi zamykając je na klucz, po czym głośno krzyknął, tak by uczniowie na korytarzu go usłyszeli.
-Ostatni raz robisz coś takiego kradzieju kanapek! Następny taki wybryk i poniesiesz poważne konsekwencje Panie Key! Żaden z uczniów ma więcej nie wspominać o tym zdarzeniu! Zrozumiano ?! - musieli słyszeć go też zapewne na zewnątrz, większość okien w klasie była otwarte.
Po wszystkim podszedł do Shiyu i demona z uśmiechem na twarzy a jego ogon oraz uszy rozwiały się jak dym na wietrze.
-Nauczyciele lubią takie scenki. To dla nich pożywka jak dla bakterii.- szepnął do dziewczyny i Ukye, którego wrzask musiał obudzić - Udawajcie przed innymi, że udzieliłem wam reprymendy. - powiedział wesołym, konspiracyjnym tonem, po czym podszedł do drzwi i otworzył je, wpuszczając innych uczniów do klasy. Przerwa dobiegała końca.
Odsunął się pod ścianę i wyjął kartkę na której naskrobał kilka słów, następnie zgniótł ją w kulkę i rzucił do Shiyu po czym wyszedł z klasy wesołym krokiem.
Na kartce było tylko kilka słów.
Przepraszam, za zdarzenie pod szkołą.
Zgłoś się do mnie proszę po lekcjach.
Zgłoś się do mnie proszę po lekcjach.
z/t
Re: Sala lekcyjna klas II
Pon 02 Gru 2013, 15:40
Zwróciła głowę w stronę kolegi. Usnął. USNĄŁ!? W TAKIM MOMENCIE UCIĄŁ SOBIE DRZEMKĘ?! A toż to ma tupet! Zostawił ją praktycznie sam na sam z białowłosym, którego na ten moment uważała za zboczeńca. Spięła się w sobie i teraz z bardziej napiętym wyrazem twarzy patrzała na psychologa.
Gdy jasnowłosy mężczyzna ujawnił swoją tożsamość Shiyu nie wyglądała na zbytnio zaskoczoną. Zaintrygowało ją to tylko, bo wyczuwała od niego już wcześniej zwierzę, a dokładnie właśnie leśnego lisa, lecz coś jeszcze. Nie czuła tego nigdy wcześniej dlatego nie mogła zdać się na swój nos. Jedynym sensownym wyjściem było spytanie się mężczyzny wprost o pochodzenie lecz nie zrobi tego. Jeśli ujawni swoją ciekawość to ujawni też swoją słabą stronę, a to może mieć fatalne skutki. Uznana za słabą, może być poniżana.
Nagle coś huknęło ze strony siedzącego obok Ukye. Odwróciła tam głowę i otworzyła szerzej swoje złote oczy gdy dostrzegła znajomą osobę. To było ostatnie piętro, jakim cudem to dziecko doskoczyło, aż tutaj? Czyżby po zjedzeniu gołębia sama dostała skrzydeł w efekcie czego tutaj sobie przyfrunęła? Milczała przez cały czas jej pobytu tutaj. Nieco ją wmurowało, że taki dzikus znał słowa podziękowania, ale przytaknęła jej głową w geście zrozumienia jej słów i ta za chwilę zniknęła. Shiyu wstała cicho i nie chcąc budzić kolegi sięgnęła po swoje pudełko stając na palcach. Demon był zbyt duży, a ona zbyt malutka...
Cała rozmowa zakończyła się udawaną reprymendą, na co Nono zareagowała wzruszeniem ramion i głębokim westchnieniem. Nie miała zamiaru odpowiadać na pytania wszystkich tych wścibskich uczniów, które pewnie polecą w jej stronę, niech ta rozmowa pozostanie tajemnicą.
Zamknęła oczy, a wtedy oberwała zwiniętym w kulkę kawałkiem papieru. Podirytowana zaczęła szukać od razu winowajcy wśród klasy, ale nikt nie wyglądał na takiego, który przed chwilą wywinął psikusa. Rozwinęła więc kartkę i przeczytała wiadomość:
___ - "A to zboczeniec, mam do niego jeszcze iść?! Niedoczekanie!" - zaklnęła w myślach gniotąc kawałek kartki. Za chwilę jednak zaczęła myśleć inaczej - "... chociaż, skoro przeprosił. Najwyżej uderzę go krzesłem w razie czego." - przechyliła głowę na bok.
___ - Oy, Ty. - zwróciła się do siedzącego obok Ukye. - Co wiesz o tym Psychologu? - spytała. Postanowiła się co-nieco o nim dowiedzieć nim tam pójdzie. Przy okazji to dobry moment by dowiedzieć się czy ten potrafi mówić bo do tej pory milczał jak grób.
Gdy jasnowłosy mężczyzna ujawnił swoją tożsamość Shiyu nie wyglądała na zbytnio zaskoczoną. Zaintrygowało ją to tylko, bo wyczuwała od niego już wcześniej zwierzę, a dokładnie właśnie leśnego lisa, lecz coś jeszcze. Nie czuła tego nigdy wcześniej dlatego nie mogła zdać się na swój nos. Jedynym sensownym wyjściem było spytanie się mężczyzny wprost o pochodzenie lecz nie zrobi tego. Jeśli ujawni swoją ciekawość to ujawni też swoją słabą stronę, a to może mieć fatalne skutki. Uznana za słabą, może być poniżana.
Nagle coś huknęło ze strony siedzącego obok Ukye. Odwróciła tam głowę i otworzyła szerzej swoje złote oczy gdy dostrzegła znajomą osobę. To było ostatnie piętro, jakim cudem to dziecko doskoczyło, aż tutaj? Czyżby po zjedzeniu gołębia sama dostała skrzydeł w efekcie czego tutaj sobie przyfrunęła? Milczała przez cały czas jej pobytu tutaj. Nieco ją wmurowało, że taki dzikus znał słowa podziękowania, ale przytaknęła jej głową w geście zrozumienia jej słów i ta za chwilę zniknęła. Shiyu wstała cicho i nie chcąc budzić kolegi sięgnęła po swoje pudełko stając na palcach. Demon był zbyt duży, a ona zbyt malutka...
Cała rozmowa zakończyła się udawaną reprymendą, na co Nono zareagowała wzruszeniem ramion i głębokim westchnieniem. Nie miała zamiaru odpowiadać na pytania wszystkich tych wścibskich uczniów, które pewnie polecą w jej stronę, niech ta rozmowa pozostanie tajemnicą.
Zamknęła oczy, a wtedy oberwała zwiniętym w kulkę kawałkiem papieru. Podirytowana zaczęła szukać od razu winowajcy wśród klasy, ale nikt nie wyglądał na takiego, który przed chwilą wywinął psikusa. Rozwinęła więc kartkę i przeczytała wiadomość:
___ - "A to zboczeniec, mam do niego jeszcze iść?! Niedoczekanie!" - zaklnęła w myślach gniotąc kawałek kartki. Za chwilę jednak zaczęła myśleć inaczej - "... chociaż, skoro przeprosił. Najwyżej uderzę go krzesłem w razie czego." - przechyliła głowę na bok.
___ - Oy, Ty. - zwróciła się do siedzącego obok Ukye. - Co wiesz o tym Psychologu? - spytała. Postanowiła się co-nieco o nim dowiedzieć nim tam pójdzie. Przy okazji to dobry moment by dowiedzieć się czy ten potrafi mówić bo do tej pory milczał jak grób.
Re: Sala lekcyjna klas II
Pon 02 Gru 2013, 16:34
Spał jak zabity, aż dziwne, że tak urwał mu się film. Nie słyszał o czym rozmawiała pozostała w sali dwójka, lecz przez ułamek sekundy miał wrażenie, że ktoś go dotyka. Ale i tak nie rozbudził się, sny miał o wiele przychylniejsze niż rzeczywistość z Psychologiem nad głową i żarłoczną Pół-Wilczycą za uchem.
Dopiero głośna reprymenda pana Mourn'a sprawiła, iż nieco uniósł głowę i otworzył ślepia. Mlasnął suchymi ustami dwukrotnie i przeciągnął się aż kości lekko chrupnęły. Zaiste, musiał ścierpnąć w tej niewygodnej pozie, mimo wszystko zrozumiał "podchody" Psychologa. Niezupełnie wiedział co powinien zrobić, by było po nim widać jak dostał baty słowne od pedagoga. Trzymał się więc scenariusza, iż w ogóle na nikogo nie spojrzy, nie powie nic a nic, czyli wersja standardowa. Zresztą i tak uważał, że to sam Psycholog załatwił sprawę, że koledzy i koleżanki nie będą pytać się o głupie kanapki.
Fajnie, że nie musiał niczego odkupywać.
Ponieważ jeszcze nie minęła cała przerwa, został tylko on i dziewczyna z wilczym ogonem w klasie. Owszem, na chwilę zjawili się ciekawscy, aby naocznie zobaczyć czy rzeczywiście wszystko przebiegło jak wołał pan Is, a że byli naiwni, a Shiyu i Ukye dobrymi aktorami, nie pokapowali się nic a nic. Jeszcze wykorzystali kawałek przerwy i wybiegli z klasy po ostatnie sprawy, dlatego jeszcze mogli cieszyć się ciszą. Nie chciało mu się wstawać ze swojego zagrzanego miejsca pod oknem, dlatego też podparł ciężką łepetynę jedną ręką i tłumił w sobie ziewanie, gdy w tym samym momencie zaczepiła go Złotooka. Niestety, było to pytanie, na które nie mógł skinąć głową. Z początku tylko wzruszył ramionami, nie znał tego typa na tyle dobrze (mimo częstych wizyt), by streścić jego życiorys w trymiga. Ale jak tak dosłownie dziesięć sekund przesiedzieli w ciszy, Ukye przemyślał sprawę.
>Lubi zadawać niezręczne pytania.
Powiedział z goła innym głosem niżeli można było przypuszczać. Nie zająknął się, głos brzmiał czysto, gładko i bez fałszywej nuty. Ale jak szybko zabrał głos i odpowiedział, tak też szybko zamilknął. Ślepia jakie utkwił w Shiyu nabrały intensywności w swojej barwie, co nawet gdzieś podświadomie poczuł, gdyż odwrócił spojrzenie na bok wyraźnie czymś zaintrygowany. Myślał ciągle o tej Manie, która pojawiła się na pół minuty w tym pomieszczeniu, a demon przespał w najlepsze moment macania go po głowie. Nie wiedział kto lub co to było, ale przejechał tylko palcami po czuprynie w tym samym miejscu starając się ogarnąć. Wszak zaraz rozpocznie się kolejna lekcja, trzeba się skupić, a przynajmniej nie zasnąć.
Co by tu zrobić na ten przykład, by nie zaliczyć zgonu przed zakończeniem wszystkich zajęć?
>Boisz się go?
Zapytał nagle, tak bezczelnie wpychając się swoimi buciorami na wąską przestrzeń osobistą Wilczycy, a tymi buciorami było ów pytanie. Co mogło go to obchodzić czy koleżanka ma wątpliwości co do Psychologa? Chyba odrobina strachu lub gniewu (był senny, nie potrafił sprecyzować odczucia) okuta w zbroję hardej kobiety przykuła jego uwagę. Tak naprawdę nie liczył na odpowiedź, więc od razu odwrócił się tyłem do dziewczyny i zerknął za okno podziwiając otwarte przestrzenie. Uwielbiał latać, ale w tym stanie to wykluczone. Najpierw musiałby zjeść duszę, a prawdzie powiedziawszy... miał teraz super okazję. Byli sami w klasie, może nawet w porę udałoby mu się zakneblować usta Shiyu i udusić, żeby zabrać jej niematerialną własność. Nie, to nie przeszłoby - Nono była w pełni zdrowa, czujna, i na pewno skrywa w palcach potężne pazury. Już i tak miał sporo kłopotów, po co wpakowywać się w następne?
Dla zabicia nudy albo czasu? Dla znalezienia odrobiny adrenaliny, kiedy nie ma już na tym świecie regularnych wojen? Może to wszystko i coś jeszcze.
Nie wiadomo kiedy w dłoni demona tkwił sztylet, którym rył po parapecie kreski, raz na sekundę. Był w tym dokładniejszy niż nie jeden szwajcarski zegarek. Od tak, musiał czymś zająć spięte dłonie.
Dopiero głośna reprymenda pana Mourn'a sprawiła, iż nieco uniósł głowę i otworzył ślepia. Mlasnął suchymi ustami dwukrotnie i przeciągnął się aż kości lekko chrupnęły. Zaiste, musiał ścierpnąć w tej niewygodnej pozie, mimo wszystko zrozumiał "podchody" Psychologa. Niezupełnie wiedział co powinien zrobić, by było po nim widać jak dostał baty słowne od pedagoga. Trzymał się więc scenariusza, iż w ogóle na nikogo nie spojrzy, nie powie nic a nic, czyli wersja standardowa. Zresztą i tak uważał, że to sam Psycholog załatwił sprawę, że koledzy i koleżanki nie będą pytać się o głupie kanapki.
Fajnie, że nie musiał niczego odkupywać.
Ponieważ jeszcze nie minęła cała przerwa, został tylko on i dziewczyna z wilczym ogonem w klasie. Owszem, na chwilę zjawili się ciekawscy, aby naocznie zobaczyć czy rzeczywiście wszystko przebiegło jak wołał pan Is, a że byli naiwni, a Shiyu i Ukye dobrymi aktorami, nie pokapowali się nic a nic. Jeszcze wykorzystali kawałek przerwy i wybiegli z klasy po ostatnie sprawy, dlatego jeszcze mogli cieszyć się ciszą. Nie chciało mu się wstawać ze swojego zagrzanego miejsca pod oknem, dlatego też podparł ciężką łepetynę jedną ręką i tłumił w sobie ziewanie, gdy w tym samym momencie zaczepiła go Złotooka. Niestety, było to pytanie, na które nie mógł skinąć głową. Z początku tylko wzruszył ramionami, nie znał tego typa na tyle dobrze (mimo częstych wizyt), by streścić jego życiorys w trymiga. Ale jak tak dosłownie dziesięć sekund przesiedzieli w ciszy, Ukye przemyślał sprawę.
>Lubi zadawać niezręczne pytania.
Powiedział z goła innym głosem niżeli można było przypuszczać. Nie zająknął się, głos brzmiał czysto, gładko i bez fałszywej nuty. Ale jak szybko zabrał głos i odpowiedział, tak też szybko zamilknął. Ślepia jakie utkwił w Shiyu nabrały intensywności w swojej barwie, co nawet gdzieś podświadomie poczuł, gdyż odwrócił spojrzenie na bok wyraźnie czymś zaintrygowany. Myślał ciągle o tej Manie, która pojawiła się na pół minuty w tym pomieszczeniu, a demon przespał w najlepsze moment macania go po głowie. Nie wiedział kto lub co to było, ale przejechał tylko palcami po czuprynie w tym samym miejscu starając się ogarnąć. Wszak zaraz rozpocznie się kolejna lekcja, trzeba się skupić, a przynajmniej nie zasnąć.
Co by tu zrobić na ten przykład, by nie zaliczyć zgonu przed zakończeniem wszystkich zajęć?
>Boisz się go?
Zapytał nagle, tak bezczelnie wpychając się swoimi buciorami na wąską przestrzeń osobistą Wilczycy, a tymi buciorami było ów pytanie. Co mogło go to obchodzić czy koleżanka ma wątpliwości co do Psychologa? Chyba odrobina strachu lub gniewu (był senny, nie potrafił sprecyzować odczucia) okuta w zbroję hardej kobiety przykuła jego uwagę. Tak naprawdę nie liczył na odpowiedź, więc od razu odwrócił się tyłem do dziewczyny i zerknął za okno podziwiając otwarte przestrzenie. Uwielbiał latać, ale w tym stanie to wykluczone. Najpierw musiałby zjeść duszę, a prawdzie powiedziawszy... miał teraz super okazję. Byli sami w klasie, może nawet w porę udałoby mu się zakneblować usta Shiyu i udusić, żeby zabrać jej niematerialną własność. Nie, to nie przeszłoby - Nono była w pełni zdrowa, czujna, i na pewno skrywa w palcach potężne pazury. Już i tak miał sporo kłopotów, po co wpakowywać się w następne?
Dla zabicia nudy albo czasu? Dla znalezienia odrobiny adrenaliny, kiedy nie ma już na tym świecie regularnych wojen? Może to wszystko i coś jeszcze.
Nie wiadomo kiedy w dłoni demona tkwił sztylet, którym rył po parapecie kreski, raz na sekundę. Był w tym dokładniejszy niż nie jeden szwajcarski zegarek. Od tak, musiał czymś zająć spięte dłonie.
Re: Sala lekcyjna klas II
Wto 03 Gru 2013, 19:10
Kolega nie należał do osób bardzo rozmownych, najwyraźniej nie miał ochoty na pogaduszki, a szkoda. Może mała pogawędka trochę by potłukła chłodną barierę Shiyu na temat zawierania znajomości. Dziewczyna westchnęła nie dowiadując się zupełnie nic z jego słów. Tyle i sama wiedziała, ten psycholog był dla niej dziwną zagadką, którą skrycie chciała rozwiązać, lecz starała się jak najbardziej to ukryć. Udawała oziębłą, wredną babę...
Przyjrzała się przez ten moment skrzyżowania spojrzeń dokładnie mężczyźnie. Nie potrafiła dokładnie opisać tego co błysło mu w oku, ale było bardzo zastanawiające. Był bardzo przystojnym jak na demona mężczyzną, zwykle takie stwory były brzydkie jak noc, a tutaj taka słodka anielska odmianka zaskoczyła dziewczynę. Ten odwrócił głowę, a Nono położyła swoją na blacie spuszczając uszy. Przyglądała mu się cały czas z miną mędrca jakby próbując rozgryźć go samym wzrokiem. Najwyraźniej skończyło się to niepowodzeniem bo za chwilę sama odwróciła wzrok. Zadzwonił dzwonek, niedługo powinni zacząć się zbiegać do klasy uczniowie. Dzisiaj jest jej pierwszy dzień tutaj, czeka ją przedstawienie się przy całej tej zgrai. Nie cierpiała tego.
Nagle usłyszała słowa, które ją w niemal sekundę wyprowadziły z równowagi. Dziewczyna palnęła rękoma z całej siły o ławkę przez co rzeczy stojące na nim podskoczyły w górę. Wilczyca zrobiła kilka kroków w stronę demona, a następnie wskoczyła na jego blat obiema nogami. Tak bezczelnie wtargnęła butami na jego rewir tak jak on na jej.
___ - Nigdy nie waż się mówić, że JA się kogoś boję! - krzyknęła głośno tak, by do niego dotarło, a jakby tego było mało to go jeszcze chwyciła za ubranie i szarpnęła by spojrzał jej głęboko we wściekłe, teraz błękitne - Nie boję się nikogo i niczego, zrozumiano?! - krzyknęła przybliżając się jeszcze bardziej. Za chwilę jednak drzwi otworzyły się, a dziewczyna śmignęła szybko na swoje miejsce uspokajając się. Wystarczyło mrugnąć by oczy ponownie stały się złote.
Sala za chwilę się zapełniła, zrobił się lekki szum, ale gdy tylko wszedł nauczyciel wszystko ucichło. Po krótkim przywitaniu się zaczął sprawdzać obecność, a gdy skończył obwieścił wszystkim, że mają w tym roku nowego ucznia w swojej grupie. Zaprosił na środek Wolf, a ona niechętnie wstając posłuchała się. Stanęła obok nauczyciela skierowana twarzą w stronę klasy i ukłoniła się.
___ - Nazywam się Shiyu Nono Wolf, od dzisiaj chodzę do waszej klasy, ale zachowujcie się jakby mnie nie było. - powiedziała z całkowicie poważną miną. Uczniowie milczeli przez dłuższy czas wpatrując się w wilczą dziewczynę, która teraz nastawiła uszy jak antenki. Wróciła na swoje miejsce, a nauczyciel zaczął lekcję. Zaczęły się szepty, oczywiście o tym co się przed chwilą stało w tej klasie oraz o rozmowie z Iscar'em. Plotki szły jak krew z nosa, rozchodziły się głuchym telefonem wszędzie. Nie robiłaby sobie nic z tego gdyby nie inna informacja. Jeden z uczniów zaczął szeptać o nieprzyjemnej sprawie w Kazan, gdzie pewna wilczyca pobiła uczennicę tak bardzo, że przez tydzień leżała nieprzytomna w szpitalu. Nono zacisnęła zęby wraz z pięściami - "Skąd oni to wiedzą do cholery?!" - przeklnęła w myślach. Przez całą lekcję siedziała zdenerwowana tak jakby ktoś ją obraził. Po części tak było. Czuła, że nie zagrzeje tu miejsca.
Przyjrzała się przez ten moment skrzyżowania spojrzeń dokładnie mężczyźnie. Nie potrafiła dokładnie opisać tego co błysło mu w oku, ale było bardzo zastanawiające. Był bardzo przystojnym jak na demona mężczyzną, zwykle takie stwory były brzydkie jak noc, a tutaj taka słodka anielska odmianka zaskoczyła dziewczynę. Ten odwrócił głowę, a Nono położyła swoją na blacie spuszczając uszy. Przyglądała mu się cały czas z miną mędrca jakby próbując rozgryźć go samym wzrokiem. Najwyraźniej skończyło się to niepowodzeniem bo za chwilę sama odwróciła wzrok. Zadzwonił dzwonek, niedługo powinni zacząć się zbiegać do klasy uczniowie. Dzisiaj jest jej pierwszy dzień tutaj, czeka ją przedstawienie się przy całej tej zgrai. Nie cierpiała tego.
Nagle usłyszała słowa, które ją w niemal sekundę wyprowadziły z równowagi. Dziewczyna palnęła rękoma z całej siły o ławkę przez co rzeczy stojące na nim podskoczyły w górę. Wilczyca zrobiła kilka kroków w stronę demona, a następnie wskoczyła na jego blat obiema nogami. Tak bezczelnie wtargnęła butami na jego rewir tak jak on na jej.
___ - Nigdy nie waż się mówić, że JA się kogoś boję! - krzyknęła głośno tak, by do niego dotarło, a jakby tego było mało to go jeszcze chwyciła za ubranie i szarpnęła by spojrzał jej głęboko we wściekłe, teraz błękitne - Nie boję się nikogo i niczego, zrozumiano?! - krzyknęła przybliżając się jeszcze bardziej. Za chwilę jednak drzwi otworzyły się, a dziewczyna śmignęła szybko na swoje miejsce uspokajając się. Wystarczyło mrugnąć by oczy ponownie stały się złote.
Sala za chwilę się zapełniła, zrobił się lekki szum, ale gdy tylko wszedł nauczyciel wszystko ucichło. Po krótkim przywitaniu się zaczął sprawdzać obecność, a gdy skończył obwieścił wszystkim, że mają w tym roku nowego ucznia w swojej grupie. Zaprosił na środek Wolf, a ona niechętnie wstając posłuchała się. Stanęła obok nauczyciela skierowana twarzą w stronę klasy i ukłoniła się.
___ - Nazywam się Shiyu Nono Wolf, od dzisiaj chodzę do waszej klasy, ale zachowujcie się jakby mnie nie było. - powiedziała z całkowicie poważną miną. Uczniowie milczeli przez dłuższy czas wpatrując się w wilczą dziewczynę, która teraz nastawiła uszy jak antenki. Wróciła na swoje miejsce, a nauczyciel zaczął lekcję. Zaczęły się szepty, oczywiście o tym co się przed chwilą stało w tej klasie oraz o rozmowie z Iscar'em. Plotki szły jak krew z nosa, rozchodziły się głuchym telefonem wszędzie. Nie robiłaby sobie nic z tego gdyby nie inna informacja. Jeden z uczniów zaczął szeptać o nieprzyjemnej sprawie w Kazan, gdzie pewna wilczyca pobiła uczennicę tak bardzo, że przez tydzień leżała nieprzytomna w szpitalu. Nono zacisnęła zęby wraz z pięściami - "Skąd oni to wiedzą do cholery?!" - przeklnęła w myślach. Przez całą lekcję siedziała zdenerwowana tak jakby ktoś ją obraził. Po części tak było. Czuła, że nie zagrzeje tu miejsca.
Re: Sala lekcyjna klas II
Wto 03 Gru 2013, 20:54
Nie przeszło mu przez myśli, iż dziewczyna w jakikolwiek sposób skomentuje jego pytanie, takie rzucone na zaczepne, i to z taką mocą! Momentalnie rozwarł szeroko gały i wpatrywał się na Nono, która wskoczyła na jego ławkę z impetem. Nawet dla wzmocnienia swoich argumentów pochwyciła go za golf i przysunęła do swoich, teraz intensywnie błękitnych, oczu. Darła się tak, że głuchy odzyskałby słuch (tak wiem, bez sensu, ale wyobraź sobie tą potęgę...), toteż musiało do niego dotrzeć. Pierwszym odruchem było szybkie mruganie oczu ze zdziwienia, które ewidentnie malowało się na jego facjacie. Nie ma to jak dobre wejście i wyrwanie swoich racji ze szponów prymitywnie myślącego demona.
Tak go zatkało, że nawet gdyby był gadułą, to odjęłoby mu mowę, więc tylko wydał z siebie...:
>Thy.
...stłumione przez golf. Zdążył tyle prychnąć pod nosem, bo zaraz wbili uczniowie do sali, i w oka mgnieniu nieobliczalna Uszata siedziała już na swoim miejscu podminowana uwagą o strachu. Musiał przyznać, że zaimponowała go postawa koleżanki - umiała bronić swoich racji, a nie zbywać milczeniem jak on. Miała charakterek, a to ważne, by przetrwać w tej dżungli zwanej życiem.
Od kiedy tylko Shiyu wróciła ze środka sali do swojej ławki mogła czuć spojrzenie demona na jej karku. W ogóle nie uważał na zajęciach, tylko myślał o słowach dziewczyny. Niemożliwością było, aby nikogo się nie bała. Każdy miał mniejszy bądź większy lęk. Mogła wmawiać sobie i innym, że jest inaczej, ale chłopak wiedział swoje. Wtedy dotarła do niego ploteczka o Kazan związanymi z Wilczycą. Gadanie płotek o plotkach... aż dziw, iż te nowinki zasiały się w klasie szybciej i na dłużej niż gdy Ukye pojawił się na pierwszych zajęciach. Być może dlatego, iż mało kto mógłby podejrzewać Złotooką o wybuchy gniewu i skłonności do przemocy na innych uczniach. I o dziwo fakt, że denerwowało to Ogoniastą (aura obok niej paliła złością), działał kojąco na demona, który odzyskał wigor i mógł wręcz napawać się negatywną Maną sąsiadki. Nie na długo, Shiyu musiała zdawać sobie sprawę z czujności demona na anomalie pogodowe ducha. Taka forma "podziękowania" za darmowe żarcie.
Szepty o dziewczynie robiły się coraz bardziej irytujące. Nie to, że przejmował się losami nowo poznanej Wilczycy, ale przynajmniej ona miała na tyle śmiałości, by powiedzieć na głos swoje racje, nawet nadstawiając łeb na guza z pięści Ukye. A nie... dwulicowe żmije... niby takie grzeczne, a po kątach snują teorie nie z tej ziemi, by kogoś zgnoić. To, że demona to nie ruszało wynikało z tego, iż były to złe uczynki, a jemu nie szkodzi zło we wszelakiej postaci. Nie mniej jednak jak tu się skupić na własnych przemyśleniach nieskażonych pogardliwym słówkiem Nono, gdy w powietrzu szmer niczym rój pszczół zagłuszał wszystko?
Nagle posunął ze sporą siłą swoją ławkę z mocnym szurnięciem do przodu tak, aby zgnieść trzy gaduły przed nim. Naprawdę, przesunął swoją ławkę o półtora metra, by tamci jęknęli z bólem w plecach jak wpadają w potrzask między meblami. Nim nauczyciel zareagował, demon poprawił kopniakiem jeszcze do przodu swój stolik i przeciągnął się aktorsko na swoim krześle z udawanym ziewnięciem. Kolejne stęki lubianych uczniów uciszyły mętlik plotkarski widzący przy suficie. Pracownik uczelni rzekł dobitnie formułkę powtarzaną niemal co zajęcia w stronę demona:
-Dość tego, wynocha za drzwi. Licz się z konsekwencjami pod koniec semestru.
Wzywany nie posłuchał, tylko przysunął krzesło bliżej blatu ławki, którą ordynarnie wgniatał w plecy kolegi przed sobą. Zaraz zrobił się harmider, kiedy trzech innych poderwało się na ratunek kumplom w potrzasku i pochwyciło demona za ramiona, by go odsunąć. Ślepia demona lśniły coraz bardziej wybudzając w nim pokłady uśpionego zła, dlatego nie przestawał kopać z glana w tych, którzy go trzymali. Popadł w istny amok, dotykali jego zabandażowane, pod którymi były świeże rany po nieudanym pochwyceniu duszy z dnia poprzedniego. Chciał ich odsunąć od siebie czym prędzej, jednego z łokcia posłał na ścianę, lecz nauczyciel wiedział, że trzeba działać szybko i stanowczo. Był Aniołem, więc miał przy sobie świętą wodę, którą naznaczył znak krzyża na czole Ukye. Młodzieniec syknął niczym wąż, nawet warknął coś przez zaciśnięte zęby i cała furia minęła jak ręką odjął. Zupełnie wypompowany z sił Fioletowooki niemal spłynął po krześle, lecz jeden z silniejszych uczniów przytrzymał go na swoim miejscu. Oddychał ciężko i słyszalnie obnażając przerośnięte kły, z szeroko otwartymi oczyma tłumił dodatkowe cierpienie, jakim było narysowanie krzyża pod grzywką. Z tego też miejsca spływała strużka czarnej krwi na jedno oko demona. Ktoś nawet zaczął bić brawo za brawurową akcję profesora z powstrzymaniem furii Ukye. Belfer poprawił okulary na nosie i powiedział już spokojnym głosem:
-No już, już. Wracamy do zajęć. Niech tylko ktoś weźmie go do pielęgniarki, a później do psychologa i najlepiej żeby wypisał mu żółte papiery...
Niby najbliżej niego siedziała Shiyu, ale czy w ogóle chce mieć więcej do czynienia z kimś, kto podważył jej odwagę i osobę tym samym? Po co miałaby mieszać się w to wszystko? Nie znała motywów jego działania, a czy podejrzewała... to już inna sprawa.
Tak go zatkało, że nawet gdyby był gadułą, to odjęłoby mu mowę, więc tylko wydał z siebie...:
>Thy.
...stłumione przez golf. Zdążył tyle prychnąć pod nosem, bo zaraz wbili uczniowie do sali, i w oka mgnieniu nieobliczalna Uszata siedziała już na swoim miejscu podminowana uwagą o strachu. Musiał przyznać, że zaimponowała go postawa koleżanki - umiała bronić swoich racji, a nie zbywać milczeniem jak on. Miała charakterek, a to ważne, by przetrwać w tej dżungli zwanej życiem.
Od kiedy tylko Shiyu wróciła ze środka sali do swojej ławki mogła czuć spojrzenie demona na jej karku. W ogóle nie uważał na zajęciach, tylko myślał o słowach dziewczyny. Niemożliwością było, aby nikogo się nie bała. Każdy miał mniejszy bądź większy lęk. Mogła wmawiać sobie i innym, że jest inaczej, ale chłopak wiedział swoje. Wtedy dotarła do niego ploteczka o Kazan związanymi z Wilczycą. Gadanie płotek o plotkach... aż dziw, iż te nowinki zasiały się w klasie szybciej i na dłużej niż gdy Ukye pojawił się na pierwszych zajęciach. Być może dlatego, iż mało kto mógłby podejrzewać Złotooką o wybuchy gniewu i skłonności do przemocy na innych uczniach. I o dziwo fakt, że denerwowało to Ogoniastą (aura obok niej paliła złością), działał kojąco na demona, który odzyskał wigor i mógł wręcz napawać się negatywną Maną sąsiadki. Nie na długo, Shiyu musiała zdawać sobie sprawę z czujności demona na anomalie pogodowe ducha. Taka forma "podziękowania" za darmowe żarcie.
Szepty o dziewczynie robiły się coraz bardziej irytujące. Nie to, że przejmował się losami nowo poznanej Wilczycy, ale przynajmniej ona miała na tyle śmiałości, by powiedzieć na głos swoje racje, nawet nadstawiając łeb na guza z pięści Ukye. A nie... dwulicowe żmije... niby takie grzeczne, a po kątach snują teorie nie z tej ziemi, by kogoś zgnoić. To, że demona to nie ruszało wynikało z tego, iż były to złe uczynki, a jemu nie szkodzi zło we wszelakiej postaci. Nie mniej jednak jak tu się skupić na własnych przemyśleniach nieskażonych pogardliwym słówkiem Nono, gdy w powietrzu szmer niczym rój pszczół zagłuszał wszystko?
Nagle posunął ze sporą siłą swoją ławkę z mocnym szurnięciem do przodu tak, aby zgnieść trzy gaduły przed nim. Naprawdę, przesunął swoją ławkę o półtora metra, by tamci jęknęli z bólem w plecach jak wpadają w potrzask między meblami. Nim nauczyciel zareagował, demon poprawił kopniakiem jeszcze do przodu swój stolik i przeciągnął się aktorsko na swoim krześle z udawanym ziewnięciem. Kolejne stęki lubianych uczniów uciszyły mętlik plotkarski widzący przy suficie. Pracownik uczelni rzekł dobitnie formułkę powtarzaną niemal co zajęcia w stronę demona:
-Dość tego, wynocha za drzwi. Licz się z konsekwencjami pod koniec semestru.
Wzywany nie posłuchał, tylko przysunął krzesło bliżej blatu ławki, którą ordynarnie wgniatał w plecy kolegi przed sobą. Zaraz zrobił się harmider, kiedy trzech innych poderwało się na ratunek kumplom w potrzasku i pochwyciło demona za ramiona, by go odsunąć. Ślepia demona lśniły coraz bardziej wybudzając w nim pokłady uśpionego zła, dlatego nie przestawał kopać z glana w tych, którzy go trzymali. Popadł w istny amok, dotykali jego zabandażowane, pod którymi były świeże rany po nieudanym pochwyceniu duszy z dnia poprzedniego. Chciał ich odsunąć od siebie czym prędzej, jednego z łokcia posłał na ścianę, lecz nauczyciel wiedział, że trzeba działać szybko i stanowczo. Był Aniołem, więc miał przy sobie świętą wodę, którą naznaczył znak krzyża na czole Ukye. Młodzieniec syknął niczym wąż, nawet warknął coś przez zaciśnięte zęby i cała furia minęła jak ręką odjął. Zupełnie wypompowany z sił Fioletowooki niemal spłynął po krześle, lecz jeden z silniejszych uczniów przytrzymał go na swoim miejscu. Oddychał ciężko i słyszalnie obnażając przerośnięte kły, z szeroko otwartymi oczyma tłumił dodatkowe cierpienie, jakim było narysowanie krzyża pod grzywką. Z tego też miejsca spływała strużka czarnej krwi na jedno oko demona. Ktoś nawet zaczął bić brawo za brawurową akcję profesora z powstrzymaniem furii Ukye. Belfer poprawił okulary na nosie i powiedział już spokojnym głosem:
-No już, już. Wracamy do zajęć. Niech tylko ktoś weźmie go do pielęgniarki, a później do psychologa i najlepiej żeby wypisał mu żółte papiery...
Niby najbliżej niego siedziała Shiyu, ale czy w ogóle chce mieć więcej do czynienia z kimś, kto podważył jej odwagę i osobę tym samym? Po co miałaby mieszać się w to wszystko? Nie znała motywów jego działania, a czy podejrzewała... to już inna sprawa.
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 04 Gru 2013, 18:13
Wilczyca nerwowo wzrokiem wodziła po klasie poruszając nogą w górę i w dół. Zastanawiała się co zrobić by zaniechać tych plotek. Zainteresować tych debili czymś innym? To byłby dobry pomysł, ale wilczyca nie ma za bardzo w swojej łepetynce ciekawych informacji, które mogłyby być lepszym hitem niż pobicie dziewczyny w 'bitch fightcie'.
Atmosfera w klasie nagle stała się bardzo ciężka. Bez znajomości wyczuwania many można było poczuć tą przytłaczającą siłę zdenerwowania, która dobiegała od... Ukye. Wyglądał na bardzo podirytowanego, był teraz tykającą bombą, która mogła lada chwila wybuchnąć. Tylko co go tak wkurzyło? To co przed chwilą odwaliła Shiyu? Może nie lubił jak ktoś na niego krzyczał i szarpał za ubrania? Trudno to lubić, ale żeby reagować, aż tak? Słabe nerwy ma?
Bomba, o której przed chwilą myślała właśnie wybuchła w postaci gwałtownego przesunięcia ławki z hukiem na uczniów siedzących przez demonem. Nono zwróciła głowę w tamtą stronę zdziwiona, miała dziwne wrażenie, że zaraz się jej oberwie za tamte słowa sprzed chwili dlatego odsunęła się wraz ze swoim krzesłem kawałek na drugą stronę sali. Jednak to nie ona była celem tylko trzy osoby przed nim. Nie rozumiała dlaczego, przecież plotkowali nie na jego, a na jej temat, to ona powinna zareagować rozwalaniem klasy. Może zrobił to z jeszcze innego powodu? Zapewne chodzi o irytujący szum, który go rozpraszał i nie pozwalał słuchać własnych myśli. To bardziej do niego pasuje. Wyglądał oraz zachowywał się tak jakby lubił ciszę. Sam nie mówi zbyt dużo przecież.
Szybko zrobił się jeszcze większy szum niż wcześniej. Wilcza dziewczyna podniosła się z miejsca i stanęła przy ścianie przyglądając się w milczeniu całej scenie. Rozpoczęła się z pozoru niepozorna bójka. Trzech uczniów trzymało demona, a ten się szarpał próbując wyrwać. Dziewczyna tylko odsunęła się na bok widząc, jak jeden z nich odepchnięty leci w jej stronę. Szybko pojawił się nauczyciel z zamiarem uspokojenia Ukye. Używając dziwnej metody zrobił to. Bez wątpienia był aniołem, wiedziała to od razu, jej nos był niezawodny, a wymalowanie niewidzialnego krzyża tylko ją w tej myśli utrwaliło.
Wszystko się skończyło bardzo szybko, demon został powstrzymany przed swoim szałem, a uczniowie rozluźnili się. Pewnie każdy w tej chwili obawiał się, że oberwie od rozwścieczonego kolegi, ale...
___ - Na pewno był łagodniejszy sposób na to. - Warknęła do nauczyciela. Za chwilę padło hasło by zabrać Ukye do pielęgniarki, a potem do psychologa szkolnego. Oczywiście to drugie wydało się jej być głupie, do Iscar'a należy wysłać całą tą klasę, bo to oni mają problemy, a nie demon.
Ruszyła się spod ściany przeciskając się przez ten mały krąg przyjaźni jaki się stworzył przez to zamieszanie. Tak jak myślała, nikt nie chciał podjąć się zaprowadzenia chłopaka do pielęgniarki, dlatego Shiyu postanowiła to zrobić. Poprosiła tylko kogoś (raczej rozkazała) by wrzucił jej Ukye i za chwilę nie było jej już w sali. Była silna dzięki swoim demonicznym komórkom, podnoszenie ciężkich rzeczy szło jej bardzo sprawnie więc i balast w postaci kolegi z klasy nie był dla niej zbytnim problemem. Jedyną przeszkodą był jego wzrost, przy nim wyglądała jak krasnal.
>> Gabinety
Atmosfera w klasie nagle stała się bardzo ciężka. Bez znajomości wyczuwania many można było poczuć tą przytłaczającą siłę zdenerwowania, która dobiegała od... Ukye. Wyglądał na bardzo podirytowanego, był teraz tykającą bombą, która mogła lada chwila wybuchnąć. Tylko co go tak wkurzyło? To co przed chwilą odwaliła Shiyu? Może nie lubił jak ktoś na niego krzyczał i szarpał za ubrania? Trudno to lubić, ale żeby reagować, aż tak? Słabe nerwy ma?
Bomba, o której przed chwilą myślała właśnie wybuchła w postaci gwałtownego przesunięcia ławki z hukiem na uczniów siedzących przez demonem. Nono zwróciła głowę w tamtą stronę zdziwiona, miała dziwne wrażenie, że zaraz się jej oberwie za tamte słowa sprzed chwili dlatego odsunęła się wraz ze swoim krzesłem kawałek na drugą stronę sali. Jednak to nie ona była celem tylko trzy osoby przed nim. Nie rozumiała dlaczego, przecież plotkowali nie na jego, a na jej temat, to ona powinna zareagować rozwalaniem klasy. Może zrobił to z jeszcze innego powodu? Zapewne chodzi o irytujący szum, który go rozpraszał i nie pozwalał słuchać własnych myśli. To bardziej do niego pasuje. Wyglądał oraz zachowywał się tak jakby lubił ciszę. Sam nie mówi zbyt dużo przecież.
Szybko zrobił się jeszcze większy szum niż wcześniej. Wilcza dziewczyna podniosła się z miejsca i stanęła przy ścianie przyglądając się w milczeniu całej scenie. Rozpoczęła się z pozoru niepozorna bójka. Trzech uczniów trzymało demona, a ten się szarpał próbując wyrwać. Dziewczyna tylko odsunęła się na bok widząc, jak jeden z nich odepchnięty leci w jej stronę. Szybko pojawił się nauczyciel z zamiarem uspokojenia Ukye. Używając dziwnej metody zrobił to. Bez wątpienia był aniołem, wiedziała to od razu, jej nos był niezawodny, a wymalowanie niewidzialnego krzyża tylko ją w tej myśli utrwaliło.
Wszystko się skończyło bardzo szybko, demon został powstrzymany przed swoim szałem, a uczniowie rozluźnili się. Pewnie każdy w tej chwili obawiał się, że oberwie od rozwścieczonego kolegi, ale...
___ - Na pewno był łagodniejszy sposób na to. - Warknęła do nauczyciela. Za chwilę padło hasło by zabrać Ukye do pielęgniarki, a potem do psychologa szkolnego. Oczywiście to drugie wydało się jej być głupie, do Iscar'a należy wysłać całą tą klasę, bo to oni mają problemy, a nie demon.
Ruszyła się spod ściany przeciskając się przez ten mały krąg przyjaźni jaki się stworzył przez to zamieszanie. Tak jak myślała, nikt nie chciał podjąć się zaprowadzenia chłopaka do pielęgniarki, dlatego Shiyu postanowiła to zrobić. Poprosiła tylko kogoś (raczej rozkazała) by wrzucił jej Ukye i za chwilę nie było jej już w sali. Była silna dzięki swoim demonicznym komórkom, podnoszenie ciężkich rzeczy szło jej bardzo sprawnie więc i balast w postaci kolegi z klasy nie był dla niej zbytnim problemem. Jedyną przeszkodą był jego wzrost, przy nim wyglądała jak krasnal.
>> Gabinety
Re: Sala lekcyjna klas II
Wto 07 Sty 2014, 21:33
Jechał przez miasto równocześnie zastanawiając się kiedy wreszcie przybędzie jakaś osoba od Asmodeusza. Musiał odzyskać swój pierścień. Jeśli Lucyfer chce się zabawić, to on nie odda pola. W końcu był chrzanionym Panem Miecza. Nie pozwoli na to by jakiś rządny władzy debili rozwalił całą wyspę. "Zatańczymy bracie." pomyślał Kam bębniąc palcami w kierownice, czekając na zmianę światła. Miał jeszcze ponad pół godziny do lekcji. Zmieści się idealnie w czasie. Kilka minut później zajechał pod szkołę. Jak na razie było mało osób. Właściwie to kilka aut było zaparkowanych. Ciemnowłosy wybrał pierwsze wolne miejsce i zatrzymał samochód. Po chwili wysiadł i ruszył w stronę gabinetów. W szkole było pusto, lecz widział pojedynczych uczniów, czekających na zajęcia i powtarzających lekcje. "Zobaczymy jak się spodobają im moje zajęcia." pomyślał uśmiechając się wrednie. Gdy już wreszcie udało mu się dostać na górę, oddał rudowłosej papierki dla Dyrektora, a sam poprosił dziennik klasy drugiej. Z nimi miał pierwsze zajęcia i to oni mieli być jego pierwszymi ofiarami.
Salę znalazł bez trudu. Resztki many, aż z niej emanowały. Po za tym były podpisane. Otworzył drzwi i wszedł. Dziennik i książkę rzucił na biurko i omiótł całą salę spojrzeniem. Było w niej od groma map, heraldyk, dynastii i innych tego typu bzdur. Klasa typowo historyczna. Otworzył dziennik by zobaczyć jaki był ostatni temat zajęć i by sprawdzić kogo ma u siebie. Gromada całkiem ciekawa. Był nawet Key. Kamael był ciekawy jak się dzieciak czuje. Czy poszedł za jego radą, czy też go olał. Niebieskooki podszedł do okna i popatrzył na boisko. Zaczynali się zbierać. Po chwili zadzwonił dzwonek, zaś w całym budynku mana zafalowała. Upadły Anioł stał w dalszym ciągu wpatrzony w nieboskłon, równocześnie czekając na przybycie tych małych sadystów. Prawdziwa lekcja się właśnie miała zacząć.
OCC:
Czekam na uczniów
Salę znalazł bez trudu. Resztki many, aż z niej emanowały. Po za tym były podpisane. Otworzył drzwi i wszedł. Dziennik i książkę rzucił na biurko i omiótł całą salę spojrzeniem. Było w niej od groma map, heraldyk, dynastii i innych tego typu bzdur. Klasa typowo historyczna. Otworzył dziennik by zobaczyć jaki był ostatni temat zajęć i by sprawdzić kogo ma u siebie. Gromada całkiem ciekawa. Był nawet Key. Kamael był ciekawy jak się dzieciak czuje. Czy poszedł za jego radą, czy też go olał. Niebieskooki podszedł do okna i popatrzył na boisko. Zaczynali się zbierać. Po chwili zadzwonił dzwonek, zaś w całym budynku mana zafalowała. Upadły Anioł stał w dalszym ciągu wpatrzony w nieboskłon, równocześnie czekając na przybycie tych małych sadystów. Prawdziwa lekcja się właśnie miała zacząć.
OCC:
Czekam na uczniów
Re: Sala lekcyjna klas II
Wto 07 Sty 2014, 23:30
_____ Gdy wilczyca dotarła na tereny uczelni odmieniła się ze zwierzęcia w ludzką postać. Stanęła przy wejściu zginając się w pół. Oparła ręce o kolana oddychając szybko i ciężko. Spojrzała szybko na godzinę w telefonie. Miała jeszcze pięć minut, a sala była dość daleko. Jeśli się spręży, to zdąży na czas i nie spóźni się jak wczorajszego dnia. Nie chcąc więc tracić czasu wyprostowała się po czym zaczęła biec dalej, mimo, że już praktycznie nie miała na to sił. Nawet jej zwierzęcy instynkt musiał polec po kilkunastu minutach ciągłego energicznego poruszania łapami.
Wbiegła po schodach, a następnie skierowała się prosto do sali wymijając uczniów jakby byli tylko przeszkodami. W ten oto sposób dotarła do drzwi omal się przy nich nie wywracając. Jeszcze by tego brakowało, by nabiła sobie kolejnego w tym dniu guza.
_____- Przepraszam za spóź... - zaczęła mówić lecz zacięła się widząc osobę, którą powinien być nauczyciel. Lekkie zażenowanie pojawiło się na twarzy wilczycy. Wyglądała komicznie. - Ee... pomyłka. - mruknęła zatrzaskując drzwi. Podniosła głowę patrząc na wywieszkę z numerem sali oraz klasą. Nie, nie było mowy o pomyłce. Ponownie otworzyła drzwi z hukiem. - Co jest?! - krzyknęła. W mig sobie przypomniała wczorajszą rozmowę w gabinecie Iscar'a. To był nowy nauczyciel od historii. Aż się ogon nastroszył pół-wilczycy gdy zdała sobie z tego sprawę. Uspokoiła się trochę po czym ze spuszczoną głową oraz milczeniem na ustach poszła prosto do swojej ławki. Usiadła, a torbę palnęła pod stolik. Dopiero teraz zauważyła, że sala była pusta, a zgodnie z jej zegarkiem było już grubo pięć minut po dzwonku. Odruchowo spojrzała na szkolny zegar wywieszony nad tablicą. Ten wskazywał natomiast za pięć, a nie pięć po... cholera, znowu się jej czas w telefonie przestawił samoistnie! A ten dzwonek przed chwilą był na przerwę, a nie na lekcję! Ona biegnie na złamanie karku by się nie spóźnić, a tu taka heca! To jest dopiero złośliwość rzeczy martwych.
Gdyby ktoś miał możliwość widzenia tego czego nie a to pewnie by dostrzegł deszczową chmurę nad głową Nono. Nie miała dzisiaj szczęścia w niczym, a jeśli dzień będzie dalej taki sam to nic dobrego ją nie czeka i nie powinna w ogóle wychodzić dzisiaj z łóżka.
Skwasiła się na twarzy po czym położyła głowę wraz z ramionami na ławce. W "pozycji na śpiącego ucznia" czekała na rozpoczęcie lekcji. Jakby jej złego było dzisiaj mało to jeszcze dostała czkawki. Jedzenie w pośpiechu nie było dobrym pomysłem, a teraz ma za swoje. Oby tylko jej przeszła do dzwonka.
Wbiegła po schodach, a następnie skierowała się prosto do sali wymijając uczniów jakby byli tylko przeszkodami. W ten oto sposób dotarła do drzwi omal się przy nich nie wywracając. Jeszcze by tego brakowało, by nabiła sobie kolejnego w tym dniu guza.
_____- Przepraszam za spóź... - zaczęła mówić lecz zacięła się widząc osobę, którą powinien być nauczyciel. Lekkie zażenowanie pojawiło się na twarzy wilczycy. Wyglądała komicznie. - Ee... pomyłka. - mruknęła zatrzaskując drzwi. Podniosła głowę patrząc na wywieszkę z numerem sali oraz klasą. Nie, nie było mowy o pomyłce. Ponownie otworzyła drzwi z hukiem. - Co jest?! - krzyknęła. W mig sobie przypomniała wczorajszą rozmowę w gabinecie Iscar'a. To był nowy nauczyciel od historii. Aż się ogon nastroszył pół-wilczycy gdy zdała sobie z tego sprawę. Uspokoiła się trochę po czym ze spuszczoną głową oraz milczeniem na ustach poszła prosto do swojej ławki. Usiadła, a torbę palnęła pod stolik. Dopiero teraz zauważyła, że sala była pusta, a zgodnie z jej zegarkiem było już grubo pięć minut po dzwonku. Odruchowo spojrzała na szkolny zegar wywieszony nad tablicą. Ten wskazywał natomiast za pięć, a nie pięć po... cholera, znowu się jej czas w telefonie przestawił samoistnie! A ten dzwonek przed chwilą był na przerwę, a nie na lekcję! Ona biegnie na złamanie karku by się nie spóźnić, a tu taka heca! To jest dopiero złośliwość rzeczy martwych.
Gdyby ktoś miał możliwość widzenia tego czego nie a to pewnie by dostrzegł deszczową chmurę nad głową Nono. Nie miała dzisiaj szczęścia w niczym, a jeśli dzień będzie dalej taki sam to nic dobrego ją nie czeka i nie powinna w ogóle wychodzić dzisiaj z łóżka.
Skwasiła się na twarzy po czym położyła głowę wraz z ramionami na ławce. W "pozycji na śpiącego ucznia" czekała na rozpoczęcie lekcji. Jakby jej złego było dzisiaj mało to jeszcze dostała czkawki. Jedzenie w pośpiechu nie było dobrym pomysłem, a teraz ma za swoje. Oby tylko jej przeszła do dzwonka.
- GośćGość
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 08 Sty 2014, 00:21
Za bardzo w sumie nie wiedziała gdzie powinna się udać, dlatego zdała się na instynkt. Szła przed siebie, a raczej tam gdzie zaprowadzą ją jej własne stopy. Ocknęła się, kiedy zatrzymała się przed klasą lekcyjną numer dwa, przyglądała się drzwiom i numerku narysowanemu, lekko uniosła brwi do góry na myśl o podpaleniu tych drzwi, albo coś co znajduje się za nimi. Pokręciła głową po czym delikatnie zapukała trzykrotnie. Weszła do sali trzymając ręce w kieszeniach stopni, oparła się o ścianę, która była za jej plecami i wzrokiem patrzyła na salę, w sumie sala jak sala. Parę ławek, tablica i nauczyciel. Dopiero po chwili dostrzegła, że jest tutaj jeszcze jeden chłopak i mężczyzna, jeden wyglądał na starszego więc domyślała się, że tutaj uczy. Sama powinna sobie coś zleźć jednak ona nie nadaje się do jakiś cierpliwych prac na przykład jako sekretarka, to by oszalała siedząc kilka godzin w jednym miejscu. Znając jej wybuchowy charakter z jej miejsca pracy został by popiół i nic więcej. -Em..Przepraszam za najście Powiedziała po chwili na tyle głośno by owa dwójka mogła ją usłyszeć. Dopiero po dokładniejszym przyjrzeniu dostrzegła, że to nie jest chłopak a...dziewczyna ! Dziwne, jej klatka piersiowa była dziwnie spłaszczona, a przecież jako władczyni ognia ma dobry wzrok i słuch. Pierwsze co dostrzegła to ogon i uszy wilcze, albo innego zwierzątka. Nie znała się dobrze na zwierzątkach, no chyba ,że te leżały na jej talerzu już upieczone, albo spalone żywcem.
OCC: Mam nadzieję, że mogę dołączyć do rozmowy >_<
OCC: Mam nadzieję, że mogę dołączyć do rozmowy >_<
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 08 Sty 2014, 09:29
Jakieś trzy minuty po dzwonku drzwi znów zaskrzypiały, a zza drzwi wyłoniła się sylwetka demona. Ukye zdecydował się zawitać w progach sali historycznej, chociaż ostatnie spotkanie z poprzednim nauczycielem wzbudzało w nim wstręt. Tak czy inaczej bez słowa minął stojącą przy drzwiach Czerwonowłosą dziewczynę, ominął także Shiyu, która o dziwo nie spóźniła się jak to miewała w zwyczaju... i zasiadł w swojej ławce w półmroku. Wyglądał stokroć lepiej niż kiedykolwiek, gdy był w szkole. Dało się dostrzec naturalne, niczym niewzburzone tęczówki; bladą, ale gładką cerę; lśniące, lekko puszyste włosy. Żaden jego skrawek ciała nie był zabandażowany jakąkolwiek tkaniną, tylko długi płaszcz nie miał rękawów, toteż widoczne były ramiona aż do zgięcia w łokciach. Rękawice bez palców pełniły rolę ocieplaczy, aczkolwiek nie było mu aż tak zimno. Minę miał obojętną, tak jakby nic się nie stało - ot, przyszedł sobie i tyle.
Ale kto był wyczulony na różne anomalie, zdawał sobie sprawy że coś było nie tak w młodzieńcu. Miało się wrażenie, iż to niemożliwe, aby w tak krótkim czasie zyskać tyle wigoru co on. Owszem, kryło się za tym coś więcej niż zabiegi pielęgnacyjne.
***
Kiedy wyszedł z trudem ze swojego lokum na strychu, miał istną sieczkę z mózgu. Po pierwsze w brutalny sposób odebrał Ny-Ny zaufanie do swojej osoby, a po drugie żądza głodu dominowała nad racjonalnym myśleniem. Szedł między kamienicami, po zaułkach i podmiejskich uliczkach, szukając posiłku. Niby nic, ale znalazł trop na coś większego. Oto jego dawni wyznawcy, członkowie sekty (których znał doskonale) szli od domu do domu namawiając ich mieszkańców na inną wiarę niż katolicka. Było ich trzech: dwóch wchodziło na posesję pod drzwi i nagabywało, a trzeci stał na czatach i jarał papieroska. Nie byłoby w tym nic aż tak gorszącego, gdyby nie ich zuchwałość, natarczywość, a najgorszym faktem okazała się nowinka kogo wychwalają... Xot'a. Innego demona, któremu fanatycy przypisywali niestworzone moce, umiejętności, że obejmuje troską nawet najsłabszych. Kolejny pionek Lucyfera. Ukye słyszał to wszystko, i to wystarczyło, by niepozornie wyglądający młodzieniec rzucił się od tyłu na faceta z papierosem i dusił go rękoma. Nie mógł wyrwać się z uścisku Fioletowookiego, a jego dusza została od razu przechwycona i pochłonięta przez demona. Nawet nie wiecie jak bardzo rozpaliły się jego dotąd uśpione zmysły i możliwości! Pomyślcie sobie, że od dwóch tygodni nic nie mieliście w ustach, a tu nagle serwują Wam szwedzki stół. Właśnie coś takiego przytrafiło się chłopakowi. Odzyskał niemal natychmiast władzę w nogach, w rękach, ale było mu mało. Po takiej głodówce chciał na długo zapomnieć o pożywianiu się. Zdecydował się więc wykroić większą akcję i, pozbywając się ciała wrzucając go do kanalizacji przez właz, a wcześniej przebierając się w jego szaty, poszedł za niczego nie podejrzewającymi typami wprost do nowej siedziby sekty Xot'a. A tam dokonał takiej rzezi, jakiej dawno nie przyszło mu uczestniczyć. Wymordował każdego kapłana sekty, nie uronił ani jednej duszy, a budynek podpalił, by zatrzeć wszelkie ślady działalności demona. Był na tyle sprytny, by wcześniej skorzystać z łazienki znajdującej się w budynku i zmyć z siebie ślady krwi. Ciuszek wyjęty z torby należał do chłopaka, a skrwawione szaty byłego fanatyka zostawił na miejscu zdarzenia. Pożar rozprzestrzenił się szybko, na szczęście budynek był wolno stojący, dlatego żadna inna nieruchomość nie została zniszczona.
A dlaczego nie spieszył się do szkoły? Musiał wywietrzyć ewentualny zapach siarki i zgliszczy, żeby nie było żadnych podejrzeń.
***
Ale jak już wyżej wspomniano, w sali znajdowali się tacy, co mogli wyniuchać to i owo. Pozbył się wszelkich dowodów obciążających młodzieńca zabijającego z zimną krwią. A teraz jakby nigdy nic siedzi w ławce i zerkając co jakiś czas za okno nasłuchiwał jednym uchem o czym mowa, lecz jeszcze na swój sposób trawił myśli związane z tym co zrobił dosłownie piętnaście minut temu.
Ale kto był wyczulony na różne anomalie, zdawał sobie sprawy że coś było nie tak w młodzieńcu. Miało się wrażenie, iż to niemożliwe, aby w tak krótkim czasie zyskać tyle wigoru co on. Owszem, kryło się za tym coś więcej niż zabiegi pielęgnacyjne.
***
Kiedy wyszedł z trudem ze swojego lokum na strychu, miał istną sieczkę z mózgu. Po pierwsze w brutalny sposób odebrał Ny-Ny zaufanie do swojej osoby, a po drugie żądza głodu dominowała nad racjonalnym myśleniem. Szedł między kamienicami, po zaułkach i podmiejskich uliczkach, szukając posiłku. Niby nic, ale znalazł trop na coś większego. Oto jego dawni wyznawcy, członkowie sekty (których znał doskonale) szli od domu do domu namawiając ich mieszkańców na inną wiarę niż katolicka. Było ich trzech: dwóch wchodziło na posesję pod drzwi i nagabywało, a trzeci stał na czatach i jarał papieroska. Nie byłoby w tym nic aż tak gorszącego, gdyby nie ich zuchwałość, natarczywość, a najgorszym faktem okazała się nowinka kogo wychwalają... Xot'a. Innego demona, któremu fanatycy przypisywali niestworzone moce, umiejętności, że obejmuje troską nawet najsłabszych. Kolejny pionek Lucyfera. Ukye słyszał to wszystko, i to wystarczyło, by niepozornie wyglądający młodzieniec rzucił się od tyłu na faceta z papierosem i dusił go rękoma. Nie mógł wyrwać się z uścisku Fioletowookiego, a jego dusza została od razu przechwycona i pochłonięta przez demona. Nawet nie wiecie jak bardzo rozpaliły się jego dotąd uśpione zmysły i możliwości! Pomyślcie sobie, że od dwóch tygodni nic nie mieliście w ustach, a tu nagle serwują Wam szwedzki stół. Właśnie coś takiego przytrafiło się chłopakowi. Odzyskał niemal natychmiast władzę w nogach, w rękach, ale było mu mało. Po takiej głodówce chciał na długo zapomnieć o pożywianiu się. Zdecydował się więc wykroić większą akcję i, pozbywając się ciała wrzucając go do kanalizacji przez właz, a wcześniej przebierając się w jego szaty, poszedł za niczego nie podejrzewającymi typami wprost do nowej siedziby sekty Xot'a. A tam dokonał takiej rzezi, jakiej dawno nie przyszło mu uczestniczyć. Wymordował każdego kapłana sekty, nie uronił ani jednej duszy, a budynek podpalił, by zatrzeć wszelkie ślady działalności demona. Był na tyle sprytny, by wcześniej skorzystać z łazienki znajdującej się w budynku i zmyć z siebie ślady krwi. Ciuszek wyjęty z torby należał do chłopaka, a skrwawione szaty byłego fanatyka zostawił na miejscu zdarzenia. Pożar rozprzestrzenił się szybko, na szczęście budynek był wolno stojący, dlatego żadna inna nieruchomość nie została zniszczona.
A dlaczego nie spieszył się do szkoły? Musiał wywietrzyć ewentualny zapach siarki i zgliszczy, żeby nie było żadnych podejrzeń.
***
Ale jak już wyżej wspomniano, w sali znajdowali się tacy, co mogli wyniuchać to i owo. Pozbył się wszelkich dowodów obciążających młodzieńca zabijającego z zimną krwią. A teraz jakby nigdy nic siedzi w ławce i zerkając co jakiś czas za okno nasłuchiwał jednym uchem o czym mowa, lecz jeszcze na swój sposób trawił myśli związane z tym co zrobił dosłownie piętnaście minut temu.
Re: Sala lekcyjna klas II
Czw 09 Sty 2014, 01:09
Długim korytarzem w prawo, schodami do góry, skręcić w prawo, potem w lewo i do końca prosto. Przynajmniej tak mu powiedziała dziewczyna którą spytał o drogę zaraz po wyjściu z Biblioteki. Biegł więc wedle jej instrukcji, spoglądając nerwowo na zegarek. Był już spóźniony o prawie 5 minut. Co za pech! Pierwszy dzień w nowej szkole, najpierw w ogóle nie zjawia się na lekcji, która co prawda nie odbywa się w pełnym wymiarze czasowym, ale jednak. Teraz najpewniej zaliczy spóźnienie, bo dwie odwołane lekcje z rzędu to bardzo rzadki przypadek. Długie nogi działały teraz na jego korzyść, ogromnymi susami pokonywał kolejne metry i wreszcie stanął przed właściwą klasą. Zamknął oczy i pomodlił się w duchu o wyrozumiałego nauczyciela. Nabrał powietrze w usta i rozsunął wejście. Poczuł na sobie spojrzenie wielu par oczu, gdy schylił się lekko, by nie zawadzić o framugę i stanął w klasie. Szybko zlokalizował nauczyciela - był tam, gdzie być powinien czyli za biurkiem. Yuki zdziwił się nieco, bo mężczyzna wyglądał młodo, mógł mieć co najwyżej około 30 lat. Chyba spodziewał się kogoś starszego. Szybko odgonił od siebie te myśli. Skłonił lekko głowę i rzekł:
- Przepraszam za spóźnienie, zasiedziałem się w Bibliotece.
Usłyszał stłumiony chichot. Kątem oka dostrzegł jak chłopak siedzący nieopodal, nachyla się do swojego sąsiada i coś mu szepcze, na co obaj ponownie zachichotali. Świetnie, pewnie mają go za kujona, który nawet przerwy między lekcjami spędza przy książkach. No nic, pewnie przekonają się do niego, gdy będą mieli problemy w nauce. Chłopak z Chiru zawsze miał wysokie stopnie i często pomagał gorzej uczącym się koleżankom i kolegom. Po tym krótkim wprowadzeniu i wyjaśnieniu spóźnienia, Yuki minął czerwonowłosą dziewczynę (całkiem ładną, musiał przyznać) i rozejrzał się za wolnym miejscem. Zlokalizował takie w rzędzie pod oknem. Udał się w tamtym kierunku siadając w ostatniej ławce. Okno było nieco uchylone, więc natychmiast poczuł chłodny wietrzyk na twarzy. To było bardzo przyjemne. Nieco przed sobą ujrzał Shiyu. To fajnie że są w jednej klasie. Zastanawiał się przez chwilę, czy jego kuzynka nadal jest w nie najlepszym nastroju, po czym z niecierpliwością oczekiwał rozpoczęcia, a raczej kontynuowania przerwanej przez niego lekcji.
- Przepraszam za spóźnienie, zasiedziałem się w Bibliotece.
Usłyszał stłumiony chichot. Kątem oka dostrzegł jak chłopak siedzący nieopodal, nachyla się do swojego sąsiada i coś mu szepcze, na co obaj ponownie zachichotali. Świetnie, pewnie mają go za kujona, który nawet przerwy między lekcjami spędza przy książkach. No nic, pewnie przekonają się do niego, gdy będą mieli problemy w nauce. Chłopak z Chiru zawsze miał wysokie stopnie i często pomagał gorzej uczącym się koleżankom i kolegom. Po tym krótkim wprowadzeniu i wyjaśnieniu spóźnienia, Yuki minął czerwonowłosą dziewczynę (całkiem ładną, musiał przyznać) i rozejrzał się za wolnym miejscem. Zlokalizował takie w rzędzie pod oknem. Udał się w tamtym kierunku siadając w ostatniej ławce. Okno było nieco uchylone, więc natychmiast poczuł chłodny wietrzyk na twarzy. To było bardzo przyjemne. Nieco przed sobą ujrzał Shiyu. To fajnie że są w jednej klasie. Zastanawiał się przez chwilę, czy jego kuzynka nadal jest w nie najlepszym nastroju, po czym z niecierpliwością oczekiwał rozpoczęcia, a raczej kontynuowania przerwanej przez niego lekcji.
Re: Sala lekcyjna klas II
Czw 09 Sty 2014, 20:52
Spokój. Cisza. Obserwacja.
To właśnie towarzyszyło Kamaelowi. Musiał się skupić. Powoli roztaczał swoją manę na pomieszczenie. Chciał mieć pełną kontrolę. Chciał czuć każdą manę tutaj zebraną. Każdą emocję. Chciał poczuć ich reakcje. Młodzież nie potrafi ukrywać emocji. Mało kto umie. Można ukryć manę i swoją moc. Ale emocji nie da rady. Można je stłamsić, ale zawsze będą tam gdzieś na dole. Zaś im głębiej tym większą zabawę ma Pan Miecza podczas docierania do nich. Po chwili wyczuł wzburzoną manę, która zbliżała się do niego. Znał ją. Poznał dziewczynkę u pana psychologa. Bezczelna i arogancka, lecz równocześnie dziwnie delikatna. Panie i panowie. Shiyu Wolf? Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem czując jak zdziwienie przeradza się w zdenerwowanie. Po chwili zaś pokorę.
- A może dzień dobry? - powiedział odwracając się. Niebieskie oczy spoczęły na dziewczynce. Delikatny uśmiech w dalszym ciągu nie schodził z jego twarzy. Nastolatka nastroszyła się jednak po chwili siadła w ławce i czkała w samotności. No naprawdę, piękni uczniowie. Kam już się zastanawiał czy następny uczeń wejdzie przez okno, gdy usłyszał donośny głos. Spojrzał w jego stronę i jego oczy zabłyszczały. Po raz pierwszy od kilkuset lat stał oko w oko z Władcą Ognia. Na dodatek bardzo urodziwą Władczynią. Były Generał sił Aniołów aż czuł ciepło bijące od dziewczyny. Osobiście lubił władców żywiołów, lecz najbardziej tych, którzy panowali nad ogniem. Był w nich coś dzikiego i równocześnie pięknego. Na dodatek byli cholernie potężni. Wyszkolony Władca potrafił spopielić oddział Aniołów, czy też Demonów w mgnieniu oka. Niestety Kam musiał walczyć z tym pięknymi istotami. Wielu Panów Płomienia ofiarowało swe usługi Niosącemu Światło. Smutne, lecz prawdziwe.
- Nic się nie stało. Radzę jednak zająć sobie ławkę jeśli chcesz uczestniczyć w zajęciach. – rzekł, uśmiechając się, zaś jego czyste jak niebo oczy spostrzegły wchodzącego do Sali Keya. Od razu wyczuł jego manę. Była żywsza, silniejsza, jednak miała jeszcze resztki ciemności. Cholera, czy pod jego nieobecność ten debil Luc zrobił coś Ny-Ny? Koleś był do tego zdolny i pomimo tego, że kiedyś był aniołem Pana, to teraz już raczej nie wiedział czym jest dobro. Spojrzał na Ukye, który siadł w ostatniej ławce. Po za tym dzieciak wyglądał o niebo lepiej niż kiedy go zostawiał. Czy posłuchał jego rady? Jeśli tak, to Upadły raczej nie chciał wiedzieć ile dusz musiał pożreć.
Chwilę później zaczęli wchodzić kolejni uczniowie. Kam postanowił wrócić do biurka i zacząć szykować dziennik. Nie czuł nic. Żadnego stresu, czy strachu. Bo czym się różni opowiadanie historii kilkorgu dzieciaków do zagrzewania anielskich oddziałów do boju. Prawie niczym. Po chwili zadzwonił dzwonek więc wypadało zacząć zajęcia. Otworzył dziennik i zaczął czytać listę obecności. Za każdym razem gdy wywoływał osobę rzucał na nią okiem i sprawdzał jej manę. Poza Keyem i Shiyu, było tu kilka ciekawych osobistości. Nawet trafił się jakiś młodziutki anioł.
- No dobra. Skoro ja już was znam, to wypada żebyście wy poznali mnie. – zaczął lecz po chwili drzwi się otworzyły z trzaskiem, a do środka wpadł zmachany chłopak. Jego mana, aż falowała. Pół-zwierz. Kolejny do kolekcji. Kam wysłuchał przeprosin dzieciaka i ruchem głowy pokazał mu by usiadł. Sprawdził w dzienniku, co to za dzieciak, jednak nie wstawił spóźnienia. Nie stracił niczego. – No właśnie. Skoro pan Kimimaro raczył się łaskawie pojawić. Nazywam się Kamael Black i od dziś będę próbował was nauczyć choć odrobiny historii wyspy. Jakieś pytania? Tak.
Powiedział wskazując na jakąś dziewczynę w okularach i blond włosach.
- Przepraszam bardzo, ale czego dokładnie będzie nas pan uczył? – zapytała. Kam myślał, że coś go trafi.
- Historii. Dokładnie całej. Od początku do dzisiejszego dnia. Wystarczy? – powiedział lodowatym głosem. – Patrząc na wasze oceny, nie macie zbyt niskiego poziomu. Jednak zaraz się przekonam.
- Powiedzcie mi od czego rozpoczęła się Wielka Wojna. Podajcie przynajmniej po 5 dowódców każdej ze stron. Wytłumaczcie mi termin „Szarańcza” i na koniec dlaczego bitwa na Równinie Zachodniej w 1000 roku była przełomowa. –rzekł równocześnie pisząc pytania na tablicy swoim ładnym pismem. – Nie karzę za błędne odpowiedzi. Dobre nagradzam. Ale nie radzę stroić sobie żartów.
Occ:
Takie na start.
Oczywiście możecie pozmyślać, a nawet napisać, że inny uczeń odpowiedział błędnie. Cztery pytania na czterech graczy.
Po waszych postach zrobię wykład.
To właśnie towarzyszyło Kamaelowi. Musiał się skupić. Powoli roztaczał swoją manę na pomieszczenie. Chciał mieć pełną kontrolę. Chciał czuć każdą manę tutaj zebraną. Każdą emocję. Chciał poczuć ich reakcje. Młodzież nie potrafi ukrywać emocji. Mało kto umie. Można ukryć manę i swoją moc. Ale emocji nie da rady. Można je stłamsić, ale zawsze będą tam gdzieś na dole. Zaś im głębiej tym większą zabawę ma Pan Miecza podczas docierania do nich. Po chwili wyczuł wzburzoną manę, która zbliżała się do niego. Znał ją. Poznał dziewczynkę u pana psychologa. Bezczelna i arogancka, lecz równocześnie dziwnie delikatna. Panie i panowie. Shiyu Wolf? Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem czując jak zdziwienie przeradza się w zdenerwowanie. Po chwili zaś pokorę.
- A może dzień dobry? - powiedział odwracając się. Niebieskie oczy spoczęły na dziewczynce. Delikatny uśmiech w dalszym ciągu nie schodził z jego twarzy. Nastolatka nastroszyła się jednak po chwili siadła w ławce i czkała w samotności. No naprawdę, piękni uczniowie. Kam już się zastanawiał czy następny uczeń wejdzie przez okno, gdy usłyszał donośny głos. Spojrzał w jego stronę i jego oczy zabłyszczały. Po raz pierwszy od kilkuset lat stał oko w oko z Władcą Ognia. Na dodatek bardzo urodziwą Władczynią. Były Generał sił Aniołów aż czuł ciepło bijące od dziewczyny. Osobiście lubił władców żywiołów, lecz najbardziej tych, którzy panowali nad ogniem. Był w nich coś dzikiego i równocześnie pięknego. Na dodatek byli cholernie potężni. Wyszkolony Władca potrafił spopielić oddział Aniołów, czy też Demonów w mgnieniu oka. Niestety Kam musiał walczyć z tym pięknymi istotami. Wielu Panów Płomienia ofiarowało swe usługi Niosącemu Światło. Smutne, lecz prawdziwe.
- Nic się nie stało. Radzę jednak zająć sobie ławkę jeśli chcesz uczestniczyć w zajęciach. – rzekł, uśmiechając się, zaś jego czyste jak niebo oczy spostrzegły wchodzącego do Sali Keya. Od razu wyczuł jego manę. Była żywsza, silniejsza, jednak miała jeszcze resztki ciemności. Cholera, czy pod jego nieobecność ten debil Luc zrobił coś Ny-Ny? Koleś był do tego zdolny i pomimo tego, że kiedyś był aniołem Pana, to teraz już raczej nie wiedział czym jest dobro. Spojrzał na Ukye, który siadł w ostatniej ławce. Po za tym dzieciak wyglądał o niebo lepiej niż kiedy go zostawiał. Czy posłuchał jego rady? Jeśli tak, to Upadły raczej nie chciał wiedzieć ile dusz musiał pożreć.
Chwilę później zaczęli wchodzić kolejni uczniowie. Kam postanowił wrócić do biurka i zacząć szykować dziennik. Nie czuł nic. Żadnego stresu, czy strachu. Bo czym się różni opowiadanie historii kilkorgu dzieciaków do zagrzewania anielskich oddziałów do boju. Prawie niczym. Po chwili zadzwonił dzwonek więc wypadało zacząć zajęcia. Otworzył dziennik i zaczął czytać listę obecności. Za każdym razem gdy wywoływał osobę rzucał na nią okiem i sprawdzał jej manę. Poza Keyem i Shiyu, było tu kilka ciekawych osobistości. Nawet trafił się jakiś młodziutki anioł.
- No dobra. Skoro ja już was znam, to wypada żebyście wy poznali mnie. – zaczął lecz po chwili drzwi się otworzyły z trzaskiem, a do środka wpadł zmachany chłopak. Jego mana, aż falowała. Pół-zwierz. Kolejny do kolekcji. Kam wysłuchał przeprosin dzieciaka i ruchem głowy pokazał mu by usiadł. Sprawdził w dzienniku, co to za dzieciak, jednak nie wstawił spóźnienia. Nie stracił niczego. – No właśnie. Skoro pan Kimimaro raczył się łaskawie pojawić. Nazywam się Kamael Black i od dziś będę próbował was nauczyć choć odrobiny historii wyspy. Jakieś pytania? Tak.
Powiedział wskazując na jakąś dziewczynę w okularach i blond włosach.
- Przepraszam bardzo, ale czego dokładnie będzie nas pan uczył? – zapytała. Kam myślał, że coś go trafi.
- Historii. Dokładnie całej. Od początku do dzisiejszego dnia. Wystarczy? – powiedział lodowatym głosem. – Patrząc na wasze oceny, nie macie zbyt niskiego poziomu. Jednak zaraz się przekonam.
- Powiedzcie mi od czego rozpoczęła się Wielka Wojna. Podajcie przynajmniej po 5 dowódców każdej ze stron. Wytłumaczcie mi termin „Szarańcza” i na koniec dlaczego bitwa na Równinie Zachodniej w 1000 roku była przełomowa. –rzekł równocześnie pisząc pytania na tablicy swoim ładnym pismem. – Nie karzę za błędne odpowiedzi. Dobre nagradzam. Ale nie radzę stroić sobie żartów.
Occ:
Takie na start.
Oczywiście możecie pozmyślać, a nawet napisać, że inny uczeń odpowiedział błędnie. Cztery pytania na czterech graczy.
Po waszych postach zrobię wykład.
Re: Sala lekcyjna klas II
Czw 09 Sty 2014, 21:54
_____ Powoli zbiegały się osoby. Klasa nie była zbyt liczna, po pierwszej klasie się przerzedzili, zostali tylko Ci najsilniejsi. Wilczyca od pierwszego czknięcia postanowiła pozbyć się wrednej czkawki. Stawanie na głowie odpadało, a cukru nijak nie znajdzie. Wzięła głęboki wdech w płuca po czym wstrzymała oddech. Nadal leżała twarzą na ławce, przykrywając się prowizoryczną poduszką z rąk. Poruszyła jedynie uchem gdy do klasy weszła jakaś osoba. Do jej nosa szybko doszedł smród siarki, więc nawet bez patrzenia była w stanie stwierdzić, że to jakiś władca ognia.
Minuta, dwie. Powoli zaczynała robić się czerwona, a zapasy tlenu wyczerpywały się. Gdy obok niej usiadł Ukye otworzyła usta łapiąc łapczywie powietrze. Podniosła głowę. Przez chwilę nie poruszała się, starała się stwierdzić, czy uciążliwa czkawka przeszła. Gdy po dwudziestu sekundach nie wydała z siebie dziwnego dźwięku odetchnęła z ulgą. Przeszło jej.
Machnęła puszystym ogonem kilka razy na boki, a złote oczy Shiyu badały całą salę powoli. Omal nie spadła z krzesła gdy dostrzegła znajomą jej białą czuprynkę. To był Yuki! Ile on miał lat, że chodzi do tej samej klasy co starsza kuzynka? Czyżby był takim geniuszem, że przeskoczył kilka klas do przodu? Chyba naukę ich rodzinka ma we krwi. Wilki są zdolne.
W każdym bądź razie nie chciała być niemiła dla członka jej rodziny, dlatego gdy ich spojrzenia się na chwilę skrzyżowały, przywitała go krótkim uśmiechem tak, by nikt go nie zauważył poza kuzynem. Jak być aspołeczną, to po całej linii i nie pokazywać słabego punktu.
Po sprawdzeniu obecności nauczyciel przeszedł do nauczania. Od razu padły pytania, na które wilczyca zareagowała dosyć żywo. Nieproszona odezwała się głośno:
___ - Hoł hoł, miał Pan iść powoli ku naszym czasom. Tysięczny rok jest sporym skokiem. - powiedziała, lecz postanowiła nie wdawać się w zbędne dyskusje. Są pytania, więc trzeba na nie odpowiedzieć. Widząc, że nikt się do tego nie rwie podniosła grzecznie rękę, a gdy udzielono jej głosu odpowiedziała cytując znane wszystkim zapisy z wielu ksiąg i podręczników - Najwyższy Byt widząc, że życie toczy się beztrosko oddał swoje dzieło pod opiekę swym najdroższym dzieciom, pięknym Aniołom. Niektóre z nich chciały tego samego daru jaki otrzymali ludzie od Najwyższego - Wolnej Woli. Byt odmówił, bo nie chciał zachwiać równowagi jaka panowała na Ziemi. Nie udało mu się to. W skrócie - Wielka wojna zaczęła się od buntu naszych skrzydlatych przyjaciół. - Uśmiechnęła się wrednie spoglądając na jedynego anioła w tej klasie - nie widziała jednak złości na jego twarzy. Był spokojny jak na anielskie stworzenie przystało. Wytrzymały drań, nie da się wytrącić łatwo z równowagi.
Zamilkła. Chciała dać się wykazać innym uczniom, może mają coś ciekawego do powiedzenia i wyniknie z tego dyskusja, a z dyskusji bójka. HAHA! Niee, chyba w tej szkole to tak nie działa. Szkoła w Kazan była zatłoczone demonami, wampirami oraz upadłymi, więc tam wystarczyło tylko słowo by oberwać po buźce. Nawet nauczyciele nie byli w stanie zapanować nad żywymi uczniami.
Minuta, dwie. Powoli zaczynała robić się czerwona, a zapasy tlenu wyczerpywały się. Gdy obok niej usiadł Ukye otworzyła usta łapiąc łapczywie powietrze. Podniosła głowę. Przez chwilę nie poruszała się, starała się stwierdzić, czy uciążliwa czkawka przeszła. Gdy po dwudziestu sekundach nie wydała z siebie dziwnego dźwięku odetchnęła z ulgą. Przeszło jej.
Machnęła puszystym ogonem kilka razy na boki, a złote oczy Shiyu badały całą salę powoli. Omal nie spadła z krzesła gdy dostrzegła znajomą jej białą czuprynkę. To był Yuki! Ile on miał lat, że chodzi do tej samej klasy co starsza kuzynka? Czyżby był takim geniuszem, że przeskoczył kilka klas do przodu? Chyba naukę ich rodzinka ma we krwi. Wilki są zdolne.
W każdym bądź razie nie chciała być niemiła dla członka jej rodziny, dlatego gdy ich spojrzenia się na chwilę skrzyżowały, przywitała go krótkim uśmiechem tak, by nikt go nie zauważył poza kuzynem. Jak być aspołeczną, to po całej linii i nie pokazywać słabego punktu.
Po sprawdzeniu obecności nauczyciel przeszedł do nauczania. Od razu padły pytania, na które wilczyca zareagowała dosyć żywo. Nieproszona odezwała się głośno:
___ - Hoł hoł, miał Pan iść powoli ku naszym czasom. Tysięczny rok jest sporym skokiem. - powiedziała, lecz postanowiła nie wdawać się w zbędne dyskusje. Są pytania, więc trzeba na nie odpowiedzieć. Widząc, że nikt się do tego nie rwie podniosła grzecznie rękę, a gdy udzielono jej głosu odpowiedziała cytując znane wszystkim zapisy z wielu ksiąg i podręczników - Najwyższy Byt widząc, że życie toczy się beztrosko oddał swoje dzieło pod opiekę swym najdroższym dzieciom, pięknym Aniołom. Niektóre z nich chciały tego samego daru jaki otrzymali ludzie od Najwyższego - Wolnej Woli. Byt odmówił, bo nie chciał zachwiać równowagi jaka panowała na Ziemi. Nie udało mu się to. W skrócie - Wielka wojna zaczęła się od buntu naszych skrzydlatych przyjaciół. - Uśmiechnęła się wrednie spoglądając na jedynego anioła w tej klasie - nie widziała jednak złości na jego twarzy. Był spokojny jak na anielskie stworzenie przystało. Wytrzymały drań, nie da się wytrącić łatwo z równowagi.
Zamilkła. Chciała dać się wykazać innym uczniom, może mają coś ciekawego do powiedzenia i wyniknie z tego dyskusja, a z dyskusji bójka. HAHA! Niee, chyba w tej szkole to tak nie działa. Szkoła w Kazan była zatłoczone demonami, wampirami oraz upadłymi, więc tam wystarczyło tylko słowo by oberwać po buźce. Nawet nauczyciele nie byli w stanie zapanować nad żywymi uczniami.
- GośćGość
Re: Sala lekcyjna klas II
Sob 11 Sty 2014, 15:52
Stała oparta o ścianę z skrzyżowanymi rękoma na klatce piersiowej. Niby nic, a dostrzegła jakiegoś zwierzaka, kolejny do kolekcji. Spojrzała na dwójkę wchodzących do sali. Uniosła brew do góry słysząc słowa nauczyciela. W sumie to i tak nie miała nic pożytecznego do roboty. Odsunęła się od ściany, po czym wolnym krokiem usiadła w trzeciej ławce pod ścianą. Usiadła bokiem tak by plecami mogła czuć zimniejszą ścianę oraz założyła nogę na nogę. Owe zajęcia pana nauczyciela wydają się jej całkiem interesujące. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Kamael tak się nazywa owy nauczyciel od historii. W sumie całkiem ciekawa praca jak na kogoś tak starego. Na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech ni to wredny ni łobuzerski. Na pytanie nauczyciela uniosła brew do góry po czym wysłuchała tego babochłopa z uszkami następnie sama odpowiedziała odpowiedziała.
- Zgadza się anioły od początku miały problem, dlatego zostali rozdzieleni na anioły upadłe i te zwykłe. Ponadto do takiej wojny przyłączyli się Władcy Żywiołów, którzy też się rozdzielili na mniejsze grupki i można powiedzieć, że Ci walczyli miedzy sobą. Powiedziała ze spokojem, w sumie taka zabawa w ucznia i nauczyciela była całkiem zabawna, chociaż nie było pewnie godnej posady dla władczyni ognia, a szkoda, bo mogła by się tutaj zabawić trochę dłużej.
- Zgadza się anioły od początku miały problem, dlatego zostali rozdzieleni na anioły upadłe i te zwykłe. Ponadto do takiej wojny przyłączyli się Władcy Żywiołów, którzy też się rozdzielili na mniejsze grupki i można powiedzieć, że Ci walczyli miedzy sobą. Powiedziała ze spokojem, w sumie taka zabawa w ucznia i nauczyciela była całkiem zabawna, chociaż nie było pewnie godnej posady dla władczyni ognia, a szkoda, bo mogła by się tutaj zabawić trochę dłużej.
Re: Sala lekcyjna klas II
Sob 11 Sty 2014, 16:02
O dziwo nie wszedł jako ostatni do klasy. Chłopak z białą fryzurą i różnokolorowymi oczyma przebił go w spóźnianiu się o dwie minuty. Czuł w nim manę Pół-Zwierza, lecz osobiście nie wymienił z nim żadnego zdania. Tak jakoś wyszło. Z większością klasy nie rozmawiał, praktycznie z jedną bądź dwoma osobami. Między innymi z dziewczyną, która ostatnio pomogła go przetransportować do pielęgniarki. Sąsiedztwo Shiyu to dobre sąsiedztwo w tych warunkach klasowych. Ją najlepiej znał, o ile pokazała w ogóle swoje prawdziwe oblicze, ze wszystkich obecnych. No, oprócz nauczyciela. Ciągle myślał, że wszyscy są fałszywi i odgrywają swoje role a nie są sobą. Ukye - spiskowiec od siedmiu boleści. Tak czy inaczej najwyraźniej przez chwilę udzielił jej się senny nastrój, gdyż głowę opierała o swoje ręce przypominające prowizoryczną poduszkę. Ożywiła się później, ale o tym za moment.
Początek lekcji zapowiadał się inaczej niż zwykle. Kamael nie rzucił kilku słów, by otworzyć podręcznik na tej i tej stronie czytając co tam jest oraz skracając jego treść. Nie, Czarnoskrzydły zastosował inną metodę. Wprowadzenie o tyle ciekawsze, że praktycznie przeżył to wszystko na własnej skórze. Nie wiedział ile historia zdołała razy o nim wspomnieć, ale Anioł na pewno nie zapomniał dziejów, w których żywo uczestniczył. Będzie ciekawie, czuł to w kościach. Może warto było chociaż na kilka chwil zwrócić uwagę na to co dzieje się w sali? Tak też zrobił.
Gdyby Kamael w morzu czwórek, piątek, kilku szóstek i sporadycznych trójek natrafił na rząd kresek przypominające te z listy obecności, to wiedziałby kogo nie pytać, by zyskać prawidłową odpowiedź. Wiedza z historii u demona, według dziennika, plasowała się między oceną niedostateczną a dopuszczającą. Ewidentnie to on zaniżał średnią klasową ze wszystkich przedmiotów. Mało kto miał gorzej, nie radził sobie z edukacją prowadzoną dotychczasowo na uczelni. Miała swój rygor, program nauczania, często już za samo zachowanie napytał sobie biedy w oczach wykładowców, którzy odgrywali się niejako w ten sposób za zakłócanie zajęć. Nawet we spokojniejsze dni obrywał, zdołał się więc przyzwyczaić do tego stanu rzeczy. Aż trudno zgadnąć jakim cudem zdał do drugiej klasy. Nowością zatem był fakt, że słysząc treść pytań nie uciekł do bujania w obłokach, tylko zaczął się zastanawiać.
Wielka Wojna - jak wybuchnęła? Hmm... na pewno musiał powstać konflikt, między dwoma lub więcej stronami. Jedna strona zbuntowała się przeciwko prawom i przywilejom drugiej... O co mogło im pójść? Wszystko z początku było lepsze, doskonalsze, czego mogło brakować i komu? A niech to! Nie zdążył nic sensownego wymyślić, kiedy to Wilczyca zabrała głos, i promowała swój atut. Jej rozumowanie miało ręce i nogi, było składne, dokładne, przejrzyste. Mówiła tak jakby była pewna swego i że głosi tylko prawdę. Demon ukradkiem spojrzał na promieniującą wiedzą Złotooką, może chcąc zdobyć opary natchnienia do myślenia o kolejnych zagadnieniach. Tu chyba wszystko zostało powiedziane. Skręcił szyją na swój notatnik i rytmicznie wystukując palcem próbował swoich sił z innymi zagadnieniami. A jednak nie - Płomiennowłosa dziewczyna, która nie przypominała ucznia a bardziej osobę praktykującą zawód nauczycielki, dodała, że także Władcy Żywiołów przyczynili się do namieszania podczas wojny. Nie tylko w szeregach Aniołów, ale w całym ferworze bitew. Eh, cóż więcej dodać? Już nic. Rzucił okiem na pozostałe pytania spisane na tablicy i ponownie na czystą kartkę. Tak mniej więcej symbolizował się brak pomysłu co do ugryzienia postawionych pytań.
Pięciu dowodzących po obu frontach? Kurcze, naprawdę nie miał pamięci do imion. Do twarzy prędzej, dlatego automatycznie pojawił mu się przed oczyma Białoskrzydły Archanioł, który w 1918 roku powstrzymał szarżę Ukye i zadał cios, który ostatecznie skazał go na śmierć. Nigdy nie zapomni tego smutnego oblicza, nawet wtedy gdy pokonał demona. Przecież wygrał, powinien był się cieszyć. Dziwny był z niego Anioł. Czy to nie był Gabriel? Nie, nie wiedział czy ten, od którego uderzenia mieczem poległ sromotnie nawet miał rangę dowódcy. Coś kołatały mu w głowie imiona Gabriel, Rafael i Michał, ale to tylko dlatego, iż ludzie modlili się właśnie do tej trójki Skrzydlatych. A może to tylko Święci? Co Grzesznik mógłby o tym wiedzieć? Zbuntowanych Aniołów także nie znał, z wyjątkiem Kamael'a. Jego mana była tak stara, że czuł jakby od zawsze istniał. Ale po której stronie walczył od samego początku? Czy upadł dawniej czy obecnie? Jednego znał, Lucyfera, jego Ojca Chrzestnego. Moment... do kogo dzwonił Anioł Miecza, gdy był na strychu? Do... do... do Asmodeusza! Cholera, tak blisko a tak daleko, bo też nie wiedział po której stronie kto brał udział. Jeszcze jedno imię kołatało mu się między uszami. Kobiece, ładne. Na "L" coś, skojarzył sobie z kwieciem. Lotos? Nie... Li... Lilia... Lilith! Mają te osoby w ogóle związek z postawionym pytaniem? Dobra, to zagadnienie sobie odpuści.
Kolejne związane było z terminem "Szarańcza". Podchwytliwe, nauczyciel od historii na sto procent nie pytałby się o owada. Dla weny twórczej wziął ołówek do ręki i napisał to słowo z góry na dół, na lewym marginesie notatnika. Ślepia wpatrywały się półprzytomnie w napis i koncentrował się. Przez kilka sekund nie słyszał otoczenia, tylko tępo wpatrywał się w papier, aż ręka drgnęła i kreślił wolno kolejne litery układające się w inne słowa, a słowa - w krótkie zdania.
Słyszałem kiedyś o tym słowie w innym kontekście niż entomologicznym.
Zawsze kojarzyło mi się z grupą świetnie wyszkolonych wojowników.
Ani jeden z nich nie odbiegał od reszty będąc równie skutecznym w walce.
Rozumieli się praktycznie bez słów, nie kwestionowali rozkazu dowódcy.
Atakowali w ustalonym szyku i pozostawiali po sobie zniszczenie lub pogrom.
Ńkt, kto nie był po ich stronie, nie umknął przed śmiercią.
Czasem zdarzały się wyjątki potwierdzające regułę.
Z ręki "Bytu" (ciekawie to nazwała Shiyu) przyczynili się do zwycięstwa Aniołów... chyba...
Anioły to takie niepewne stworzenia, mogą być dobre będąc upadłe, i na odwrót.
Skończył skrobanie przyglądając się swoim notatkom krytycznym okiem. Spisał co myślał (tylko wtedy mógł skupić się) i nie przypadło mu do gustu. Odpowiedź nie była tak rzeczowa jak ta, którą przedstawiła Wilczyca. Zmarszczył lekko brwi i zgniótł papier w jednej ręce. Papierową kulkę trzymał w ściśniętej dłoni odwracając wzrok za okno nie słuchając już odpowiedzi innych uczniów. Dziwna odmiana, że zaczął się przez moment interesować lekcjami, prawda? Pewnie to wpływ Uszatej obok niego, która chciałaby na pewno odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale da powody do zbłaźnienia się innym. O nie, młodzieniec nie będzie w tym gronie! A jednak żadna pewna wiadomość czy informacja nie tkwiła w głowie, by przekazać innym na głos. Tym bardziej, że nie lubił odzywać się na forum ogólnym. Po prostu nie. Był typem milczka, żadna siła nie sprawi, iż będzie wygadany jak większość "rówieśników".
Początek lekcji zapowiadał się inaczej niż zwykle. Kamael nie rzucił kilku słów, by otworzyć podręcznik na tej i tej stronie czytając co tam jest oraz skracając jego treść. Nie, Czarnoskrzydły zastosował inną metodę. Wprowadzenie o tyle ciekawsze, że praktycznie przeżył to wszystko na własnej skórze. Nie wiedział ile historia zdołała razy o nim wspomnieć, ale Anioł na pewno nie zapomniał dziejów, w których żywo uczestniczył. Będzie ciekawie, czuł to w kościach. Może warto było chociaż na kilka chwil zwrócić uwagę na to co dzieje się w sali? Tak też zrobił.
Gdyby Kamael w morzu czwórek, piątek, kilku szóstek i sporadycznych trójek natrafił na rząd kresek przypominające te z listy obecności, to wiedziałby kogo nie pytać, by zyskać prawidłową odpowiedź. Wiedza z historii u demona, według dziennika, plasowała się między oceną niedostateczną a dopuszczającą. Ewidentnie to on zaniżał średnią klasową ze wszystkich przedmiotów. Mało kto miał gorzej, nie radził sobie z edukacją prowadzoną dotychczasowo na uczelni. Miała swój rygor, program nauczania, często już za samo zachowanie napytał sobie biedy w oczach wykładowców, którzy odgrywali się niejako w ten sposób za zakłócanie zajęć. Nawet we spokojniejsze dni obrywał, zdołał się więc przyzwyczaić do tego stanu rzeczy. Aż trudno zgadnąć jakim cudem zdał do drugiej klasy. Nowością zatem był fakt, że słysząc treść pytań nie uciekł do bujania w obłokach, tylko zaczął się zastanawiać.
Wielka Wojna - jak wybuchnęła? Hmm... na pewno musiał powstać konflikt, między dwoma lub więcej stronami. Jedna strona zbuntowała się przeciwko prawom i przywilejom drugiej... O co mogło im pójść? Wszystko z początku było lepsze, doskonalsze, czego mogło brakować i komu? A niech to! Nie zdążył nic sensownego wymyślić, kiedy to Wilczyca zabrała głos, i promowała swój atut. Jej rozumowanie miało ręce i nogi, było składne, dokładne, przejrzyste. Mówiła tak jakby była pewna swego i że głosi tylko prawdę. Demon ukradkiem spojrzał na promieniującą wiedzą Złotooką, może chcąc zdobyć opary natchnienia do myślenia o kolejnych zagadnieniach. Tu chyba wszystko zostało powiedziane. Skręcił szyją na swój notatnik i rytmicznie wystukując palcem próbował swoich sił z innymi zagadnieniami. A jednak nie - Płomiennowłosa dziewczyna, która nie przypominała ucznia a bardziej osobę praktykującą zawód nauczycielki, dodała, że także Władcy Żywiołów przyczynili się do namieszania podczas wojny. Nie tylko w szeregach Aniołów, ale w całym ferworze bitew. Eh, cóż więcej dodać? Już nic. Rzucił okiem na pozostałe pytania spisane na tablicy i ponownie na czystą kartkę. Tak mniej więcej symbolizował się brak pomysłu co do ugryzienia postawionych pytań.
Pięciu dowodzących po obu frontach? Kurcze, naprawdę nie miał pamięci do imion. Do twarzy prędzej, dlatego automatycznie pojawił mu się przed oczyma Białoskrzydły Archanioł, który w 1918 roku powstrzymał szarżę Ukye i zadał cios, który ostatecznie skazał go na śmierć. Nigdy nie zapomni tego smutnego oblicza, nawet wtedy gdy pokonał demona. Przecież wygrał, powinien był się cieszyć. Dziwny był z niego Anioł. Czy to nie był Gabriel? Nie, nie wiedział czy ten, od którego uderzenia mieczem poległ sromotnie nawet miał rangę dowódcy. Coś kołatały mu w głowie imiona Gabriel, Rafael i Michał, ale to tylko dlatego, iż ludzie modlili się właśnie do tej trójki Skrzydlatych. A może to tylko Święci? Co Grzesznik mógłby o tym wiedzieć? Zbuntowanych Aniołów także nie znał, z wyjątkiem Kamael'a. Jego mana była tak stara, że czuł jakby od zawsze istniał. Ale po której stronie walczył od samego początku? Czy upadł dawniej czy obecnie? Jednego znał, Lucyfera, jego Ojca Chrzestnego. Moment... do kogo dzwonił Anioł Miecza, gdy był na strychu? Do... do... do Asmodeusza! Cholera, tak blisko a tak daleko, bo też nie wiedział po której stronie kto brał udział. Jeszcze jedno imię kołatało mu się między uszami. Kobiece, ładne. Na "L" coś, skojarzył sobie z kwieciem. Lotos? Nie... Li... Lilia... Lilith! Mają te osoby w ogóle związek z postawionym pytaniem? Dobra, to zagadnienie sobie odpuści.
Kolejne związane było z terminem "Szarańcza". Podchwytliwe, nauczyciel od historii na sto procent nie pytałby się o owada. Dla weny twórczej wziął ołówek do ręki i napisał to słowo z góry na dół, na lewym marginesie notatnika. Ślepia wpatrywały się półprzytomnie w napis i koncentrował się. Przez kilka sekund nie słyszał otoczenia, tylko tępo wpatrywał się w papier, aż ręka drgnęła i kreślił wolno kolejne litery układające się w inne słowa, a słowa - w krótkie zdania.
Słyszałem kiedyś o tym słowie w innym kontekście niż entomologicznym.
Zawsze kojarzyło mi się z grupą świetnie wyszkolonych wojowników.
Ani jeden z nich nie odbiegał od reszty będąc równie skutecznym w walce.
Rozumieli się praktycznie bez słów, nie kwestionowali rozkazu dowódcy.
Atakowali w ustalonym szyku i pozostawiali po sobie zniszczenie lub pogrom.
Ńkt, kto nie był po ich stronie, nie umknął przed śmiercią.
Czasem zdarzały się wyjątki potwierdzające regułę.
Z ręki "Bytu" (ciekawie to nazwała Shiyu) przyczynili się do zwycięstwa Aniołów... chyba...
Anioły to takie niepewne stworzenia, mogą być dobre będąc upadłe, i na odwrót.
Skończył skrobanie przyglądając się swoim notatkom krytycznym okiem. Spisał co myślał (tylko wtedy mógł skupić się) i nie przypadło mu do gustu. Odpowiedź nie była tak rzeczowa jak ta, którą przedstawiła Wilczyca. Zmarszczył lekko brwi i zgniótł papier w jednej ręce. Papierową kulkę trzymał w ściśniętej dłoni odwracając wzrok za okno nie słuchając już odpowiedzi innych uczniów. Dziwna odmiana, że zaczął się przez moment interesować lekcjami, prawda? Pewnie to wpływ Uszatej obok niego, która chciałaby na pewno odpowiedzieć na wszystkie pytania, ale da powody do zbłaźnienia się innym. O nie, młodzieniec nie będzie w tym gronie! A jednak żadna pewna wiadomość czy informacja nie tkwiła w głowie, by przekazać innym na głos. Tym bardziej, że nie lubił odzywać się na forum ogólnym. Po prostu nie. Był typem milczka, żadna siła nie sprawi, iż będzie wygadany jak większość "rówieśników".
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 12 Sty 2014, 01:56
Yuki usadowił się wygodniej na krześle i rozejrzał po klasie. Oczy niemal wszystkich uczniów wpatrywały się w nauczyciela, Kamael'a Black'a jak się przedstawił. Będzie ich nauczać historii. Ciekawe ile wie na jej temat ktoś tak młody? Szybko odgonił od siebie te myśli. Nie powinien tak myśleć. Skoro został zatrudniony na tym stanowisku, to zapewne zna się na swym fachu. Spojrzał nieco w prawo i dostrzegł Shiyu, która odwróciła się od tablicy i właśnie posłała mu krótki uśmiech. Odwzajemnił ten gest, dzięki czemu poczuł się nieco lepiej. Nie zrobił na Profesorze najlepszego wrażenia. Na szczęście nadarzyła się idealna okazja, by nieco odbudować się w jego oczach. Pan Black zaczął od małego sprawdzianu ich umiejętności. Zapisał na tablicy 4 pytania. Yuki przeczytał je i uśmiechnął się lekko pod nosem. Nie były trudne, znał odpowiedź na każde. Wyjął zeszyt i długopis po czym zaczął robić na kartce notatki. Zapisał pełną stronę, po czym podniósł głowę do góry. Kilka osób, tak jak on, skrobało zawzięcie, niektórzy olali sprawę i wspierając głowę na dłoniach rozglądali się leniwie po klasie. Uwagę białowłosego przykuł chłopak siedzący niedaleko Shiyu. Był w całości ubrany na czarno, lecz tym na co najbardziej zwrócił uwagę była jego aura. Nie było to przyjemne odczucie, po ciele Wilczka przeszedł dreszcz. Zastanawiając się kim on może być, spojrzał jeszcze raz w swoje notatki. Napisał chyba wszystko co wie. Tak, tyle wystarczy. Już miał podnosić rękę, by odpowiedzieć na pierwsze pytanie, gdy głos zabrała jego kuzynka. Jej wypowiedź pokrywała się z informacjami jakie on sam posiadał. Co do komentarza czerwonowłosej, miał nieco wątpliwości, ale może nie wiedział dokładnie wszystkiego. Tak więc początek Wielkiej Wojny mają już za sobą. Czas przejść do kolejnych pytań. Przez chwilę nastała cisza. W końcu przerwała ją blondynka w okularach, ta sama która spytała na początku lekcji o nauczany przez Pana Blacka przedmiot. Zaczęła wymieniać dowódców każdej ze stron. Yuki'emu coś nie pasowało w tym co mówiła. Postanowił sam zabrać głos i uratować dziewczynę przed kompletnym blamażem.
- Przepraszam - rzekł cichutko, podnosząc jedną rękę - przepraszam, ale koleżanka się myli. Ineptus wcale nie był dowódcą, a jedynie doradcą Indeciusa. Wartym odnotowania jest fakt, iż to właśnie jego zła ocena sytuacji doprowadziła do śmierci zwierzchnika. Pozostała czwórka - zerknął na kartkę - Galingas, Juste, Perikom i Geomanhan. Po przeciwnej stronie - Mankas, Kayara, Cobadre, Malum i Regina.
Zrobił krótką pauzę, dając innym szansę na skomentowanie tego co właśnie powiedział. Może pomylił jakieś nazwisko, albo przyporządkował je po niewłaściwej stronie? Nikt jednak się nie odezwał, wiele głów zwróciło się teraz w jego stronę. Kątem oka dostrzegł, że dziewczyna której przerwał wpatruje się w niego ze złością. Nieco speszony tym faktem, odchrząknął i kontynuował.
- "Szarańcza" to specjalna formacja bojowa opracowana przez wspomnianego już Galingasa. W skład takiej jednostki mogli wchodzić jedynie wojownicy cechujący się dużą zwinnością i szybkością, gdyż atak przeprowadzany był błyskawicznie. Przeciwnikowi mogło się wydawać, że nacierający poruszają się bardzo chaotycznie, lecz była to tylko podpucha, atak był zaplanowany i z reguły niezwykle skuteczny. Co do Bitwy na Równinie Zachodniej w 1000 roku była ona przełomowa, ponieważ doprowadziła do podpisania paktu między Aniołami a nieistniejącą już, niezbyt liczną rasą tzw. "Bellatoresów", co miało szalenie ważne znaczenie w późniejszym etapie wojny. Warto dodać, że właśnie w tej bitwie zadebiutowała "Szarańcza", zresztą ze znakomitym skutkiem.
Skończył swój wywód i wbił wzrok w ławkę. Chyba powiedział za dużo, może powinien dać szansę wykazania się innym uczniom? Zawsze to samo, jak już zaczął to mógłby omówić od razu cały temat. Miał chociaż nadzieję, że zapunktował u nauczyciela.
- Przepraszam - rzekł cichutko, podnosząc jedną rękę - przepraszam, ale koleżanka się myli. Ineptus wcale nie był dowódcą, a jedynie doradcą Indeciusa. Wartym odnotowania jest fakt, iż to właśnie jego zła ocena sytuacji doprowadziła do śmierci zwierzchnika. Pozostała czwórka - zerknął na kartkę - Galingas, Juste, Perikom i Geomanhan. Po przeciwnej stronie - Mankas, Kayara, Cobadre, Malum i Regina.
Zrobił krótką pauzę, dając innym szansę na skomentowanie tego co właśnie powiedział. Może pomylił jakieś nazwisko, albo przyporządkował je po niewłaściwej stronie? Nikt jednak się nie odezwał, wiele głów zwróciło się teraz w jego stronę. Kątem oka dostrzegł, że dziewczyna której przerwał wpatruje się w niego ze złością. Nieco speszony tym faktem, odchrząknął i kontynuował.
- "Szarańcza" to specjalna formacja bojowa opracowana przez wspomnianego już Galingasa. W skład takiej jednostki mogli wchodzić jedynie wojownicy cechujący się dużą zwinnością i szybkością, gdyż atak przeprowadzany był błyskawicznie. Przeciwnikowi mogło się wydawać, że nacierający poruszają się bardzo chaotycznie, lecz była to tylko podpucha, atak był zaplanowany i z reguły niezwykle skuteczny. Co do Bitwy na Równinie Zachodniej w 1000 roku była ona przełomowa, ponieważ doprowadziła do podpisania paktu między Aniołami a nieistniejącą już, niezbyt liczną rasą tzw. "Bellatoresów", co miało szalenie ważne znaczenie w późniejszym etapie wojny. Warto dodać, że właśnie w tej bitwie zadebiutowała "Szarańcza", zresztą ze znakomitym skutkiem.
Skończył swój wywód i wbił wzrok w ławkę. Chyba powiedział za dużo, może powinien dać szansę wykazania się innym uczniom? Zawsze to samo, jak już zaczął to mógłby omówić od razu cały temat. Miał chociaż nadzieję, że zapunktował u nauczyciela.
Re: Sala lekcyjna klas II
Wto 14 Sty 2014, 21:49
Spokojnym wzrokiem obserwował klasę. Kiedy tylko skończył pisać pytania na tablicy, emocje aż buchnęły. Niektórzy się bali, inni byli znudzeni, a jeszcze inni się wkurzali. Byli tacy przewidywalni. Kam nawet nie musiał się wysilać. Emocje płynęły jak strumień. Lecz nie wszystkie. Kilka osób było na tyle pewnych siebie, że nawet się nie zlękły pytań. Niektórzy zaczęli coś pisać, inni przeszukiwać podręcznik. Pozostała reszta najzwyczajniej w świecie olała pytania. Dwójka młodzieńców z tyłu klasy ucięła sobie nawet drzemkę. Albo się całowali. Niebieskooki nie widział dobrze przez chmarę uczniów. Nie jego sprawa. Jest otwartym aniołem i nie poluje na kochających inaczej. Nie te czasy.
Ponownie spojrzał po osobnikach znajdujących się przed nim. Dzieci zastanawiały się, że aż im z głów buchało. Nie ma co. Burza mózgów. W końcu jednej udało się podnieść dłoń. Kam podniósł delikatnie brew spoglądając w złote oczy uczennicy. Shiyu Wolf zgłasza się do odpowiedzi? Tego się raczej nie spodziewał. Prędzej tego, że Michał wpadnie przez okno. Heh. W cuda nie można już wierzyć. Przynajmniej nie w przypadku Kama. Ruchem głowy dał znak dziewczynie, że może mówić. Jej wypowiedź była poprawna. Zgodna z tym co mówił podręcznik. Jednak w każdej historii była pewna doza informacji, które zatajono. Tak samo było w tym przypadku. Poczekał, aż wilczyca skończy wypowiedź. Po chwili swoje trzy grosze dodała Pani Ognistego Żywiołu. Też się lekko pomyliła. No dobrze maluchy, to było pierwsze pytanie, a co z pozostałą trójką? Nikt jakoś się nie kwapił do zabrania głosu. Generał Calleum spojrzał w stronę Keya. Ten pisał coś zawzięcie w swoim zeszycie. Jego mana emanowała spokojem, jak i lekkim zdenerwowaniem. Przynajmniej się przykładał, a nie spał. Po chwili zgniótł kartkę i spojrzał w okno. Rezygnacja. Dzieciak był niepewny siebie.
No dalej młodzieży. Bo wujcio Kam zaraz zdechnie tu z nudów. W końcu.
Okularnica, która pytała wojownika Cienia o zakres nauczania zaczęła odpowiadać. Niestety już się pomyliła. Ciemnowłosy, chciał jej przerwać, gdy w tym zadaniu wyręczył go białowłosy wilczek. Chłopak miał wiedzę. I to olbrzymią. Lecz niestety. W dalszym ciągu wiedzę książkową. Imiona zmienione. Szkoda. Ale cóż należy mu się nagroda. Ładnie odpowiedział.
- No cóż. – powiedział, kiedy Yuki zakończył swoją przemowę. – Nie najgorzej. Jednak chciałbym wam dopowiedzieć kilka kwestii. Więc może szanowny pan się obudzi? – rzekł ironicznie i rzucił kredą w śpiącego ucznia, w ostatniej ławce. Pocisk zatoczył piękny łuk i Kam mógł sobie zapisać trafienie w głowę.
- Skoro pan się już obudził, to mogę kontynuować. Panna Wolf poprawnie opowiedziała początek. Najwyższy istotnie oddał świat pod opiekę aniołów. Jednak Wojna wybuchła później. Na początku był bunt, przez który olbrzymia część skrzydlastych stała się demonami i zaczęła szerzyć zło. Historycy zakładają, że Wojna rozpoczęła się dwa lata po buncie. Pani koleżanka też ma rację. Lecz Władcy Żywiołów i inni przyłączyli się wojny po jej rozpoczęciu. Dokładnie pół roku po pierwszej bitwie. Wtedy też zaczął się podział. Upadli pojawili się później. O wiele później. Początkowo były to bitwy Aniołów i Demonów. Dopiero później obie armie zaczęły wykorzystywać swoich podopiecznych. Większość Władców rozdzieliła się. Panowie Ziemi i Wody stanęli po stronie Aniołów. Z nimi była jeszcze grupka Władców Wody i nieliczni panowie ognia. Demony przeciągnęły na swą stronę wielu ludzi i Ognistych władców. Pół- Zwierzowie, opowiedzieli się w całości po stronie Najwyższego. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale to było bardzo rzadko. – powiedział przechadzając się po klasie. Cisza jaka panowała była aż namacalna. Po chwili kontynuował. – Co do Bitwy na Równinie Zachodniej. Poprawnie pan wymienił dowódców dowodzących podczas niej. Istotnie Indecius poległ, lecz zdarzyło się to dopiero sześć lat później. Podczas odwrotu z Selwick. Lecz o tym potem. Galingas nie był pierwotnym twórcą Szarańczy, lecz bardzo starał się by została użyta w boju. Jej oddziały były już używane wcześniej, lecz dopiero w roku 1000 cała armia. Czyli dwanaście tysięcy Aniołów Zniszczenia zaatakowało jednocześnie. Było to wspaniałe posuniecie Generała Sepfilusa, którego możecie znać jako Geomanhana. Dzięki pomocy już wcześniej wspomnianych przedstawicieli rasy Bellatores, powstrzymał ponad pięćdziesięciu tysięczną armię demonów. Sam dysponował zaledwie połową tej armii. Dzięki temu zdołali uratować ten odcinek i dać czas armii Generała Chamuela, na rozłożenie sił i przybycie. Szarańcza przebyła dwieście staj w ciągu dnia, i od razu była gotowa do walki. Chamuel poprowadził szturm ratując Sepfilusa i odrzucając armię Kayara. Pierwsi oficerowie, czyli Lilith i Asmodeusz zabili Kayara w walce. Tym samym zakończyła się dwudziestoletnia passa zwycięstw demonów. Podpisano także wieczysty rozejm między Aniołami i Bellatoresami. Niestety po tym pięknym zwycięstwie nastąpiło sto lat wojny pozycyjnej. Front utkwił w jednym miejscu. Lecz o tym i o rozpoczęciu wojennych zmagań po przerwie. – powiedział i chwilę później zadzwonił dzwonek, obwieszczający przerwę. kam miał po tych piętnastu minutach wolności kolejną lekcję z nimi. Było to nawet ciekawe. Jak opowiadanie wspomnień. Specjalnie też podał swoje stare imię. Niech nie wiedzą z kim mają do czynienia. Jeszcze.
Occ:
Po przerwie kolejna zabawa.
Ponownie spojrzał po osobnikach znajdujących się przed nim. Dzieci zastanawiały się, że aż im z głów buchało. Nie ma co. Burza mózgów. W końcu jednej udało się podnieść dłoń. Kam podniósł delikatnie brew spoglądając w złote oczy uczennicy. Shiyu Wolf zgłasza się do odpowiedzi? Tego się raczej nie spodziewał. Prędzej tego, że Michał wpadnie przez okno. Heh. W cuda nie można już wierzyć. Przynajmniej nie w przypadku Kama. Ruchem głowy dał znak dziewczynie, że może mówić. Jej wypowiedź była poprawna. Zgodna z tym co mówił podręcznik. Jednak w każdej historii była pewna doza informacji, które zatajono. Tak samo było w tym przypadku. Poczekał, aż wilczyca skończy wypowiedź. Po chwili swoje trzy grosze dodała Pani Ognistego Żywiołu. Też się lekko pomyliła. No dobrze maluchy, to było pierwsze pytanie, a co z pozostałą trójką? Nikt jakoś się nie kwapił do zabrania głosu. Generał Calleum spojrzał w stronę Keya. Ten pisał coś zawzięcie w swoim zeszycie. Jego mana emanowała spokojem, jak i lekkim zdenerwowaniem. Przynajmniej się przykładał, a nie spał. Po chwili zgniótł kartkę i spojrzał w okno. Rezygnacja. Dzieciak był niepewny siebie.
No dalej młodzieży. Bo wujcio Kam zaraz zdechnie tu z nudów. W końcu.
Okularnica, która pytała wojownika Cienia o zakres nauczania zaczęła odpowiadać. Niestety już się pomyliła. Ciemnowłosy, chciał jej przerwać, gdy w tym zadaniu wyręczył go białowłosy wilczek. Chłopak miał wiedzę. I to olbrzymią. Lecz niestety. W dalszym ciągu wiedzę książkową. Imiona zmienione. Szkoda. Ale cóż należy mu się nagroda. Ładnie odpowiedział.
- No cóż. – powiedział, kiedy Yuki zakończył swoją przemowę. – Nie najgorzej. Jednak chciałbym wam dopowiedzieć kilka kwestii. Więc może szanowny pan się obudzi? – rzekł ironicznie i rzucił kredą w śpiącego ucznia, w ostatniej ławce. Pocisk zatoczył piękny łuk i Kam mógł sobie zapisać trafienie w głowę.
- Skoro pan się już obudził, to mogę kontynuować. Panna Wolf poprawnie opowiedziała początek. Najwyższy istotnie oddał świat pod opiekę aniołów. Jednak Wojna wybuchła później. Na początku był bunt, przez który olbrzymia część skrzydlastych stała się demonami i zaczęła szerzyć zło. Historycy zakładają, że Wojna rozpoczęła się dwa lata po buncie. Pani koleżanka też ma rację. Lecz Władcy Żywiołów i inni przyłączyli się wojny po jej rozpoczęciu. Dokładnie pół roku po pierwszej bitwie. Wtedy też zaczął się podział. Upadli pojawili się później. O wiele później. Początkowo były to bitwy Aniołów i Demonów. Dopiero później obie armie zaczęły wykorzystywać swoich podopiecznych. Większość Władców rozdzieliła się. Panowie Ziemi i Wody stanęli po stronie Aniołów. Z nimi była jeszcze grupka Władców Wody i nieliczni panowie ognia. Demony przeciągnęły na swą stronę wielu ludzi i Ognistych władców. Pół- Zwierzowie, opowiedzieli się w całości po stronie Najwyższego. Oczywiście zdarzały się wyjątki, ale to było bardzo rzadko. – powiedział przechadzając się po klasie. Cisza jaka panowała była aż namacalna. Po chwili kontynuował. – Co do Bitwy na Równinie Zachodniej. Poprawnie pan wymienił dowódców dowodzących podczas niej. Istotnie Indecius poległ, lecz zdarzyło się to dopiero sześć lat później. Podczas odwrotu z Selwick. Lecz o tym potem. Galingas nie był pierwotnym twórcą Szarańczy, lecz bardzo starał się by została użyta w boju. Jej oddziały były już używane wcześniej, lecz dopiero w roku 1000 cała armia. Czyli dwanaście tysięcy Aniołów Zniszczenia zaatakowało jednocześnie. Było to wspaniałe posuniecie Generała Sepfilusa, którego możecie znać jako Geomanhana. Dzięki pomocy już wcześniej wspomnianych przedstawicieli rasy Bellatores, powstrzymał ponad pięćdziesięciu tysięczną armię demonów. Sam dysponował zaledwie połową tej armii. Dzięki temu zdołali uratować ten odcinek i dać czas armii Generała Chamuela, na rozłożenie sił i przybycie. Szarańcza przebyła dwieście staj w ciągu dnia, i od razu była gotowa do walki. Chamuel poprowadził szturm ratując Sepfilusa i odrzucając armię Kayara. Pierwsi oficerowie, czyli Lilith i Asmodeusz zabili Kayara w walce. Tym samym zakończyła się dwudziestoletnia passa zwycięstw demonów. Podpisano także wieczysty rozejm między Aniołami i Bellatoresami. Niestety po tym pięknym zwycięstwie nastąpiło sto lat wojny pozycyjnej. Front utkwił w jednym miejscu. Lecz o tym i o rozpoczęciu wojennych zmagań po przerwie. – powiedział i chwilę później zadzwonił dzwonek, obwieszczający przerwę. kam miał po tych piętnastu minutach wolności kolejną lekcję z nimi. Było to nawet ciekawe. Jak opowiadanie wspomnień. Specjalnie też podał swoje stare imię. Niech nie wiedzą z kim mają do czynienia. Jeszcze.
Occ:
Po przerwie kolejna zabawa.
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 15 Sty 2014, 01:16
___ Znalazło się kilka osób, które coś powiedziały. Nie do końca zgadzała się z wypowiedzią rudowłosej, bo władcy ukształtowali się dużo później, tak samo jak reszta podras. Nie mogli mieć więc wkładu w rozpoczęcie Wielkiej Wojny - byli raczej pionkami w tej całej grze przeciwieństw tak jak i reszta śmiertelników. Ukye, jak widziała też coś próbował wymodzić na kartce, lecz zgniótł ją po jakimś czasie kompletnie zrezygnowany. Zaciekawiło to Wilczycę, bo nie sądziła, że ten się zainteresuje lekcją. Wczoraj był strasznie znudzony, więc myślała, że jest z tych co to lekcje mają w poważaniu, a tu proszę. Mimo, że w końcu nic nie wykrztusił z siebie to próbował.
Lekkie zdziwienie pojawiło się na twarzy Shiyu gdy usłyszała znajomy głos. To był Yuki, który zabłysnął wiedzą. Od razu zabrał całą resztę pytań, a wilczyca specjalnie je zostawiła by inni mogli się wypowiedzieć, a nie tylko jedna osoba. Coś jej nie pasowało w podanych imionach, ale to tylko dlatego, że nie ma głowy do nich i nie potrafiła nigdy ich zapamiętać. Reszta była - jak przypuszczała - trafna. Również Pan Black potwierdził jej przypuszczenia...
Postawiła uszy na sztorc gdy nauczyciel zaczął opowiadać przedziwną historię. Nigdy nie słyszała, a ni nie czytała w żadnej ogólnodostępnej książce. Zaczęła wertować swoją książkę szukając chociaż grama tych informacji, lecz podane były jedynie w maksymalnym streszczeniu, albo nie było ich w ogóle. Nigdzie nie było mowy o pięćdziesięciu tysięcznej armii, ani też o rozejmie między Aniołami, a Bellatoresami. Zaczęła się zastanawiać, czy Kamael ma dostęp do jakiś zatajonych ksiąg czy po prostu wysysa sobie to z palca na poczekaniu te historię by tylko czymś zająć uczniów. Mimo, że zadzwonił dzwonek, a większość uczniów wyszła z klasy to Wolf nie drgnęła. Podejrzliwym wzrokiem wpatrywała się w nauczyciela jakby chciała mu przeczytać myśli od góry do dołu by wiedzieć skąd ma taką wiedzę. Sama by chętnie ją przyswoiła. Nie była leniem jeśli chodzi o naukę. Wiele czasu spędza na uczeniu się, bo uważa, że to jest sensem istnienia takich jak ona. Bez nauki nie byłoby przecież postępu.
W końcu, zrezygnowana spuściła wzrok spoglądając na zeszyt. Wiele informacji z dzisiejszej lekcji sobie zapisała by przypadkiem ich nie zapomnieć. Nie wiadomo kiedy mogą się przydać, a warto zabłysnąć nie raz czymś, czego w szarej książce z suchą definicją nikt nie znajdzie, huhu. Jeszcze jedna lekcja historii, a potem mają WF w sali gimnastycznej. Na pewno tam, bo za oknem sypie śnieg...
Spojrzała w stronę okna zawieszając się przez jakiś czas tak, jakby się nad czymś zastanawiała. Śnieg przypomniał jej o kuzynie, który pochodził z krainy wiecznego mrozu, Chiru. Zaczęły wracać jej pewne obrazy za czasów dzieciństwa gdy to razem z nim biegała po zaspach śnieżnych. Był młodszy, więc bardzo często Shiyu zmuszona była mu pomagać wciągnąć sanki na pagórek. Przypominała sobie powoli zarys miejsca, które odwiedzali. Nie wiedziała co prawda jak tam dotrzeć, ale na pewno poznałaby owy dom i ogród gdyby je zobaczyła. Chętnie by pomogła Yukiemu, ale...
Wtedy wpadła na genialny pomysł.
___ - Psst, Yu. - Zawołała białowłosego, a gdy ten się odwrócił dostał kulką z papieru w twarz. Czarnowłosa na początku wyglądała na zamieszaną, lecz szybko zmieniła wyraz na szeroki uśmiech. Odwróciła głowę poważniejąc nagle. Odchrząknęła, a potem spojrzała kątem oka na Ukye zawieszając na nim wzrok przez dłuższy czas. Wyglądała jakby coś miała do niego sprawę, ale wstydziła się bądź nie chciała do niego zagadać. Spuściła wzrok podpierając się łokciami. Dziwne emocje zaprzątały głowę wilczycy. Jakby dziwne zdenerwowanie i wielki smutek zarazem. Oczekiwała, aż przerwa się skończy...
Kartka do Yukiego:
"Jeśli chcesz odwiedzić swoją ciotkę w Kazan mogę dać Ci adres."
Lekkie zdziwienie pojawiło się na twarzy Shiyu gdy usłyszała znajomy głos. To był Yuki, który zabłysnął wiedzą. Od razu zabrał całą resztę pytań, a wilczyca specjalnie je zostawiła by inni mogli się wypowiedzieć, a nie tylko jedna osoba. Coś jej nie pasowało w podanych imionach, ale to tylko dlatego, że nie ma głowy do nich i nie potrafiła nigdy ich zapamiętać. Reszta była - jak przypuszczała - trafna. Również Pan Black potwierdził jej przypuszczenia...
Postawiła uszy na sztorc gdy nauczyciel zaczął opowiadać przedziwną historię. Nigdy nie słyszała, a ni nie czytała w żadnej ogólnodostępnej książce. Zaczęła wertować swoją książkę szukając chociaż grama tych informacji, lecz podane były jedynie w maksymalnym streszczeniu, albo nie było ich w ogóle. Nigdzie nie było mowy o pięćdziesięciu tysięcznej armii, ani też o rozejmie między Aniołami, a Bellatoresami. Zaczęła się zastanawiać, czy Kamael ma dostęp do jakiś zatajonych ksiąg czy po prostu wysysa sobie to z palca na poczekaniu te historię by tylko czymś zająć uczniów. Mimo, że zadzwonił dzwonek, a większość uczniów wyszła z klasy to Wolf nie drgnęła. Podejrzliwym wzrokiem wpatrywała się w nauczyciela jakby chciała mu przeczytać myśli od góry do dołu by wiedzieć skąd ma taką wiedzę. Sama by chętnie ją przyswoiła. Nie była leniem jeśli chodzi o naukę. Wiele czasu spędza na uczeniu się, bo uważa, że to jest sensem istnienia takich jak ona. Bez nauki nie byłoby przecież postępu.
W końcu, zrezygnowana spuściła wzrok spoglądając na zeszyt. Wiele informacji z dzisiejszej lekcji sobie zapisała by przypadkiem ich nie zapomnieć. Nie wiadomo kiedy mogą się przydać, a warto zabłysnąć nie raz czymś, czego w szarej książce z suchą definicją nikt nie znajdzie, huhu. Jeszcze jedna lekcja historii, a potem mają WF w sali gimnastycznej. Na pewno tam, bo za oknem sypie śnieg...
Spojrzała w stronę okna zawieszając się przez jakiś czas tak, jakby się nad czymś zastanawiała. Śnieg przypomniał jej o kuzynie, który pochodził z krainy wiecznego mrozu, Chiru. Zaczęły wracać jej pewne obrazy za czasów dzieciństwa gdy to razem z nim biegała po zaspach śnieżnych. Był młodszy, więc bardzo często Shiyu zmuszona była mu pomagać wciągnąć sanki na pagórek. Przypominała sobie powoli zarys miejsca, które odwiedzali. Nie wiedziała co prawda jak tam dotrzeć, ale na pewno poznałaby owy dom i ogród gdyby je zobaczyła. Chętnie by pomogła Yukiemu, ale...
Wtedy wpadła na genialny pomysł.
___ - Psst, Yu. - Zawołała białowłosego, a gdy ten się odwrócił dostał kulką z papieru w twarz. Czarnowłosa na początku wyglądała na zamieszaną, lecz szybko zmieniła wyraz na szeroki uśmiech. Odwróciła głowę poważniejąc nagle. Odchrząknęła, a potem spojrzała kątem oka na Ukye zawieszając na nim wzrok przez dłuższy czas. Wyglądała jakby coś miała do niego sprawę, ale wstydziła się bądź nie chciała do niego zagadać. Spuściła wzrok podpierając się łokciami. Dziwne emocje zaprzątały głowę wilczycy. Jakby dziwne zdenerwowanie i wielki smutek zarazem. Oczekiwała, aż przerwa się skończy...
Kartka do Yukiego:
"Jeśli chcesz odwiedzić swoją ciotkę w Kazan mogę dać Ci adres."
- GośćGość
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 15 Sty 2014, 13:40
Siedziała oparta o ścianę i co jakiś zmieniała sobie nogę czujac, że jej ciało drętwieje. Co prawda powiedziala o władcach żywiołach, ale nie miała pojęcia kiedy oni dołączyli do wojny, powiedzmy, że strzelała odpowiedź. Uniosła lekko brew do góry widząc jak białowłosy chłopak odpowiedział właściwie na większość pytań. Nie minęła chwila, a swój głos zabrał nauczyciel, kiedy zaczal mówić przymknęła oczy chcąc przyswoić tą widzę. Niewiele wiedziała na temat wojny, ponieważ sama mało czyta i nigdy nie znalazła podręcznika, który mówi o tak dokładnych datach, osobach czy generałach. Kiedy nauczyciel skonczyl swoją mowę dziewczyna otworzyła oczy i po chwili również usłyszała dzwonek oznaczajacy koniec lekcji. Aria wstała i zasunęła krzesło. Dziękuje za lekcje. Do widzenia Posłała nauczycielowi uwodzicielski usmiech, następnie wyszła z ławki i wsunela dłonie do kieszeni spodni. Wyszła z sali i zamknęła drzwi. Była zdziwiona, że przesiedziała w ciszy całą lekcje a w dodatku niczego nie podpaliła. Można powiedziec, że był to jej mały sukces życiowy. Kiedy znalazła się na korytarzu szkolnym rozejrzała się powoli w sumie stoisko ucznia do niej nie pasuje, ale nauczycielka to było by coś. Jednak po przemyśleniach zrezygnowała z tego, nauczyciele tylko siedzą i gadają w tym nie może być nic interesującego ani ciekawego. Tak rozmyślając zaczęła iść przed siebie ciekawa co napotka na swojej drodze.
Z.t
Z.t
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 15 Sty 2014, 14:48
Nie przypuszczał, że jedna osoba w postaci Białowłosego przejmie resztę pytań na siebie. Był naprawdę oczytany, skoro opowiadał z łatwością zdarzenia i bez zająknięcia podał wszystkie imiona i nazwiska. Albo lubił ten przedmiot, albo interesował się historią na własną rękę, albo po prostu był zdolny. Nie to co demon, który nie potrafił odnaleźć swojego powołania w życiu, tylko zabijał by przeżyć. Co prawda poznał kilka interesujących osób, lecz to wcale nie oznaczało, że one powinny spędzać jakkolwiek czas z kimś nieobliczalnym. Różnokolorowooki wiedział wiele, jednak to nauczyciel przejął stery i zaczął wyłuszczać pewne różnice. O ile większość zgadzała się z tym co powiedział Yuki i z samego początku Shiyu, a także swoje pięć groszy Czerwonowłosa, to Kamael rozwinął wypowiedź w ogromnym stopniu. Młodzieniec nawet nie wiedział gdzie szukać potwierdzenia w książce, nigdy nie czytał jej od deski do deski, szybko rozpraszał się i nie ogarniał imion, dat. Opisy tylko częściowo przyswajał, a to kończyło się zbyt ogólnikową wiedzą. Bardzo mierną wiedzą.
Wykładowca nie szczędził w drobiazgach, na co większość uczniów wybałuszała oczy ze zdumienia. Zgadzały się dwa imiona: Asmodeus i Lilith, lecz dałby te postacie po złej stronie bitwy, więc dobrze, że wstrzymał się od głosu. Ogólnie to Ukye próbował się skupić, lecz pod koniec zajęć już nie wytrzymał, ponieważ przemknęła mu przez myśl Ny-Ny. Skojarzył z pogodą na zewnątrz. Za oknem sypał śnieg, a to z tego powodu pozwolił dziewczynce zostać na strychu. A jeśli teraz tuła się gdzieś w tę śnieżycę? Młodzieniec przywiązał się do tej drobnej istotki, chociaż tak się zastanawiał czy nie lepiej byłoby dla Burookiej znaleźć lepszego towarzysza od demona, który ścisnął dłonie na jej szyi. Spuścił wzrok z okna na splecione dłonie na blacie stołu, i nawet gdyby Anioł Śmierci celował w niego książką, to mógłby się nie zorientować. Tak bardzo zanurzył się w rozmyślaniach, przy tym zupełnie wydawał się być odcięty od świata.
Tylko jeden dźwięk mógł ocucić go na tyle, żeby zaczął oddychać. Dzwonek oznajmiający przerwę dźwięczał przez kilka sekund, a niektórzy uczniowie już zdołali uciec na korytarz i dalej. Mało osób zostało w sali, w tym dwie znajome mu persony. Sam też zostanie - jakby nie sypało na zewnątrz, to znalazłby się w koronie ulubionego, wiekowego drzewa i leżał na szerokiej gałęzi. Nie musiał również kupować żadnego jedzenia, toteż postanowił przesiedzieć w ławce i zmrużyć chociaż na chwilę oczy. Coś jednak nie dawało mu spokoju i po dosłownie dwóch minutach zrozumiał co takiego. Wilcza parka także została w klasie i nie byli zupełnie od siebie odseparowani. Ba, wręcz chcieli nawiązać jakiś kontakt ze sobą. Trochę dziwne, że robili takie podchody, i to zaintrygowało młodzieńca.
Obudził się w nim detektyw, mały odkrywca różnych zachowań istot z duszami.
Nie umknął mu na przykład fakt puszczenia papierowej kulki w stronę Pół-Wilka przez jej krewniaczkę. Znaczy, nie wiedział jak są bardzo spokrewnieni, lecz mieli podobny odcień many. Mógł to wreszcie sprawdzić na przerwie, bo na zajęciach przebywało zbyt wiele osób naraz i zacząłby się denerwować. Skręcił nawet głowę o kilkadziesiąt stopni, by dostrzec Shiyu z jej uśmiechem, kiedy posłała "bombę" wprost na twarz kujona, a potem coś na wzór zakłopotania czy omsknięcia się złotych patrzałek na demona. Hm... ciekawe o co jej tym razem chodziło. Chyba nie była głodna. Przeszła mu przez głowę głupia myśl, którą podchwycił. Może chciała, aby i demon rzucił papierową kulkę w Yuki'ego? Widać wszak było jak ją to rozbawiło. Zupełnie inaczej odczytując intencje Ogoniastej ścisnął mocniej kartkę z błędnymi notatkami i już celował w chłopaka nieopodal, kiedy zorientował się że chyba nie o to chodziło Uszatej. Trochę to zabawnie wyglądało jak uniósł już ściśniętą rękę nad głowę, dlatego prędko dołożył drugą udając, że się przeciąga. Po krótkim namyśle wstał z szurnięciem krzesła od ławki i wyprostował nogi, aby wyrzucić kulkę do kosza z odległości paru metrów, a przy okazji zbliżyć się do Złotookiej i stojąc przed nią z hukiem oparł dłonie o jej stolik. Nachylił się trochę nad dziewczyną zmuszając ją do współpracy, w sensie, by spojrzała mu prosto w twarz. Przebywanie z Ny-Ny dało mu trochę więcej odwagi na rozmowy, zwłaszcza w uzasadnionych przypadkach. A tu czuł potrzebę dowiedzenia się o tym ukradkowym spojrzeniu. Może był zbyt przewrażliwiony i zaraz znów Wilczyca pochwyci go za fraki? Ale jej aura nie należała do spokojnych.
>Chciałaś coś ode mnie?
Zapytał niemal natychmiast po wejściu w strefę mocniejszego wydechu koleżanki. Fioletowe ślepia nie tonęły w złych refleksach, były matowe, a mimo wszystko wyraziste. Trochę przybrały kolor przypominający maliny albo róż, ale to nie ze zdenerwowania. Miał wciąż świeżo w głowie mord sekty, który to pobudziły zmysły młodzieńca do tego sprzed wielu, wielu lat. Świadczyły też o tym wygląd skroni wieńczących rogi długości pięciu centymetrów, które schowane we włosach były trudno zauważalne, tylko dla kogoś z dobrym wzrokiem i dostrzeganiem detali. Dudnił bezwiednie jednym palcem o blat stołu Shiyu oczekując pokojowego dojścia do porozumienia. Rzucił krótkie, przenikliwe i ostrzegające spojrzenie w stronę Yuki'ego, by nie podchodził na razie do tego stolika. Wolałby skupić się tylko na dziewczynie, ale kiedy będzie chciał się zbliżyć - niech lepiej uważa na gesty czy słowa.
A co jeśli Ogoniasta utkwiła w nim spojrzenie, gdyż... wyczuwała woń spalenizny i krwi fanatyków? Jego pewność siebie co do ułożenia dłoni na stole Shiyu drastycznie zmalała, aż cofnął się o krok i odwrócił ślepia w inną stronę. Tak, różnił się od większości uczniów swoim stylem życia, ponieważ demony pożerały dusze. Musiały zabijać, aby nie paść z głodu. Wielu Grzeszników porzucało myśl o edukacji, gdyż mieli inne priorytety. Już raz czy dwa razy Ukye miał ochotę uśmiercić kogokolwiek ze swojej klasy, kiedy głodówka odbierała mu racjonalne myślenie. A teraz, gdy nie jest głodny, gdy może skupić się na czymś innym... zdradza swoją dobrą kondycją fizyczną, iż coś musiał zdziałać na swoją korzyść - na niekorzyść reszty środowiska.
Zacisnął dłonie w pięści i stał przed Złotooką czekając co powie. Pewnie za bardzo dumał nad tym wszystkim i tylko niepotrzebnie odsunął się od koleżanki ujawniając coś na wzór skrępowania. Szlag by to. Aspołeczność wręcz kipiała od Czarnowłosego.
Wykładowca nie szczędził w drobiazgach, na co większość uczniów wybałuszała oczy ze zdumienia. Zgadzały się dwa imiona: Asmodeus i Lilith, lecz dałby te postacie po złej stronie bitwy, więc dobrze, że wstrzymał się od głosu. Ogólnie to Ukye próbował się skupić, lecz pod koniec zajęć już nie wytrzymał, ponieważ przemknęła mu przez myśl Ny-Ny. Skojarzył z pogodą na zewnątrz. Za oknem sypał śnieg, a to z tego powodu pozwolił dziewczynce zostać na strychu. A jeśli teraz tuła się gdzieś w tę śnieżycę? Młodzieniec przywiązał się do tej drobnej istotki, chociaż tak się zastanawiał czy nie lepiej byłoby dla Burookiej znaleźć lepszego towarzysza od demona, który ścisnął dłonie na jej szyi. Spuścił wzrok z okna na splecione dłonie na blacie stołu, i nawet gdyby Anioł Śmierci celował w niego książką, to mógłby się nie zorientować. Tak bardzo zanurzył się w rozmyślaniach, przy tym zupełnie wydawał się być odcięty od świata.
Tylko jeden dźwięk mógł ocucić go na tyle, żeby zaczął oddychać. Dzwonek oznajmiający przerwę dźwięczał przez kilka sekund, a niektórzy uczniowie już zdołali uciec na korytarz i dalej. Mało osób zostało w sali, w tym dwie znajome mu persony. Sam też zostanie - jakby nie sypało na zewnątrz, to znalazłby się w koronie ulubionego, wiekowego drzewa i leżał na szerokiej gałęzi. Nie musiał również kupować żadnego jedzenia, toteż postanowił przesiedzieć w ławce i zmrużyć chociaż na chwilę oczy. Coś jednak nie dawało mu spokoju i po dosłownie dwóch minutach zrozumiał co takiego. Wilcza parka także została w klasie i nie byli zupełnie od siebie odseparowani. Ba, wręcz chcieli nawiązać jakiś kontakt ze sobą. Trochę dziwne, że robili takie podchody, i to zaintrygowało młodzieńca.
Obudził się w nim detektyw, mały odkrywca różnych zachowań istot z duszami.
Nie umknął mu na przykład fakt puszczenia papierowej kulki w stronę Pół-Wilka przez jej krewniaczkę. Znaczy, nie wiedział jak są bardzo spokrewnieni, lecz mieli podobny odcień many. Mógł to wreszcie sprawdzić na przerwie, bo na zajęciach przebywało zbyt wiele osób naraz i zacząłby się denerwować. Skręcił nawet głowę o kilkadziesiąt stopni, by dostrzec Shiyu z jej uśmiechem, kiedy posłała "bombę" wprost na twarz kujona, a potem coś na wzór zakłopotania czy omsknięcia się złotych patrzałek na demona. Hm... ciekawe o co jej tym razem chodziło. Chyba nie była głodna. Przeszła mu przez głowę głupia myśl, którą podchwycił. Może chciała, aby i demon rzucił papierową kulkę w Yuki'ego? Widać wszak było jak ją to rozbawiło. Zupełnie inaczej odczytując intencje Ogoniastej ścisnął mocniej kartkę z błędnymi notatkami i już celował w chłopaka nieopodal, kiedy zorientował się że chyba nie o to chodziło Uszatej. Trochę to zabawnie wyglądało jak uniósł już ściśniętą rękę nad głowę, dlatego prędko dołożył drugą udając, że się przeciąga. Po krótkim namyśle wstał z szurnięciem krzesła od ławki i wyprostował nogi, aby wyrzucić kulkę do kosza z odległości paru metrów, a przy okazji zbliżyć się do Złotookiej i stojąc przed nią z hukiem oparł dłonie o jej stolik. Nachylił się trochę nad dziewczyną zmuszając ją do współpracy, w sensie, by spojrzała mu prosto w twarz. Przebywanie z Ny-Ny dało mu trochę więcej odwagi na rozmowy, zwłaszcza w uzasadnionych przypadkach. A tu czuł potrzebę dowiedzenia się o tym ukradkowym spojrzeniu. Może był zbyt przewrażliwiony i zaraz znów Wilczyca pochwyci go za fraki? Ale jej aura nie należała do spokojnych.
>Chciałaś coś ode mnie?
Zapytał niemal natychmiast po wejściu w strefę mocniejszego wydechu koleżanki. Fioletowe ślepia nie tonęły w złych refleksach, były matowe, a mimo wszystko wyraziste. Trochę przybrały kolor przypominający maliny albo róż, ale to nie ze zdenerwowania. Miał wciąż świeżo w głowie mord sekty, który to pobudziły zmysły młodzieńca do tego sprzed wielu, wielu lat. Świadczyły też o tym wygląd skroni wieńczących rogi długości pięciu centymetrów, które schowane we włosach były trudno zauważalne, tylko dla kogoś z dobrym wzrokiem i dostrzeganiem detali. Dudnił bezwiednie jednym palcem o blat stołu Shiyu oczekując pokojowego dojścia do porozumienia. Rzucił krótkie, przenikliwe i ostrzegające spojrzenie w stronę Yuki'ego, by nie podchodził na razie do tego stolika. Wolałby skupić się tylko na dziewczynie, ale kiedy będzie chciał się zbliżyć - niech lepiej uważa na gesty czy słowa.
A co jeśli Ogoniasta utkwiła w nim spojrzenie, gdyż... wyczuwała woń spalenizny i krwi fanatyków? Jego pewność siebie co do ułożenia dłoni na stole Shiyu drastycznie zmalała, aż cofnął się o krok i odwrócił ślepia w inną stronę. Tak, różnił się od większości uczniów swoim stylem życia, ponieważ demony pożerały dusze. Musiały zabijać, aby nie paść z głodu. Wielu Grzeszników porzucało myśl o edukacji, gdyż mieli inne priorytety. Już raz czy dwa razy Ukye miał ochotę uśmiercić kogokolwiek ze swojej klasy, kiedy głodówka odbierała mu racjonalne myślenie. A teraz, gdy nie jest głodny, gdy może skupić się na czymś innym... zdradza swoją dobrą kondycją fizyczną, iż coś musiał zdziałać na swoją korzyść - na niekorzyść reszty środowiska.
Zacisnął dłonie w pięści i stał przed Złotooką czekając co powie. Pewnie za bardzo dumał nad tym wszystkim i tylko niepotrzebnie odsunął się od koleżanki ujawniając coś na wzór skrępowania. Szlag by to. Aspołeczność wręcz kipiała od Czarnowłosego.
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 15 Sty 2014, 23:00
Tyle się naczytał w książkach, tyle dowiedział się odwiedzając różne muzea i zabytki w mieście, a okazało się, że część tego co powiedział była błędna. Szybkim ruchem wyrwał pierwszą w zeszycie stronę, na której zapisał odpowiedzi na 4 pytania, po czym wepchnął ją do torby. Usiadł prosto na krześle i zaczął notować wszystko o czym mówił Pan Black. W gruncie rzeczy chyba nie wypadł tak źle, udzielił odpowiedzi na 3 pytania zadane przez nauczyciela, a ten nawet pochwalił go za wiedzę. Szkoda tylko, że to nie były bezbłędne odpowiedzi. Cóż, będzie musiał uzupełnić swą wiedzę. Kamael zrobił krótką pauzę w swojej wypowiedzi. Yuki podniósł wzrok i spojrzał na nauczyciela. Jak na kogoś tak młodego, posiadał zadziwiającą wiedzę na temat tak odległych wydarzeń. Ponadto opowiadał o tym tak swobodnie i luźno, można było odnieść wrażenie że uczestniczył w tamtych bitwach. Białowłosy uśmiechnął się lekko pod nosem. Przecież to niemożliwe, nie potrafił sobie nawet wyobrazić jak mógłby wyglądać ktoś tak stary, kto pamiętałby jeszcze tamte starcia.
W klasie było słychać tylko nauczyciela i charakterystyczny odgłos pisania na kartkach. Nawet się nie spostrzegli gdy lekcja dobiegła końca i zabrzmiał dzwonek na przerwę. Większość uczniów natychmiast zerwała się na nogi i czym prędzej uciekła na korytarz. Blondwłosa okularnica, przechodząc obok jego ławki obrzuciła go niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Najwyraźniej nadal miała mu za złe to, że jej przerwał i poniekąd zrobił z niej idiotkę. Wilczek westchnął. Minęło 45 minut, a już jedna osoba nie darzyła go sympatią. A przecież tak zależało mu na tym, by nie mieć z nikim zatargów. Rozejrzał się po sali. W klasie została tylko trójka uczniów: oprócz niego Shiyu oraz czarnowłosy chłopak na którego już wcześniej zwrócił uwagę. Chyba też uda się na przerwę, może coś zje, albo wyjdzie na boisko. W momencie w którym pochylał się by wziąć torbę, coś uderzyło go lekko w twarz. Podniósł głowę i spojrzał w stronę, skąd rzucona została zgnieciona kartka papieru. Jego kuzynka uśmiechała się do niego szeroko, by po chwili odwrócić się w drugą stronę. O co może chodzić? Podniósł papierową kulkę z ziemi. Przecież nie rzuciłaby bez powodu, nie jest taka. Chociaż.... Przecież wcale jej nie znał. Patrzył to na zawiniątko, to na plecy Shiyu. W końcu wzruszył ramionami i rozwinął kartkę, wygładzając papier. Był tam napisany krótki liścik do niego. Po przeczytaniu na twarzy wilczka pojawił się szeroki uśmiech. A więc krewniaczka jednak chce mu pomóc! To wspaniale, mając adres ciotki będzie ją mógł odwiedzić i porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o swojej rodzinie. Już miał wstać, by podejść do kuzynki, gdy spostrzegł ze zdziwieniem, że kto inny się do niej pofatygował. Czarnowłosy, który również został w sali, stał teraz nad wilczycą, opierając się rękoma na jej stoliku. Co jest grane? Albo mu się wydawało, albo gość czegoś od niej chciał, ale był trochę zbyt... nachalny. Już miał wstać by podejść i dowiedzieć się o co chodzi, gdy nieznajomy spojrzał na niego taki wzrokiem, jakby ostrzegał go by nie podchodził. Yuki, który znajdował się już niemal w pozycji stojącej, opadł z powrotem na krzesło. Może zbytnio panikuje, może to jakiś znajomy dziewczyny? Ale po co w takim razie nie chciał żeby podchodził? Udał, że zainteresowało go coś za oknem, lecz co jakiś czas rzucał krótkie spojrzenia w stronę pary znajdującej się przed nim. Wyostrzył też słuch, by słyszeć o czym rozmawiają. Był gotów w każdej chwili wstać i podejść do nich, jeśli działoby się coś niepokojącego.
W klasie było słychać tylko nauczyciela i charakterystyczny odgłos pisania na kartkach. Nawet się nie spostrzegli gdy lekcja dobiegła końca i zabrzmiał dzwonek na przerwę. Większość uczniów natychmiast zerwała się na nogi i czym prędzej uciekła na korytarz. Blondwłosa okularnica, przechodząc obok jego ławki obrzuciła go niezbyt przyjemnym spojrzeniem. Najwyraźniej nadal miała mu za złe to, że jej przerwał i poniekąd zrobił z niej idiotkę. Wilczek westchnął. Minęło 45 minut, a już jedna osoba nie darzyła go sympatią. A przecież tak zależało mu na tym, by nie mieć z nikim zatargów. Rozejrzał się po sali. W klasie została tylko trójka uczniów: oprócz niego Shiyu oraz czarnowłosy chłopak na którego już wcześniej zwrócił uwagę. Chyba też uda się na przerwę, może coś zje, albo wyjdzie na boisko. W momencie w którym pochylał się by wziąć torbę, coś uderzyło go lekko w twarz. Podniósł głowę i spojrzał w stronę, skąd rzucona została zgnieciona kartka papieru. Jego kuzynka uśmiechała się do niego szeroko, by po chwili odwrócić się w drugą stronę. O co może chodzić? Podniósł papierową kulkę z ziemi. Przecież nie rzuciłaby bez powodu, nie jest taka. Chociaż.... Przecież wcale jej nie znał. Patrzył to na zawiniątko, to na plecy Shiyu. W końcu wzruszył ramionami i rozwinął kartkę, wygładzając papier. Był tam napisany krótki liścik do niego. Po przeczytaniu na twarzy wilczka pojawił się szeroki uśmiech. A więc krewniaczka jednak chce mu pomóc! To wspaniale, mając adres ciotki będzie ją mógł odwiedzić i porozmawiać, dowiedzieć się czegoś o swojej rodzinie. Już miał wstać, by podejść do kuzynki, gdy spostrzegł ze zdziwieniem, że kto inny się do niej pofatygował. Czarnowłosy, który również został w sali, stał teraz nad wilczycą, opierając się rękoma na jej stoliku. Co jest grane? Albo mu się wydawało, albo gość czegoś od niej chciał, ale był trochę zbyt... nachalny. Już miał wstać by podejść i dowiedzieć się o co chodzi, gdy nieznajomy spojrzał na niego taki wzrokiem, jakby ostrzegał go by nie podchodził. Yuki, który znajdował się już niemal w pozycji stojącej, opadł z powrotem na krzesło. Może zbytnio panikuje, może to jakiś znajomy dziewczyny? Ale po co w takim razie nie chciał żeby podchodził? Udał, że zainteresowało go coś za oknem, lecz co jakiś czas rzucał krótkie spojrzenia w stronę pary znajdującej się przed nim. Wyostrzył też słuch, by słyszeć o czym rozmawiają. Był gotów w każdej chwili wstać i podejść do nich, jeśli działoby się coś niepokojącego.
Re: Sala lekcyjna klas II
Sob 18 Sty 2014, 23:23
Patrzył jak dzieci grzecznie notują. Niektórzy prawie spijali słowa z jego ust. Byli jak w jego władzy. Byli jego marionetkami. Marionetkami, które zrobią wszystko dla swego pana. A teraz skoczcie przez okno. No dalej. Nie bójcie się. Przecież wierzycie w Najwyższego. On was uratuje. On pomoże. On was nigdy nie zdradzi. Ups. Rozwaliliście się na ziemi. Krew płynie, a resztki waszego mózgu są wszędzie. Macie lekcję. Nigdy nie wierzcie komuś, że będzie z wami i nic wam się nie stanie. Można próbować. Można się starać, ale i tak się zawiedzie. Zabraknie czasu, miejsca, albo przestrzeni. Wszystko się sprowadzi do tego, że zawiedziesz.
Z rozmyślania wyrwał go dźwięk dzwonka i szum klasy. Małe gremliny czym prędzej ruszyły do sklepiku na żer. Po chwili w klasie został tylko on, dwójka wilków i demon. Władczyni Ognia podziękowała za wykład i ulotniła się. Zostali tylko we czwórkę. Pan miecza jednak nie podszedł do dzieciarni. Usiadł za biurkiem i wyjął telefon. Chciał sprawdzić, czy nie dostał żadne wiadomości. Niestety nic. Nawet wiadomości o tym, że wygrał Mercedesa. Cisza. Spojrzał po klasie. Zaczynało się robić nieciekawie. Ukye stał przed Shiyu z zaciśniętymi pięściami. Jego mana falowała. Tak samo jak Yukiego. Chciał ruszyć, lecz nagle oberwał. Papierowa kulka trafiła go prosto w głowę.
- Siemasz frajerze. – usłyszał dobrze mu znany głos. Odwrócił głowę i uśmiechnął się. W drzwiach do klasy stała kobieta. Właściwie to nie stała, a opierała się o framugę. Na jej twarzy widniał uśmiech, zaś w zielonych oczach tańczył płomień. Czarne włosy opadały jej do ramion. Była bardzo piękna. Na sobie miała czarne spodnie i glany. Na torsie koszulka z pentagramem i truposzem.
- Ciebie przysłał? Naprawdę Ci się nudziło mała. – powiedział wstając i podchodząc do kobiety. Następnie uściskał ją. – Dobrze Cię widzieć Maya.
- Ciebie też szefie. – odparła ciemnowłosa i wyciągnęła niebieskookiego na korytarz.
Kamael spojrzał na dziewczynę. Była to jedna z jego dawnych uczennic i jednocześnie Anielica Zniszczenia. Była młodsza od Panów Miecza o tysiąc lat, lecz była równie sprawna jak oni. Kam i Asmodeusz dostrzegli w niej talent do miecza. Wzięli ją pod swoje skrzydła i trenowali. Po kilku wiekach mało kto z oddziałów Szarańczy mógł się z nią równać. W legionie Kamaela była pierwszym dowódcą. Kiedy zostali zdradzeni tysiąc aniołów Zniszczenia dostało szansę. Mogli się wyprzeć Panów Miecza i zostać w Calleum, albo pójść z nimi na dno. Cały pozostały przy życiu legion elitarnych wojowników Najwyższego Bytu poszedł za szóstką swoich dowódców. Woleli iść na wygnanie z tymi, z którymi przelewali krew, niż żyć w tym udawanym i skostniałym świecie. Maya jako uczennica Kama przez pewien czas przebywała z nim. Trenowali, włóczyli się po świecie, zabijali. Po pewnym czasie rozeszli się, lecz w dalszym ciągu mieli kontakt ze sobą. Każdy z Aniołów Krwi wiedział gdzie znajdują się poszczególni żołnierze. Zaś Kam wiedział, gdzie są i Anioły Zniszczenia i Anioły Miecza.
- Jak się trzymasz mała? – zapytał patrząc w jej zielone oczy. Od zawsze były pełne energii i radości. Zupełne przeciwieństwo lodowych dropsów Kamaela.
- Jakoś leci Kam. Jakoś leci. Ostatnio rozmawiałam z Lils. Mówi, że demony za bardzo się rzucają. Niedługo przybędzie. Zaś co do reszty to wszyscy są w gotowości. Wystarczy tylko jedno twoje słowo, a Szarańcza znowu powstanie. Wodzu. – powiedziała z pasją. Pierwotny uśmiechnął się. Jej zapał dalej nie ostygł.
- Dobra, dobra. Na razie trzeba zobaczyć co z tego wyniknie. A teraz pytanie. Masz go? – zapytał nachylając się ku kobiecie.
- Nie, zapomniałam. No pewnie, że mam. Nie jestem Abem by zapominać o najważniejszych rzeczach. Trzymaj. – powiedziała z przekąsem i dała dowódcy Zniszczenia mały skurzany woreczek. – A teraz muszę zmykać. Jakby co jestem w mieście. Dzwoń. – powiedziała szybko i ucałowała Generała Wojsk Calleum. Po chwili już zniknęła w tłumie uczniów, a ciemnowłosy wrócił ponownie za biurko. Usadowił się wygodnie na krześle i rozwiązał woreczek. Wsadził dłoń i wyjął z niego jedną rzecz, ale bardzo drogocenną.
Na dłoni Upadłego leżał mały złoty pierścień z krwistym kamieniem. Ktoś spostrzegawczy, mógłby dostrzec w kamieniu mały miecz, który pojawiał się i znikał. To był właśnie jego pierścień. Oznaczał jego przynależność do Panów Miecza. Teraz na świecie było ich tylko sześć. Pierścień Kama wyróżniał się tym, że jako jedyny był złoty. Ten kruszec oznaczał jego wysoką pozycję w armii Aniołów i dowództwo nad Aniołami Zniszczenia. Dał go dwieście lat temu Asmodeuszowi na przechowanie. Przechodził wtedy kryzys i nie chciał mieć żadnych wspomnień z czasów wojny. Lecz teraz należało powrócić. Założył pierścień na serdeczny palec prawej dłoni i od razu poczuł znajome wibracje. Był już kompletny.
Wzrok niebieskookiego wrócił na klasę. Dzieciaki dalej się bawiły.
- Spokój mi. Nie chcę żadnych bójek. – powiedział chłodno i otworzył dziennik. Nie groził, lecz ostrzegał. – Pan Kimimaro za udzielenie poprawnych odpowiedzi na trzy pytania dostaje piątkę. Panna Wolf za odpowiedź na pierwsze pytanie dwa plusy. Zasłużyliście. – powiedział i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Panie Key. Proszę zostać jeszcze po tej lekcji. Chciałbym z panem porozmawiać. – powiedział jeszcze w stronę demona. Musiał się czegoś od niego dowiedzieć. Po chwili klasa zaczynała się zapełniać. Gra zaczynała się ponownie.
Occ:
Po waszych postach opisuję lekcje.
Kam odzyskał pierścień. Możecie go zauważyć, jak chcecie. Wydziela on specyficzną energię. Jego historię opiszę z czasem.
Z rozmyślania wyrwał go dźwięk dzwonka i szum klasy. Małe gremliny czym prędzej ruszyły do sklepiku na żer. Po chwili w klasie został tylko on, dwójka wilków i demon. Władczyni Ognia podziękowała za wykład i ulotniła się. Zostali tylko we czwórkę. Pan miecza jednak nie podszedł do dzieciarni. Usiadł za biurkiem i wyjął telefon. Chciał sprawdzić, czy nie dostał żadne wiadomości. Niestety nic. Nawet wiadomości o tym, że wygrał Mercedesa. Cisza. Spojrzał po klasie. Zaczynało się robić nieciekawie. Ukye stał przed Shiyu z zaciśniętymi pięściami. Jego mana falowała. Tak samo jak Yukiego. Chciał ruszyć, lecz nagle oberwał. Papierowa kulka trafiła go prosto w głowę.
- Siemasz frajerze. – usłyszał dobrze mu znany głos. Odwrócił głowę i uśmiechnął się. W drzwiach do klasy stała kobieta. Właściwie to nie stała, a opierała się o framugę. Na jej twarzy widniał uśmiech, zaś w zielonych oczach tańczył płomień. Czarne włosy opadały jej do ramion. Była bardzo piękna. Na sobie miała czarne spodnie i glany. Na torsie koszulka z pentagramem i truposzem.
- Ciebie przysłał? Naprawdę Ci się nudziło mała. – powiedział wstając i podchodząc do kobiety. Następnie uściskał ją. – Dobrze Cię widzieć Maya.
- Ciebie też szefie. – odparła ciemnowłosa i wyciągnęła niebieskookiego na korytarz.
Kamael spojrzał na dziewczynę. Była to jedna z jego dawnych uczennic i jednocześnie Anielica Zniszczenia. Była młodsza od Panów Miecza o tysiąc lat, lecz była równie sprawna jak oni. Kam i Asmodeusz dostrzegli w niej talent do miecza. Wzięli ją pod swoje skrzydła i trenowali. Po kilku wiekach mało kto z oddziałów Szarańczy mógł się z nią równać. W legionie Kamaela była pierwszym dowódcą. Kiedy zostali zdradzeni tysiąc aniołów Zniszczenia dostało szansę. Mogli się wyprzeć Panów Miecza i zostać w Calleum, albo pójść z nimi na dno. Cały pozostały przy życiu legion elitarnych wojowników Najwyższego Bytu poszedł za szóstką swoich dowódców. Woleli iść na wygnanie z tymi, z którymi przelewali krew, niż żyć w tym udawanym i skostniałym świecie. Maya jako uczennica Kama przez pewien czas przebywała z nim. Trenowali, włóczyli się po świecie, zabijali. Po pewnym czasie rozeszli się, lecz w dalszym ciągu mieli kontakt ze sobą. Każdy z Aniołów Krwi wiedział gdzie znajdują się poszczególni żołnierze. Zaś Kam wiedział, gdzie są i Anioły Zniszczenia i Anioły Miecza.
- Jak się trzymasz mała? – zapytał patrząc w jej zielone oczy. Od zawsze były pełne energii i radości. Zupełne przeciwieństwo lodowych dropsów Kamaela.
- Jakoś leci Kam. Jakoś leci. Ostatnio rozmawiałam z Lils. Mówi, że demony za bardzo się rzucają. Niedługo przybędzie. Zaś co do reszty to wszyscy są w gotowości. Wystarczy tylko jedno twoje słowo, a Szarańcza znowu powstanie. Wodzu. – powiedziała z pasją. Pierwotny uśmiechnął się. Jej zapał dalej nie ostygł.
- Dobra, dobra. Na razie trzeba zobaczyć co z tego wyniknie. A teraz pytanie. Masz go? – zapytał nachylając się ku kobiecie.
- Nie, zapomniałam. No pewnie, że mam. Nie jestem Abem by zapominać o najważniejszych rzeczach. Trzymaj. – powiedziała z przekąsem i dała dowódcy Zniszczenia mały skurzany woreczek. – A teraz muszę zmykać. Jakby co jestem w mieście. Dzwoń. – powiedziała szybko i ucałowała Generała Wojsk Calleum. Po chwili już zniknęła w tłumie uczniów, a ciemnowłosy wrócił ponownie za biurko. Usadowił się wygodnie na krześle i rozwiązał woreczek. Wsadził dłoń i wyjął z niego jedną rzecz, ale bardzo drogocenną.
Na dłoni Upadłego leżał mały złoty pierścień z krwistym kamieniem. Ktoś spostrzegawczy, mógłby dostrzec w kamieniu mały miecz, który pojawiał się i znikał. To był właśnie jego pierścień. Oznaczał jego przynależność do Panów Miecza. Teraz na świecie było ich tylko sześć. Pierścień Kama wyróżniał się tym, że jako jedyny był złoty. Ten kruszec oznaczał jego wysoką pozycję w armii Aniołów i dowództwo nad Aniołami Zniszczenia. Dał go dwieście lat temu Asmodeuszowi na przechowanie. Przechodził wtedy kryzys i nie chciał mieć żadnych wspomnień z czasów wojny. Lecz teraz należało powrócić. Założył pierścień na serdeczny palec prawej dłoni i od razu poczuł znajome wibracje. Był już kompletny.
Wzrok niebieskookiego wrócił na klasę. Dzieciaki dalej się bawiły.
- Spokój mi. Nie chcę żadnych bójek. – powiedział chłodno i otworzył dziennik. Nie groził, lecz ostrzegał. – Pan Kimimaro za udzielenie poprawnych odpowiedzi na trzy pytania dostaje piątkę. Panna Wolf za odpowiedź na pierwsze pytanie dwa plusy. Zasłużyliście. – powiedział i w tym momencie zadzwonił dzwonek.
- Panie Key. Proszę zostać jeszcze po tej lekcji. Chciałbym z panem porozmawiać. – powiedział jeszcze w stronę demona. Musiał się czegoś od niego dowiedzieć. Po chwili klasa zaczynała się zapełniać. Gra zaczynała się ponownie.
Occ:
Po waszych postach opisuję lekcje.
Kam odzyskał pierścień. Możecie go zauważyć, jak chcecie. Wydziela on specyficzną energię. Jego historię opiszę z czasem.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 19 Sty 2014, 19:53
[You must be registered and logged in to see this image.] | ___ Shiyu zupełnie nie spodziewała się tego, że jej łypanie na demona mogło zostać zauważone. Myślała, że robi to tak dobrze, niczym detektyw, lecz została złapana! W momencie, w którym dłonie Ukye z hukiem uderzyły o jej ławkę, wilczyca znieruchomiała. Poczuła, jak po jej ciele rozchodzą się nieprzyjemne dreszcze od stóp, aż po same czubki uszu. Nie wiedziała jak się zachować dlatego jej wyraz twarzy był... taki jak jest to przedstawione na obrazku obok. Spojrzała nieco przerażona i zupełnie zbita z tropu na błyszczące oczy kolegi. Po chwili przemyślenia postanowiła jednak pokazać swoją dziką stronę, więc podniosła się nagle wywalając krzesło do tyłu. Trochę dziwnie się czuła, gdy demon patrzał na nią z góry, więc zwinnie wskoczyła na swój stolik. Te pół metra sprawiło, że była teraz na równi z Nim. Oczy powoli zmieniły swoją barwę ze złotych na płonący błękit. Założyła ręce na biodra, nastroszyła ogon oraz postawiła uszka na sztorc wydając z siebie cichy pomruk - jakby warczenie. Mały pies co dużo szczeka. |
Za chwilę cały jej obojowy nastrój zniknął. Do sali wkroczyła nowa osoba, która mówiła coś cicho do ich nauczyciela. Mimo takiego tonu, to wilcze uszy dziewczyny wyłapywały wszystko bardzo dobrze. Powiedziała do Niego "szefie"? Czyżby mieli do czynienia z jakimś bossem gangu, albo coś podobnego?
Zupełnie zapomniała o demonie, na którego niemalże szczekała, zeskoczyła z ławki opatulając się szczelniej błękitnym szalem po czym zrobiła kilka kroków w stronę drzwi. Zastrzygła uszkami nastawiając je na małe podsłuchiwanie. Była w szoku, tak wielkim, że przez przypadek powtórzyła słowa dziwnej nieznajomej na głos.
___ - Szarańcza znowu powstanie... wodzu? Demony? - zbladła na twarzy. Za chwilę zerwała się z miejsca biegnąc do swojej ławki. Postawiła do pionu krzesło po czym usiadła na nim grzecznie. Puściła Ukye krótkie spojrzenie oznaczające poddanie się. Trudno. Może innym razem sobie popatrzą w oczka i porzucają mięsem. Pewnie charakter Shiyu doprowadzi do takiej sytuacji prędzej czy później.
Za chwilę do klasy wrócił Nauczyciel. Już od samego wejścia błękitny wzrok pół-wilka był skierowany na Niego. Wyglądała tak, jakby miała za chwilę wbić mu nóż w samo serce. Zaczęła się zastanawiać kim tak na prawdę jest Kamael Black, na pewno nie uczącym się 30 lat mężczyzną ze spokojnej wsi. Ma coś za uszami, to jest niemal pewne! Zapewne to wiekowy dziad, co by wyjaśniało fakt, że zna tajemnice Wielkiej Wojny. Dlaczego tylko Dyrektor dopuścił kogoś takiego do słabych, jeszcze dzieci? Może przecież mieć złe zamiary, do czorta!
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 19 Sty 2014, 21:44
Oho, ktoś użył o kilka słów i warkotów za dużo. Ten ktoś wskoczył na ławkę, by wyrównać się wzrostem z młodzieńcem, a także pyskować! A przecież nie zadał pytania w takim tonie! Prawda? Zmarszczył z miejsca brwi strzelając z ust pociskami, które miały do końca rozłupać odwagę dziewczyny. No i żeby więcej nie mówiła do niego w ten sposób. Ponownie nachylił się w kierunku Uszatej, aż prawie ich nosy stykały się czubkami. Wbił ostre spojrzenie i rzekł chłodno:
>A chcesz, żebym zaraz śmierdział Tobą?
Nawet ułożył dłoń przypominające układem płaskie ostrze miecza, którym byłby rad przebić kolejne tego dnia płuco, aby ofiara dławiła się krwią do ostatniego oddechu. Oczywiście wszystko po to, by skruszyć pewność siebie Ogoniastej, która... olała go! Aż zrobił minę w stylu "What the f***?", kiedy tak po prostu doskoczyła do drzwi i nasłuchiwała czegoś pilnie. Co za szczyt bezczelności! Już jego perfidne spanie przed nosem Psychologa było mniej rażące!
W przeciwieństwie do Wilczycy nie słyszał rozmowy za ścianą, toteż nie zrozumiał dlaczego w takim momencie postanowiła sobie odejść od demona i zainteresować się czymś innym. Wyraźnie zbladła przy podsłuchiwaniu, nawet powiedziała kilka słów na głos, które i Fioletowookiego zaczęły zaciekawiać. Czyżby szykowali się na Eminencję? Już zebraliby swoich do walkę z demonami? Prędcy są, to trzeba przyznać. Tak jak i postawa Shiyu, która zdążyła wrócić do ławki i rzucić rozejmowe spojrzenie. Ooo nie ma tak łatwo! Mogłaś nie podjudzać młodzieńca! Chyba Yuki wyczuwał pokłady mieszczące się w opakowaniu zwanym Ukye, bo ciągle był czujny. Obserwator też zaraz straci swoje kiełki za swoją krewniaczkę! Tym razem uwaga Kamael'a przerwała potyczkę słowno-myślowo-spojrzeniową, na co prychnął cicho i wróciłby na swoje miejsce, gdyby nie jeden szczegół mieszczący się na palcu Historyka.
Złoty pierścień.
Ten pierścień emanował czymś dziwnym, mana przypominająca energię żywej istoty. Tak to odczuwał, aż zdał sobie sprawę, iż oczko tej biżuterii wpływał w pewnym stopniu na Ukye. Mimo dzielącej go odległości od Kamael'a pobudzał tętno i bicie serca demona, a włosy lekko falowały od niewidzialnej aury otaczającej młodzieńca od otoczenia. Poświata była swoistą barierą, która powstała najwyraźniej bez wiedzy Fioletowookiego. Czyli Ojciec Chrzestny gdzieś tu był, albo narzucił na swojego podopiecznego jakiś czar mający go chronić przed pierścieniem, bo wyczuł anomalie? Nie, to nie była prawda. Tak demon reagował na obecność biżuterii, jakby próbował się porozumieć z krwistym kamieniem. Mimo zwiększonego odczucia grawitacji zdołał się odwrócić od Shiyu i podejść bardzo wolno w kierunku Anioła Śmierci. Postawa młodzieńca zmieniła się z gniewnej na taką jakby... rytualną. Tak jakby to coś wołało ku niemu pieśni wzmacniające jego naturę. Nie mógł się oprzeć sile, która kusiła go do podejścia bliżej, i bliżej.
>Co... to... jest...?
Zapytał cicho, jakby tylko siebie. Z każdym krokiem malinowo-fioletowy blask w oczach demona rozrastał się, a mana wokół niego gęstniała. Już nawet wyciągnął dłoń ku obiektowi niezrozumiałego pożądania, kiedy rozległ się dzwonek na lekcję, a Ukye w mig wycofał się na tył sali jednym skokiem i z chirurgiczną precyzją zasiadł na swoim krześle. Wbiegli uczniowie z przerwy robiąc sporo szumu od szurania stolikami i zasiadania na nich. Przez chwilę odgrodzili drogę między demonem a Upadłym Aniołem, przez co fale wysyłane do wnętrza młodzieńca słabły. Czarnowłosy skrył na moment twarz w dłoniach chcąc skoncentrować się na rzeczywistości, ale najwyraźniej wpadł w pułapkę iluzji, w której sam był mistrzem w swojej kategorii wiekowej. Słyszał szmery, szepty, drgania many, nawet mając zamknięte oczy widział mnóstwo symboli podobnych do tych, które pojawiają się na jego ciele w tych gorszych nastrojach, a także wielki miecz pulsujący w podobnym rytmie co runy. Istny mętlik w głowie, raz było mu gorąco, a raz lodowato, organizm wariował od sprzecznych impulsów, również naprzemiennie drżał i doznawał paraliżu na ciele. Nie mógł zupełnie skupić się na lekcjach, ponieważ przez kilka minut nie był w stanie wyrwać się wpływowi pierścienia. Dopiero przegryzienie kłem kciuka, a co za tym idzie uwolnienie się kilku miligramów czarnej krwi pozwoliło demonowi na oderwaniu się od niesamowitej energii biżuterii. Co ciekawe, nie był zły, że doznał takich wrażeń, wręcz przeciwnie - tak jakby tęsknił za kolejną, niezrozumiałą siłą, która mogłaby wniknąć przez niego i ponownie poszukać przyczyny takich zdarzeń. Jednakże nie mógł dłużej zatracać się byle błyskotce nauczyciela, to mogłoby okazać się zgubne dla niego w przyszłości.
Już nawet złość na Shiyu i jej docinki zniknęła. Przynajmniej na tą chwilę. Spróbuje nie myśleć o tym co zaszło przed momentem, ale to będzie baaardzo trudne zadanie. To było coś nowego, coś jak poznanie Ny-Ny, z tym że działające na jego manę, a nie tylko umysł i serce. Właśnie, dlaczego Ogoniasta wspomniała o Pół-Jaszczurce? Coś więcej wiedziała o Małej Agentce? Aaaah! I weź tu się skup na lekcjach!
>A chcesz, żebym zaraz śmierdział Tobą?
Nawet ułożył dłoń przypominające układem płaskie ostrze miecza, którym byłby rad przebić kolejne tego dnia płuco, aby ofiara dławiła się krwią do ostatniego oddechu. Oczywiście wszystko po to, by skruszyć pewność siebie Ogoniastej, która... olała go! Aż zrobił minę w stylu "What the f***?", kiedy tak po prostu doskoczyła do drzwi i nasłuchiwała czegoś pilnie. Co za szczyt bezczelności! Już jego perfidne spanie przed nosem Psychologa było mniej rażące!
W przeciwieństwie do Wilczycy nie słyszał rozmowy za ścianą, toteż nie zrozumiał dlaczego w takim momencie postanowiła sobie odejść od demona i zainteresować się czymś innym. Wyraźnie zbladła przy podsłuchiwaniu, nawet powiedziała kilka słów na głos, które i Fioletowookiego zaczęły zaciekawiać. Czyżby szykowali się na Eminencję? Już zebraliby swoich do walkę z demonami? Prędcy są, to trzeba przyznać. Tak jak i postawa Shiyu, która zdążyła wrócić do ławki i rzucić rozejmowe spojrzenie. Ooo nie ma tak łatwo! Mogłaś nie podjudzać młodzieńca! Chyba Yuki wyczuwał pokłady mieszczące się w opakowaniu zwanym Ukye, bo ciągle był czujny. Obserwator też zaraz straci swoje kiełki za swoją krewniaczkę! Tym razem uwaga Kamael'a przerwała potyczkę słowno-myślowo-spojrzeniową, na co prychnął cicho i wróciłby na swoje miejsce, gdyby nie jeden szczegół mieszczący się na palcu Historyka.
Złoty pierścień.
Ten pierścień emanował czymś dziwnym, mana przypominająca energię żywej istoty. Tak to odczuwał, aż zdał sobie sprawę, iż oczko tej biżuterii wpływał w pewnym stopniu na Ukye. Mimo dzielącej go odległości od Kamael'a pobudzał tętno i bicie serca demona, a włosy lekko falowały od niewidzialnej aury otaczającej młodzieńca od otoczenia. Poświata była swoistą barierą, która powstała najwyraźniej bez wiedzy Fioletowookiego. Czyli Ojciec Chrzestny gdzieś tu był, albo narzucił na swojego podopiecznego jakiś czar mający go chronić przed pierścieniem, bo wyczuł anomalie? Nie, to nie była prawda. Tak demon reagował na obecność biżuterii, jakby próbował się porozumieć z krwistym kamieniem. Mimo zwiększonego odczucia grawitacji zdołał się odwrócić od Shiyu i podejść bardzo wolno w kierunku Anioła Śmierci. Postawa młodzieńca zmieniła się z gniewnej na taką jakby... rytualną. Tak jakby to coś wołało ku niemu pieśni wzmacniające jego naturę. Nie mógł się oprzeć sile, która kusiła go do podejścia bliżej, i bliżej.
>Co... to... jest...?
Zapytał cicho, jakby tylko siebie. Z każdym krokiem malinowo-fioletowy blask w oczach demona rozrastał się, a mana wokół niego gęstniała. Już nawet wyciągnął dłoń ku obiektowi niezrozumiałego pożądania, kiedy rozległ się dzwonek na lekcję, a Ukye w mig wycofał się na tył sali jednym skokiem i z chirurgiczną precyzją zasiadł na swoim krześle. Wbiegli uczniowie z przerwy robiąc sporo szumu od szurania stolikami i zasiadania na nich. Przez chwilę odgrodzili drogę między demonem a Upadłym Aniołem, przez co fale wysyłane do wnętrza młodzieńca słabły. Czarnowłosy skrył na moment twarz w dłoniach chcąc skoncentrować się na rzeczywistości, ale najwyraźniej wpadł w pułapkę iluzji, w której sam był mistrzem w swojej kategorii wiekowej. Słyszał szmery, szepty, drgania many, nawet mając zamknięte oczy widział mnóstwo symboli podobnych do tych, które pojawiają się na jego ciele w tych gorszych nastrojach, a także wielki miecz pulsujący w podobnym rytmie co runy. Istny mętlik w głowie, raz było mu gorąco, a raz lodowato, organizm wariował od sprzecznych impulsów, również naprzemiennie drżał i doznawał paraliżu na ciele. Nie mógł zupełnie skupić się na lekcjach, ponieważ przez kilka minut nie był w stanie wyrwać się wpływowi pierścienia. Dopiero przegryzienie kłem kciuka, a co za tym idzie uwolnienie się kilku miligramów czarnej krwi pozwoliło demonowi na oderwaniu się od niesamowitej energii biżuterii. Co ciekawe, nie był zły, że doznał takich wrażeń, wręcz przeciwnie - tak jakby tęsknił za kolejną, niezrozumiałą siłą, która mogłaby wniknąć przez niego i ponownie poszukać przyczyny takich zdarzeń. Jednakże nie mógł dłużej zatracać się byle błyskotce nauczyciela, to mogłoby okazać się zgubne dla niego w przyszłości.
Już nawet złość na Shiyu i jej docinki zniknęła. Przynajmniej na tą chwilę. Spróbuje nie myśleć o tym co zaszło przed momentem, ale to będzie baaardzo trudne zadanie. To było coś nowego, coś jak poznanie Ny-Ny, z tym że działające na jego manę, a nie tylko umysł i serce. Właśnie, dlaczego Ogoniasta wspomniała o Pół-Jaszczurce? Coś więcej wiedziała o Małej Agentce? Aaaah! I weź tu się skup na lekcjach!
Re: Sala lekcyjna klas II
Sro 22 Sty 2014, 18:20
Nie spodziewał się, że podczas zwykłej przerwy w lekcjach wydarzy się aż tyle. Shiyu i nieznany mu z imienia, czarnowłosy chłopak, nadal prowadzili konwersację, robiąc to w niezbyt miłym tonie. Yuki cały czas rzucał krótkie spojrzenia w ich stronę, lecz na wzmiankę o "śmierdzeniu pół-jaszczurką" nie wytrzymał i odwrócił głowę w kierunku kuzynki i demona. Czy im chodzi o Ny-Ny? Znają ją? No tak, przecież to ona powiedziała mu o wilczycy. Nie wiedzieć czemu, białowłosy wzdrygnął się. Miał jakieś dziwne przeczucie, że małej mogło stać się coś złego, tym bardziej że przybywała w towarzystwie tego ciemnego typka. Walczył że sobą, by nie wstać i nie dowiedzieć się czegoś więcej, lecz w tym momencie drzwi klasy rozsunęły się i jego oczom ukazała się jakaś kobieta. Przez chwilę zastanawiał się, do kogo było skierowane jej przywitanie, lecz wyraźnie wpatrywała się w przód klasy, więc zapewne chodziło o Pana Black'a. Sam nauczyciel rozradowany podszedł do niej, po czym udali się razem na korytarz. Nie zamknął drzwi, lecz nie miało to większego znaczenia, Yuki tak czy siak usłyszałby wszystko dzięki swemu wyczulonemu słuchowi. Podejrzewał, że sytuacja ma się podobnie z Shiyu. Jego kuzynka aż zeskoczyła z krzesła i podeszła bliżej drzwi by nie uronić ani jednego słowa. Trudno jednak się jej dziwić, to co usłyszeli spowodowało, że białowłosy przez chwilę siedział w ławce z otwartą buzią i wybałuszonymi gałami. Analizował to o czym rozmawiali Kamael i jego znajoma. Czy to możliwe? Kim do cholery jest ich nauczyciel historii?
Dialog na korytarzu nie trwał długo. Po chwili Pan Black wrócił do sali. Wilczycy ledwo udało się zająć z powrotem swoje miejsce, nie zdradzając się z podsłuchiwaniem. Yuki od progu obserwował mężczyznę. No tak, jeśli to co usłyszał jest prawdą, to wyjaśniła się zagadka skąd belfer wie tyle o wydarzeniach sprzed setek lat. Bo sam brał w nich udział! Teraz był tego niemal pewien. Do dzwonka na lekcje pozostała może minuta. Wilczek nie przestawał rozmyślać o tym co właśnie miało miejsce. W końcu jednak otrząsnął się i spojrzał na przód klasy, gdy dostrzegł, że Demon wstał z krzesła i zbliża się do biurka nauczyciela. Po chwili stało się jasne co było powodem tego dziwnego zachowania - pierścień. Teraz czuł to także chłopak z Chiru: ów przedmiot wydzielał z siebie jakąś dziwną manę. Nie sposób było ją scharakterysować, nigdy wcześniej nie dane mu było spotkać się z czymś takim. Nawet do niego nie dotarła informacja, iż otrzymał ocenę bardzo dobrą za odpowiedzi na pytania na poprzedniej lekcji. Obserwował czarnowłosego, który był już przy samym biurku i wyciągał dłonie w stronę ręki Kamael'a. W tym momencie zabrzmiał dzwonek, co obudziło Ukye z tego dziwnego transu. Czym prędzej uciekł do swojej ławki. Sala zaczęła wypełniać się uczniami. Yuki czekał na rozpoczęcie kolejnej lekcji, lecz nie przestawał rozmyślać nad tym wszystkim....
Dialog na korytarzu nie trwał długo. Po chwili Pan Black wrócił do sali. Wilczycy ledwo udało się zająć z powrotem swoje miejsce, nie zdradzając się z podsłuchiwaniem. Yuki od progu obserwował mężczyznę. No tak, jeśli to co usłyszał jest prawdą, to wyjaśniła się zagadka skąd belfer wie tyle o wydarzeniach sprzed setek lat. Bo sam brał w nich udział! Teraz był tego niemal pewien. Do dzwonka na lekcje pozostała może minuta. Wilczek nie przestawał rozmyślać o tym co właśnie miało miejsce. W końcu jednak otrząsnął się i spojrzał na przód klasy, gdy dostrzegł, że Demon wstał z krzesła i zbliża się do biurka nauczyciela. Po chwili stało się jasne co było powodem tego dziwnego zachowania - pierścień. Teraz czuł to także chłopak z Chiru: ów przedmiot wydzielał z siebie jakąś dziwną manę. Nie sposób było ją scharakterysować, nigdy wcześniej nie dane mu było spotkać się z czymś takim. Nawet do niego nie dotarła informacja, iż otrzymał ocenę bardzo dobrą za odpowiedzi na pytania na poprzedniej lekcji. Obserwował czarnowłosego, który był już przy samym biurku i wyciągał dłonie w stronę ręki Kamael'a. W tym momencie zabrzmiał dzwonek, co obudziło Ukye z tego dziwnego transu. Czym prędzej uciekł do swojej ławki. Sala zaczęła wypełniać się uczniami. Yuki czekał na rozpoczęcie kolejnej lekcji, lecz nie przestawał rozmyślać nad tym wszystkim....
Re: Sala lekcyjna klas II
Pią 24 Sty 2014, 19:52
Uderzyły go niczym rozpędzony taran. Emocje, które panowały w tej klasie wybuchły niczym wulkan. Aż sam się zdziwił dlaczego nie wyczuł ich wcześniej. Czy też spotkanie starej uczennicy, aż tak bardzo na niego zadziałało? Czy też może się starzał i nie wyłapywał niektórych emocji? Możliwe. Możliwe mogło być też to, że bariera mentalna, którą stawiał wokół swojego umysły, żeby się odseparować od tego natłoku emocji, była za silna. Jednak teraz już się tym nie przejmował. Emocje płynące od tych trzech osób w klasie były, aż nadto wyczuwalne. Dostrzegłby je nawet pięcioletni anioł, a co dopiero osoba o randze Kama. Trzy różne rodzaje, od trzech różnych osób. Od małej wilczycy płynęła czysta nienawiść i rządza mordu oraz zadawania bólu. Wszystko to skierowane w osobę Bogu ducha winnego nauczyciela. Anioł Zagłady uśmiechnął się do siebie. Takie silny emocje były dla niego jak balsam na rany. Nauczył wykorzystywać się tą mroczną energię w stu procentach. Bo przecież nic nie daje większego kopa na polu bitwy niż czysta nienawiść i chęć mordu. Aniołki mogły sobie mówić, że miłość zbawi świat i inne tego typu duperele. Ci, którzy zrodzili się pod koniec Wielkiej Wojny, lub już po jej zakończeniu nic nie wiedzieli. Nie widzieli tej wszechobecnej śmierci i cierpienia. Nie musieli patrzeć jak ich towarzysze dławią się własną krwią, zamieniają się w żywe pochodnie czy też znikają w olbrzymich wybuchach mocy. Aniołeczki mogły sobie nawracać i oczerniać Upadłych, którzy byli żołnierzami i robili to co do nich należało. Nawet jeśli komuś się to teraz nie podoba, bo za bardzo brutalne i nie pasuje do świętoszkowatego wyglądu sług Najwyższego. Od strony małego wilczka płynęły zdziwienie i poczucie zagrożenia. Nawet nie najgorzej. Pan Miecza jeszcze umiał wzbudzać strach i nienawiść. Ma się ten szacunek na dzielnicy, jak to mawiał Samael.
Ciemnowłosy tak się zamyślił, że nawet nie spostrzegł Ukye, który zbliżył się do niego i już wyciągał dłoń w stronę pierścienia. Pytanie zadane przez demona zawisło w powietrzu.
- Pierścień. – powiedział chłodnym, niczym czarna stal jego miecza głosem. Dokładnie. Nic dodać, nic ująć. W następnej sekundzie rozległ się dźwięk dzwonka i Key wrócił na swoje miejsca. Cały czas był śledzony, przez niebieskie oczy Kamaela. Generał Wojsk Calleum zapomniał o tym jak pierścień oddziałuje na inne istoty. Panowie Miecza nie odczuwali tego, gdyż byli jednością ze swoimi pierścionkami, równocześnie mając kontakt z tymi pozostałymi. Lecz dla osobników, które jeszcze nigdy nie spotkały się z takim artefaktem skutki mogły być różne. Wojownik musiał sobie zapisać w głowie, żeby niwelować moc artefaktu. Nie chciał jakiejś rozróby. Jeszcze nie teraz.
Patrzył jak dzieciarnia zapełnia pomieszczenie. Najwidoczniej przerwa w lekcji dobrze im zrobiła. Równocześnie Kamael starał się obniżać zarówno manę swoją i pierścienia. Chciał sprawić by była ledwo wyczuwalna. Zupełnie jak w przypadku dyrektora. Nie mógł pozwolić sobie na to, by byle Anioł czy Demon wiedzieli o nim. Musi być czujny i cichy. Zarówno on, jak i jego przedmioty. Miecz był dobrze ukryty i pojawiał się tylko na wezwanie swojego pana. Dlatego też nie musiał się martwić o to, że ktoś wyczuje jego broń. Lecz pierścień był sprawą z zupełnie innej kategorii. Wydzielał specyficzną manę i moc, które mogły spowodować szaleństwo czy też obsesję wśród umysłów nieprzystosowanych. Zaś takimi byli właśnie uczniowie zajmujący miejsca w klasie. Małe delikatne istotki. Cuda Najwyższego Bytu i to co zobowiązał się bronić. Może nie był już sługą Pana Skrzydlatych, lecz w dalszym ciągu czuł odpowiedzialność za jego twory. Dlatego teraz starał się ich ochronić. Ochronić przed swoją własnością i sobą samym. Tłumił moc artefaktu swoją mocą. Zagłuszał je obie, równocześnie wpatrując się w młodzież. Wszyscy byli jeszcze przytomni. Może nikt już nie uśnie, ale jeśli się zdarzy coś takiego, to taki osobnik pożałuje tego. Upadły skrzydlaty znał kilka sposobów dręczenia umysłów i ciał. Jak to kiedyś go określił jeden z aniołów, zanim go zabił? Zakała anielskich zastępów. Starzec w masce młodzika. Bestia w ludzkiej skórze. Możliwe, lecz nie wiadomo, czy prawdziwe. Dzieciak miał pecha, gdyż chciał zgrywać bohatera. Zamarzyło mu się pokonanie potężnego Upadłego i uwolnienie świata od zła. Nie ta liga, nie ten adres mały.
„Niebieskie oczy patrzą na zakrwawione ciało. Kikuty, które jeszcze niedawno były białymi jak śnieg skrzydłami, teraz niemrawo próbują podnieść ciało do lotu. Nic z tego. Nie ma jak, nie ma czym. Już na początku wiedział jak się to skończy. Nawet się nie zmęczył. Spojrzał na srebrny miecz, leżący nieopodal. Klinga była złamana. Ostrze, jeszcze tak niedawno płonące ogniem, teraz było już bezużyteczne. Lodowe tęczówki, tak łudząco przypominające szalejący bezkres kosmosu, ponownie wróciły do ciała, które jeszcze się ruszało. Jednak nie potrwa to dług. Za kilka chwil będzie po wszystkim. Dzieciak wykrwawi się. Mógłby go dobić, ale po co? Niech cierpi, niech wie z kim ma do czynienia. Może oni prowadzą jeszcze politykę przebaczenia i zadośćuczynienia. Lecz nie on. On jest wyrzutkiem, wygnańcem. Jest Upadłym.
Ciężki wojskowy but zgniatał małego delikatnego kwiatka, któremu udało się przebić przez śnieg. Niestety musiał akuratnie wybrać moment potyczki tych dwóch osobników. Ciemne krople spływają po czarnej klindze miecza, która opatrzona jest w znaki runiczne w dawnym zapomnianym już przez Anioły, Demony i innych języku. Tylko garstka nielicznych zna jeszcze znaczenie tych liter.
Kropla spłynęła do końca i upadła na biały puch, kolorując go na kolor szkarłatu. Im dalej tym biel coraz bardziej ustępowała miejsca czerwieni, aż do leżącego ciała. Ciała, które było odziane w pocięty i pokrwawione ubranie. Myślał, że kilka błogosławieństw go ochroni. Jedna modlitwa i już po sprawie? Przeliczył się. Tak samo jak wielu przed nim.
Ciężki but uderza w miękkie ciało przekopując je na plecy. Ciszę przerywa głośny jęk bólu, oraz słowa. Słowa wypowiadane bez uczuć. Czysta pustka.
- Jakieś ostatnie pożegnanie? Chcesz się pomodlić do swojego pana zanim zdechniesz tutaj? – słowa przecinają powietrze niczym miecz wypowiadającego. Niebieskie oczy są utkwione w brązowych, które powoli zachodzą mgłą.
- Kim…ty…jesteś? – zapytał z wielkim trudem anioł, który chciał go zabić. Chciał zostać bohaterem i pławić się glorii. Zamiast tego zdycha we własnych ekskrementach, wnętrznościach i krwi. Ktoś powiedział, że śmierć w boju jest piękna. Gówno prawda. Śmierć w walce jest paskudna. Umiera się w kałuży ze swojej krwi i uryny, próbując wsadzić wypływające flaki na swoje miejsca. Palce szarpią ziemię z nadzieją, że odnajdą jakiś sposób by nie umierać. Bo nikt nie chce umierać. Wszyscy chcą żyć. Widział to wiele razy.
- Jestem twoim końcem. – powiedział lodowatym jak wicher panujący w górach Chiru. W następnej sekundzie czarny miecz przebił serce dzieciaka. Anioł jeszcze westchnął i odszedł do swojego Stwórcy. Kamael odwrócił się i odszedł. Oddał mu ostatnią przysługę, ale znowu czuł się podle. Nie lubił zabijać swoich braci.”
Ciche chrząknięcie sprowadziło go na ziemię. Zamrugał kilka razy i zobaczył, że wszyscy już siedzą i czekają aż nauczyciel zacznie wreszcie wykład. Pan Miecza przejechał powoli prawą dłonią po ciemnych jak skrzydło kruka włosach, a czerwony klejnot zamigotał w świetle. Jego mana była słaba. Ktoś mógłby powiedzieć, że umiera, ale właśnie było na odwrót. Kam żył. Żył i wspominał jak zadawał śmierć. I właśnie to wspomnienie pozwoliło mu się wyciszyć. Uspokoić. Mana, która wcześniej falowała, teraz przypominała spokojne morze. Ciche i odległe, lecz wystarczy chwila nieuwagi, mały moment stracenia czujności, a wtedy morze ogarnie sztorm i stanie się śmiertelnie niebezpieczne.
Były Generał Wojsk Calleum odchrząknął i wstał zza biurka. Nie znosił rozmawiać z kimś zza mebla. Lubił mieć kontakt z rozmówcą, którym w tym momencie była druga klasa.
- Więc jak już mówiłem. Wielka Woja rozpoczęła się od podziału Aniołów. Lecz zanim omówimy ten podział i dlaczego do niego doszło, chcę wam powiedzieć o powstaniu naszych skrzydlatych braci. Otóż, Najwyższy Byt w swojej nieskończonej mądrości powołał swoje dzieci, którymi byli właśnie Aniołowie. Lecz oni nie przypominali tych, których możecie czasem spotkać. Jeśli oczywiście macie szczęście. – powiedział patrząc jak uczniowie pilnie notując. Po ostatnim zdaniu pozwolił sobie na mały uśmiech, po czym kontynuował. – Byli oni inni, gdyż zostali stworzeni poprzez przelanie mądrości, potęgi i siły Najwyższego. Niektóre teksty nazywają ich Pradawnymi, lub też Pierwszymi czy Pierwotnymi. Znana też jest nazwa Aniołowie Krwi. Wszystkie nazwy są poprawne i wszystkie zaliczam na testach. Pierwotni pomagali swemu twórcy w kształtowaniu otaczającej ich rzeczywistości. Przeganiali mrok na jego miejsce przynosząc światło. Byli braćmi w myśli, mowie i uczynku. Źródła historyczne podają kilka imion Aniołów Krwi. Są to Lucyfer, który później pociągnął wielu braci do buntu i rozpoczął Wielką Wojnę. Belial, Bal, Azazel, którzy kształtowali planety i doglądali tworów Pana. Asmodeusz i Lilith, którzy mimo tego, że wiecznie się kłócili to zawsze pomagali innym. Oraz Chamuel, który według niektórych podań otrzymał od Najwyższego, Pierwszy Miecz i tym sposobem stał się jego pierwszym Rycerzem. Oczywiście Pradawnych było o wiele więcej, lecz historycy uważają, że Ci byli najbardziej potężni ze wszystkich. Za czasem zaczęli się pojawiać kolejni Aniołowie, którzy już nie byli tak potężni jak Pierwsi, lecz mieli w sobie tyle samo miłości Najwyższego Bytu. Po pewnym czasie pan aniołów przedstawił im plan. Plan stworzenia ukochanej planety i ludzi. Lecz o tym dowiecie się na następnych zajęciach. Proszę byście przeczytali o początku stworzenia i odpowiedzieli na jedno pytanie. Czy słusznym wyborem było obdarowanie ludzkości wolną wolą? Porozmawiamy o tym na następnych zajęciach. – rzekł po czym ruszył w stronę biurka. Po chwili jednak zatrzymał się i odwrócił w stronę pakujących się dzieci. Jego mana w dalszym ciągu pozostawała cicha. Opowiadanie o historii, jego historii i wspomnieniach najwidoczniej korzystnie na nią wpływała. Uspokajała ją.
- A właśnie. Co do testów, to ja wam zapowiem z wyprzedzeniem co trzeba się nauczyć. U mnie forma sprawdzania wiedzy polega na opisaniu pewnego problemu i podanie argumentów za lub przeciw. Na przykład, czy zgadasz się z tym, że Aniołowie mogli wygrać Wojnę, gdyby zabili Lucyfera i jego gwardię w początkowych etapach wojny. To tyle. Panie Key pan pójdzie ze mną.
Równo z tymi słowami rozbrzmiał dzwonek, który oznaczał koniec lekcji historii. Kam był wolny i mógł się zrelaksować. W dalszym ciągu starał się kontrolować wszystkie swoje odruchy i manę wydzielaną, przez niego i pierścień. Nie może pozwolić sobie na amatorszczyznę.
Occ:
Taki mały wstępniaczek do ukrywania many.
Koniec wykładów.
Ukye idziesz, albo nie z Kamem.
z/t jeszcze nie wiem gdzie
Ciemnowłosy tak się zamyślił, że nawet nie spostrzegł Ukye, który zbliżył się do niego i już wyciągał dłoń w stronę pierścienia. Pytanie zadane przez demona zawisło w powietrzu.
- Pierścień. – powiedział chłodnym, niczym czarna stal jego miecza głosem. Dokładnie. Nic dodać, nic ująć. W następnej sekundzie rozległ się dźwięk dzwonka i Key wrócił na swoje miejsca. Cały czas był śledzony, przez niebieskie oczy Kamaela. Generał Wojsk Calleum zapomniał o tym jak pierścień oddziałuje na inne istoty. Panowie Miecza nie odczuwali tego, gdyż byli jednością ze swoimi pierścionkami, równocześnie mając kontakt z tymi pozostałymi. Lecz dla osobników, które jeszcze nigdy nie spotkały się z takim artefaktem skutki mogły być różne. Wojownik musiał sobie zapisać w głowie, żeby niwelować moc artefaktu. Nie chciał jakiejś rozróby. Jeszcze nie teraz.
Patrzył jak dzieciarnia zapełnia pomieszczenie. Najwidoczniej przerwa w lekcji dobrze im zrobiła. Równocześnie Kamael starał się obniżać zarówno manę swoją i pierścienia. Chciał sprawić by była ledwo wyczuwalna. Zupełnie jak w przypadku dyrektora. Nie mógł pozwolić sobie na to, by byle Anioł czy Demon wiedzieli o nim. Musi być czujny i cichy. Zarówno on, jak i jego przedmioty. Miecz był dobrze ukryty i pojawiał się tylko na wezwanie swojego pana. Dlatego też nie musiał się martwić o to, że ktoś wyczuje jego broń. Lecz pierścień był sprawą z zupełnie innej kategorii. Wydzielał specyficzną manę i moc, które mogły spowodować szaleństwo czy też obsesję wśród umysłów nieprzystosowanych. Zaś takimi byli właśnie uczniowie zajmujący miejsca w klasie. Małe delikatne istotki. Cuda Najwyższego Bytu i to co zobowiązał się bronić. Może nie był już sługą Pana Skrzydlatych, lecz w dalszym ciągu czuł odpowiedzialność za jego twory. Dlatego teraz starał się ich ochronić. Ochronić przed swoją własnością i sobą samym. Tłumił moc artefaktu swoją mocą. Zagłuszał je obie, równocześnie wpatrując się w młodzież. Wszyscy byli jeszcze przytomni. Może nikt już nie uśnie, ale jeśli się zdarzy coś takiego, to taki osobnik pożałuje tego. Upadły skrzydlaty znał kilka sposobów dręczenia umysłów i ciał. Jak to kiedyś go określił jeden z aniołów, zanim go zabił? Zakała anielskich zastępów. Starzec w masce młodzika. Bestia w ludzkiej skórze. Możliwe, lecz nie wiadomo, czy prawdziwe. Dzieciak miał pecha, gdyż chciał zgrywać bohatera. Zamarzyło mu się pokonanie potężnego Upadłego i uwolnienie świata od zła. Nie ta liga, nie ten adres mały.
„Niebieskie oczy patrzą na zakrwawione ciało. Kikuty, które jeszcze niedawno były białymi jak śnieg skrzydłami, teraz niemrawo próbują podnieść ciało do lotu. Nic z tego. Nie ma jak, nie ma czym. Już na początku wiedział jak się to skończy. Nawet się nie zmęczył. Spojrzał na srebrny miecz, leżący nieopodal. Klinga była złamana. Ostrze, jeszcze tak niedawno płonące ogniem, teraz było już bezużyteczne. Lodowe tęczówki, tak łudząco przypominające szalejący bezkres kosmosu, ponownie wróciły do ciała, które jeszcze się ruszało. Jednak nie potrwa to dług. Za kilka chwil będzie po wszystkim. Dzieciak wykrwawi się. Mógłby go dobić, ale po co? Niech cierpi, niech wie z kim ma do czynienia. Może oni prowadzą jeszcze politykę przebaczenia i zadośćuczynienia. Lecz nie on. On jest wyrzutkiem, wygnańcem. Jest Upadłym.
Ciężki wojskowy but zgniatał małego delikatnego kwiatka, któremu udało się przebić przez śnieg. Niestety musiał akuratnie wybrać moment potyczki tych dwóch osobników. Ciemne krople spływają po czarnej klindze miecza, która opatrzona jest w znaki runiczne w dawnym zapomnianym już przez Anioły, Demony i innych języku. Tylko garstka nielicznych zna jeszcze znaczenie tych liter.
Kropla spłynęła do końca i upadła na biały puch, kolorując go na kolor szkarłatu. Im dalej tym biel coraz bardziej ustępowała miejsca czerwieni, aż do leżącego ciała. Ciała, które było odziane w pocięty i pokrwawione ubranie. Myślał, że kilka błogosławieństw go ochroni. Jedna modlitwa i już po sprawie? Przeliczył się. Tak samo jak wielu przed nim.
Ciężki but uderza w miękkie ciało przekopując je na plecy. Ciszę przerywa głośny jęk bólu, oraz słowa. Słowa wypowiadane bez uczuć. Czysta pustka.
- Jakieś ostatnie pożegnanie? Chcesz się pomodlić do swojego pana zanim zdechniesz tutaj? – słowa przecinają powietrze niczym miecz wypowiadającego. Niebieskie oczy są utkwione w brązowych, które powoli zachodzą mgłą.
- Kim…ty…jesteś? – zapytał z wielkim trudem anioł, który chciał go zabić. Chciał zostać bohaterem i pławić się glorii. Zamiast tego zdycha we własnych ekskrementach, wnętrznościach i krwi. Ktoś powiedział, że śmierć w boju jest piękna. Gówno prawda. Śmierć w walce jest paskudna. Umiera się w kałuży ze swojej krwi i uryny, próbując wsadzić wypływające flaki na swoje miejsca. Palce szarpią ziemię z nadzieją, że odnajdą jakiś sposób by nie umierać. Bo nikt nie chce umierać. Wszyscy chcą żyć. Widział to wiele razy.
- Jestem twoim końcem. – powiedział lodowatym jak wicher panujący w górach Chiru. W następnej sekundzie czarny miecz przebił serce dzieciaka. Anioł jeszcze westchnął i odszedł do swojego Stwórcy. Kamael odwrócił się i odszedł. Oddał mu ostatnią przysługę, ale znowu czuł się podle. Nie lubił zabijać swoich braci.”
Ciche chrząknięcie sprowadziło go na ziemię. Zamrugał kilka razy i zobaczył, że wszyscy już siedzą i czekają aż nauczyciel zacznie wreszcie wykład. Pan Miecza przejechał powoli prawą dłonią po ciemnych jak skrzydło kruka włosach, a czerwony klejnot zamigotał w świetle. Jego mana była słaba. Ktoś mógłby powiedzieć, że umiera, ale właśnie było na odwrót. Kam żył. Żył i wspominał jak zadawał śmierć. I właśnie to wspomnienie pozwoliło mu się wyciszyć. Uspokoić. Mana, która wcześniej falowała, teraz przypominała spokojne morze. Ciche i odległe, lecz wystarczy chwila nieuwagi, mały moment stracenia czujności, a wtedy morze ogarnie sztorm i stanie się śmiertelnie niebezpieczne.
Były Generał Wojsk Calleum odchrząknął i wstał zza biurka. Nie znosił rozmawiać z kimś zza mebla. Lubił mieć kontakt z rozmówcą, którym w tym momencie była druga klasa.
- Więc jak już mówiłem. Wielka Woja rozpoczęła się od podziału Aniołów. Lecz zanim omówimy ten podział i dlaczego do niego doszło, chcę wam powiedzieć o powstaniu naszych skrzydlatych braci. Otóż, Najwyższy Byt w swojej nieskończonej mądrości powołał swoje dzieci, którymi byli właśnie Aniołowie. Lecz oni nie przypominali tych, których możecie czasem spotkać. Jeśli oczywiście macie szczęście. – powiedział patrząc jak uczniowie pilnie notując. Po ostatnim zdaniu pozwolił sobie na mały uśmiech, po czym kontynuował. – Byli oni inni, gdyż zostali stworzeni poprzez przelanie mądrości, potęgi i siły Najwyższego. Niektóre teksty nazywają ich Pradawnymi, lub też Pierwszymi czy Pierwotnymi. Znana też jest nazwa Aniołowie Krwi. Wszystkie nazwy są poprawne i wszystkie zaliczam na testach. Pierwotni pomagali swemu twórcy w kształtowaniu otaczającej ich rzeczywistości. Przeganiali mrok na jego miejsce przynosząc światło. Byli braćmi w myśli, mowie i uczynku. Źródła historyczne podają kilka imion Aniołów Krwi. Są to Lucyfer, który później pociągnął wielu braci do buntu i rozpoczął Wielką Wojnę. Belial, Bal, Azazel, którzy kształtowali planety i doglądali tworów Pana. Asmodeusz i Lilith, którzy mimo tego, że wiecznie się kłócili to zawsze pomagali innym. Oraz Chamuel, który według niektórych podań otrzymał od Najwyższego, Pierwszy Miecz i tym sposobem stał się jego pierwszym Rycerzem. Oczywiście Pradawnych było o wiele więcej, lecz historycy uważają, że Ci byli najbardziej potężni ze wszystkich. Za czasem zaczęli się pojawiać kolejni Aniołowie, którzy już nie byli tak potężni jak Pierwsi, lecz mieli w sobie tyle samo miłości Najwyższego Bytu. Po pewnym czasie pan aniołów przedstawił im plan. Plan stworzenia ukochanej planety i ludzi. Lecz o tym dowiecie się na następnych zajęciach. Proszę byście przeczytali o początku stworzenia i odpowiedzieli na jedno pytanie. Czy słusznym wyborem było obdarowanie ludzkości wolną wolą? Porozmawiamy o tym na następnych zajęciach. – rzekł po czym ruszył w stronę biurka. Po chwili jednak zatrzymał się i odwrócił w stronę pakujących się dzieci. Jego mana w dalszym ciągu pozostawała cicha. Opowiadanie o historii, jego historii i wspomnieniach najwidoczniej korzystnie na nią wpływała. Uspokajała ją.
- A właśnie. Co do testów, to ja wam zapowiem z wyprzedzeniem co trzeba się nauczyć. U mnie forma sprawdzania wiedzy polega na opisaniu pewnego problemu i podanie argumentów za lub przeciw. Na przykład, czy zgadasz się z tym, że Aniołowie mogli wygrać Wojnę, gdyby zabili Lucyfera i jego gwardię w początkowych etapach wojny. To tyle. Panie Key pan pójdzie ze mną.
Równo z tymi słowami rozbrzmiał dzwonek, który oznaczał koniec lekcji historii. Kam był wolny i mógł się zrelaksować. W dalszym ciągu starał się kontrolować wszystkie swoje odruchy i manę wydzielaną, przez niego i pierścień. Nie może pozwolić sobie na amatorszczyznę.
Occ:
Taki mały wstępniaczek do ukrywania many.
Koniec wykładów.
Ukye idziesz, albo nie z Kamem.
z/t jeszcze nie wiem gdzie
Re: Sala lekcyjna klas II
Sob 25 Sty 2014, 14:44
Mały techniczny przerywnik.
OoC:
Za lekcje otrzumujecie punkty nauki oraz +1 do skupienia każdy.
Kamael: +2pkt nauki, +1 skupienia (Bardzo ładnie prowadziłeś) //Razem: 32pkt nauki i 41 pkt w stat
Shiyu: +1pkt nauki, +1 skupienia //Razem: 31pkt nauki i 41 pkt w stat
Ukye: +1pkt nauki, +1 skupienia //Razem: 31pkt nauki i 41 pkt w stat
Haziu: +1pkt nauki, +1 skupienia //Razem: 31pkt nauki i 41 pkt w stat
Aria: 0pkt nauki, +0 skupienia (Za krótkie posty, krótka obecność na lekcji)
Statystykę skupienie możecie sami dodać. Punkty nauki również przyznane.
OoC:
Za lekcje otrzumujecie punkty nauki oraz +1 do skupienia każdy.
Kamael: +2pkt nauki, +1 skupienia (Bardzo ładnie prowadziłeś) //Razem: 32pkt nauki i 41 pkt w stat
Shiyu: +1pkt nauki, +1 skupienia //Razem: 31pkt nauki i 41 pkt w stat
Ukye: +1pkt nauki, +1 skupienia //Razem: 31pkt nauki i 41 pkt w stat
Haziu: +1pkt nauki, +1 skupienia //Razem: 31pkt nauki i 41 pkt w stat
Aria: 0pkt nauki, +0 skupienia (Za krótkie posty, krótka obecność na lekcji)
Statystykę skupienie możecie sami dodać. Punkty nauki również przyznane.
Re: Sala lekcyjna klas II
Nie 26 Sty 2014, 22:24
Dziękuję Taki. ~~
Niemal przez całą lekcję wpatrywała się badawczo w nauczyciela, tak, jakby chciała go za wszelką cenę rozgryźć. Przysłuchiwała się jednym uchem jego wykładowi, bo wciąż chaotycznie rozmyślała nad tym kim może być ten mężczyzna. Śmierdział trupami, jak to zwykle śmierdzą nieśmiertelni upadli. Miała pewien start. Następnie przeanalizowała spokojnie jego rozszerzoną wiedzę. Bez wątpienia miał wkład w wojnę, lecz jak wielki? Brał w niej udział, ale kim był? Bardzo często wspominał o Asmodeuszu i Lilith, więc krąg podejrzanych zwęził się. Niekiedy wypowiadał się o bohaterach tak jakby znał ich myśli lub też sam takie miał. Zdradzał się coraz bardziej opowiadając rzeczy, których nie ma w żadnej znanej temu światu książce. Na pewno nie rozwiąże tej zagadki teraz, na coś takiego potrzeba głębszych analiz i lepszych dowodów. Zatem do jutra, Panie Kamael.
Gdy rozbrzmiał dzwonek rozciągnęła się całym ciałem, po czym spojrzała na swój zeszyt. Nie zanotowała nic z tej lekcji, ale nie martwiła się tym za bardzo. Notatki wyżebrze od swojego kuzyna, który na pewno jej nie odmówi. W końcu musi się przypodobać Wolf by zdobyć informacje o rodzince, hehe.
Wilczyca spakowała wszystkie książki do swojej torby. Zakryła pół twarzy błękitnym szalem oraz narzuciła na głowę kaptur. Bezceremonialnie wskoczyła buciorami na ławkę Ukye, a następnie stanęła na parapecie. Otworzyła okno, wpuszczając lodowate powietrze do środka wraz z wiatrem, który porwał parę luźno położonych na stolikach kartek. Wolf zrobiła krok do przodu i nagle.. poczuła, że spada. Jej ciężki but nie podołał zamarzniętemu parapetowi, resztę odwaliła grawitacja, lecz Wolf nie miała zamiaru spotykać się twardo z chodnikiem. W mig do jej mózgu napłynęła alarmowa informacja: "ZAMIEŃ SIĘ W WILKA!" . Postanowiła słuchać swojego instynktu. Uderzyła pięścią w otwartą dłoń, a wtedy jej ciało objęły błękitne języki ognia. Taka ognista kula uderzyła o podłoże robiąc dość sporawy lej oraz gniotąc kafle chodnika. Dym unosił się przez dłuższą chwilę, a gdy opadł ukazał dwumetrową, czarną bestię, która leżała jakby nieprzytomna. Po chwili ogromny wilk otworzył błękitne oczy oraz podniósł się wolno. Gdy stał już na czterech łapach, wytrzepał futro z brudu, a następnie odmienił się z powrotem w malutką Wolf. Dziewczyna strzeliła kośćmi w karku, po czym jakby nigdy nic poszła na skróty w stronę sali gimnastycznej.
Krótko, bez weny.
>> Z tematu - Sala gimnastyczna
Niemal przez całą lekcję wpatrywała się badawczo w nauczyciela, tak, jakby chciała go za wszelką cenę rozgryźć. Przysłuchiwała się jednym uchem jego wykładowi, bo wciąż chaotycznie rozmyślała nad tym kim może być ten mężczyzna. Śmierdział trupami, jak to zwykle śmierdzą nieśmiertelni upadli. Miała pewien start. Następnie przeanalizowała spokojnie jego rozszerzoną wiedzę. Bez wątpienia miał wkład w wojnę, lecz jak wielki? Brał w niej udział, ale kim był? Bardzo często wspominał o Asmodeuszu i Lilith, więc krąg podejrzanych zwęził się. Niekiedy wypowiadał się o bohaterach tak jakby znał ich myśli lub też sam takie miał. Zdradzał się coraz bardziej opowiadając rzeczy, których nie ma w żadnej znanej temu światu książce. Na pewno nie rozwiąże tej zagadki teraz, na coś takiego potrzeba głębszych analiz i lepszych dowodów. Zatem do jutra, Panie Kamael.
Gdy rozbrzmiał dzwonek rozciągnęła się całym ciałem, po czym spojrzała na swój zeszyt. Nie zanotowała nic z tej lekcji, ale nie martwiła się tym za bardzo. Notatki wyżebrze od swojego kuzyna, który na pewno jej nie odmówi. W końcu musi się przypodobać Wolf by zdobyć informacje o rodzince, hehe.
Wilczyca spakowała wszystkie książki do swojej torby. Zakryła pół twarzy błękitnym szalem oraz narzuciła na głowę kaptur. Bezceremonialnie wskoczyła buciorami na ławkę Ukye, a następnie stanęła na parapecie. Otworzyła okno, wpuszczając lodowate powietrze do środka wraz z wiatrem, który porwał parę luźno położonych na stolikach kartek. Wolf zrobiła krok do przodu i nagle.. poczuła, że spada. Jej ciężki but nie podołał zamarzniętemu parapetowi, resztę odwaliła grawitacja, lecz Wolf nie miała zamiaru spotykać się twardo z chodnikiem. W mig do jej mózgu napłynęła alarmowa informacja: "ZAMIEŃ SIĘ W WILKA!" . Postanowiła słuchać swojego instynktu. Uderzyła pięścią w otwartą dłoń, a wtedy jej ciało objęły błękitne języki ognia. Taka ognista kula uderzyła o podłoże robiąc dość sporawy lej oraz gniotąc kafle chodnika. Dym unosił się przez dłuższą chwilę, a gdy opadł ukazał dwumetrową, czarną bestię, która leżała jakby nieprzytomna. Po chwili ogromny wilk otworzył błękitne oczy oraz podniósł się wolno. Gdy stał już na czterech łapach, wytrzepał futro z brudu, a następnie odmienił się z powrotem w malutką Wolf. Dziewczyna strzeliła kośćmi w karku, po czym jakby nigdy nic poszła na skróty w stronę sali gimnastycznej.
Krótko, bez weny.
>> Z tematu - Sala gimnastyczna
Re: Sala lekcyjna klas II
Pon 10 Lut 2014, 08:22
Niepokojące, a zarazem fascynujące. Nie mógł skupić się na zajęciach, ciągle zbyt szybko pulsowała mu krew w żyłach pobudzona maną pierścienia. Mimo, że nie patrzył się w stronę wykładowcy, to obecność tego przedmiotu nie pozostawała niezauważona. Ścisnął dłonie w pięści i próbował chociaż posłuchać co ma do powiedzenia nowy nauczyciel od historii. Szmer kartek z notatników świadczył o tym, że większość notowała to co mówił Błękitnooki. Nawet sam wyjął zeszyt na brudno i zapisał kilka słów, lecz po paru minutach siedział ze spuszczoną głową podpierając się rękoma przy skroniach i próbował uspokoić te dziwne wpływy. Jeszcze pomyślą o nim jak o jakimś wariacie, w sumie po części takowym był, lecz jeszcze nigdy nie na punkcie byle biżuterii.
Ale to nie był zwyczajny pierścień, całym sobą miał przeczucie, iż to coś więcej niż ozdoba.
Raz miał zamiar nawet wstać z ławki i wyjść ze sali, jednak przetrzymał to wbijając tempo wzrok za okno dla relaksacji i oczyszczenia myśli. Na szczęście niedługo później rozległ się dzwonek, a na jego nieszczęście... ktoś w brutalny sposób przerwał mu medytację. I tym kimś była Shiyu.
Co za bezczelna dziewczyna! Tym wyskokiem z buciorami na jego blat stołu dała jasny sygnał, że jeszcze "porozmawiają" sobie na osobności, ale po tym jak wyskoczyła przez okno w formie wilka i wylądowała na parterze postanowił poczekać na chwilę jej słabości. Nie widziało mu się zmierzenie się z bestią i kolejne rany do kolekcji. Poza tym nauczyciel chciał go gdzieś zabrać. Głupia sprawa, nie za bardzo też miał zamiar tłumaczyć się w kwestii pierścienia, bo nawet nie wiedział dlaczego tak na niego wpłynął. Rzucił ostatnie spojrzenie za biegnącą Uszatą, po czym wygramolił się jako ostatni w sali z ławki i udał się za Aniołem Miecza. Nie patrzył się na niego, tylko w czubki swoich butów chowając dłonie do kieszeni płaszcza. Zachowywał spory dystans, żeby nie dać się zmanipulować kolejnej osobie przez jej pierścień. Miał dosyć bycia marionetką.
z/t -> tam gdzie Kamael wskaże
sorry, że tak mało, nie mam weny...
Ale to nie był zwyczajny pierścień, całym sobą miał przeczucie, iż to coś więcej niż ozdoba.
Raz miał zamiar nawet wstać z ławki i wyjść ze sali, jednak przetrzymał to wbijając tempo wzrok za okno dla relaksacji i oczyszczenia myśli. Na szczęście niedługo później rozległ się dzwonek, a na jego nieszczęście... ktoś w brutalny sposób przerwał mu medytację. I tym kimś była Shiyu.
Co za bezczelna dziewczyna! Tym wyskokiem z buciorami na jego blat stołu dała jasny sygnał, że jeszcze "porozmawiają" sobie na osobności, ale po tym jak wyskoczyła przez okno w formie wilka i wylądowała na parterze postanowił poczekać na chwilę jej słabości. Nie widziało mu się zmierzenie się z bestią i kolejne rany do kolekcji. Poza tym nauczyciel chciał go gdzieś zabrać. Głupia sprawa, nie za bardzo też miał zamiar tłumaczyć się w kwestii pierścienia, bo nawet nie wiedział dlaczego tak na niego wpłynął. Rzucił ostatnie spojrzenie za biegnącą Uszatą, po czym wygramolił się jako ostatni w sali z ławki i udał się za Aniołem Miecza. Nie patrzył się na niego, tylko w czubki swoich butów chowając dłonie do kieszeni płaszcza. Zachowywał spory dystans, żeby nie dać się zmanipulować kolejnej osobie przez jej pierścień. Miał dosyć bycia marionetką.
z/t -> tam gdzie Kamael wskaże
sorry, że tak mało, nie mam weny...
Re: Sala lekcyjna klas II
Czw 03 Kwi 2014, 13:06
Przez całą lekcję notował pilnie to, o czym mówił nauczyciel. Był jednym z niewielu którzy to robili. Większość uczniów wpatrywała się sennie w Kamaela, lub wodziła nieprzytomnym wzrokiem po klasie. Spojrzał w bok na chłopaka siedzącego w rzędzie obok. Rysował w zeszycie jakieś nieprzyzwoite obrazki. Blondynka w okularach, której chyba niezbyt przypadł do gustu zapisywała zawzięcie kolejne strony. Przeczuwał, że pewnie nie raz będzie chciała udowodnić mu, iż wie więcej na temat historii miasta, chociaż on sam nigdy nie traktował nauki jako formy rywalizacji. Westchnął i wrócił do notowania, a parę minut później zabrzmiał dzwonek obwieszczający koniec tej dwugodzinnej lekcji. Yuki wstał i zaczął się pakować. Kątem oka dostrzegł jak jego kuzynka wskakuje na ławkę chłopaka, z którym wcześniej miała małą spinkę.
- Jezu, co ona wyprawia? - pomyślał.
Chyba nie zamierza wrócić do tamtej kłótni? Dobrze, iż Kamael był nadal w sali, w razie czego znowu zareaguje. Tyle, że Shiyu nie miał już nic do powiedzenia czarnowłosemu. Nie wiedzieć czemu postanowiła opuścić pomieszczenie przez okno. Cóż, może miała taki zwyczaj, nie wiedział o niej zbyt dużo. Gdy jednak poślizgnęła się i zaczęła opadać w dół, Yuki wydał z siebie stłumiony wrzask i rzucił się do okna. Obserwował jak dziewczyna w ostatniej chwili zamienia się w dużego wilka i spada na ziemię. Z początku wydawało mu się, że coś jest nie tak. Na szczęście, szybko wstała, odmieniła się i odeszła. Białowłosy odetchnął z ulgą. Zarzucił torbę na ramię i ruszył w stronę drzwi.
- Do widzenia - rzucił w stronę nauczyciela, który czekał na Ukye.
Chłopak spojrzał na plan. Miał teraz wolne. Zbytnio go to nie cieszyło, bo to oznaczało kilka godzin spędzonych na nic nie robieniu. Mógł co prawda udać się do biblioteki i przeczytać książkę na następne zajęcia, ale jakoś nie miał na to teraz ochoty. Cóż, pozostaje mu jedynie wyjść na dwór i nacieszyć się ładną pogodą. Usiąść na ławce i zrelaksować się. Może przy odrobinie szczęścia wydarzy się coś, co spowoduje iż nie będzie się nudzić.
Z/T --> [You must be registered and logged in to see this link.]
- Jezu, co ona wyprawia? - pomyślał.
Chyba nie zamierza wrócić do tamtej kłótni? Dobrze, iż Kamael był nadal w sali, w razie czego znowu zareaguje. Tyle, że Shiyu nie miał już nic do powiedzenia czarnowłosemu. Nie wiedzieć czemu postanowiła opuścić pomieszczenie przez okno. Cóż, może miała taki zwyczaj, nie wiedział o niej zbyt dużo. Gdy jednak poślizgnęła się i zaczęła opadać w dół, Yuki wydał z siebie stłumiony wrzask i rzucił się do okna. Obserwował jak dziewczyna w ostatniej chwili zamienia się w dużego wilka i spada na ziemię. Z początku wydawało mu się, że coś jest nie tak. Na szczęście, szybko wstała, odmieniła się i odeszła. Białowłosy odetchnął z ulgą. Zarzucił torbę na ramię i ruszył w stronę drzwi.
- Do widzenia - rzucił w stronę nauczyciela, który czekał na Ukye.
Chłopak spojrzał na plan. Miał teraz wolne. Zbytnio go to nie cieszyło, bo to oznaczało kilka godzin spędzonych na nic nie robieniu. Mógł co prawda udać się do biblioteki i przeczytać książkę na następne zajęcia, ale jakoś nie miał na to teraz ochoty. Cóż, pozostaje mu jedynie wyjść na dwór i nacieszyć się ładną pogodą. Usiąść na ławce i zrelaksować się. Może przy odrobinie szczęścia wydarzy się coś, co spowoduje iż nie będzie się nudzić.
Z/T --> [You must be registered and logged in to see this link.]
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach